O krzyżach na ścianach (Grzegorz Klicki)
„Równość” wszystkich ze wszystkimi to jedno ze sztandarowych zawołań lewicy. Ot, choćby feministki przekonują, że aborcja dlatego ma być „prawem kobiet”, by kobieta była równa mężczyźnie. Jak równi mają być ludzie tak równe mają być poglądy przez nich wyznawane. Nie ma lepszych i gorszych idei – moje dobre, twoje, choć inne, też dobre. A jak jakaś idea stanie się/jest w jakikolwiek sposób uprzywilejowana to znaczy, iż ci, co jej nie podzielają są dyskryminowani i mogą w sądach dochodzić swych praw. Sądy – jak widać na ostatnim przykładzie z Włoch – przychylają się do tych dochodzeń i każdą usuwać ich przyczynę (tu: krzyż w miejscu publicznym). Łatwo jednak zauważyć, że sąd usunął przyczynę dyskryminacji tylko jednej strony (ateistycznej) – swym wyrokiem ustanowił dyskryminację drugiej (chrześcijańskiej). Nie ma rozwiązania tego problemu; Czegoś takiego jak równość idei być nie może – zawsze jakieś konkretne idee, wartości będą „rządzić” (A ściśle zawsze będą rządzić adherenci jakichś konkretnych idei). Musi być tak, że prawo, szkoła, obyczaj, kultura itp. opierają się na jakiejś aksjologii i ideologii, które uznaje się za nienaruszalne. Będzie tak nawet wtedy, gdy - nie daj Boże – lewacy urządzą Europę po swojemu. Również za nich szkoła będzie musiała jakoś uczniów wychować, a że będzie to robić za pomocą bajek o pingwinach-gejach, a nie Katechizmu to sprawa osobna. Ważna jest sama zasada: szkoła będzie formować w jakiejś etyce; po prostu inaczej być nie może.
Powtórzmy: nie może być żadnego egalitaryzmu idei, któreś z nich zawsze będą ważniejsze od innych. Wszystko jedno czy rządzi Kościół czy lewactwo jakieś poglądy będą musiałby być faworyzowane a inne deprecjonowane (tak samo, rzecz jasna, ze zwolennikami poglądów). W Europie trwa spór o to, która z tych dwóch sił zdobędzie pozycję hegemona i urządzi ten kontynent po swojemu. Powstaje więc pytanie: kogo poprzeć? Moim zdaniem należy poprzeć Europę chrześcijańską. Wszyscy bowiem jesteśmy chrześcijanami w tym sensie, że właśnie ta religia ukształtowała nasze myślenie i nasze odczuwanie. Tak jest czy tego chcemy czy nie. Dowodów nie trzeba szukać daleko – kiedy pytamy: czy istnieje Bóg? to pytamy o Boga, a nie o bogów, co jest pokłosiem monoteizmu chrześcijańskiego. Nawet negatywna odpowiedź: „Bóg nie istnieje” oznacza, że ten monoteizm, a nie politeizm tkwi w naszych umysłach. Kiedy godzimy się, że trzeba pomagać innym ludziom w potrzebie to nawiązujemy do moralności chrześcijańskiej (wiele etyk wcale za pomaganiem nie była). Kiedy uczymy się w szkole języków ojczystych (w Polsce polskiego, we Włoszech włoskiego), to w Polsce czytamy Bogurodzicę, pieśń „Czego chcesz od nas Panie” , a we Włoszech „Boską Komedię”, a jak wiadomo, teksty te przeniknięte są chrześcijaństwem (z niego wyrastają). Kiedy piszemy po polsku to używamy alfabetu łacińskiego, który przyszedł do Polski (i innych krajów europejskich) wraz z Kościołem. Czy wierzymy w Chrystusa czy nie, wszystko to jest wspólnym kształtującym nas doświadczeniem. Krzyże w miejscach publicznych to podkreślają i przypominają o tym zarówno nam, jak i obcym (Chińczykom – dla przykładu). Dlatego właśnie powinny one w miejscach publicznych wisieć.
http://grzegorz.klicki.salon24.pl/136758,o-krzyzach-na-scianach- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Krzyże
kat.
2. Homoseksualiści zrobili kalendarz ze świętymi. Obsesja?
z Fronda :
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. A Larry David
basket