"Policial zoon", a społeczeństwo polskie

avatar użytkownika tomow

Od wielu lat wszystkie znaczące siły polityczne w naszym kraju wysuwają potrzebę budowy społeczeństwa obywatelskiego. Sposób w jaki to społeczeństwo obywatelskie ma powstać jest także sporem pomiędzy siłami politycznymi. Dziś raczej odchodzi się od tematów politycznych w życiu osobistym obywateli. Miejsce takiego zachowania zajmuje „kultura potoczna”. Człowiek staję się zewnątrzsterowny, przestaje myśleć w kategoriach wyższych, a zadowala się kulturą masową. Potwierdzenie tej tezy jest proste. Oglądalność w naszym kraju seriali, programów rozrywkowych z udziałem gwiazd czy lekkich talk-show`ów bije rekordy na przestrzeni ostatnich lat. Brak natomiast w życiu społeczeństwa kultury wyższej, która wymaga swego rodzaju zaangażowania w jej zrozumienie. Takie podejście do rzeczywistości ułatwia kierowanie tłumem przez demagogów. Wyłączenie mózgu w trakcie serialu powoduje przeciągnięcie tego stanu na programy publicystyczne i informacyjne. Treści przekazywane nie podlegają obróbce myślowej. Kształtowanie przekazu sprawia, że pozornie ta obróbka wydaje się być niepotrzebna. Człowiek z poziomu political zoon spada do „zoon”, osoby „pustej” myślowo, zezwierzęconej. Manipulowanie masą, będącą na poziomie „zoon” jest tak proste jak tresowanie zwierzęcia. Gest wyborczy staje się w takim wypadku wypadkową tego co słyszy się w mediach i mody aktualnie panującej.

                Zastanawiające jest pytanie: co do tego stanu doprowadziło? Sądzę, że nie można całej odpowiedzialności za sytuacje zrzucać na czas PRL-u, bo społeczeństwo naszego kraju już raz pokazało, że moment w którym walczy się z indywidualnym myśleniem sprzyja jego rozwojowi. Elity rządzące III RP nie wykorzystały potencjału jaki potrzebny był do zaangażowania społeczeństwa w sprawy publiczne. Kulejące dziś organizacje pozarządowe są prostym przykładem niedojrzałości społeczeństwa polskiego do demokracji liberalnej. Zwłaszcza peryferie nie znają możliwości jakie drzemią w tego typu instytucjach. Jedynego rodzaju powszechnymi dziś organizacjami społecznymi są fundacje i podobne tego typu stowarzyszenia non-profit oparte na działalności charytatywnej. W środowisku tą dziurę, w negatywny często sposób, próbują uzupełniać instytucje o charakterze ponadnarodowym, związane z ruchem ekologicznym, bądź ochroną praw człowieka. Są wśród nich organizacje wartościowe, należą jednak do mniejszości.  Polskie społeczeństwo tkwi w marazmie publicznym. Często jedyna działalność zamyka się w sprawdzeniu aktualnych wiadomości w Internecie, oczywiście odbierając je w sposób bezkrytyczny.

                Dlaczego nie zmienia się wciąż podejście do społeczeństwa obywatelskiego wśród polityków, ludzi odpowiedzialnych przed narodem, mających mandat społeczeństwa. Obawa o to, że taka sytuacja dla polityków jest korzystna wydaje się daleko idąca, ale nie musi być sprzeczna. Pewnym natomiast trzeba być tezy, że społeczeństwo „ogłupione” daje się łatwo sterować. Nie stwierdzam jednoznacznie, jednak pragnę wywołać takim podejściem dyskusje.

                Nauka obywatelskości po 20 latach wolności okaże się trudna, już jest trudna. Natomiast nie jest to niemożliwe. Nie zrobi się tego w sferze ustawowej, choć pewnie wielu miałoby na to ochotę. Nauka „myślenia politycznego” wymaga zmian obyczajowych. Prosto można założyć, że efekt dałoby zastąpienie w poniedziałek wieczorem serialu - teatrem, bądź podczas wycieczek szkolnych zrezygnowanie w połowie z programu rozrywkowego na rzecz edukacyjnego. Podobno proste rzeczy są najlepsze. Trzeba być jednak pewnym tego, że takie działania nie wystarczą. Często mogą pogorszyć sytuacje w wyniku uciekania od tego typu aktywności. Nauka bycia aktywnym w społeczeństwie, myślącym „zoon”, czyli „political zoon” musi być oparta na ogólnie akceptowanym fundamencie. Fundament musi odwoływać się do tradycji naszego społeczeństwa, jego szczególnych cech jako narodu. Polacy w przeszłości takimi „political zoon” już byli. Przypomnijmy czasy zaborów, okupacji, PRL-u. Gdyby nie pewien potencjał intelektualny polskość mogłaby dzisiaj nie istnieć. Do tego fundamentu trzeba dołożyć rozwój kulturalny, oczywiście w sensie kultury jako dorobku cywilizacyjnego społeczeństwa polskiego i europejskiego. Korzystanie z dóbr kultury uczy indywidualnego podejścia do każdej sprawy. Takich dóbr nie należy reglamentować. Muszą stać się jeszcze bardziej dostępne. Rozumiem przez to także świadomą edukacje. Jestem pełen obaw co do dzisiejszych zmian w programie nauczania. Groźne są jednostki zaklinające marazm społeczeństwa. Wciąż wielu ludzi, doświadczonych poprzednimi czasami nie wierzy w zmianę na lepsze. Nie widzę możliwości zmiany ich podejścia, ich poglądy przeminą razem z nimi. Nie możemy dać się nimi zaszczepić.

                Bez społeczeństwa myślącego, opartego na otwartości i obywatelskości ciężko będzie nam wejść na drogę wzrostu. Musimy o tym pamiętać i wciąż sobie o tym nawzajem przypominać.

napisz pierwszy komentarz