Zmieniamy kraj - idziemy na wybory!

avatar użytkownika toyah

   Po raz nie wiadomo który już w swoim życiu – z pewnością jednak nie po raz ostatni – padłem ofiarą swojej naiwności. Otóż wyobraziłem sobie, że jakkolwiek – owszem – często zdarza mi się wejść w towarzystwo tzw. wilków, to na ogół w swojej sytuacji potrafię się zorientować, zanim stanie się coś niedobrego. Moja naiwność bierze się tu zawsze z jednego. Z przesadnej wiary w człowieka i jego dobre intencje. Tak też było i tym razem, jeśli idzie o moje mysli na temat Salonu24, ludzi, którzy tym Salonem dyrygują, ich przekonań ich reakcji, ich emocji – i – generalnie – ich poczucia misji. Wyobraziłem sobie mianowicie, że – owszem – oni, podobnie jak zresztą ja, mają swoje wyobrażenia na temat Polski i tego co dla tej Polski jest dobre, a w związku z tym jedne rzeczy w tej Polsce im się podobają, inne już o wiele mniej. Natomiast w momencie, jak zostali wyznaczeni do dbania o coś, co przynajmniej z nazwy jest „niezależnym forum publicystów”, to z bólem – ale jednak wyduszą z siebie minimum obiektywizmu.

   Figę z makiem! Okazuje się, że melodia politycznego sporu podskoczyła tak wysoko, że w tej chwili walka idzie już wyłącznie o to kto przeżyje, a kto zostanie. Napięcie indywidualne i grupowe w pewnych środowiskach zaszło tak daleko, że niektórzy mają w nosie elegancję, szacunek, uczciwość, debatę, dyskusję o prawdzie. Teraz już tylko chodzi o jedno – kto pierwszy dostanie w łeb i na ile skutecznie.
 
   Kiedy – przyznaję – całkowicie przypadkiem – wpadłem na wpis na stronie głównej Salonu, insynuujący osobiste powiązania ojca prezydenta Kaczyńskiego ze stalinowską zbrodnią, bez żadnych dowodów, nie w formie informacji (choćby i niesprawdzonych), ale wyłącznie przez powtarzanie plotek i zadawanie bardzo oficjalnie i poważnie brzmiących pytań, zaprotestowałem. Zaprotestowałem raz, drugi, a ponieważ nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, postanowiłem postawić się w sposób bardziej widoczny, czyli pisząc tekst, zamieszczając go w Salonie i grożąc wystąpieniem z Salonu, jeśli Administracja się w tej sytuacji nie zachowa przyzwoicie. I tu przyznaję, ja wiedziałem, że to co piszę to takie strachy na lachy, bo przede wszystkim tylko tu – przynajmniej póki co – można skutecznie walczyć o to w co się wierzy, ale przede wszystkim jednak, byłem pewien, że Administracja jednak wykona pod moim adresem jakiś gest. Nie dlatego, ze mam tu jakąś szczególnie bezpieczną pozycję i nie dlatego, że byłem pewien, że na mojej obecności ludziom prowadzącym Salon jakoś szczególnie zależy. Ale, ot tak. Z czystej właśnie przyzwoitości. Bo czysta przyzwoitość, nawet po stronie tych, których cenię mniej, to z pewnością wartość. I na to – naiwnie – liczyłem.
 
   Reakcja nastąpiła. W kilku etapach. Najpierw mój tekst wylądował, po raz pierwszy od dawna, w dolnych częściach strony głównej. A to znaczy – okazał się mniej ważny niż poprzednie. Następnie, po paru godzinach zleciał z SG w ogóle (po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy, tak błyskawicznie). Przez cały dzień, żaden z Administratorów słowem w moim kierunku nawet nie bąknął na temat moich dylematów. I wreszcie nastąpiło coś, co mnie powaliło na kolana. Kiedy – znów naiwnie – uznałem, że jest przecież niedziela, w Salonie ruch siłą rzeczy mniejszy, możliwe, że Administracja – jeszcze, na dodatek, w obliczu notorycznego kryzysu w systemie – nawet nie zauważyła moich pretensji, wśród komentarzy pod moim wpisem pojawił się króciutki tekst Sowińca, w którym mnie prosił, żebym z Salonu nie odchodził. Nawet nie zdążyłem mu na te jego słowa odpisać, a komentarz wyleciał. Zwyczajnie wyleciał. Po prostu ktoś z Administracji uznał, że on się nie nadaje, że lepiej dla debaty, jeśli go nie będzie, i go wywalił.
 
   Aha! A więc to jest tak? Wszystko jasne. Ja tu przestaje pisać i Administracja na tę okoliczność zwołuje imprezę. A jeśli ktoś w tej imprezie przeszkadza, i ją próbuje zakłócić, to należy mu jak najszybciej zamknąć usta. Oto stan do którego doszła polska debata publiczna. Do miejsca, gdzie już nie ma debaty. Jest tylko cel. Oczywiście uświęcony walką i marzeniami. To ja w tej sytuacji, bardzo dziękuję. W tej sytuacji, nie pozostaje mi nic innego, jak uznać, że reakcja Administracji, której zdecydowanie nie oczekiwałem, ale która nastąpiła, jest reakcją, która mi wystarczy. To jest własnie reakcja, o której, gdybym był tylko trochę sprytniejszy, pomyślałbym, stawiając swoje wczorajsze ultimatum. A więc ja tu będę pisał tak długo aż mnie stąd sami wywalicie. Do czasu aż uznacie, ze stałem się zbyt niebezpieczny i że dla dobra Polski, oczywiście, lepiej będzie kazać mi się zamknąć.
 
    Ktoś powie, ze przebija przeze mnie megalomania. Że mi się tylko tak głupio wydaje, że dla Salonu moja obecność, czy nieobecność, ma jakiekolwiek znaczenie. I może rzeczywiście tak jest. Może faktycznie w tym natłoku najróżniejszych wpisów i komentarzy, to czy moje pisanie cieszy się dużą popularnością, czy mniejszą, z obiektywnego punktu widzenia jest bez znaczenia. Może to co stanowi o wartości przedsięwzięcia, jakim jest Salon24, to sam pomysł. Kilku znanych, zawodowych publicystów i cała masa amatorów, którzy dają temu projektowi pewne alibi. Jednak ja wciąż pamiętam, jak niemal już rok temu, po śmierci profesora Geremka, kiedy oburzony chamstwem niektórych wpisów w Salonie, swoje odejście ogłosił jeden z drobniejszych blogerów, Administracja osobiście, oficjalnie i gorąco prosiła tego kogoś, by został i nie odchodził. Do dziś pamiętam, jak jeden z administratorów zapewniał go osobiście, że on zrobi wszystko, żeby oczyścić Salon z chamstwa, byle tylko ten został. A więc czasem niektórym zależy.
 
    Dziś ten sam bloger, który zeszłego lata protestował przeciwko szkalowaniu pamięci prof. Geremka, z czystym sumieniem kibicuje insynuowaniu przeciwko ojcu Prezydenta i samemu Prezydentowi. W ramach, oczywiście, wolności dyskusji, wolności wypowiedzi i dążenia do prawdy w życiu publicznym. Natomiast jedyny gest w obronie kultury debaty i elegancji wypowiedzi, na jaki potrafiła się zdobyć Administracja, to wycięcie komentarza Sowińca spod mojego wpisu, w którym to wpisie ja protestowałem przeciw schamieniu obyczajów. Ale, co jeszcze ciekawsze, ja mówię o wycięciu komentarza, w którym Sowiniec prosił mnie, żebym nie porzucał Salonu.
 
    Więc, możliwe, że jestem zbyt zarozumiały, ale – przy okazji – jestem też prostym wieśniakiem i mnie na ogół wystarczą gesty. Obserwuję gest i natychmiast zaczynam go interpretować. My wyborcy PiS-u tak mamy.
 
    A więc nie przestanę pisać do Salonu. Będę tu zostawiał swoje teksty tak długo aż mi zabraknie powodów, żeby pisać, albo Administracja zablokuje mi konto. Dlaczego? Dlatego przede wszystkim, że – jak się zdaje – są tacy, którzy bardzo by chcieli, żebym ja tu pisać wreszcie przestał. Ponieważ są tacy, którzy w momencie kiedy ogłosiłem, że odchodzę, bardzo się ucieszyli, a w momencie gdy ktoś taki jak Sowiniec poprosił mnie, żebym tego nie robił – dostali cholery. Ale też dlatego, że toczy się wojna i to wojna o wiele poważniejsza, niż w swojej naiwności jeszcze wczoraj rano sądziłem. A ja wiem, że w tej wojnie akurat ja też mogę swoje zrobić.
 
    Wczoraj najpierw Radio Zet podało informację o mikroskopijnych flaszkach, potem za informację wziął się poseł Palikot, a za Palikotem poszedł ogólnopolski medialny zgiełk, w którym udział oczywiście wziął też Salon. Niedawno na temat Palikota wypowiadał się ekspert od wizerunku Mistewicz, tłumacząc, że, w obecnie skonstruowanej medialnej rzeczywistości, możliwości ataku kogoś takiego jak Palikot praktycznie są nieograniczone. Że jak Palikot skończy z alkoholizmem Prezydenta, zacznie rozrzucać w Sejmie prezerwatywy. Kiedy skończy z prezerwatywami, weźmie się za coś innego, bardziej świeżego. Okazuje się jednak, że alkoholizm Prezydenta jest tematem wiecznym i – z jakiegoś szczególnego punktu widzenia – najlepszym. I nie jest ważne, że właściwie wszyscy posiadacze rozumu – zaczynając na samym Palikocie – wiedzą, że to całe gadanie jest zwykłym, bezczelnym kłamstwem. Że Prezydent nie pije więcej niż zwykły, zwyczajnie pijacy, człowiek. Ważne, że to działa. I proszę zwrócić uwagę. O skuteczności tego tematu wie nie tylko Palikot. Również Radio Zet ma swoje w tym temacie doświadczenia. A więc wałkuje się sprawę ojca Prezydenta, jego różnorakich chorób, ale przede wszystkim jego uzależnienia od alkoholu. I reakcja jest jedna. Media, generalnie, oczywiście przede wszystkim informują, że oto poseł Palikot zwołał konferencję, poważni komentatorzy chichoczą, że niezłe ziółko z tego Palikota, eksperci od politycznej strategii kiwają z podziwem głowami nad skutecznością Platformy, a zwykli pożeracze medialnej papki, mruczą pod nosem, że coś w tym plotkach musi z pewnością być (bo przecież w przeciwnym wypadku, tyle by o tym nie gadano).
 
    Minęło już półtora roku, od czasu jak PiS utracił władzę. W projekt pod tytułem ‘Zmień kraj – idź na wybory’ zaangażowała się cała potęga strefy normalnie operującej na pograniczu tego co państwowe i tego co niepaństwowe. I zaangażowała się bardzo skutecznie. Myślę, że przyjdzie czas, że się dowiemy bardzo pikantnych na ten temat szczegółów. Na razie wiemy tyle, że ten sukces zadziałał na bardzo krótką metę. Wszystko na co liczono, to wszystko na co poświęcono tyle sił i środków, wzięło w łeb. PiS wciąż istnieje i radzi sobie zupełnie dobrze, Jarosław Kaczyński, nie dość że nie siedzi w więzieniu, to jeszcze codziennie pyskuje, a najgorsze jest to, że wszystko wskazuje na to, ze ludzie są z jednej strony tak rozczarowani rządami Donalda Tuska, a z drugiej wciąż tak nienawidzą PiS-u, że do najbliższych wyborów pójdzie najwyżej te marne 15%. I oni, w swojej zdecydowanej większości, zagłosują oczywiście na PiS. A nad tym wszystkim króluje jedna prawda. Że Platforma Obywatelska – gdyby nie Janusz Palikot – mogłaby już dawno temu pójść w tak zwaną odstawkę. Nie ma najmniejszych wątpliwości, w obecnej sytuacji, przy tych wszystkich Gradach, Chlebowskich, Grasiach, przy tej całej nieszczęsnej mizerii, jaką swoim wyborcom dostarcza Platforma, tylko Janusz Palikot jeszcze jakoś stara się nad tym zapanować. I ratować kraj, z takim wysiłkiem zmieniony jesienią 2007 roku.
 
    Ale ci wszyscy, którzy wiedzą, że jeśli  nie powstrzymają upadku Platformy i powrotu Jarosława Kaczyńskiego do władzy, mogą równie dobrze się zacząć pakować, oprócz Palikota mają coś jeszcze. Mianowicie Internet, telefony komórkowe i cały ten świat współczesnego gadżetu. Mają te kabarety, te Szkła Kontaktowe, tego Kubę Wojewódzkiego, Szymona Majewskiego… Cały ten pop. I uczepili się go jak pijany płotu.
 
    Mnie osobiście zainteresowało to, w jaki sposób postanowiono zadbać o Internet. I, przyznaję, przez chwilę postąpiłem nieroztropnie. Ale dziś już wiem. Tu się toczy prawdziwy bój. Więc apeluję do ludzi złych. Proszę na mnie nie liczyć.

27 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. ja tu będę pisał tak długo aż mnie stąd sami wywalicie.

;)) brawo Toyah!!! My nie, my nie, my nigdy nie poddamy sie ! Tak trzymaj! ;) pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika dydek

2. a będą rzucać kłody pod nogi, będą :)

Z FYM-em się wcześniej nie udało (sztuczki techniczne) teraz Toyaha wzięli na celownik. Ziggi i spółka coś pewnie wymyślą. Warto poczytać u Leskiego jak wzięli się za Redaktora Ropniaka. Fakt - Redaktor celnie ich punktował a ostatnio potraktował bez ceregieli (czyli tak jak na to zasłużył) samego wesołego Igorka. I spółka Ziggi i K...Leski zaraz się odezwała. Dla tych co nie czytali podaję link wskazany przez Red. Ropniaka: http://krzysztofleski.salon24.pl/540833.html#comment-3690811 Przypomnę, że Ziggi (osobisty znajomy K...Leskiego jak można się doczytać z w/w linku) został przez p. Ściosa wskazany jako czynny działacz związku zawodowego d. SBków.... Tak że trzymaj się dzielnie Toyahu. I nie trać nerwów.
dydek
avatar użytkownika Lancelot

3. Mnie Jankes

Zablokował, świnia jedna najpierw wycięli mnie w blogu mój obrazek wkwiłem się i nasobaczyłem Jankesowi na SG w zamian za to zablokował mi konto psi syn.Pzdr Ps Nie jestem Toyahem nie mam nerwów ze stali i jaqk mnie drań wkwi to muszę mu nasobaczyć inaczej źle śpię.Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika Joanna K.

4. Toyah - idzie totalitarny ustrój pod egidą PO - tylko ślepi tego

jeszcze nie widzą - na razie mają wiekszość w sejmie i grabią ile się da - to także widać - nie pamiętają o jednym, Polacy są duchem zawsze wolni i nie znają, co to kajdany. Po prostu zaczynamy się wnerwiać. Poważnie. I dobrze, tylko czy zdążymy coś jeszcze uratować, to inna kwestia. Ci złodzieje to także przyszli bandyci - nie mają innego wyjścia, jeśli będą chcieli utrzymać to co nagrabili. Jankes jak widać mocno im sprzyja, a może uważa, że powinien, bo inaczej coś straci.

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika Koteusz

5. Radio Zet ma swoje w tym temacie doświadczenia

Oczywiście, że ma - w osobie i wypowiedzi niejakiej Moniki O., która dzisiaj rano w rozmowie z Elżbietą Jakubiak bez przerwy dociekała (niżej tekst mojego dzisiejszego wpisu w s24): Tyt.: I kto tak docieka? Jak inni o małpkach, to ja też, a co — Może w Kancelarii Prezydenta ktoś jest alkoholikiem i zamawia te małe buteleczki? Jest to oczywiście zagadka, w której należy odgadnąć, kto stawia tak mądre pytania oraz pięknie docieka szczegółów tzw. afery małpkowej. Nagrodą jest oczywiście małpka (pojemność do uzgodnienia). Tylko opakowanie będzie szklane, a nie plastikowe, jak podobno zamówili w Kancelarii Prezydenta. pozdr
Krzysztof Kotowski
avatar użytkownika Koteusz

6. > Toyahu: masz oczywiście rację nie rezygnując

Jakiś czas temu doszedłem do podobnego wniosku. Poza przerwami w pisaniu spowodowanymi różnymi 503, 404, 403 będę pisał i nie będę starał się wyrażać ostrożnie. Raczej prosto z mostu i "po nazwisku". Ale odejść nie zamierzam. Jak komuś nie będzie się podobało, to niech mnie wyrzuci, ja ręcznika na ring nie rzucę. pozdr
Krzysztof Kotowski
avatar użytkownika poligraf

7. toyah

"... na mojej obecności ludziom prowadzącym Salon jakoś szczególnie zależy. Ale, ot tak. Z czystej właśnie przyzwoitości. Bo czysta przyzwoitość, nawet po stronie tych, których cenię mniej, to z pewnością wartość..." Szanowny Panie Toyah, mnie i wielu normalnym ludziom zależy na Pańskim pisaniu. Pańskie teksty, Aleksandra Ściosa, FYM'a i jeszcze kilku blogerów, czyta się z prawdziwą przyjemnością, ja je sobie drukuję i mam póżniej o czym dyskutować z kolegami w pracy. NIECH PAN NIE PRZESTAJE PISAĆ !!! Serdecznie Pana Pozdrawiam !!!
poligraf
avatar użytkownika skywalker07

8. Niepolska

Niepolska prasa, niepolskie banki, niepolski cukier,antypolskie pomysły maskowane ekologią i naśladowcy dra Goebbelsa w obrzucaniu błotem. Coraz bardziej sytuacja w Polsce przypomina zamęt powojenny tym razem sterowany, dozowany i nakręcany. A więc Polska państwem sezonowym, jakiś priwislanskij kraj tak jak pribaltika? Czy w tym pokoleniu będą ludzie tacy jak "Ogień", "Łupaszka", "Ponury"? Czy dalej potoczy się tak samo?
skywalker07
avatar użytkownika Przemo

9. Toyahu

Trzymaj się dzielnie. Podjąłeś słuszną decyzję o pozostaniu w s24, Twoje odejście przyjęliby z ulgą, a tak - to mają pasztet. Poza tym, nieobecni racji nie mają.

Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.

avatar użytkownika Lancelot

10. Aby na S24

Wytrzymać trzeba być twardzielem i używać "papieru Chucka Norrisa":)Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika giz3

11. Toyah

możesz na mnie liczyć pzdro
avatar użytkownika tom.my

12. -->Toyah

"I tegooo trzymać siee"! jak to dawno temu pięknie wyśpiewała Chodakowska, a ja często ją sobie zanucam. Na s24 rzeczywiście bagienko zaczyna wirować i wciagać nawet niechcących, tym bardziej chylę przed Tobą czoło! Obawiam się jednak, iż niedługo taka postawa przestanie wystarczać i przepowiednie FYMa okażą się rzeczywistością – po prostu trzeba będzie wyjść na ulice... Pozdrawiam gorąco
avatar użytkownika kudu62

13. Nie wymiękamy przed byle g...łupstwem

Szanowny Toyahu, czytam Pana z przyjemnością od paru miesięcy. Założyłem specjalnie konto, żeby móc napisać, że Pański wysiłek jest ważny. To, co robią tacy jak Kataryna, Mona, Pan, A. Ścios, FYM, Fox, Rybiński, Wildstein i wielu innych (kolejność przypadkowa, czytam Was wszystkich z ogromną przyjemnością i satysfakcją) przypomina walkę z wiatrakami, ale sądzę, że jesteście dla wielu jedyną szansą na zachowanie zdrowego rozsądku. Bardzo cenię Pańskie przyzwoitość, poczucie smaku i umiejętność właściwej oceny sytuacji. Opór barbarii jest z tygodnia na tydzień coraz większy, proszę o tym nie zapominać. Praca organiczna to nie jest najgorsze rozwiązanie. Osobników z jednocyfrowym IQ Pan nie uratuje [za długie wpisy :-)], ale parę innych osób chętnie Pana poczyta. Serdecznie pozdrawiam i życzę cierpliwości. Dodo
avatar użytkownika Selka

14. Jesteś Toyahu żywym przykładem, jakie METODY służą walce

z PRAWYMI - a więc dla wielu - niebezpiecznymi ludźmi! Czyta Twoje teksty bardzo wielu ludzi, nie mam wątpliwości, że wielu tym samym uczy się - jak żyć godnie, uczciwie, uczy się hierarchii wartości w życiu. Myślę że dla wielu jesteś z Twoimi wyważonymi tekstami - jak drogowskaz, więc tym bardziej jesteś...niebezpieczny! A poza tym - merytorycznie bronisz PISu - no, to juz zbrodnia niesłychana!!! Kiedyś spierałam się z kolegą, który uważał, że nie ma możliwości wygrania ze swołoczą, bez zastosowania JEJ METOD; Powiedziałam wówczas, że nie jest to konieczne - wystarczy być czujnym, mieć wiedzę (o swołoczy i jej metodach), i nie być naiwnym! Więcej - być - sprytnym. Ale PRAWYM musi się pozostać - bo tylko taka postawa nie prowadzi na manowce i jest...zaraźliwa! Normalni ludzie - bez "pogiętych" charakterów, nieutytłani w bagnie zła - w sposób naturalny dążą do dobra: poczucia spokoju i zadowolenia z pokonywanych trudności, wypełnionych obowiązków, do dawania czegoś innym z siebie - co pozwala w trudnych meandrach życia na zachowanie równowagi psychicznej, a równocześnie godności i poczucia własnej wartości. I - jak widzisz, skoro (sam to przyznałeś :) - wykazałeś się pewną naiwnością uczciwego człowieka, skłonnego przypisywać innym cechy podobne, to TERAZ MUSISZ (korzystając z nabytej wiedzy) wykazać się...owym sprytem, o którym pisałam wyżej. I chwała, że tak właśnie wybrałeś! Pisz, nawet jak nie ma Cię na SG w S24, ludzie trafią po ścieżkach! Acha, i jeszcze jedno - czy masz swój blog również w innym miejscu? To - konieczność! Te teksty powinny być w wielu miejscach i spokojnie...czekać :)) Serdecznie pozdrawiam. P.S. Bardzo mi się podoba: ZMIENIAMY KRAJ - IDZIEMY NA WYBORY ! :)))

Selka

avatar użytkownika michael

15. Toyah. Gdzieś kiedyś napisałem o Tobie, za Twoimi plecami:

Nie mam siły u Toyaha komentować, widzę tak wielkie pokrewieństwo myśli, doświadczeń i systemu wartości, że niewiele mogę dodać, a jeśli już, nie chcę by moje dopiski wyglądały na panegiryki, ponieważ tego nie cierpię.

Bardzo nie lubię cenzury i włazidupstwa.

Ale teraz mam takie wspomnienia z salonu Salonu24. Był to kiedyś temat dla mnie naprawdę istotny, traktowałem tę instytucję jak rzeczywisty salon, do którego przybywają ludzie z towarzystwa, by zaprezentować, albo przedyskutować nurtujace ich problemy, czasem sobie pogwarzyć, a czasem sportowo skoczyć sobie do oczu, we wściekłej kłótni. Pojedynek zorganizować, jakąś hecę, ostatni zajazd na Litwę, albo gigantyczne piwo przy płonących zgliszczach...

Miałem więc kiedyś ochotę dyskutować o Salonie, jako o swoim miejscu, rozmawiać o jego rozwoju,... Myślałem o wyjęciu kilku milionów z jakiegoś funduszu inwestycyjnego, by doinwestować to przedsięwzięcie.

Tak było dopóki nie doszedłem do wniosku, że ten salon ma gospodarzy, którym wszystko obojętnie zwisa, cały wysiłek opieki nad tą imprezą oddali albo sprzedali byle komu, jakimś parweniuszom zupełnie pozbawionym klasy. Pisałem niedawno o klasie AAA męża stanu, a także różnych mankamentach ludzi, którzy jeszcze klasę mają, ale już są dupkami.

Otóż spostrzegłem, że administratorzy, zarządcy i wszelcy funkcjonariusze salonu, z informatykami na czele są po prostu przypadkowym zbiegowiskiem ludzi, pozbawionych kompetencji, klasy i woli, żadnym strzępem ambicji nie identyfikująch się z celami i misją tego wnętrza.

Nie istnieje żadna misja rynkowa salonu, jako przedsiębiorstwa. Przeciwnie. Niefachowi informatycy pozorując przed swoimi pracodawcami niebywały wysiłek imitujący pracę, zrobili mnóstwo pozornych ruchów, które są faktyczną dywersją rynkową. Technicznie porozrywali jakość towarzyskich kontaktów pomiędzy autorami, wprowadzili mnóstwo irytujących uniedogodnień, utrudniających albo nawet uniemożliwiających poruszanie się autora po własnym blogu, już nie mówiąc nic o wygodzie czytelników. Salon stoi afrontem do czytelnika.

Patrząc na wyświetlające się w wyszukiwarkach i przeglądarkach adresy i zestawienia połączeń, system jest ponad miarę skomplikowany i obfituje w zakładki, które są co najmniej zagadkowe, jeśli traktować salon jako przedsiębiorstwo mające apetyt na zysk albo ochotę na sukces rynkowy.

Wystarczy, że po zalogowaniu pojawi się "moje konto" z którego chcę przedostać się do własnej przedostatniej notki. Sięgam do listy notek i niestety, uporządkowana jest od najstarszej do najmłodszych, które są na ostatnich stronach tego zestawienia. Tyle irytujących utrudnień, po prostu niespotykanych we wszelkich innych portalach i platformach. Po jaką cholerę zlikwidował ktoś funkcję [następna notka - poprzednia notka]? Jest to ewidentne, absurdalne i wyjątkowe utrudnienie nawigacyjne. Najdzikszy drupal nie ma takiego kretyńsko destrukcyjnego patentu. To musiało być zrobione w złej wierze.

Widać, że cała załoga tego miejsca ma wszystkich autorów i ich czytelników w wielkiej sempiternie, pełnej obojętności i pogardy. Reakcje administratorów i redaktorów salonu na nasze wnioski i zażalenia przypominają zachowania dygnitarzy zza lady sklepów mięsnych późnego PRL. Sama arogancja. Kasują co chcą, nie kasują jak im się nie chce, wszystko mają w nosie, na klientów wrzeszczą i pomiatają nimi. Mają kilku kumpli, są dla nich mili, bo robią z nimi interesy na zapleczu. Do czego ten salon jest przykrywką? I tu widać, jak bardzo ludzie administrujący salonem są pozbawieni klasy. Widać, jest to aż do bólu widoczne, jak bardzo im nie staje wyobraźni, ani nawet rozumu, by sprostać jakiemukolwiek postawionemu im zadaniu. Nie stać ich nawet na to, by stwarzać choć pozór jakiegoś celu, sensu lub misji. Nawet jako lokal obserwowany ABW, Kripo, Stasi albo jakieś innej policji politycznej należącej do Schetyny, Putina albo Natanyahu prowadzony jest kiepsko, nie widać żadnego przekonującego wysiłku, aby choć pozorować cel rynkowy lub towarzyski firmy.

O braku klasy panów nadredaktorów świadczy poziom myślenia o dobrym wychowaniu, poczuciu humoru i jakości występów protegowanych autorów. Jeśli klasa Renaty Rudeckiej-Kalinowskiej ma być standardem jakości i kultury, to słów mi brakuje. Jeśli miarą kultury i dobrego wychowania jest statystyka wulgaryzmów, nonsensowne zapisy cenzury wewnętrznej oraz koszmarna arogancja personelu, to nawet szukać słów mi się nie chce.

I teraz wniosek. Z inicjatywy właścicieli, Salon przestał być salonem. Jest teraz słupem ogłoszeniowym, miejscem do wieszania reklam w obskurnej dzielnicy. Nie łączy mnie z tym miejscem już żadna pozytywna więź emocjonalna. Podobne wrażenie mają najprawdopodobniej czytelnicy. Mówi o tym statystyka. Przed chuligańską napaścią informatyków na początku grudnia 2008, na moją stronę zaglądało ok. 1000 czytelników dziennie, a ich liczba akurat przekroczyła ćwierć miliona. Teraz licznik prawie się zatrzymał.

Ale nie zamierzam rezygnować. Bardzo odpowiada mi architektura strony. Tekst wpisu tworzy całość z komentarzami, które są wszystkie dostępne na jednej stronie, razem z tekstem. W ten sposób tekst i komentarze stają się naprawdę jednorodną kompozycją. Czasem tak jest, że blogowy wpis nabiera swojej wartości dopiero po pojawieniu się komentarzy, po realnej dyskusji, do której pierwszy mój wpis jest tylko inspiracją. Żaden inny, znany mi portal nie ma tej wspaniałej właściwości. Czasem jest tak, że znakomita seria cudownych komentarzy jest 1000 razy więcej warta od mojego wpisu. Jestem wtedy szczęśliwy, że to co zrobiłem, było wystarczające, by zainspirować takich komentatorów.

Każdy wpis, dzięki szlachetnej radzie uczennic VII LO archiwizuję w zbiorze.mht ["Zapisz jako" - "Archiwum strony WWW (jeden plik)"] tworzonym przez Operę i zapisuję go na swoim dysku. Jak S24 padnie, nic nie stracę, zastanowię się tylko jak udostępnić to archiwum czytelnikom. "Dopokąd" Salon będzie istniał, będę tam pisał, będę wykorzystywał jego ostatni i jedyny walor, jaki pozostał. Architektura jednej strony, tworzonej jako nierozerwalna kompozycja autorskiego wpisu i związanej z nim dyskusji. To wszystko.

A właściciele Salonu najprawdopodobniej nie zdają sobie sprawy z zalety i unikatowości tej architektury, nie rozumieją siły i rynkowej szansy dla siebie. Myślę, że Igor Janke miał szansę stać się jedną z ważniejszych postaci polskiego rynku medialnego. Zabrakło mu woli, wyobraźni i związał się niestety z łachudrami, którym wystarczyła rola pasożytów. Marnują to co mają, nie szanując ani salonu, ani piszących autorów, gardząc czytelnikami. Widać rola nadzorców nad lokalem obserwowanym im wystarcza. Gówno chłopu, nie zegarek. Zegarka szkoda. Chłopa - ani, ani.

avatar użytkownika Maryla

16. Michaelu

Witam, potrzeba precyzji fizyka i finezji satyryka, zeby napisać tak dokładne studium Salon 24. Szkoda tylko zegara! Masz rację. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

17. Do Maryli. Są inne wartości, które także nas łączą i przetrwają

Z pewmością nie tylko zegarek. A tego zegarka naprawdę trochę szkoda, jego architektura była znakomita również do prowadzenia Twojego serwisu informacyjnego. Wręcz wymarzona. Serwis informacyjny na bieżąco dyskutowany i uzupełniany, wciąż pozostając całością. Całość jako jedna strona oraz jako sekwencja stron, pod wspólnym adresem. To było dobre. Czasem myślę, aby parę choć tych cech przenieść do nowej platformy blogmediów. Pozdrawiam serdecznie.
avatar użytkownika Maryla

18. aby parę choć tych cech przenieść do nowej platformy blogmediów.

Michaelu, tez o tym myślimy, wszystkich prosimy o pomysły i wnioski;) To ma byc "przyjazne miejsce" nie tylko z uwagi na wspólne wartości, ale takze dla przekazywania opinii i informacji. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika toyah

19. Maryla

Pewnie że się nie poddamy. Zwłaszcza kiedy widzimy, jak im bardzo na tym zależy.
toyah
avatar użytkownika toyah

20. dydek

O tak! Ten Ziggi musi być tam szczególnie chroniony. Gdyby ktokolwiek, poza może Kalinowską, pozwalał sobie na ułamek tego, co on, to już dawno by poleciał.
toyah
avatar użytkownika jan.nowak1

21. michaelu - to jednak jest świadome działanie

michael napisał: "Myślę, że Igor Janke miał szansę stać się jedną z ważniejszych postaci polskiego rynku medialnego. Zabrakło mu woli, wyobraźni, i związał się niestety z łachudrami, którym wystarczyła rola pasożytów. Marnują to co mają, nie szanując ani salonu, ani piszących autorów, gardząc czytelnikami." Przyglądając się salonowi24.pl od początku jego istnienia odnoszę wrażenie, że sposób jego rozwoju to była w pełni świadoma działalność. I prowadzona z pełną wolą i wyobraźnią jego twórców. Najpierw chodziło o zyskanie jak najlepszej marki, co przejawiało się m.in. tym, że dobre teksty lądowały na SG, a bzdety pojawiały się tam z rzadkością. A potem, gdy już salon24.pl osiągnął odpowiednią renomę, zaczęto realizować właściwe cele. Były one doskonale widoczne w czasie największego szumu wokół "sprawy Zyzaka". Wpisy przedstawiające racje Zyzaka i udowadniające że głosi prawdę, jak np. notatka z linkiem do filmu "Gazety Pomorskiej" o świadkach potwierdzających jego ustalenia, zamieszczona w salonie24.pl niemal dobę wcześniej niż "dostrzegła" ten film "Rzeczpospolita" i inne naczelne media, natychmiast wylądowała w "piwnicy" i to tak ukryta, że całkiem tam niewidoczna. Tak traktowano większość tego typu wpisów, natomiast na SG lądowało, i to na samej górze i to na wiele godzin po kilka wpisów kłamliwych - głoszących nieprawdę na temat książki Zyzaka i innych związanych z nią okoliczności. Na SG lądowały też natychmiast tak niezwykle istotne wpisy, jak o kotach czy pustym parkingu przy hipermarkecie... Salon24.pl (mimo tego co się dzieje) wciąż ma w pewnym sensie liczącą się markę (co widać po adresach IP czytelników wchodzących nawet "w słabo widoczne" blogi), więc moderatorzy "muszą" sterować treścią SG - widoczną na pierwszy rzut oka, a także zniechęcać "niepożądanych" autorów do pisania w salonie24.pl. Przejawia się to w różny sposób, jak m.in. właśnie przez odpowiednie "nieeksponowanie" nawet rewelacyjnie napisanych notatek o niezwykle istotnych problemach, co sprawia, że u autorów pojawia się zniechęcenie. Jakie są sympatie salonu24.pl widać było doskonale w czasie konkursu na bloga, do którego zachęcał sam Janke. Gdy okazało się że wygrywa FYM, informacje o toczącym się konkursie i możliwości głosowania, nie tylko nie zostały "przybite" na SG na czas jego trwania, lecz pojawiały się tam z rzadka i to szybko z SG znikając - czyli widać było jak salonowi24.pl zależało na wyniku. Ale nie sposób się dziwić polityce moderatorów, skoro ich szef, Igor Janke, dziś rano "Przegląd prasy" w TOK FM, rozpoczął od kilkukrotnego podkreślenia jaki to spot reklamowy PiS-u jest "niezwykle agresywny"...
avatar użytkownika toyah

22. Lancelot

A który to jest Jankes? W ogóle, ciekawy jestem, kto tam teraz to trzyma za pysk. Kiedyś był tam ten Gniewko i Krawczyk chyba. A teraz mam wrażenie, że oni wynajęli normalnych ubowców.
toyah
avatar użytkownika toyah

23. Przemo

Tam się ostatnio musiało coś zmienić. Nawet z Gniewomirem jakoś było. Przynajmniej zachowywali pozory.
toyah
avatar użytkownika toyah

24. giz 3

Jasne. I wzajemnie.
toyah
avatar użytkownika toyah

25. Selka

Dziękuję za wsparcie.
toyah
avatar użytkownika toyah

26. Michael

Dziękuję za świetny komentarz. Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że poskarżyłem się Administracji na Rudecką. Okazuje się, że nie wolno.
toyah
avatar użytkownika toyah

27. kudu62

Bardzo dziękuję za te słowa.
toyah