Popperowskie ujęcie demokracji a "UE"
FreeYourMind, pt., 06/11/2009 - 10:36
Karl R. Popper (1902-1994) w przedmowie do polskiego wydania książki „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie” pisał:
„Polska, ze względu na swe bardzo niefortunne położenie geograficzne pomiędzy dwoma obłąkanymi gigantami – komunistyczną Rosją i nazistowskimi Niemcami – doznała straszliwych cierpień. Historia ludzkości nie pamięta takiej koncentracji potęgi militarnej, która równałaby się z ówczesną. Polska najpierw została zaatakowana przez obu swoich sąsiadów, następnie znalazła się pod okupacją niemiecką; później jeszcze została zdeptana przez Rosję.
Niniejsza książka była pisana w tamtym okresie. Przewidując, że marksizm stanie się dominującą ideologią okresu powojennego, pisałem ją z nadzieją na zwalczenie tej ideologii – w imię obrony demokracji.”
I teraz kapitalna wprost uwaga na temat marksizmu:
„Wielkie zagrożenie, jakie niesie ze sobą marksizm, polega na jego – rzekomo naukowym – przewidywaniu historycznym: marksizm przewidywał, że epoka socjalizmu (czy komunizmu – subtelności terminologiczne nie są istotne) nadejdzie z całą pewnością. Płynął stąd niezawodny wniosek: pewne zwycięstwo socjalistycznej rewolucji robotników stanie się początkiem świata społecznego, w którym będzie tylko jedna klasa.
W poprawność tego wniosku wierzyły niezliczone rzesze intelektualistów; byli wśród nich wybitni fizycy, chemicy biologowie. Panowało przekonanie, że jeżeli argumentacja jest poprawna, to mamy niekwestionowany obowiązek uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby przyspieszyć nadejście socjalizmu, aby jego nieuchronne panowanie mogło się dokonać możliwie najłagodniej i pokojowo. Taka była wielka intelektualna i moralna potęga marksizmu.”
Pomijając już szyderstwo bijące z tych wersów (miód na serce każdego antykomunisty), to jedna kwestia jest tu najistotniejsza. Popper słusznie wskazuje na zjawisko „samospełniającego się proroctwa”, które funkcjonuje w przypadku lewackiego myślenia. Marksiści mają to do siebie, że prorokują, jak będzie wyglądać raj na ziemi, a następnie, urzeczeni swoją wizją, a więc „wiedząc”, jak ten raj ma wyglądać, traktują jego realizację obligatoryjnie i sami zaczynają przyspieszać historię, by raj ów się ziścił. Zdają się oni twierdzić: wiemy, że będzie tak a tak (rajsko), a skoro tak rajsko będzie, to należy jak najszybciej wprowadzić to rajskie funkcjonowanie w życie. Te mechanizmy „przyspieszania historii” są stosowane do dziś, a kto wie, czy dziś nie z jeszcze większą determinacją aniżeli przed laty.
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Poppera, który w odpowiedzi na marksistowską wizję społeczeństwa zamkniętego (nie tylko w obrębie koncłagru, ale i mentalnie), chciał zaproponować koncepcję społeczeństwa otwartego, co traktował równorzędnie z pojęciem demokracji. Użycie terminu „demokracja” uzupełniał takimi uwagami:
„...Ateńczycy, którzy nazwę tę wprowadzili, mieli na myśli coś innego [niż „rządy ludu” - przyp. F.Y.M.]: przez demokrację rozumieli takie państwo, w którym ludzie NIE są rządzeni w despotyczny sposób [podkr. aut.]. Jest to idea, która inspirowała wszystkie późniejsze demokracje. Jest to idea niezwykle ważna, albowiem jest ideą wolności politycznej. Pod rządami despotycznymi bowiem, które uciskają swych obywateli, jesteśmy zastraszeni i nie mamy prawa do odpowiedzialności za nasze własne czyny. To znaczy, że jesteśmy odarci z naszego człowieczeństwa. Częścią naszego człowieczeństwa bowiem jest moralna odpowiedzialność.
Wolność polityczna – nie tyrania, dyktatura ani despotyczna władza – jest społecznym warunkiem życia ludzi moralnie odpowiedzialnych. Demokracja taka musi być i zawsze była. „Rządy ludu” mogą okazać się tyranią większości, a jako tyrania wcale nie byłyby lepsze od każdej innej tyranii. Zasada, że większość wybiera, jest tylko środkiem do określonego celu politycznego. Celem politycznym demokracji jest wolności i rządy prawa – czyli rządy sprawiedliwości sięgającej możliwie najdalej bez ograniczenia wolności.”
I jeszcze jedno trafne spostrzeżenie:
„Wielcy myśliciele przeszłości, którym zawdzięczamy te idee, bronili wolności, ponieważ mieli świadomość tej prawdy: Ja sam mogę rządzić! Naszym ideałem nie jest więc ani rząd większości, ani „absolutna wolności”, lecz samo-rząd. Prawo natomiast wkraczać musi tam, gdzie samo-rząd nie został osiągnięty, lub nigdy nie zapanował” (s. 10-11).
Otóż te dwa kryteria zaproponowane przez Poppera (wolność oraz samorządność) pozwalają nam spostrzec, że eurokracja jest kolejną formą tyranii. Szerzej ten problem starałem się zanalizować w eseju „Paradoksy demokracji” w październikowej odsłonie POLIS MPC (link poniżej), więc pewnych rzeczy nie będę powtarzał, odsyłając do lektury uzupełniającej. Zastanawiam się tylko, czy – zakładając że ów słynny „deficyt demokracji”, z którego „UE” słynie już od długiego czasu, będzie się powiększał (a nikt chyba nie sądzi, że w dobie ekspansji propagandy antychrześcijańskiej, homoseksualnej, proaborcyjnej, proeutanazyjnej etc., zakres wolności obywatelskich będzie się w „UE” powiększał) – zdołamy wypracować skuteczne metody walki z nowym totalitaryzmem czy też zamordyści zamkną nam usta zanim zdołamy krzyknąć „nie”.
"Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie", t. 1-2, Warszawa 1993.
http://www.polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=513:paradoksy-demokracji&catid=194:dzielnica-publicystow&Itemid=254
„Polska, ze względu na swe bardzo niefortunne położenie geograficzne pomiędzy dwoma obłąkanymi gigantami – komunistyczną Rosją i nazistowskimi Niemcami – doznała straszliwych cierpień. Historia ludzkości nie pamięta takiej koncentracji potęgi militarnej, która równałaby się z ówczesną. Polska najpierw została zaatakowana przez obu swoich sąsiadów, następnie znalazła się pod okupacją niemiecką; później jeszcze została zdeptana przez Rosję.
Niniejsza książka była pisana w tamtym okresie. Przewidując, że marksizm stanie się dominującą ideologią okresu powojennego, pisałem ją z nadzieją na zwalczenie tej ideologii – w imię obrony demokracji.”
I teraz kapitalna wprost uwaga na temat marksizmu:
„Wielkie zagrożenie, jakie niesie ze sobą marksizm, polega na jego – rzekomo naukowym – przewidywaniu historycznym: marksizm przewidywał, że epoka socjalizmu (czy komunizmu – subtelności terminologiczne nie są istotne) nadejdzie z całą pewnością. Płynął stąd niezawodny wniosek: pewne zwycięstwo socjalistycznej rewolucji robotników stanie się początkiem świata społecznego, w którym będzie tylko jedna klasa.
W poprawność tego wniosku wierzyły niezliczone rzesze intelektualistów; byli wśród nich wybitni fizycy, chemicy biologowie. Panowało przekonanie, że jeżeli argumentacja jest poprawna, to mamy niekwestionowany obowiązek uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby przyspieszyć nadejście socjalizmu, aby jego nieuchronne panowanie mogło się dokonać możliwie najłagodniej i pokojowo. Taka była wielka intelektualna i moralna potęga marksizmu.”
Pomijając już szyderstwo bijące z tych wersów (miód na serce każdego antykomunisty), to jedna kwestia jest tu najistotniejsza. Popper słusznie wskazuje na zjawisko „samospełniającego się proroctwa”, które funkcjonuje w przypadku lewackiego myślenia. Marksiści mają to do siebie, że prorokują, jak będzie wyglądać raj na ziemi, a następnie, urzeczeni swoją wizją, a więc „wiedząc”, jak ten raj ma wyglądać, traktują jego realizację obligatoryjnie i sami zaczynają przyspieszać historię, by raj ów się ziścił. Zdają się oni twierdzić: wiemy, że będzie tak a tak (rajsko), a skoro tak rajsko będzie, to należy jak najszybciej wprowadzić to rajskie funkcjonowanie w życie. Te mechanizmy „przyspieszania historii” są stosowane do dziś, a kto wie, czy dziś nie z jeszcze większą determinacją aniżeli przed laty.
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Poppera, który w odpowiedzi na marksistowską wizję społeczeństwa zamkniętego (nie tylko w obrębie koncłagru, ale i mentalnie), chciał zaproponować koncepcję społeczeństwa otwartego, co traktował równorzędnie z pojęciem demokracji. Użycie terminu „demokracja” uzupełniał takimi uwagami:
„...Ateńczycy, którzy nazwę tę wprowadzili, mieli na myśli coś innego [niż „rządy ludu” - przyp. F.Y.M.]: przez demokrację rozumieli takie państwo, w którym ludzie NIE są rządzeni w despotyczny sposób [podkr. aut.]. Jest to idea, która inspirowała wszystkie późniejsze demokracje. Jest to idea niezwykle ważna, albowiem jest ideą wolności politycznej. Pod rządami despotycznymi bowiem, które uciskają swych obywateli, jesteśmy zastraszeni i nie mamy prawa do odpowiedzialności za nasze własne czyny. To znaczy, że jesteśmy odarci z naszego człowieczeństwa. Częścią naszego człowieczeństwa bowiem jest moralna odpowiedzialność.
Wolność polityczna – nie tyrania, dyktatura ani despotyczna władza – jest społecznym warunkiem życia ludzi moralnie odpowiedzialnych. Demokracja taka musi być i zawsze była. „Rządy ludu” mogą okazać się tyranią większości, a jako tyrania wcale nie byłyby lepsze od każdej innej tyranii. Zasada, że większość wybiera, jest tylko środkiem do określonego celu politycznego. Celem politycznym demokracji jest wolności i rządy prawa – czyli rządy sprawiedliwości sięgającej możliwie najdalej bez ograniczenia wolności.”
I jeszcze jedno trafne spostrzeżenie:
„Wielcy myśliciele przeszłości, którym zawdzięczamy te idee, bronili wolności, ponieważ mieli świadomość tej prawdy: Ja sam mogę rządzić! Naszym ideałem nie jest więc ani rząd większości, ani „absolutna wolności”, lecz samo-rząd. Prawo natomiast wkraczać musi tam, gdzie samo-rząd nie został osiągnięty, lub nigdy nie zapanował” (s. 10-11).
Otóż te dwa kryteria zaproponowane przez Poppera (wolność oraz samorządność) pozwalają nam spostrzec, że eurokracja jest kolejną formą tyranii. Szerzej ten problem starałem się zanalizować w eseju „Paradoksy demokracji” w październikowej odsłonie POLIS MPC (link poniżej), więc pewnych rzeczy nie będę powtarzał, odsyłając do lektury uzupełniającej. Zastanawiam się tylko, czy – zakładając że ów słynny „deficyt demokracji”, z którego „UE” słynie już od długiego czasu, będzie się powiększał (a nikt chyba nie sądzi, że w dobie ekspansji propagandy antychrześcijańskiej, homoseksualnej, proaborcyjnej, proeutanazyjnej etc., zakres wolności obywatelskich będzie się w „UE” powiększał) – zdołamy wypracować skuteczne metody walki z nowym totalitaryzmem czy też zamordyści zamkną nam usta zanim zdołamy krzyknąć „nie”.
"Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie", t. 1-2, Warszawa 1993.
http://www.polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=513:paradoksy-demokracji&catid=194:dzielnica-publicystow&Itemid=254
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz