Powstanie 44. Powrót wojowników
Anonim, pt., 31/07/2009 - 20:20
Cieszę się z tego Mitu, z tej najnowszej, ciągle rosnącej i piękniejącej opowieści o Powstaniu Warszawskim, ponieważ odkąd wytknęliśmy wszystkie błędy przywódców, odkąd opłakaliśmy utratę Stolicy, wreszcie możemy się cieszyć czystą, radykalną, fascynującą opowieścią o bohaterskiej walce.
Bo nie ma nic piękniejszego niż walka o wolność i honor, jeśli najpierw zrozumie się i przetrawi cały brud, poniżenie ludzi będących naszymi siostrami i braćmi przecież, głupotę i fanfaronadę dowództwa. Jeśli przetrawi się gwałt, krew niewinnych i zagładę rodzinnego domu, można wstać wreszcie od stołu płaczek i wobec tamtego czasu być czysty jak ostrze noża.
To się udało dopiero w ostatnich latach. Jakimś cudem, z pomocą niskich i wysokich sfer sztuki i popkultury, nawet z pomocą internetu dzięki któremu możemy rozmawiać czasem o sprawach ważnych... W sumie diabli wiedzą jak? - Opowieść o Powstaniu nabrała impetu.
Dzisiaj ataki różnych mądrali trafiają w pustkę. Co z tego, jakie mam zdanie o wydarzeniu historycznym jako takim? To się zdarzyło i choćbyśmy nie wiem jak się natężali nie wrócimy czasu do trzydziestego pierwszego lipca 1944 roku.
Z krwi i swądu masakrowanego miasta narodził się wojowniczy mit. Mit, którego wartość jest nie do przecenienia.
Przychodzi jakaś lewiźniana Buka i buczy, że bracia Czesi mają taką piękną Pragę, że takie maleńkie cudowne kamienice a my zapłaciwszy krwią zyskaliśmy odrażającą stalinowską architekturę. No i dobrze, ale nawet najpiękniejsze kamienice diabli w końcu wezmą, a Mit Powstania zostanie.
Mało, że zostanie to ma wszelkie szanse by rosnąć i potężnieć.
Narody nie rosną wraz z indeksami giełdowymi, nawet jeśli bardzo byśmy tego łaknęli i każdy ma swój limit klęsk i zwycięstw. Na wykresie czasu tak czy tak wszystko zmierza do równowagi.
Historia nie skończyła się na życzenie pana Fukuyamy.
Ktoś wierzy w tysiącletnią UE, że spytam?
Być może wkrótce zadowoleni z siebie dzisiejsi pragmatycy będą zmuszeni tarzać się we krwi a my będziemy ich pouczali o bezwzględności sił miotających ludzkim przeznaczeniem.
Obalacze mitów sądzą naiwnie, że są bardzo oryginalni a przecież Trybuna Ludu dawno już o tym pisała.
Przyłażą do mnie do domu za pośrednictwem internetu i niczym Świadkowie Jehowy chcą mnie zbawiać jakimiś swoimi bajdołami, podczas gdy mam własny, potoczyście opowiedziany Mit, z którego jestem bardzo zadowolony.
W tym Micie mieści się moja babcia, która w Powstaniu była do samego końca, opiekując się moim ojcem, który był synkiem 11 letnim. W tym Micie jest i kuchnia polowa, którą prowadziła, gdzie jeńcy Niemiaszki obierali ziemniaki.
Są piwnice wypełnione rykiem bombardowań. Jest strach i rajdy po zbombardowanych ogródkach w poszukiwaniu jedzenia. Jest mój pradziadek, babci ojciec i męska podpora w czasie, gdy jej mąż gnił w niemieckim stalagu, który w wieku 71 lat zginął w walce a właściwie to żył jeszcze dwa tygodnie po tym jak wybuch pozbawił go nóg. W tym Micie są też niemieccy sanitariusze, którzy wynieśli go z pola walki i dali mu dwutygodniową szansę walki o życie w szpitalu na terenie domu wariatów w Tworkach.
W tym micie są i poprzedni pensjonariusze tego domu zamordowani przez ich bezwzględnych braci. Wszystko tam jest!
Mieszkanie, dom rodzinny spalony, zburzony, zmarnowany!
Przedwojenne zdjęcia w moim albumie są doskonale zaznaczone ranami ponieważ były przez znajomych, którzy zostali w Polsce wyciągane spod gruzów.
I to jest mój Mit. A tutaj przychodzi do mnie jakiś bladziak, jakaś parszywa Buka i proponuje mi wymianę. Na co mam się wymienić?
Nie oddam swojego Mitu za jakieś lewiźniane barachło, bo wiadomo, że narodowa mitologia nie znosi próżni. Co mam w zamian do wyboru?
1989 i dogadówkę z przestępcami oraz ubeckimi katami? W zamian za mój Mit? Może jeszcze mi Balcerowicza jeden z drugim zaproponuje albo innego Wałęsę.
Nie ma głupich!
Jest jeszcze taka kwestia, kwestia znacznie poważniejsza niż moja prywatna złość skierowana wobec durniów komentujących Mit. Spójrzmy na Powstanie Styczniowe.
To dopiero była fatalna impreza!
Patrząc na nie z perspektywy czasu wydaje się to Powstanie jakimś chorym, gigantycznym marnotrawstwem. Cała szkoła historyczna na jego krytyce wyrosła, ale powstaje pytanie, czy Polska odzyskałaby niepodległość w 1918 bez tamtego przegranego zrywu?
Piłsudski w swoich znakomitych literacko wykładach o Powstaniu Styczniowym, stawia tezę, że byłoby z tym kiepsko. Tamto powstanie było przeszacowaną zbrojną ruchawką, nad którą jej wodzowie wkrótce stracili kontrolę, ale powstał Mit, który „napędził” kolejne pokolenia. Bez 1863 na czymże by się wsparli konspiratorzy z początku XX wieku?
Na Powstaniu Listopadowym? Za dużo pokoleń odeszło w międzyczasie.
Musi być łączność w żywej historii, w historii opowiadanej w domach. W czynach ojców i dziadków. Bez tego nic!
Czy Mit Powstania Warszawskiego pomógł nam przetrwać czasy komunistycznego zaboru?
Nawet nie zdajemy sobie jeszcze do końca sprawy jak bardzo.
Tyle tylko, że przez lata ważyliśmy na szali straty i korzyści, a te korzyści były tylko moralne i ideowe, co przyznam nie wygląda dobrze w kontrze do dramatu, śmierci i materialnej hekatomby miasta.
Dlatego cieszę się, że wreszcie ten wielki Mit walki zaczyna przynosić owoce.
Że opowieść o powikłanej historycznie pięknej klęsce zamienia się na naszych oczach w opowieść heroiczną. I ta opowieść, ten stary a przecież zupełnie nowy Mit dopiero przyniesie owoce.
Chwała bohaterom!
Trzymajmy za nich kciuki, bo w końcu wezmą skuteczny rewanż, niekoniecznie wśród dymu i ołowianej zawiei, choć i takiego scenariusza nie da się wykluczyć.
Martwi bohaterowie nie przemówią do skupionych nad wagą, oglądających plomby na odważnikach czynów, sklepikarzy historycznej pamięci.
Niech wreszcie jeden z drugim zrozumie, że nie ma do czynienia z jakąś wydumaną Arkadią.
Tu jest i będzie Polska!
Bo nie ma nic piękniejszego niż walka o wolność i honor, jeśli najpierw zrozumie się i przetrawi cały brud, poniżenie ludzi będących naszymi siostrami i braćmi przecież, głupotę i fanfaronadę dowództwa. Jeśli przetrawi się gwałt, krew niewinnych i zagładę rodzinnego domu, można wstać wreszcie od stołu płaczek i wobec tamtego czasu być czysty jak ostrze noża.
To się udało dopiero w ostatnich latach. Jakimś cudem, z pomocą niskich i wysokich sfer sztuki i popkultury, nawet z pomocą internetu dzięki któremu możemy rozmawiać czasem o sprawach ważnych... W sumie diabli wiedzą jak? - Opowieść o Powstaniu nabrała impetu.
Dzisiaj ataki różnych mądrali trafiają w pustkę. Co z tego, jakie mam zdanie o wydarzeniu historycznym jako takim? To się zdarzyło i choćbyśmy nie wiem jak się natężali nie wrócimy czasu do trzydziestego pierwszego lipca 1944 roku.
Z krwi i swądu masakrowanego miasta narodził się wojowniczy mit. Mit, którego wartość jest nie do przecenienia.
Przychodzi jakaś lewiźniana Buka i buczy, że bracia Czesi mają taką piękną Pragę, że takie maleńkie cudowne kamienice a my zapłaciwszy krwią zyskaliśmy odrażającą stalinowską architekturę. No i dobrze, ale nawet najpiękniejsze kamienice diabli w końcu wezmą, a Mit Powstania zostanie.
Mało, że zostanie to ma wszelkie szanse by rosnąć i potężnieć.
Narody nie rosną wraz z indeksami giełdowymi, nawet jeśli bardzo byśmy tego łaknęli i każdy ma swój limit klęsk i zwycięstw. Na wykresie czasu tak czy tak wszystko zmierza do równowagi.
Historia nie skończyła się na życzenie pana Fukuyamy.
Ktoś wierzy w tysiącletnią UE, że spytam?
Być może wkrótce zadowoleni z siebie dzisiejsi pragmatycy będą zmuszeni tarzać się we krwi a my będziemy ich pouczali o bezwzględności sił miotających ludzkim przeznaczeniem.
Obalacze mitów sądzą naiwnie, że są bardzo oryginalni a przecież Trybuna Ludu dawno już o tym pisała.
