Oznajmił przedstawiciel środowiska internautów. „Wiemy, ale bez jego zgody niczego nie ujawnimy. Ten znany dziennikarz, dziennika „Dziennik”, od lat słynący z atakowania ludzi, ich wykpiwania i dezawuowania, od pewnego czasu wręcz obsesyjnie boi się odbierać telefonów, także wtedy gdy nikt do niego nie dzwoni, a nawet zwłaszcza wtedy.
Czego się boi 46-letni były mąż Manueli Gretkowskiej, kumpel Sierakowskiego i popularyzator programu Wojciecha Cejrowskiego „WC Kwadrans? Niech się niczego się nie boi, nie ujawnimy jego tożsamości, choć wypada zapytać ilu jemu podobnych żurnalistów, konformistów i nieantykomunistów zapełnia polskie media?
Jako naród, zdecydowanie za długo żyliśmy pod batem, żeby nie pozostawiło to takich śladów na naszej psychice, że chęć wylansowania swojego nazwiska powoduje schizofrenię własnych poglądów, byleby tylko za pieniądze gdzieś przyczumować. To jedna z tajemnic wściekłości, wrzasku, paranoi, klaustrofobii, lykantropi i nocnego moczenia, jakie panują w polskich mediach”, zakończył internauta.
Jak widać w tytule bloga, troche się obruszyłem tymi zachętami do całowania jakichś rednaczów w tyłek. Zwyzywał mnie i innych blogerów. Ze nieby nic tylko klniemy, trolujemy i jesteśmy anonimowi. No to podsumujmy może merytorycznie to co wprowadziło Dziennik na szczyty. No może z niewielkimi ozdobnikami.
1 Kataryna pisze tekst w którym "jest dziwnie przekonana". Wyraża więc opinię, przekonanie, za co w tym kraju chyba się nie skazuje....jeszcze
2. Krzysztof Czuma, najprawdopodobniej za zgodą i wiedzą taty, pisze list do Adminów, żądając zdjęcia tekstu i ujawnienia danych osobowych Kataryny. Czyni tak pomimo tego, że mógł napisać bezpośrednio do Kataryny, bo ta swój adres ma na swoim blogu.
3. Administracja odmawia zdjęcia tekstu i ujawnienia posiadanych danych, na które jak wiadomo średnio rozgarniętemu użytkownikowi netu i blogowisk, składa się nick i adres mail, bo tylko to każdy z nas podaje przy rejestracji. IP pomijam, bo w czasach dynamicznych IP, TOR'ów i innych proxy można sobie je w buty wsadzić, razem z nickiem i mailem.
4. Admini dają cyng Katarynie, słusznie zresztą, żeby kiecke w garści trzymała, bo będzie wiało i może ją na tulipana podwiać ( spódnicę podwiewa zgodnie z wektorem noszenia ale o przeciwnym zwrocie, co przypomina kwiat tulipana)
5 Kataryna pisze tekst, który zawiera kopię listu Krzysztofa Czumy do adminów S24. Sprawy nabierają tempa.
6. Czuma senior i junior przepiłowują osobę o niższej niż przeciętna inteligencji, opowiadając to tu, to tam, że "....jaka Kataryna?" (osobiście mi najbardziej podobał się tekst Czumy o dziwnym głosie Kataryny....)
7. Igor Janke wrzuca na blog listy od Krzystofa Czumy, listy, bo jak się okazało to nie pierwszy raz Kataryna wywołała jego złość i chęć napisania o tym "wrednym babsztylu" do Janke.
8. Pojawia się niewiasta, Sylwia Czubkowska. Robi wywiad z Kataryną. Tak, o Czumie, ale głownie o anonimowości. Wywiad Pani Czubkowskiej, jak się później okaże, posłużył za.... wywiad. Tutaj mała retrospekcja, wtrącenie.
Zanim Pani Czubkowska zajęła się wywiadami zachęcającymi do ujawnienia się, anonimowej jeszcze, Kataryny reklamowała na stronach Dziennika taki oto produkt:
Jesteś zadowolony z relacji ze swoim przełożonym? Masz serdecznie dość swojej firmy, niskich zarobków lub niesprawiedliwej protekcji? A może chcesz zmienić pracę i chciałbyś wiedzieć, na co możesz liczyć w nowym miejscu? - tak twórcy portalu xxxxxxxx zachęcają pracowników do wystawienia swoim firmom cenzurki.
.......
Pracownicy anonimowomogą oceniać szefostwo, pewność zatrudnienia, godziny pracy, pensje, benefity, szacunek możliwości rozwoju, lokalizację, kompetencje współpracowników i atmosferę w pracy.
Dalej w tym "artykule"Pani Czubkowska serwuje smakowite kąski w postaci mało anonimowych nazw firm, okraszonych anonimowymi ocenami. Nie przeszkadzało Dziennikowi w kwietniu promowanie anonimowości???
Szukając informacji o Pani Czubkowskiej natrafiłem jeszcze na jej profil w jednym z portali społecznościowych. Okazuje się, że prawdopodobnie (bo bo taka informację można znaleźć tutaj,)zna Adama Bodnara, sekretarza zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, tej samej, która nie tak dawno temu organizowała wykład: Blogi internetowe jako współczesna Agora. Równość autorytetów i osób anonimowych?Tutaj cisną się na usta dwa pytania:
- co Pan Bodnar ma ewentualnie do powiedzenia o opisanym niżej zachowaniu Pani Czubkowskiej i całej sprawie?
- czy Rednacz Dziennika, Pan Tabor i Pani Sylwia był na wykładzie, temat przeciez dla nich topowy? No i ewentualnie, jak byli, to pytanie dodatkowe: czy razem poszli, czy też Rednacz brzydził się iść z Anonimem.
Wysyła do Kataryny SMS, . Można powiedzieć, że chyba najważniejszy w jej karierze. W jednej wiadomości tekstowej, krótkiej jak sama nazwa wskazuje, Pani Sylwia zdołała upchnąć treści na książkę prawie. Postawiła Dziennik w pozycji tego, który Czumów się nie boi i na rękę im iść nie chce. Złożyła ofertę pracy. Zdiagnozowała swój stan psychiczny - sfrustrowana. Ostrzegła przed złoczyńcami z Faktu, którzy też pewnie Katarynę chcieli zatrudnić, ale na gorszych warunkach. Zapweniła o szczerości, a na koniec podkreśliła wolność wyboru oraz zalety oferty. Ostatnie zdanie może być też sugestią otrzymania pakietu medycznego, ale tu nie jestem pewien.
10. Kataryna, jak to "wredny babsztyl", odrzuca nieroztropnie wypasioną ofertę Dziennika.
11.Parawdopodobnie na tym etapie do Pani Czubkowskiej dołączył Pan Zieliński, Robert alias Dziennikario (forum policyjne), spec od służb, policji itd. Kolega forumowy Adama Rapackiego alias "Małego Rycerza". (podsekretarz MSWiA) i wielu, wielu anonimów z tegoż forum. Słowem właściwe wsparcie. Ma wiedzę, znajomości i jest oblatany w anonimowych postach.
Poniżej wątek rozmowy na forum policyjnym.
11 kwietnia 2005 r., w odpowiedzi na pytania red. Zielińskiego, na stronie internetowej Komendy Stołecznej Policji zamieszczono oświadczenie w sprawie przebiegu służby komendanta stołecznego Policji. 12 kwietnia pisma w tej sprawie przesłano do Redaktora Naczelnego „Super Expressu” oraz red. Roberta Zielińskiego. Poinformowano w nich zainteresowanych, że komendant stołeczny Policji nadinsp. Ryszard Siewierski, w swojej karierze zawodowej nigdy nie był funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa. Służbę w Milicji Obywatelskiej rozpoczął w 1971 r. w Komisariacie Policji w Lwówku Śląskim, najpierw jako milicjant (1971-1974), a następnie jako referent operacyjno-dochodzeniowy. W 1977 r. został mianowany komendantem posterunku MO w...........
Ten tekst wkleił moderator forum. Poniżej próbka talentu Dziennikario:
..........
Czyli po sześciu latach awansował na Komendanta. Piękna kariera - w tym miejscu chciałbym się dowiedzieć jeszcze co robił tata dzisiejszego generała? Czy przypadkiem nie pracował w IV departamencie, czy nie pracował w Moskwie i czemu go nie ma na liście Wildstaina? Ale może to tylko plotki złośliwe.
Zwracam uwagę, że Dziennikario, anonimowo odnosi się do tekstu, który jest odpowiedzią na jego własne, oficjalne i pod nazwiskiem pytania zadane KSP. Ładnie prawda. Nie trafił oficjalnie pałką chciał poprawić anonimowo kijem. Ale tu muszę przyznać, że zbesztany przez innego forumowicza wycofał się ze swoich słów, nie wiem tylko czy dlatego, że błąd zrozumiał, czy może w obawie o zachowanie anonimmowości
Chcialem przeprosić generała Ryszarda Siewierskiego za rozpowszechnienie nieprawdziwej plotki, ktora na pewno wyrządziła mu krzywdę. Tym bardziej, że ojciec Ryszarda Siewierskiego zmarł tragicznie, gdy dzisiejszy generał miał lat 12. Nie pomyślałem - pisałem pod wpływem emocji i świeżo pozyskanej plotki.
NIe wiem w jakich okolicznościach i czy dobrowolnie Dziennikario przedstawił się z imienia i nazwiska na forum. Faktem jest, że teraz podpisuje posty.
10. Kataryna odpowiada notką, która chyba jest rekordem salonu: prawie 600 komentarzy.
11. W kinach Wojna Polsko-Ruska, a w internecie wojna Blogersko Dziennikarska i masowe samobójstwa internetowe, głownie kolejnych dziennikarzy. Szkoda pisać.
Deser
12.Dziennik zarzuca Salonowi24 wyrzucanie blogerów, którzy piszą żle o Katarynie. Tekst Dziennika jest wielokrotnie edytowany, następnie zostają usunięte komentarze pod nim (sic!). KOMENTARZE WRACAJĄ, ludzie pytają gdzie tamte...kabaret, choć zasługuje na wnikliwą analizę - bo wydaje mi się, że ŻADEN amator bloger nie pozwoliłby sobie tyle razy zmieniać swój tekst na Salon24 co Dziennik zmieniał swój, profesjonalnego dziennikarza. Coś tam musieli chowac szybciutko...
W jednej z wersji cytują fragment tekstu wyrzuconego z Salon24 blogera:
Portal funduje nagrodę pieniężną w wysokości 5 tysięcy złotych dla pierwszego anonimowego, czy też imiennego świadka, który dostarczy dowodów na to, że Kataryna czerpała korzyści finansowe z kontraktów podpisanych z mediami lub politykami
A tutaj to co opuścili
Celem akcji jest łączenie przyjemnego z pożytecznym, reklamy portalu z transparentnością fundacji, które mienią się obywatelskimi.
Jakiś drób wymyślił sobie, że wzleci na Katarynie i Salonie jak na prawdziwych skrzydłach w obłoki marzeń każdej nioski. Dlatego miał być promowany??A pogrzebać w ziemi pazurkiem samemu nie łaska?
Żeby bardziej dopiec Salonowi24 Dziennik robi taką wstawkę:
www..................... - alternatywa dla Salonu 24?
Pomińmy fakt, że nie podali jako alternatywy dla Salonu24 swojego portalu konkurencyjnego (choć może zrobili to celowo, by zamieszanie nie stało się zbyt oczywiste) i sprawdźmy, co takiego tam jest, co bardziej podoba się Dziennikowi:
.......to ja raczyłem wykorzystać Dziennik, Salon24 i panią prezes, w tych samych celach, w których oni wykorzystują się wzajemnie. Jeśli ktoś ma chociaż dwa tańczące neurony pod czaszką, ten wie, że to zabawa gigantów, a MY możemy korzystać z tego jak się łupią, bo alternatywą dla Dziennika nie jest Salon24, ale takie miejsca jak.............gdzie promuje się jakość słowa, a nie biuletyny medialne i ideologiczne.
Tak swą przebiegłością chwali się wyrzucony z salonu. No i jakość słowa na swoim portalu chwali w ostatnim zdaniu. To kuknijmy:
Dopierom co wszedł, a tu kurwa nic prawie oglądać, ani czytac nawet nie można. To jaja jakies, czy nalot CBA czy innej esbecji? Czytam, że awaria jakaś a ten menda... jak mu tam... no nie wazne polazł chyba na piwsko i kontakt z nim czy też jemu urwał sie.
To ja sie tez zrywam i ide donieść komu trzeba. Spadajcie na razie i mozecie mnie pocałowac w dupę, ale nie tak szybko. Dopiero jak pozwole. Wkurwiłem sie.
spadajcie na razie
To w sumie zamyka ten post....bo co tu komentować dalej. I zmęczony jestem. Albo nie, na drugi deser fragment starego wpisu pani Czubkowskiej z portalu społecznościowego:
Witam
Właśnie piszę artykuł o homorodzinach. W związku z tym szukam rodzin, ale także dorosłych dzieci wychowanych przez dwie matki lub dwóch ojców. Oczywiście zapewniam całkowitą anonimowość, interesują mnie historie życia, problemy i radości z jakimi spotykali się codziennym życiu, a nie dane osobowe. Gwarantuję też możliwość autoryzacji tekstu, czyli posiadania kontroli nad tym co i w jakiej formie się ukarze.
Zastanawiam się, czy Ci którzy się zgłosili do Pani Sylwii również dostali kilka dni po wywiadzie SMS z ofertą pracy.
Nie chcesz, by twoje ulubione forum internetowe stało się śmietnikiem, w którym gromada trolli wyrzuca z siebie frustracje? Nie chcesz czytać wulgaryzmów? Przyłącz się do apelu, który podpisało kilkadziesiąt znanych postaci polskiej przestrzeni publicznej. Czas powiedzieć STOP chamstwu w sieci!
POD APELEM PODPISALI SIĘ DO TEJ PORY:
Michał Bajor, piosenkarz
Artur Barciś. aktor
Adam Bauman, aktor, scenarzysta
Piotr Bazylko, kolekcjoner i krytyk sztuki
Sonia Bohosiewicz, aktorka
ks. Adam Boniecki,
Anna Cieślak, aktorka
Stefan Chwin, pisarz
Andrzej Chyra, aktor
Maciej Dejczer, reżyser
Antoni Dudek, historyk
Edward Dwurnik, malarz
Jan Englert, aktor, reżyser, dyr Teatru Narodowego
Adam Ferency, aktor
prof. Michał Korzec, sinolog, politolog
Marcin Król, filozof, historyk idei
prof. Piotr Kruszyński, prawnik
Jerzy Kryszak, satyryk
prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog
Grzegorz Kupczyk, muzyk rockowy
Mezo, raper
Grzegorz Miecugow, publicysta
Edyta Olszówka, aktorka
Janusz Panasewicz, muzyk
prof. Marek Rocki, ekonomista, profesor SGH
Artur Rojek, muzyk
Janusz Rolicki, publicysta
Jacek Santorski, psycholog
Maria Seweryn, aktorka
Andrzej Sikorowski, muzyk
Wojciech Solarz, aktor
Muniek Staszczyk, muzyk
Grażyna Wolszczak, aktorka
Xawery Żuławski, reżyser
Ci ludzie mieli odwagę, by powiedzieć "nie" internetowemu chamstwu. Przyłącz się do nich na forum!
O sprawie Kataryny napisano już bardzo wiele. Solidaryzuję się z nią bo wiem jak często miała rację. To musiało wkurzać chłopaków Schetyny i Czumy. Więc Dziennik podał ją na srebrnej tacy, jako przystawkę do debaty o wolności słowa w internecie a raczej o potrzebie jawności nazwisk osób publikujących krytyczne wobec PO i rządu artykuły.
Jednak próby sprowadzenia problemu Kataryny wyłącznie do tezy iż bloger publikujący anonimowo swoje opinie nie zasługuje na uwagę, a jej samej do poziomu trolla z forum onetu czy GW są manipulacją. Między innymi dlatego, że dziennikarze Dziennika oraz innych mediów sami korzystają niezwykle często z usług "anonimowych informatorów".
Pół biedy jeśli dziennikarze rzeczywiście korzystają z informacji osób, które z różnych powodów chca pozostac anonimowi. Sam, z własnej praktyki dziennikarskiej wiem, że nieraz nie ma innego sposobu by dowiedzieć sie czegoś co jest prawdą lecz nikt tego oficjalnie nie powie. Z różnych zresztą przyczyn, mniej lub bardziej poważnych.
Ale generalnie wszystko zależy od intencji i rzetelności dziennikarza. Jeśli jest uczciwy i opisując jakąkolwiek sprawę podaje fakty podane przez anonimowego informatora i próbuje te fakty zweryfikowac w innych źródłach to wszystko jest w porzadku. Podkreślam- chodzi o fakty a nie o wypowiedzi, czyli cytaty. Tak sie bowiem porobiło, że coraz więcej dziennikarzy zamiast faktów publikuje wypowiedzi "osób pragnących pozostać anonimowymi". Jako dziennikarz ze sporym stażem mogę ot tak "na nos" powiedzieć, że 90% tych cytatów to zmyślone wypowiedzi, które dodaje się do tekstu by wzmacniały i uwiarygadniały jego treść. A to jest nierzetelne i niezgodne z zasadami dziennikarstwa obowiazującymi w cywilizowanych krajach.
Niestety, wśród dziennikarzełków specjalizujących sie w tego typu praktyce są orły dziennikarstwa śledczego zatrudnione w Dzienniku. Kamanda Anny Marszałek, czyli m.in Michał Majewski, Paweł Reszka czy Robert Zieliński są tego wybitnym dowodem. Prosze przeczytać jakikolwiek tekst ich autorstwa. Roi się tam od wypowiedzi anonimowych informatorów, którzy w trybie przypuszczającym mówią, że "mogło dojść do nieprawidłowosci" itp.
Minimum faktów, maksimum sprytnie powiązanych insynuacji podpartych cytatami anonimowych informatorów plus wyrwane z kontekstu cytaty z dokumentów oraz oficjalnych wypowiedzi- tak wyglada dzis lwia część publikacji o charatkerze sledczym. I to nie tylko w Dzienniku. Konkurencją samą w sobie jest Wyborcza oraz TVN.
Niemal każdego dnia mozna znaleźć publikacje, w których czytamy, że "dziennikarze x dotarli do dokumentów, zeznań, informacji" . A przeciętny czytelnik przeciera oczuy ze zdumienia i podziwu. O, jakich mamy wspaniałych śledczych, docierają do super tajnych dokumentów i informacji. Lecz mało kto zdaje sobie sprawę jak w rzeczywistości odbywa sie to "docieranie".
A rzeczywistośc bywa banalna, czasem wręcz siermiężna. Oto np redaktor R. Zieliński dostaje od "wysoko postawionego urzędnika w Ministerstwie Sprawiedliwości" informację, że Włodzimierz Olewnik rzucił sie z pięściami na prokuratora prowadzącego sprawę porwania Krzysztofa Olewnika i pobił go używając przy tym słów znieważających.
Mimo, że redaktor Zieliński wie, iż świadkiem zajścia był pełnomocnik rodziny Olewników, który całkowicie odmiennie opisuje okoliczności zdarzenia, nie publikuje jego wersji. Ba, nawet do niego nie dzwoni. Dlaczego? Przez przeoczenie? Nic z tych rzeczy. Redaktor Zieliński doskonale wie, że jesli opisze sprawe zgodnie z oczekiwaniem "wysoko postawionego urzędnika" może liczyć na kolejne informacje i dokumenty.
Bo w redakcji liczy sie news. Szef pochwali na kolegium, może da nagrodę za tekst tygodnia albo i kiedyś awansuje.
Więc redaktor Zieliński, nawet przyparty do muru żelazną logiką argumentów Kataryny, która choc anonimowa ma mózg i potrafi z niego korzystać, idzie w zaparte. I broni przegranej sprawy z pełną świadomością i determinacją. Bo doskonale wie, że nie popełnił błędu czy pomyłki lecz cynicznie i w pełni świadomie uczestniczy w grze, gdzie stawką jest z jednej strony kasa i kariera a z drugiej prawda.
Mogłbym podać więcej przykładów tfurczości red. Zielinskiego i innych jemu podobnych asów "czuchnącego" dziennikarstwa. Lecz podaje ten właśnie całkowicie świadomie. Bo wiem skądinąd, że po publicznej kompromitacji jakiej doznał w polemice z Kataryna i innymi blogerami red. Zieliński poprzysiągł sobie "dorwać tę babę". W interesie swoim, Anny Marszałek, Wojciecha Czuchnowskiego i sfory innych miernot zastepujących prawdę własnymi interesikami, karierą i kasą.
Jak zatem red. Zielinski dorwał Katarynę?
Z tego co słyszę "w warszawce" omawiane sa dwa scenariusze. Pierwszy, dla mnie osobiście mniej wiarygodny, mówi że R. Zieliński, jako pokąsany przez Katarynę, doskonale pasował naczelnemu Dziennika- R. Krasowskiemu do roli kata. Bo redaktor naczelny Dziennika informacje o naszej koleżance-blogerce dostał z kwadratu warszawskich ulic: Rakowieckiej,Batorego, Wisniowej i Waryńskiego. Czytelnikom spoza stolicy wyjasniam, że w tym kwadracie mieści się królestwo G.Schetyny, czyli: MSWiA, ABW, CBŚ.
Skądinąd wiem, że MSWiA prowadzi oficjalny monitoring publikacji na temat zadań wykonywanych przez resort. Monitoring obejmuje również publikacje internetowe, o czym sam jakiś czas temu się dość bolesnie przekonałem. Skoro jest publikacja to jest i autor. Jest również komputer z którego tekst został wysłany- to elementarna wiedza każdego z użytkowników internetu i poczty elektronicznej. Wystarczy wiec "podpiąć" jakiekolwiek śledztwo do odpowiedniej publikacji konkretnego autora by w zgodzie z literą prawa (choć całkowicie wbrew duchowi) sprawdzić adres IP poszukiwanego komputera i w ten sposób dotrzeć do danych jego użytkownika.
Potem wystarczy zadzwonić do zaprzyjaźnionego redaktora, podrzucić temat, obiecać kilka interesujących papierów mogących podnieść sprzedaż, klikalność i ego naczelnego. Sprawa załatwiona, reszta robi się sama. Nie będzie Kataryna nam tu bruździła. A jesli nawet , to napuści sie kilku innych buldogów, którzy za odpowiednią stawkę albo i na służbowe polecenie odpowiednio namieszają. Dał nam przykład Grześ Schetyna jak zwyciężać mamy, pewnie pamiętacie jak młodzieżówkę PO zatrudniał do pisania pochlebnych dla PO komentarzy w necie.
Osobiście jednak, nie mam odwagi uwierzyć, że w moim kraju, demokratycznie wybrana władza inwigiluje niewygodnych blogerów i napuszcza na nich dziennikarzy w zamian za rządowe reklamy, newsy i ogólną przychylność w postaci np miejsca dla przedstawiciela redakcji w premierowskim samolocie do Peru.
Dlatego bardziej wierzę w druga wersję akcji pt. "Jak dorwali Katarynę". Zgodnie z nią, pałający rządzą odwetu redaktor R. Zieliński skorzystał z wieloletniej i niezwykle bliskiej przyjaźni z byłym rzecznikiem Policji a obecnie NIK- Pawłem Biedziakiem.
Obaj panowie świadczą sobie rozmaite przysługi od lat. Przykładowo, kilkanaście dni temu zakończyła się prawomocnym wyrokiem sprawa Tomasza S.- byłego dyrektora z MSWiA, który poprosił znajomego komendanta policji na warszawskim dworcu centralnym o przysługę w postaci podwiezienia do domu w Siedlcach.Sprawa zakończona przypadkowym acz tragicznym wypadkiem znana jest powszechnie jako sprawa "blue taxi".
Nie zamierzam bronić Tomasza S. - popełnił błąd i ponosi za to odpowiedzialność. Przywołuję tę sprawe dlatego, że jest jednym z dowodów rozgrywki medialnej i politycznej jaka Policja prowadziła wtedy z MSWiA kierowanym przez L. Dorna.
Z tego co słyszałem, ówczesny Komendant Policji aspirował do funkcji wiceministra SWiA odpowiedzialnego za policję, w miejsce odchodzącego wtedy do BBN Władysława Stasiaka. Jednak wiceministrem został Marek Surmacz- znany głównie z zamawiania wieśmaków (sprawę opisał oczywiscie Dziennik piórem m.in. R. Zielińskiego. Zapewne przypadkiem, dzień czy dwa po nominacji Surmacza, redaktor R. Zieliński "dotarł" do kompromitujących go materiałów - ciekawe, prawda?)
Zatem rozczarowany komendant głowny Policji M.Bieńkowski i jego rzecznik P. Biedziak musieli zgryźć gorycz porażki, jak nie przymierzając R. Zieliński musiał przełknąć klęskę w starciu z Kataryną. Lecz wkrótce nadarzyła się okazja ro rewanżu. Podległy Surmaczowi urzędnik MSWiA popełnił błąd. Z ciekawości przejrzałem dziś kilkanaście publikacji Dziennika i innych dziennikarzy, opisujących te wydarzenia. Sądzę, że R.Zielinski był najlepiej poinformowanym w tej sprawie dziennikarzem w Polsce. I choć w swoich tekstach podawał fakty, które jak wykazał sąd nigdy nie miały miejsca, to generalnie był na pierwszej linii wydarzeń. Powołując się zresztą wielokrotnie na anonimowych informatorów.
