Stąpałem po „ziemi świętej”

avatar użytkownika kokos26
Tak, tak. Ktoś może powie, że trochę przeginam z tym tytułem, ale zapewniam, że jeżeli już do ździebko. Szczęśliwy los zrządził w 1979 roku tak, że jeszcze nieświadom niczego dostąpiłem zaszczytu stąpania po tych samych korytarzach, co kilkanaście lat wcześniej nasz wieszcz, duma i noblista Lech Wałęsa. Jest nawet wielce prawdopodobne, ze spałem na tym samym lub bliźniaczym metalowym łóżku, jadłem z identycznej miski identycznym niezbędnikiem podobne rarytasy. Działo się to w Świeciu n/Wisłą, w tej samej jednostce wojskowej gdzie szlify kaprala zdobywał nasz skarb narodowy i nieoszlifowany diament. Niewielka różnica dotyczyła specjalności wojskowej, jaką posiedliśmy. Ja byłem dowódcą drużyny radiowej, a nasz bohater, nomen omen „kablowej”, co chyba musiało wywrzeć piętno na jego dalsze losy. W wojsku, jak to w wojsku. Oprócz szkolenia bojowego i politycznego, każdy dysponował również tak zwanym czasem wolnym, co w rozumieniu dowództwa polegać powinno na pisaniu listów, przyszywaniu guzików i polerowaniu obuwia. Niektórzy łamiąc regulamin przeskakiwali przez płot i ruszali w miasto na tak zwaną „lewiznę”. W razie wpadki, oprócz kar regulaminowych była jeszcze kara rytualna. Na korytarz wysypywano worek trocin i wylewano kilka wiader wody. Delikwent musiał za pomocą tych środków utrzymania czystości doprowadzić korytarz do blasku i błysku. Nikt dzisiaj tak jak ja nie rozumie zachowania wiecznego kaprala Wałęsy. On ma od tamtych zamierzchłych czasów zakodowane, że za każdy skok w bok należy odpokutować wykonując na rozkaz nawet najbardziej upokarzające czynności. Jego występ na kongresie partii Libertas był taką „lewizną”, na której go przyłapano. Musi, więc teraz grzecznie i posłusznie „lecieć z prędkością światła, na wysokości lamperii” korytarz za pomocą wody i trocin. Trocinami w tym wypadku jest pozew przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu za przypomnianą sobie nagle obelgę z ubiegłego roku. Wodę zaś zstępuje mu ślina, którą pluje obficie od kilku dni na ojca Rydzyka, Annę Walentynowicz i mecenasa Jana Olszewskiego. W zasadzie mądry naród powinien, co najwyżej zlecić mu czyszczenie butów wyżej wymienionym, ale niestety są takie narody, które, jak przestrzega historia, wybierają kaprali na swoich idoli, co kończy się często katastrofą.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz