“Mario Musi Odejść” [2009-10-20 12:26]
dzierzba, wt., 20/10/2009 - 11:33
Tekst inspirowany wiadomością:
http://news.money.pl/artykul/pitera;stworzy;raport;o;aferze;hazardowej,155,0,547995.html
Scena I
Mario budzi się zlany potem. „Jestem nieskuteczny! Skarcą mnie!” – krzyczy przerażony. „Muszę koniecznie wykręcić jakiś numer ekipie altruistycznych filantropów premiera Tuksa. Upupię ich” już trochę spokojniej mówi dalej do siebie. Ciągle w piżamie z logiem CEbEa i haftowaną złotą kaczuszką zasiada przy biurku pełnym tajnych schowków, zapadek i szuflad z podwójnym dnem. Ssąc palucha pogrąża się w myślach.
Scena II
Mario długo odpina pas utrzymujący dwa kolty kaliber 44 na jego biodrach. Powoli wysypuje kule dum-dum. Nieobecny wzrok wbija gdzieś ponad stół. Tam wisi plakat „Polskiego Hydraulika”. Wzdycha do siebie:
„Ach, jakżeby pomógł w bałamuceniu naiwnych biurw, gdyby tylko wstąpił do naszych służb…”
Sięgając ręką pod biurko opuszkami palców wyczuwa wypukłości na umieszczonych tam specjalnych czcionkach. Wciskane kolejno układają się w ciąg znaków: A*J*L*A*W*P*I*S.
Wtedy z trzaskiem odrywa się styropianowy kaseton z orłem w koronie i z sufitu zjeżdża niepozorne kartonowe pudełko. Otwiera je i wyjmuje ruletkę. Zamiast cyfr widnieją na niej powycinane z gazet zdjęcia prominentnych polityków PęŁo. Kręcąc uchwytem w kształcie kaczych łapek obserwuje łakomie, jak kulka z wygrawerowanym obliczem Jarka lub Lecha zatrzymuje się przy sympatycznym obliczu Zbycha. Mario zaciera ręce i obraca kołem jeszcze raz. „Miro?” Jest wyraźnie zawiedziony, fuka. „Nic, trudno, widocznie tak musi być”.
„Ach, jakżeby pomógł w bałamuceniu naiwnych biurw, gdyby tylko wstąpił do naszych służb…”
Sięgając ręką pod biurko opuszkami palców wyczuwa wypukłości na umieszczonych tam specjalnych czcionkach. Wciskane kolejno układają się w ciąg znaków: A*J*L*A*W*P*I*S.
Wtedy z trzaskiem odrywa się styropianowy kaseton z orłem w koronie i z sufitu zjeżdża niepozorne kartonowe pudełko. Otwiera je i wyjmuje ruletkę. Zamiast cyfr widnieją na niej powycinane z gazet zdjęcia prominentnych polityków PęŁo. Kręcąc uchwytem w kształcie kaczych łapek obserwuje łakomie, jak kulka z wygrawerowanym obliczem Jarka lub Lecha zatrzymuje się przy sympatycznym obliczu Zbycha. Mario zaciera ręce i obraca kołem jeszcze raz. „Miro?” Jest wyraźnie zawiedziony, fuka. „Nic, trudno, widocznie tak musi być”.
Poprawiając krawat wychodzi. Wraca. Wyciągnięty ze skarpetki miniaturowy pistolet, z klapy marynarki paralizator i wykręcony z ust złoty ząb-implant z superczułym mikrofonem chowa z wyraźnym żalem do odkręcanej nogi stołu. „Będą mnie przecież przeszukiwać. Paranoicy!” Śmiejąc się histerycznie zatrzaskuje za sobą drzwi.
Scena III
Widzimy Maria spluwającego przed kancelarią premiera. Przebiera nerwowo nogami, waha się, cofa, wreszcie wchodzi.
W tym samym czasie D. Tuks kończy nalewanie gorącego mleka do kubków rozentuzjazmowanych dzieciaków goszczących w jego kancelarii. Śmiejąc się myje starannie dłonie, wyciąga z podręcznej apteczki gumowe rękawiczki jednorazowe, zakłada je i zbiera kolejno tłuste kożuchy. Zbliżenie na szczere i radosne, ozdobione wąsami z mleka oblicza. Wtem słychać rąbanie w drzwi.
Nieczekając na zaproszenie wchodzi Mario.
Premier rozkłada szeroko ręce, jak gdyby chciał ochronić młodzież. „Proszę, idźcie już” – szepcze i bezradnie wzdycha. Dzieci uciekają w popłochu. Zbliżenie na rozlane mleko.
Scena IV
[Utrzymana w konwencji kina niemego. W tle "Etiuda Rewolucyjna" Chopina]
Widzimy marszczącego groźnie brwi premiera. Przed nim na baczność Grześ, Miro i Zbych. Mężczyźni prawą dłoń trzymają na sercu, lewą podniesioną do góry. Ich usta układają się wyraźnie w sylabizowane PRZY-SIĘ-GA-MY! Ufne oczy premiera zdają się pytać: „Aby na pewno?”. Panowie zgodnie biją się w pierś: „Jak bum-bum!” Wszyscy czterej padają sobie w objęcia. Po twarzy Zbycha spływają łzy. [Cięcie]
Scena V
[Również utrzymana w konwencji kina niemego. W tle słychać mlaskanie i siorbanie kogoś jedzącego lub pijącego coś łapczywie]
Mario kłania się w pas i z namaszczeniem całuje ozdobioną olbrzymim sygnetem krótkopalczastą dłoń Lecha lub Jarosława. Ten po ojcowsku głaszcze jego głowę. Siadają blisko siebie na kanapie. Spod ich pośladków w ostatniej chwili ucieka przeraźliwie miaucząc wystraszony kot. Lech lub Jarek sięga do barku. Widać tam prawdziwą baterię malutkich, kolorowych buteleczek. Jedną z nich opróżnia szybkim haustem. Wyraźnie pokrzepiony włącza radio. Na wyświetlaczu widać 89.0 FM.
Słychać: „…premier zdymisjonował dwóch…”
Lech lub Jarosław wyraźnie nie może opanować emocji. Podrywa się i łapie w dwa palce policzek Maria. Tarmosi nim łobuzersko. Panowie biorą się bod boki i tańczą chodzonego. Słychać ich złośliwy śmiech. Przerażony kot kuli się w kącie. [Cięcie]
Słychać: „…premier zdymisjonował dwóch…”
Lech lub Jarosław wyraźnie nie może opanować emocji. Podrywa się i łapie w dwa palce policzek Maria. Tarmosi nim łobuzersko. Panowie biorą się bod boki i tańczą chodzonego. Słychać ich złośliwy śmiech. Przerażony kot kuli się w kącie. [Cięcie]
Scena VI
Mario tupie nogami i krzyczy: „Zdymisjonował? Mnie? Patriotę? Tak się nie będziemy bawić! Nie, nie, nie!”.Sięga na półkę i ściąga z niej książkę z napisem: „Poradnik Detektywa – Amatora”. Regał obraca się odsłaniając schody prowadzące gdzieś w dół. Mężczyzna odwraca się jeszcze i krzyczy: „Ja tu jeszcze wrócę! Z katarem! Popamiętacie mnie!” Potyka się spadając. W tle słychać śmiech.
Scena VII
Scenografia jak z Ziemi Obiecanej. Ubrani na dziewiętnastowieczną modłę Grześ, Miro i Zbych idą śmiało przed siebie. W dłoniach dzierżą kieliszki z musującym płynem.
Grześ [zatrzymując się teatralnie]: Tak, ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic.
Miro [przystając]: To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby…
Zbych [spocony ociera czoło, widać, że chce coś powiedzieć, gdy…].
…Niespodziewanie między nich wpada piłka-biedronka i tocząc się powoli zatrzymuje u ich stóp.
Wtedy zza drzew, ubrany w krótkie spodenki, uśmiechnięty serdecznie, wyłania się premier. Za nim Sławek, Stefan, Julia, Sebastian. Wszyscy ubrani na sportowo, radośni. Stają w rzędzie za Grzesiem, Mirem i Zbychem. Kładą im ręce na ramionach. W tle dwa jelonki skubią zieloną trawę, wiewiórki dzielą się orzeszkiem, niedźwiadek zlizuje z łapy miód. Wszyscy obecni odwracają się śmiało do kamery i wołając:
Na zawsze razem! Bo Polska zasługuje na cud!znikają w obłokach różowego dymu.
Na zawsze razem! Bo Polska zasługuje na cud!znikają w obłokach różowego dymu.
Napisy, cięcie, koniec już.
Przeczytali Państwo właśnie zarys scenariusza fabularyzowanego dokumentu tefauen pt. „Mario Musi Odejść”
Oparty na najnowszym raporcie Jólji Patery wyemitowany zostanie dzień przed ogłoszeniem ciszy wyborczej. Już teraz serdecznie zapraszamy!
Reżyseria: Agnieszka Chochlland
Patroni medialni: Gazeta Zaborcza, Ó-net, Kasino Polandia, Fundacja Beaty Sawiskiej „Zły dotyk agenta = łzy”, Centrum Szkolenia Kadr im. Senatora Masiaka.
Posted in dywagacje, fun, media, parodia, political-fiction - dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Mario
2. dobre
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
3. Dzierzbo
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/