Najciekawsze jest jednak to, czego dowiedziałem sie kilka miesiecy temu od pewnego policjanta biorącego udział w akcji wydobywania samochodu ze zwłokami policjantów z przydrożnego bagienka a co przypomniało mi się jako skojarzenie do zażyłości miedzy Biedziakiem a Zielińskim. Ów policjant powiedział mi, że był zszokowany zakrojoną na szeroką skalę akcja poszukiwawczą (helikoptery termowizyjne, poszukiwania w całym kraju zamiast w rejonie potencjalnego wydarzenia itp).
Ale najbarzdziej wstrząsneło nim, że w pobliże wraku ze zwłokami funkcjonariuszy dopuszczono dziennikarzy. Ponoć prosił swojego przełożonego o zgodę na odsunięcie dziennikarzy, żeby rodziny zmarłych nie oglądały spektaklu medialnego z udziałem najbliższych w tv. Powiedziano mu, że taka jest decyzja Biedziaka i ma robić co mu każą a nie dyskutować.
Powiedział mi też- UWAGA SENSACJA: wrak samochodu znaleziono już dzień wczesniej ale było juz za późno na transmisję w TV więc po sprawdzeniu, że w zatopionym radiowozie są ciała zaginionych policjantów akcję wydobywania wraku przesunięto na następny dzień. Celem tego wstrząsającego widowiska było bowiem poruszenie opinii publicznej i zmuszenie L. Dorna do zdymisjonowania M. Surmacza.
Po co to opisuję tak szczegółowo? Ano po to by każdy mógł sobie przejrzeć artykuły opisujace tamte wydarzenia i osądzić jaką rolę w wykorzystaniu tragicznej śmierci funkcjonariuszy i medialnej operacji kierownictwa Policji przeciwko MSWiA odegrał pan redaktor Robert Zieliński. Opisuję te fakty również dlatego, że cyngiel Dziennika był prawdopodobnie na bieżąco informowany przez P. Biedziaka o sytuacji i był ważnym elementem tej gry.
Jeśli więc opisane powyżej fakty sa prawdziwe to czy nie nasuwa sie pytanie o to w jaki sposób P. Biedziak spłacił dług wobec R. Zielinskiego? Można się domyślać, że zapłacił mu kolejnymi newsami.
A czy da się wykluczyc, że wdeptany w glebę przez Katarynę R. Zieliński poprosił swego przyjaciela z Policji o przysługę i namierzenie Kataryny? Warszawka gada, że tak właśnie było. I w tę wersję łatwiej mi uwierzyć niż w poprzednią. Zatem możliwe, że R. Zieliński użył swoich wpływów wśród funkcjonariuszy żeby załatwic prywatne porachunki. Czy to nie jest "blue taxi"?
Zwłaszcza, że Dziennik upiekł na tym ogniu dwie pieczenie. Raz- pokazał, że jest lepszy od konkurencji bo potrafi ujawnić legendarną blogerkę, dwa- wystawił ją panom Czumom za co może oczekiwać wdzięczności.
Założę się, że już niedługo dział śledczy Dziennika wypuści jakąś wstrząsającą historię z akt prokuratury nadzorowanej przez ministra Czumę. Albo dla odmiany poinformuje o kolejnym sukcesie szeryfa z PO. Tylko co to będzie miało wspólnego z dziennikarstwem?
Przecież my, anonimowi i pioszący pod nazwiskiem blogerzy możemy pana Krasowskiego pocałowac w dupę. A pan Zieliński zapewne dostanie podwyżkę bo tytuł Hieny Roku ma u mnie dożywotnio.
PS
Długo nie czekałem. Jest! Wprawdzie nie Dziennik lecz równie niemieckie kapitałowo radio RMF podało informację o aresztowaniu Michała B.- współpracownika Jacka Kurskiego i współtwórcę filmu "Nocna Zmiana" z D. Tuskiem w oskarowej roli aktora drugoplanowego (oj zabolało, zabolało...), aktualnie pracującego przy realizacji clipów wyborczych PiS. Najwyraźniej ekipa Tuska nie zamierza dopuścić by ktokolwiek popsuł polityczne plany PO i sprawnie zrobionym filmem spowodował odpływ głosów do PiS.
Jak poinformował anonimowy (jakżeby inaczej) informator z Prokuratury Michał B. był poszukiwany listem gończym. Ot ciekawostka, facet siedzi dniami i nocami przy reklamówkach PiS a prokuratura nie potrafi go znaleźć. Za chwile okaże sie, że żadnego listu gończego nie było a za dwa tygodnie, czyli dwa dni po wyborach, facet wyjdzie z duperelnymi zarzutami, jak nie przymierzając np W.Sumlinski.
Potem poczekamy rok na postawienie zarzutów a na końcu sąd uzna, że człowiek jest niewinny. Kto się założy, że tak własnie będzie?
Coś mam takie wrażenie, że zagrywka z Kataryną jest wyłącznie pewnym pretekstem (preludium) do tego, by dopaść rzeczywiście tych blogerów/internautów, którzy swoimi analizami odsłaniali takie znaki zapytania, które, tzw. elity intensywnie, uparcia, bezustannie i z determinacją ukrywają i chcą ukrywać. Tzw. elity, a w zasadzie establishment, są świadome tego, że przed wyborami w 2005 r. się przejechały na tym, że więcej faktów popłynęło z IPNu, sejmowe komisje śledcze pokazały prawdziwy obrazek Polskiej Republiki "Lodziarzy", a więc, że świadomość społeczna wzrosła zaś coraz większa część społeczeństwa zaczełą widzieć, że trzeba bądź to obalić (bądź przynajmniej osłabić) ten PRL. I tak naprawdę o to chodzi. Gdy media elektroniczne zostały już spacyfikowane, gdy prasa została okrojona i podporządkowana, gdy opozycja jest zepchnięta do głębokiej defensywy, to naturalnie trzeba zintensyfikować pacyfikację wolnej myśli, której ślady znajdują się jeszcze w internecie. Jak już ta flanka padnie, to będzie można dokończyć dzieła.... Tylko jakiego? Tak się nieraz zastanawiam, czy przypadkiem jakiś knajak bluzgający w necie na jakiegoś tam szarpidruta czy innego celebrytę, to nie jest najzwyklejszy prowokator mający za zadanie danie asumptu do przedsiezwięć cenzurująco-pacyfikujących internet. Z drugiej zaś strony, to taki szarpidrut może nie zdawać sobie sprawy z tego, że jest instrumentalnie wykorzystywany do roboty w złej wierze. A jakichś tam celebrytów łatwo jest napuścić na internautów, gdyż czują oni w ten sposób idealną wręcz okazję do zemsty na jakimś tam gówniarzu, który na forach itp. zasuwa tekstami w rodzaju: "Ty.... [i tutaj jedzie cała litania wyzwisk]".
Bo niby po co? Zastanawiam się, czy to ciągnąć. Nie chce mi się, zwłaszcza że na dole tekstu Karnowskiego jest promocja portalu mającego konkurować z S24.
Z drugiej strony rzecz jest kusząca, bo to nie kto inny, jak "Dziennik" w papierowym wydaniu wywiadu z Rybitzkim, Jareckim i mną użył mocno na wyrost, ale jednak - sformułowania, że jest przeprowadzany z "jednymi z najbardziej znanych polskich blogerów". Musiałbym ten papier tylko znaleźć i zeskanować (w wersji on-line tego tekstu nie ma).
Albo więc rybki, albo akwarium :) Chociaż świadomość, że to "buzzmarketing" (antyinternetowy - sic!) i wywoływanie ludzi po nickach, by dalej kręcić awanturę reklamując blogowisko "Dziennika" - mocno zniechęca. No, i tyle ciekawych rzeczy się wokół dzieje... Zobaczymy.
Pzdr.
Bernard (niezweryfikowany), wt., 26/05/2009 - 12:43
Ja bym napisał do redakcji Dziennika, jako polemikę (bo na sprostowanie chyba sie nie łapie). Chyba, że im podałeś wówczas swoje dane, to w takim razie sprostowanie jak najbardziej.
Aczkolwiek teraz to widać, że ciagną to na zasadzie "chfytu maketingofego", więc każda notka i polemika napedza im więdnącą "klikalność". Zapewne co dwa dni będą wyciągać kolejnego redaktora albo znajomka by się wypowiedział, aż temat sie przeje.
Czy Pilch już sie wypowiadał?
Dzięki, wiem - mam to podlinkowane w poście prezentującym całą historię tego wywiadu:
http://foxx-news.blogspot.com/2008/08/bazar-to-feler-westchn-seler.html
Pzdr.
13 komentarzy
1. „Wiemy kim jest Cezary Michalski”
Oznajmił przedstawiciel środowiska internautów. „Wiemy, ale bez jego zgody niczego nie ujawnimy. Ten znany dziennikarz, dziennika „Dziennik”, od lat słynący z atakowania ludzi, ich wykpiwania i dezawuowania, od pewnego czasu wręcz obsesyjnie boi się odbierać telefonów, także wtedy gdy nikt do niego nie dzwoni, a nawet zwłaszcza wtedy.
Czego się boi 46-letni były mąż Manueli Gretkowskiej, kumpel Sierakowskiego i popularyzator programu Wojciecha Cejrowskiego „WC Kwadrans? Niech się niczego się nie boi, nie ujawnimy jego tożsamości, choć wypada zapytać ilu jemu podobnych żurnalistów, konformistów i nieantykomunistów zapełnia polskie media?
Jako naród, zdecydowanie za długo żyliśmy pod batem, żeby nie pozostawiło to takich śladów na naszej psychice, że chęć wylansowania swojego nazwiska powoduje schizofrenię własnych poglądów, byleby tylko za pieniądze gdzieś przyczumować. To jedna z tajemnic wściekłości, wrzasku, paranoi, klaustrofobii, lykantropi i nocnego moczenia, jakie panują w polskich mediach”, zakończył internauta.
żródło
------------------------------------------
Miłego dnia :)
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
2. Operacja Kataryna ( Prenonim Jan Zbigniew )
Jak widać w tytule bloga, troche się obruszyłem tymi zachętami do całowania jakichś rednaczów w tyłek. Zwyzywał mnie i innych blogerów. Ze nieby nic tylko klniemy, trolujemy i jesteśmy anonimowi. No to podsumujmy może merytorycznie to co wprowadziło Dziennik na szczyty. No może z niewielkimi ozdobnikami.
1 Kataryna pisze tekst w którym "jest dziwnie przekonana". Wyraża więc opinię, przekonanie, za co w tym kraju chyba się nie skazuje....jeszcze
2. Krzysztof Czuma, najprawdopodobniej za zgodą i wiedzą taty, pisze list do Adminów, żądając zdjęcia tekstu i ujawnienia danych osobowych Kataryny. Czyni tak pomimo tego, że mógł napisać bezpośrednio do Kataryny, bo ta swój adres ma na swoim blogu.
3. Administracja odmawia zdjęcia tekstu i ujawnienia posiadanych danych, na które jak wiadomo średnio rozgarniętemu użytkownikowi netu i blogowisk, składa się nick i adres mail, bo tylko to każdy z nas podaje przy rejestracji. IP pomijam, bo w czasach dynamicznych IP, TOR'ów i innych proxy można sobie je w buty wsadzić, razem z nickiem i mailem.
4. Admini dają cyng Katarynie, słusznie zresztą, żeby kiecke w garści trzymała, bo będzie wiało i może ją na tulipana podwiać ( spódnicę podwiewa zgodnie z wektorem noszenia ale o przeciwnym zwrocie, co przypomina kwiat tulipana)
5 Kataryna pisze tekst, który zawiera kopię listu Krzysztofa Czumy do adminów S24. Sprawy nabierają tempa.
6. Czuma senior i junior przepiłowują osobę o niższej niż przeciętna inteligencji, opowiadając to tu, to tam, że "....jaka Kataryna?" (osobiście mi najbardziej podobał się tekst Czumy o dziwnym głosie Kataryny....)
7. Igor Janke wrzuca na blog listy od Krzystofa Czumy, listy, bo jak się okazało to nie pierwszy raz Kataryna wywołała jego złość i chęć napisania o tym "wrednym babsztylu" do Janke.
8. Pojawia się niewiasta, Sylwia Czubkowska. Robi wywiad z Kataryną. Tak, o Czumie, ale głownie o anonimowości. Wywiad Pani Czubkowskiej, jak się później okaże, posłużył za.... wywiad. Tutaj mała retrospekcja, wtrącenie.
Zanim Pani Czubkowska zajęła się wywiadami zachęcającymi do ujawnienia się, anonimowej jeszcze, Kataryny reklamowała na stronach Dziennika taki oto produkt:
Jesteś zadowolony z relacji ze swoim przełożonym? Masz serdecznie dość swojej firmy, niskich zarobków lub niesprawiedliwej protekcji? A może chcesz zmienić pracę i chciałbyś wiedzieć, na co możesz liczyć w nowym miejscu? - tak twórcy portalu xxxxxxxx zachęcają pracowników do wystawienia swoim firmom cenzurki.
.......
Pracownicy anonimowomogą oceniać szefostwo, pewność zatrudnienia, godziny pracy, pensje, benefity, szacunek możliwości rozwoju, lokalizację, kompetencje współpracowników i atmosferę w pracy.
Dalej w tym "artykule"Pani Czubkowska serwuje smakowite kąski w postaci mało anonimowych nazw firm, okraszonych anonimowymi ocenami. Nie przeszkadzało Dziennikowi w kwietniu promowanie anonimowości???
Szukając informacji o Pani Czubkowskiej natrafiłem jeszcze na jej profil w jednym z portali społecznościowych. Okazuje się, że prawdopodobnie (bo bo taka informację można znaleźć tutaj,)zna Adama Bodnara, sekretarza zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, tej samej, która nie tak dawno temu organizowała wykład: Blogi internetowe jako współczesna Agora. Równość autorytetów i osób anonimowych?Tutaj cisną się na usta dwa pytania:
- co Pan Bodnar ma ewentualnie do powiedzenia o opisanym niżej zachowaniu Pani Czubkowskiej i całej sprawie?
- czy Rednacz Dziennika, Pan Tabor i Pani Sylwia był na wykładzie, temat przeciez dla nich topowy? No i ewentualnie, jak byli, to pytanie dodatkowe: czy razem poszli, czy też Rednacz brzydził się iść z Anonimem.
9. Sylwia Czubkowska szantażuje Katarynę mistrzowsko.
Wysyła do Kataryny SMS, . Można powiedzieć, że chyba najważniejszy w jej karierze. W jednej wiadomości tekstowej, krótkiej jak sama nazwa wskazuje, Pani Sylwia zdołała upchnąć treści na książkę prawie. Postawiła Dziennik w pozycji tego, który Czumów się nie boi i na rękę im iść nie chce. Złożyła ofertę pracy. Zdiagnozowała swój stan psychiczny - sfrustrowana. Ostrzegła przed złoczyńcami z Faktu, którzy też pewnie Katarynę chcieli zatrudnić, ale na gorszych warunkach. Zapweniła o szczerości, a na koniec podkreśliła wolność wyboru oraz zalety oferty. Ostatnie zdanie może być też sugestią otrzymania pakietu medycznego, ale tu nie jestem pewien.
10. Kataryna, jak to "wredny babsztyl", odrzuca nieroztropnie wypasioną ofertę Dziennika.
11.Parawdopodobnie na tym etapie do Pani Czubkowskiej dołączył Pan Zieliński, Robert alias Dziennikario (forum policyjne), spec od służb, policji itd. Kolega forumowy Adama Rapackiego alias "Małego Rycerza". (podsekretarz MSWiA) i wielu, wielu anonimów z tegoż forum. Słowem właściwe wsparcie. Ma wiedzę, znajomości i jest oblatany w anonimowych postach.
Poniżej wątek rozmowy na forum policyjnym.
11 kwietnia 2005 r., w odpowiedzi na pytania red. Zielińskiego, na stronie internetowej Komendy Stołecznej Policji zamieszczono oświadczenie w sprawie przebiegu służby komendanta stołecznego Policji. 12 kwietnia pisma w tej sprawie przesłano do Redaktora Naczelnego „Super Expressu” oraz red. Roberta Zielińskiego. Poinformowano w nich zainteresowanych, że komendant stołeczny Policji nadinsp. Ryszard Siewierski, w swojej karierze zawodowej nigdy nie był funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa. Służbę w Milicji Obywatelskiej rozpoczął w 1971 r. w Komisariacie Policji w Lwówku Śląskim, najpierw jako milicjant (1971-1974), a następnie jako referent operacyjno-dochodzeniowy. W 1977 r. został mianowany komendantem posterunku MO w...........
Ten tekst wkleił moderator forum. Poniżej próbka talentu Dziennikario:
..........
Czyli po sześciu latach awansował na Komendanta. Piękna kariera - w tym miejscu chciałbym się dowiedzieć jeszcze co robił tata dzisiejszego generała? Czy przypadkiem nie pracował w IV departamencie, czy nie pracował w Moskwie i czemu go nie ma na liście Wildstaina? Ale może to tylko plotki złośliwe.
Zwracam uwagę, że Dziennikario, anonimowo odnosi się do tekstu, który jest odpowiedzią na jego własne, oficjalne i pod nazwiskiem pytania zadane KSP. Ładnie prawda. Nie trafił oficjalnie pałką chciał poprawić anonimowo kijem. Ale tu muszę przyznać, że zbesztany przez innego forumowicza wycofał się ze swoich słów, nie wiem tylko czy dlatego, że błąd zrozumiał, czy może w obawie o zachowanie anonimmowości
Chcialem przeprosić generała Ryszarda Siewierskiego za rozpowszechnienie nieprawdziwej plotki, ktora na pewno wyrządziła mu krzywdę. Tym bardziej, że ojciec Ryszarda Siewierskiego zmarł tragicznie, gdy dzisiejszy generał miał lat 12. Nie pomyślałem - pisałem pod wpływem emocji i świeżo pozyskanej plotki.
cały wątek można znaleźć tutaj.
NIe wiem w jakich okolicznościach i czy dobrowolnie Dziennikario przedstawił się z imienia i nazwiska na forum. Faktem jest, że teraz podpisuje posty.
10. Kataryna odpowiada notką, która chyba jest rekordem salonu: prawie 600 komentarzy.
11. W kinach Wojna Polsko-Ruska, a w internecie wojna Blogersko Dziennikarska i masowe samobójstwa internetowe, głownie kolejnych dziennikarzy. Szkoda pisać.
Deser
12.Dziennik zarzuca Salonowi24 wyrzucanie blogerów, którzy piszą żle o Katarynie. Tekst Dziennika jest wielokrotnie edytowany, następnie zostają usunięte komentarze pod nim (sic!). KOMENTARZE WRACAJĄ, ludzie pytają gdzie tamte...kabaret, choć zasługuje na wnikliwą analizę - bo wydaje mi się, że ŻADEN amator bloger nie pozwoliłby sobie tyle razy zmieniać swój tekst na Salon24 co Dziennik zmieniał swój, profesjonalnego dziennikarza. Coś tam musieli chowac szybciutko...
W jednej z wersji cytują fragment tekstu wyrzuconego z Salon24 blogera:
Portal funduje nagrodę pieniężną w wysokości 5 tysięcy złotych dla pierwszego anonimowego, czy też imiennego świadka, który dostarczy dowodów na to, że Kataryna czerpała korzyści finansowe z kontraktów podpisanych z mediami lub politykami
A tutaj to co opuścili
Celem akcji jest łączenie przyjemnego z pożytecznym, reklamy portalu z transparentnością fundacji, które mienią się obywatelskimi.
Jakiś drób wymyślił sobie, że wzleci na Katarynie i Salonie jak na prawdziwych skrzydłach w obłoki marzeń każdej nioski. Dlatego miał być promowany??A pogrzebać w ziemi pazurkiem samemu nie łaska?
Żeby bardziej dopiec Salonowi24 Dziennik robi taką wstawkę:
www..................... - alternatywa dla Salonu 24?
Pomińmy fakt, że nie podali jako alternatywy dla Salonu24 swojego portalu konkurencyjnego (choć może zrobili to celowo, by zamieszanie nie stało się zbyt oczywiste) i sprawdźmy, co takiego tam jest, co bardziej podoba się Dziennikowi:
.......to ja raczyłem wykorzystać Dziennik, Salon24 i panią prezes, w tych samych celach, w których oni wykorzystują się wzajemnie. Jeśli ktoś ma chociaż dwa tańczące neurony pod czaszką, ten wie, że to zabawa gigantów, a MY możemy korzystać z tego jak się łupią, bo alternatywą dla Dziennika nie jest Salon24, ale takie miejsca jak.............gdzie promuje się jakość słowa, a nie biuletyny medialne i ideologiczne.
Tak swą przebiegłością chwali się wyrzucony z salonu. No i jakość słowa na swoim portalu chwali w ostatnim zdaniu. To kuknijmy:
Dopierom co wszedł, a tu kurwa nic prawie oglądać, ani czytac nawet nie można. To jaja jakies, czy nalot CBA czy innej esbecji? Czytam, że awaria jakaś a ten menda... jak mu tam... no nie wazne polazł chyba na piwsko i kontakt z nim czy też jemu urwał sie.
To ja sie tez zrywam i ide donieść komu trzeba. Spadajcie na razie i mozecie mnie pocałowac w dupę, ale nie tak szybko. Dopiero jak pozwole. Wkurwiłem sie.
spadajcie na razie
To w sumie zamyka ten post....bo co tu komentować dalej. I zmęczony jestem. Albo nie, na drugi deser fragment starego wpisu pani Czubkowskiej z portalu społecznościowego:
Witam
Właśnie piszę artykuł o homorodzinach. W związku z tym szukam rodzin, ale także dorosłych dzieci wychowanych przez dwie matki lub dwóch ojców. Oczywiście zapewniam całkowitą anonimowość, interesują mnie historie życia, problemy i radości z jakimi spotykali się codziennym życiu, a nie dane osobowe. Gwarantuję też możliwość autoryzacji tekstu, czyli posiadania kontroli nad tym co i w jakiej formie się ukarze.
Zastanawiam się, czy Ci którzy się zgłosili do Pani Sylwii również dostali kilka dni po wywiadzie SMS z ofertą pracy.
http://prenonim.salon24.pl/107206,operacja-kataryna#favuserok
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. i Chór Wujów na podporędziu
Apel: STOP chamstwu w sieci!
Nie chcesz, by twoje ulubione forum internetowe stało się śmietnikiem, w którym gromada trolli wyrzuca z siebie frustracje? Nie chcesz czytać wulgaryzmów? Przyłącz się do apelu, który podpisało kilkadziesiąt znanych postaci polskiej przestrzeni publicznej. Czas powiedzieć STOP chamstwu w sieci!
POD APELEM PODPISALI SIĘ DO TEJ PORY:
Michał Bajor, piosenkarz
Artur Barciś. aktor
Adam Bauman, aktor, scenarzysta
Piotr Bazylko, kolekcjoner i krytyk sztuki
Sonia Bohosiewicz, aktorka
ks. Adam Boniecki,
Anna Cieślak, aktorka
Stefan Chwin, pisarz
Andrzej Chyra, aktor
Maciej Dejczer, reżyser
Antoni Dudek, historyk
Edward Dwurnik, malarz
Jan Englert, aktor, reżyser, dyr Teatru Narodowego
Adam Ferency, aktor
prof. Michał Korzec, sinolog, politolog
Marcin Król, filozof, historyk idei
prof. Piotr Kruszyński, prawnik
Jerzy Kryszak, satyryk
prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog
Grzegorz Kupczyk, muzyk rockowy
Mezo, raper
Grzegorz Miecugow, publicysta
Edyta Olszówka, aktorka
Janusz Panasewicz, muzyk
prof. Marek Rocki, ekonomista, profesor SGH
Artur Rojek, muzyk
Janusz Rolicki, publicysta
Jacek Santorski, psycholog
Maria Seweryn, aktorka
Andrzej Sikorowski, muzyk
Wojciech Solarz, aktor
Muniek Staszczyk, muzyk
Grażyna Wolszczak, aktorka
Xawery Żuławski, reżyser
Ci ludzie mieli odwagę, by powiedzieć "nie" internetowemu chamstwu. Przyłącz się do nich na forum!
http://www.dziennik.pl/opinie/article386626/Apel_STOP_chamstwu_w_sieci_.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Jak dorwali Katarynę czyli blue taxi R. Zielinskiego (ClarkNova)
O sprawie Kataryny napisano już bardzo wiele. Solidaryzuję się z nią bo wiem jak często miała rację. To musiało wkurzać chłopaków Schetyny i Czumy. Więc Dziennik podał ją na srebrnej tacy, jako przystawkę do debaty o wolności słowa w internecie a raczej o potrzebie jawności nazwisk osób publikujących krytyczne wobec PO i rządu artykuły.
Jednak próby sprowadzenia problemu Kataryny wyłącznie do tezy iż bloger publikujący anonimowo swoje opinie nie zasługuje na uwagę, a jej samej do poziomu trolla z forum onetu czy GW są manipulacją. Między innymi dlatego, że dziennikarze Dziennika oraz innych mediów sami korzystają niezwykle często z usług "anonimowych informatorów".
Pół biedy jeśli dziennikarze rzeczywiście korzystają z informacji osób, które z różnych powodów chca pozostac anonimowi. Sam, z własnej praktyki dziennikarskiej wiem, że nieraz nie ma innego sposobu by dowiedzieć sie czegoś co jest prawdą lecz nikt tego oficjalnie nie powie. Z różnych zresztą przyczyn, mniej lub bardziej poważnych.
Ale generalnie wszystko zależy od intencji i rzetelności dziennikarza. Jeśli jest uczciwy i opisując jakąkolwiek sprawę podaje fakty podane przez anonimowego informatora i próbuje te fakty zweryfikowac w innych źródłach to wszystko jest w porzadku. Podkreślam- chodzi o fakty a nie o wypowiedzi, czyli cytaty. Tak sie bowiem porobiło, że coraz więcej dziennikarzy zamiast faktów publikuje wypowiedzi "osób pragnących pozostać anonimowymi". Jako dziennikarz ze sporym stażem mogę ot tak "na nos" powiedzieć, że 90% tych cytatów to zmyślone wypowiedzi, które dodaje się do tekstu by wzmacniały i uwiarygadniały jego treść. A to jest nierzetelne i niezgodne z zasadami dziennikarstwa obowiazującymi w cywilizowanych krajach.
Niestety, wśród dziennikarzełków specjalizujących sie w tego typu praktyce są orły dziennikarstwa śledczego zatrudnione w Dzienniku. Kamanda Anny Marszałek, czyli m.in Michał Majewski, Paweł Reszka czy Robert Zieliński są tego wybitnym dowodem. Prosze przeczytać jakikolwiek tekst ich autorstwa. Roi się tam od wypowiedzi anonimowych informatorów, którzy w trybie przypuszczającym mówią, że "mogło dojść do nieprawidłowosci" itp.
Minimum faktów, maksimum sprytnie powiązanych insynuacji podpartych cytatami anonimowych informatorów plus wyrwane z kontekstu cytaty z dokumentów oraz oficjalnych wypowiedzi- tak wyglada dzis lwia część publikacji o charatkerze sledczym. I to nie tylko w Dzienniku. Konkurencją samą w sobie jest Wyborcza oraz TVN.
Niemal każdego dnia mozna znaleźć publikacje, w których czytamy, że "dziennikarze x dotarli do dokumentów, zeznań, informacji" . A przeciętny czytelnik przeciera oczuy ze zdumienia i podziwu. O, jakich mamy wspaniałych śledczych, docierają do super tajnych dokumentów i informacji. Lecz mało kto zdaje sobie sprawę jak w rzeczywistości odbywa sie to "docieranie".
A rzeczywistośc bywa banalna, czasem wręcz siermiężna. Oto np redaktor R. Zieliński dostaje od "wysoko postawionego urzędnika w Ministerstwie Sprawiedliwości" informację, że Włodzimierz Olewnik rzucił sie z pięściami na prokuratora prowadzącego sprawę porwania Krzysztofa Olewnika i pobił go używając przy tym słów znieważających.
Mimo, że redaktor Zieliński wie, iż świadkiem zajścia był pełnomocnik rodziny Olewników, który całkowicie odmiennie opisuje okoliczności zdarzenia, nie publikuje jego wersji. Ba, nawet do niego nie dzwoni. Dlaczego? Przez przeoczenie? Nic z tych rzeczy. Redaktor Zieliński doskonale wie, że jesli opisze sprawe zgodnie z oczekiwaniem "wysoko postawionego urzędnika" może liczyć na kolejne informacje i dokumenty.
Bo w redakcji liczy sie news. Szef pochwali na kolegium, może da nagrodę za tekst tygodnia albo i kiedyś awansuje.
Więc redaktor Zieliński, nawet przyparty do muru żelazną logiką argumentów Kataryny, która choc anonimowa ma mózg i potrafi z niego korzystać, idzie w zaparte. I broni przegranej sprawy z pełną świadomością i determinacją. Bo doskonale wie, że nie popełnił błędu czy pomyłki lecz cynicznie i w pełni świadomie uczestniczy w grze, gdzie stawką jest z jednej strony kasa i kariera a z drugiej prawda.
Mogłbym podać więcej przykładów tfurczości red. Zielinskiego i innych jemu podobnych asów "czuchnącego" dziennikarstwa. Lecz podaje ten właśnie całkowicie świadomie. Bo wiem skądinąd, że po publicznej kompromitacji jakiej doznał w polemice z Kataryna i innymi blogerami red. Zieliński poprzysiągł sobie "dorwać tę babę". W interesie swoim, Anny Marszałek, Wojciecha Czuchnowskiego i sfory innych miernot zastepujących prawdę własnymi interesikami, karierą i kasą.
Jak zatem red. Zielinski dorwał Katarynę?
Z tego co słyszę "w warszawce" omawiane sa dwa scenariusze. Pierwszy, dla mnie osobiście mniej wiarygodny, mówi że R. Zieliński, jako pokąsany przez Katarynę, doskonale pasował naczelnemu Dziennika- R. Krasowskiemu do roli kata. Bo redaktor naczelny Dziennika informacje o naszej koleżance-blogerce dostał z kwadratu warszawskich ulic: Rakowieckiej,Batorego, Wisniowej i Waryńskiego. Czytelnikom spoza stolicy wyjasniam, że w tym kwadracie mieści się królestwo G.Schetyny, czyli: MSWiA, ABW, CBŚ.
Skądinąd wiem, że MSWiA prowadzi oficjalny monitoring publikacji na temat zadań wykonywanych przez resort. Monitoring obejmuje również publikacje internetowe, o czym sam jakiś czas temu się dość bolesnie przekonałem. Skoro jest publikacja to jest i autor. Jest również komputer z którego tekst został wysłany- to elementarna wiedza każdego z użytkowników internetu i poczty elektronicznej. Wystarczy wiec "podpiąć" jakiekolwiek śledztwo do odpowiedniej publikacji konkretnego autora by w zgodzie z literą prawa (choć całkowicie wbrew duchowi) sprawdzić adres IP poszukiwanego komputera i w ten sposób dotrzeć do danych jego użytkownika.
Potem wystarczy zadzwonić do zaprzyjaźnionego redaktora, podrzucić temat, obiecać kilka interesujących papierów mogących podnieść sprzedaż, klikalność i ego naczelnego. Sprawa załatwiona, reszta robi się sama. Nie będzie Kataryna nam tu bruździła. A jesli nawet , to napuści sie kilku innych buldogów, którzy za odpowiednią stawkę albo i na służbowe polecenie odpowiednio namieszają. Dał nam przykład Grześ Schetyna jak zwyciężać mamy, pewnie pamiętacie jak młodzieżówkę PO zatrudniał do pisania pochlebnych dla PO komentarzy w necie.
Osobiście jednak, nie mam odwagi uwierzyć, że w moim kraju, demokratycznie wybrana władza inwigiluje niewygodnych blogerów i napuszcza na nich dziennikarzy w zamian za rządowe reklamy, newsy i ogólną przychylność w postaci np miejsca dla przedstawiciela redakcji w premierowskim samolocie do Peru.
Dlatego bardziej wierzę w druga wersję akcji pt. "Jak dorwali Katarynę". Zgodnie z nią, pałający rządzą odwetu redaktor R. Zieliński skorzystał z wieloletniej i niezwykle bliskiej przyjaźni z byłym rzecznikiem Policji a obecnie NIK- Pawłem Biedziakiem.
Obaj panowie świadczą sobie rozmaite przysługi od lat. Przykładowo, kilkanaście dni temu zakończyła się prawomocnym wyrokiem sprawa Tomasza S.- byłego dyrektora z MSWiA, który poprosił znajomego komendanta policji na warszawskim dworcu centralnym o przysługę w postaci podwiezienia do domu w Siedlcach.Sprawa zakończona przypadkowym acz tragicznym wypadkiem znana jest powszechnie jako sprawa "blue taxi".
Nie zamierzam bronić Tomasza S. - popełnił błąd i ponosi za to odpowiedzialność. Przywołuję tę sprawe dlatego, że jest jednym z dowodów rozgrywki medialnej i politycznej jaka Policja prowadziła wtedy z MSWiA kierowanym przez L. Dorna.
Z tego co słyszałem, ówczesny Komendant Policji aspirował do funkcji wiceministra SWiA odpowiedzialnego za policję, w miejsce odchodzącego wtedy do BBN Władysława Stasiaka. Jednak wiceministrem został Marek Surmacz- znany głównie z zamawiania wieśmaków (sprawę opisał oczywiscie Dziennik piórem m.in. R. Zielińskiego. Zapewne przypadkiem, dzień czy dwa po nominacji Surmacza, redaktor R. Zieliński "dotarł" do kompromitujących go materiałów - ciekawe, prawda?)
Zatem rozczarowany komendant głowny Policji M.Bieńkowski i jego rzecznik P. Biedziak musieli zgryźć gorycz porażki, jak nie przymierzając R. Zieliński musiał przełknąć klęskę w starciu z Kataryną. Lecz wkrótce nadarzyła się okazja ro rewanżu. Podległy Surmaczowi urzędnik MSWiA popełnił błąd. Z ciekawości przejrzałem dziś kilkanaście publikacji Dziennika i innych dziennikarzy, opisujących te wydarzenia. Sądzę, że R.Zielinski był najlepiej poinformowanym w tej sprawie dziennikarzem w Polsce. I choć w swoich tekstach podawał fakty, które jak wykazał sąd nigdy nie miały miejsca, to generalnie był na pierwszej linii wydarzeń. Powołując się zresztą wielokrotnie na anonimowych informatorów.
Najciekawsze jest jednak to, czego dowiedziałem sie kilka miesiecy temu od pewnego policjanta biorącego udział w akcji wydobywania samochodu ze zwłokami policjantów z przydrożnego bagienka a co przypomniało mi się jako skojarzenie do zażyłości miedzy Biedziakiem a Zielińskim. Ów policjant powiedział mi, że był zszokowany zakrojoną na szeroką skalę akcja poszukiwawczą (helikoptery termowizyjne, poszukiwania w całym kraju zamiast w rejonie potencjalnego wydarzenia itp).
Ale najbarzdziej wstrząsneło nim, że w pobliże wraku ze zwłokami funkcjonariuszy dopuszczono dziennikarzy. Ponoć prosił swojego przełożonego o zgodę na odsunięcie dziennikarzy, żeby rodziny zmarłych nie oglądały spektaklu medialnego z udziałem najbliższych w tv. Powiedziano mu, że taka jest decyzja Biedziaka i ma robić co mu każą a nie dyskutować.
Powiedział mi też- UWAGA SENSACJA: wrak samochodu znaleziono już dzień wczesniej ale było juz za późno na transmisję w TV więc po sprawdzeniu, że w zatopionym radiowozie są ciała zaginionych policjantów akcję wydobywania wraku przesunięto na następny dzień. Celem tego wstrząsającego widowiska było bowiem poruszenie opinii publicznej i zmuszenie L. Dorna do zdymisjonowania M. Surmacza.
Po co to opisuję tak szczegółowo? Ano po to by każdy mógł sobie przejrzeć artykuły opisujace tamte wydarzenia i osądzić jaką rolę w wykorzystaniu tragicznej śmierci funkcjonariuszy i medialnej operacji kierownictwa Policji przeciwko MSWiA odegrał pan redaktor Robert Zieliński. Opisuję te fakty również dlatego, że cyngiel Dziennika był prawdopodobnie na bieżąco informowany przez P. Biedziaka o sytuacji i był ważnym elementem tej gry.
Jeśli więc opisane powyżej fakty sa prawdziwe to czy nie nasuwa sie pytanie o to w jaki sposób P. Biedziak spłacił dług wobec R. Zielinskiego? Można się domyślać, że zapłacił mu kolejnymi newsami.
A czy da się wykluczyc, że wdeptany w glebę przez Katarynę R. Zieliński poprosił swego przyjaciela z Policji o przysługę i namierzenie Kataryny? Warszawka gada, że tak właśnie było. I w tę wersję łatwiej mi uwierzyć niż w poprzednią. Zatem możliwe, że R. Zieliński użył swoich wpływów wśród funkcjonariuszy żeby załatwic prywatne porachunki. Czy to nie jest "blue taxi"?
Zwłaszcza, że Dziennik upiekł na tym ogniu dwie pieczenie. Raz- pokazał, że jest lepszy od konkurencji bo potrafi ujawnić legendarną blogerkę, dwa- wystawił ją panom Czumom za co może oczekiwać wdzięczności.
Założę się, że już niedługo dział śledczy Dziennika wypuści jakąś wstrząsającą historię z akt prokuratury nadzorowanej przez ministra Czumę. Albo dla odmiany poinformuje o kolejnym sukcesie szeryfa z PO. Tylko co to będzie miało wspólnego z dziennikarstwem?
Przecież my, anonimowi i pioszący pod nazwiskiem blogerzy możemy pana Krasowskiego pocałowac w dupę. A pan Zieliński zapewne dostanie podwyżkę bo tytuł Hieny Roku ma u mnie dożywotnio.
PS
Długo nie czekałem. Jest! Wprawdzie nie Dziennik lecz równie niemieckie kapitałowo radio RMF podało informację o aresztowaniu Michała B.- współpracownika Jacka Kurskiego i współtwórcę filmu "Nocna Zmiana" z D. Tuskiem w oskarowej roli aktora drugoplanowego (oj zabolało, zabolało...), aktualnie pracującego przy realizacji clipów wyborczych PiS. Najwyraźniej ekipa Tuska nie zamierza dopuścić by ktokolwiek popsuł polityczne plany PO i sprawnie zrobionym filmem spowodował odpływ głosów do PiS.
Jak poinformował anonimowy (jakżeby inaczej) informator z Prokuratury Michał B. był poszukiwany listem gończym. Ot ciekawostka, facet siedzi dniami i nocami przy reklamówkach PiS a prokuratura nie potrafi go znaleźć. Za chwile okaże sie, że żadnego listu gończego nie było a za dwa tygodnie, czyli dwa dni po wyborach, facet wyjdzie z duperelnymi zarzutami, jak nie przymierzając np W.Sumlinski.
Potem poczekamy rok na postawienie zarzutów a na końcu sąd uzna, że człowiek jest niewinny. Kto się założy, że tak własnie będzie?
http://bit69.salon24.pl/107104,jak-dorwali-kataryne-czyli-blue-taxi-r-zielinskiego
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Czytają nas :)
6. Foxxie :)
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
7. Przekleję komentarz, który postawiłem u gw1990
Coś mam takie wrażenie, że zagrywka z Kataryną jest wyłącznie pewnym pretekstem (preludium) do tego, by dopaść rzeczywiście tych blogerów/internautów, którzy swoimi analizami odsłaniali takie znaki zapytania, które, tzw. elity intensywnie, uparcia, bezustannie i z determinacją ukrywają i chcą ukrywać. Tzw. elity, a w zasadzie establishment, są świadome tego, że przed wyborami w 2005 r. się przejechały na tym, że więcej faktów popłynęło z IPNu, sejmowe komisje śledcze pokazały prawdziwy obrazek Polskiej Republiki "Lodziarzy", a więc, że świadomość społeczna wzrosła zaś coraz większa część społeczeństwa zaczełą widzieć, że trzeba bądź to obalić (bądź przynajmniej osłabić) ten PRL. I tak naprawdę o to chodzi. Gdy media elektroniczne zostały już spacyfikowane, gdy prasa została okrojona i podporządkowana, gdy opozycja jest zepchnięta do głębokiej defensywy, to naturalnie trzeba zintensyfikować pacyfikację wolnej myśli, której ślady znajdują się jeszcze w internecie. Jak już ta flanka padnie, to będzie można dokończyć dzieła.... Tylko jakiego? Tak się nieraz zastanawiam, czy przypadkiem jakiś knajak bluzgający w necie na jakiegoś tam szarpidruta czy innego celebrytę, to nie jest najzwyklejszy prowokator mający za zadanie danie asumptu do przedsiezwięć cenzurująco-pacyfikujących internet. Z drugiej zaś strony, to taki szarpidrut może nie zdawać sobie sprawy z tego, że jest instrumentalnie wykorzystywany do roboty w złej wierze. A jakichś tam celebrytów łatwo jest napuścić na internautów, gdyż czują oni w ten sposób idealną wręcz okazję do zemsty na jakimś tam gówniarzu, który na forach itp. zasuwa tekstami w rodzaju: "Ty.... [i tutaj jedzie cała litania wyzwisk]".
8. Czytają
9. Gdyby nie zaprzątało, to by nie padło
10. Foxx
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
11. Foxx'ie
12. Natenczas
13. Bernard