Status pomówionego

avatar użytkownika stagaz1
Jeśli chodzi o działalność opozycji antykomunistycznej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w Polsce, a zwłaszcza w Trójmieście, ciężar słowa Bogdana Borusewicza jest ogromny, a dla niektórych osób, niestety, wręcz przytłaczający. W zagadnieniach dotyczących lustracji, pracy IPN, Solidarności, dawnej esbecji z jej wszystkimi przybudówkami, współpracownikami jawnymi i tajnymi oraz ich afiliacjami w dzisiejszych czasach, mało kto może tak skutecznie wpłynąć na opinię jak obecny Marszałek Senatu RP. I nie dziwota - tak było dawniej, gdy był jednym z przywódców opozycji, tym bardziej jest i teraz, gdy pełni wysokie funkcje państwowe – do posiadanej wiedzy i doświadczenia dodana została waga urzędu. Można by nawet dość śmiało napisać, że w temacie opozycji „Borusewicz locuta, causa finita”, przynajmniej dla szerokiej opinii publicznej. Mam przed sobą dwie książki, w obu marszałek Borusewicza zajmuje jak nie pierwszoplanowe, to poczesne miejsce. To właśnie po lekturze jednej z nich Ewy Kubasiewicz Houee - „Bez prawa powrotu”(2007) – ogarnęły mnie wątpliwości nie tylko co do omnipotencji Borusewicza w tej dziedzinie, bo te miałem już dawno, ale także co do jego zdolności oceny własnej osoby. Chodzi mi o dość powszednią kwestię, która dotyczy wszystkich i w każdej sytuacji – świadomość, że mogę popełnić błąd i kogoś skrzywdzić, a jeśli tak, to mam być gotowy naprawić. Otóż druga z tych książek, które dopiero co przeczytałem, to pozycja pod tytułem „Borusewicz Jak runął mur” Edmunda Szczesiaka. W niej to obecny marszałek dość dokładnie opisuje jak w 1982 roku doszedł metodą dedukcji oraz osobistych dociekań do wniosku, że jednym z agentów w jego otoczeniu jest Marek Kubasiewicz, ówczesny mąż autorki pierwszej ze wspomnianych książek. Bogdan Borusewicz jest w tym stwierdzeniu niesłychanie wręcz kategoryczny i stanowczy, nie ma cienia wątpliwości, a jest to rok 2005 - „niewątpliwie to jeden z groźniejszych agentów, jakich znałem.”. Problem w tym, że Ewa Kubasiewicz w swojej książce zaprzecza, że jej ówczesny mąż był agentem i popiera to relacjami różnych osób, opisuje swoje prywatne dochodzenie prawdy, a nawet rozmowę z Borusewiczem w tej sprawie, którą przeprowadziła z nim po wyjściu z więzienia, a w której ten miał mocno się plątać w argumentach. „Jestem autentycznie zszokowana. Zrozumiałam, że to nie żadna pomyłka, tylko po prostu oskarżenie celowo wyssane z palca. W imię jakiej polityki ? Straszne...” - w ten sposób autorka przedstawia swój stan ducha i konkluzję po tym spotkaniu. Owszem, może ktoś powiedzieć, że jest słowo przeciwko słowu i skoro tak, to trudno, tyle że główny zainteresowany, czyli Marek Kubasiewicz, w maju 2006 roku otrzymał od IPN status pokrzywdzonego, a cały ten czas, przez dwadzieścia cztery lata żył z piętnem współpracownika SB. Pisze na ten temat jego pasierb, również ówczesny opozycjonista i więzień bezpieki, a obecnie prof. dr hab. Marek Czachor : „Marek ucierpiał w sposób bardzo szczególny. Przez 24 lata żył w odium bycia agentem SB – jak się zdawało, bez szansy na obronę. Przeciwnicy lustracji, pochylający się nad niedolą tajnych współpracowników, nie interesują się przypadkami osób, dla których jedyną nadzieją na odzyskanie dobrego imienia jest otwarcie archiwów IPN”. Nie sądzę, żebym umiał te słowa jakoś skomentować, nic już nie można dodać do przeżyć Marka Kubasiewicza z piętnem zdrajcy, chyba tylko, żeby przeciwnicy IPN wzięli ten argument pod rozwagę. Nie wydaje mi się także, żeby został z niego zdjęty status pomówionego, bo to może zrobić jedynie autor tego zarzutu, zważywszy na wspomnianą już potęgę jego słowa. I to jest druga rzecz, postawa Borusewicza w tej sprawie, są bowiem dwie możliwości : miał rację marszałek, a IPN oraz rodzina i inni się mylą – wtedy byłby to dodatkowy argument, żeby zaorać IPN; albo nie miał racji marszałek, a wtedy nie powinien milczeć, gdyż w takim przypadku zachodzi domniemanie, że nie był to błąd, ale pomówienie wynikające z jakiejś politycznej gry, którą wówczas w opozycji prowadził. Co zresztą sugeruje wyraźnie Ewa Kubasiewicz. Nie sądzę bowiem, żeby marszałek mógł kwestionować wartość statusu pokrzywdzonego wydawanego przez IPN. Poszukałem trochę w internecie i ostatnia opinia od osoby publicznej jaką znalazłem na ten temat pochodzi z września 2008, gdy Sławomir Cenckiewicz w „Rzepie” powtarza, że Kubasiewicz został pomówiony przez obecnego marszałka, iż jest agentem SB, a nie ma to żadnego potwierdzenia w dokumentach. Od czasu wydania książki w 2005 roku nie znalazłem najmniejszej wzmianki na ten temat ze strony Borusewicza i jeśli nic nie przeoczyłem, to wygląda, że nie zmienił on swojego zdania w tej materii, do czego ma prawo, rzecz jasna. Jest oczywiście taka możliwość, że uznał błąd i załatwił sprawę prywatnie, bez rozgłosu, ale w tę ewentualność nie wierzę. Zwłaszcza, że w swoim czasie on sam zgodził się na wyznanie winy i wyjaśnienia od współpracownika SB Mieczysława Cholewy pod warunkiem, że odbędzie się to przy dziennikarzach - „dobrze, ale jeśli to ma mieć sens, musisz to zrobić publicznie, w obecności dziennikarzy”. Zatem pozostaje tylko nie tracić nadziei, że o Bogdan Borusewicz w tej sprawie zachowa się również tak, „żeby to miało sens”. Na koniec jeszcze raz prof. Marek Czachor o ojczymie Marku Kubasiewiczu, który 30 maja 2006 roku otrzymał od IPN-u status pokrzywdzonego (zaświadczenie nr 483/06, pismo BU Gd-III-5532-2525(7)/05): „Jest to zwykły, uczciwy status pokrzywdzonego przysługujący osobom mającym czystą kartę w IPN, nie będący jakąś wypadkową „plusów dodatnich i plusów ujemnych” czy decyzji sądów.(...)Nasza rodzina doświadczyła w latach 80. niemal pełnego spektrum możliwych represji ze strony SB.(...) Jeśli więc słyszę o wybaczaniu, to nie jest dla mnie puste słowo”. Mocna rzecz ! Edmund Szczesiak, „BORUSEWICZ JAK RUNĄŁ MUR”, Volumen 2005 Ewa Kubasiewicz – Houee, „Bez prawa powrotu”, Wektory 2007

