czego sie dziwić urzędnikom w MSP? :)
Widownia rży, choć temat tragedia dla Polski.
Sondaż - czy premier zrobił dobrze, odwołując M.Kamińskiego -
17% - TAK.
O czym my mówimy? Tylko, jak wyegzekwować prawdę i rozliczyć
przekrętasów?
Czy rząd mógł uniknąć afery stoczniowej – wpadki z inwestorem, który miał za katarskie pieniądze uratować polskie stocznie, ale później w niejasnych okolicznościach wycofał się z transakcji? Jak ustaliła "Rz", już w połowie czerwca tego roku rząd mógł nabrać wątpliwości co do wiarygodności kupca.
Inwestorem tym był mający siedzibę na Karaibach fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights. By kupić stocznie – jako inwestor spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego – musiał najpierw uzyskać zgodę MSWiA na zakup nieruchomości. Przed jej wydaniem resort zażądał od niego m.in. dokumentów pozwalających ustalić "więzi wnioskodawcy z Polską".
Potwierdzeniem takich więzi może być prowadzenie w Polsce działalności gospodarczej, czyli np. posiadanie udziałów w spółkach. 24 czerwca Stichting przedstawił ministerstwu dwa akty notarialne, które potwierdzały, że nabył udziały w dwóch firmach należących do Stoczni Gdynia – Euromos i Euro Rusztowania. Udziały sprzedała mu spółka Bud-Bank Leasing, odpowiedzialna m.in. za wycenę i sprzedaż stoczniowego majątku. Dzień po otrzymaniu m.in. tych dokumentów urzędnicy MSWiA wydali funduszowi zgodę na zakup nieruchomości. Problem w tym, że nie wiedzieli, iż otrzymane obie umowy nabycia udziałów w spółkach były już od dziesięciu dni nieważne.
Jak się dowiedzieliśmy w Agencji Rozwoju Przemysłu (wypowiada się w imieniu Bud-Bank Leasing), Stichting wpłacił niespełna 375 tys. zł zaliczki za udziały w stoczniowych spółkach, a resztę – blisko 7 mln zł – miał wpłacić do 15 czerwca. Ponieważ tego nie uczynił, umowy straciły ważność. Fundusz nie poinformował o tym ministerstwa.
Dlaczego sam resort nie sprawdził informacji od inwestora? Rzeczniczka resortu Wioletta Paprocka tłumaczy, że w umowach zapisano, że "sprzedawca odnotował fakt wpływu umówionej kwoty na wskazany rachunek bankowy".
Agencja Rozwoju Przemysłu zaprzecza. – MSWiA nie pytało nas o to, czy fundacja wpłaciła całość – mówi rzeczniczka ARP Roma Sarzyńska. Z ujawnionych niedawno nagrań CBA wynika, że urzędnicy prowadzący stoczniowy przetarg mogli forsować kandydaturę Stichtinga. Minister skarbu Aleksander Grad tłumaczył w rozmowie z "Rz", że fundusz był traktowany wyjątkowo, bo "jako jedyny złożył ofertę na kluczowe aktywa, więc trudno się dziwić, że chuchaliśmy i dmuchaliśmy na niego".
Jednym z argumentów używanym przez obrońców m. in. ministra Grada jest to, że tylko "katarczycy" zapłacili wadium a więc tylko oni byli naprawdę zainteresowani zakupem części produkcyjnej stoczni. Mam w z wiązku z tym pytanie do szanownych koleżanek i kolegów, ponieważ nie znalazłem na ten temat nic w salonie: Czy wadium wpłacić musiał tylko oferujący najwyższą cenę podmiot startujący w przetargu na dany fragment majątku stoczni, czyli podmiot wygrywający? I kolejne pytanie: Czy to prawda, że kwota wadium zasiliła teraz konto stoczni i czy może posłużyć do zaspokojenia roszczeń wierzycieli stoczni?
5 komentarzy
1. Sąd Administracyjny rozstrzygnie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Powiem krótko -
jerry
3. słuchając Gowina u Pospieszalskiego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. obie umowy nabycia udziałów w spółkach były już od dziesięciu dn
Co pokazał inwestor
Niedoszły nabywca stoczni w Szczecinie i Gdyni przekazał MSWiA nieprawdziwe informacje
Czy rząd mógł uniknąć afery stoczniowej – wpadki z inwestorem, który miał za katarskie pieniądze uratować polskie stocznie, ale później w niejasnych okolicznościach wycofał się z transakcji? Jak ustaliła "Rz", już w połowie czerwca tego roku rząd mógł nabrać wątpliwości co do wiarygodności kupca.
Inwestorem tym był mający siedzibę na Karaibach fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights. By kupić stocznie – jako inwestor spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego – musiał najpierw uzyskać zgodę MSWiA na zakup nieruchomości. Przed jej wydaniem resort zażądał od niego m.in. dokumentów pozwalających ustalić "więzi wnioskodawcy z Polską".
Potwierdzeniem takich więzi może być prowadzenie w Polsce działalności gospodarczej, czyli np. posiadanie udziałów w spółkach. 24 czerwca Stichting przedstawił ministerstwu dwa akty notarialne, które potwierdzały, że nabył udziały w dwóch firmach należących do Stoczni Gdynia – Euromos i Euro Rusztowania. Udziały sprzedała mu spółka Bud-Bank Leasing, odpowiedzialna m.in. za wycenę i sprzedaż stoczniowego majątku. Dzień po otrzymaniu m.in. tych dokumentów urzędnicy MSWiA wydali funduszowi zgodę na zakup nieruchomości. Problem w tym, że nie wiedzieli, iż otrzymane obie umowy nabycia udziałów w spółkach były już od dziesięciu dni nieważne.
Jak się dowiedzieliśmy w Agencji Rozwoju Przemysłu (wypowiada się w imieniu Bud-Bank Leasing), Stichting wpłacił niespełna 375 tys. zł zaliczki za udziały w stoczniowych spółkach, a resztę – blisko 7 mln zł – miał wpłacić do 15 czerwca. Ponieważ tego nie uczynił, umowy straciły ważność. Fundusz nie poinformował o tym ministerstwa.
Dlaczego sam resort nie sprawdził informacji od inwestora? Rzeczniczka resortu Wioletta Paprocka tłumaczy, że w umowach zapisano, że "sprzedawca odnotował fakt wpływu umówionej kwoty na wskazany rachunek bankowy".
Agencja Rozwoju Przemysłu zaprzecza. – MSWiA nie pytało nas o to, czy fundacja wpłaciła całość – mówi rzeczniczka ARP Roma Sarzyńska. Z ujawnionych niedawno nagrań CBA wynika, że urzędnicy prowadzący stoczniowy przetarg mogli forsować kandydaturę Stichtinga. Minister skarbu Aleksander Grad tłumaczył w rozmowie z "Rz", że fundusz był traktowany wyjątkowo, bo "jako jedyny złożył ofertę na kluczowe aktywa, więc trudno się dziwić, że chuchaliśmy i dmuchaliśmy na niego".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Afera stoczniowa - dwa pytania
Afera stoczniowa - dwa pytania
Jednym z argumentów używanym przez obrońców m. in. ministra Grada jest to, że tylko "katarczycy" zapłacili wadium a więc tylko oni byli naprawdę zainteresowani zakupem części produkcyjnej stoczni. Mam w z wiązku z tym pytanie do szanownych koleżanek i kolegów, ponieważ nie znalazłem na ten temat nic w salonie: Czy wadium wpłacić musiał tylko oferujący najwyższą cenę podmiot startujący w przetargu na dany fragment majątku stoczni, czyli podmiot wygrywający? I kolejne pytanie: Czy to prawda, że kwota wadium zasiliła teraz konto stoczni i czy może posłużyć do zaspokojenia roszczeń wierzycieli stoczni?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl