EKONOMIA w RPrl w EUCCCPO
nissan, pt., 22/05/2009 - 17:01
Janusz Szewczak: Od miesiąca przez polskie media przetacza się dyskusja, jakim to rzekomym wielkim problemem dla Polaków jest brak kolejnej parady gejów w Warszawie, jak to Polacy przeżywać powinni upadek europejskiego traktatu konstytucyjnego czy ustalenia budżetu europejskiego. Tymczasem nikt w ogóle nie dyskutuje o sprawie zasadniczej, olbrzymim niebezpieczeństwie dla państwa, dla Polski i Polaków, jakim jest gigantyczne, co miesiąc rosnące, horrendalnie rosnące zadłużenie państwa i Polaków.
Na przestrzeni tylko ostatnich 5 lat panowie ministrowie finansów, trzech panów B. - pan Balcerowicz, pan Bauc i pan Belka doprowadzili do tego, że Polska ma w tej chwili już około 430 miliardów (niektórzy mówią 435 miliardów) złotych długu. A więc kilkanaście razy więcej niż dług zagraniczny, który odziedziczyliśmy po Edwardzie Gierku. I proces tego zadłużenia rośnie. Zadłużenie, ten dług publiczny rośnie, puchnie niczym mydlana bańka i nie bardzo widać drogi wyjścia.
W 2001 roku długi Polski wynosiły około 280 miliardów złotych (gdzieś w grudniu 2001 roku), ale już w 2005 roku (obecnie, w II kwartale) ten dług wynosi 430 miliardów. Więc skok jest olbrzymi, stale rosnący. Szykujące się do przejęcia władzy partie zaczynają się martwić, co będzie z okresem ich rządzenia. Czy obecny rząd i rządy poprzednie nie zostawiły takiej bomby z opóźnionym zapłonem, związanej z kwestią spłaty (wykupu) różnych obligacji, bonów skarbowych? W przyszłym roku kumulują się obowiązki wykupienia tych bonów, obligacji skarbowych, bonów oszczędnościowych. W 2006 roku trzeba będzie znaleźć na to aż 76 miliardów złotych na rynku krajowym.
W jaki sposób nasi kolejni ministrowie spłacają te długi? Ano w ten sposób, że stary dług zamieniają na nowy, czyli pożyczają, zaciągają nowe kredyty po to, żeby spłacić stare. Oni to nazywają "aktywnym zarządzaniem długiem". Ja bym to nazwał raczej rolowaniem, takim dosłownie i w przenośni, czyli jakby rolowaniem polskiego społeczeństwa i Polaków, bo ten dług przyrasta o 2 - 3% w skali 2 - 3 miesięcy...
Kto będzie w stanie spłacić tak gigantyczne długi, które dzisiaj już przekraczają grubo 100 miliardów Euro... Czy przyszłe pokolenia w ogóle będą w stanie to spłacić?
Pamiętajmy, że Argentyna przewróciła się jako kraj, z gigantycznymi konsekwencjami społecznymi, właśnie przy zadłużeniu około 100 miliardów dolarów. My mamy już grubo powyżej 100 miliardów Euro.
W przyszłym roku trzeba będzie znaleźć środki na spłatę, na wykupienie 2,5 miliarda Euro, trzeba będzie znaleźć na spłatę rat od kredytów zagranicznych i wykupić obligacje, które będą warte ponad 60, może nawet 70 miliardów złotych. A przecież trzeba będzie do tego dołożyć jeszcze kilka miliardów, kilkanaście miliardów złotych na składkę do Unii Europejskiej, 6 miliardów złotych trzeba będzie wyasygnować na rewaloryzację emerytur, której nie dokonano w tym roku. Skąd tak poważne środki będziemy jako państwo w stanie zorganizować w przyszłym roku? Tym bardziej, że wydatki na obsługę długu publicznego w budżecie państwa zarezerwowane na ten rok wynosiły aż 27 miliardów złotych. To są gigantyczne kwoty, to jest znacznie więcej, niż dotacje do ZUS-u na renty, emerytury czy zasiłki, które stanowią około 19 miliardów złotych, czy znacznie więcej, niż podatki wpływające podatki od osób fizycznych. Wydaje się, że problem tego długu, ciągle rosnącego, jest lekceważony. Przecież zadłużone jest nie tylko państwo, ale zadłużone są również podmioty gospodarcze, na kilkadziesiąt miliardów złotych, polskie przedsiębiorstwa za granicą, a nawet banki. Banki miały miodowy okres w zeszłym roku. Zyski banków, wynik finansowy banków wzrósł aż o 290%. Nie było chyba takiej firmy w Polsce, która miałaby takie zyski za ubiegły rok jak banki, tym bardziej, że w tym roku również banki będą miały gigantyczne zyski. W zeszłym roku zarobiły na czysto ponad 7 miliardów złotych. W tym roku szacuje się, że ten zysk może być jeszcze większy, więc ktoś zarabia na tej obsłudze długu zagranicznego, na tych obligacjach, bonach skarbowych. Skala zysków, jakie spekulanci na tych właśnie papierach wartościowych (rożnego rodzaju obligacjach, kwitach dłużnych) zarabiają, jest olbrzymia. To jest Eldorado. /.../ Wymienia się tanio waluty, kupuje się zyskowne obligacje, później się kupuje mocnego złotego sprzedając obligacje i wymienia po korzystnym kursie na większą ilość euro czy dolarów. Czy będziemy długo w stanie tak funkcjonować? To jest odpowiedź, którą właściwie wszyscy dzisiaj powinniśmy się zająć. Łatwo się rządzi na kredyt, zaciągając nowe długi, niemniej ktoś wreszcie może się upomnieć o spłatę tego typu zobowiązań. Tylko w roku 2006 trzeba będzie spłacić zadłużenie zagraniczne skarbu państwa na kwotę około 3 miliardów 118 milionów złotych. Niewiele lepiej będzie w 2007 r. Rat zagranicznych długów i odsetek będzie do spłacenia na kwotę prawie 3,5 miliarda. Katastrofalny jest rok 2008, tam wychodzi prawie 4 miliardy dolarów do spłacenia w jednym roku. Później skala obciążeń nieco się zmniejsza, ale nadal to jest 2 miliardy, 1,5 miliarda. A więc można powiedzieć, że mamy od 2003 roku taką stałą tendencję rosnącą płatności na rzecz zagranicy. Bardzo niekorzystnie zmienia się również struktura tego zadłużenia zagranicznego, bo coraz więcej emitujemy papierów skarbowych o krótkim terminie wykupu, rocznym czy dwuletnim. I tak, od 2004 roku papiery skarbowe o terminie wykupu do roku to już jest wartość prawie 85 miliardów złotych, a w terminie wykupu do 2 lat - aż 67 miliardów złotych. To są olbrzymie sumy, zupełnie niewyobrażalne dla polskiego społeczeństwa, które przecież nie ma wielkich oszczędności. Mimo, że dzisiaj prasa podaje, że mamy w bankach ponad 305 miliardów złotych oszczędności jako Polacy, to trzeba pamiętać, że prawie sześćdziesiąt kilka, prawie 70 procent Polaków nie ma żadnych oszczędności w bankach. Więc ta niewielka grupa Polaków z tych 30 %, która ma jakiekolwiek oszczędności w bankach, nawet przy tych zasobach nie byłaby w stanie udźwignąć spłaty tego zobowiązania, tych długów zagranicznych i długów wewnętrznych. Poważnie zadłużone są przecież szpitale, na kwotę 6 miliardów złotych, zadłużone są przedsiębiorstwa, zadłużone są samorządy, nawet więzienia mają długi. Pamiętajmy, że przestał rosnąć tak znacząco eksport, obniżył się bardzo poważnie wzrost gospodarczy (jest słabnący, gdzieś na poziomie pewno 2 % zaledwie). Skąd będziemy jako Polacy gromadzić te środki na spłatę przyszłych długów zagranicznych, skoro sprzedaliśmy system bankowy kapitałowi zagranicznemu, bardzo tanio? Ekonomiści twierdzą "no, przecież skala zadłużenia w stosunku do produktu krajowego brutto nie jest aż tak wielka w Polsce, oscyluje w granicach 50%". Są kraje w Europie znacznie poważniej zadłużone, jeśli chodzi o ich długi wobec produktu krajowego brutto, nawet przekracza to w niektórych przypadkach 100%, przykładowo Włochy, Grecja. Ale te kraje mają własne systemy bankowe, mają banki nie tylko u siebie, ale i w Polsce. Banki, które tu w zeszłym roku zarobiły te 7 miliardów złotych na czysto, w większości wytransferowały je do swoich macierzystych krajów pod postacią dywidendy, a więc oni będą mieli skąd brać środki na spłatę długów. Skąd weźmiemy my, jako Polacy, owe dziesiątki, setki już właściwie miliardów, bo kwota 435 miliardów złotych zadłużenia to stan na czerwiec, a co będzie w końcu roku, kiedy przyjdą kolejne powinności wykupu właśnie owych obligacji, bonów skarbowych? Nie ma na to odpowiedzi żadnej. Ci, którzy tak niecierpliwie przebierają nogami do władzy i już widzą się na ministerialnych stanowiskach, nie do końca chyba zdają sobie sprawę ze skali niebezpieczeństw, z problemu, jaki każdego roku będzie narastał. Polskie społeczeństwo generalnie ubożeje, płace realne nie rosną, a w ostatnich latach wyraźnie maleją. Potrzeba będzie zwiększyć środki na obsługę długu publicznego. /.../
Ojciec prowadzący: Zatem "bomba z opóźnionym zapłonem", z drugiej strony manipulacyjne działania rządzących, skierowanie uwagi Polaków na rzeczy drugo, trzeciorzędne, nie związane z tą dramatyczną sytuacją naszej Ojczyzny. I oszukiwanie, nieustanne oszukiwanie naszego społeczeństwa o niesamowitym wzroście gospodarczym, o sukcesie, który jakby czekał już za rogiem. Tymczasem sytuacje, o których mówimy, są nie proroctwami, ale czymś bardzo realnym, co dotknie Polskę, Polaków, już w najbliższym czasie.
Janusz Szewczak: Tak, myślę że konsekwencje tego nieodpowiedzialnego zadłużania państwa odczujemy na własnej skórze już na przełomie jesieni i zimy tego roku.
Ojciec prowadzący: Dziękuję serdecznie i pozdrawiamy. Bóg zapłać, z Panem Bogiem.
Janusz Szewczak: Szczęść Boże, dziękuję.
http://www.rodzinapolska.pl/dok.php?art=poznajprawde/archiwum/2005/648_1.htm
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz