Odwilż dobiega końca
FreeYourMind, pt., 03/04/2009 - 10:21
Cośmy się wyhulali, to nasze i należy się cieszyć z tego, że przez ostatnie dwadzieścia lat można było – z większym lub mniejszym powodzeniem – przeciwstawiać się systemowi komunistycznemu oraz deliberować na temat kształtu współczesnej Polski. Odwilż jest szczególnie wyrafinowanym narzędziem stosowanym w procesach inżynierii dusz, ponieważ z jednej strony wykorzystuje się w jej trakcie mechanizm „wietrzenia”, „wentylowania” przestrzeni społecznej, z drugiej zaś, poprzez zdjęcie kagańca cenzury z debaty publicznej na jakiś czas, umożliwia się środowiskom radykalnym ujawnienie się wyłącznie po to, by je następnie namierzać. Przechodzimy zatem obecnie od fazy konstrukcji pseudodemokracji, do fazy „sprzątania” naszego „wspólnego domu”, czyli zwyczajnie likwidowania metodami administracyjno-prawnymi „elementów kontrrewolucyjnych” i „antypaństwowych”. Ci, którzy tworzą rozmaite totalitarne reżimy (komunistyczne, postkomunistyczne itp.), sami definiują, co jest państwem, co nim nie jest oraz kiedy jakaś działalność podważa fundamenty państwa.
Postkomunizm jednak jest o tyle doskonalszy od komunizmu, że jego bezpieczniackie zaplecze skrywa się za maskaradą związaną z „budową nowego państwa” oraz „procesami demokratyzacji”. O ile więc komunizm nie kryje swojego zamordyzmu, odwołując się przy okazji do straszaka w postaci „armii ludowej” lub „bratniego ZSSR”, tak jak mafiozo o posturze karła odwołuje się w swoich „negocjacjach” z zastraszanymi ludźmi do dwumetrowych goryli stojących za jego plecami – o tyle postkomunizm tworzy wrażenie „obalania komunizmu”, co natychmiast daje mu legitymację „demokratyczną” tego typu, że przeciwstawianie się postkomunizmowi od razu stawia osobę przeciwstawiającą się na przegranych lub choćby podejrzanych pozycjach. Jakiż bowiem szaleniec czy psychopata ośmiela się wierzgać przeciwko „demokratyzacji”? Co za gnój usiłuje „obalać postkomunizm”, skoro to właśnie postkomunizm jest ustrojem wszelkich swobód obywatelskich? Wobec tego wrogowie postkomunizmu przedstawiani i postrzegani są w dyskursie politycznym i debatach publicznych w ręcznie sterowanych mediach nie tylko jako wyjątkowo szkodliwi wariaci, co nie pojęli tego, jakimi wielkimi dobrodziejstwami obdarzyli ich ci, co „obalili komunizm” (wśród tych, co obalili, zasiadają już obok siebie nie tylko niektórzy przedstawiciele „demokratycznej opozycji”, jak Wałęsa, Mazowiecki, lecz i sami komuniści z Kwaśniewskim i pozostałymi „ludźmi honoru” na czele), ale i którzy nie zasługują na miano bycia pełnoprawnymi, wolnymi obywatelami, ponieważ podważając fundamenty postkomunizmu prowadzą po prostu działalność przestępczą. Oczywiste jest więc, że takich ludzi trzeba ścigać i karać.
Gdy lżono (i to jeszcze za życia) Jana Pawła II nazywając go choćby „prostackim wikarym z Niegowici”, tłumaczono nam, że takie są realia wolności słowa i wolności prasy. Gdy rozprzestrzeniała się pornografia, także. Gdy dokonywała się nieskrępowana recydywa komunizmu w mediach komunistycznych takich, jak „dziś”, „Polityka”, „Trybuna”, „NIE”, „Fakty i Mity”, „Krytyka Polityczna”, „Rewolucja”, „Przegląd” i wiele innych, również nie było problemu. Jednakże, gdy jakiś młody historyk ośmielił się napisać książkę NIECHBY I SZKALUJĄCĄ dawnego przywódcę „Solidarności”, zatrzęsły się „niebiosa”.
Kiedy na wszystkich niemalże uczelniach (wyjątki można chyba policzyć na palcach jednej ręki) armia czerwona marksistów, jak gdyby nigdy nic zachowała po „obaleniu komunizmu” stanowiska i przeolbrzymie wpływy, to nikomu z „obalających” nawet powieka nie drgnęła. Nikomu więc nie przyszło do głowy to, by wyrzucić z pracy ludzi udających naukowców, ludzi całymi latami niszczących polską naukę i służących gorliwie systemowi opresji. Nikomu nie przyszło do głowy unieważnienie tytułów naukowych nabytych przez marksistów na drodze serwilizmu wobec komunistycznej monopartii i/lub Bezpieki, nie zaś na drodze rzetelnej pracy badawczo-dydaktycznej. Gdy jednak w Uniwersytecie Jagiellońskim ośmielono się napisać i wypromować magisterium NIECHBY I SZKALUJĄCE jednego z protagonistów procesu „obalania komunizmu”, minister Kudrycka z pasją byłej działaczki PZPR przystąpiła do administracyjnego tępienia szkodników w polskiej nauce, nakazując „nadzwyczajną kontrolę” w Wydziale Historycznym UJ „w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania zrecenzowania i obrony prac magisterskiej pana Zyzaka” tudzież „Zygzaka”, jak zabawnie mawia Wałęsa. Jakie to mogą być nieprawidłowości metodologiczne? Zapewne słuchanie, dokumentowanie i wykorzystywanie wypowiedzi niewłaściwych ludzi. Chodzi nie tylko o głośnych „anonimowych informatorów ze wsi”, którzy „zawistnie obmawiają” byłego prezydenta i „konfabulują”, ale i ludzi takich jak Gwiazda, Walentynowicz czy Wyszkowski, co do których wiemy już nie tylko od Wałęsy, że w postkomunizmie powinni oni przede wszystkim milczeć. Co ciekawsze, gdy niejaki J. T Gross konstruował swoje książki wykorzystując konfabulacje wielu osób szkalujące Polaków i traktując je jako „dokumentację faktów”, to nie tylko żaden z ministrów nie urządzał administracyjnej wojny przeciwko autorowi, ale wprost przeciwnie, jak nadwiślańska republika długa i szeroka, organizowano Grossowi tournee, w trakcie którego mógł opowiadać Polakom, jak wielkimi są antysemitami i współtwórcami Holokaustu.
Okazuje się zatem, że trzeba wiedzieć kiedy i kogo słuchać, a ponadto, kiedy to opublikować. W „Polsce Ludowej” dylematy te rozwiązywano w warszawskim urzędzie przy ul. Mysiej, gdzie przesłać należało tekst do publikacji, a tam specjaliści decydowali, czy nadaje się to do druku czy raczej na przemiał. W przypadku tematyki prac naukowych, to decydentami byli partyjniacy na każdej uczelni, którzy pilnowali, by badano „właściwe problemy”, a nie ruszano „niewłaściwych”, stąd tyle po II wojnie prac na temat „ruchu robotniczego” i postępów w „budowie socjalizmu”, tudzież na temat „różnic między młodym a starym Marksem”, prac, co do których większość partyjnych naukowców się nie za bardzo dziś przyznaje (choć, miejmy nadzieję, że to tylko kwestia czasu, gdy przestaną to być „dane wrażliwe”), a tak niewiele prac zasługujących na miano naukowych. W postkomunizmie procedura dopuszczania do obiegu naukowego i do publikacji nieco się skomplikowała, ponieważ do głosu doszło wszelakiej maści oszołomstwo, jak choćby słynny prof. A. Nowak, szef „Arcanów”, na łamach których przeróżne bluźnierstwa przeciwko postkomunizmowi się ukazują, który nieopacznie ośmielił się powiedzieć niedawno na antenie TVN24 A. Celińskiemu, że „Rolą uniwersytetu jest dbanie o standardy ale także zachęcanie do wolnej wymiany myśli i nie można jej zamykać takimi obelgami, jakich pan użył. Będziemy stopniowo dochodzić do prawdy, na tym polega historiografia”. Z tą prawdą, to Nowak oczywiście przesadził, gdyż od wyrokowania o tym, co jest prawdą są albo działacze PZPR, albo Bezpieka, alb ostatecznie Moskwa.
A propos. Proszę zwrócić uwagę, że „już prasa rosyjska” zaczęła pisać o Zyzaku, co, rzecz jasna, świadczy o niezwykłej wadze sprawy. Szkoda, że armia rosyjska nie może stanąć w obronie czci Wałęsy, gdyż na pewno przemówiłoby to do rozsądku nie tylko „Zygzakom”, Nowakom, Gwiazdom, Wyszkowskim, ale i wszystkim innym „chorym z nienawiści” oszołomom, a zarazem wzmocniłoby koalicję postkomunistyczną jak mało co. Mazowiecki zresztą miał rację nie spiesząc się z wyganianiem wojsk sowieckich z „wolnej Polski”. Ja sądzę, że trzeba było te wojska zostawić po dziś dzień. Byłoby nie tylko bezpieczniej, ale i spokojniej, także na obszarze debaty publicznej i badań naukowych.
Grunt jednak, że mamy Kurdycką, która nie zrobiwszy dotąd nic w polskim szkolnictwie wyższym może się przynajmniej w PZPR-owskim stylu wykazać sukcesem na odcinku „walki z reakcją”, podobnie jak Tusk, który w swojej nieudolności prześcignął najbardziej nieudolnego premiera wszech czasów, czyli Mazowieckiego - może nareszcie choćby rozwalić znienawidzony przez czerwonych IPN. Dobre i to, przynajmniej z punktu widzenia „towarzyszy” i bezpieczniaków. No i dobre to, że na Kudrycką, jak sama zapewnia, nikt nie naciskał, a więc pojęła w lot „mądrość etapu” oraz że Tusk gwarantuje nam dalszą wolność nauki. Już wiemy przynajmniej, jak ją rozumieć.
My zaś z dniem dzisiejszym możemy odtrąbić tryumfalny powrót komunizmu. I powinniśmy doskonale sobie zdawać sprawę, co to dla nas wszystkich oznacza. Skoro ONI nie żartują, my też nie będziemy żartować.
http://www.dziennik.pl/polityka/article353722/Autor_ksiazki_o_Walesie_straci_magisterium_.html
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/rosyjska_prasa_o_zyzaku_i_walesie_93377.html
http://wyborcza.pl/1,86116,6450184,Jak_prof__Nowak_nauczyl_Zyzaka.html
http://www.tvn24.pl/0,1593374,0,1,to-pan-przepuscil-gniota,wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/12690,1593931,,,kudrycka-nie-mozna-pisac-i-uczyc-metoda-zyzaka,wiadomosc.html
Postkomunizm jednak jest o tyle doskonalszy od komunizmu, że jego bezpieczniackie zaplecze skrywa się za maskaradą związaną z „budową nowego państwa” oraz „procesami demokratyzacji”. O ile więc komunizm nie kryje swojego zamordyzmu, odwołując się przy okazji do straszaka w postaci „armii ludowej” lub „bratniego ZSSR”, tak jak mafiozo o posturze karła odwołuje się w swoich „negocjacjach” z zastraszanymi ludźmi do dwumetrowych goryli stojących za jego plecami – o tyle postkomunizm tworzy wrażenie „obalania komunizmu”, co natychmiast daje mu legitymację „demokratyczną” tego typu, że przeciwstawianie się postkomunizmowi od razu stawia osobę przeciwstawiającą się na przegranych lub choćby podejrzanych pozycjach. Jakiż bowiem szaleniec czy psychopata ośmiela się wierzgać przeciwko „demokratyzacji”? Co za gnój usiłuje „obalać postkomunizm”, skoro to właśnie postkomunizm jest ustrojem wszelkich swobód obywatelskich? Wobec tego wrogowie postkomunizmu przedstawiani i postrzegani są w dyskursie politycznym i debatach publicznych w ręcznie sterowanych mediach nie tylko jako wyjątkowo szkodliwi wariaci, co nie pojęli tego, jakimi wielkimi dobrodziejstwami obdarzyli ich ci, co „obalili komunizm” (wśród tych, co obalili, zasiadają już obok siebie nie tylko niektórzy przedstawiciele „demokratycznej opozycji”, jak Wałęsa, Mazowiecki, lecz i sami komuniści z Kwaśniewskim i pozostałymi „ludźmi honoru” na czele), ale i którzy nie zasługują na miano bycia pełnoprawnymi, wolnymi obywatelami, ponieważ podważając fundamenty postkomunizmu prowadzą po prostu działalność przestępczą. Oczywiste jest więc, że takich ludzi trzeba ścigać i karać.
Gdy lżono (i to jeszcze za życia) Jana Pawła II nazywając go choćby „prostackim wikarym z Niegowici”, tłumaczono nam, że takie są realia wolności słowa i wolności prasy. Gdy rozprzestrzeniała się pornografia, także. Gdy dokonywała się nieskrępowana recydywa komunizmu w mediach komunistycznych takich, jak „dziś”, „Polityka”, „Trybuna”, „NIE”, „Fakty i Mity”, „Krytyka Polityczna”, „Rewolucja”, „Przegląd” i wiele innych, również nie było problemu. Jednakże, gdy jakiś młody historyk ośmielił się napisać książkę NIECHBY I SZKALUJĄCĄ dawnego przywódcę „Solidarności”, zatrzęsły się „niebiosa”.
Kiedy na wszystkich niemalże uczelniach (wyjątki można chyba policzyć na palcach jednej ręki) armia czerwona marksistów, jak gdyby nigdy nic zachowała po „obaleniu komunizmu” stanowiska i przeolbrzymie wpływy, to nikomu z „obalających” nawet powieka nie drgnęła. Nikomu więc nie przyszło do głowy to, by wyrzucić z pracy ludzi udających naukowców, ludzi całymi latami niszczących polską naukę i służących gorliwie systemowi opresji. Nikomu nie przyszło do głowy unieważnienie tytułów naukowych nabytych przez marksistów na drodze serwilizmu wobec komunistycznej monopartii i/lub Bezpieki, nie zaś na drodze rzetelnej pracy badawczo-dydaktycznej. Gdy jednak w Uniwersytecie Jagiellońskim ośmielono się napisać i wypromować magisterium NIECHBY I SZKALUJĄCE jednego z protagonistów procesu „obalania komunizmu”, minister Kudrycka z pasją byłej działaczki PZPR przystąpiła do administracyjnego tępienia szkodników w polskiej nauce, nakazując „nadzwyczajną kontrolę” w Wydziale Historycznym UJ „w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania zrecenzowania i obrony prac magisterskiej pana Zyzaka” tudzież „Zygzaka”, jak zabawnie mawia Wałęsa. Jakie to mogą być nieprawidłowości metodologiczne? Zapewne słuchanie, dokumentowanie i wykorzystywanie wypowiedzi niewłaściwych ludzi. Chodzi nie tylko o głośnych „anonimowych informatorów ze wsi”, którzy „zawistnie obmawiają” byłego prezydenta i „konfabulują”, ale i ludzi takich jak Gwiazda, Walentynowicz czy Wyszkowski, co do których wiemy już nie tylko od Wałęsy, że w postkomunizmie powinni oni przede wszystkim milczeć. Co ciekawsze, gdy niejaki J. T Gross konstruował swoje książki wykorzystując konfabulacje wielu osób szkalujące Polaków i traktując je jako „dokumentację faktów”, to nie tylko żaden z ministrów nie urządzał administracyjnej wojny przeciwko autorowi, ale wprost przeciwnie, jak nadwiślańska republika długa i szeroka, organizowano Grossowi tournee, w trakcie którego mógł opowiadać Polakom, jak wielkimi są antysemitami i współtwórcami Holokaustu.
Okazuje się zatem, że trzeba wiedzieć kiedy i kogo słuchać, a ponadto, kiedy to opublikować. W „Polsce Ludowej” dylematy te rozwiązywano w warszawskim urzędzie przy ul. Mysiej, gdzie przesłać należało tekst do publikacji, a tam specjaliści decydowali, czy nadaje się to do druku czy raczej na przemiał. W przypadku tematyki prac naukowych, to decydentami byli partyjniacy na każdej uczelni, którzy pilnowali, by badano „właściwe problemy”, a nie ruszano „niewłaściwych”, stąd tyle po II wojnie prac na temat „ruchu robotniczego” i postępów w „budowie socjalizmu”, tudzież na temat „różnic między młodym a starym Marksem”, prac, co do których większość partyjnych naukowców się nie za bardzo dziś przyznaje (choć, miejmy nadzieję, że to tylko kwestia czasu, gdy przestaną to być „dane wrażliwe”), a tak niewiele prac zasługujących na miano naukowych. W postkomunizmie procedura dopuszczania do obiegu naukowego i do publikacji nieco się skomplikowała, ponieważ do głosu doszło wszelakiej maści oszołomstwo, jak choćby słynny prof. A. Nowak, szef „Arcanów”, na łamach których przeróżne bluźnierstwa przeciwko postkomunizmowi się ukazują, który nieopacznie ośmielił się powiedzieć niedawno na antenie TVN24 A. Celińskiemu, że „Rolą uniwersytetu jest dbanie o standardy ale także zachęcanie do wolnej wymiany myśli i nie można jej zamykać takimi obelgami, jakich pan użył. Będziemy stopniowo dochodzić do prawdy, na tym polega historiografia”. Z tą prawdą, to Nowak oczywiście przesadził, gdyż od wyrokowania o tym, co jest prawdą są albo działacze PZPR, albo Bezpieka, alb ostatecznie Moskwa.
A propos. Proszę zwrócić uwagę, że „już prasa rosyjska” zaczęła pisać o Zyzaku, co, rzecz jasna, świadczy o niezwykłej wadze sprawy. Szkoda, że armia rosyjska nie może stanąć w obronie czci Wałęsy, gdyż na pewno przemówiłoby to do rozsądku nie tylko „Zygzakom”, Nowakom, Gwiazdom, Wyszkowskim, ale i wszystkim innym „chorym z nienawiści” oszołomom, a zarazem wzmocniłoby koalicję postkomunistyczną jak mało co. Mazowiecki zresztą miał rację nie spiesząc się z wyganianiem wojsk sowieckich z „wolnej Polski”. Ja sądzę, że trzeba było te wojska zostawić po dziś dzień. Byłoby nie tylko bezpieczniej, ale i spokojniej, także na obszarze debaty publicznej i badań naukowych.
Grunt jednak, że mamy Kurdycką, która nie zrobiwszy dotąd nic w polskim szkolnictwie wyższym może się przynajmniej w PZPR-owskim stylu wykazać sukcesem na odcinku „walki z reakcją”, podobnie jak Tusk, który w swojej nieudolności prześcignął najbardziej nieudolnego premiera wszech czasów, czyli Mazowieckiego - może nareszcie choćby rozwalić znienawidzony przez czerwonych IPN. Dobre i to, przynajmniej z punktu widzenia „towarzyszy” i bezpieczniaków. No i dobre to, że na Kudrycką, jak sama zapewnia, nikt nie naciskał, a więc pojęła w lot „mądrość etapu” oraz że Tusk gwarantuje nam dalszą wolność nauki. Już wiemy przynajmniej, jak ją rozumieć.
My zaś z dniem dzisiejszym możemy odtrąbić tryumfalny powrót komunizmu. I powinniśmy doskonale sobie zdawać sprawę, co to dla nas wszystkich oznacza. Skoro ONI nie żartują, my też nie będziemy żartować.
http://www.dziennik.pl/polityka/article353722/Autor_ksiazki_o_Walesie_straci_magisterium_.html
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/rosyjska_prasa_o_zyzaku_i_walesie_93377.html
http://wyborcza.pl/1,86116,6450184,Jak_prof__Nowak_nauczyl_Zyzaka.html
http://www.tvn24.pl/0,1593374,0,1,to-pan-przepuscil-gniota,wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/12690,1593931,,,kudrycka-nie-mozna-pisac-i-uczyc-metoda-zyzaka,wiadomosc.html
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz