O szarych pępkach raz jeszcze
toyah, pt., 29/05/2009 - 09:32
W moim wczorajszym tekście zgłosiłem pretensje do księdza Nęcka o to, że ten święty człowiek próbuje wodzić na pokuszenie już nawet nie mnie, ale z pewnością znaczną grupę dobrych i ufnych ludzi. Ponieważ sposób argumentacji Księdza, pod wieloma względami przypomniał mi działanie bardzo ostatnio aktywnego projektu o nazwie Pępek Europy, pozwoliłem sobie nawet na zestawienie nazwiska Księdza i nazwy projektu w tytule mojego wpisu. Dwa komentarze, które znalazłem pod moim tekstem zapamiętałem jako mniej lub bardziej krytyczne. Pierwszy z nich pochodził od mojego przyjaciela Sowińca i jedynie zwracał mi uwagę na to, że jestem chyba w stosunku do księdza Nęcka niesprawiedliwy. Drugi z kolei, nadesłany przez osobę mi nieznajomą, potraktował mnie już bardzo merytorycznie i zarzucił mi manipulację Katechizmem, a więc bardzo ważnym dokumentem Kościoła.
Okazuje się otóż, że – wedle relacji niejakiego Daltonisty – są dwie wersje najnowszego Katechizmu Kościoła Katolickiego. Ja w swoim wpisie powoływałem się na wersję sprzed 15 lat, podczas gdy istnieje wersja nowsza, która, jak idzie o stanowisko Kościoła, jest bardziej kompetentna.
Nie chciałbym się tu zajmować detalicznym porównywaniem obu wersji. Raz że bardzo mi zależy, żeby dzisiejszy mój wpis był jednak krótszy niż wcześniejsze, a dwa, że w istocie rzeczy ja wcale nie chcę dyskutować z dokumentami Kościoła na poziomie aż tak szczegółowym. Kto chce zobaczyć o co chodzi, niech sięgnie do mojego poprzedniego wpisu i sobie poczyta.. Dziś jedynie pragnę wyrazić mój ból z powodu takiego oto, że, jak się okazuje, oto polityka w swoim najbardziej ordynarnym kształcie, wkroczyła również na poziom nauczania Kościoła. Jest mi bardzo przykro, kiedy widzę, jak to co powinno być prostym i jasnym drogowskazem, nagle przybiera postać najbardziej pokręconej publicystyki. Jest mi bardzo smutno, kiedy sięgam po najbardziej podstawowy dokument Kościoła i widzę, jak ktoś – nie mam pojęcia kto – zdecydował ten dokument w pewnym momencie potraktować językiem i stylem najbardziej podstawowej polityki. Gdyby ktoś, korzystając z mojej niewiedzy, podsunął mi przed nos następujący fragment: „Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy 'są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale'" i zadał mi zagadkę dotyczącą pochodzenia tego fragmentu, pomyślałbym, ze to część jakiegoś kazania rekolekcyjnego, że to może fragment refleksji Marcina Króla w Tygodniku Powszechnym, że to wreszcie może być wypowiedź któregoś z biskupów, ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że oto czytam słowo w słowo Katechizm Kościoła Katolickiego. I wcale nawet nie ze względu na ten kuriozalny, anonimowy cytat pod koniec.
Jak mówię, nie będę to dyskutował z tym co mi zaproponował mój Kościół z wymienionych już wyżej powodów, ale również dlatego, że ja – owszem – biorę pod uwagę, że są w dzisiejszym świecie sytuacje „bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzające się wcale” i że może do nich należeć nawet konieczność państwowej interwencji w kwestii eliminacji zła. Chcę jednak zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Otóż przede wszystkim, w pewnej niezwykle ważnej kwestii, ktoś ewidentnie postanowił zamieszać ludziom w głowach i nikt tak naprawdę nie ma pojęcia, kto to taki. Ksiądz Nocek? Daltonista? A może sam Ojciec Święty? A może jakiś biskup rzymski? A może tylko któryś z ambitnych tzw. katolickich publicystów, wiedziony głębokim przekonaniem, że tylko odwaga się liczy? Nie wiemy nic. Wiadomo tylko że ktoś wziął do ręki pióro i coś tam poskreślał, coś tam dopisał i każe dobrym ludziom wierzyć, że jest wszystko w porządku.
A zatem chodzi o manipulację i anonimowość. Wspominam tu co jakiś czas ten nieszczęsny Pępek Europy. Kiedy pisałem o nim po raz pierwszy, jeszcze przy okazji tego szalbierstwa z tzw. wyborczym latarnikiem, myślę, że wielu czytających mój tekst nie miało pojęcia, co się dzieje. Czas jednak nie czeka i dziś już coraz więcej osób może się zorientować w tzw. ruchach. Nie ma choćby chwili, żeby telewizja – ta czy tamta – nie pokazywała strasznie wesołej, barwnej i fantastycznie ‘jajcarskiej’ reklamy, wyprodukowanej na zlecenie tego Pępka, a namawiającej młodzież do udziału w wyborach. Bezlitośnie, bezwzględnie i bezwstydnie wracają te same brudy, które mieliśmy nieszczęście obserwować dwa lata temu, dokładnie w tym samym kształcie, z tą samą metodą, tą samą intencją i z tym samym czarnym usprawiedliwieniem. Z tą jedynie różnicą, że pod tamtymi był napis Zmień kraj – idź na wybory, a pod tym jest już tylko ten pępek.
Nie wiem, jak wyglądałaby opisana sytuacja z perspektywy prawnej w kraju, gdzie prawo obowiązuje i gdzie prawo się szanuje? Nie mam – szczerze powiedziawszy – pojęcia, czy to co robią ludzie stojący za tym projektem, można ścigać czy nie? Jednak wiem, że strasznie dużo się mówi ostatnio o odpowiedzialności, odwadze i anonimowości właśnie. I bardzo jestem ciekawy, jak się ma to całe gadanie do tej szczególnej inicjatywy. Zaglądam do Internetu i widzę tekst niejakiego Konrada Niklewicza – blogera (!), który nie może wyjść z zachwytu nad „tą kampanią frekwencyjną, działającą pod hasłem ”Pępek Europy” http://blogue.blox.pl/2009/05/Pepek-Europy-to-lubie.html . Że i fajniejsza, i weselsza, i skuteczniejsza, i ma fajniejszą stronę internetową i że „to dzieło Koalicji 7czerwca - bezpośredniej spadkobierczyni ”Koalicji 21października”, która w dużej mierze przyczyniła się w do sukcesu frekwencyjnego (jak na polskie realia) w wyborach w październiku 2007 r. Za obiema koalicjami stoi ta sama grupa organizacji pozarządowych, m.in. Fundacja im. Stefana Batorego, Instytut Spraw Publicznych, Fundacja Projekt: Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Fundacja FOR, PKPP Lewiatan, Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR, Stowarzyszenie Szkoła Liderów, Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji, Fundacja im. Roberta Schumana. Swoje trzy grosze - i stąd zapewne pomysłowa realizacja - dorzuciły, pro publico bono, Związek Firm Public Relations, Mediacom, agencja Saatchi & Saatchi i agencja PZL”. A więc jest wszystko. Oto cała ta sama bezczelność. Z wyjątkiem jednego. Że Konrad Niklewicz, dziennikarz Gazety Wyborczej, oprócz tego, że udaje jedynie adresatem tego kuriozalnego projektu, jest również jednym z jego aktywnych bardzo współtwórców. I że, jeśli tylko poszperać w googlu i na stronach związanych bezpośrednio z tym Pępkiem, to się okaże, że niemal wszyscy autorzy tej akcji to koledzy blogera Niklewicza i ludzie Agory. Ale o tym oczywiście już nigdzie nie znajdziemy ani słowa. Tylko ta przezabawna reklamówka i ten przezabawny tytuł.
I o tym, oczywiście, również ani słowa pod clipem, który zapewne jest dopiero pierwszym z wielu i który dopiero zapowiada tę agresję, która nastąpi w ciągu najbliższego tygodnia. Ogłupiona publiczność ogląda ten animowany filmik, widzi ten głupkowaty napis Pępek Europy i nawet nie ma prawa spytać, kto to taki do nas przemawia, po co, za czyje pieniądze i co tak naprawdę od nas chce. A jeśli nawet jakimś cudem komuś przyjdzie do głowy się rozejrzeć, to i tak się najwyżej dowie, że to jest zaledwie część jakiegoś projektu, który jest częścią projektu, który jest częścią projektu, który jest częścią projektu i który jest częścią projektu.
I znów. Ja mam tylko jedno pytanie. Czy tak można? Czy to jest prawnie i moralnie dopuszczane, żeby w sposób tak śliski i tak ukryty i tak przyczajony wpływać na polityczne wybory całych grup społecznych? Czy to może w ogóle ujść tym ludziom na sucho? I od razu odpowiadam. Najprawdopodobniej tak. To jest najprawdopodobniej sprawa czysta jak śniegi Syberii. Choćby z tego względu, że skoro można zupełnie zza rogu, bez jednego podpisu, manipulować Katechizmem Kościoła, to czemu nagle mają się pojawiać pytania, jeśli idzie o zwykłego konsumenta?
- toyah - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz