Po ile Wałęsa? (kataryna)
Jacek Żakowski: Jeśli Lech Wałęsa poparł Ganleya to znaczy, że przeszedł na stronę interesów Kremla. To jest przykre, ale taki jest opis rzeczywistości.
Wyobrażam sobie co by się działo gdyby to Kaczyński oskarżył Wałęsę, ten nasz skarb narodowy, o realizowanie interesów Kremla. Okrzykom oburzenia nie byłoby końca a w siedzibie Gazety Wyborczej trwałyby właśnie gorączkowe poszukiwania jakiegoś zapomnianego przy poprzednich akcjach protestacyjnych orderu, który można by teraz prezydentowi odesłać w geście moralnego wzmożenia.
No ale Jacek Żakowski, sam prawie autorytet moralny, może sobie pozwolić na najostrzejsze oceny, nawet na zarzucanie Wałęsie zdrady naszych interesów. Obawiam się jednak, że nieco przecenia Wałęsę przypisując mu motywacje o charakterze politycznym gdy najpewniej chodzi jedynie o honorarium zainkasowane za ten "wykład". Gdyby się jakiś dziennikarz odważył powęszyć, może byśmy się dowiedzieli ile trzeba wyłożyć za wałęsowe życzenia powodzenia. Następnym razem zorganizowałoby się Wałęsie w tym samym czasie inny wykład, za większe pieniądze i by się się salon nie musiał biedzić jak tu sobie poradzić z takim wyskokiem naszego drogiego autorytetu moralnego, co to się go właśnie ogłosiło niekrytykowalnym. Nikt przecież nie chce zarobić "z baśki" od Owsiaka. Choć Żakowski się sam prosi.
Ja Wałęsy o żadne polityczne motywacje nie podejrzewam. Były prezydent od lat zarabia wykładami, z których ma - jak sam powiedział dziennikarzom - "po parę milionów". A wykłady są różne, raz się przemawia na uniwersytecie, raz w supermarkecie, a raz na zjeździe jakiejś partii, niechby i ona reprezentowała interesy Kremla, co to Wałęsę obchodzi? Wałęsa już od dawna nie jest politykiem tylko symbolem do wynajęcia, przykładanie do niego politycznej miary nie ma sensu. Bawią mnie wygórowane oczekiwania wobec Wałęsy, zwłaszcza ze strony ludzi, którzy odkryli go na nowo dopiero gdy zaczął być użytecznym młotem na Kaczory. Jaki jest Wałęsa, wiadomo od dawna, skąd więc to rozczarowanie?
A polityczna, nazwijmy to "elastyczność", jest u Wałęsów chyba dziedziczna. Mało kto pamięta jak w 2005 roku wkraczał do polityki Jarosław Wałęsa. Otóż wkraczał jako - jak sam mówił - nazwisko do wylicytowania. I deklarował, że on w zasadzie może z każdym.
Jarosław Wałęsa: Wystawiłem się na licytację, oczekuję propozycji. Od Frasyniuka, ale też od PiS, Platformy Obywatelskiej, nie wykluczam nawet rozmów z SLD.
Długi czas wydawało się, że licytację wygrają Demokraci.pl, mieli nawet chrapkę na Wałęsów w dwupaku ale coś tam nie wypaliło i Wałęsowicz ostatecznie wylądował w Platformie, w której zresztą ojciec go sobie nie wyobrażał. Nie trzeba było długo czekać a sam został jej polityczno-moralnym patronem.
Lech Wałęsa: Gorąco namawiam Jarka, żeby przyłączył się do nich [Demokratów.pl]. Nie wyobrażam go sobie w PO czy broń Boże w PiS. To odpryski AWS-u, ludzie bez dobrego programu dla Polski. Jak tylko Frasyniuk ogłosił powstanie Centrum, zaraz do niego napisałem, że będę ich ze wszystkich sił popierał.
Taki właśnie jest Lech Wałęsa, człowiek bez poglądów politycznych (poza niezmienną i niezmierzoną miłością do Wałęsy, dorównuje jej tylko równie silna nienawiść do Kaczyńskich), któremu równie blisko do Platformy co do każdej innej partii, a jego polityczne związki wyznacza wyłącznie interes własny a nie poglądy bo o tych nic nie wiemy. Nie rozumiem zdziwienia salonu zachowaniem Wałęsy, zrobił dokładnie to czego należało się po nim spodziewać. Chyba, że się uwierzyło we własną propagandę kreującą Wałęsę na niekwestionowany autorytet moralny kierujący się wyłącznie wyższymi racjami.
Bardzo jestem ciekawa jak będzie teraz przebiegało dyscyplinowanie Wałęsy. Coś przecież trzeba z tym zrobić.
http://kataryna.salon24.pl/103762,po-ile-walesa
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz