Bruksela wzięta, idziemy na Waszyngton !

Od czasu gdy Grzegorz Schetyna kilkanaście dni temu, załamującym się z emocji głosem, ujawnił plan pogrążenia nowych członków UE przez jej starych członków, sprawy zaczęły się toczyć w szalonym tempie. Przypomnę tylko, że narzędziem spisku miały być tajemnicze euroobligacje, które jak wampiry, chciały wyssać życie z naszych obligacji. Nazywam je tajemniczymi, gdyż do tej pory dokładnie nie wiadomo, o co chodzi. Ostatnia wiadomość na ten temat jest z wczoraj, od Pawła Grasia, który wyjawił, że już toczyły się konsultacje, żeby je wypuścić na nas, ale w ostatniej chwili uniemożliwił to Donald Tusk na szczycie w Brukseli. Kto z kim się konsultował, w jakim celu i gdzie, jak wyglądają te euroobligacje i do jakich konkluzji doszli spiskowcy, nie wiemy, wszystko to otoczone jest mgłą tajemnicy, jak nie przymierzając, skarb templariuszy. Mniejsza z tym, premier czuwał i uniemożliwił te knowania. Jedna gazeta napisała nawet, że Tusk zdominował szczyt i usunął w cień Sarkozy`ego, który jest ponoć psem łańcuchowym europejskiego protekcjonizmu. Teraz z podkulonym ogonem pewnie liże rany gdzieś na Polach Elizejskich. I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu w Gdańsku, ten sam Sarkozy to był najlepszy przyjaciel człowieka. Ale, ale, czy to wam czegoś nie przypomina ? Rok 1815, bitwa - też w pobliżu Brukseli, Niemcy razem z Anglikami przeciw Francuzom, tylko książę Wellington na miejscu premiera Tuska, a Blucher zamiast Merkel, hę ? Jednak właśnie w tym momencie, gdy jesteśmy na fali, nie powinniśmy spocząć na laurach, lecz pójść za ciosem. Bowiem zważmy, że tak naprawdę pies protekcjonizmu nie jest pogrzebany na Polach Elizejskich - on jest pogrzebany w Waszyngtonie ! A właściwie, on będzie pogrzebany, jeśli Donald Tusk wykorzysta okazję, a ta jest wyśmienita. Spójrzmy tylko - Sarkozy pogrążon; Niemcy, jak pisze „Dziennik”, postawieni pod murem i mają wybierać Polskę albo Steinbach; w Rosji smuta i nawet Putin nie jest ponoć bezpieczny; reszta Europy pogrążona w kryzysie i gdzie im tam myśleć o dominacji. No wymarzona okazja, żeby iść na faktyczny bastion protekcjonizmu, jakim są Stany Zjednoczone. To przecież Amerykanie wydają biliony dolarów, żeby chronić swoją gospodarkę, to oni pompują banki swoim deficytem budżetowym, to oni są rozsadnikiem protekcjonizmu i nacjonalizmu gospodarczego. Nigdy Donald Tusk nie będzie pewny swojej dominacji w świecie, jeśli nie upora się z Waszyngtonem. Tylko trzeba się spieszyć, żeby wykorzystać sprzyjającą nam polityczną koniunkturę, którą opisałem powyżej. Trzeba się spieszyć, bo Obama nie jest głupi i widzi co się dzieje w Europie. Myśli pewnie sobie: "Tusk im położył szlaban na euroobligacje, to ja wypuszczę dwa razy więcej amerykańskich euroobligacji i nie mając konkurencji zarobię w dwójnasób". A jak do tego dojdzie, to nasze marne obligacje zdechną na sam widok ze strachu, zakryją nas czapkami, co tu dużo gadać. Chyba Tusk nie chce być wspominany przez przyszłe pokolenia jak Władysław Jagiełło, który owszem, pogonił starych członków Unii pod Grunwaldem, ale nie poszedł pod Malbork i nie dokończył Krzyżaków w ich wilczym gnieździe – jakie to miało potem konsekwencje dla biegu historii, wszyscy wiemy, a już najlepiej wiedzą Polacy. Nie zwlekajmy zatem, na Waszyngton ! Dzisiaj Europa, a jutro cały świat !