Czy można skazać łapówkarza za przestępstwo, którego się dopuścił w wyniku prowokacji służb specjalnych i jednocześnie uznać, że prowokacja w celu wykrycia tego przestępstwa także była... przestępstwem? Jasne, że tak. Wystarczy tylko, by było to zgodne z interesem aktualnie rządzącej partii.
Postanowienie niezawisłej rzeszowskiej prokuratury o przedstawieniu zarzutów nadużycia uprawnień przez Mariusza Kamińskiego, opiera się - jak wynika z lakonicznego komunikatu prokuratury - na uznaniu, że prowokacja polegająca m.in. na preparowaniu dokumentów celem uwiarygodnienia agentów była bezprawna, albowiem CBA nie miała "wiarygodnej informacji" o zamiarze popełnienia przestępstwa przez panów Piotra Rybę i Andrzeja K. Co za tym idzie, prowokacja CBA nie zmierzała do wykrycia afery gruntowej, ale ją wywołała wciągając w korupcyjny proceder dwóch urzędników, przy pomocy wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w oparciu o owe podrobione dokumenty.
Tymczasem Piotr Ryba i Andrzej K. zostali skazani przez - jak się wydawało - równie niezawisły, co rzeszowska prokuratura sąd, na kary pozbawienia wolności i grzywny za płatną protekcję, to jest powoływanie się na wpływy w ministerstwie rolnictwa w celu odrolnienia działki. Powołując się na owe wpływy działali w zaufaniu do spreparowanych dokumentów oraz agentów CBA występujących jako biznesmeni - łapownicy. Jak stwierdził sąd w uzasadnieniu wyroku "w rozmowie na kortach z trzema biznesmenami (Ryba - przyp. menda) mówił, że szuka osób, które miały problemy z załatwianiem spraw w tym ministerstwie, a on się tego podejmie za pewną opłatą za pośrednictwo".
"Mając właśnie takie wiadomości, CBA podjęło decyzję o rozpoczęciu akcji specjalnej: agent Biura, udając biznesmena, zgłosił się do Andrzeja K. jako zainteresowany załatwieniem odrolnienia ziemi na Mazurach. K. początkowo żądał łapówki 6 mln zł, a potem oświadczył, że może "zejść z ceny" do 2,7 mln zł. "W ocenie sądu oskarżeni Ryba i K. działali wspólnie i w porozumieniu, i dopuścili się płatnej protekcji" - stwierdził sąd." (cytat za gazetaprawna.pl)
Jak można zauważyć, ustalenia niezawisłego sądu i jeszcze niezawiślejszej prokuratury co do legalności działania CBA są radykalnie odmienne (sąd w sprawie Ryby uznał, że CBA podjęło działania po tym jak uzyskało wiadomości o chęci nielegalnego odrolnienia gruntów, prokuratura zaś zarzuciła Kamińskiemu, że ten nie posiadając takiej wiadomości, podrabiał dokumenty by podżegać do korupcji pana Rybę). Skąd taka rozbieżnośc w ocenach tych samych czynności operacyjnych CBA?
Odpowiedź daje sam prokurator Olewiński, który - w ramach realizacji zasady niezawisłości wymiaru sprawiedliwości - wydał oświadczenie, w którym stanowczo zaprzeczył, jakoby do zdumiewającej zmiany jego opinii co do zasadności oskarżania Kamińskiego doszło na skutek jakichś nacisków politycznych. Ot, po prostu, przez dwa lata chciał śledztwo umorzyć, po czym nagle go olśniło i uznał, że Kamiński to przestępca. Oświadczenie to wydał, jak sam napisał "na prośbę ministra sprawiedliwości" Andrzeja Czumy. Tego samego, który parę dni temu, zanim dowiedzieliśmy się o zarzutach, uznał Kamińskiego za przestępcę i w tym samym zdaniu uniewinnił Chlebowskiego i Drzewieckiego.
Wszystko więc wskazuje na to, że rzeszowski wzór niezawisłości to nie jest jeszcze ostatnie słowo Platformy Obywatelskiej i wkrótce minister Czuma przejdzie na ręczne sterowanie nie tylko prokuratorami ale i sądami, które zbadają, jak bardzo Zbychu Chlebowski "walczył" za Rycha w sprawie jednorękich bandytów i dlaczego jest tak bardzo niewinny. W tym czasie na tacy premieru Tusku będzie już leżeć pierwsza głowa, która poleciała po aferze hazardowej. A będzie do głowa Mariusza Kamińskiego.
napisz pierwszy komentarz