Którędy z potiomkinowskiej wsi?
FreeYourMind, pt., 05/06/2009 - 09:28
Rozumiem rozczarowanie Ł. Warzechy, aczkolwiek mnie obecna Polska nie tyle rozczarowuje, co zwyczajnie śmieszy. Rozczarowanie byłoby uzasadnione, gdybym w 1989 r. wiązał wielkie nadzieje z ludźmi stojącymi na czele przemian, a nie wiązałem. Odczuwam wielką satysfakcję (także intelektualną) z tego powodu, że się nie pomyliłem. Komuniści wystrychnęli konstruktywną opozycję na dudka, a potem już poszło z górki, co obecnie daje nam peerel-bis, postpeerel ewentualnie, jak to zapisywano na kartach „bruLionu”, RPRL. Te określenia należy traktować jako techniczne, a potwierdzenie ich słuszności znajdujemy w każdej dziedzinie naszego życia – od gospodarki po politykę. I to jest naprawdę śmieszne.
Śmieszny jest Wałęsa wywracający kostki domina z nazwami poszczególnych państw i nie mniej śmieszny jest orszak klakierów, który mu towarzyszy. To przecież nie Wałęsa był „pierwszym poruszycielem”. Śmieszni są ci wszyscy podekscytowani dziennikarze/dziennikarki w przeróżnych mediach, spośród których pamiętam głosy tych, co z pełną powagą pochylali się nad przemarszami pochodów pierwszomajowych, „II etapem reformy” czy kolejnym „zjazdem PZPR”. Wczoraj w Jedynce nawet w audycjach muzycznych wspominano o „obaleniu komunizmu” - słowem komedia była nie z tej ziemi. Najśmieszniejsze było to, że emitowano jakieś fragmenty audycji podziemnych, a przecież przez ostatnie 20 lat ze świecą trzeba by szukać jakichś poważnych wydawnictw odtwarzających niezależną kulturę związaną z Solidarnością i Solidarnością Walczącą. Takie reedycje natomiast – zauważmy - dotyczyły wielu filmów, seriali, książek, a nawet komiksów nieśmiertelnego peerelu. Wszelkie próby protestu przeciwko załganym „Czterem pancernym” itp. socrealistycznym produkcjom zbywano jeśli nie wzruszeniem ramion, to wymownym pukaniem się w czoło. W 20-leciu postpeerelu zadbano o to, by polska literatura była polipoprawna aż do bólu, czego znakomitym dowodem są książki Tokarczuk, Gretkowskiej, Masłowskiej, Chwina etc. i jednocześnie pilnowano, by znakomite tradycje literatury nieobecnej w peerelu (J. Mackiewicz, S. Piasecki, A. Bobkowski, W. Grubiński, M. Hemar i wielu innych) pozostały na marginesie lub miały łatę oszołomstwa, archaiczności etc. W ten sposób do potiomkinowskiej wiochy jaką był peerel dorobiono znakomitą przybudówkę i mamy nowy wspaniały potiomkinowski świat.
Wielkim wsparciem przy budowaniu „Polski nie dla oszołomów”, albo ściślej, „Polski nie dla idiotów”, czyli RPRL-u, nie byli dla konstruktywnej opozycji li tylko czerwoni ze swoimi bezpieczniakami, z którymi już w Magdalence doszło do spektakularnej fraternizacji, ale i socjaliści z Zachodu, ze swoim arcykomicznym pomysłem budowy superpaństwa europejskiego, w którym eurokracja pełni rolę panów, zaś podatnicy są dozgonnymi lennikami instytucji kontrolowanych całkowicie przez eurokrację. W chwili bowiem, gdy ludzie – nie wiedzieć czemu - uważający się za polskich polityków wpadli na pomysł, by nasz kraj podporządkować eurokracji, to odkryli, że jakakolwiek odpowiedzialność za państwo polskie znika i można spokojnie uprawianie polityki zastąpić nieustanną zabawą, no i oczywiście, dorabianiem się (tudzież ustawianiem swoich bliskich i dalekich krewnych). Tak też wykorzystują swój czas owi „politycy”, choć, co trzeba przyznać, mimo kryzysu, bawią się coraz huczniej. No ale tak to już jest na Titaniku.
Pytanie, co w tej sytuacji mogą zrobić ludzie normalni? Przede wszystkim rekonstruować to, co przez wiele lat udało się zniszczyć komunistom i co również w postkomunizmie jest systematycznie niszczone – więzi społeczne i narodowe. Należy tworzyć wspólnoty, które będą w stanie odtwarzać tkankę społeczno-narodową. Oczywiście dobrze by było, gdyby mocno zaangażował się w ten proces Kościół, tak jak w czasie podziemia przejął na siebie funkcje mecenatu niezależnej kultury (wszak w postkomunizmie niezależna kultura jest zagrożona przez kulturę sterowaną). Po drugie należy w zespołach specjalistów opracować program uzdrowienia systemu edukacji (obejmujący likwidację gimnazjów m.in., lecz i też zmianę programu nauczania, by umożliwiał odtwarzanie polskiej kultury nie zaś indoktrynację politpoprawną oraz atomizację wiedzy o świecie) i powoływać do bytu niezależne instytucje edukacyjne (w pewnej mierze czyni to już Kościół rozbudowując sieć szkół katolickich, ale z tego, co wiem i w tychże placówkach pojawiają się, niestety, nauczyciele nie tylko ze starego systemu, ale i z ideologią politpoprawną, co tylko świadczy, że rodzice nie do końca wnikają w to, czego się ich dzieci uczy). Nie muszę dodawać, że ludzi odpowiedzialnych za niszczenie polskiej edukacji (od Handkego, poprzez Wittbrotta, na Hall kończąc) należałoby postawić przed sądem za skalę dokonanej destrukcji. Po trzecie, co już kiedyś pisałem, należy tworzyć niezależne media, gdzie wypowiadają się ludzie mający coś do powiedzenia, myślący, krytyczni wobec otaczającej nas rzeczywistości, nie zaś to matolstwo, które na co dzień przez polskie media się przewija i truje nam głowy.
Tak więc na początek droga przez edukację i kulturę. W ten dopiero sposób można zacząć myśleć o jakimś odtwarzaniu elit zniszczonych przez komunistów i systematycznie niszczonych także w postkomunizmie.
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/109000,20-lat-niepodleglej-olbrzymie-rozczarowanie
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
9 komentarzy
1. Sposób przedni i w naszej sytuacji jedyny
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
2. FREE w Twym tekście
3. Lancelot
4. Jagna
5. FYMie
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
6. Lancelot
7. FYM
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
8. brak lekcji historii w szkołach to nie przypadek...
9. Dominik