Blog autorski Pawła Paliwody
Maryla, czw., 09/07/2009 - 16:06
Paweł Paliwoda ma własny blog autorski.
Warto tam zachodzić.
http://pawelpaliwoda.pl/
kody do wklejenia na blogi;
<a http://www.pawelpaliwoda.pl/" border="0"><img src="http://www.pawelpaliwoda.pl/grafika/Paliwoda_z_szabla.png" /></a>
lub
<a href="http://pawelpaliwoda.pl/wordpress"><img
style="border: 0px solid ; width: 200px; height: 56px;" alt=""
src="http://www.pawelpaliwoda.pl/grafika/Paliwoda_z_szabla.png"></a>
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Naród polski dogorywa
Dzisiejsze salony Warszawy, Krakowa i Gdańska to układy towarzysko-plemienne mające w pogardzie nie tylko polską historię, ale i nieprzynależną do nich znakomitą większość obywateli. Ich ideologią jest obrona własnych interesów kastowych, którym szkodzi mówienie prawdy o przeszłości, wychowanie młodzieży w duchu patriotyzmu czy rzetelne badania historiografów.
“Polska, jaką znam i w jakiej żyłem od urodzenia, to Polska zerwanej ciągłości. Powstała jako twór nowy, budowany świadomie w opozycji do wszystkiego, czym była przez wieki”. Tak rozpoczyna swoją najnowszą książkę „Esej o duszy polskiej” profesor Ryszard Legutko. Jest to przenikliwa analiza losów naszego kraju i społeczeństwa, w której pojęcie „dusza polska” jest synonimem pojęcia „naród polski”. Wnioski, do których dochodzi autor, są pesymistyczne i tego wrażenia nie łagodzi jego końcowe stwierdzenie, że nie jesteśmy jeszcze świadkami „końca polskiej przygody”. Jednak zdaje się on poważnie wątpić w reanimację narodowej tradycji i historycznej świadomości Polaków: „Żyjemy resztkami starych mitów, o których wiemy ze szkół, z mediów i z rozpowszechnionych opinii mędrców, iż muszą być martwe, a na ich intelektualne ożywienie nie ma przyzwolenia. Polska historia nie ma przyszłości, bo straciła kontakt z przeszłością jako siłą inspirującą”. To stwierdzenie jest na poły drwiną z postkomunistyczno-liberalnych elit, ale w równej mierze opisem aktualnego stanu rzeczy.
Zerwana ciągłość
Rozprawa Ryszarda Legutki jak zwykle obfituje w niezwykłą liczbę głębokich diagnoz ogólnych i jednostkowych obserwacji, które łącznie układają się w panoramiczny obraz dziejów Polski ostatnich kilkudziesięciu lat. „Zerwanie ciągłości” istnienia narodu polskiego to teza wyjściowa i zarazem jądro krystalizacji refleksji zawartych w całej książce. Autor jako punkt zwrotny wskazuje tu zanik polskości – w rozumieniu II RP – po II wojnie światowej, po której nowa władza wraz z nowymi elitami rozpoczęła budowę nie nowego narodu, ale nowego kraju i społeczeństwa: „Polacy żyjący w PRL byli różni od mieszkańców II Rzeczpospolitej, bo zostali złamani przez historię, przez ideologię i przez system władzy. Wszystko było w nich inne: sposób mówienia, myślenia, ubierania się, mieszkania. (…) Polska przedwojenna, mimo wszystkich słabości, była Polską odrodzoną, to znaczy krajem, który wchłaniał swoje dziedzictwo i doświadczenia obywatelskie (…). Polskę powojenną stworzono od stanu zerowegowedług planu narzuconego z zewnątrz: powstała na gruzach, w częśći na ziemiach obcych, w poczuciu klęski, postawiona wobec nakazu odrzucenia lub zafałszowania całej swojej przeszłości. Intencją Polski przedwojennej było zjednoczenie Polaków w odrodzonej ojczyźnie. Intencją Polski powojennej było stworzenie zupełnie nowych Polaków”.
Intencja budowniczych PRL nie uwzględniała w istocie ani odbudowy, ani budowy nowego narodu. Dlatego autor kontradyktoryjnie zestawia pojęcia „odrodzona ojczyzna” i „nowi Polacy”. Ani rządcy PRL, ani obecne elity liberalno-lewicowe nie uwzględniły w swoich planach odtworzenia polskiego bytu narodowego w pełnym tego słowa znaczeniu. Naród to wspólnota scalana systemem symbolicznym i aksjologicznym, wspólną świadomością historyczną. Projekt, który chcieli zrealizować komuniści, a który dzisiaj przy zmienionej frazeologii próbują wcielić w życie liberalni „modernizatorzy”, to zamysł wyhodowania nowego człowieka, który nie potrafi ani nie chce uczestniczyć we wspólnocie narodowej.
O sytuacji w PRL autor pisze: „Pojęcie narodu, rzadko pojawiające się w przestrzeni publicznej, miało sens dość szczególny. Wywodziło się ze zmodyfikowanego schematu marksistowskiego i obejmowało przede wszystkim warstwy niższe. Chłopi byli bardziej narodowi od Panów, robotnicy zaś bardziej narodowi od kapitalistów. (…) Ten swoisty nacjonalizm peerelowski dobrze współwystępował z ideologią antynacjonalistyczną czy raczej antynarodową w klasycznym sensie słowa ‘naród’. (…) Za wyjątkową dziwaczność należy uznać to, że gdy pojawiły się opozycyjne środowiska anty-peerelowskie, niektórzy z ich przedstawicieli przedstawiali swój opór jako kontynuację odruchu anty-nacjonalistycznego, komunistów zaś jako swoistą wersję narodowych faszystów. ‘Jest ONR-u spadkobiercą Partia’: to zdanie – niedorzeczne pod każdym względem – stało się dla tych ludzi akuratnym przesłaniem wstępnym”.
Podobne przesłanie towarzyszy środowiskom wywodzącym się z KOR – a w III RP z ROAD – do dzisiaj. Niechęć, a często nienawiść, do II RP uniemożliwiła tym kręgom myślenie o odbudowie narodu polskiego. Obsesyjne po 1989 roku zwalczanie „nacjonalizmu” wykluczało powrót do tradycji sprzed 1939 roku, a więc uniemożliwiało eliminację skutków „zerwania ciągłości” i skazywało Polaków na życie nie we wspólnocie narodowej, ale w społeczeństwie naśladującym niewolniczo wzorce zachodnie (często opaczanie pojmowane przez „modernizatorów”). Polacy zostali pozbawieni bytu narodwego najpierw przez komunistów, a potem przez ich antynacjonalistycznych kontynuatorów, który w podobny sposób planowali powstanie społeczeństwa alternatywnego wobec wspólnoty zastanej. Ryszard Legutko: „Owe wymarzone byty alternatywne i postnarodowe nie powstały, bo powstać nie mogły (…). Nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo alternatywne ani w Polsce, ani nigdzie, ani teraz, ani kiedykolwiek w przeszłości. Można czasami mówić o rozmaitych enklawach, środowiskach czy grupach, próbujących znaleźć przestrzeń dla kreowania własnej rzeczywistości. Można mówić o społeczeństwie obywatelskim jako o zbiorze różnych grup, zrzeszeń czy inicjatyw. Ale ani jedno, ani drugie nie stanowi alternatywy dla zwykłego społeczeństwa czy narodu (…)”.
Cham, zbir i prostak w miejsce narodu
Wraz z deprecjacją pojęcia narodu w PRL oraz w III RP występowały procesy intensywnej prymitywizacji władzy i społeczeństwa. O okresie tuż powojennym Ryszard Legutko pisze: „W sytuacji, gdy najdzielniejsza część narodu została albo zamordowana, albo wygnana, albo decydowała się nie wracać, zaś ogromna większość tkwiła w stanie wyczekiwania, wytworzyła się pustka, w którą weszli ludzie marginesu. (…) Cham i zbir nadawali się idealnie do dokonania działa, które było im powierzone, a które polegało na zniszczeniu tych resztek substancji społecznej i kulturowej, jakie przetrwały czas wojny”. Nowa personalna normalność na tyle przyzwyczaiła do siebie społeczeństwo PRL, że gdy te same osoby, które bez żenady współpracowały z reżimem komunistycznym, ogląda się dzisiaj na najwyższych stanowiskach w polityce, kulturze czy edukacji, nie wywołuje to na ogół sprzeciwu.
Z wielką łatwością Polacy po 1989 roku dali sobie wmówić pożytki płynące z bezmyślnego naśladownictwa Zachodu. W większości przyjęli założenie lewicowo-liberalnej elity, że warunkiem unowocześnienia Polski jest przyzwolenie na wszelkie ekscesy obyczajowe i ideologiczne występujące na Zachodzie: „Zniknął cham i zbir, lecz w ich miejsce wszedł prostak (…). Wytworzoną na skalę masową ortodoksję złego obyczaju, pospolitego słownictwa, trywialności myślowej i toporności ideologicznej usprawiedliwiano zwykle jako ‘cenę wolności’. (…) ‘Cokolwiek nie jest zakazane, jest dozwolone’ – taka formuła uchodziła i zapewne uchodzi za kwintesencję mądrości w naszym podejściu do społeczeństwa wolnego. (…) W ten sposób najzwyklejszy prostak stał się nagle wyrazicielem idei wolności, natomiast wróg prostactwa był postrzegany jako niebezpieczny zwolennik autorytaryzmu”.
Ujawnić prawdę o przeszłości
Rozprawa Ryszarda Legutki obfituje w wątki i niuanse, których nie sposób tu obszerniej zasygnalizować (m.in. zasadnicza rola Kościoła w przechowywaniu tradycji narodowej, zdziczenie w liberalizowanym systemie edukacji, egalitaryzacja społeczeństwa jako deprecjacja itp.). Podsumowując, trzeba podkreślić, że autor sugestywnie pokazał obcość i wrogość PRL-owskich i lewicowo-liberalnych elit wobec polskiej tradycji narodowej. Nie tylko nie podjęły one wysiłku odbudowy jej ciągłości, ale zrobiły niemal wszystko, aby tradycję tę ośmieszyć i unieważnić. Dzisiejsze salony Warszawy, Krakowa i Gdańska to układy towarzysko-plemienne mające w pogardzie nie tylko polską historię, ale i nieprzynależną do nich znakomitą większość obywateli. Ich ideologią jest obrona własnych interesów kastowych, którym szkodzi mówienie prawdy o przeszłości, wychowanie młodzieży w duchu patriotyzmu czy rzetelne badania historiografów. Prawda historyczna, gdy ukazuje się w pełnym świetle, ośmiesza dzisiejsze elity „modernizatorów”, którym wizja wskrzeszenia polskiego bytu narodowego jawi się – słusznie! – jako kres ich pasożytnictwa.
Książka Ryszarda Legutki dobitnie uzmysławia nam, że prawdy o przeszłości nie wolno przemilczeć. Być może pełne odrodzenie narodu polskiego okaże się kiedyś możliwe, a być może to tylko perspektywa mityczna. Tego jednak z pewnością wiedzieć nie możemy. Dlatego nie zwalnia to prawdziwych intelektualistów z pisania takich książek, jak „Esej o duszy polskiej”, a nas z ich czytania i rozumienia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. pozbawiony korzeni z sercem w