Powoli wypływają informacje dotyczące negocjacji gazowych. Ich obraz przedstawia się katastrofalnie. Pawlak i jego ekipa poszła na wszelkie ustępstwa i legła na całej linii.
Wynegocjowane uzgodnienia będą ciężarem na całe lata dla polskiej gospodarki. Trudno tu zresztą mówić o negocjacjach gdy przyjmuje się prawie bez zastrzeżeń stanowisko strony przeciwnej. Faktem jest, że Polska argumentów nie miała zbyt wiele (tu cieniem kładzie się prawie kryminalna rezygnacja Millera z rury norwskiej i wstrzymanie budowy gazoportu w Świnoujściu) to jednak należało mieć nadzieję.
I tak po kolei :
- zgoda na eliminację Bartimpexu ze spółki EuRoPol Gaz oznaczać będzie w praktyce oddanie zarządu tej spółki Gazpromowi (bo tak wynika z umowy spółki).
- obniżenie opłat za tranzyt skutkować będzie tym, że Polska w praktyce nic za ten tranzyt nie otrzyma (bo musi spłacać kredyt w Gazprombanku). Polska chciała opłat w wysokości 1,5-2 USD za 1 tys m3/100 km. Nic z tego, opłaty będą niższe niż 1,4 USD. Gdy obecnie otrzymujemy 1,485 USD.
- za zwiększenie dostaw z 8 do 11 mld m3 rocznie Polska zgodziła się na przedłużenie umowy na dostawy gazu do roku 2037. Sami analitycy rosyjscy oceniają, że w przypadku liberalizacji rynku PGNiGe zmuszona do kupowania drogiego rosyjskiego gazu z pewnością zbankrutuje. Przecież już teraz Niemcy kupują rosyjski gaz znacznie taniej, mimo większej odległości od złóż. A wtedy Gazprom z łatwością położy rękę na naszej sieci przesyłowej.
To co się dzieje wokół gazu nadaje się do kolejnej komisji sejmowej, a niektórzy ministrowie powinni odpowiadać przed Trybunałem Stanu za karygodne zaniechania czy uleganie wpływom - wiadomo jakim.
napisz pierwszy komentarz