Wojna polsko-polska w Austrii
Marmotte, czw., 12/11/2009 - 15:17
W Austrii zaczęło być strasznie, świńsko i trzaskająco. Nie chodzi przy tym o ogłoszony wczoraj stan świńskiej epidemii, połączony z ostrymi mrozami. To straszy duch polskiej swawoli i w dodatku trzaska drzwiami.
Dla Polaka, który do Austrii przybył z Wysp, Paryża czy USA - Polonia austriacka jawi się bardzo prężnie. Mnogość imprez i organizacji (ponad 15!), wspólne pikniki, spotkania przy kawie i msze. Jest kilka polsko-języcznych gazet i portali internetowych. W całej Austrii mieszka blisko 60 tys. Polonusów, a najbardziej znaczącymi ośrodkami są Wiedeń i Innsbruck. Polonia w Austrii, to 115 lat tradycji (organizacja "Strzecha") i prężne ośrodki kulturalne we Wiedniu. Tak to wygląda z zewnątrz. Teraz zajrzyjmy pod podszewkę.
Od kilku tygodni w organizacjach polonijnych nad Dunajem i Innem wrze. Zupełnie chyba przez przypadek owo bulgotanie nastąpiło po 18 Dniach Polskich w Austrii, a te dni związane były z rozdziałem środków finansowych na poszczególne organizacje. Pieniążki rozdzielało Forum Polonii. To tutaj takie capo di tutti capi. Jeżeli wierzyć listom otwartym i komentarzom zamieszczanym w polonijnej prasie (Jupiter) idzie jednak wyłącznie o dobro. Dobro Polski oczywiście. Oto Andrzej Lech, od 8 lat prezes Forum Polonii w Austrii, zwołał na 7 listopada nadzwyczajny zjazd we Wiedniu li tylko w celu (jak uważają niektórzy) "ścięcia głowy" swojemu zastępcy, tj. Andrzejowi Kempie. Zarzuca mu, cyt.: cynizm, nielojalność i matactwo. Z kolei część polonijnych działaczy zarzuca to samo prezesowi i na dokładkę dodaje mobbing i próbę dezintegracji Polonii. Prezes Lech to zaprawiony w bojach fighter - reprezentował Polskę w piłce ręcznej na olimpiadzie w Monachium. Nie obce więc mu są bezpośrednie starcia.
Gdyby był szachistą, to na razie osiągnął by tylko pat. Wiedeński zjazd nie przyniósł bowiem satysfakcji żadnej ze stron. Poprzedził go mały zgrzyt, a być może i duży skandal. Na zjazd nie zaproszono honorowego prezesa Forum Polonii p. Mieczysława Ledóchowskiego, przedstawicieli Ambasady RP w Wiedniu, przedstawicieli Polskiej Akademii Nauk w Wiedniu. O zjeździe nie powiadomiono Wspólnoty Księży Polskich. Był zatem bardzo tajemniczy i konspiracyjny. Na domiar złego, jak podaje na stronie internetowej Stowarzyszenia Polonii w Tyrolu, prezes tej organizacji Bogdan Wasilewski, organizacja zjazdu i jego przebieg nacechowany był licznymi uchybieniami formalnymi.
Jak było, tak było ale prezes Lech obronił na razie swój stołek. Nie obyło się bez trzaskań drzwiami i demonstracyjnych wyjść z sali obrad. Powołano nowy zarząd, który 2 dni później się ukonstytuował - oczywiście już bez dotychczasowego zastępcy Andrzeja Kempy. To zapewne nie koniec polsko-polskich zmagań w Austrii. Zacytujmy jeszcze raz urywek z bardzo emocjonalnego listu otwartego szefa Polaków w Tyrolu, p. Wasilewskiego: Zapewniamy, że to dopiero początek naszych starań dla dobra interesów Polonii w Austrii.
Będzie więc gorąco, chociaż może nie bardzo wesoło. A co na to szeregowi Polonusi, którzy z mozołem we Wiedniu, Innsbrucku i innych regionach Austrii pracują na budowach i w hotelach na codzienną kromkę chleba? Ano nic - pracują nadal, wojna na górze ich nie interesuje lub w większości nic o niej nie wiedzą.
- Marmotte - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz