Bo...pójdę do mamy! Bo...oddam Nobla!

avatar użytkownika gw1990

Które zdanie wygrałoby w plebiscycie na najbardziej groteskowy i kompromitujący tekst w ostatnich latach? Otóż, nie Lepper ze swoim „jak można prostytutkę zgwałcić?!”. „Złote usta” należałoby przyznać Lechowi Wałęsie. Czegoś takiego, co jednak prezentuje od dnia wczorajszego, nawet się nie spodziewałem. Były prezydent szokuje za każdym razem coraz bardziej i chyba dawno stracił kontrolę nad tym, co mówi. Przekroczył znowu granicę śmieszności, która go niesamowicie kompromituje i upokarza solidarnościowy mit, skupiony wokół jego osoby.

 
Czy mamy się bać? Błagać na kolanach Wałęsę, by nie wyjeżdżał? Bowiem nie bardzo rozumiem intencje zainteresowanego deklaracją:
 
„Jeśli te struktury zarzucają mi, że nie przeskoczyłem przez płot, a do stoczni przywiozła mnie jakaś motorówka, to znaczy, że nie zasługuję na żadne nagrody. Również na Nobla.”
 
Warto przytoczyć te słowa, które są okazem niesłychanej śmieszności, poważniej rzecz biorąc – upodleniu. Wałęsa chwyta się ostatniej deski ratunku, licząc w magię zaczarowanych sondaży, wskazujących ostatnio na wzrost poparcia jego osoby. Średnio zainteresowany w temacie obserwator, nawet bez przeczytania publikacji Cenckiewicza i Zyzaka zada sobie pytania: co to za ultimatum? Czy Wałęsa, zamiast użalać się nad sobą w sposób doprawdy komiczny, nie potrafi wytoczyć procesu „zniesławiającym”?
 
Nietrudno dostrzec na publikacji znaczka Arcany, a nie IPN. Oczywiście, dostaje się tej drugiej instytucji. Donald Tusk po raz kolejny straszy jej zamknięciem. Zaczyna się z dotychczas anonimowym historykiem walka. Tomasz Lis, przed chwilą reklamował swój program i zasugerował otwarcie, jakoby publikacja zniesławiała. Lech Wałęsa książki nie przeczytał, bowiem nie odniósł się do żadnego zarzutu. Praktycznie rzecz biorąc, tak samo postąpił z publikacjami Cenckiewicza. Woli obrzucać błotem, a kiedy to się znudziło – robi z siebie malutkie i bezbronne dziecko.

„Zostaw mnie, niedobry kolego, bo pójdę się poskarżyć mamie!” – tak reagował zapewne kiedyś każdy z nas. I kiedy się już mamie skarżył, mimo bardzo młodego wieku potrafił oskarżenie w oczywisty sposób uwiarygodnić. Lech Wałęsa nie potrafi i tak naprawdę – wystawia Polskę na nieziemskie pośmiewisko. Bo za paszkwil wytacza się proces. Tego były prezydent nie chce zrobić. Odpowiedź jest prosta – bo nie ma szans. Inaczej zachowuje się człowiek, który nic nie ma sobie do zarzucenia, a przynajmniej uważa się za prawdziwego bohatera. Nie popada w taką śmieszność. Co bardziej groteskowe, to komentarze polityków i samego zainteresowanego, dziennikarzy, na temat IPN. Czasami naprawdę się zastanawiam, czy ludzie potrafią choćby czytać. Książkę nie sponsorował logiem IPN, a Arcana. Janusz Kurtyka i instytucja mu podległa nie miała z publikacją Zyzaka nic wspólnego. Ale cóż z tego, przecież to nikomu nie przeszkadza do dalszego plucia na historyków. Wyzywa się ich od faszystów, zbrodniarzy, tępaków. Tymczasem Piotr Gontarczyk krytykował publikację młodego historyka za wchodzenie w prywatne życie, co oczywiście – bowiem tego nie wiemy – nie znaczy, że Zyzak kłamię w sprawach nieślubnego dziecka przywódcy "Solidarności". To nie powinno być w ogóle przedmiotem jego dociekań, aczkolwiek o napisanie biografii nikt wcześniej nie potrafił się, na dobrą sprawę, postarać. I jeżeli Zyzak kłamie, Lech Wałęsa powinien go pozwać, a ten przeprosić.
 
Problem w tym, że znowu były prezydent rzuca komiczne i oszczercze oskarżenia na wiatr, dodając przy tym ultimatum. Gdybym nie poznał się na jego głupkowatych wypowiedziach już wcześniej, wydawałoby mi się zapewne, że Lech Wałęsa musiał być na niezłej bani, żeby takie ultimatum o Noblu wyartykułować. Nawet w pewien sposób dałoby się kompromitację usprawiedliwić. Pozostaje ubaw po pachy, choć słowa Tuska skłaniają do refleksji. I premier zbliżył się do poziomu Wałęsy, bowiem sam chyba choćby okładki książki Pawła Zyzaka nie widział. IPN nie miał z publikacją nic wspólnego. A Tusk pogroził Kurtyce i historykom palcem. I wpisał się świetnie w tę retorykę: bo oddam Nobla…bo zamknę IPN…bo pójdę do mamy!

2 komentarze

avatar użytkownika dydek

1. odda wszystkie nagrody?

ciekawe czy odda też słynny milion USD? Mnie już nawet słuchanie tego buca nie śmieszy. Ale Tuska musieli oficerowie prowadzący też zdrowo pogonić jeśli robi z siebie już totalnego lokaja... Smutne czasy mamy niestety.
dydek
avatar użytkownika Dominik

2. ja tak widze ten problem...

Panowe, to juz przestaje być smieszne. Sprawę Wałesy pominę milczeniem, gdyż nie sposób analizować kazdego, klinicznego przypadku skretynienia. Chodzi mi o Tuska. Ten osobnik depcze naszą godność i inteligencje. Znalazł sie moderator życia publicznego, wskazujący na to o czym można pisać - a tym samym i czytać - a czego nie wolno bo...nie. On zapomina o tym, że jest tylko CHWILOWYM dysponentem spraw naszego kraju. Grozić palcem to on może swojej rodzinie. A jesli już chce byc adwokatem Wałesy ,to niech mu doradzi wystapienie z pozwem do sądu cywilnego, a nie rozstrzyganie o tym czy Wałesa miał nieslubne dziecko, czy nie, przed kamerami.
tede