Przyłażą do mnie do domu za pośrednictwem internetu i niczym Świadkowie Jehowy chcą mnie zbawiać jakimiś swoimi bajdołami, podczas gdy mam własny, potoczyście opowiedziany Mit, z którego jestem bardzo zadowolony.
W tym Micie mieści się moja babcia, która w Powstaniu była do samego końca, opiekując się moim ojcem, który był synkiem 11 letnim. W tym Micie jest i kuchnia polowa, którą prowadziła, gdzie jeńcy Niemiaszki obierali ziemniaki.
Są piwnice wypełnione rykiem bombardowań. Jest strach i rajdy po zbombardowanych ogródkach w poszukiwaniu jedzenia. Jest mój pradziadek, babci ojciec i męska podpora w czasie, gdy jej mąż gnił w niemieckim stalagu, który w wieku 71 lat zginął w walce a właściwie to żył jeszcze dwa tygodnie po tym jak wybuch pozbawił go nóg. W tym Micie są też niemieccy sanitariusze, którzy wynieśli go z pola walki i dali mu dwutygodniową szansę walki o życie w szpitalu na terenie domu wariatów w Tworkach.
W tym micie są i poprzedni pensjonariusze tego domu zamordowani przez ich bezwzględnych braci. Wszystko tam jest!
Mieszkanie, dom rodzinny spalony, zburzony, zmarnowany!
Przedwojenne zdjęcia w moim albumie są doskonale zaznaczone ranami ponieważ były przez znajomych, którzy zostali w Polsce wyciągane spod gruzów.
I to jest mój Mit. A tutaj przychodzi do mnie jakiś bladziak, jakaś parszywa Buka i proponuje mi wymianę. Na co mam się wymienić?
Nie oddam swojego Mitu za jakieś lewiźniane barachło, bo wiadomo, że narodowa mitologia nie znosi próżni. Co mam w zamian do wyboru?
1989 i dogadówkę z przestępcami oraz ubeckimi katami? W zamian za mój Mit? Może jeszcze mi Balcerowicza jeden z drugim zaproponuje albo innego Wałęsę.
Nie ma głupich!
Jest jeszcze taka kwestia, kwestia znacznie poważniejsza niż moja prywatna złość skierowana wobec durniów komentujących Mit. Spójrzmy na Powstanie Styczniowe.
To dopiero była fatalna impreza!
Patrząc na nie z perspektywy czasu wydaje się to Powstanie jakimś chorym, gigantycznym marnotrawstwem. Cała szkoła historyczna na jego krytyce wyrosła, ale powstaje pytanie, czy Polska odzyskałaby niepodległość w 1918 bez tamtego przegranego zrywu?
Piłsudski w swoich znakomitych literacko wykładach o Powstaniu Styczniowym, stawia tezę, że byłoby z tym kiepsko. Tamto powstanie było przeszacowaną zbrojną ruchawką, nad którą jej wodzowie wkrótce stracili kontrolę, ale powstał Mit, który „napędził” kolejne pokolenia. Bez 1863 na czymże by się wsparli konspiratorzy z początku XX wieku?
Na Powstaniu Listopadowym? Za dużo pokoleń odeszło w międzyczasie.
Musi być łączność w żywej historii, w historii opowiadanej w domach. W czynach ojców i dziadków. Bez tego nic!
Czy Mit Powstania Warszawskiego pomógł nam przetrwać czasy komunistycznego zaboru?
Nawet nie zdajemy sobie jeszcze do końca sprawy jak bardzo.
Tyle tylko, że przez lata ważyliśmy na szali straty i korzyści, a te korzyści były tylko moralne i ideowe, co przyznam nie wygląda dobrze w kontrze do dramatu, śmierci i materialnej hekatomby miasta.
Dlatego cieszę się, że wreszcie ten wielki Mit walki zaczyna przynosić owoce.
Że opowieść o powikłanej historycznie pięknej klęsce zamienia się na naszych oczach w opowieść heroiczną. I ta opowieść, ten stary a przecież zupełnie nowy Mit dopiero przyniesie owoce.
Chwała bohaterom!
Trzymajmy za nich kciuki, bo w końcu wezmą skuteczny rewanż, niekoniecznie wśród dymu i ołowianej zawiei, choć i takiego scenariusza nie da się wykluczyć.
Martwi bohaterowie nie przemówią do skupionych nad wagą, oglądających plomby na odważnikach czynów, sklepikarzy historycznej pamięci.
Niech wreszcie jeden z drugim zrozumie, że nie ma do czynienia z jakąś wydumaną Arkadią.
Tu jest i będzie Polska!
- - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
9 komentarzy
1. Jacku!
2. Jarecki
3. Traube
4. Barresie
5. wywody Nałęcza w Dzienniku
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Jacek Jarecki
7. @J.J.
Selka
8. łapserdak,,,
basket
9. J.J