POLSKO, BROŃ SIĘ."To Kill a UPA Mockingbird."

avatar użytkownika nissan
Roman Drozd dyrygent historii Nie jest rzeczą właściwą odpisywać na listy kierowane do kogoś innego, więc artykuł ten próbą takiej odpowiedzi sensu stricto nie będzie. Jednak nie sposób przejść obojętnie wobec listu otwartego Romana Drozda,zamieszczonego na stronie nternetowej„Naszego Słowa”,czasopisma mniejszości ukraińskiej w Polsce - http://www.nslowo.pl/ skierowanego do niestrudzonego bojownika o prawdę o ludobójstwie OUN-UPA, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Będzie więc artykuł ten próbą analizy meandrów myśli p. doktora Romana Drozda, pełnych błędów i wypaczeń. Pisze Roman Drozd o sobie, że nie jest historykiem, ale daje do zrozumienia, że każdy laik ma prawo wypowiadać się w sprawach historycznych. Pozornie może wydawać się to nadmierną skromnością, gdyż niejaki dr Roman Drozd /Roman Drozd - historyk, gloryfikator UPA,zdjęcie ze strony: www.gp24.pl/ jest znany jako rektor Akademii Pomorskiej w Słupsku i autor książki o UPA, w której można było przeczytać: „Ukraińska Armia Powstańcza była wojskiem. Poległym żołnierzom UPA należy się szacunek, jak wszystkim żołnierzom poległym w walce o wolność swej ojczyzny. (...) Na ich krwi wyrosła po pół wieku niepodległa Ukraina.” Siłą rzeczy wydałoby się niemal jasne, że ks. Isakowicza-Zaleskiego zaatakował właśnie ten gloryfikator upowców. W rzeczywistości jednak adwersarzem ks. Zaleskiego jest Roman Ilia Drozd – muzyk i dyrygent, adiunkt w Pomorskiej Akademii Pedagogicznej. Zbieżność poglądów obu panów Drozdów jest wręcz zadziwiająca. Jeśli dodać do tego, że widują ich też obu stosunkowo często mieszkańcy zarówno Słupska jak i Szczecina, to ta zbieżność imion, nazwisk, narodowości, miast i poglądów może wprawić w osłupienie. Jeden to piewca chwały UPA, drugi pisuje w „Naszym Słowie” (piśmie Związku Ukraińców w Polsce) reagując na starania księdza Isakowicza-Zaleskiego, by zbrodniczą formację potępić. Roman Drozd - dyrygent, gloryfikator UPA zdjęcie ze strony: www.chor.ps.pl Tylko pozornie muzyk Roman Drozd jest laikiem w sprawach historycznych. W rzeczywistości dobrze wie, co pisze, podobnie jak jego bardziej znany imiennik. Apologeci OUN-UPA, do których obaj Romanowie Drozdowie się zaliczają, wypracowali bowiem przez lata zestaw chwytów erystycznych, który używają przy każdej okazji do wybielania wizerunku tej formacji. Korzystając z niewiedzy polskiego społeczeństwa (85% nie słyszało nic lub mało o zbrodniach OUN-UPA na Wołyniu, nie wspominając już o Małpolice Wschodniej.) próbują obudowywać genocyd zbrodniczej formacji słowami, otorbić pustą retoryką tak, by nic spoza niej nie było już widać, by nic nie było jasne. List p. Drozda jest modelowym wręcz przykładem takiej retoryki. Przeanalizujmy więc po kolei zastosowane w nim chwyty. Przyda się ta wiedza, by odróżniać ziarno od plew. Chwyt nr 1: „odpowiednio” nazwać Wypracowali obrońcy UPA wiele określeń maskujących istotę tego, co w latach 40-tych wydarzyło się na Kresach Południowo-Wschodnich. „Tragedia Wołynia”, „wydarzenia na Wołyniu”, „wojna polsko-ukraińska”, „konflikt polsko-ukraiński”, „wojna chłopska”, wojna pańsko-chłopska”... Wszystko, byle nie „ludobójstwo”. Nic zatem dziwnego, że nawet Prezydent RP dał się nabrać na takie plewy. Słusznie napisał Wojciech Wencel we „Wprost”, że osoba niezorientowana w sprawie może odnieść wrażenie, że Kresowian spotkała bliżej niesprecyzowana klęska żywiołowa, że Wołyń zapadł się jak Atlantyda. To dzięki takim niedomówieniom może napisać R. Drozd do ks. Zaleskiego: „próba nazywania tragedii Wołyńskiej ludobójstwem jest nieporozumieniem” oraz „proszę wszystkie środowiska naukowe o rzetelną definicję nacjonalizmu ukraińskiego i kryteriów ludobójstwa i eksterminacji.” Czyżby Romanowi Drozdowi nie wystarczała definicja opracowana przez Rafała Lemkina i przyjęta przez ONZ? Chwyt nr 2: nic nie jest jasne Próbują apologeci UPA wywrzec na słabo zorientowanych osobach wrażenie, że prawda o „wydarzeniach” na Kresach jest wyjątkowo skomplikowana i niejednoznaczna. Pisze Drozd: „prawda tego okresu jest złożona i zaplątana w najczarniejsze karty ludzkości”. Przeciętny człowiek ucieka od spraw trudnych, wymagających dużego wysiłku poznawczego. Może właśnie przez stosowanie tego chwytu wielu Polaków nie chce słyszeć o ludobójstwie OUN-UPA. Można tylko zgodzić się z Drozdem, gdy pisze: „największym zbrodniarzem (...) była wówczas i jest nadal, ignorancja i niewiedza.” Tak, to prawda. Już pisarz Stanisław Srokowski zauważył, że kresowian zabito dwa razy: raz fizycznie a drugi raz poprzez niepamięć. „Dajmy historykom szansę, aby w końcu pozwolono im dokładnie (...) policzyć ofiary” - pisze Drozd. Ciężko się nie zgodzić, lecz czy p. Drozd nie słyszał o spisach ofiar dokonanych przez W.i E. Siemaszków oraz Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu? A może chodzi mu o publikację szykowaną przez Wołodymyra Wiatrowycza, ukraińskiego historyka, który stwierdził kiedyś, że 27. Wołyńska DP AK sprowokowała rzeź wołyńską? Czy chciałby dać więcej czasu nacjonalistycznym władzom w zachodnich obwodach Ukrainy prowadzącym „akcję edukacyjną” dla szkół o bohaterstwie ukraińskich nazistów? Chwyt nr 3: zredukować do Wołynia Jeśli już nie da się przemilczeć tej zbrodni, należy zamknąć ją na obszarze jednego województwa – wołyńskiego. Stąd też operuje się hasłem „Wołyń”, jak np. w tytule niesławnej książki wydanej przez GW: „Wołyń-pojednanie 1943-2008”. To ta właśnie logika nakazywała mówić Pawłowi Smoleńskiemu w wywiadzie z marszałkiem Kalinowskim: „Zdjęcie, wedle którego zaprojektowano pomnik [ofiar OUN-UPA], nie dotyczy Wołynia, lecz przedstawia tragedię rodzinną z okresu międzywojennego”. Smoleński musiał wiedzieć, że zdjęcie to odbierano jako dowód zbrodni dokonanej na Podolu, jednak nazwa tej krainy geograficznej przez gardło mu nie przeszła. Czyżby dlatego, że wówczas ktoś mógłby zainteresować się zbrodniami UPA na Podolu? Ta sama logika każe pytać Drozdowi księdza Zaleskiego (w kontekście jego zarzutów dotyczących udziału księży greckokatolickich w mordach, m.in. w galicyjskim Korościatynie): „jakim cudem [kościół Greckokatolicki] na terenach Wołynia, bo był tam szczątkowy?”. Gdzie Rzym a gdzie Krym, chciałoby się zapytać! Ci greckokatoliccy duchowni swoją negatywną rolę w ludobójstwie odegrali właśnie nie na Wołyniu a w pozostałych trzech południowo-wschodnich województwach RP. Tak wypreparowany „Wołyń” staje się mało znaczącym epizodem, wstydliwym co prawda, lecz marginalnym, samowolą „lokalnego dowództwa”, niegodnym uwagi wydarzeniem niemającym wpływu na bieg dziejów. Tymczasem zbrodnie OUN-UPA obejmowały także b. województwa tarnopolskie, stanisławowskie, lwowskie, (W trzech pierwszych kościół greckokatolicki był bardzo silny.) część lubelskiego i poleskiego - jedną czwartą obszaru II RP! Wraz z poprzedzającym je holokaustem Żydów składały się na zagładę świata, który poeci nazywali Kresami. Chwyt nr 4: „piekło to inni” (Sartre) Obowiązujący w naszym świecie system wartości mówi nam, że za zbrodnię odpowiada bezpośredni wykonawca i jej ewentualny zleceniodawca. Człowiek, a tym bardziej całe narody, nie są bowiem zwierzęciem, które można rozjuszyć i wypuścić w rozszalałej sforze. Jednak logika ta nie dotyczy obrońców OUN-UPA. Ci gotowi są oskarżyć o spowodowanie zbrodni „wołyńskiej” wszystkich poza swymi „herojami”. Winnymi stają się więc: II RP, Niemcy, Sowieci a nawet – jak już się tu rzekło – akowcy z 27. DP AK. Twierdzi Drozd: „Wołyń ukazał tragedię, wynikłą głównie wskutek złej polityki II RP wobec mniejszości ukraińskiej, doprowadzonej do tak tragicznej desperacji.” Chciałoby się spytać p. Drozda, jakiż to straszny reżim panował w tej II RP, że po czterech latach od jej upadku, po doświadczeniu totalitaryzmów sowieckiego i hitlerowskiego, „mniejszość ukraińska” trwała wciąż w tej „desperacji”. Czyżby „reżim” panujący w II RP był gorszy nawet od okupacji sowieckiej i niemieckiej? To rozumowanie miało i ma mocnych popleczników. Pisał w Gazecie Wyborczej (nr 161 z 12-13.07.2003) prof. Ryszard Torzecki: „Można pytać, kto jest bardziej odpowiedzialny. Według mnie zawsze ten, kto ma władzę. Przed wojną Polacy, w czasie wojny Sowieci i Niemcy”. A po Torzeckim powtarzają inni, np. marszałek Sejmu Bronisław Komorowski: „Dla mnie jako syna Kresowian nie do zaakceptowania jest próba przeniesienia odpowiedzialności za tragedię Kresów na kogokolwiek innego niż Sowieci.” (Rp z 23.07.2008) I oto w ten niezwykły sposób okrutni mordercy z UPA stają się czyści. Zawinili inni, oni tylko wykonali, obficie programowo i z pasją. Byli tylko najwyraźniej nieświadomymi marionetkami intrygi sowieckiej, niemieckiej... a może włoskiej czy węgierskiej, bo i takie oddziały zapuszczały się na interesujące nas ziemie. Chwyt nr 5: podszyć się pod cały naród Podskórnie wyczuwamy, że generalizowanie jest czymś krzywdzącym. Czujemy, że za złe uczynki nie odpowiadają całe narody lecz jednostki, które się ich dopuściły. Są badacze, którzy udowadniają, że nacjonaliści ukraińscy stanowili ułamek całego narodu. Wiedzą o tym dobrze apologeci UPA i starają się sprawić wrażenie, że oskarżając UPA oskarża się cały naród ukraiński („ukraińskie masy w naszych rękach”- brzmią tu jak memento słowa Szuchewycza). „Zły naród nie śpiewa” – przekonuje muzyk z wykształcenia, Roman Drozd, choć nikt o nic nie oskarża całego narodu ukraińskiego. Ba, to właśnie Polacy przypominają o tych sprawiedliwych Ukraińcach, którzy wykazali się heroizmem ratując polskich sąsiadów przed eksterminacją. A odnośnie śpiewania... Pewnie zna Roman Drozd taką pieśń: Śmierć, śmierć, Lachom śmierć /Śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie / Prowadzi nas OUN w krwawy bój... Nie stworzył jej zły naród. Wszak nie ma zbrodniczych narodów, są tylko zbrodnicze ideologie... Ale czy wie o tym Roman Drozd? A skądże wzięły się wpadające w ucho pieśni niemieckich zbrodniarzy wojennych? Chwyt nr 6: na endeka albo agenta Moskwy Wielu już narzekało, że polską polityką rządzą dwie trumny: Piłsudskiego i Dmowskiego. Przypadkiem okazuje się, że trumna Dmowskiego spędza sen z powiek także ukraińskim zwolennikom OUN i UPA. Oto pisze Drozd o postawie ks. Zaleskiego: „To po prostu Himalaje Endecji w czystej, wyborowej i spirytusowej postaci.” Choć nie ma na polskiej scenie politycznej partii o nazwie Narodowa Demokracja, a ci którzy się do niej odwołują są na marginesie, to okazuje się, że upamiętnianie ofiar tej zbrodni jest nacechowane politycznie. Zebrali się okropni endecy i jątrzą! W to myślenie wpisał się nawet dr Grzegorz Motyka pisząc w GW: „Jednak złudzeniem jest również myślenie, że uda się ujednolicić pamięć o tej tragedii wedle przedwojennych, endeckich schematów myślenia o mniejszościach narodowych” (GW z 24.05.2008) Po takim dictum każdy Polak nie mający nic wspólnego z narodowcami woli tematu nie poruszać, by nie otrzymać łatki endeka. I o to chodziło! Z jednej strony endecka prawica, z drugiej lewackie intrygi na długim sznurku Moskwy. Obie łatki do wyboru. Chwyt nr 7: zmienić temat i wzbudzić współczucie Jest w liście Romana Drozda kuriozalny fragment: „Dlaczego nikt na >>tej Ziemi<< nie mówi o całym kontekście permanentnie wyrzynanej inteligencji w Ukrainie sowieckiej, o tzw. >>rozstrzelanym odrodzeniu<< w latach trzydziestych, dlaczego nikt nie zauważa tragedii podziału konfesyjnego, piętna rusyfikacji i problemów do dziś z tożsamością, próbą nazywania rusinami, łemkami, chachłami, prawosławnymi, unitami, banderowcami...” Nikt Romanowi Drozdowi nie zabrania upamiętniania ukraińskich ofiar. Dlaczego jednak żąda tego od Polaków? Jest takie przysłowie – bliższa koszula ciału. To normalne, że Polacy upamiętniają przede wszystkim Polaków, Żydzi Żydów, Ormianie Ormian... O co więc chodzi Drozdowi? Ano oto, by zmienić temat, przedstawić się w roli ofiary. Ofiara zawsze wzbudza współczucie, ofiara nie może być zła. Nie przypadkiem więc każda próba mówienia „o Wołyniu” spotyka się z odpowiedzią drugiej strony: „a akcja Wisła?!” (którą to zresztą akcję próbuje się określić jako ludobójczą). Lecz skoro pisze o sobie Drozd: „jestem dzieckiem akcji Wisła”, to chciałoby się spytać: jakaż to była ludobójcza akcja, skoro wydała takie owoce jak Roman Drozd?! Chwyt nr 8: przemilczać wszystko, co nie pasuje Każdy, kto kiedykolwiek w życiu skłamał, wie, że kłamstwo jest trudniejsze od prawdy. Kłamstwo, w przeciwieństwie do prawdy, wymaga wiele wysiłku. Mówiąc prawdę nie zastanawiamy się - po prostu mówimy, co wiemy. Kłamiąc musimy uważać, by wypowiadane fałsze pasowały do rzeczywistości znanej okłamywanym a także by pasowały do kłamstw wcześniej wypowiedzianych. Kłamca tworzy nieistniejący świat, gdzie nie ma miejsca na niewygodne prawdy. Jest w historii zbrodni „wołyńskiej” kilka faktów, które nijak nie pasują do fałszów spreparowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Nie przypadkiem utrzymuje się nad nimi głuchą ciszę, gdyż podjęcie dyskusji o nich zawaliłoby jak domek z kart misternie zbudowany mit. Nie mówi się więc o ukraińskich ofiarach OUN-UPA. W liście pana Drozda nie uświadczy się ani zdania o tych sprawiedliwych Ukraińcach, którzy zapłacili życiem za pomoc niesioną polskim sąsiadom poddanym eksterminacji UPA. Pan Drozd zamykając usta księdzu Zaleskiemu chciałby strącić w otchłań niepamięci tych prawdziwych bohaterów ukraińskiego narodu lat 40-tych ubiegłego wieku. „Heroje” pana Drozda mają się bowiem do tych prawdziwych bohaterów jak pięść do nosa. Nie przypadkiem nie przeczytamy o nich w Gazecie Wyborczej, która, jak sama się chwali, „poświęciła Wołyniowi kilkadziesiąt tekstów”. Tak samo nie dowiemy się od apologetów UPA o tragedii mieszanych rodzin polsko-ukraińskich, gdzie mordowano często nie tylko polskich członków tych rodzin, ale także ukraińskich, szczególnie tych, którzy odmówili mordowania swoich bliskich. Jakże nie pasują te ofiary do mitu „konfliktu polsko-ukraińskiego”! Powyżej wymienione chwyty erystyczne składają się na tzw. UPA-Lüge, kłamstwo „wołyńskie” podobne do kłamstwa oświęcimskiego, jak wyraził się prof. Szawłowski w przedmowie do „Ludobójstwa...” W. i E. Siemaszków. Lista ta nie obejmuje zapewne wszystkich używanych chwytów, jest zaledwie wynikiem analizy jednego listu. Wyobraźnia apologetów OUN-UPA jednak nie próżnuje. Jeszcze wiele się od nich dowiemy. Dymitr Bagiński +++++++++++++++++++ http://www.wolgal.pl/
Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika andruch2001

1. nissan

Doskonale napisane , naprawdę rzadko czyta się takie , tak mocno broniące się prawdy ., Już wcześniej czytałem ów list tego "ptaszka" do ks.Zalewskiego i muszę przyznać że buta a wręcz arogancja w wypowiedziach szła w parze z iście pojęta kombinatoryką faktami przeplatanymi mitami . Wszystko to tak spreparowane by jak najbardziej oddalić haniebne uczynki tych rzeźników z OUN-UPA ..Dla mnie nie ulega żadnej wątpliwości że to bestie w ludzkich skórach . Wiele z tych okropności dokumentowano na stronach http://www.ivrozbiorpolski.pl/

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

2. Mniejszosc ukrainska w Polsce

jest finansowana przez panstwo polskie podobnie jak niemiecka. A wiec nieraz owe guebelsowskie klamstwa wymierzone przeciw Polakom sa finansowane przez nich samych. Chwyt nad chwytami zastosowal jednak dr. Rafal Wnuk z IPN stwierdzajac, ze owe zbrodnie byly tragiczne bowiem to obywatele polscy mordowali obywateli polskich, a wiec niejako my sami siebie, ale powiedzialo mu sie, ze dzialo sie to na Ukrainie. Wnuk przeszedl niedawno z IPN na KUL. Wyobrazmy sobie ile teraz szkod narobi poprzez namieszanie w mlodych polskich glowach.

Wojciech Kozlowski