W ramach stopniowego uspokajania nastrojów i przywracania dawnej równowagi po kilkudniowym szumie związanym z aferami hazardową i stoczniową, do dzisiejszego programu "Fakty po Faktach" w TVN24 zaproszony został pan Sławomir Nowak z Platformy, a do audycji "Kropka nad i" - celem zapewnienia politycznego pluralizmu - pan Grzegorz Schetyna z Platformy.
Ponieważ oglądanie Grzegorza Schetyny dokazującego z Moniką Olejnik przypomina mi raczej Rodzinę Adamsów, aniżeli Siedmiu sprawiedliwych, to zrezygnowałem z tego seansu poprzestając na obejrzeniu pana Nowaka i pani Justyny Pochanke, która co prawda nie wsławiła się nigdy żadnym ważnym tekstem dziennikarskim, ale za to dzielnie ongiś kibicowała "Białemu miasteczku" pod kancelarią kaczystowskiego premiera, przez co umocniła swoją pozycję w najlepszym czasie antenowym TVN.
Pan poseł Nowak, dopiero co zwolniony ze swej funkcji w związku z którąś z afer, zagadnięty na wstępie przez panią redaktor, czy uważa premiera Tuska za "geniusza" (ach, cóż za celne pytanie w środku afery rządowej, to się nazywa "patrzeć władzy na ręce"!) rozpoczął od płomiennego wyznania: "Pan premier Tusk to najwybitniejszy polityk w wolnej Polsce". Na to pani Justyna z poważną miną odrzekła: "Jeszcze wybitniejszy niż Wałęsa, Balcerowicz, Mazowiecki" (bo, że wybitny, to przecież oczywiste)? Pan eksminister wprost nie potwierdził, niemniej twierdząc, że "każdy ma swój czas", uspokoił nieco serduszko pani redaktor (której hierarchia autorytetów omal nie została wywrócona do góry nogami), jednocześnie spełniając swój partyjny obowiązek odśpiewania odpowiedniej frazy do klubowego magnetofonu ukrytego w szafie prezesa, którego rolę odgrywało (nie bez powodu) studio TVN 24.
Jednocześnie drugi młody wilk Premierissimusa z Trójmiasta, eurodeputowany Nitras, uderzył dziś w najcięższe dzwony ("Tusk - słowo jak dzwon", chciałoby się zawołać za W. Broniewskim w tej jakże podniosłej chwili), twierdząc całkiem poważnie, iż Skarb Państwa winien pozwać CBA o odszkodowanie za to, że... nie udało się Tuskowi sprzedać stoczni. Nie wiem, czemu jeszcze ktoś prominentowi Partii Miłości nie wyjaśnił, że CBA to też Skarb Państwa, co oznacza, że Skarb Państwa musiałby pozwać do sądu samego siebie, niemniej przecież nie o to chodzi by bawić się w jakieś szczegóły, tylko o to by wykonać swoją żmudną pracę na odcinku propagandy.
Te wystąpienia polityków PO, wraz z końcowym odliczaniem do odwołania "szkodnika" (copyright by Stefan Niesiołowski) z funkcji szefa CBA zdominowały - poza nagłym atakiem zimna - dzisiejszy dzień w mediach. Nikt nie próbował nawet obnażyć idiotyzmów plecionych przez Nitrasa oraz obśmiać wiernopoddańczego patosu Nowaka (pani red. Pochanke uspokojona została, że jej autorytety moralne, także mają, obok Donalda Tuska, swoje miejsce w hierarchii) - wiemy tylko tyle, że Skarb Państwa powinien się pozwać sam do sądu bo CBA przeszkodziło genialnemu premierowi w sprzedaży stoczni libijskiemu nielegalnemu handlarzowi bronią. A przecież dzień się jeszcze nie skończył - za chwilę "Kropka nad i", a tuż po niej "Szkło kontaktowe".
napisz pierwszy komentarz