Ostateczna kompromitacja
Pamiętam sławną sprawę dziadka Tuska, który miał służyć w Wehrmachcie. Jackowi Kurskiemu dostało się słusznie, chociaż lider PO powinien dla świętego spokoju dawno temu się z tego faktu "wyspowiadać". Niezbyt miła historia dziadka nie jest dyskwalifikująca dla polityków, bowiem krewnych sobie nie wybierają. Kurski otrzymał medialny lincz i został zawieszony na pewien czas w pełnieniu funkcji posła PiS. To, co dzisiaj zrobił Palikot nie może zostać zlewkceważone. Donald Tusk, jeśli ma jaja i zasady, powinien tego pana wyrzucić z klubu natychmiast, tym bardziej, jeśli ma w pamięci ten "ohydny atak" Kurskiego.
Palikot znowu chce odwrócić uwagę od problemów z instrukcją rządową dla prezydenta oraz wcześniejszej kompromitacji Kudryckiej, związanej ze sprawdzaniem Wydziału Historii na UJ. Tyle, że wybrał sobie drogę najgorszą z możliwych. Sugeruje, bez żadnych dowodów, że Jarosław i Lech Kaczyńscy są spokrewnieni z Wilhelmem Świątkowskim, prokuratorem wojskowym w okresie PRL. I wystosuje list do IPN, by sprawdził ich rzekome powiązania rodzinne. Jedyna poszlaka Palikota, to nazwisko babki braci od strony ojca Rajmunda - Franciszki ze Świątkowskich. Poza tym, kobieta mieszkała w jednej wsi (w Grenówce) z komunistą. A dlaczego w ogóle Palikot chce prześwietlić rodzinę Kaczyńskich? Nie podoba mu się to, że panowie deklarują się jako antykomuniści.
Czysto hipotetycznie - nawet jeśli prawdą byłby związek babki ze Świątkowskim, Kaczyńscy nie mieli na to wpływu, a nawet mogli o tym nie wiedzieć. A dwa - jeśli Palikot traktuje Zyzaka jak obszczymurka za prawdziwy, aczkolwiek niepotrzebny wątek sikania do kropielnicy przez Lecha Wałęsę w latach dzieciństwa, to go przebił po stokroć. I tutaj pojawia się fałsz i obłuda posła PO. Jego kolejną argumentację, że IPN powinien nie tylko zajmować się przeszłością Wałęsy, ale i koligacjami rodzinnymi Kaczyńskich - pozostawię bez komentarza.
Nóż otwiera się w kieszeni. Powiem wprost - nikt przy zdrowych zmysłach nawet nie splunie na pomysł Palikota. Żenada, kompromitacja, ohyda - to już szydercze próby uwalenia kogoś nie za jego wstydliwą przeszłość, a nawet osób najbliższych. A ewentualnego krewnego babki. Paligniocie - IPN nie zajmuje się pierdółkami. Gdyby na takiei bzdury marnowali czas historycy, a w dodatku na zawołanie byle jakiego polityka-chama, instytut dawno by upadł. Chyba, że pracowaliby w nim znani i cenieni historycy, jak Tusk, Schetyna, Niesiołowski i Wałęsa. A prezesem był Janusz Paligniot.
- gw1990 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Emploi