17 komentarzy

avatar użytkownika Lancelot

1. A ja bym poszedł dalej

A czy to czasami pan Borsuk nie był stukaczem????? this ist a qestion

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika Maryla

2. nie będący jakąś wypadkową „plusów dodatnich i plusów ujemnych”

rola Borusewicza przy podważaniu prostych zasad ustawy lustracyjnej, która w koncu została obalona przez TK, jest równie podejrzana. Borusewicz wraz z Piesiewiczem nie wychodzili z mediów i z Kancelarii Prezydenta, przekonując go, ze trzeba "bronić przesladowanych" przed ujawnieniem całości akt. Kompromisowa wersja, który powstała w wyniku tych nacisków i lobbingu, była łatwym do wywrócenia aktem. To, co wyprawia Borusewicz z Polonia,to horror, nawet SLD nie narobiło tylu szkód. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sceptyk

3. re Lancelot

No właśnie...... W wielu sprawach pan Borsuk zajmuje stanowisko, które można nazwać dwuznacznym: wie jaka jest prawda o strajku w stoczni i jak zachowywał się wówczas Bolek, a mimo to dał i nadal daje fałszywe świadectwo temuż Bolkowi. Namówił Prezydenta by ten wykreślił dwa nazwiska z raportu WSI, a następnie zdradził PiS i zaczął źle mówić o Kaczorach. I jest bardzo wiele innych podobnych spraw - w tym sprzeciw wobec lustracji....
avatar użytkownika Lancelot

4. Z tego co słyszałem

To jest podobno lawirant, manipulator, kretacz i kłamca, jeszcze do końca nie wyjasniona jest sprawa jego ukrywania się w SW jak fama głosi to wożony był samochodem na SBckich numerach i parę wpadek lokali konspiracyjnych w SW to jego sprawka, ale to tylko fama tak głosi, warto by to sprawdzić. Zyją jeszcze ludzie, którzy....,)Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika stagaz1

5. Maryla

"rola Borusewicza przy podważaniu prostych zasad ustawy lustracyjnej, która w koncu została obalona przez TK, jest równie podejrzana" No właśnie, mocno mi podpadł już dawno, a wtej sprawie zachowuje się haniebnie. Przy okazji, co oznaczają takie symbole spinaczy, które czasem pojawiają się nad tekstem ? Pzdr.
avatar użytkownika stagaz1

6. Lancelot

"ale to tylko fama tak głosi, warto by to sprawdzić." Trudno na "famie" się opierać. W konretnej sprawie Marka Kubasiewicza zachowuje się fatalnie - uporczywe milczenie jest znaczące. Pzdr.
avatar użytkownika Maryla

7. co oznaczają takie symbole spinaczy, które czasem

@stagaz1 te spinacze podtrzymują tekst na górze strony głównej. Normalnie każdy nowy tekst "spycha w dół" wczesniejsze. Admin, który zagląda na stronę, "podczepia" te teksty, które wg niego powinny być przeczytane przez wieksza ilośc osób, czyli nie "zjadą" w dół. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika tosz

8. @

Witam, kilka tygodni temu rozmawiałem z Ewą Kubasiewicz. Wywiad ukazał się w Polska Dziennik Zachodni. Oto fragment: Bogdan Borusewicz oskarżył Pani męża Marka Kubasiewicza, mówiąc, że jest agentem. Dlaczego? - Borusewicz nie dysponował żadnymi dowodami na działalność esbecką Marka Kubasiewicza. Informacja szła taką „pocztą pantoflową”. W Gdańsku podawano, że przez Marka wpadła np. jakaś drukarnia w Białymstoku, a na południu Polski mówiono, że to w Gdańsku ktoś został przez niego aresztowany. Andrzej Gwiazda podróżujący wówczas wiele po kraju naliczył się 16 różnych wersji! Wszystko to było wyssane z palca. Zawsze wiadomość była takiej treści, aby nie można było tego sprawdzić. Dlaczego Borusewicz twierdził, że Kubasiewicz jest agentem SB? - Nie wiem dlaczego Bogdan się tak zachowywał, mogę się tylko domyślać. Efekt był jednak taki, że skłócił i poróżnił całą gdańską opozycję. Nawiasem mówiąc IPN dowiódł, że Marek Kubasiewicz nie tylko, że nie był agentem, ale wręcz przeciwnie, był rozpracowywany przez SB i otrzymał z IPN status osoby pokrzywdzonej.
avatar użytkownika stagaz1

9. @tosz

Dzięki za najświeższą informację. Nie wiem czy czytał pan(pani?) książkę, w której nasz Sherlock Holmes wyjaśnia jak doszedł do tej wiedzy. Wklejam ten fragment: Edmund Szczesiak – „Borusewicz Jak runął mur” , Volumen 2005 „Agentem okazał się mąż Ewy K. Skazanej na dziesięć lat więzienia za udział w strajku po ogłoszeniu stanu wojennego. -W jaki sposób pan to ustalił ? -Byłem umówiony w Nowym Porcie z jednym z dwóch braci Błaszkiewiczów – Mirosławem, który miał pseudonim „Szyper” i prowadził grupę oporu: trzydziestego pierwszego sierpnia 1982 roku sypała kolce na jezdni, żeby zatrzymać pojazdy milicyjne. To byli bracia, z którymi skontaktował mnie Krzysztof Pusz, w drugiej połowie lat osiemdziesiątych sekretarz Wałęsy. Szedłem na spotkanie w Nowym Porcie ówczesną ulicą Gronkiewicza. Zobaczyłem esbecki samochód, w związku z tym nie przeszedłem już na drugą stronę. Nie rozpoznali mnie i poszedłem dalej. Pomału, chociaż chciało mi się biec. Po dwóch tygodniach skontaktowałem się przez Pusza z braćmi Błaszkiewiczami: Januszem i Mirosławem. Spytałem co się dzieje. Jak to możliwe, że mnie namierzyli ? Nie wiedzieli. Młodszy brat wyszedł, chciał mnie ostrzec, zobaczył tabun esbeków, uciekał przez działki. Długo jeszcze potem obstawiali dom. Dla mnie było to dziwne. Najwyraźniej wiedzieli, że mam spotkać się z Błaszkiewiczem. Wkrótce potem umówiłem się w lasach oliwskich z Piotrem Kapczyńskim. Znowu mnie namierzono. Byłem z ucharakteryzowaną Aliną Pienkowską i dlatego nie zostałem rozpoznany. Działo się coś niepokojącego. Tak myślałem i myślałem. I w nocy, kiedy to wszystko przeanalizowałem, doszedłem do przekonania, że Błaszkiewicz musiał komuś powiedzieć o naszym planowanym spotkaniu. Komu ? Wypierał się, twierdził, że nikomu nie mówił. Przycisnąłem go: musieli wiedzieć o spotkaniu - takie siły, środki, musieli...Komu powiedziałeś ? I wtedy przyznał się, że Markowi K. Powiedział mu przy wódce, że nazajutrz ma się spotkać z Bogdanem. Kiedy podzieliłem się tą informacją z Kapczyńskim, zrozumiał, skąd wiedzieli, że ma schowaną maszynę drukarską. Też się zwierzył K. Czy ten wiedział, że Kapczyński szedł wówczas na spotkanie ze mną ? Nie, ale wiedział, że się spotykamy. Nie miałem juz wątpliwości, kim jest. To spowodowało mój konflikt z Gwiazdami. Mieli z jednej strony obsesję esbecką, a z drugiej, gdy powiedziałem, że K. Jest agentem, uznali, że chcę rozbić ich środowisko. Wcześniej przyjaźniliśmy się z Ewą i z nim też. Ona otrzymała wysoki wyrok. Jego – ze względu na ten wyrok – wszyscy przyjmowali. Mieli pełne zaufanie. Był wszędzie wprowadzany, dopóki go nie zdemaskowałem. Potem okazało się, że pije, ma tygodniówki. Niewątpliwie to jeden z groźniejszych agentów, jakich znałem.” Pozdrawiam
avatar użytkownika Sceptyk

10. No tak Pusz

i wszystko jasne. Borsuk pomówił Pana Kubasiewicza by chronić Pusza. Borsuk to taki sam opozycjonista jak Bujak.
avatar użytkownika Lancelot

11. mnie też się tak wydaje

Że o pozycjach to oni na operatywkach w KWMO w Gdańsku rozmwiali "Znowu mnie namierzono. Byłem z ucharakteryzowaną Aliną Pienkowską i dlatego nie zostałem rozpoznany..." Jedno zdanie a ile sprzeczności . Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika stagaz1

12. Sceptyk

"No tak Pusz i wszystko jasne" Ale Borusewicz musiał ten trop wyeliminować - może im wcześniejsza znajomość tym większe miał zaufanie. W każdym razie to pokazuje , że jako Sherlock na życie by nie zarobił. Pzdr.
avatar użytkownika Sceptyk

13. stagaz1

jestem, niestety, bardziej kategoryczny - zrobił to co mu kazali. Moim zdaniem został podstawiony Pani Alinie - bohaterskiej kobiecie, której zasługi mężuś przypisał Bolkowi.
avatar użytkownika Sceptyk

14. stagaz1

POZDRAWIAM!!!!!
avatar użytkownika stagaz1

15. Sceptyk

"niestety, bardziej kategoryczny - zrobił to co mu kazali" Faktycznie, że jest to kategoryczne stwierdzenie. Cóż, wykluczyć się tego nie da...a postępuje rzeczywiście paskudnie. Pzdr.
avatar użytkownika Przemo

16. Borsuk zamglony jest

i tyle.

Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.

avatar użytkownika stagaz1

17. Przemo

"Borsuk zamglony jest" Nie wątpię, ale czy fucha w Senacie warta jest takiej podłości ? Pzdr.