Klejnoty w koronie
Kirker, pt., 04/09/2009 - 22:22
Oglądając filmy, zwykłem zwracać uwagę na różne rzeczy. To są drobiazgi, które przeciętny widz praktycznie całkowicie omija. Wiąże się to z moim większym lub mniejszym zdziwieniem. Swojego czasu obejrzałem film przygodowy Alan Quatermain i zaginione Miasto Złota. Co mnie tam zaskoczyło? Otóż, jak bez żadnych większych oględzin skał można określić z jakiej odległości zostały one przetransportowane?! Istnieje nawet specjalna gałąź nauki, petroarcheologia, która się takimi sprawami zajmuje... No i zdziwienie.
Nie trudno mi być zdziwionym w innych sytuacjach. Czasem słyszy się wypowiedzi polityków pretendujących do miana prawicowych, które wręcz zaprzeczają ideowym założeniom prawicy. Nie muszą to być partie w zachodniej Europie, które tylko zasiadają po prawej stronie w parlamencie. Tam wiadomo, że od kilkudziesięciu lat w kwestiach obyczajowych i ekonomicznych dominującą siłą jest lewica. Przechodząc ad rem, spotkałem się z bardzo ciekawą definicją klejnotów w koronie. Dzisiaj prezydent Lech Kaczyński na spotkaniu z górnikami na Śląsku powiedział, że sprzeciwia się prywatyzacji górnictwa węgla kamiennego oraz energetyki. Te sektory zostały określone mianem klejnotów w koronie. Zaiste ciekawym przypadkiem jest definiowanie tych jako państwowej własności. A ten tryk był zwyczajnie populistyczny. Trzeba bowiem postraszyć ludzi prywatyzacją i dzikim kapitalizmem, jaki rzekomo panuje w Polsce od dwudziestu lat...
Abstrahuję w tym momencie od tego, że takie zjawisko jak ultrakapitalizm w Priwislanskim Kraju zwyczajnie nie występuje. Czy polityk konserwatywny powinien chwalić istnienie państwowej własności w gospodarce? Prawica powinna przecież dążyć do usunięcia państwa z gospodarki, ergo prywatyzacji wszystkich państwowych przedsiębiorstw. To różne szczepy etatystycznej lewicy, czy to narodowej, czy internacjonalistycznej, dążą do tego, żeby państwowa własnośc w sektorach produkcyjnych istniała. Więcej, domagają się oni tego, żeby było jej jak najwięcej. Dla nich państwo nie będące właścicielem kopalni, stoczni, hut, kopalni, elektrowni, rafinerii, wytwórni broni na swoim obszarze jest bananową republiką. Swoją drogą dziwne, czy do takiego grona zaliczyliby na przykład USA, gdzie nawet zakłady zbrojeniowe są w rękach prywatnych. Nikt jakoś w tym jedynym współcześnie istniejącym supermocarstwie z tego tytułu nie rozpacza. Polityk prawicowy powinien dążyć do tego, aby wszystkie środki produkcji znalazły się w rękach prywatnych. Lech Kaczyński pozujący na konserwatystę czerpie zatem z typowo lewicowej, socjalistycznej mitologii. Czy nasz prezydent nie potrafi sobie wyobrazić, co byłoby gdyby te wszystkie przedsiębiorstwa były prywatne?
Więcej, popiera tutaj działania szkodliwe. Górnictwo węgla kamiennego przecież w obecnym kształcie jest bankrutem. Wszyscy dołożyliśmy do niego kilkanaście miliardów złotych. Sama Kompania Węglowa wygenerowała w zeszłym roku ćwierć miliarda złotych strat. Ponieważ nasza energetyka oparta jest na węglu, to musieliśmy sprowadzać ten surowiec z RPA, ponieważ nie opłacało się z tutejszych kopalni. Sprawdza się przy tej okazji stare przysłowie, że gdyby na Saharze panował komunizm, to musieliby sprowadzać tam piasek. Utrzymywanie państwowych kopalni poza tym kosztuje nie tylko nas wszystkich jako podatników. Pośrednio obniża konkurencyjność przedsiębiorstw działających na terenie Polski na rynkach światowych. A dlaczego? Przecież jak drogi jest węgiel, to jaki ma być prąd elektryczny? To jest bardzo prosta zależność.
Z drugiej strony energetyka. Obecnie mamy w zasadzie energetyczny monopol. Skutkuje to wyższymi cenami za prąd elektryczny. Gdyby natomiast sprywatyzować ten sektor, te spadłyby, ponieważ na rynku pojawiłaby się konkurencja. Mniejsze ceny za prąd elektryczny spowodowałyby intensywny rozwój wielu gałęzi gospodarki. Na teren Polski opłacałoby się wynosić produkcję. Do tego należałoby znieść koncesje na drobną energetykę - zarówno wytwórczą, jak i przesyłową. Koncesjonowaniu powinny podlegać dopiero wielkie elektrownie - jak hydroelektrownie na rzekach czy siłownie jądrowe. Wówczas rozwiązany zostałby problem bezpieczeństwa energetycznego, na który wszelkiej maści etatyści tak bardzo lubią się powoływać.
Pamiętać jeszcze należy o ogólnych zależnościach dotyczących państwowych przedsiębiorstw. Są one z reguły dwa razy droższe niż firmy prywatne. Tak samo przynoszą często straty, więc państwo zmuszone jest do nich dopłacać czy też je regularnie oddłużać. Jeżeli przynosi ono zyski, to wynika to z monopolistycznej pozycji na rynku. Tak to już jest. Prywatyzacja zatem stanowi konieczność. Im szybciej zostanie ona przeprowadzona, to tym lepiej tak naprawdę dla nas wszystkich.
Wypowiedź prezydenta RP należy zatem potraktować jak faux pas, podobnie jak w przypadku aborcji u trzynastolatki. (Podobną wpadkę ponad dwa lata temu zaliczyła jego żona). Czy zatem należy Kaczyńskich w ogóle rozpatrywać jako polityków prawicowych, narodowych konserwatystów - jak są postrzegani przez zachodnich komentatorów. To umiejscowienie Kaczyńskich na scenie politycznej wynika jednak z punktu siedzenia. Ponieważ owi komentatorzy znajdują się na lewo od nich, to będą postrzegali ich jako prawicowych. Rafał Aleksander Ziemkiewicz w Czasie wrzeszczących staruszków napisał, że reprezentują oni tak naprawdę lewicę laicką. Musieli tylko sobie wyszukać inny elektorat, co spowodowało stosowanie takiej narodowo-konserwatywnej maski. Można było w ten sposób zagospodarować powstałą niszę ekologiczną i jakoś trzymać się na tym politycznym Olimpie. W kontekście tego, co wyżej pisałem, należy się zastanowić, czy projekt Polski solidarnej jest prawicowy. W każdym razie na gruncie ekonomicznym tego nie można o nim powiedzieć.
W tym momencie ktoś mi może zarzucić, że popieram złodziejską prywatyzację w stylu KL-D i piekłoszczki Unii Demo-Wolności. Nie ważne jak, ważne żeby stało się prywatne. Uważam jednak inaczej. Prywatyzacja powinna odbywać się na międzynarodowych przetargach, na których przedsiębiorstwa byłyby sprzedawane za maksymalną możliwą cenę, jaką można za nie uzyskać. Osobiście nie chciałbym zatem, żeby się zajmowała obecna ekipa. Przypadek prywatyzacji stoczni w Gdynii i Szczecinie jest tutaj wystarczająco dobitny. Powołany powinien zostać specjalny urząd, który by się zajmował tego typu sprawami. Do tego określić należy okres jego działania, po którym wszystkie państwowe przedsiębiorstwa znajdą się w rękach prywatnych. Jak powinno się prywatyzować wielkie monopolistyczne molochy? W przypadku górnictwa należy rozbić obecne holdingi takie jak Kompania Węglowa czy Jastrzębski Koncern Węglowy, a następnie prywatyzować każdą kopalnię jako osobną spółkę. Podobnie należy poczynić w przypadku energetyki. PGE, Tauron, Energę, Eneę podzielić również należy na mniejsze. Pozwoli to zarobić więcej na ich prywatyzacji.
Prawica powinna dążyć do tego, aby państwo nie prowadziło działalności gospodarczej ani nie zajmowało się tak zwanymi funkcjami socjalnymi. Nazywanie klejnotami w koronie państwowych przedsiębiorstw zakrawa zatem na śmieszność.
Nie trudno mi być zdziwionym w innych sytuacjach. Czasem słyszy się wypowiedzi polityków pretendujących do miana prawicowych, które wręcz zaprzeczają ideowym założeniom prawicy. Nie muszą to być partie w zachodniej Europie, które tylko zasiadają po prawej stronie w parlamencie. Tam wiadomo, że od kilkudziesięciu lat w kwestiach obyczajowych i ekonomicznych dominującą siłą jest lewica. Przechodząc ad rem, spotkałem się z bardzo ciekawą definicją klejnotów w koronie. Dzisiaj prezydent Lech Kaczyński na spotkaniu z górnikami na Śląsku powiedział, że sprzeciwia się prywatyzacji górnictwa węgla kamiennego oraz energetyki. Te sektory zostały określone mianem klejnotów w koronie. Zaiste ciekawym przypadkiem jest definiowanie tych jako państwowej własności. A ten tryk był zwyczajnie populistyczny. Trzeba bowiem postraszyć ludzi prywatyzacją i dzikim kapitalizmem, jaki rzekomo panuje w Polsce od dwudziestu lat...
Abstrahuję w tym momencie od tego, że takie zjawisko jak ultrakapitalizm w Priwislanskim Kraju zwyczajnie nie występuje. Czy polityk konserwatywny powinien chwalić istnienie państwowej własności w gospodarce? Prawica powinna przecież dążyć do usunięcia państwa z gospodarki, ergo prywatyzacji wszystkich państwowych przedsiębiorstw. To różne szczepy etatystycznej lewicy, czy to narodowej, czy internacjonalistycznej, dążą do tego, żeby państwowa własnośc w sektorach produkcyjnych istniała. Więcej, domagają się oni tego, żeby było jej jak najwięcej. Dla nich państwo nie będące właścicielem kopalni, stoczni, hut, kopalni, elektrowni, rafinerii, wytwórni broni na swoim obszarze jest bananową republiką. Swoją drogą dziwne, czy do takiego grona zaliczyliby na przykład USA, gdzie nawet zakłady zbrojeniowe są w rękach prywatnych. Nikt jakoś w tym jedynym współcześnie istniejącym supermocarstwie z tego tytułu nie rozpacza. Polityk prawicowy powinien dążyć do tego, aby wszystkie środki produkcji znalazły się w rękach prywatnych. Lech Kaczyński pozujący na konserwatystę czerpie zatem z typowo lewicowej, socjalistycznej mitologii. Czy nasz prezydent nie potrafi sobie wyobrazić, co byłoby gdyby te wszystkie przedsiębiorstwa były prywatne?
Więcej, popiera tutaj działania szkodliwe. Górnictwo węgla kamiennego przecież w obecnym kształcie jest bankrutem. Wszyscy dołożyliśmy do niego kilkanaście miliardów złotych. Sama Kompania Węglowa wygenerowała w zeszłym roku ćwierć miliarda złotych strat. Ponieważ nasza energetyka oparta jest na węglu, to musieliśmy sprowadzać ten surowiec z RPA, ponieważ nie opłacało się z tutejszych kopalni. Sprawdza się przy tej okazji stare przysłowie, że gdyby na Saharze panował komunizm, to musieliby sprowadzać tam piasek. Utrzymywanie państwowych kopalni poza tym kosztuje nie tylko nas wszystkich jako podatników. Pośrednio obniża konkurencyjność przedsiębiorstw działających na terenie Polski na rynkach światowych. A dlaczego? Przecież jak drogi jest węgiel, to jaki ma być prąd elektryczny? To jest bardzo prosta zależność.
Z drugiej strony energetyka. Obecnie mamy w zasadzie energetyczny monopol. Skutkuje to wyższymi cenami za prąd elektryczny. Gdyby natomiast sprywatyzować ten sektor, te spadłyby, ponieważ na rynku pojawiłaby się konkurencja. Mniejsze ceny za prąd elektryczny spowodowałyby intensywny rozwój wielu gałęzi gospodarki. Na teren Polski opłacałoby się wynosić produkcję. Do tego należałoby znieść koncesje na drobną energetykę - zarówno wytwórczą, jak i przesyłową. Koncesjonowaniu powinny podlegać dopiero wielkie elektrownie - jak hydroelektrownie na rzekach czy siłownie jądrowe. Wówczas rozwiązany zostałby problem bezpieczeństwa energetycznego, na który wszelkiej maści etatyści tak bardzo lubią się powoływać.
Pamiętać jeszcze należy o ogólnych zależnościach dotyczących państwowych przedsiębiorstw. Są one z reguły dwa razy droższe niż firmy prywatne. Tak samo przynoszą często straty, więc państwo zmuszone jest do nich dopłacać czy też je regularnie oddłużać. Jeżeli przynosi ono zyski, to wynika to z monopolistycznej pozycji na rynku. Tak to już jest. Prywatyzacja zatem stanowi konieczność. Im szybciej zostanie ona przeprowadzona, to tym lepiej tak naprawdę dla nas wszystkich.
Wypowiedź prezydenta RP należy zatem potraktować jak faux pas, podobnie jak w przypadku aborcji u trzynastolatki. (Podobną wpadkę ponad dwa lata temu zaliczyła jego żona). Czy zatem należy Kaczyńskich w ogóle rozpatrywać jako polityków prawicowych, narodowych konserwatystów - jak są postrzegani przez zachodnich komentatorów. To umiejscowienie Kaczyńskich na scenie politycznej wynika jednak z punktu siedzenia. Ponieważ owi komentatorzy znajdują się na lewo od nich, to będą postrzegali ich jako prawicowych. Rafał Aleksander Ziemkiewicz w Czasie wrzeszczących staruszków napisał, że reprezentują oni tak naprawdę lewicę laicką. Musieli tylko sobie wyszukać inny elektorat, co spowodowało stosowanie takiej narodowo-konserwatywnej maski. Można było w ten sposób zagospodarować powstałą niszę ekologiczną i jakoś trzymać się na tym politycznym Olimpie. W kontekście tego, co wyżej pisałem, należy się zastanowić, czy projekt Polski solidarnej jest prawicowy. W każdym razie na gruncie ekonomicznym tego nie można o nim powiedzieć.
W tym momencie ktoś mi może zarzucić, że popieram złodziejską prywatyzację w stylu KL-D i piekłoszczki Unii Demo-Wolności. Nie ważne jak, ważne żeby stało się prywatne. Uważam jednak inaczej. Prywatyzacja powinna odbywać się na międzynarodowych przetargach, na których przedsiębiorstwa byłyby sprzedawane za maksymalną możliwą cenę, jaką można za nie uzyskać. Osobiście nie chciałbym zatem, żeby się zajmowała obecna ekipa. Przypadek prywatyzacji stoczni w Gdynii i Szczecinie jest tutaj wystarczająco dobitny. Powołany powinien zostać specjalny urząd, który by się zajmował tego typu sprawami. Do tego określić należy okres jego działania, po którym wszystkie państwowe przedsiębiorstwa znajdą się w rękach prywatnych. Jak powinno się prywatyzować wielkie monopolistyczne molochy? W przypadku górnictwa należy rozbić obecne holdingi takie jak Kompania Węglowa czy Jastrzębski Koncern Węglowy, a następnie prywatyzować każdą kopalnię jako osobną spółkę. Podobnie należy poczynić w przypadku energetyki. PGE, Tauron, Energę, Eneę podzielić również należy na mniejsze. Pozwoli to zarobić więcej na ich prywatyzacji.
Prawica powinna dążyć do tego, aby państwo nie prowadziło działalności gospodarczej ani nie zajmowało się tak zwanymi funkcjami socjalnymi. Nazywanie klejnotami w koronie państwowych przedsiębiorstw zakrawa zatem na śmieszność.
- Kirker - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz