Śmieszny sposób debaty

avatar użytkownika gw1990

Oglądałem późnym wieczorem program Jana Pospieszalskiego "Warto Rozmawiać". Warto było przysłuchać się dyskusji, której poziom zaniżał dziennikarz "Superstacji" - Mazowiecki. Faceta pierwszy raz widziałem w telewizji, ale do takiej fantazji i jadu, to daleko choćby Tomaszowi Lisowi. Jeżeli w ogóle przysłuchamy się rozmowom na temat książki Zyzaka od ponad tygodnia, nie ma w niej merytorycznych zarzutów, a połajanka na PiS, Kaczyńskich i IPN, autora biografii nazywa się "obszczymurkiem", "kłamcą", "skończonym historykiem". Ciekawe...

Najciekawsze jest to, że mało kto w Polsce tę książkę jeszcze przeczytał. Jakim prawem ktokolwiek wyzywa autora publikacji i wskazuje na jego koniec kariery, skoro nie odważył się nawet przeczytać choćby strony? Czy można być wiarygodnym i w miarę sprawiedliwym, słuchając jednej strony - przeciwników IPN? A dlatego właśnie, że ruszyła w mediach akcja establishmentu, aby zamykać usta ludziom, patrzącym na świat inaczej, niż przez pryzmat Okrągłego Stołu, atakuje się w sposób komiczny IPN. Wracając do redaktora Mazowieckiego (z wyglądu przypominał mi posła Wenderlicha, ale w argumentacji i prezencji nawet dużo gorszy, notabene), gadał te same frazesy - atak na Wałęsę, same anonimowe źródła, a zaraz wspomina o wypowiedziach Wyszkowskiego w publikacji. Nie chciał wyjść na głupa, to argumentację lekko podrasował - w książce  wypowiadają się sami niechętni Wałęsie. To tyle, co miał do powiedzenia o biografii, napisanej przez Zyzaka. Program trwał ok. godziny, a Mazowiecki udzielał się bardzo często. Reszta jego wypowiedzi dotyczyła już IPN i PiS. Dodał, że przyzwolenie na kłamanie historią dali Kaczyńscy w okresie 2005-2007.  Specjalnie dobrał ten okres, a nie wcześniejszy, ani późniejszy. Cel jasny - uderzyć w PiS, bo tak najłatwiej przy braku wiedzy i argumentów.
 
Zaskoczył mnie za to Michał Karnowski, który chwalił IV RP za wolność i wytworzenie pewnej atmosfery. Dotyczyła ona właśnie pisania o historii,  niekiedy bardzo przykrej i trudnej. Mazowiecki chciał zaimponować Stefanowi Niesiołowskiemu i nazwał Karnowskiego „pisowskim dziennikarzem”.  Na tym właśnie polega jałowość dyskusji o książce Zyzaka. O jej treści nie rozmawia się prawie w ogóle, a przedkłada się tematy zastępcze. Próbował merytorycznie krytykować biografię Wałęsy prof. Friszke, ale obecny w studiu prof. Nowak miał tę przewagę, że cały tekst przeczytał dwukrotnie. Najciekawszym momentem, smaczkiem programu, było jednak stwierdzenie gwiazdy wieczoru – Mazowieckiego. Dziennikarz „Superstacji” stwierdził, że książka Zyzaka i cały IPN dlatego jest zły, bo nie przestrzega zasady demokratycznej „domniemania niewinności”. Kiedy sam chyba zauważył śmieszność w tym stwierdzeniu i poplątanie zasad procesów sądowych z historią, spytał o potwierdzenie tezy prof. Friszke. Historykowi głupio się zrobiło, że został wywołany do tablicy i nic nie odpowiedział, poza uśmiechem.
 
Dlaczego przytaczam ciekawe fragmenty z wieczornego programu? Bo taki jest poziom dyskusji w Polsce na temat pracy magisterskiej. Nie ma z nim związku żadnego IPN, ale „na pustych stronach aż czuć jego zapach”. Nikt nie przeczytał książki w całości, w tym politycy (podejrzewam, że Lech Wałęsa nawet jej nie przekartkował), ale już chcą sprawdzać prace magisterskie na UJ, używają kompromitujących słów – jak choćby Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk i Bronisław Komorowski. Premier nawet przebąkiwał o likwidacji IPN. Do tego całego magla należy dodać zarzuty o „pisiorstwo” i „pisanie pod dyktando Kaczyńskich”. A gdzie tu zasada „domniemania niewinności” panie Mazowiecki?

2 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. Nieśmieszny spsób debaty

J. Pospieszalski przez cały program zadawał jedno pytanie - dlaczego z takim uporem, wbrew faktom broni się Wałęsy. To rzeczywiście jest bardzo ważne. Obrońcy Wałęsy twierdzą, że chodzi im o mit narodowy. No dobrze, ale po co im mit narodowy? I tu dochodzimy do najciekawszego, Mit narodowy ma wyjaśnić społeczeństwu, że to Wałęsa pokonał komunizm. Oznacza to również, że gdyby odrzucić mitologię, to mogło by się okazać, że kto inny go pokonał. Jeżeli te osoby lub ich następcy polityczni jeszcze żyją to to trzeba byłoby przyznać, że ta doktryna, że ten sposób działania okazał się historycznie słuszny, bo zwycięski, czyli nawet zgodnie z obcą nam (darwinowską) teorią życia społecznego wszyscy powinni, z interesu, go popierać. Tyle, że zarówno pan Mazowiecki jaki i pan Friszke nie są z formacji, która wyłoniłaby się na triumfatora nad komunizmem, gdy okazało się, że Wałęsa to Bolek Obszczymurek. Co więcej, w dalszej kolejności ludzie ci musieli by przyznać, że obca im formacja społeczna jest lepsza, że oni są gorsi, bo przynależą do słabszej formacji i to pod rygorem odstąpienia od swojej doktryny! Zaprzeczając historycznej słuszności zwycięzcy musieliby stwierdzi, że darwinizm nie jest powszechny, nie opisuje wszystkich zjawisk. Oni ani nie chcą być gorsi, ani porzucać swojej doktryny. Czy z tego wynika, że nie ma się czym przejmować, że skoro oni są od nas gorsi to i tak w końcu z nimi wygramy? Niestety nie. Otóż nasza formacja nie ma żadnego sztandaru, żadnego nowoczesnego autorytetu polityczno-moralnego związanego z naszym krajem- jest więc niejako nieczynna. Gdyby okazało się, że można znaleźć osobę, która pokonała komunizm i pokazać jak to zrobiła była by oczywiście ona naszym liderem a jej sposób życia punktem odniesienia dla nas, przez to nadała by nam (mimo, że nie żyje) kierunek działania. Oczywiście warunkiem koniecznym jest zdjęcie z postumentu dotychczasowego triumfatora. Oni to wiedzą i dla tego wszyscy podpierają Wałęsę. Bo jak on upadnie to my wygramy a oni pójdą w rozsypkę. To jest interes polityczny tych co popierają Wałęsę. By uzmysłowić sobie o co chodzi trzeba przypomnieć, ze na przełomie lutego i marca 1980 roku rozpoczęto wielką akcję przeglądu pomieszczeń administracyjnych we wszystkich zakładach pracy. Jego celem był znalezienie jednego wolnego pokoju z telefonem. Te pomieszczenie zajęła później Solidarność. Nie byłoby tak żywiołowego rozwoju Solidarności, gdyby nie gotowa baza materialna. Po drugie strajki sierpniowe zaczęły się w czerwcu w Lublinie. Reprezentantem robotników był niejaki pan Janiszewski- kolejarz. Człowiek bardzo godny,uczciwy i bardzo mądry. W trakcie przerw w negocjacjach podszedł do niego jeden z członków komisji rządowej i przy kawie powiedział mu, iż łatwiej im będzie się zgodzić na powołanie nowych niezależnych związków zawodowych niż na postulowane przez strajkujących zdemokratyzowanie CRZZ. Janiszewski potraktował tę wypowiedź jak prowokację i niczego więcej poza demokratyzacją CRZZ i jakimiś podwyżkami nie żądał. W rezultacie strajków lubelskich w kraju nic się nie zmieniło.Nie należy się więc dziwić, że następna tura strajków była już prowadzona przez TW i zakończyła się postawieniem postulatu powołania niezależnych samorządnych związków zawodowych. Pomysł ten tak zdenerwował leciwego już Prymasa Wyszyńskiego, że postanowił wystąpić w telewizji i wezwać do ograniczenia żądań. Było bowiem dla wszystkich oczywiste, że tworzenie pod auspicjami PZPRu rzekomo konkurencyjnych ruchów związkowych mogłoby nadać socjalizmowi pozory demokracji wyborczej i to bez utraty przez PZPR jej kierowniczej roli. Zamiast partii politycznych -jak ma to miejsce np. w USA, mieli byśmy dwa związki zawodowe delegujące swoich przedstawicieli do Sejmu. Oba oczywiście zależne od PZPR, ale mogli byśmy wybrać między kandydatem o włosach kolorze blond i drugim, np.łysym. Można było by wtedy powiedzieć, że nastąpił proces demokratyzacji systemu i realny socjalizm jest dokładnie taki sam jak kapitalizm- co było by zgodne z teorią konwergencji. To z kolei mogło by być wiatrem w żagle dla komunistów w Europie zachodniej a w konsekwencji doprowadzić do usunięcia najpierw wojsk amerykańskich z Europy a dalszej kolejności wyparciem ich kulturowo i ekonomicznie. Ktoś jednak włożył kij w szprychy tego roweru i wyszło odwrotnie. Naszym zadaniem jest teraz przypomnieć sobie kto to był i jak to zrobił. Może oczywiście to zrobić IPN i dla tego jak okazało się że autorytet Wałęsy legł w gruzach bezpowrotnie, to pierwszą ich myślą jest likwidacja IPN.

uparty

avatar użytkownika basket

2. Nienawiść

Mazowieckiego - juniora, syna pierwszego niekomunistycznego premiera do PiS jest wręcz zoologiczna. W każdym razie, to poziom Niesioła, Palikota,Tuska itd - I liga PO. Z czego to się bierze? Boi się o ojca? Przecież to jeden ze Skarbów...

basket