Między nadzieją a beznadzieją

avatar użytkownika FreeYourMind
Powiadają, że im dalej w las, tym więcej grzybów, lecz w przypadku polskich dziejów - im dłużej żyjemy, tym mniej wiemy, sądzę. Tak już od paru tygodni, krążąc wakacyjnie po kraju i oglądając naszych rodaków „live”, zastanawiam się nad kondycją współczesnej Polski (no i polskiego społeczeństwa) i określenie „dezorientacja” wydaje mi się najbardziej trafne do oddania istoty problemu. Stan dezorientacji przeciętnych Polaków nie bierze się jednak znikąd, gdyż to, co myśli „zwykły człowiek”, stanowi jakiś refleks tego, co głoszą ludzie „na górze”. Jeśli zaś ci ostatni są zdezorientowani (widać to choćby po świeżym tekście K. Kłopotowskiego), to można powiedzieć, iż krążymy w jakiejś próżni kulturowej między nadzieją a beznadzieją (lub odwrotnie). Co do dezorientacji ludzi myślących, to oczywiście może się ona wyrażać na wiele sposobów – nie tylko taką idiosynkrazją, jaką do „czarnych wizji Polski” (a la K. Ligęza) zapałał red. Kłopotowski, dostrzegając nagle jasne strony sowietyzacji naszego kraju, ale też idiosynkrazją do wszystkiego niemalże, co się dzieje we współczesnej kulturze polskiej. Tę ostatnią zaprezentował T. Korzeniewski w zaskakującym tekście kwestionującym sensowność i celowość polskiej blogosfery. Korzeniewski, patrząc z oddali, sądzi, że widzi więcej, dokładniej i wyraźniej, ja zaś uważam (nie trzeba zresztą dogłębnej znajomości książek z optyki), że im dalej się ulokujemy od obiektu obserwacji, tym bardziej jego obraz może się nam zamazać w polu widzenia.

Jeśli tacy ludzie jak Korzeniewski nie widzą właściwie żadnych korzyści kulturowych w tym, że istnieje blogosfera, to czy jest jeszcze sens publikowania on-line? Poza tym Korzeniewski zarzuca blogosferze „brak myśli” (skąd my to znamy), co jest znakomitym potwierdzeniem tezy, że z oddali widać dużo mniej niż z bliska. Zresztą wrzucanie wszystkich blogerów do jednego wora, a następnie mielenie ich na wióry, to już przerabialiśmy i to całkiem niedawno przy okazji debaty na temat „chamstwa w Sieci”, którą to debatę wywoływały i nadzorowały portale wprost słynące z tolerowania chamstwa. By the way, polskie państwo policyjne szykuje teraz plan totalnej inwigilacji internautów, więc będzie można wszelkich „chamów” (zwłaszcza takich jak A. Ścios) zwalczać przy pomocy porządnej pałki. Do takiego skutecznego zwalczania chamstwa zresztą III RP jako kontynuatorka peerelu zmierza już od wiekopomnego porozumienia „partii ludzi mądrych” z sowieciarzami, a więc blisko 20 lat.

Wróćmy jednak na chwilę do Korzeniewskiego, który zarzucając blogerom jałowość, sam zapewne werbalizuje myśli ożywcze dla naszej kultury. Jedną z nich znalazłem w jego tekście o prawicy, w którym postuluje bardzo egzotyczny sojusz „ponad podziałami”:

„Jest znakomity teren integrujący polską lewicę z polską prawicą i polską prawicę z polską lewicą i jest to bezdyskusyjna i otwarcie głoszona zgoda żeby zachować etniczne podstawy narodu polskiego.”

I nieco dalej:

„Na to polska klasa intelektualna nie jest jeszcze gotowa, potrzeba 15-20 lat i buntu tzw. zwykłego Polaka przeciwko agresjom imigracyjnym odmiennych grup etnicznych, które niewątpliwie będą miały miejsce, Schengen itd.”

Już kiedyś się zabierałem do polemiki z tym tekstem, ale zrezygnowałem, teraz jednak, na tle moich wakacyjno-urlopowych refleksji, nadarza się okazja. Jeśli to, co pisze Korzeniewski, miałoby być propozycją zgłaszaną na serio przez dojrzałego w końcu pisarza, to świadczyłaby nie tylko o tym, że z oddali widać coraz słabiej, ale i że nie widać już prawie nic. Korzeniewski wydaje się bowiem nie rozumieć tego, że (wbrew temu, co dominuje w kulturze żydowskiej) polska kultura nie ma charakteru etnicznego i zupełnie czym innym jest tworzenie państwa na gruncie trybalistycznym, a więc więzi plemiennych, czemu Żydzi są wierni od wielu wieków po dziś dzień, a co innego na gruncie kulturowym, który w przypadku Polaków w olbrzymiej mierze związany jest z katolicyzmem (także odrzucającym etniczność jako punkt wyjścia - „nie ma Żyda, nie ma Greka”). Właściwie nie powinienem dodawać tego, że I RP miała charakter wieloetniczny i że w polską kulturę wkład miało wielu Polaków żydowskiego pochodzenia czy też w ogóle przedstawicieli innych narodowości. Wspominam o tym wszystkim, choć są to rzeczy powszechnie znane, ponieważ chcę podkreślić, że etniczność nie tylko nie może być żadnym ideałem wiążącym strony ideowego konfliktu dotyczącego Polski, ale też nie powinna być. Pojęcie polskiej kultury (paradoksalnie) ma szerszy zakres aniżeli pojęcie polskości i to właściwie rozumiana polska kultura stanowi istotny fundament normalnego polskiego państwa, którego przez 20 lat nie udało się „elitom” zbudować.

Rozumiem Korzeniowskiego w tym wskazywaniu na zagrożenia ze strony „obcych nacji”, ale – na litość boską - przecież nie tylko komunizmu, ale i postkomunizmu w Polsce nie instalowali wyłącznie przedstawiciele innych niż polska grup etnicznych. To w olbrzymiej mierze Polacy Polakom „gotowali ten los” właśnie. Ideowy konflikt dotyczący Polski jest głęboki z paru powodów m.in. z tego, że część osób uważa, że katolicyzm stanowi balast, którego należy się jak najszybciej pozbyć, zaś część osób uważa, że bez katolicyzmu polska kultura przestanie istnieć. Drugim ważnym powodem jest kwestia komunizmu – dla jednych komunizm był nieco krwawą, ale generalnie intrygującą próbą wprowadzenia „lepszego porządku społecznego”, ale drugich był systemem ludobójczym, który należy rozliczyć i do którego recydywy nie wolno dopuścić. Trzecim wreszcie jest zagadnienie wolności, która w III RP (zgodnie z ideałami neomarksizmu fundującego ideologicznie „Unię Europejską”) jest krojona jak gorset albo nawet jak kaftan bezpieczeństwa, ponieważ nakazuje się Polakom tolerować dewiacje seksualne, wystąpienia antykatolickie, pornografię, eutanazję, aborcję – rzecz jasna dla ich, tychże Polaków, dobra.

Już te trzy powody nie pozwalają do mówienia o przerzucaniu jakichkolwiek pomostów „ponad podziałami”. Dziwię się, że Korzeniewski nie rozumie tego, w czym rzecz – przecież do istoty myśli „lewicowej” należy walka z religijnością, porządkiem społecznym opartym na rodzinie, wolnością przekonań – de facto więc „lewica” zgoła odmiennie widzi i polską kulturę, i samą polskość. Abstrahuję w tym miejscu od dość oczywistego faktu, że dla „lewicy” polska kultura i polskość powinny się roztopić w jakiejś magmie (przed 20 laty była to sowieckość/rosyjskość, teraz zaś jest to neomarksistowsko rozumiana europejskość, wypreparowana w jakichś laboratoriach społecznych, niemająca nic wspólnego ze śródziemnomorską i chrześcijańską tradycją Starego Kontynentu).

Rozgadałem się o Korzeniewskim, a Kłopotowskiego tylko pozornie pominąłem, wszelako, jak pamiętamy, to właśnie ten ostatni nie tak dawno narzekał na „nudę na prawicy”, w jakiejś więc mierze drogi obu tych autorów się zbiegają, zaś tychże autorów dezorientacja (ja nie wiem, jak Kłopotowski może jeszcze przywoływać „masowe nakłady” z peerelu jako dowód na skok cywilizacyjny – w II RP nie było skoku cywilizacyjnego, gdy polscy filozofowie, logicy i matematycy należeli do czołówki światowej?) dziwnie koresponduje z tym kręceniem się w kółko wielu naszych rodaków, którym rząd ciemniaków w niczym nie przeszkadza i właściwie Polską może administrować ktokolwiek, byleby można było jeszcze pohulać – choćby na kredyt – ale zdrowo. Rolex uważa, że olbrzym wnet się obudzi, lecz ja sam nie mam już takiej pewności. Może wnet Polska stanie się nam wszystkim obojętna?


http://klopotowski.salon24.pl/120786,przeciw-prorokom-zaglady
http://tadeuszkorzeniewski.salon24.pl/112170,prawica-w-perspektywie-socjopolityki-xxi-wieku
http://tadeuszkorzeniewski.salon24.pl/120259,kilka-ogolnych
http://www.rp.pl/artykul/2,351244_Czy_to_koniec_anonimowosci_w_Internecie_.html (polskie państwo policyjne in statu nascendi AD 2009)

3 komentarze

avatar użytkownika joanna

1. olbrzym wnet się obudzi

mackami jak mucha do szyby czepiajac sie chwili spiralnym ruchem w gore z wyciagnieta szyja strzepuje kurz ze skrzydel biegnac przez Babilon
joanna
avatar użytkownika Jagna

2. Free!!!

" Między nadzieją a beznadzieją" taki jest tytuł tego tekstu - świetnego tekstu i prowokujacego do tego , aby Ci powiedziec , że nie jest nam obojętne , co z Polską , kto nami rządzi. Jak będzie , to czas pokaże , póki co , następni tracą pracę ,chylą się ku upadkowi w ramach UNI tylko nasze zakłady , rząd wypoczywa, odcina kupony po dobrze rozegranej nawalance przedwyborczej. Jeżeli piszesz ,że widzisz w nas frustrację graniczącą z obojętnością , to pewnie masz racje , nie ma się z czego cieszyc.Ale ,że o tym piszesz , to Tobie też nie jest obojętne ,.... a więc nadzieja Free i upór i walka . Pozdrawiam Cię Jagna.
avatar użytkownika triarius

3. ciekawe zjawisko jednak...

... że jak ktoś, jak Ty tutaj, wyraźnie przegina z tą "wieloetycznością" i "brakiem znaczenia pochodzenia", to jednocześnie rzuca sobie od niechcenia sformułowanka w rodzaju "polskie państwo policyjne". Jasne, tu nie o geny chodzi, ale jednak albo się jest Polakiem, albo się nie jest. Jeśli ktoś się utożsamia z jakąś inną nacją, to jednak nie to samo. Polska nie jest i nie będzie US of A, a i ten kraj ostatnio trzeszczy w szwach i nie wróżę mu już b. długiego trwania w całości. Mimo miłych i niezbyt silnych sąsiadów. Albo ktoś jest Żydem, albo Polakiem - sorry, sam kiedyś sądziłem inaczej, ale mnie z tego różne Michniki wyleczyli. Albo się jest kosmopolitycznym "europejskim" lemingiem, któremu całkiem wszystko jedno gdzie będzie żył i dla kogo pracował, albo się jest Polakiem... Itd.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów