DLACZEGO TAK JEST, JAK JEST?

avatar użytkownika Morsik
CZYTAJĄC NORMANA DAVIESA Wspominamy specyficzny czas współczesnej Europy - sierpień i wrzesień - miesiące, które zmieniały nasz Kraj i kontynent. Wrzesień - w kupę gruzów. Sierpień zaś pokazał Europie, że Polska jest jej strażnikiem. Pokazał po trzykroć. W roku 1920, 1944 i 1980. Czytając „Powstanie 44” Normana Daviesa postanowiłem podzielić się z Wami wnioskami wyciągniętymi z tego dzieła na dziś. CZĘŚĆ 1 W swoim dziele „Powstanie 44”, Norman Davies przypomniał, jak to marszałek Montgomery zapytał generała Maczka: „Proszę mi powiedzieć, generale, czy w Warszawie mówi się teraz po rosyjsku, czy po niemiecku?”. Było to w marcu 1944 roku. 60 lat później podobny „afront”, tym razem ze strony niemieckiej, spotkał Aleksandra Kwaśniewskiego. Można by machnąć ręką na obie te gafy, wszak powszechnie wiadomo o brakach w wykształceniu ludności tak zwanych "krajów rozwiniętych", gdyby nie przerażająca analogia. Otóż Winston Churchill podzielił Europę na „olbrzymów” i „pigmejów”. Do olbrzymów zaliczył państwa biorące udział w I wojnie światowej, zaś pigmejami określił te państwa narodowe, które powstały - czyli odzyskały niepodległość - w wyniku tej wojny. Ta właśnie - pigmejska - część Europy traktowana była jak uprzykrzony natręt dzielony ponadto na grzecznych i niegrzecznych. Polska była uważana za „trudnego dzieciaka” gdyż miała czelność przeciwstawić się zarówno mocarstwom centralnym, jak i Rosji. Dla „starej Europy” byliśmy pigmejami udającymi olbrzymów. Czytając te historyczne analizy spisane przez Daviesa, jako żywo widzę traktowanie Polski i Polaków przez polityków obecnej „nowej-starej Europy”. Tak samo jak w czasie niemieckiej okupacji, tak i teraz Polacy zmieniają się w stale czujną zwierzynę. Z tą jedną różnicą, że wówczas musieli być stale czujni i gotowi do ucieczki, natomiast teraz, nie wychodząc z domów, zagłuszają swój strach przy pomocy najważniejszego w domu mebla - telewizora. W czasie niemieckiej okupacji, hitlerowska polityka kulturalna zakładała, że to właśnie niemiecka kultura nieskończenie przewyższa kulturę słowiańską. Dzisiaj Polacy dobrowolnie odrzucili swoją kulturę narodową i „przykroili” ją do potrzeb i oczekiwań kasty helotów*. Zachwycając się grochem z kapustą - mieszaniną kultury slumsów amerykańskich i niemiecką propagandową papką. Nad tymi „wymaganiami” całej rzeszy Polaków unosi się duch Adolfa Hitlera, który 1 października 1940 roku miał powiedzieć: „Polak w przeciwieństwie do naszego niemieckiego robotnika jest urodzony właśnie do czarnej roboty”. Okupujący Polskę Niemcy zamknęli wszystkie polskie uniwersytety, politechniki i szkoły ponadpodstawowe - po roku 1989 Polacy zaakceptowali „okrajanie” działalności i spychanie na margines polskiej nauki i oświaty. Podczas okupacji muzea, galerie, biblioteki, teatry, kina i sale koncertowe zostały przejęte przez niemieckie kierownictwo i przeznaczone dla Niemców. Prawda, jeszcze nie ma na naszych przybytkach kultury napisów typu „Tylko dla…”, ale ich repertuar skutecznie odstrasza przeciętnego Polaka pragnącego nieco się „odchamić”. Biblioteki gminne i wiejskie są „nieopłacalne” i tylko patrzeć zakusów na prywatyzację Jasnej Góry… W okupowanej Polsce wszystkie gazety były w rękach niemieckich. Dzisiaj… komentować chyba nie trzeba. A co działo się w gospodarce? Pod niemiecką okupacją wszystkie przedsiębiorstwa państwowe, większe prywatne, fabryki, warsztaty oraz majątki ziemskie uległy rekwizycji. Kadrę kierowniczą „spuszczono”, żeby użyć dzisiejszej, liberalnej terminologii. Ich miejsce zajmowali - niekoniecznie fachowcy - poszukiwacze przygód z Niemiec. W dzisiejszej, europejskiej Polsce - prawie wszystkie niezlikwidowane firmy są w niemieckich rękach a zarządzają nimi typy spod ciemnej gwiazdy, którzy nawet w latach najczarniejszej komuny nie dostaliby roboty na portierni - znajomi królika szukający „przygody z biznesem”. Kadra kierownicza w firmach działających na terenie Polski to dziwny przypadek ludzi, którzy są gotowi do każdej podłości wobec pracownika, do każdego idiotycznego zarządzenia, aby tylko „przylizać” prezesowi. Zachowują się w niepolskich już firmach jak niepolacy. Niemiecki „lebensraum” nie byłby pełny bez swoistej reformy ochrony zdrowia. Sporządzano listy osób umysłowo i fizycznie chorych, które planowano poddać „eutanazji”. „Brunatne siostry” wyszukiwały dzieci, które można było użyć do poprawienia banku niemieckich genów. Według Heinricha Himmlera „dobrą krew” należało ratować a „złą” niszczyć. Dzisiaj, w „zjednoczonej Europie”, tylko patrzeć, jak nasi, rodzimi „brunatni bracia” (boż to przecież nie mieszanka czerwonego z białym tylko czerwonego z czarnym orłem) zafundują nam ustawy w sprawie eutanazji na życzenie i aborcji na żądanie. Wszystkie te, mrożące krew analogie, nie pasują tylko do jednego. Otóż pod niemiecką okupacją znaleźliśmy się bez własnej woli, w wyniku okrutnej wojny. Okupację XXI wieku zafundowaliśmy sobie w sposób demokratyczny i na własne życzenie. Może właśnie dlatego Norman Davies zadedykował swoje dzieło „Warszawie oraz wszystkim, którzy walczą z tyranią bez względu na wszystko”. Zwracam uwagę na czas teraźniejszy: „którzy walczą”… Część 2 za tydzień Norman Davies, „Powstanie 44”, wyd. „Znak”, Kraków 2004, str: 46-47 i 138-139 *) Heloci - [gr], w starożytnej Sparcie niewolni chłopi, potomkowie podbitych przez Dorów mieszkańców Lakonii i Mesenii; przypisani do działek ziemi należących do pełnoprawnych spartiatów; uprawiali ziemię, dostarczając swemu panu i jego rodzinie produkty niezbędne do życia (danina w naturze); istnienie Helotów było podstawą systemu gospodarczego i społecznego Sparty; konieczność utrzymywania Helotów w posłuchu wpłynęła zasadniczo na charakter ustroju i politykę Sparty. (Wielka Encyklopedia PWN) Część 2 będzie traktować o polityce pracy wtedy i dziś. Część 3 to sytuacja tych, którzy walczyli wtedy i tych, którzy walczą dziś, oraz propozycje powrotu do normalności czerpiące z doświadczeń okupowanej Warszawy.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz