Odpowiedź MSZ na nasz list Irena Sendler, Witold Pilecki a Debbie Schlussel, Zeevie Cahor czyli Piekło wyborów.

avatar użytkownika Redakcja BM24

Publikujemy odpowiedź Ministerstwa Spraw Zagranicznych na nasz list z dnia 27 września 2012 r. ,skargę na bezczynność urzędu w sprawie promowania anglojęzycznej książki "Inferno of Choices" (Piekło wyborów).

List do MSZ . Irena Sendler, Witold Pilecki a Debbie Schlussel, Zeevie Cahor czyli Piekło wyborów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

81 komentarzy

avatar użytkownika Redakcja BM24

2. ten list nie odpowiada na wszystkie nasze pytania

Ponownie zwracamy się o udzielenie informacji publicznej.

Oczekujemy od Ministra Radosława Sikorskiego informacji publicznej , z podaniem personaliów urzędnika, który podjął tę skandaliczną decyzję, wysokości środków, jakie MSZ wydał z powierzonych środków publicznych na promocję tego wydawnictwa i działań, jakie zostaną podjęte przez Ministra dla zatrzymania tego skandalu , ukarania winnych i podjęcia działań dla
propagowania przynajmniej tych Polaków, którzy zostali przywołani w naszym liście.

1. Na nasze pytanie "jakie działania zostały podjęte przez Ministrstra Spraw Zagranicznych Polski w związku z ujawnionym przez media skandalicznym działaniem urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które nakazało naszym placówkom dyplomatycznym promowanie anglojęzycznej książki "Inferno of Choices" (Piekło wyborów)" otrzymaliśmy odpowiedź od Rzecznika MSZ , cytujemy : " nie podejmował żadnych działań".
Czy ta odpowiedź oznacza, że obietnice ministra Radosława Sikorskiego na twitterze były tylko pustym gestem ? Publiczna dyskusja między ministrem a dziennikarzem Cezarym Gmyzem kończy się zapewnieniem szefa polskiej dyplomacji, że MSZ poza szokującą publikacją o polskim antysemityzmie będzie również promował książkę Mateusza Szpytmy, która przybliża historię rodziny Ulmów. Bohaterska rodzina z Markowej zginęła z rąk niemieckich żołnierzy za pomaganie Żydom w czasie II wojnie światowej.

2. Rzecznik prasowy MSZ pisze, że publikacja uzyskała pozytywną rekomendację Instytutu Yad Vashem w Izraelu. Ani słowem jednak nie wspomniał o rekomendacjach placówek polskich, takich chociażby jak IPN. Co oznaczają tematy trudne dla swojej pamięci zbiorowej? Kto wyprodukował taki termin nic nie oznaczający w zasadzie?
Czy inne państwa w taki sam sposób budują podstawy wiarygodnego i rzetelnego dialogu?

Na to pytanie Pan Minister może znaleźć odpowiedź w opublikowanych wynikach sesji "Dzieje Polski w zagranicznych podręcznikach do nauczania historii", odbywającej się w ramach II Kongresu Zagranicznych Badaczy Dziejów Polski w Krakowie.
http://static.polskieradio.pl/b21f1dcb-4e1f-4dc8-8318-89ee148b5019.file
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/10003,skad-sie-biora-polskie-oboz...

3. W związku z wywiadem, jakiego udzielił Ernestowi Skalskiemu Maciej Kozłowski ( Zastępca Dyrektora Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu w MSZ, odpowiedzialny za stosunki z Izraelem i społecznością żydowską w świecie, były ambasador RP w Izraelu, a wcześniej dyplomata w USA, gdzie ta społeczność jest liczna i wpływowa): "nasz resort jest odpowiedzialny za przedstawianie obrazu Polski i sygnuje go swoim autorytetem."

Ponownie wnosimy o podanie kwoty z budżetu MSZ wydatkowanej w latach 2011 i 2012 z pieniędzy pochodzących z podatków Polaków, za właściwe wydatkowanie których jest odpowiedzialny Minister SZ Polski i personalia osoby odpowiedzialnej za tę decyzję.

4. W 73. rocznicę wybuchu II wojny światowej, Instytut Pamięci Narodowej uruchomił portal edukacyjny o niemieckich obozach zagłady i obozach koncentracyjnych na terenie okupowanej Polski.Na portalu umieszczono podstawowe informacje na temat obozów zagłady i obozów koncentracyjnych utworzonych przez III Rzeszę w okupowanej Polsce. Teksty opatrzone są ilustracjami oraz zdjęciami archiwalnymi. Na witrynie znajduje się także mapa z zaznaczonymi miejscami, gdzie znajdywały się hitlerowskie obozy. Portal jest dostępny w dwóch językach: polskim i angielskim. http://www.truthaboutcamps.eu/

Dlaczego państwowa instytucja Ministerstwo Spraw Zagranicznych Polski nie nakazuje Ambasadorom umieszczenia na stronach internetowych polskich przedstawicielstw adresów do tej witryny? Została przygotowana przez historyków IPN, przede wszystkim z myślą o odbiorcach zagranicznych. "Wciąż bowiem pojawiają się w światowych mediach i oficjalnych wystąpieniach wypowiedzi o 'polskich obozach śmierci'. Jest to nie do przyjęcia - są to wypowiedzi nieprawdziwe" ."Pełną i jedyną odpowiedzialność za stworzenie 'fabryk śmierci' ponoszą Niemcy".

To samo pytanie dotyczy witryny internetowej opracowanej przez Instytut Pamięci Narodowej http://www.pilecki.ipn.gov.pl/..

Ponownie bezskutecznie pytaliśmy o uporczywe uchylanie się MSZ przed promowaniem na stronach internetowych polskich ambasad i konsulatów życiorysy takich osób jak Irena Sendler, Rotmistrz Witold Pilecki czy publikacji "Złote serca, czy złote żniwa?" zbioru esejów na temat stosunków polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej. Głównym redaktorem zbioru jest prof. Marek J. Chodakiewicz, znawca tematyki polsko-żydowskiej,w latach 2005-2010 członek rady państwowego Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie.

avatar użytkownika zz

3. Pani Elżbieto, niskie ukłony

Pani Elżbieto, niskie ukłony za walkę o prawdę historyczną.
“Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni i źle.” I piszą przy wsparciu rządu i promują za nasze pieniądze.

Dostałam, od Przyjaciół z Markowej, książkę Pana Mateusza Szpytmy .
Ta książka powinna być wznowiona i powinna trafić do szkolnych bibliotek i placówek dyplomatycznych. Piękne zdjęcia autorstwa Józefa Ulmy i wstrząsająca historia opowiedziana przez autorów, to wzruszające i pouczające świadectwo, że nawet w "piekle wojny"można zachować człowieczeństwo. To wspaniała baza do lekcji wychowawczej, historii, polskiego, wiedzy o społeczeństwie, religii..

(A co proponują nam władze? http://niezalezna.pl/35195-komorowski-bedzie-uczyl-dzieci-patriotyzmu :))

zz

avatar użytkownika Maryla

4. TO NIE MSZ - to inicjatywa społeczna !!!!

"Historia
Kowalskich" to film o zapomnianych ludziach: Żydach, którzy zginęli i
Polakach, którzy podzielili ich los próbując ratować swych sąsiadów

Tylko u nas

"Historia Kowalskich" ma szansę zrównoważyć fatalny obraz Polaków
pokazany w filmie "Pokłosie". Dzieło zobaczy duże grono polityków w
Brukseli.

Skromnymi środkami, czekając nawet na najdrobniejsze datki zrobiliśmy
film, który chcielibyśmy, aby trafił do młodego widza, aby był prosty w
przekazie, bo łatwiej wtedy zrozumieć na czym polegała pomoc
sąsiadom-Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Chcieliśmy też pokazać
genezę symbiozy polsko-żydowskiej, dlatego cofamy się do okresu II
Rzeczypospolitej i próbujemy odtworzyć tkankę małego miasteczka. Film
funkcjonuje jako film dokumentalny, chociaż 90 procent zdjęć jest
fabularyzowanych. Robimy rekonstrukcję na podstawie świadectw osób,
które spotkaliśmy w Ciepielowie, a które są świadkami historii,
uwiarygadniają ją. Ich opowieści, nagrywane przez wiele godzin,
przetworzyliśmy na sceny fabularne, grane przez zawodowych aktorów.

 

Co sprawiło, że zdecydowaliście się wyjść z tym filmem na Zachód, poza granice Polski?

Już na samym początku pracy myśleliśmy nie tylko o polskim widzu.
Dzięki współpracy z Narodowym Centrum Kultury film został przetłumaczony
na siedem języków, w tym na japoński. Był zresztą wyświetlany w
Japonii.

Pomysłodawcą pokazu w Parlamencie Europejskim jest Konrad Szymański
(europoseł PiS - przyp. red.). Wiosną postanowił, że taki film trzeba
tam koniecznie wyświetlić.

Przygotowujemy to wydarzenie od kilku miesięcy. Wieziemy ponad tysiąc
kopii z tłumaczeniami oraz specjalną ulotką. Film trafi nie tylko do
europarlamentarzystów, ale i do wszystkich ambasadorów, którzy mają
swoje placówki w Brukseli.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Michał Karnowski A więc

A
więc to "nasza wina", że Niemcy w czasie wojny wznieśli się na
niewyobrażalny przez wieki poziom barbarzyństwa i zezwierzęcenia?

Tylko u nas

"Choćby wymyślili sto kolejnych wyzwisk, milczeć nie możemy. Nie mamy
prawa ze względu na szacunek do ofiar. Zakłamywanie z takich czy innych
powodów prawdy o ich śmierci, uczynienie z nich przedmiotu ohydnego
handlu pamięcią, byłoby niegodne".

To się nie może podobać. Wszystko wskazuje bowiem, że i ta próba
przypisania Polakom win niemieckich wobec Żydów, dopisania Polaków do
listy narodów zbrodniczych, uczynienia z ofiar barbarzyństwa sprawców,
nie uda się. W każdym razie w kraju. Na Zachodzie przecież wszystko
dawno widzą dokładnie tak jak chce "Wyborcza". Teraz celem jest by i
Polacy przyjęli zakłamaną wersję historii.

O co tu chodzi podpowiada zamieszczony w weekendowej "GW" wywiad z Robertem Rogalskim, aktorem, odtwórcą roli Malinowskiego w "Pokłosiu" zatytułowany "Bo to nasza wina".
Mamy rozumieć, że Niemcy najechali na Polskę, barbarzyńsko zaczęli
mordować Żydów, ale wina jest nasza, Polaków? Tak, tak dokładnie
twierdzi pan Rogalski.

W swojej opowieści, zresztą poruszającej, opowiada jednak nie o żadnej polskiej winie, ale o niemieckim zwyrodnieniu. Czytamy wspomnienie z Siedlec, z czasu gdy Niemcy likwidowali getto:

Byłem, proszę pana, pomocnikiem murarza, pracowałem na lampie
kolejowej, kiedy ich prowadzili przez miasto. Stały wagony, wysypane
wapnem niegaszonym, załadowano ich, biednych, zwyczajnych ludzi, ohyda.
(...) Pojechali do Treblinki.

Dalej spotkany na rampie, pozostawiony przez Niemców do sprzątania po
tym ohydnym wstępie do masakry, kolega Rogalskiego, Szymek Różowykwiat,
opowiada mu:

No więc wpadli do nich nocą, byli już spakowani. Pan Różowykwiat coś
powiedział, to go zastrzelili. Potem Heńka, Szymkowego brata. Potem mamę
Szymka. A najmłodszego brata esesman  chwycił za nóżkę, rozkręcił i
głową o ścianę. Zabił.

Wstrząsające. Ale kto to zrobił? Łotysze na żołdzie niemieckim. Jaka w
tym Polaków wina? Bo nie pomogli. Zapewne, mogliśmy zrobić więcej. Ale
kto zrobił więcej? Co działo się we Francji, gdzie nie było kary śmierci
za pomoc Żydom? Poczytajcie jak państwo francuskie samo rejestrowało
Żydów i słało pociągi do Treblinki. Państwo polskie, w żadnej formie,
nigdy się czymś takim nie zhańbiło.

W całym tekście ani razu nie pada w kontekście sprawstwa zbrodni słowo "Niemcy".
Nie ma, nie istnieje. Ci oprawcy, którzy to zorganizowali, nie mieli
narodowości. Mają ją natomiast Polacy. Coś niepojętego! Ba,  to "nasza
wina", że Niemcy wznieśli się na niewyobrażalny przez wieki poziom
barbarzyństwa i zezwierzęcenia!

Gdyby naszym dziadkom powiedzieć, że kilkadziesiąt zaledwie lat po
wojnie to Polakom przypisze się winę za Holocaust, nie uwierzyliby. A
jednak, to się dzieje na naszych oczach.

Hojnie za odnarodowienie nazizmu, za przerobienie go z ich własnego
dzieła na jakieś "europejskie doświadczenie" płacą szczodrze Niemcy
poprzez rozmaite fundacje. Dorzucają się do fałszowania historii i
Rosjanie, łożący hojnie na produkcję "Pokłosia". Jednocześnie próbuje
się pacyfikować wszystkich, którzy nie chcą dać zgody na fałszowanie
historii. Ale choćby wymyślili sto kolejnych wyzwisk, milczeć nie
możemy. Nie mamy prawa ze względu na szacunek do ofiar. Zakłamywanie z
takich czy innych powodów prawdy o ich śmierci, uczynienie z nich
przedmiotu ohydnego handlu pamięcią, byłoby niegodne.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. oto efekty promowania anty polskich publikacji

Portal handlarzy mięsem: Polacy to "szumowiny", które pognały Żydów do obozów

Portal handlarzy mięsem: Polacy to "szumowiny", które pognały Żydów do obozów
Branżowy portal handlarzy mięsem z Argentyny serią tekstów
reaguje na niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. rytualnego
uboju.
czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. "podejmuje stosowne kroki" - takie jak poprzednio?

O sprawie poinformowała Kontakt 24 internautka, która natrafiła na jeden z artykułów w internecie i poczuła się oburzona ostrymi oskarżeniami wystosowanymi pod adresem Polaków. Informację przekazała również MSZ. Ministerstwo odpowiedziało, że o sprawie wie i "podejmuje stosowne kroki".
W każdej z dwóch notek, po "autorskim" wstępie atakującym Polaków, przeklejane są fragmenty depesz agencyjnych dotyczących wyroku TK. Podkreślane są ich fragmenty, w których agencje przypominają, iż przed wojną w Polsce żyła prawie czteromilionowa populacja Żydów, a obecnie jest ich tu kilka tysięcy.

Polak wrogiem

"Ci źli, fałszywi miłośnicy zwierząt pognali cztery miliony Żydów do obozów śmierci. Niech Bóg im wybaczy, bo ja tego nigdy nie zrobię" - napisał anonimowy autor w jednej z dwóch informacji na stronie "Meat Trade News Daily". "Ci tchórze" Polacy, mieli też "wynaleźć getta", w których rzekomo zamykali Żydów sto lat przed pojawieniem się Hitlera.

Oddzielny wątek poświęcono obecności Polski w UE. Pozwolenie na akcesję Polski ma być "największym dotychczasowym błędem Brukseli". - Te szumowiny udają, że przejmują się cholernymi zwierzętami, kiedy wyciągają z UE 11 miliardów euro rocznie - perorował dość nieskładnie autor.

- Po tym jak Lech Wałęsa oswobodził ich od komunizmu, zwrócili się przeciw niemu i błagali swoich rosyjskich panów aby wrócili - wykłada twórca dwóch notek.


"Biały Dom nie powinien przepraszać Polaków. Oni zamordowali miliony Żydów."


Historyk z USA: Wypędzenie Niemców nosiło pewne znamiona ludobójstwa

Wypędzenia...


czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. czy oddał już order Obamy rodzinie Karskiego?

MSZ dołoży się do nowego nagrobka Karskiego. "Kolejny akt upamiętnienia"

MSZ dołoży się do nowego nagrobka Karskiego. "Kolejny akt upamiętnienia"

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski złożył wieniec na
grobie Jana Karskiego na cmentarzu Mount Olivet w Waszyngtonie.
czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. http://www.meattradenewsdaily

http://www.meattradenewsdaily.co.uk/news/301112/argentina___ambassador_o...

The letter from The Ambassador of the Republic of Poland In Buenos Aires Argentina

I am asking you to immediately remove online and wherever else it may appear articles dated on 29 and 30 November 2012 published on your website:

They contain obvious lies published with aim to slander Polish Nation that was so cruelly treated by Nazi during the Second World War. In front of infinity of historic lies and stupidity presented there all I can add is to suggest you the lecture of generally available history books regarding the XX century.

Jacek Bazanski,

Ambassador of the Republic of Poland In Buenos Aires ,

Argentina

30 November 2012-11-30

-----------------------------------------------------------------------
To nie jest wystarczająca reakcja, czekamy na odzew, ale nie jest to adekwatne do publikowanych treści

our reply to the Ambassador of the Republic of Poland In Buenos Aires Argentina

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. promowanie ksiązki zony ministra MSZ ZA PIENIĄDZE PODATNIKA?

Anne Applebaum chce zostać obywatelką Polski. Jak dowiedziało się Polskie Radio, znana dziennikarka i żona ministra Radosława Sikorskiego złożyła odpowiedni wniosek w Bydgoszczy, teraz czeka na zakończenie procedur administracyjnych.
W rozmowie z korespondentem Polskiego Radia w Waszyngtonie Markiem Wałkuskim Applebaum tłumaczyła, że od 20 lat jest związana z Polską. - Mieszkam w Polsce, mój mąż jest Polakiem, moje dzieci są Polakami. Uznałam, że to jest ten czas - powiedziała.

Dziennikarka dodała, że ma poczucie, że Polska stała się jej drugą ojczyzną.

Anne Applebaum wzięła wczoraj udział w promocji swojej nowej książki "Żelazna kurtyna" w rezydencji ambasadora RP w Waszyngtonie. W spotkaniu, w którym uczestniczył również minister Radosław Sikorski, wzięło udział wielu przedstawicieli waszyngtońskich środowisk opiniotwórczych.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,12961557,Anne_Applebaum_zlozyla_wnios...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. nie wstyd panu, panie Sikorski? dlaczego to nie MSZ?

Rob Eshman

December 6, 2012

Excerpt from ‘The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery’ by Captain Witold Pilecki

http://www.jewishjournal.com/rob_eshman/article/excerpted_from_the_ausch...


















CAPTAIN WITOLD PILECKI’S 1945 AUSCHWITZ REPORT

Summer 1945

So, I am to write down the driest of facts, which is what my friends want me to do.

They have told me: “The more you stick to the bare facts without any kind of commentary, the more valuable it all will be.”

Well, here I go...but we were not made out of wood, let alone stone,
though it sometimes seemed as if even a stone would have broken out in a
sweat.

Therefore, now and again I shall insert a thought amongst these facts to indicate what one was feeling.

I do not know whether this must by definition devalue the description.

One was not made out of stone, though I often envied it; one still had a
heart beating, sometimes in one’s mouth, and certainly, running around
one’s brain was the odd thought which I sometimes with difficulty
grasped...

I think that inserting a sentence or two from time to time about this is needed in order to present a true picture.


September 1940

The 19th of September 1940—the second street round-up in Warsaw.

There are a few people still alive who saw me go alone at 6:00 a.m. to
the corner of Aleja Wojska and Felińskiego Street and join the “fives”
of captured men drawn up by the SS.

Excerpted from "The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery" by Captain
Witold Pilecki Copyright (c) 2012 Aquila Polonica (U.S.) Ltd.

On Plac Wilsona we were then loaded onto lorries and taken to the Light Horse Guards Barracks.

After having our particulars taken down in the temporary office there,
being relieved of sharp objects and threatened with being shot if so
much as a razor was later found on us, we were led out into the riding
school arena where we remained throughout the 19th and the 20th.

During those two days some of us made the acquaintance of a rubber
truncheon on the head. However, this was more or less within acceptable
bounds for those accustomed to guardians of the peace using such methods
to keep order.

Meanwhile, some families were buying their loved ones’ freedom, paying the SS huge sums of money.

At night, we all slept side by side on the ground. The arena was lit by
a huge spotlight set up right next to the entrance. SS men with
automatic weapons were stationed on all four sides. There were about one
thousand eight hundred or so of us. What really annoyed me the most was
the passivity of this group of Poles. All those

picked up were already showing signs of crowd psychology, the result
being that our whole crowd behaved like a herd of passive sheep.

A simple thought kept nagging me: stir up everyone and get this mass of people moving.

I suggested to my comrade, Sławek Szpakowski (who I know was living in
Warsaw up to the Uprising),1 a joint operation during the night: take
over the crowd, attack the sentry posts while I, on my way to the
lavatory, would “bump” into the spotlight and smash it.

However, I had a different reason for being there. This would have been
a much less important objective. While he—thought the idea was total
madness. On the morning of the 21st we were put onto trucks and,
escorted by motorcycles with

automatic weapons, were taken off to the western railroad station and
loaded onto freight cars. The railroad cars must have been used before
for carrying lime, for the floors were

covered in it.

1 Pilecki is referring to the Warsaw Uprising of 1944, not the Warsaw Ghetto Uprising of 1943. Translator’s note.

Excerpted from "The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery" by Captain
Witold Pilecki Copyright (c) 2012 Aquila Polonica (U.S.) Ltd.

The cars were shut. We travelled for a whole day. We were given nothing
to eat or drink. In any case, no one wanted to eat. The previous day we
had been issued some bread, which we did not yet know how to eat or to
treasure. We were just very thirsty. The lime, when disturbed, turned
into a powder. It filled the air, irritating our nostrils and throats.
We got nothing to drink.

We could see through the cracks between the boards covering the windows
that we were being taken in the direction of Częstochowa.

Around 10:00 p.m. (22:00 hours) the train stopped somewhere and went no
further. We could hear shouting and yelling, the cars being opened up
and the baying of dogs.

I consider this place in my story to be the moment when I bade farewell
to everything I had hitherto known on this earth and entered something
seemingly no longer of it.

This is not an attempt on my part to use unusual words or terms. Quite
the contrary, I believe that I do not need to attempt to use any
irrelevant or pretty little word.

This is how it was.

We were struck over the head not only by SS rifle butts, but also by something far greater.

Our concepts of law and order and of what was normal, all those ideas
to which we had become accustomed on this earth, were given a brutal
kicking.

Everything came to an end.

The idea was to hit us as hard as possible. To break us psychologically as speedily as possible.

A hubbub and the sound of yelling voices gradually drew near.
Eventually, the doors of our freight car were wrenched open. Lights
shone in, blinding us.

“Heraus!rrraus!rrraus!...,” the SS belabored us with epithets and rifle
butts to our shoulders, backs and heads. The idea was to get out as
quickly as possible.

I leapt out, managing somehow to avoid being hit, and joined the “fives” in the center of the column.

A larger group of SS was hitting, kicking and screaming: “Zu fünfen! [Form up in fives!]”

Dogs urged on by the crazed soldiery rushed at those on the outside of the column.

Excerpted from "The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery" by Captain
Witold Pilecki Copyright (c) 2012 Aquila Polonica (U.S.) Ltd.

Blinded by the lights, shoved, beaten, kicked and rushed by the dogs,
we had suddenly found ourselves in conditions which I doubt any of us
had ever experienced. The weaker ones were so overwhelmed that they
simply fell into a stupor.

We were urged on towards a larger cluster of lights.

On the way, one of us was told to run to a post at the side of the
road; he was followed by a burst of automatic weapons fire and mown
down. Ten men were then dragged out of the ranks at random and shot with
pistols as “collective responsibility” for the “escape,” which the SS
themselves had staged.

All eleven of them were then dragged along by leg straps. The dogs were teased with the bloody corpses and set on them.

All this to the accompaniment of laughter and joking.

We approached a gate in a wire fence over which could be seen the sign “Arbeit macht Frei” [“Work Liberates You”].

It was only later that we learned to understand it properly.


Excerpted from "The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery" by Captain
Witold Pilecki Copyright (c) 2012 Aquila Polonica (U.S.) Ltd.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Wrobieni w Holokaust? Jak

Wrobieni w Holokaust? Jak Kościół katolicki ratował Żydów

Polski Kościół katolicki jest oskarżany o zachowanie całkowitej
bierności wobec Holokaustu. W ten sposób mianowany został współsprawcą
zagłady Żydów. Prawda jest dokładnie odwrotna. Kościół, sam będąc ofiarą
represji niemieckich, nie wahał się ratować Żydów. W organizowanie
pomocy były zaangażowane nie tylko zgromadzenia zakonne, ale także
kapłani i biskupi – nawet ci, których uważano przed wojną za
„antysemitów”.

Jerzy Giedroyć powiedział kiedyś, iż „problemem polskiej historii
jest to, że jest straszliwie zakłamana”. Słowa Giedroycia szczególnie
trafnie pasują do historii Kościoła katolickiego w Polsce w czasie II
wojny światowej. Polski Kościół jest zazwyczaj przedstawiany jako bierny
świadek żydowskiej zagłady. W światowej literaturze Holokaustu jest
nawet czymś więcej – współsprawcą i beneficjantem śmierci 6 milionów
Żydów, jacy zginęli w czasie II wojny światowej. Mało tego – teza, jaka
się z tych prac wyłania, mówi, że Kościół jest nawet dzisiaj tym, kim
był wtedy, bo nie chce przyznać się do udziału w żydowskiej zagładzie.
Literackie dzieła Jerzego Kosińskiego, Binjamina Wilkomirskiego,
należące do klasyki literatury Holokaustu, pełne są opisów sytuacji z
udziałem Polaków, w tym przedstawicieli polskiego Kościoła, cynicznie
przyglądających się żydowskiej zagładzie. Polski Kościół jest w nich
przedstawiany jako ten, który wywierał decydujący wpływ na zachowanie
polskich chłopów, denuncjujących Żydów okupantowi niemieckiemu i
grabiących ich mienie.

Zachodni kłamcy

Nie inaczej o kościele w kontekście Holokaustu piszą zachodni
historycy. Sztandarowa książka profesora amerykańskiego Harvardu,
Daniela Jonaha Goldhagena, pt. „Gorliwi kaci Hitlera” pokazuje polskich
duchownych jako budowniczych polskiego antysemityzmu, który został
wyzwolony przez hitlerowców i objawił się w czasie wojny w całej swej
mocy. Piewcą antysemityzmu polskiego Kościoła i wielkim zwolennikiem
tezy o jego udziale w żydowskiej zagładzie stał się w ostatnich latach
socjolog Jan Tomasz Gross. Jego publikacje wydatnie przyczyniły się do
wzmocnienia obrazu Kościoła jako współuczestnika Holokaustu. Taki
właśnie obraz polskiego Kościoła jest również serwowany młodym
Izraelczykom w ramach przyswajania przez nich obowiązkowej wiedzy o
Szoah. Za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest również sam Kościół w
Polsce, który zbyt mało zrobił, aby udokumentować i opisać prowadzoną
przez siebie w czasie wojny akcję pomocy Żydom. Nie pomogli mu też w tym
zadaniu polscy historycy, którzy również nie opracowali do tej pory
odrębnej monografii na ten temat. Aby zrozumieć, w jakich warunkach
Kościół pomagał Żydom i jak dużo wtedy ryzykował, trzeba przede
wszystkim uwzględnić politykę niemieckiego okupanta wobec polskiego
Kościoła.

Niewygodny strażnik polskości

Kościół w Polsce był jedną z ofiar II wojny światowej. Niemcy od
początku zdawali sobie sprawę, że jest on strażnikiem polskości. Z tego
powodu polityka Niemców zmierzająca do eksterminacji polskich elit
wymierzona była także w duchownych. Na terenach włączonych do III Rzeszy
Niemcy realizowali plan całkowitej germanizacji Kościoła, np. na Górnym
Śląsku i Pomorzu, albo wręcz jego zniszczenia, jak np. w tzw. Kraju
Warty. W efekcie z 2400 księży czynnych na tych terenach w 1939 roku, w
1944 roku funkcje duszpasterskie pełniło zaledwie 60. Kapłani byli
mordowani i trafiali do obozów koncentracyjnych. Przez największy nich –
Dachau – przeszło łącznie 1746 księży i zakonników.

Nieco mniejsze straty dotknęły Kościół na terenie Generalnej Guberni,
gdzie Niemcy stosowali bardziej ograniczone represje i nie dążyli do
zniszczenia kościelnych struktur. Mimo to w samej archidiecezji
warszawskiej ponad 11 procent księży zostało zamordowanych. W skali
ogólnopolskiej duchowieństwo było grupą społeczno-zawodową, która
poniosła największe straty. Z ponad 10 tys. księży diecezjalnych zginęło
prawie 2 tys., w tym siedmiu biskupów, a także ok. 850 zakonników oraz
ok. 300 sióstr zakonnych. W niektórych diecezjach straty księży wynosiły
ponad 50 procent stanu sprzed wybuchu wojny. Mimo tych represji Kościół
potrafił pomagać innym. Duchowni aktywnie uczestniczyli i organizowali
pomoc Żydom w okupowanej Polsce. Zakres tej pomocy i różnorodność jej
form jednoznacznie wskazują, że była to postawa dominująca.

Biskupi wzywają do pomocy

Krytycy Kościoła niejednokrotnie zarzucają polskim hierarchom, że nie
potępili otwarcie polityki wobec Żydów w okupowanej przez Niemców
Polsce. Zapominają dodać, że Episkopat Polski nie potępił też oficjalnie
wówczas ludobójstwa dokonywanego na Polakach. Czy to ma oznaczać, że je
akceptował? Polska hierarchia kościelna przyjęła strategię polegającą
na nie manifestowaniu otwartego potępienia zbrodni, ale koncentrowania
się wokół możliwych do zrealizowania w zaistniałej sytuacji form pomocy
Żydom i Polakom. Gdy w lipcu 1942 roku zaczęła się masowa zagłada Żydów,
polscy biskupi apelowali do podległego duchowieństwa, aby nie
pozostawało bierne wobec dramatu społeczności żydowskiej. Wielu biskupów
wielokrotnie zalecało księżom w swoich diecezjach, aby czynnie pomagali
Żydom. Takie działania podejmowali m.in. biskup kielecki Czesław
Kaczmarek, częstochowski Teodor Kubina, sandomierski Jan Kanty Lorek i
abp warszawski Antoni Szlagowski. Biskupi nie tylko apelowali, ale
czynnie włączyli się w organizowanie takiej pomocy. Tak zrobił m.in.
biskup przemyski Franciszek Barda. Wielu biskupów, jak np. metropolita
krakowski abp Adam Sapieha, zezwoliło też na wydawanie fałszywych
zaświadczeń parafialnych dla Żydów. Biskupi upominali również wiernych,
aby w żaden sposób nie wspierali polityki okupanta. Związany przed wojną
z endecją biskup łomżyński Stanisław Łukomski w swoich nauczaniach
podczas wojny zabraniał wiernym patologicznych zachowań – np. grabieży
cudzego mienia czy zabójstw wpisujących się w politykę okupanta.
Niektórzy biskupi bezpośrednio byli zaangażowani w ukrywanie Żydów.
Jednym z nich był abp lwowski Bolesław Twardowski, który przechowywał w
swoim pałacu żydowską rodzinę. Polscy hierarchowie usiłowali również
wpłynąć na postawę papieża Piusa XII w kwestii żydowskiej. Takie
działania podejmował m.in. wspomniany abp Adam Sapieha, który w sposób
niezwykle odważny dopominał się, aby Watykan zajął oficjalne stanowisko w
sprawie trwającej na ziemiach polskich zagłady Żydów. Naciski Sapiehy
na papieża spowodowały, że Pius XII w 1942 roku w orędziu na Boże
Narodzenie nazywał oprawcami tych, którzy zdecydowali się na mordowanie
ludzi tylko ze względu na ich rasę, narodowość i wyznanie. Słowa te w
tamtym czasie i w tamtych warunkach politycznych oznaczały jednoznaczne
potępienie żydowskiej zagłady.

„Antysemici” spieszą na pomoc

W akcję organizowania pomocy Żydom było zaangażowanych wielu zwykłych
księży. Byli wśród nich nawet ci, których postrzegano jako
zdeklarowanych antysemitów. Tak było m.in. w wypadku ks. prof.
Stanisława Trzeciaka – proboszcza parafii pw. św. Antoniego w Warszawie.
To on pomagał w załatwieniu fałszywych papierów dla żydowskich
dziewcząt, aby następnie mogły one zostać umieszczone w internacie
szkoły sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Kazimierzowskiej w
Warszawie. W akcje pomocy Żydom było zaangażowanych także wielu innych
warszawskich księży. Byli wśród nich ks. Marceli Godlewski – proboszcza
kościoła Wszystkich Świętych, położonego w granicach
warszawskiego getta, oraz ks. Karol Niemira, rezydujący w warszawskiej
parafii św. Augustyna. Pomocy warszawskim Żydom udzielali również znani
warszawscy kapłani: ks. Władysław Korniłowicz i ks. Jan Zieja.
Bezpośredniej pomocy Żydom udzielali również księża z podwarszawskich
parafii. Szczególne zasługi miał w tym zakresie ks. Ludwik Wolski –
proboszcz parafii w Otwocku, który wystawiał kościelne metryki dla
żydowskich dzieci i przechowywał Żydów na swojej plebanii po likwidacji
getta w Otwocku. Niezwykle ofiarni byli również księża w innych
diecezjach. W Krakowie ogromne zasługi w organizowaniu akcji pomocy
Żydom miał znany działacz społeczny i kaznodzieja – ks. Ferdynand Machay
z kościoła św. Salwatora na Zwierzyńcu. W Lublinie pomoc dla Żydów
organizował ks. Zygmunt Surdacki – administrator apostolski diecezji
lubelskiej, który został za to wywieziony do Auschwitz i zamordowany.
Podobny los spotkał wikariusza generalnego diecezji pińskiej, ks.
Witolda Iwickiego, zamordowanego w styczniu 1943 roku przez Niemców za
pomoc ludności żydowskiej.

Ale w akcję pomocy Żydom zaangażowani byli nie tylko księża
parafialni, lecz także zakonni. Najbardziej znanym przykładem jest
postać oskarżanego o antysemityzm św. Maksymiliana Kolbego, który
przyjął na teren Niepokalanowa około 1,5 tysiąca Żydów, co było
bezpośredbezpośrednim powodem jego aresztowania, a potem męczeńskiej
śmierci.

Klasztory pomocy

Od 1942 roku praktycznie w każdym żeńskim klasztorze, domu zakonnym
byli przechowywani Żydzi. Znane są bohaterskie karty ukrywania Żydów
przez siostry zakonne z różnych zgromadzeń: benedyktynki, karmelitanki,
niepokalanki, szarytki, szare urszulanki. Polskie siostry robiły to z
wielką ofiarnością i poświeceniem w myśl zasady, że kto „ratuje jedno
życie, ratuje cały świat”. Ile dzieci mogły uratować polskie siostry?
Niestety nie dysponujemy kompletnymi danymi na ten temat. Zasłużona w
akcji ratowania Żydów Irena Sendlerowa podała, że tylko w akcję pomocy
dla 1200 żydowskich dzieci z warszawskiego getta włączyło się prawie 200
klasztorów. Spośród rzeszy zakonnic zaangażowanych w ratowanie Żydów,
zwłaszcza w Warszawie, najpiękniejszą kartę zapisało Zgromadzenie Sióstr
Franciszkanek Rodziny Marii, kierowane przez szeroko znaną z tej
działalności matkę Matyldę Getter, które przyjęło co najmniej 500
żydowskich dzieci. Pomocy tej towarzyszyła wielka konspiracja.
Niejednokrotnie poza siostrami nikt nie wiedział o fakcie ukrywania
żydowskich dzieci. Dzieci ukrywane w klasztorach, aby zostać uratowane,
niejednokrotnie przyjmowały personalia zmarłych wcześniej polskich
dzieci. Wiele sióstr przechowujących żydowskie dzieci poniosło męczeńską
śmierć. Tylko ze zgromadzenia szarytek za ratowanie Żydów śmierć
poniosło osiem sióstr.

Nieznani bohaterowie

Ratowanie Żydów w czasie II wojny światowej było przejawem wielkiej
odwagi. Polska była jedynym krajem w Europie, w którym za pomoc w
ratowaniu Żydów płaciło się śmiercią – nie tylko własną, ale całej
rodziny, a często także i sąsiadów (np. mieszkańców tej samej
kamienicy). Kara z całą bezwzględnością egzekwowana była zwłaszcza od
lata 1942 roku, gdy w okupowanej Polsce zaczęła się masowa zagłada
Żydów. Z tej perspektywy jakiekolwiek formy ratowania Żydów były aktem
wielkim – autentycznym bohaterstwem czasów nazistowskiej zagłady. Wśród
blisko 23 tysięcy
osób odznaczonych przez instytut Jad Waszem medalem
Sprawiedliwy wśród Narodów Świata za ratowanie Żydów z Holokaustu jest
ponad 6 tysięcy
Polaków. Mało kto wie, że wśród polskich Sprawiedliwych
wśród Narodów Świata jest 21 księży oraz 40 sióstr zakonnych. A to z
pewnością i tak zaledwie niewielka część spośród ludzi polskiego
Kościoła ratujących Żydów przed zagładą.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. Życzenia świąteczne z konikiem na biegunach

zdjecie

Kartka świąteczna z
wycinanką w formie konika na biegunach w folklorystycznych kolorach –
taką formę życzeń Bożonarodzeniowych deputowanym do Parlamentu
Europejskiego wybrała polska placówka dyplomatyczna działająca w
Brukseli, reprezentująca polski rząd oraz Ministerstwo Spraw
Zagranicznych.
- To odcinanie się od tradycji chrześcijańskich – zauważa europoseł Marek Gróbarczyk.

Oficjalne życzenia
polskiej placówki dyplomatycznej, przesłane na „kartce z konikiem” nie
mają nic wspólnego z Bożym Narodzeniem.

- To, co dostaliśmy z ambasady, to
żenujący paradoks historyczny. Kartka, która przypomina konika bujanego.
Trudno zrozumieć, co to ma oznaczać. Jest to przerażające, bo to rząd
de facto idzie jak „stado baranów” za laicyzmem – przenikającym i
niezwykle szkodliwych – powiedział europoseł Marek Gróbarczyk na antenie
Radia Maryja.

Były minister dodał, że przejawia się to
m.in. w tym, że nie wydano zgody na postawienie choinki na głównym
placu przed parlamentem. Postawiono natomiast figurę przypominającą
rusztowanie.

- To pokazuje zwariowanie tego świata,
które jest wspierane przez polski rząd i naszych reprezentantów. Trzeba
zadać pytanie, czy to są ludzie, którzy powinni nas reprezentować, bo
oni wstydzą się własnej tradycji i nie mają nic wspólnego z tym, z czego
się wywodzą – powiedział Gróbarczyk.

Stwierdził też, że takie działanie to wypieranie chrześcijaństwa na rzecz „koników na biegunach”.

To nie pierwsze działanie
polskiej placówki dyplomatycznej, które odcina się od polskości i
tradycyjnych wartości chrześcijańskich.

Ambasador Polski w
Stanach Zjednoczonych Ryszard Schnepf odmówił dzieciom uczęszczającym do
polskiej szkoły w stolicy USA zorganizowania w Ambasadzie RP corocznego
spotkania świątecznego.

Jak informował „Nasz
Dziennik”, 11 grudnia ambasador stwierdził, że "grudzień to dla ambasady
nie tylko okres świętowania, ale i realizacji wielu przedsięwzięć o
charakterze politycznym, gospodarczym i kulturalnym, które są
organizowane wspólnie z polskimi i amerykańskimi partnerami".

MM

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/18503,zyczenia-swiateczne-z-konik...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. wg Sikorskiego w Auschwitz

„Liczymy na wizytę na najwyższym szczeblu już w przyszłym miesiącu w związku z rocznicą wyzwolenia niemieckiego obozu nazistowskiego Oświęcim oraz otwarciem rosyjskiej ekspozycji” – powiedział Sikorski, nie dodając jednak, czy dojdzie do wizyty rosyjskiego prezydenta.

„Wszyscy w Polsce pamiętamy, że ofiarami tego niemieckiego obozu nazistowskiego i pierwszymi ofiarami komór gazowych byli radzieccy jeńcy wojenni. Chcielibyśmy, żeby ta wizyta była elementem pogodzenia i zwrócenia uwagi na to, co jest dobre w naszych relacjach” – podkreślił Radosław Sikorski.

http://polish.ruvr.ru/2012_12_18/Polskie-wladze-czekaja-na-rosyjska-dele...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. nie wstyd panu, panie Sikorski? dlaczego to nie MSZ?

Św. Maksymilian i Irena Sendler w szwedzkim kalendarzu

Św.
Maksymilian Maria Kolbe i Irena Sendlerowa to polscy bohaterowie,
których życiorysy znalazły się w wydanym w Szwecji kalendarzu Raoula ...
czytaj »

Raoula Wallenberga na 2013 rok. Publikacja przeznaczona jest dla uczniów szkół średnich.

W 2012 roku obchodzono w Szwecji Rok Wallenberga -
szwedzkiego dyplomaty, który w 1944 roku uratował na Węgrzech tysiące
Żydów, wystawiając im "ochronne" paszporty.

 

- Stworzyliśmy kalendarz na 2013 rok z bohaterem na każdy dzień, aby
pokazać, że postawa Raoula Wallenberga nie jest wyjątkiem. Warto
przypomnieć uczniom życiorysy ludzi, którzy poświęcili lub poświęcają
swoje osobiste bezpieczeństwo dla wolności innych - powiedział
dziennikarzom Johan Perwe ze szwedzkiej instytucji Forum foer levande
historia (Forum Historii Żywej).

 

W kalendarzu np. 12 maja 2013 roku to dzień Ireny Sendlerowej, która w
czasie wojny uratowała 2500 żydowskich dzieci z warszawskiego getta.
Natomiast 28 maja 2013 roku będzie okazją do przypomnienia postaci św.
Maksymiliana, który w obozie koncentracyjnym Auschwitz ofiarował swoje
życie za nieznanego mu Franciszka Gajowniczka, wyznaczonego na śmierć
głodową.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. 24 stycznia

24 stycznia 2013

Ameryka poznaje polskiego bohatera Witolda Pileckiego

Podczas
obchodzonego 27 stycznia Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach
Holokaustu mieszkańcy Waszyngtonu będą mogli poznać biografię rotmistrza
Witolda Pileckiego – jedynego człowieka w historii, który dobrowolnie
dał się osadzić w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau,
by informować świat o hitlerowskich zbrodniach.

-
Spotkanie w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie przybliży amerykańskiemu
społeczeństwu historię raportu Rotmistrza, w którym informował o
zbrodniach dokonywanych w Auschwitz, w tym o Zagładzie Żydówmówi
Ryszard Schnepf, Ambasador RP w Stanach Zjednoczonych. W ubiegłym roku
raport Rotmistrza Pileckiego o sytuacji w Auschwitz-Birkenau został po
raz pierwszy wydany w Stanach Zjednoczonych pod tytułem “The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery”.
Panel poświęcony polskiemu bohaterowi odbędzie się w rocznicę
wyzwolenia nazistowskiego, niemieckiego obozu koncentracyjnego
Auschwitz-Birkenau przypadającą 27 stycznia.

 

- Wielkim zadaniem polskiej
dyplomacji publicznej jest upowszechnienie wiedzy o Rotmistrzu Witoldzie
Pileckim, żołnierzu Polskiego Państwa Podziemnego, którego dokonania
wciąż pozostają mało znane poza granicami Polski. Witold Pilecki jest
wzorem patriotyzmu, bohaterstwa i poświęcenia w walce o niepodległość –
dodaje Ambasador Schnepf.

Witold Pilecki (1901-1948) był
rotmistrzem kawalerii Wojska Polskiego, żołnierzem Armii Krajowej. We
wrześniu 1940 roku dał się aresztować Niemcom podczas ulicznej łapanki i
dobrowolnie trafił do hitlerowskiego obozu koncentracyjnego
Auschwitz-Birkenau, by poznać panujące w nim warunki, a także aby
rozwinąć ruch oporu.

 

Podczas pobytu w obozie sporządził
pierwsze w świecie sprawozdania o ludobójstwie w Auschwitz, które
przesyłał dowództwu polskiej Armii Krajowej. Z Warszawy raporty były
przekazywane do Szwecji i dalej na Zachód. W kwietniu 1943 roku Pilecki
zdołał uciec z Auschwitz. Później brał udział w Powstaniu Warszawskim
(1944), a następnie trafił do niemieckiej niewoli. Po zakończeniu II
wojny światowej wrócił do Polski. Szybko jednak jako przeciwnik władz
komunistycznych został oskarżony i skazany przez nie a karę śmierci.
Wyrok wykonano w 1948 roku. Po upadku komunizmu rotmistrz Pilecki został
zrehabilitowany w 1990 roku.

 

W
panelu, zorganizowany przez Ambasadę RP w Waszyngtonie oraz tamtejsze
Muzeum Pamięci Holokaustu, wezmą udział Sara Bloomfield,  dyrektor
muzeum, dr Piotr Setkiewicz, przedstawiciel Państwowego Muzeum
Auschwitz-Birkenau oraz prof. Timothy Snyder z Uniwersytetu Yale. W
rozmowie z Polską Agencją Prasową prof. Snyder podkreślił znaczenie
publikacji raportu Pileckiego w Stanach Zjednoczonych: - Dla poznania w
pełni historii II wojny światowej i jej okrucieństw trzeba znać
najważniejsze dokumenty obserwatorów tamtych wydarzeń - stwierdził.

 

Więcej informacji o Rotmistrzu Pileckim i
wydanej w Stanach Zjednoczonych książce „The Auschwitz Volunteer” można
znaleźć na stronach Instytutu Pamięci Narodowej, oraz wydawnictwa Aquila Polonica

Rotmistrz Witold Pilecki
Fot. IPN/ Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau/ Archiwum rodziny Pileckich

Rotmistrz Witold Pilecki w 1920 roku
Rotmistrz Witold Pilecki z żoną ok. 1932/33

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. prof. Timothy Snyder i wydawczyni Terry Tegnazian.

Dyskusja o Pileckim w nowojorskim Muzeum Dziedzictwa Żydowskiego
O raporcie rtm. Witolda Pileckiego opublikowanym w angielskim

wydaniu książki "Ochotnik do Auschwitz" (“The Auschwitz Volunteer:

Beyond Bravery”) rozmawiali w nowojorskim Muzeum Dziedzictwa Żydowskiego

prof. Timothy Snyder i wydawczyni Terry Tegnazian.






Jak zauważył prowadzący spotkanie dyrektor Muzeum Dziedzictwa

Żydowskiego (Museum of Jewish Heritage) David G. Marwell, większość

Amerykanów i amerykańskich Żydów zapewne z zaskoczeniem się dowie, że

wśród więzionych w obozach koncentracyjnych byli Polacy, w tym także

nawet ochotnicy.





Snyder, historyk z uniwersytetu Yale, podkreślił, że w przedwojennej

Polsce ok. 10 proc. ludności stanowili Żydzi. Zarysował niszczycielską

politykę okupacyjną niemiecką i radziecką w czasie II wojny światowej. Przypomniał

o obozach koncentracyjnych, które powstały początkowo w celu

zniszczenia polskiego ruchu oporu, egzekucjach polskich oficerów i

inteligencji
, a także o obozach zagłady, gdzie dokonywano eksterminacji Żydów.





W tym kontekście badacz zarysował sylwetkę rotmistrza Pileckiego, który

celowo dał się aresztować podczas łapanki, by trafić do Auschwitz i

zbierać dla podziemia materiały o sytuacji w obozie oraz stworzyć tam

organizację ruchu oporu. Pilecki przekazywał także informacje o

transportach Żydów i ludobójstwie. Książka, wydana po angielsku, zawiera

raport Pileckiego z pobytu w obozie.





Snyder wydobył moralny aspekt misji Pileckiego - uznał, że reprezentował on ludzki i polski honor.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Notki PAP cytowane na stronie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. prof. Timothy Snyder oraz dr Piotr Setkiewicz

Prezentacja raportów Pileckiego w Muzeum Holokaustu


W związku z Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach
Holokaustu w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie odbyła się dyskusja o
rotmistrzu Witoldzie Pileckim, który dobrowolnie dał się wysłać do
Auschwitz. Jego raporty z obozu wydano właśnie po angielsku.

Debacie zorganizowanej wspólnie przez polską ambasadę w USA oraz
waszyngtońskie Muzeum Holokaustu (U.S. Holocaust Memorial Museum)
przysłuchiwało się w niedzielne popołudnie kilkaset osób. Sylwetkę
rotmistrza Pileckiego przedstawili historyk uniwersytetu Yale prof.
Timothy Snyder oraz dr Piotr Setkiewicz, kierownik działu naukowego
Muzeum Auschwitz-Birkenau; moderatorem dyskusji była Edna Friedberg z
waszyngtońskiego muzeum.

- Pilecki był kimś wyjątkowym; (...) ile osób zrobiło coś takiego jak
on, czyli dobrowolnie dało się wysłać do Auschwitz? Nikt inny -
podkreślił Snyder.

Pretekstem do spotkania było angielskie wydanie książki "Ochotnik do
Auschwitz" ("The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery"), która zawiera
raporty Pileckiego, więźnia nr 4859 z trzyletniego pobytu w niemieckim
obozie koncentracyjnym Auschwitz. Książkę w tłumaczeniu Jarka
Garlińskiego opublikowało wydawnictwo Aquila Polonica z Los Angeles,
specjalizujące się w literaturze o losach Polaków podczas II wojny
światowej.

Pilecki jest jedynym znanym więźniem Auschwitz, który celowo dał się
aresztować podczas łapanki, by we wrześniu 1940 roku trafić do obozu i
stworzyć tam organizację ruchu oporu oraz zbierać dla polskiego
podziemia materiały o sytuacji w obozie, transporcie Żydów i
ludobójstwie. Pilecki uciekł z Auschwitz wiosną 1943 roku, walczył w
Powstaniu Warszawskim, a także 2. Korpusie Polskim we Włoszech. W
październiku 1945 r. wrócił do Polski i zaangażował się w działalność
wywiadowczą dla 2. Korpusu. W 1947 r. został uwięziony, oskarżony przez
władze komunistyczne o szpiegostwo i po pokazowym procesie - stracony 25
maja 1948 roku.

http://www.naszdziennik.pl/swiat/22231,prezentacja-raportow-pileckiego-w...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. Nie Pilecki, nie Sendler.. Holland ! tak działa msz

We Włoszech o polskich Sprawiedliwych

We Włoszech o polskich Sprawiedliwych

Sesja
naukowa „Polscy Sprawiedliwi – odzyskiwanie pamięci” i projekcja filmu
Agnieszki Holland „W ciemności” odbędą się z okazji Międzynarodowego
Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu w najbliższy czwartek w Turynie.
Organizatorem wydarzenia są polscy dyplomaci i ich włoscy partnerzy.

W tym roku do współpracy zaprosiliśmy Muzeum Historii Żydów
Polskich, które prowadzi projekt dokumentujący i upamiętniający historię
polskich Sprawiedliwych, czyli osób odznaczonych przez Yad Vashem
medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata przyznawanym za ratowanie
Żydów podczas II wojny światowej. Publiczność we Włoszech będzie miała
okazję dowiedzieć się o działalności i założeniach nowoczesnego muzeum w
Warszawie w przededniu jego otwarcia. -
Z pomysłem pokazania filmu
Agnieszki Holland wystąpił Ulrico Leiss de Leimburg, Konsul Honorowy RP w
Turynie. My zaproponowaliśmy, by wzbogacić tę inicjatywę o sesję
naukową z udziałem historyków. Obraz Agnieszki Holland jest w odcieniach
szarości i nie daje łatwych, „czarno-białych” odpowiedzi.
Dlatego tak
istotny wydał się nam merytoryczny wstęp i dyskusja, które sprawią, że
film będzie bardziej zrozumiały, a jego odbiór pełniejszy – dodaje
konsul Jerzy Adamczyk.

 

Sesję naukową w Turynie poprowadzi Mauro Marino, senator Republiki
Włoskiej, a udział wezmą w niej m.in.: Olek Mincer, polski aktor
mieszkający we Włoszech, odtwórca jednej z ról w filmie „W ciemności”,
Zuzanna Benesz z Muzeum Historii Żydów Polskich, dr Marco Brunazzi z
Istituto di Studi Storici Gaetano Salvemini, dr Liliana Picciotto z
Centro di Documentazione Ebraica Contemporanea i Gabriele Nissim, prezes
fundacji Gariwo.


Film „W ciemności” w ubiegłym roku był nominowany do Oskara w
kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Otrzymał również wiele
nagród na międzynarodowych festiwalach filmowych. Leopold Socha, główny
bohater filmu, był jednym z ponad 24 tys. odznaczonych przez Yad Vashem
medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Ponad 6 tys. osób z tej
grupy to Polacy.

Konsulat Generalny RP w Mediolanie realizuje wydarzenie we
współpracy z Konsulatem Honorowym RP w Turynie, Władzami Miasta Turynu,
Muzeum Ruchu Oporu, Deportacji, Wojny, Praw i Wolności, Gminą Żydowską w
Turynie oraz Ogniskiem Polskim w Turynie.

 


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. MSZ nie zareaguje na kłamstwo oświęcimskie

http://www.radiownet.pl/publikacje/msz-nie-zareaguje-na-klamstwo-oswieci...

Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie podejmie żadnych kroków ws. kłamstw oświęcimskich publikowanych na ukraińskim portalu

Chodzi o oszczercze słowa, które opublikował Mark Ben – Naim, mieniący się obrońcą praw człowieka na portalu Krymskije viedomosti. . Pisze on, że Oświęcim był polskim obozem śmierci, a ochrona i służby pomocnicze w obozie zagłady składały się z samych Polaków. Podkreśla, iż Niemców tam w ogóle nie było.

Głównym powodem niepodejmowania kroków przez polską ambasadę, jak informuje Jacek Antos - radca Ambasady RP w Kijowie, jest to, że publikacje mają niszowy charakter, a autorytet autora jest wątpliwy.

Swoją bierność ambasada tłumaczy także tym, że autor jest kontrowersyjny, a treści przez niego rozpowszechniane mają przede wszystkim na celu zwrócenie na siebie uwagi. Dlaczego bez żadnych konsekwencji można zakłamywać polską historię? Otóż, jak twierdzi ambasada, jeśli opinie i oceny blogera nie wzbudzają zainteresowania wśród internautów, jak również nie są komentowane przez ukraińskie media i środowiska opiniotwórcze to polskie służby nie będą w tym temacie interweniować.

Jak można nazwać zachowanie polskiej dyplomacji? Czy zwykła indolencją, a może jednak niechęcią dbania o prawdziwą historię Polski wśród naszych wschodnich sąsiadów?

Przypomnijmy, że Jadwiga Chmielowska, wieloletnia opozycjonistka, razem z Piotrem Hlebowiczem, postanowili zaapelować do Radosława Sikorskiego w tej sprawie na początku lutego br. W apelu do ministra spraw zagranicznych napisali: w ostatnich dniach na rosyjskojęzycznych portalach na Ukrainie (przede wszystkim w Autonomicznej Republice Krymu) można zauważyć antypolskie artykuły i wpisy, których ilość nasiliła się po naszym oświadczeniu, w którym potępiliśmy organizację wystawy poświęconej 133 rocznicy urodzin Stalina, oraz akcje rosyjskich ekstremistów przeciwko Krymskim Tatarom.

W swoim apelu napisali, że sprawa ta nadaje się do prokuratury, a portal, który zajmuje się kłamliwym przedstawianiem oczywistych faktów historycznych – nie powinien istnieć w cyberprzestrzeni.

Ambasada RP w Kijowie i KG RP w Sewastopolu monitorują ewentualny rozwój przedmiotowej sprawy, poinformował radca.

Link do wyżej wspomnianego artykułu:

http://vedomosti-crimea.jimdo.com/2013/01/07/марк-бен-наим-польские-правозащитники-выявились-обычными-фашистами/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. Czy MSZ pamietał? Oczywiście że nie, sladu ni popiołu

Rocznica urodzin Ireny Sendlerowej

Irena Sendlerowa. Fot PAP/A. Rybczyński
Irena Sendlerowa. Fot PAP/A. Rybczyński

Irena Sendlerowa uratowała w czasie niemieckiej okupacji 2 500
dzieci żydowskich, wywożąc je z warszawskiego getta i ukrywając w
polskich rodzinach, w sierocińcach oraz klasztorach w Warszawie,
Chotomowie i Turkowicach. 15 lutego mija sto trzecia rocznica jej
urodzin.

Irena Stanisława Sendler, polska
działaczka społeczna, Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata - urodziła się
15 lutego 1910 roku w podwarszawskim Otwocku, zmarła 12 maja 2008 r. w
Warszawie. Ostatnie lata życia spędziła w gościnie w domu prowincjalnym
Bonifratrów w Warszawie.

Ojciec Ireny Sendlerowej (tej formy nazwiska najchętniej używała)
Stanisław Krzyżanowski był lekarzem, którego pacjentami było wielu
ubogich Żydów. Z racji zawodu ojca, jak też swego wątłego zdrowia
dzieciństwo spędziła w uzdrowisku - w Otwocku.

Studiowała prawo i pedagogikę na Uniwersytecie Warszawskim. W 1932 roku
podjęła pracę w Obywatelskim Komitecie Pomocy Społecznej, gdzie
prowadziła dział opieki nad matkami nieślubnych dzieci.

(..)

http://dzieje.pl/aktualnosci/rocznica-urodzin-ireny-sendlerowej


Ruszają grupy robocze Rady Promocji Polski

Ruszają grupy robocze Rady Promocji Polski

Prezentacji
wybranych, planowanych do 2015 r. projektów promocyjnych, zakładających
współpracę szeregu ministerstw, poświęcone było pierwsze w 2013 r.
posiedzenie Rady Promocji Polski, która zebrała się w Warszawie 14
lutego. Uczestnicy spotkania, pod przewodnictwem ministra Radosława
Sikorskiego dyskutowali także o usprawnieniu prac Rady, m.in. poprzez
powołanie grup roboczych do realizacji ważnych projektów.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. „Die Welt” – ponownie obraża

„Die Welt” – ponownie obraża Polaków


Niemiecki dziennik „Die Welt” – ponownie obraził
Polaków twierdząc, że Sobibór był „polskim obozem”. Tym razem odbyło się
to przy okazji komentarza, podczas nagradzania Claude Lanzmanna (czyt.
Klauda Lancmana) na 63. Międzynarodowym Festiwalu Filmów Berlinale.

To jednak nie jedyny taki przypadek –informuje red. Waldemar Maszewski z Hamburga.

- Na swoich
stronach internetowych dziennik „Die Welt” informuje, że obóz w
Sobiborze był „polskim obozem”. (…) Podczas wręczania nagród będzie
ponownie pokazywany film o Sobiborze, który opisuje bunt w tak samo
nazywającym się polskim obozie zagłady – czytamy na Niemieckich stronach
„Die Welt”. Podobnych fałszerstw dokonuje monachijski tygodnik „Fokus”
oraz największa niemiecka agencja prasowa „Deutsche Presse-Agentur”,
również dla nich Sobibór był „polskim obozem”. W obrażaniu Polski i
Polaków w zasadzie nic się nie zmieniło bowiem ciągle niemieckojęzyczne
media szkalując Polskę pisząc, że niemieckie obozy koncentracyjne lub
zagłady były Polskie
– informuje Waldemar Maszewski.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Po interwencji wielu osób

Po interwencji wielu osób oburzonych tym użytym przez media sformułowaniem, dzisiaj na stronie focus online został zmieniony akapit, który je zawierał. Zmieniony, tzn. wykreślono fragment zdania, określający obóz w Sobiborze. Co prawda, zniknęło sformułowanie "polski obóz zagłady", ale nie zostało ono zastąpione innym, wyjaśniającym, czyją faktycznie własnością był obóz w Sobiborze, obóz, w którym Niemcy zabili około 250 tysięcy Żydów. To, że przez gardło nie przeszło redakcji, że był to faktycznie niemiecki obóz trudno się dziwić, ale zazwyczaj Niemcy korygują tego typu "lapsusy" na enigmatyczne "nazistowski". Tym razem i tego zabrakło.

Sukces jest jednak połowiczny - nie słychać, żeby autorzy tej wiadomości - DPA - mieli ją sprostować czy też miały to zrobić inne media, które ją skopiowały. Nie wiadomo również na razie jaka wersja poszła jednak do druku? Ciekawe jest też, czy ukaże się jakiś tekst z symbolicznymi chociaż przeprosinami...?

Lekcja jest jednak jedna - za każdym razem, gdy próbuje się zakłamywać przeszłość, trzeba wyraźnie i stanowczo zareagować i domagać się zmiany.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/47401-presja-ma-sens-niemiecki-tygodnik-f...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. Niemiecka Agencja Prasowa

Niemiecka Agencja Prasowa (DPA) przeprosiła za pomyłkę w
swojej relacji z festiwalu Berlinale, w której użyła sformułowania
"polski obóz śmierci" w Sobiborze.

Jak zaznacza redakcja, błąd został wykryty i poprawiony w ciągu
godziny po opublikowaniu depeszy. W ramach przeprosin redaktor naczelny
wysłał następujący list do ambasady polskiej w Berlinie:

Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej
Radca ambasady Jacek Biegała
Lassenstraße 19
14193 Berlin

Szanowny Panie Biegała,

Bardzo
Panu dziękuję za szczerą rozmowę telefoniczną. Ma Pan rację w
odniesieniu do naszego poważnego błędu jaki pojawił się w informacji z
Berlinale.

Naturalnie, że nie było w Sobiborze polskiego obozu zagłady, lecz był tam obóz niemiecki w Polsce stworzony przez nazistów.

W
wyniku podobnego błędu popełnionego w przeszłości, DPA stworzyła
wyraźne reguły zabraniające używania tego rodzaju kłamliwych
sformułowań. Jednak nasz pracownik w ostatni czwartek nie zastosował się
do nich. W ciągu godziny odkryliśmy błąd, już po tym jak tekst został
opublikowany i natychmiast go poprawiliśmy.

Chcieliśmy
zapewnić, że Niemiecka Agencja Prasowa dochowuje wszelkiej
dziennikarskiej odpowiedzialności i ten błąd będzie obiektem
wewnętrznego dochodzenia. Przepraszamy wszystkie osoby, urażone tym
fałszywym sformułowaniem.

Z poważaniem,

Michael Ludewig

Wcześniej sformułowanie o polskich obozach zagłady usunęła redakcja tygodnika "Focus"

Presja ma sens. Niemiecki tygodnik "Focus" wykreśla sformułowanie o
"polskim obozie zagłady". Ale nic więcej. To czyj ten obóz był?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. akcja internautów http://dorzeczy.pl/historia-do-rzeczy-protestu




http://dalej.biz/galeria/graf/2013-03-22_polandball_vs_bild.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. Antypolski film, o którym

Antypolski film, o którym pisał portal wPolityce.pl, wreszcie zainteresował ambasadę w Niemczech

"Mimo skandalicznych treści zawartych w niemieckim filmie Ambasada RP
w Berlinie dopiero w piątek zareagowała. Co ciekawe skierowała list
protestacyjny do redakcji "Bild". Co z reakcją na sam film?"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. pokrętna jak zwykle GW-Bartosz T. Wieliński



LEPIEJ SIE WYTŁUMACZCIE, SKĄD "HISTORYCY", KTÓRZY KONSULTOWALI "POKŁOSIE" CZERPALI WIEDZĘ.

Kto wytłumaczy Niemcom, że AK to nie SS [KOMENTARZ]

Siedem milionów Niemców obejrzało filmową epopeję, w której żołnierze
Armii Krajowej antysemityzmem dorównują esesmanom. Żołnierze AK na
pytanie polskich chłopów, czy mają w oddziale Żydów, odpowiadają: „Nie,
Żydów topimy jak koty?. (..)

Twórcy zapowiadali, że to nie będzie film o biało-czarnej historii.
Wojnę pokazano przez pryzmat wielu wątków: są wspierający III Rzeszę
artyści, esesmani, którym udało się uniknąć odpowiedzialności za
zbrodnie, jest i gwałcąca Niemki sowiecka soldateska. Jest też oddział
Armii Krajowej, do którego trafia jeden z bohaterów - niemiecki Żyd,
któremu udało się uciec z transportu do Auschwitz. Żołnierze mówiący po
polsku z potwornym akcentem i noszący biało-czerwone opaski z wielkimi
literami "AK" antysemityzmem dorównują przewijającym się przez film
esesmanom. Gdy odkrywają, że zdobyty przez nich niemiecki pociąg wiezie
Żydów, mówią: "Lepsi martwi niż żywi" i zostawiają ich na pastwę losu.
Na pytanie polskich chłopów, czy mają w oddziale Żydów, odpowiadają:
"Nie, Żydów topimy jak koty".

Jasne, zdarzało się, że
żołnierze AK mordowali Żydów. Z niemieckiego filmu wynika jednak, że
było to normą. Ciekawe, skąd trzech historyków, z którymi według ZDF
konsultowano scenariusz filmu, czerpało wiedzę o okupowanej Polsce.

Nie sądzę, że Niemcy
celowo chcieli przerzucić na Polaków część odpowiedzialności za
Holocaust.
To raczej efekt ignorancji, taka sama głupota jak w przypadku
niemieckich dziennikarzy ciągle posługujących się zwrotem "polskie
obozy koncentracyjne". "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że film
rozwiąże języki ostatnim żyjącym świadkom tamtych wydarzeń, by
opowiedzieli o swoich traumatycznych przeżyciach.
Czy ktoś wytłumaczy 7
mln widzów, że AK to nie było SS?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. (Brak tytułu)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. Irena Sendlerowa uhonorowana w waszyngtońskiej synagodze

Fot. Wikipedia

Jedna z największych waszyngtońskich synagog Adas
Israel Congregation uhonorowała w niedzielę Irenę Sendlerową
(1910-2008), która w czasie wojny, działając w Radzie Pomocy Żydom,
uratowała około 2,5 tys. żydowskich dzieci.

Na wzór Ogrodu Sprawiedliwych (Garden of the Righteous) izraelskiego
instytutu Yad Vashem, Kongregacja Adas Israel w Waszyngtonie prowadzi od
1992 roku specjalny program, co roku upamiętniając jedną osobę
zasłużoną dla ratowania Żydów z Holokaustu. Nazwiska tych osób są
umieszczane na honorowej tablicy w ogrodzie koło synagogi.

Uhonorowana w niedzielę Irena Sendlerowa z domu Krzyżanowska, ps.
"Jolanta" podczas niemieckiej okupacji zaangażowała się w polski ruchu
oporu. Od powstania Rady Pomocy Żydom "Żegota" w 1942 roku kierowała
referatem dziecięcym organizacji, ratując około 2500 żydowskich dzieci z
warszawskiego getta.

To nasz honor, by przypomnieć z wielką miłością Irenę Sendlerową,
jednego z  największych bohaterów nie tylko Holokaustu, ale i ludzkości

- mówił rabin kongregacji Gil Steinlauf. Podkreślił, że Sendlerowa jest "skarbem" obu narodów: żydowskiego i polskiego.

Podczas dwugodzinnych uroczystości, w których brało udział kilkaset
osób, wystawiono przedstawienie "Life in a Jar" (Życie w słoiku)
pokazujące heroiczne losy Sendlerowej. Jako pracownica społeczna
wyprowadzała z getta dzieci, które następnie umieszczano u polskich
rodzin, w domach dziecka czy u sióstr zakonnych. Aresztowana przez
Gestapo, torturowana i skazana na śmierć, Sendlerowa została cudem
uwolniona przez polskie podziemie, które przekupiło żandarmów.
Natychmiast powróciła do niebezpiecznej działalności, ratując kolejne
dzieci.

Ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf podkreślał, że Irena
Sendlerowa, o nadzwyczajnej odwadze  i dobroci, jest "diamentem
współczesnej historii".

Ratowała dzieci z jednej przyczyny: bo to była dla niej jedna słuszna rzecz

- powiedział. Wyznał też, że dla niego uroczystość ma osobisty
wymiar. Część jego rodziny ratowała Żydów w mieszkaniu na warszawskiej
Pradze, za co jest upamiętniona w Ogrodzie Sprawiedliwych w Yad Vashem.
Matka ambasadora Alicja Schnepf jest sekretarzem Polskiego Towarzystwa
Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

To fragment historii, którą odziedziczyłem. Dzięki przekazowi mojej
babci i mamy rozumiem więcej, jak trudno było być bohaterem w tamtych
czasach

- powiedział polskim dziennikarzom.

Irena Sendlerowa została odznaczona najwyższymi polskimi
odznaczeniami państwowymi: Orderem Orła Białego, Krzyżem Komandorskim i
Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
W 2007
roku była nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla. W 1965 r. izraelski
instytut Yad Vashem nadał jej tytuł "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata".
Do końca życia patronowała akcjom na rzecz walki z rasizmem i
ksenofobią.

Pierwszym laureatem wyróżnienia Kongregacji Adas Israel w
Waszyngtonie był 11 lat temu legendarny emisariusz Polskiego Państwa
Podziemnego Jan Karski. W 1998 roku uhonorowano także innego
przedstawiciela Polski - Sabinę Kazimierczyk.

http://wpolityce.pl/depesze/50843-irena-sendlerowa-uhonorowana-w-waszyng...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. Sławomir Sieradzki Ruszy

Ruszy
kolejna lawina antypolonizmu. Prawa do dystrybucji niemieckiego serialu
"Nasze matki, nasi ojcowie" kupili właśnie Amerykanie

Tylko u nas

"Niemcy mają więc kolejną szansę trafić pod strzechy lepianek na
Nowej Gwinei ze swoją wizji historii najnowszej na temat brutalnych
polskich antysemitach i łagodnych młodych Niemcach zmuszanych przez
Austriaka do prowadzenia wojny."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. zlikwidowano projekt polityki historycznej, który miał bronić

Pod hasłem walki z korupcją, zlikwidowano projekt polityki historycznej, który miał bronić dobrego imienia Polski.

Na początku kwietnia sejmowa komisja łączności z Polakami za granicą wyraziła zaniepokojenie sposobem przyznawania pieniędzy przez MSZ organizacjom działającym na rzecz Polonii. Rzecz dotyczy nie małych pieniędzy, gdyż w tegorocznym konkursie do podziału było 52 mln. zł. Zdaniem wielu posłów, konkurs miał charakter mało transparentny, delikatnie mówiąc, a budżetowe pieniądza otrzymały fundacje dotychczas nie znane z aktywności na polu wspierania Polaków za granicą. Dzisiaj o tej sprawie będzie dyskusja w senacie.

Szczególnym przykładem resortowego nepotyzmu miało być przyznanie dotacji Fundacji Rozwoju Myśli Obywatelskiej. Według "Super Expressu" fundacja została zarejestrowana półtora miesiąca przed rozpoczęciem konkursu na przyznanie środków, a jej prezesem jest znajomy Sławomira Mitrowskiego, doradcy wiceministra spraw zagranicznych Janusza Ciska, odpowiedzialnego za współpracę z Polonią i nadzorującego konkurs. W Fundacji – zdaniem dziennika – miała również pracować Lucie Szymanowska, żona Macieja Szymanowskiego, „asystenta” min. Ciska.

Po awanturze obaj opisani urzędnicy stracili stanowisko, a fundacji nie przyznano żadnych środków. Tyle na poziomie „Super Expressu”. Fakty zaś w tej sprawie są takie. Fundacja Rozwoju Myśli Obywatelskiej została założona przed rokiem, a wpis do KRS uzyskała w sierpniu 2012 r. Pani Szymanowska nigdy w niej nie pracowała, natomiast do grudnia 2012 r. społecznie pomagała tam przygotować portal dla polskich mediów na Ukrainie. W momencie gdy jej mąż, doświadczony dyplomata, hungarysta dr Maciej Szymanowski otrzymał propozycję objęcia funkcji zastępcy dyrektora ds. polityki historycznej, zrezygnowała z wszelkiej z nią współpracy. Jej mąż nigdy nie zasiadał w komisji konkursowej, a więc nie mógł także w jakikolwiek sposób wpływać na podejmowane w czasie konkursu decyzje.

Potwierdził to zresztą min. Cisek, który na posiedzeniu komisji sejmowej mówiąc o panach Szymanowskim i Mitrowskim stwierdził „Nie było korupcji, ani żadnych nagannych zachowań”. Na pytanie dlaczego ich zdymisjonował, nie udzielił odpowiedzi. Dziwnym zaś trafem media, które przez cały czas mieliły nazwiska Mitrowskiego i Szymanowskiego w ogóle nie zainteresowały się Komisją Konkursową MSZ, ani osobami, które nią kierowały, czy w niej zasiadały. Gdy zaś posłowie poprosili o te informacje, nie otrzymali odpowiedzi.

Rzecz dotyczy jednak nie tylko intryg w MSZ. Dr Szymanowski miał realizować duży projekt budowania pozytywnego wizerunku Polski w świecie oraz reagowania na różne obrażające Polskę publikacje, typu „polskie obozy koncentracyjne”. Elementem tego projektu miało być wzmocnienie i przeprofilowanie programu stypendialnego Thesaurus Poloniae, przeznaczonego dla zagranicznych dziennikarzy i naukowców, pragnących pogłębić wiedzę o naszym kraju. W czerwcu miała się odbyć konferencja dla autorów oraz wydawców podręczników i akademickich opracowań historii z USA i Wielkiej Brytanii.

Istotną częścią tak rozumianej polityki historycznej miał być angielskojęzyczny multimedialny edukacyjny portal o nazwie www.poleposition.edu.pl poświęcony historii Polski i regionu, a także służący poradami prawnymi obywatelom w Polsce czy poza jej granicami, którzy chcieliby skarżyć media, bądź osoby szkalujące Polskę.

Dalece nie wszyscy w MSZ byli zwolennikami tego projektu, a po zdymisjonowaniu Szymanowskiego, nikt go nie podjął. Jeśli ten stan będzie trwał dłużej, będzie dla mnie jasne, że przy rozliczaniu, co najmniej, dyletancko przeprowadzonego konkursu na programy polonijne, ktoś zadbał także o to, aby polityka historyczna powędrowała do lamusa.

http://gosc.pl/doc/1532087.Drugie-dno

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Fragment baraku został wypożyczony w 1989 roku na 10 lat

Dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau Piotr Cywiński oświadczył, że jest nadzieja, iż jeszcze w tym roku do Polski wróci barak wypożyczony blisko ćwierć wieku temu do Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Minister kultury Bogdan Zdrojewski ujawnił, że został już uzgodniony tryb zwrotu zabytku.
- Liczę, że jeszcze w tym roku rozwiązanie znajdzie sprawa fragmentu baraku z niemieckiego obozu Auschwitz II-Birkenau wypożyczonego do Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie - powiedział dyrektor Cywiński. Nie podał jednak żadnych szczegółów.

Minister kultury Bogdan Zdrojewski, który w niedzielę uczestniczył w 20. rocznicy powstania Muzeum Holokaustu, przekazał, że uzgodniony został już tryb zwrotu zabytku Państwowemu Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Będzie się to odbywało etapami. Jak zapewnił minister, władze amerykańskiej instytucji uwzględniają "w warstwie werbalnej" polskie roszczenie. "Teraz czekamy na realizację (...) przedsięwzięcia w warstwie wykonawczej" - mówił minister.

Zdrojewski podkreślił, że strona polska przestawiła Amerykanom propozycję rozwiązania sprawy bez szkody dla ekspozycji w Waszyngtonie, której fragment baraku jest obecnie częścią. Ze słów ministra wynika, że fragment, który jest depozytem Muzeum Auschwitz, zostanie zamieniony na inny, również autentyczny, choć nienależący już do oświęcimskiej placówki. Będzie on pochodził z Polski.

W Waszyngtonie eksponowana jest tylko jedna część wypożyczonego baraku. Do Polski miałaby więc najpierw wrócić część niewykorzystana. Później do USA pojechałby autentyczny barak, niebędący w depozycie Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Fragment baraku został wypożyczony w 1989 roku na 10 lat. Potem umowę przedłużono o kolejne dziesięciolecie, ale po jej zakończeniu barak nie wrócił do Polski. Muzeum Holokaustu w wydanym cztery lata temu oświadczeniu napisało, że "z powodu rozmiarów baraku i komplikacji z jego instalacją usunięcie go [z wystawy] i przewiezienie do Polski przedstawia szczególne trudności, z potencjalnym uszkodzeniem obiektu włącznie".

Dyrektor do spraw zbiorów waszyngtońskiej instytucji Jacek Nowakowski powiedział z kolei, że waszyngtońskie muzeum jest pod presją ocalonych z Holokaustu, którzy nalegają, by barak pozostał na stałe.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,13829083,Barak_z_Muzeum_Auschwitz_Birkenau_po...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. Ukrywała Żydów w warszawskim

Ukrywała Żydów w warszawskim zoo. Hollywood kręci o niej film

Ukrywała Żydów w warszawskim zoo. Hollywood kręci o niej film

On był dyrektorem warszawskiego zoo, ona jego żoną i opiekunką
zwierząt. W czasie II wojny Jan i Antonina Żabińscy puste...
czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. Znów piszą o "polskich

Znów piszą o "polskich obozach zagłady". Tym razem sformułowanie to padło w izraelskiej prasie

Okazuje się, że takie pomyłki czy świadome przeinaczenia zdarzają
się nawet w Izraelu, a więc narodu, gdzie tematyka zbrodni wojennych
jest dobrze znana i wzbudza duże emocje.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. Dr Grabowski: "polskie obozy


Dr Grabowski: "polskie obozy zagłady" trzeba ostro zwalczać


Jeśli zaprzestaniemy walki z "polskimi obozami zagłady" będziemy postrzegani jako zbrodniarze.

Problem używania przez zagraniczne media, w tym niemieckie,
sformułowania "polskie obozy zagłady" narasta. Wśród Polaków narasta
jednak coraz większy opór przeciwko temu określeniu. Stowarzyszenie
Patria Nostra z Olsztyna, które reprezentuje mieszkańca Świnoujścia w
jego procesie przeciwko niemieckiemu dziennikowi "die Welt", właśnie za
oszczerczy zwrot "polski obóz koncentracyjny", poprosiło o opinię na
temat skutków psychologicznych częstego używania tego zwrotu. Rozmawiamy
z autorem tej opinii - dr. Adamem Grabowskim, psychologiem społecznym.

STEFCZYK.INFO: Do czego prowadzi nachalne używanie kłamliwej nazwy „polskie obozy zagłady”?

Dr Adam Grabowski: Ja
mogę odpowiedzieć do czego może prowadzić, bo czy rzeczywiście do tego
doprowadzi, to tego nie wiem na pewno. A więc może doprowadzić do
napiętnowania całego narodu. Jeżeli używa się przymiotnika „polski”, to
implikuje, że Polacy go zbudowali i używali go. A więc może to skończyć
się tym, że Polacy będą postrzegani jako mordercy i zbrodniarze z czasów
drugiej wojny światowej.



Autorzy tego sformułowania
tłumaczą się pomyłką.Tłumaczą, że przymiotnik „polski” wskazuje na
geograficzne umiejscowienie danego obozu. Uznaje pan takie wyjaśnienie?

Według mnie to podła manipulacja. I w
dodatku kłamstwo. Geograficznie niektóre obozy umiejscowione były na
terenie Polski, ale okupowanej przez Niemcy hitlerowskie. Absolutnie nie
można się z tym zgadzać.



Na dowód tego, że umiejscowienie geograficzne danego obozu ma małe znaczenie świadczy „informacja” sprzed kilku lat w New York Times o „polskim obozie koncentracyjnym” w Dachau.

Nawet tak? To może świadczyć o kompletnej nieznajomości geografii i historii.



Redakcja „NYT” poprawiła dość
szybko ten błąd, jednak – co charakterystyczne – nie zmienili nazwy
„polski obóz koncentracyjny” na niemiecki obóz koncentracyjny, lecz na
„nazistowski”. A więc przymiotnik „polski” zdaje się mieć charakter
wybitnie piętnujący narodowość polską wymienioną z nazwy.

To oczywista manipulacja. Widać, że
coraz bardziej idzie to w stronę, iż byli jacyś beznarodowościowi
naziści, nie wiadomo za bardzo skąd, i istnieli Polacy – budowniczy
obozów zagłady i koncentracyjnych.



Czy powinniśmy zwalczać te kłamstwa z całą mocą i bezwzględnie, czy wchodzić w negocjacje z oszczercami? Prosić ich o sprostowania itd?

No ale właśnie rozmawialiśmy o wyniku
takich negocjacji. Bo jak rozumiem zwrot „nazistowski obóz
koncentracyjny w Dachau” zastąpił wcześniejszy: „polski obóz
koncentracyjny w Dachau”.

Nie ma tu miejsca na negocjacje. Bo albo
usłyszymy, że to pomyłka, albo prostować w taki spósób, że to niczego
nie prostuje. Kto z czytelników takich gazet jak „NYT” będzie wnikał
jakiej narodowości byli naziści? Tak więc pozostaje bezwględna walka.



Czy nachalne i długotrwałe
używanie nazwy „polskie obozy zagłady” może prowadzić do tego, co w
kryminalistyce nazywa się „wtórną wiktymizacją ofiary”?
Polaków – ofiar agresji niemieckiej, uznaje się za twórców obozów
zagłady, czy to podkopuje naszą pewność siebie, dumę narodową itd?

Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Mam takie wrażenie, że
większość społeczeństwa po prostu nie wie, że tak się nas opisuje na
Zachodzie, albo nawet jeśli wiedzą, to w znacznej mierze jest to dla
nich obojętne. U nas przecież też często można usłyszeć głosy
bagatelizowania tego zjawiska: „ot pomylili się”. Nie zdają sobie te
osoby jakie to dalekosiężne skutki może przynieść dla Polski i opinii o
niej.Na pewno częste powtarzanie kłamliwych sformułowań obrażających
nas, wzbudzi poczucie krzywdy u osób z wysokim poziomem uczuć
patriotycznych.

ROZMAWIAŁ Sławomir Sieradzki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. MSZ bez determinacji w

MSZ bez determinacji w sprawie walki z kłamstwem o "polskich obozach śmierci"

Tylko u nas

"Przedstawicielka MSZ używała sformułowania obozy “nazistowskie”,
unikając przymiotnika “niemieckie”. Oznacza to, że polska dyplomacja
porusza się w ramach pojęć określonych przez stronę niemiecką".

Niestety odpowiedź Ministerstwa Spraw Zagranicznych na moje pytanie
w sprawie konkretnych form pomocy dla osób występujących z powództwami
przeciwko kłamstwom o “polskich obozach śmierci” trudno uznać za
satysfakcjonującą.


Pani wiceminister Beata Stelmach
poprzestała na deklaracjach ogólnego zainteresowania zagadnieniem.
Tymczasem chodzi o konkretną pomoc ekspercką i finansowanie tłumaczeń
dokumentów istotnych w procesach sądowych. Tego typu zadanie wymaga
zastosowania odpowiedniego mechanizmu instytucjonalnego, który nie
istnieje w MSZ. Ponadto sama treść odpowiedzi udzielona przez
Panią Minister ukazuje wewnętrzne zablokowanie polskiej dyplomacji.
Przedstawicielka MSZ używała sformułowania obozy “nazistowskie”,
unikając przymiotnika “niemieckie”. Oznacza to, że polska dyplomacja
porusza się w ramach pojęć określonych przez stronę niemiecką.


Kwestie językowe odgrywają rolę kluczową w sporze o prawdę historyczną. To dlatego w 2006 roku doprowadziliśmy
do wprowadzenia przez UNESCO w odniesieniu do Auschwitz nazwy “były
niemiecki i nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady”.

Doprawdy trudno pojąć dlaczego MSZ nie wykorzystuje nazwy przyjętej przez prestiżową organizację o zasięgu światowym.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. Niemiecka telewizja ZDF

Niemiecka
telewizja ZDF celowo używa sformułowania "polskie obozy
koncentracyjne". Polski więzień skarży ZDF do sądu, a polskie MSZ w
ogóle nie reaguje!

Niemiecka telewizja ZDF ponownie,
specjalnie i z premedytacją zakłamuje historię. „Polskie obozy
koncentracyjne” zamiast „niemieckich obozów koncentracyjnych” ponownie
zagościły w ... czytaj »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. Szwajcarskie wydawnictwo

Szwajcarskie wydawnictwo Orell Füssli wydało konspiracyjne zapiski Witolda Pileckiego:
FREIWILLIG NACH AUSCHWITZ: Die geheimen Aufzeichnungen des Häftlings Witold Pilecki
(WITOLD PILECKI - DOBROWOLNY WIĘZIEŃ AUSCHWITZ)

Video zum Buch:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Uy7ax3tr-m0

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. "wSieci": Cyrankiewicz -

"wSieci":
Cyrankiewicz - klucz do tragedii Pileckiego? "Rotmistrz prawdopodobnie
wiedział, że współpracował on w Auschwitz z gestapo"

"Kluczem do tragedii Witolda Pileckiego może być powołanie
Józefa Cyrankiewicza na premiera Polski. Rotmistrz prawdopodobnie
wiedział, że współpracował on w Auschwitz z gestapo" - pisze na łamach
najnowszego wydania "wSieci" Tadeusz Płużański.

Przez całą PRL obowiązywała wersja, że to właśnie Cyrankiewicz był
organizatorem konspiracji w KL Auschwitz. Jeszcze w latach 90. w
obozowym muzeum widniało jego zdjęcie, a o Pileckim – prawdziwym twórcy
ruchu oporu wśród więźniów – nie było ani słowa. W czerwcu 1946 r.
rotmistrz dostał informację o grożącym mu niebezpieczeństwie. Odrzucił
jednak propozycję wyjazdu wraz z żoną i dziećmi do Londynu. Zamiast tego
wysłał list do premiera Cyrankiewicza, w którym zarzucił mu, że
kłamliwie przedstawia swoje zasługi dla obozowej konspiracji.

„Kto to jest?”

W maju 1947 r. Pilecki został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa.
Eleonora Ostrowska, kuzynka i łączniczka rotmistrza, wspominała: –
Któregoś dnia przyszło do mnie dwóch panów. Prosili, abym wydała im
pamiętnik i wszystkie rzeczy Witolda. Zgodziłam się, bo pokazali
upoważnienie z oryginalnym podpisem Pileckiego. Nie wiedziałam wówczas,
że jest już na UB. Potem zrozumiałam, że w pamiętniku mogły być
materiały podważające rolę Cyrankiewicza w obozie.

W marcu 1948 r. Pilecki, wraz ze współpracownikami, stanął przed
Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. Proces był pokazowy. Ówczesna
prasa pisała: „Sprawiedliwy sąd ludu pracującego nad wrażymi szpiegami z
armii Andersa”, „Za dolary i funty zdradzali swój kraj”. 15 marca 1948
r. Witold Pilecki, Maria Szelągowska i Tadeusz Płużański (mój ojciec)
zostali skazani na karę śmierci. Pileckiego „prezydent” Bierut nie
ułaskawił. Dobrowolne pójście do KL Auschwitz okazało się… argumentem
przeciw bohaterskiemu rotmistrzowi – komuniści przedstawiali go jako
zdrajcę i konfidenta gestapo.

Eleonora Ostrowska zapamiętała, jak podczas rozprawy odczytano list
od Cyrankiewicza: „Gdyby oskarżony zechciał powoływać się na mnie, na
naszą znajomość z Oświęcimia, nie może to w żadnym wypadku zmniejszyć
jego winy i spowodować złagodzenia wyroku. Oskarżony Witold Pilecki jest
wrogiem Polski Ludowej, jest bardzo szkodliwą jednostką, dlatego
powinien ponieść najwyższy wymiar kary”.

Ostrowska opowiadała dalej: – Gdy Witold usłyszał te słowa, jego
palce zacisnęły się bardzo mocno. Dopiero po chwili uścisk zelżał…

Cały artykuł - w najnowszym wydaniu tygodnika "wSieci"

 Polskę w Finlandii promuje„Pokłosie”! Darmowe projekcje firmuje
ambasada RP. W kolejnym odcinku „Nasze matki, nasi ojcowie”?

„Znalezienie się powyższego filmu w repertuarze Tygodni Filmów
Polskich musi budzić oburzenie, bowiem zamiast promować polską kulturę,
utrwala fałszywe stereotypy o polskim antysemityzmie.”

J.
M. Rymkiewicz: "Powinienem pojechać do Warszawy, stanąć na skrzyżowaniu
i krzyczeć: Polacy, obudźcie się! Polacy, Polska jest rozszarpywana!"

Rys. ANDRZEJ KRAUZE

Pan Andrzej Krauze przysłał mi z Londynu, za pośrednictwem mojego
syna, swój nowy rysunek. (…) W pierwszej chwili pomyślałem, że trochę
przesadził, że nie jest tak źle – jeszcze Polska nie zginęła, póki my
żyjemy. Ale zaraz uświadomiłem  sobie, że i ja, coraz częściej, budząc
się rano, mam w głowie tę samą myśl co on – i próbując wydobyć się ze
stanu czarnej depresji, dochodzę do wniosku, że powinienem wsiąść do
kolejki WKD, pojechać do Warszawy, stanąć na skrzyżowaniu
Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich, i krzyczeć: - Polacy, obudźcie
się! Polacy, Polska jest rozszarpywana!

Ale nie wsiadam do kolejki (…) bo wiem, że nikt nie zwróciłby uwagi
na szaleńca, który stoi na skrzyżowaniu i starając się zagłuszyć łoskot
tramwajów, krzyczy: - Polska ginie!

Przyjechałaby karetka i resztę życia spędziłbym w psychiatryku. A
uśpiony tłum, pogrążony w swoich mętnych snach, nadal szedłby przez
skrzyżowanie (…). I tylko później, później, w środku nocy, ktoś z tych,
którzy szli w uśpionym tłumie, przebudziłby się przerażony, bo
przyśniłoby mu się, że jakiś szalony starzec krzyczał w jego śnie
ochrypłym głosem: - Zbudź się! Polska ginie!

Jarosław Marek Rymkiewicz, Polska jest rozszarpywana, Zapiski Starucha w „Gazecie Polskiej”

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. funkcyjni MSZ znów ignoruja i posponują Rodzinę Karskiego


Ruda Śląska. Otwarcie Instytutu Jana Karskiego

Ruda Śląska. Otwarcie Instytutu Jana Karskiego (Fot. Bartlomiej Barczyk / Agencja Gazeta)

Ambasador RP w USA
Ryszard Schnepf zaapelował o współpracę do bratanicy Jana Karskiego,
która zarzuciła MSZ brak konsultacji ws. nowego nagrobka legendarnego
polskiego kuriera. Nowy pomnik ma jeszcze w tym roku stanąć na cmentarzu
w Waszyngtonie.

- Przyjąłem z konsternacją i smutkiem protest
pani (Wiesławy) Kozielewskiej (mieszkającej w Polsce bratanicy Jana
Karskiego), bo Jan Karski jest dobrem wszystkich Polaków. To nasz
obowiązek upowszechniać wiedzę o nim i dbać o jego spuściznę -
powiedział polskim dziennikarzom we wtorek ambasador Schnepf.


- Mam nadzieję i apeluję do pani Kozielewskiej, by podjęła
współpracę z nami - dodał. - Spróbujmy uszanować w zgodzie pamięć o
wielkim Janie Karskim, bo jestem przekonany, że nie życzyłby sobie
awantur wokół swojej osoby"
"To próba zawłaszczenia pamięci"


- Nie potrafię zinterpretować decyzji pani Kozielewskiej.
Odnoszę wrażenie, że jest to kolejna próba zawłaszczenia pamięci o Janie
Karskim - powiedział Schnepf. Przypomniał, że to "z powodu protestów
pani Kozielewskiej" polskie MSZ musiało wycofać się z planów wystawy,
której celem miało być zaprezentowanie Amerykanom Medalu Wolności, który
prezydent USA Barack Obama przyznał pośmiertnie Karskiemu.


Podkreślił, że nie ma podstaw, by zaprzestać prac nad nowym
nagrobkiem, gdyż "prawa do dysponowania i decydowania o nagrobku
Karskiego ma Instytut Jana Karskiego w Waszyngtonie". A ten udzielił
zgody komitetowi honorowemu, którego przewodniczącym jest Schnepf.

Nowy nagrobek, z płaskorzeźbą przedstawiającą portret Karskiego
wykonaną przez mieszkającego w Nowym Jorku polskiego artystę Andrzeja
Pityńskiego, ma być gotowy jeszcze przed końcem tego roku. Tak, by
planowane na przyszły rok uroczystości z okazji setnej rocznicy urodzin
Karskiego odbyły się już przy nowym nagrobku - powiedział Schnepf.

W skład komitetu honorowego ds. budowy nagrobka Karskiego
wchodzą także: Kaya Mirecka-Ploss, wieloletnia towarzyszka życia
Karskiego i prezes honorowy "Jan Karski Institute for Tolerance and
Dialogue"; Małgorzata Izdebska, dyrektor wykonawczy tego instytutu;
Wanda Urbańska, prezes "Jan Karski Educational Foundation" w Nowym
Jorku.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14745481,Spor_wokol_nagr...

USA: Ambasada rezygnuje z budowy nowego nagrobka Karskiego

- Mógł wybrać dowolną formę nagrobkową, ale wybrał taką, jaka jest
i nigdy jej nie zmienił, ani nigdy nie miał zamiaru. Nikt nie ma prawa
być mądrzejszy od niego
- uważa bratanica legendarnego kuriera.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. MSZ walczy z "polskimi

MSZ walczy z "polskimi obozami". Sekielski: Wadliwe kody pamięci? Niech wymyślą coś lepszego



Polskie MSZ rusza do walki z określeniem "polskie obozy koncentracyjne". Na początek w internecie. Przekaz od polskiej dyplomacji ma brzmieć: to są wadliwe kody pamięci - powiedział "Rzeczpospolitej" Artur Nowak-Far, wiceminister spraw zagranicznych. - Mam nadzieję, że MSZ wymyśli coś lepszego - stwierdził w Poranku Radia TOK FM Tomasz Sekielski.
Jak donosi "Rzeczpospolita", tylko w zeszłym roku polska dyplomacja interweniowała 120 razy w związku z użyciem w światowych mediach określenia "polskie obozy koncentracyjne". Dlatego MSZ "rusza z ofensywą przeciwko nieprawdziwym określeniom historycznym". Głównym frontem walki ma być internet. - Nie chcemy powielać określeń "polskie obozy". Przekaz od polskiej dyplomacji ma brzmieć: to są wadliwe kody pamięci - powiedział "Rzeczpospolitej" Artur Nowak-Far, wiceminister spraw zagranicznych.

"Mówienie o wadliwym kodzie pamięci na niewiele się zda"

Tomasz Sekielski, prowadzący Poranek Radia TOK FM, odniósł się do pomysłów MSZ ze sporym sceptycyzmem. - Obawiam się, że jeśli ktoś w internecie chce walczyć z kłamliwymi i obraźliwymi dla Polski sformułowaniami o polskich obozach zagłady, to zwrotem o wadliwym kodzie pamięci raczej niczego nie zwojuje - stwierdził. - Każdy, kto korzysta z internetu, wie, że tam dyskusja jest zdecydowanie ostrzejsza, i mówienie o wadliwym kodzie pamięci na niewiele się zda. Mam nadzieję, że MSZ wymyśli coś lepszego - ocenił dziennikarz.Do sądu za "polskie obozy"?

Resort spraw zagranicznych walczyć będzie nie tylko "kodami pamięci", ale i pozwami sądowymi. Wykazując, że mówienie o "polskich obozach śmierci" może naruszać dobra osobiste. - Chodzi o artykuły 23-24 Kodeksu cywilnego. Katalog dóbr osobistych jest w nim otwarty. Powinny trafić do niego dobra takie jak prawo do prawdy historycznej, do nienaruszania tożsamości narodowej czy godności. Bo powtarzanie takich kłamliwych określeń można odczuwać jako krzywdę - mówi "Rzeczpospolitej" Lech Obara, radca prawny, który w imieniu potomka jednego z kombatantów procesował się już z niemieckim "Die Welt".

Cały artykuł przeczytasz w "Rzeczpospolitej" >>>


Dla
MSZ kłamstwo "polskie obozy zagłady" to jedynie "wadliwy kod pamięci".
Mimo to resort spraw zagranicznych chwali się "zintensyfikowaniem
działań" w obronie dobrego imienia Polski

"Właściwi przedstawiciele rządu Polski powinni kontaktować się z
poszczególnymi wydawcami i żądać od nich zmiany odpowiednich kodeksów
stylu. Jestem pewien, że tego rodzaju żądania będą przyjmowane dobrze.
Jeżeli tak nie będzie stworzy to podstawę do wytoczenia w USA udanego
procesu o naruszenie dóbr osobistych takim wydawcom."

Niemiecki profesor: "Polskie obozy" to celowa manipulacja

Niemiecki
historyk uważa, że słowa "polskie obozy koncentracyjne" nie są użyte
przez pomyłkę. Jego zdaniem, to celowa manipulacja. Wezwał też polski
rząd to bezwzględnej walki z takimi..Niemcy wypierają pamięć o nazistowskich obozach w Polsce - twierdzi profesor Dieter Schenk. Jego zdaniem, autorom określenia polskie obozy koncentracyjne
rzadko można zarzucić niedbałość, częściej jest to świadoma
manipulacja. Podczas zorganizowanego w Warszawie spotkania poświęconego
walce z tym zjawiskiem, profesor Schenk zauważył, że wspomnienia mogą
być zbyt bolesne więc w niemieckich rodzinach nie zadaje się krytycznych pytań, a dzieci oddzielają dobrego ojca od złego nazisty. Profesor - który doprowadził do rehabilitacji obrońców Poczty Gdańskiej
dowodząc, że ich stracenie to morderstwo sądowe - zachęcał do
bezwzględnego zmuszania autorów określenia polskie obozy
do zamieszczania sprostowań w mediach. Sugerował też kontrolę światowej
sieci internetowej za pomocą "Google-alert" dla wyszukiwania
sformułowań obrażających Polskę i Polaków. Podkreślił, że z polskiej
perspektywy używanie zwrotu "polskie obozy koncentracyjne", czy "polskie
obozy śmierci" "jest nie do zniesienia".
Polskie MSZ w podobnych sprawach interweniowało w ubiegłym roku ponad 100 razy, głównie w Niemczech i USA. Przeważnie z dobrym skutkiem.

---------------------------------------------------

,,, na terenach Polskich zajętych przez Sowietów w 1939r. Trwała ona aż do czerwca 1941 r czyli ataku niemców na ZSRR. W tym czasie ujawniła się masowa współpraca Żydów z NKWD, denuncjowanie Polaków, w szczególności narodowców. Wielu Polaków objętych donosami żydowskimi a potem aresztowaniami znalazło się potem na listach katyńskich, tysiące trafiło na Sybir. Piszą o tym nawet autorzy żydowscy lub żydowskiego pochodzenia: Harvey Sarner, Ben-Cion Pinchuk, Alexander Smolar, Hugon Steinhaus, Dov Levin, Abraham Sterzer, Arnold Zable, Charles Gelman, Alexander Wat, Henryk Reiss, Mark Verstandig, Yitzhak Arad, Pawel Szapiro, Henryk Erlich.
Znakomitą pozycją na ten temat jest Shtetl Jews Under Soviet Rule: Eastern Poland on the Eve of the Holocaust autora żydowskiego pochodzenia Bena-Ciona Pinchuka: http://www.amazon.com/Shtetl-Jews-Under-Soviet-Rule/dp/06311...
Potwierdza ją w swoich badaniach J.R. Nowak w książce "Przemilczane zbrodnie".,,, na terenach Polskich zajętych przez Sowietów w 1939r. Trwała ona aż do czerwca 1941 r czyli ataku niemców na ZSRR. W tym czasie ujawniła się masowa współpraca Żydów z NKWD, denuncjowanie Polaków, w szczególności narodowców. Wielu Polaków objętych donosami żydowskimi a potem aresztowaniami znalazło się potem na listach katyńskich, tysiące trafiło na Sybir. Piszą o tym nawet autorzy żydowscy lub żydowskiego pochodzenia: Harvey Sarner, Ben-Cion Pinchuk, Alexander Smolar, Hugon Steinhaus, Dov Levin, Abraham Sterzer, Arnold Zable, Charles Gelman, Alexander Wat, Henryk Reiss, Mark Verstandig, Yitzhak Arad, Pawel Szapiro, Henryk Erlich.
Znakomitą pozycją na ten temat jest Shtetl Jews Under Soviet Rule: Eastern Poland on the Eve of the Holocaust autora żydowskiego pochodzenia Bena-Ciona Pinchuka: http://www.amazon.com/Shtetl-Jews-Under-Soviet-Rule/dp/06311...
Potwierdza ją w swoich badaniach J.R. Nowak w książce "Przemilczane zbrodnie".
Pinchuk pisze nawet o przypadkach zajmowania przez Żydów majątków Polaków wywożonych na Sybir.

Wyszło żydło z worka


Podejrzewam, że prawdziwa przyczyną wybuchu
wściekłości prof. Hartmana był sam pomysł utworzenia kaplicy - pomnika
Polaków ratujących Żydów. Taki pomnik zadaje kłam zarówno niemieckiej,
jak i żydowskiej polityce historycznej, nakierowanej na to, by w miarę
zdejmowania z Niemiec odpowiedzialności za II wojnę światową,
odpowiedzialność tę przyrzucać na Polskę i Polaków.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Wszyscy zginęli mężnie.

Wszyscy
zginęli mężnie. Zażądali, by strzelano do nich nie w tył głowy, lecz
prosto w twarz, jak do żołnierzy. Cześć ich pamięci!

Siedemdziesiąt lat temu pod Ścianą Straceń rozstrzelano
kilkudziesięciu więźniów Polaków - wybitnych wojskowych oraz działaczy
społecznych i politycznych.

Płk Teofil Dziama na zdjęciu z Auschwitz / Fot. Archiwum Muzeum Auschwitz

Siedemdziesiąt lat temu pod Ścianą Straceń
rozstrzelano kilkudziesięciu więźniów Polaków - wybitnych wojskowych
oraz działaczy społecznych i politycznych. Wśród nich byli członkowie
konspiracji wojskowej, utworzonej w KL Auschwitz przez rotmistrza
Witolda Pileckiego pod nazwą Związek Organizacji Wojskowej.

 

Pod Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku nr 11, w rocznicę tej
egzekucji, członkowie oświęcimskiego Oddziału Miejskiego Towarzystwa
Opieki nad Oświęcimiem złożyli kwiaty i zapali znicze, ustawione w
formie trójkąta więźniarskiego – oddając hołd pomordowanym. W
uroczystości uczestniczył m.in. Marek Księżarczyk, prezes Oddziału
Miejskiego TOnO w Oświęcimiu oraz młodzież z Zespołu Szkól Nr 3 im. rtm.
Witolda Pileckiego w Zabrzu, której przyjazd zorganizowała polonistka
Anna Siemiginowska, od lat współpracująca z Muzeum Auschwitz-Birkenau.

We wrześniu 1943 r. w KL Auschwitz osadzono w bunkrach bloku nr 11
siedemdziesięciu czterech więźniów. Obozowe gestapo po śledztwie
połączonym z intensywnymi przesłuchaniami i biciem część więźniów
zwolniło.

Pozostałych w liczbie pięćdziesięciu czterech rozstrzelano po Ścianą
Straceń w dniu 11 października 1943 r. Znalazło się wśród nich
dwudziestu ośmiu członków Związku Organizacji Wojskowej w obozie, w tym
czołowi jej przywódcy: ppłk. lotnictwa Juliusz Gilewicz i jego brat mjr
Kazimierz Gilewicz, mjr Zygmunt Bończa-Bohdanowski, ppłk. Mieczysław
Dobrzański, ppłk lotnictwa Teofil Dziama, Jan Mosdorf, kpt. Tadeusz
Paolone-Lisowski oraz ppłk. Kazimierz Stamirowski, adiutant Marszałka
Józefa Piłsudskiego.

Wszyscy zginęli mężnie. W pierwszej dwójce prowadzonych na
rozstrzelanie szli: Dziama i Paolone (w obozie zarejestrowany pod
nazwiskiem Lisowski). Płk Teofil Dziama zażądał, by strzelano do niego i
kpt. Paolone nie w tył głowy, lecz prosto w twarz, jak do żołnierzy.

Żądanie to zostało spełnione przez esesmanów dokonujących egzekucji:
Friedricha Stiewitza, zaginionego i uznanego po wojnie za zmarłego oraz
Wilhelma Clausena, który w trakcie przygotowań do jego powojennego
procesu, zmarł w więzieniu w Krakowie w 1948 r.

Adam Cyra

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. ONR Podhale 70 lat temu,

70
lat temu, 11 października 1943 roku został zamordowany przez Niemców w
KL Auschwitz Jan Mosdorf z niesienie pomocy współwięźniom ( w tym także
Żydom) . Polityk, filozof, ideolog, narodowy radykał, przedwojenny
przywódca Obozu Narodowo - Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej,
działał w konspiracji Stronnictwa Narodowego, oraz w podziemiu obozowym.
Autor "Biblii narodowego radykalizmu"- "Wczoraj i Jutro" i patron
Rajdu organizowanego przez nasze Stowarzyszenie co roku.

Pamięć o wielkiej i heroicznej postaci jaką był nie umrze!

CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45.  MSZ do sądów się nie

zdjecie 

MSZ do sądów się nie pali

Resort spraw zagranicznych nie jest skłonny
do wytaczania procesów za używanie sformułowania „polskie obozy
zagłady”. Stawia na protesty dyplomatyczne i procesy wytaczane przez
prywatne osoby. To błąd – ocenia opozycja.

Według wiceministra spraw zagranicznych Artura Nowaka-Fara, tylko
niektóre przypadki użycia sformułowań „polskie obozy śmierci”, „polskie
obozy zagłady” lub „polskie obozy koncentracyjne” mogą skutkować
podjęciem przez MSZ kroków prawnych. – Podchodzimy jednak do tego
ostrożnie, bo to już jest postawienie sprawy na absolutnym ostrzu noża.
Skuteczniejsze w tej sprawie są roszczenia wysuwane przez osoby prywatne
– powiedział Nowak-Far na sesji poświęconej sposobom przeciwdziałania
pojawiającym się w zagranicznych mediach nieprawidłowym sformułowaniom
„polskie obozy”.

Z takim stanowiskiem nie zgadza się opozycja. – Działania MSZ, aby
były realne, muszą być skuteczne. A skuteczność polega na dotkliwości
kar dla kogoś, kto dopuszcza się kłamstwa na temat polskiej historii i
rzekomej polskiej odpowiedzialności – podkreśla prof. Krzysztof
Szczerski (PiS) członek sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych i były
wiceszef MSZ. – A skuteczne kary to takie, które są karami sądowymi.
Musi się po prostu rozejść fama po środowiskach opiniotwórczych, że
kogoś, kto fałszuje historię Polski, spotka za to kara, że ktoś będzie
realnie ukarany – wskazuje poseł. – To natychmiast by ukróciło ten cały
proceder, który się rozszerza, dlatego że niedostatecznie jasno
zabiegamy o to, by ludzie, którzy używają tego typu określeń, ponieśli
karę. Tu nie chodzi o protesty i zamieszczanie sprostowań, bo my nie
możemy się tłumaczyć, my musimy egzekwować prawdę – uważa Szczerski.

– Jeśli MSZ uważa, że to jest sprawa prywatnych osób, to absolutnym
minimum jest to, że MSZ powinno tych ludzi wspomóc. A dziś jest taka
sytuacja, że nie mogą oni liczyć na pomoc resortu, to są ich prywatne
inicjatywy, oni samodzielnie próbują bronić Polski. Tak nie może być.
Należy ich w pełni wspomóc organizacyjnie i finansowo – zaznacza poseł.

A problem, jak przyznaje samo MSZ, wcale nie zanika, lecz nadal jest bardzo poważny.

Medioznawca prof. Ewa Stasiak-Jazukiewicz (UW) po analizie prasy
niemieckojęzycznej zwraca uwagę, że po przeprosinach za użycie
sformułowania „polskie obozy” po pewnym czasie wracają one na łamy. – Po
interwencji wszyscy przepraszają, zapewniają, że to była pomyłka, że
więcej tego nie zrobią, po czym robią to drugi raz – wskazuje.

– Absolutnie nie można zgodzić się ze spotykanym wśród dziennikarzy
tłumaczeniem, że są to dopuszczalne skróty myślowe – podkreśla mec.
Filip Rakiewicz. – Są one sprzeczne z prawem prasowym. Tego typu
wypowiedzi nie można usprawiedliwiać wolnością słowa, prasy, wolnością
wypowiedzi – tłumaczy. Rakiewicz wskazuje, że wypowiedzi o „polskich
obozach” naruszają „poczucie polskiej tożsamości narodowej jako dobro
prawnie chronione”.

Dyrektor Biura Rzecznika Prasowego MSZ Michał Safianik przyznał, że w
wielu krajach sformułowanie „polskie obozy śmierci” jest już „utartym
wadliwym kodem pamięci”. – Dlatego jeszcze intensywniej stawiamy polskim
placówkom zadanie, by walczyły o prawdę historyczną i nazywały obozy
koncentracyjne, które były w Polsce, „niemieckimi, nazistowskimi obozami
zagłady czy koncentracyjnymi w okupowanej Polsce” – podkreślił. Dodał,
iż resort obserwuje także zwiększenie liczby błędnego sformułowania
„polskie obozy śmierci” w internecie. – Jeszcze 10 lat temu druk tej
frazy w prasie nie był natychmiast powielany przez wiele portali
internetowych. Teraz widzimy, że to sformułowanie się bardziej
rozprzestrzenia. Dlatego intensyfikujemy nasze działania – zaznaczył.

Szczerski nie podziela przekonania MSZ, że używanie ogólnego
określenia „wadliwe kody pamięci” w kontekście „polskich obozów” pomoże w
walce z fałszowaniem historii.

„Wadliwe kody pamięci” to relatywizowanie sytuacji. MSZ powinno bronić dziedzictwa polskiej historii – kwituje poseł.

Zenon Baranowski

Niemiecki historyk: "Niemcy świadomie używają sformułowania 'polskie obozy zagłady'. Nie ma mowy o lapsusie językowym"

"W Polsce, tzw. pożyteczni idioci lub kupieni przez niemieckie
fundacje 'niezależni publicyści' twierdzą, że w zwrocie 'polskie obozy
zagłady' chodzi o zwyczajną pomyłkę, gdyż Niemcy nie mogliby być zdolni
do aż takiego kłamstwa. Owszem, są zdolni i to robią."


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. Prawdziwa historia ludobójstwa w Hucie Pieniackiej

Wieś została założona - jak głosiła miejscowa tradycja - przez króla Jana III Sobieskiego, a więc podczas II wojny światowej liczyła już 250 lat. W okresie międzywojennym należała do powiatu brodzkiego, województwa tarnopolskiego. W 1931 r. wieś miała 172 zagrody i 760 mieszkańców, wyłącznie Polaków (żyła tam tylko jedna rodzina ukraińska i kilka mieszanych), ale podczas wojny z różnych powodów ubyło miejscowej ludności, bowiem spis dokonany w 1943 r. wykazał 478 stałych mieszkańców. We wsi ukrywani byli Żydzi, a jej położenie w środku dużego kompleksu leśnego sprzyjało "wizytom" grup i oddziałów sowieckich partyzantów.

Okolica ta sąsiadowała z Wołyniem, gdzie przez cały 1943 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińska Powstańcza Armia wraz z wciąganym przez te organizacje ludem ukraińskim, dokonywały zbrodni ludobójstwa na Polakach. "Rzezie wołyńskie" w drugiej połowie 1943 r. zaczęły rozprzestrzeniać się na województwa leżące na południe od Wołynia, w tym tarnopolskie. Z graniczących powiatów wołyńskich - dubieńskiego i krzemienieckiego - napływali polscy uchodźcy. Wielu Wołyniaków znalazło schronienie w Hucie Pieniackiej, a wśród nich zbiegli ze służby tzw. polscy policjanci, zwerbowani przez Niemców w 1943 r. w okresach nasilonych napadów ukraińskich na polskie miejscowości.

Obawa przed napadami nacjonalistów ukraińskich, którzy zresztą od początku okupacji niemieckiej, rozpoczętej we wschodnich województwach w czerwcu 1941, objawiali wobec Polaków wrogość, zmobilizowała mieszkańców Huty do zorganizowania samoobrony. Na terenie wsi działała też grupa konspiracyjna AK, której dowódcą był inż. Kazimierz Wojciechowski.

Nacjonaliści ukraińscy z OUN i UPA od dłuższego czasu przymierzali się do zlikwidowania ośrodka polskości, jakim była Huta. Od grudnia 1943 do końca lutego 1944 trzykrotnie napadali na wieś, ale za każdym razem zdołała się obronić.

W końcu 1943 r. z rąk nacjonalistów ukraińskich ginęły w okolicy pojedyncze osoby. Wzmożenie zbrodniczych aktów OUN-UPA wymierzonych w Polaków nastąpiło w początkach 1944 r. Miejscowe bojówki były wspomagane przez przychodzące z Wołynia bandy UPA. Wokół Huty ginęli Polacy. I tak: 17 stycznia na przysiółku Zalesie wsi Czernica, silnego ośrodka banderowskiego, zamordowano 7 osób, 2 lutego - 6 osób na przysiółku tej wsi Chudzińskie, 6 lutego w Czernicy zginęły 4 osoby; również w lutym (dokładna data nieustalona) na przysiółku Bakaje zostało powieszonych 2 Ukraińców sprzyjających Polakom. 13 lutego znaczne siły UPA zaatakowały polską wieś Hucisko Brodzkie, mordując - mimo desperackiej obrony miejscowej samoobrony i pododdziału partyzanckiego AK - 55 osób.

W tej sytuacji Polacy z okolicznych miejscowości, gdzie byli w mniejszości w stosunku do Ukraińców, przenosili się do Huty Pieniackiej, licząc, że w razie napadu duże skupisko polskie poradzi sobie z napastnikami. W chwili zagłady wsi przebywało w niej ok. 1000 Polaków.

W lutym 1944 r. do powiatu brodzkiego Niemcy skierowali części kolaboracyjnej 14. SS-Schützendivision-Galizien, w skrócie nazywanej dywizją SS-Galizien, złożonej z Ukraińców, której zadaniem miało być tępienie dywersyjnych oddziałów sowieckich. W ten sposób OUN-UPA, oprócz policji ukraińskiej, zyskały znaczącego sprzymierzeńca w niszczeniu Polaków, który nie tylko dokonywał rewizji u ludności polskiej w poszukiwaniu broni, ograniczając poważnie możliwość jej obrony, ale dokonywał zbrodniczych pacyfikacji wspólnie z nacjonalistami ukraińskimi.

W lutym 1944 r. w Hucie przez pewien czas przebywał kilkusetosobowy desant sowiecki, który także nawiedził, zaopatrując się w żywność drogą rekwizycji, pobliski, również polski, Majdan Pieniacki. Nie uszło to uwagi policji ukraińskiej i członków OUN-UPA. Na drugi dzień po odejściu Sowietów z Huty, tj. 23 lutego, do wsi zbliżył się niewielki pododdział SS-Galizien. Doszło do strzelaniny, bowiem samoobrona nie chciała wpuścić oddziału do wsi, w przekonaniu, że jest to bojówka UPA. Obrona była tak skuteczna, że Ukraińcy mieli kilku zabitych. Natomiast w Majdanie Pieniackim, po wycofaniu się desantu 24 lutego, na skutek donosów ukraińskich przybyła policja niemiecka i aresztowała 136 ludzi, których wywiozła do Brodów. Nie wiadomo jaki byłby ich los, gdyby nie interwencja nadleśniczego Niemca, który odpowiednio naświetlił sytuację. W rezultacie siedmiu z aresztowanych ludzi wysłano na roboty do Rzeszy, zaś pozostałych wypuszczono.

Potyczki samoobrony Huty Pieniackiej z SS-Galizien, w której zginęli Ukraińcy, nacjonaliści ukraińscy nie darowali. Donieśli o pobycie oddziału sowieckiego władzom niemieckim. Był to poważny argument, toteż Niemcy postanowili wysłać do Huty ekspedycję karną. O planowanej akcji zostały poinformowane - niewykluczone, że za wiedzą i zgodą władz niemieckich - "czynniki decyzyjne" UPA, bowiem na wyznaczony termin zostały ściągnięte: oddział UPA z Wołynia oraz sotnia UPA "Siromanciw" Dmytra Karpenki "Jastruba", do których włączono jeszcze miejscowych członków OUN lub chłopskich bojówek, tzw. wiejskich oddziałów samoobrony (SKW).

27 lutego 1944 r. (niedziela) wywiad akowski przekazał samoobronie w Hucie, że w okolicach Złoczowa jednostka Dywizji SS-Galizien szykuje się do wypadu na Hutę. Towarzyszyły temu ostrzeżeniu różne sprzeczne komentarze, a najważniejszy, że nic się nie stanie, jeśli we wsi nie będzie uzbrojonych mężczyzn. Toteż młodzi ludzie z bronią skryli się w lesie, pozostała we wsi maleńka grupka samoobrony.

Tegoż dnia w niedalekich Pieniakach, gdzie Ukraińcy stanowili większość, bojówka ukraińska porwała i zamordowała proboszcza ks. Józefa Pikotę.

28 lutego 1944 r. około godz. 6 rano 200-osobowy oddział SS-Galizien (kilku Niemców i Ukraińcy), prowadzony na miejsce przez kilku Ukraińców z pobliskiej wsi, w tym starostę, otoczył wieś. Nadciągnęły bojówki UPA. Na sygnał kolorowych rakiet wieś została zewsząd ostrzelana z broni maszynowej i moździerzy, wywołując wśród mieszkańców panikę i próby ukrycia się. Od pocisków i granatów zaczęły palić się niektóre domy. Napastnicy z SS-Galizien i UPA razem wkroczyli do wsi, wywlekali ludzi z chat, podpalając zabudowania. Ociągających się i uciekinierów rozstrzeliwano. Mizerna samoobrona przez chwilę próbowała stawić opór, ale od razu została zdławiona. Małą grupkę poprowadzono na cmentarz i tam rozstrzelano. Natomiast pozostałych, tj. prawie całą wieś, doprowadzano do kaplicy, po drodze bijąc, strzelając i poniżając. "Masz swoją Polskę!" - tak zrozumiał okrzyk upowca gospodarz Bernacki, uderzony przez niego w twarz.

Gromadzonych w kaplicy sukcesywnie dzielono na grupki, które następnie prowadzono do chat, stodół i szop, tam strzelano do ludzi i po zamknięciu budynków podpalano, nie zwracając uwagi, czy są w nich jeszcze żywi. Do kaplicy przyprowadzono kobietę mającą rodzić, wraz z akuszerką Urszulą Kierepkową, która opiekowała się nią od dnia poprzedniego. Gdy siedząca na stopniach ołtarza kobieta rodziła, ukraiński esesowiec wyrwał dziecko, rzucił na posadzkę i rozdeptał, a protestującą akuszerkę oraz matkę dziecka rozstrzelał. Szczególnie okrutnie został zamordowany dowódca placówki AK inż. Wojciechowski. Najpierw przed kaplicą pobito go, potem torturowano i w końcu oblano benzyną i podpalono. Zginęła też jego rodzina - żona Żydówka i jej córka oraz trzy ukrywające się u niego Żydówki.

W tych okolicznościach ci, którzy od razu zginęli od kuli, mieli lekką śmierć, bo nad częścią ofiar pastwiono się, cięto długimi nożami i palono żywcem. Jakaś kobieta z palącymi się włosami i odzieniem wyskoczyła oknem i - pewnie już w stanie obłąkania - wskoczyła w płomienie z powrotem.

Niewielka liczba osób, przypuszczalnie kilkanaście, rannych lub nietrafionych, wydostała się z palących zabudowań i mimo ostrzału zdołała uciec. Jak opowiadał jeden ze świadków w ten sposób ocalonych, wówczas 10-letni Tońcio Bernacki, Ukraińcy specjalnie pozostawili w palącej się stodole dwoje około 5-letnich dzieci, które biegały w płomieniach pośród zastrzelonych, krzycząc "Mamusiu, zabierz nas!".

Od rana do godziny 14-15 rozlegały się po całej wsi krzyki bólu i rozpaczy, jęki palonych, ryki i wycie zwierząt, huk ognia palonych zabudowań i strzelanina, a pośród tego ziemskiego piekła uwijali się rabujący Ukraińcy - esesowcy, upowcy i ludność z sąsiednich wsi. Zabierano inwentarz żywy, sprzęty domowe, odzież, obuwie - wszystko, czego jeszcze nie ogarnął ogień.

W przeciągu 8 godzin Huta Pieniacka przestała istnieć. Zamiast partyzantów sowieckich, których zwalczać miała SS-Schützendivision-Galizien, zginęło 700-800 mieszkańców wsi - kobiet, dzieci, starców i mężczyzn bez broni. Ocalało około 200 osób. Oprócz członków samoobrony i AK, którzy w przeddzień schronili się w lesie, oraz jednostek, którym udało się wyrwać oprawcom i uciec, uratowały się trzy większe grupy: w piwnicy szkoły, w wieżyczce i piwnicy kaplicy - te dwa budynki nie zostały tego dnia podpalone. Lista ofiar zestawiona po kilkudziesięciu latach od zagłady wsi obejmuje 400 nazwisk. Jest na niej tylko jeden partyzant sowiecki, który leczył się w Hucie z ran.

Ocaleli schronili się w sąsiednich polskich wsiach: Hucie Werchobuskiej i Majdanie Pieniackim. Byli wśród nich ranni i poparzeni, do których Polski Komitet Opiekuńczy (ekspozytura Rady Głównej Opiekuńczej) ze Złoczowa wysłał pomoc sanitarną, ale większość ciężej poszkodowanych została już odwieziona do szpitala w Złoczowie.

2 marca 1944 r. do Huty Werchobuskiej przybył ze Złoczowa ksiądz Jan Cieński z zezwoleniem od władz niemieckich na pogrzebanie ofiar. Gdy odprawiał w tamtejszej kaplicy mszę św. powstał popłoch, gdyż dano znać o jadącej w tym kierunku następnej ekspedycji SS-Galizien. Ludzie natychmiast uciekli w las, zostało kilka osób z księdzem. Przy otaczaniu wsi zastrzelono trzech opieszałych uciekinierów. Niemiec, dowódca ekspedycji, przesłuchał obecnych i pozwolił udać się do Huty.

W Hucie przystąpiono do chowania zamordowanych. Pogrzebanie tak wielkiej liczby ofiar wymagało czasu, a ksiądz musiał wracać. Po jego wyjeździe pochówki kontynuowano, urządzono co najmniej dwie wspólne mogiły, ale ze względu na zagrożenie kolejnym napadem prace te przerwano. Wkrótce potem okoliczni Ukraińcy dokończyli likwidacji wsi, paląc kaplicę, szkołę i kilkanaście domów na jej skraju, których wcześniej ogień nie strawił.

Huta Werchobuska krótko była schronieniem dla uchodźców z Huty. 22 marca 1944 r. kilkuset upowców zaatakowało wieś. Większości mieszkańców udała się ucieczka. Zginęło "tylko" 40 osób. Wieś obrabowano, a domy spalono.

Ewa Siemaszko

http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz%2Fprawd...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. Pierwszą taką sprawę w Polsce

Pierwszą taką sprawę w Polsce prowadzi radca Lech Obara. W imieniu potomka więźnia niemieckiego nazistowskiego obozu Stutthof wytoczył ją w tym roku przed sądem okręgowym w Warszawie niemieckiemu dziennikowi „Die Welt” za tekst z 2008 roku, w którym Majdanek został nazwany „polskim obozem”. Najbliższe posiedzenie odbędzie się 17 października.(..)
Podobnych spraw będzie więcej. Kancelaria Lecha Obary wytoczy dwie w Polsce, w tym jedną w imieniu więźnia Auschwitz przeciwko niemieckiej telewizji publicznej ZDF, tej, która wyemitowała skrytykowany przez szefa MSZ Radosława Sikorskiego film „Nasze matki, nasi ojcowie”. Chodzi jednak o inny film, który pojawił się w ZDF i niemiecko-francuskiej telewizji publicznej Arte, na fali zainteresowania tamtym. Dotyczył Armii Czerwonej, która wyzwalała, jak padło z ekranu, „polski obóz”.

Czy procesy ograniczą się do polskiego wymiaru sprawiedliwości? To będzie jednym z tematów konferencji naukowej, która odbędzie się dziś na Uniwersytecie Warszawskim, poświęconej – jak to teraz nazywa polski MSZ – „wadliwym kodom pamięci”.

Pojawi się na niej między innymi amerykański adwokat Martin Mendelsohn, który zajmował się w przeszłości odszkodowaniami dla austriackich ofiar drugiej wojny światowej. Ma on powiedzieć, że uporczywe używanie określeń „polskie obozy” jest przesłanką do uznania tego za naruszenie dóbr osobistych, być może także przez wymiar sprawiedliwości innych krajów.

W Ameryce na pewno będzie to bardzo trudne, bo pierwsza poprawka do konstytucji gwarantuje swobodę wypowiedzi. – Można myśleć o sukcesie tylko wtedy, gdy spełnione są trzy warunki. Po pierwsze, gdy jest to nieprawda, po drugie, że autor wiedział, że to nieprawda, a mimo to napisał, i po trzecie, że nie tylko wiedział, ale złośliwie to napisał – powiedział „Rz” zasłużony w walce z „polskimi obozami” w Ameryce szef Fundacji Kościuszkowskiej Alex Storożyński. Dzięki akcjom, którym przewodził, wiele amerykańskich gazet, z „New York Times” na czele, oraz agencja Associated Press, z której informacji korzysta znaczna część mediów, wprowadziło do swoich redakcyjnych zasad zakaz używania tego określenia.(..)

http://www.rp.pl/artykul/153228,1055854-Nie-byly-polskie.html

MSZ informuje, że Grupa Pamięci ds. Holokaustu uznała sformułowanie "polskie obozy koncentracyjne" za formę fałszowania historii. Jednocześnie resort zapowiada intensyfikację działań przeciwko nieprawdziwym określeniom pojawiającym się w zagranicznych mediach.

"Dzięki staraniom naszej dyplomacji używanie sformułowania +polskie obozy+ zostało uznane przez Grupę Pamięci ds. Holokaustu za jedną z form fałszowania historii. Podczas obrad w Toronto przedstawiciele 31 państw m.in. historycy i dyplomaci uznali, że należy się przeciwstawić przybierającemu na sile zjawisku negowania Holokaustu. Uznali próby rozmycia odpowiedzialności za utworzenie obozów koncentracyjnych i śmierci zakładanych i prowadzonych przez nazistowskie Niemcy, poprzez obarczenie winą innych narodów lub grup etnicznych, za jedną z form zniekształcania prawdy historycznej o Zagładzie" - poinformował PAP dyrektor biura rzecznika prasowego MSZ Michał Safianik.

Przyznał, że poza Polską w wielu krajach sformułowanie o "polskich obozach śmierci" jest "utartym wadliwym kodem pamięci". "Dlatego jeszcze intensywniej stawiamy polskim placówkom zadanie, by walczyły o prawdę historyczną i nazywały obozy koncentracyjne, które były w Polsce +niemieckimi, nazistowskimi obozami zagłady czy koncentracyjnymi w okupowanej Polsce+" - podkreślił.

Safianik zaznaczył, że ministerstwo obserwuje zwiększenie liczby błędnej frazy "polskie obozach śmierci" w internecie. "Jeszcze 10 lat temu druk tej frazy w prasie nie był natychmiast powielany przez wiele portali internetowych. Teraz widzimy, że to sformułowanie się bardziej rozprzestrzenia. Dlatego intensyfikujemy nasze działania" - zaznaczył.

Zwrócił uwagę, że MSZ rozpoczęło akcję skierowaną przeciwko używaniu sformułowaniu "polskie obozy śmierci" w 2004 roku i od tego czasu interwencje są coraz skuteczniejsze. Na samym początku - jak poinformował - było kilkadziesiąt takich przypadków, obecnie jest około 120 interwencji rocznie.

Kilka miesięcy temu MSZ stworzyło konto na Twittwerze "@GermanNaziCamps". "Tam za każdym razem, gdy pojawia się błędna fraza zachęcamy internautów do protestów bezpośrednio w redakcjach. Podajemy adresy mailowe autorów, redaktorów naczelnych. W ciągu kilku godzin ich skrzynki są zalewane mailami z protestami" - powiedział dyrektor biura rzecznika prasowego MSZ.

Safianika podkreślił, że MSZ chce też uczulić polski wymiar sprawiedliwości, że używanie kłamliwych nazw może być naruszeniem dóbr osobistych, jakim jest "godna tożsamość narodowa". Resort powołuje się w tym wypadku na art. 23 i 24 kodeksu cywilnego.

Według art. 23. dobra osobiste człowieka pozostają pod ochroną prawa cywilnego. Zgodnie z art. 24. "ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania(...) w razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie". Taka osoba może również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.

"Do tej pory w świadomości istniała fraza +polski obóz+. Chcemy wprowadzić pojęcie +wadliwego kodu pamięci+. W przypadku, gdy ktoś użyje pojęcia +polski obóz+ będziemy mówili, że użył +wadliwego kodu pamięci+, ponieważ prawdziwa brzmi +nazistowski, niemiecki obóz koncentracyjny w okupowanej Polsce+" - zapowiedział Safianik.

http://www.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/msz_w_mediach/msz__grupa_pamieci_uz...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

48. Niemiecki korespondent

Niemiecki korespondent portalu niezalezna.pl odkrył, że wszelkie granice w tej kwestii przekroczył ostatnio dziennik „Saechsische Zeitung” (w swoim wydaniu online), który idzie w kłamstwach jeszcze dalej i na swoich stronach używa szerszego sformułowania „polski - nazistowski obóz zagłady Sobibor” (polnischen NS-Vernichtungslager Sobibor).

„Saechsische Zeitung” w związku z 70 rocznicą wybuchu buntu żydowskich więźniów w niemieckim obozie zagłady Sobibór, informuje czytelników, że miało to miejsce w „polskim” i to w dodatku „nazistowskim obozie zagłady” (polnischen NS-Vernichtungslager).

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapewnia, że od zaraz rusza z ofensywą przeciwko nieprawdziwym określeniom historycznym pojawiającym się w światowych mediach, czyli takimi jak „polskie obozy koncentracyjne, czy „polskie obozy zagłady”. Niemieckie media zauważyły co prawda zapowiedzi kierowania takich spraw do sądów, za naruszanie dóbr osobistych, jednak patrząc na wyczyny dziennika „Saechsische Zeitung”, nie wszyscy w Niemczech przejęli się tymi ostrzeżeniami.

Próbowaliśmy skontaktować się z autorem artykułu w „Saechsische Zeitung”, jednak usłyszeliśmy, że jest to niemożliwe.

Manipulacji i sztuczek ciąg dalszy
Niemieckie media w dalszym ciągu stosują wiele sztuczek, aby zasugerować czytelnikom, że nie mieli nic wspólnego z „obozami zagłady lub obozami koncentracyjnymi”. Bardzo często zamiast pisać konkretnie o tym, że więźniów mordowano w niemieckich obozach, używa się różnego rodzaju określeń, byle tylko ani razu słowo „niemiecki”. Często mamy też do czynienia z nieokreślonymi formami typu: „nazistowski obóz koncentracyjny”, SS-Lager (obóz SS) lub KZ-Lager (czyli po prostu obóz koncentracyjny). A ostatnio pojawiła się nazwa „NS-vernichtungslager Sobibór” z oryginalną polską pisownią „ó”, której w języku niemieckim nie ma, więc czytelnik takiej informacji musi wręcz odnieść wrażenie, że ten „NS” czyli nazistowski obóz zagłady jednak był polski.

Protestuje Polonia
Przeciwko fałszowaniu historii i nazywaniu niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze „polskim obozem”, od razu zareagowała Polonia, wysyłając do redakcji „Saechsische Zeitung” list protestacyjny. Pod listem podpisali się przedstawiciele Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła (oddziały Berlin i Hamburg), oraz Kluby „Gazety Polskiej” w Hamburgu, Berlinie i Brandenburgi. Adwokat Stefan Hambura w rozmowie z portalem niezalezna.pl stwierdził, że skoro sam monitoring mediów i upominanie się o prawdę historyczna nie wystarcza, należy przejść do konkretnych czynów.

- Najnowszy artykuł w niemieckim dzienniku „Saechsische Zeitung” pokazuje, że nie wszyscy wystraszyli się ostrzeżeń polskiego MSZ-u, a ponowne użycie sformułowania „nazistowski polski obóz zagłady” dowodzi, że sprawa ciągle nie jest załatwiona. Najwyższy czas aby po tak hucznych zapowiedziach polskiego MSZ-tu, że sprawy tego typu będą kierowane do sądów, doszło do czynów. Wzywam polski MSZ do tego, aby po słowach, nastąpiły konkretne czyny – tłumaczy mec. Hambura.

http://niezalezna.pl/47140-niemcy-pisza-o-polskim-nazistowskim-obozie-co...

15
października 1941 roku gubernator Generalnego Gubernatorstwa - Hans
Frank wydał w Warszawie rozporządzenie o karze śmierci dla Żydów
opuszczających getto oraz dla Polaków udzielających im pomocy.


Było to tzw. trzecie rozporządzenie o ograniczeniach pobytu w Generalnym
Gubernatorstwie i odwoływało się do dekretu Hitlera z 12 października
1939 roku. Karze śmierci podlegali zarówno Żydzi opuszczający teren
getta, jak również osoby pomagające uciekinierom oraz ich ukrywające.
Karze śmierci podlegały także osoby zachęcające do takich aktów, a czyn
usiłowany karany był tak samo, jak dokonany.

Na zdjęciu po lewo getto warszawskie, u góry mur getta przy pl. Żelaznej Bramy, na dole Żydzi oczekujący na transport.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

49. arch./-Śmierć za ratowanie

zdjecie

arch./-

Śmierć za ratowanie Żydów

http://www.naszdziennik.pl/mysl/56857,smierc-za-ratowanie-zydow.html

Kalendarz polski codzienny

Przed 72 laty Hans Frank, namiestnik Hitlera na tzw. Generalne
Gubernatorstwo, czyli niewłączoną do Rzeszy część okupowanej Polski,
wydał rozporządzenie: „Żydzi, którzy opuszczają wyznaczoną dzielnicę,
podlegają karze śmierci. Tej samej karze podlegają osoby, które Żydom
dają kryjówkę (…). Czyn usiłowany karany będzie jak dokonany”!

O tym, jaki był czyn „usiłowany” przez Polaka, który z narażeniem
życia własnego i rodziny ratował żydowskiego sąsiada, nie decydowały
sądy. Najczęściej prokuratorem, sędzią i katem był niemiecki żandarm.

Dziś nie brakuje łotrów, którzy mówią, że Polacy Żydom nie pomagali
lub pomagali za mało. Negują tłumaczenie, że za taką pomoc groziła
śmierć rodziny. Alina Cała imputuje, że „w pewnym sensie Polacy są
odpowiedzialni za śmierć wszystkich 3 milionów Żydów – obywateli II RP”!
W jakim „sensie”? Cała kwituje lekceważąco ponad 6 tysięcy Polaków
uhonorowanych medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata (1/4 wszystkich
odznaczonych na świecie), skoro ten tytuł Żydzi przyznali także zbiorowo
„ruchowi oporu” w… Danii!

Cała jest pracownikiem Żydowskiego Instytutu Historycznego w
Warszawie, który jest instytucją kultury utrzymywaną z budżetu państwa!

Ilu Polaków poniosło śmierć za ratowanie Żydów? Nikt ich po wojnie
nie liczył, ale było ich wielu. Dziś ideologowie holokaustu widzą w
Polakach tylko „szmalcowników”. Za to z szacunkiem i pełną kurtuazją
odnoszą się do Niemców! W skandalicznym filmie „Nasze matki, nasi
ojcowie” żydowski historyk „konsultant” razem z Niemcami oczernia AK…

Podobno leczą w ten sposób traumę. Niech jej nie leczą naszym
kosztem, bo obrażają pamięć Żydów, którzy umierali razem z Polakami z
rąk Niemców i ich kolaborantów, np. Ukraińców czy Litwinów.

Piotr Szubarczyk

Prokuratura
zajmie się w imieniu weteranów AK niemieckim filmem "Nasze matki, nasi
ojowie". Trwa też akcja uznania zwrotu "polskie obozy zagłady" za
kłamstwo oświęcimskie

Do prokuratury trafiło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa
przez producentów zniesławiającego Armię Krajową serialu „Nasze matki,
nasi ojcowie”. Złożyła je Reduta Dobrego Imienia w imieniu Światowego
Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. Kluby "Gazety Polskiej" protestowały przeciwko zakłamywaniu hist

Dodano: 18.10.2013 [19:50]
Kluby "Gazety Polskiej" protestowały przeciwko zakłamywaniu historii - niezalezna.pl
foto: eugeniusz gosiewski

"Wnosimy o oficjalne zajęcie  stanowiska przez Urząd Prezydenta w sprawie kłamstw historycznych w mediach RFN, poniżających Polaków jakoby ci byli sprawcami mordów i gehenny niewinnych ludzi w niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych oraz  gettach" - napisano w petycjach do prezydentów Polski i Niemiec. Kluby "Gazety Polskiej" protestowały w Słubicach podczas wizyty szefów obu krajów.



Klub "Gazety Polskiej" z Zielonej Góry w porozumieniu z klubami z Brandenburgii, Berlina i innych miast niemieckich oraz  Poznania zorganizował demonstracje po obu stronach polsko-niemieckiej granicy w Słubicach. Motywem przewodnim było złożenie petycji prezydentom Niemiec i Polski o takiej samej treści. Gauck
odmówił już wczoraj przyjęcia jej, a przygotowaną dla prezydenta
Komorowskiego odebrał od protestujących funkcjonariusz BOR, choć według
ustaleń miał to zrobić prezydencki minister.






 

Dzieci, które przyszły z flagami unijnymi i polskimi na spotkanie obu prezydentów, zaczęły w pewnym momencie skandować hasło: „My chcemy polskiej historii w szkołach”. Trzymały też plansze z historycznymi zdjęciami, pokazujące jak Niemcy traktowali Polaków podczas okupacji.



- Niestety, panie nauczycielki wpadły w popłoch - relacjonuje nam Roman Zawiślak, szef Klubu Gazety Polskiej w Zielonej Górze.





 

 Treść petycji do prezydentów Polski i Niemiec:

 

1. My obywatele Polski odrzucamy w pełni raport rosyjskiego MAK-u i Komisji Millera dotyczący katastrofy rządowego samolotu
w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Raport MAK jak i Komisji Millera  został w
pełni podważony przez Parlamentarną Komisję kierowaną przez pana posła
Antoniego Macierewicza.



Bardzo prosimy o powołanie Międzynarodowej
Komisji, która wyjaśniłaby przyczyny rozbicia się rządowego samolotu, w
którym zginął Pan Prezydent RP Lech Kaczyński i 95 wybitnych Polaków.

 

2. Także nie do zaakceptowania jest dalsze stanowisko rządu Niemiec
utrwalające skutki dekretu zbrodniarza wojennego Hermana Göringa z dnia
27 lutego 1940 roku ,który to dekret delegalizował Mniejszość Polską w
Niemczech. Wnosimy do Pana Prezydenta o natychmiastową inicjatywę w celu
usunięcia skutków tego haniebnego dekretu i przywrócenie pełnych praw Mniejszości Polskiej w RFN oraz zwrot Związkowi Polaków w Niemczech T.z. zagrabionego przez Niemców-nazistów mienia.

 

3. Wnosimy także o oficjalne zajęcie  stanowiska przez Urząd Prezydenta w
sprawie kłamstw historycznych w mediach RFN, poniżających Polaków
jakoby ci byli sprawcami mordów i gehenny niewinnych ludzi w niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych oraz  gettach.








Zdjęcia z Archiwum Klubu "Gazety Polskiej" w Zielonej Górze.

http://niezalezna.pl/47318-kluby-gazety-polskiej-protestowaly-przeciwko-...


Prezydenci Polski i Niemiec na Uniwersytecie Viadrina

Prezydenci Polski i Niemiec - Bronisław Komorowski i Joachim Gauck w
piątek po inauguracji roku akademickiego w Collegium Polonicum w
Słubicach złożyli wizytę w Europejskim Uniwersytecie Viadrina we
Frankfurcie nad Odrą po stronie niemieckiej.

"Europa potrzebuje odważnego myślenia"

Europa potrzebuje odważnego myślenia i pasji młodych - mówili
prezydenci Polski Bronisław Komorowski i Niemiec Joachim Gauck, którzy
wzięli udział w inauguracji roku akademickiego na Uniwersytecie
Europejskim Viadrina i UAM Collegium Polonicum.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

51. Polskie obozy koncentracyjne w izraelskiej prasie

http://zielonawyspa.salon24.pl/542105,polskie-obozy-koncentracyjne-w-izr...

Od czasu gdy kilka lat temu Rzeczpospolita rozpoczęła kampanię
przeciwko określeniom - polski obóz koncentracyjny - coraz rzadziej o
nich słyszymy. Jak można było przypuszczać dziennikarze nieprzychylni
Polsce wymyślą nowe konstrukcje zdaniowe tak by przeinaczyć historię ale
by nie można było ich oskarżyć o kłamstwo.

Przeczytałem właśnie artykuł
o przywódcy powstania w Sobiborze - Aleksandrze Peczerskim, oficerze
armii czerwonej. Jego autor dość precyzyjnie pisze że Peczerski urodził
się w miejscu, które jest dziś Ukrainą. Kilka razy jednak stwierdził, że
gdy Peczerski został złapany to Niemcy wysłali go do obozu w Polsce cyt
"Alexander Pechersky, leader of the uprising at the Sobibor extermination camp in Poland".
. Nie - w okupowanej przez Niemcy Polsce lub nawet okupowanej Polsce.
Dla przeciętnego czytelnika nie znającego realiów  historycznych wygląda
to tak jakby Niemcy wysyłali Polakom więźniów żydowskich i rosyjskich
(podobnie jak Amerykanie podobno robili to z niektórymi talibami).

Artykuł powstał 14 października 2013r. Jego autorem jest Ofer Aderet, który parę miesięcy wcześniej bo w czerwcu 2013 roku pisałcyt "Sobibor Nazi death camp in what was occupied Poland."Jak
widać Aderet doskonale zdaje sobie sprawę z różnicy. Jego
październikowy materiał jest przykładem antypolskich fobii, które są
nagłaśniane w popularnym dzienniku. 

Polskie służby dyplomatyczne powinny zareagować - podobnie jak to
robiły gdy szkalujące Polaków materiały pokazywały się  w prasie
niemieckiej, amerykańskiej czy kanadyjskiej. Powinniśmy walczyć z
antypolonizmem podobnie jak zwalczamy antysemityzm. Jedno i drugie
zasługuje nie tylko na pogardę ale i ostry odpór.

70 years on ||
An unlaundered relic of a Sobibor hero

On 70th anniversary of Sobibor uprising, Holocaust survivor's granddaughter arrives in Israel bearing the shirt he wore.

Natalia Ladichenko has many memories of her grandfather, who raised
her until she was 14. She was his only and much beloved granddaughter.
He was a Holocaust survivor. He was a hero: Alexander Pechersky, leader of the uprising at the Sobibor extermination camp in Poland.

W związku z 70. rocznicą Powstania w niemieckim, nazistowskim obozie
zagłady w Sobiborze prezydent Bronisław Komorowski nadał Ordery Zasługi
RP uczestnikom tamtych wydarzeń. Ordery wręczył Szef Kancelarii
Prezydenta RP Pan Minister Jacek Michałowski.
W uroczystości uczestniczył również Doradca Prezydenta RP Henryk Wujec.



Odznaczeni zostali

 

za męstwo i bohaterską postawę wykazane w czasie Powstania w
niemieckim, nazistowskim obozie zagłady w Sobiborze, za wybitne zasługi w
działalności na rzecz zachowania pamięci i popularyzowanie wiedzy o
Holocauście

 

KRZYŻEM OFICERSKIM ORDERU ZASŁUGI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ



obywatel Królestwa Niderlandów

 

1. Jules SCHELVIS

 

obywatele Stanów Zjednoczonych Ameryki

 

2. Filip BIALOWITZ

 

3. Thomas BLATT .

 

Wszyscy oni po wojnie spisali swoje przeżycia z Sobiboru, z
powstania, ucieczki i ocalenia a ich wspomnienia są najważniejszymi
dokumentami i źródłem wiedzy o funkcjonowaniu tego obozu zagłady.

 

W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz i ambasad
państw, których obywatele zginęli w Sobiborze - m.in. Izraela, Królestwa
Niderlandów, Słowacji. Obecnych było kilkuset młodych ludzi z Izraela i
Polski. Uczestnicy uroczystości zapalali znicze przy Grobie Ofiar obozu
a także zwiedzali wystawę plenerową poświęconą historii obozu w
Sobiborze, przygotowaną przez Muzeum na Majdanku.



Obóz zagłady w Sobiborze powstał w 1942 r. w ramach "Akcji Reinhardt",
której celem była zagłada ludności żydowskiej. Liczba wszystkich jego
ofiar nie jest znana. Szacuje się, że od marca 1942 r. do października
1943 r. Niemcy wymordowali co najmniej 250 tys. Żydów pochodzących
głównie z Polski, ale też z innych krajów Europy. Więźniowie byli
mordowani głównie w komorach gazowych, tuż po przywiezieniu do obozu.



14 października 1943 r. w obozie wybuchł zbrojny bunt. Zabitych wtedy
zostało 11 esesmanów i kilku strażników ukraińskich. Podczas walk i na
polach minowych otaczających obóz zginęło około 80 więźniów. Ponad 300
uciekło, ale wielu nich Niemcy schwytali w pościgu i rozstrzelali.
Ostatecznie tylko około 50 uciekinierów dożyło do końca wojny.
Konsekwencją buntu żydowskich więźniów była decyzja o likwidacji obozu.
Pod koniec 1943 r. hitlerowcy zniszczyli obóz i zasadzili las.

Znów "polski obóz" w Auschwitz. Tym razem Włosi


Włoska agencja ANSA w jednej ze swoich depeszy użyła sformułowania
„polski obóz” [lager polacco – red.] w odniesieniu do nazistowskiego
obozu zagłady w Auschwitz.

ANSA informowała w depeszy, że burmistrz Rzymu, Ignazio Marino wspólnie
z grupą młodzieży oraz członkami gminy żydowskiej odwiedził obóz
zagłady. Towarzyszącego delegacji byłego więźnia, 83-letniego Samiego
Modiano, nazwano w korespondencji "ocalałym z grozy polskiego obozu". Wojciech Ponikiewski, ambasador RP w Rzymie poinformował, że dyplomaci
podejmą działania w tej sprawie. Dotychczas podobne sformułowania
pojawiały się m.in. w “Corriere della Sera” czy “La Repubblica”

Ambasada Rp w Rzymie, ANSA, Polskie Radio, ml

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. honor Kozielewskich nie jest na sprzedaż

Dr Wiesława Kozielewska-Trzaska w rozmowie z Patrykiem Małeckim dla "Dziennika Wschodniego" skomentowała decyzję Ministerstwa Spraw Zagranicznych o rezygnacji z planu wymiany nagrobka Jana Karskiego, co miało nastąpić wbrew woli rodziny.
Dr Wiesława Kozielewska-Trzaska jest bratanicą i córką chrzestną Jana Karskiego. W jej przekonaniu wycofanie się z decyzji "to nie jest żaden sukces, a przywrócenie znaczenia podstawowym normom moralnym".

–Chcę powiedzieć zwykłe, proste ludzkie słowo: Dziękuję panu ministrowi Radosławowi Sikorskiemu za rozwiązanie tej sytuacji. Miałem okazję rozmawiać z nim podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim z okazji 11 Listopada w zeszłym roku. Kierował do mnie słowa przeprosin za pominięcie rodziny Kozielewskich w procesie procedowania najwyższego odznaczenia amerykańskiego, Prezydenckiego Medalu Wolności, jakim Barack Obama pośmiertnie uhonorował Jana Karskiego oraz za to, że nie zaproszono nas na samą uroczystość - podkreśliła dr Kozielewska-Trzaska i powiedziała, że Sikorski mówił wówczas, że ministerstwo nie wiedziało o istnieniu rodziny Jana Karskiego.

-Odnoszę wrażenie, że pan minister nie o wszystkich poczynaniach związanych z medalem wiedział. Choćby o tym, że organizacja lobbująca na rzecz przyznania medalu, ściśle kooperująca z naszą ambasadą, ma nazwiska, adresy i telefony rodziny Kozielewskich otrzymane z Muzeum Miasta Łodzi. Odnoszę także wrażenie, że minister Sikorski nie miał świadomości, iż z Kozielewskimi nikt nie rozmawiał na temat "wymiany” nagrobka Jana Karskiego. Inaczej trudno byłoby sobie wyobrazić, aby szef polskiej dyplomacji mógł zapowiadać takie działanie już w listopadzie ubiegłego roku, nie widząc potrzeby kontaktu z ustawowymi spadkobiercami. Dlatego w dobrej wierze zakładam moc sprawczą pana ministra w zażegnaniu wykreowanej w Waszyngtonie sytuacji konfliktowej i raz jeszcze powtarzam: Dziękuję - zaznaczyła bratanica Jana Karskiego i dodała, że dziękuje wszystkim którzy udzielili rodzinie Kozielewskich wsparcia.

Dr Kozielewska-Trzaska odmówiła także skomentowania słów ambasadora RP w Waszyngtonie Ryszarda Schnepfa, który powiedział, że w kwestii wymiany nagrobka "przyświecały nam [ambasadzie - red.] wyłącznie szlachetne intencje, przede wszystkim dbałość o spuściznę po Janie Karskim, Polaku, który usiłował uratować świat i do końca swych dni żył tą ideą. Stanęliśmy jednak w obliczu niezrozumiałej dla nas bariery złej woli, która sprawiła, że zamysł obrósł atmosferą nielicującą z postawą Karskiego. - Zapewne obracamy się w odmiennych kręgach wartości. Honor Kozielewskich nie ma ceny. Nie jest na sprzedaż. Stryj dowiódł tego całym życiem. Staramy się podążać za nim. Tylko tyle - oceniła córka chrzestna odznaczonego przez prezydenta USA Medalem Wolności polskiego bohatera.

Dziennikwschodni.pl,

2014 rokiem Karskiego? Tak chce MSZ

2013-10-11

Ministerstwo Spraw Zagranicznych chce, aby przyszły rok był poświęcony pamięci Jana Karskiego - podaje Polskie Radio.
O inicjatywie na spotkaniu Fundacji Edukacyjnej Jana Karskiego poinformował minister Radosław Sikorski, który przyznał, że zwrócił się w tej kwestii do marszałek Ewy Kopacz. Sejm ma przyjąć pod głosowanie uchwałę w tej sprawie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

53. Odznaczenie dla Susan Eileen Penn

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski nadał, za
wybitne zasługi w rozwijaniu polsko-żydowskiego dialogu, za wspieranie
działalności Muzeum Historii Żydów Polskich, za popularyzowanie
najnowszej historii Polski oraz propagowanie idei włączenia Polski do
programu bezwizowego Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej obywatelce Stanów Zjednoczonych Ameryki Susan Eileen Penn.



W imieniu Prezydenta RP aktu dekoracji dokonał Szef Kancelarii
Prezydenta RP Jacek Michałowski podczas środowej uroczystej Gali
wręczania Nagrody im. Ireny Sendlerowej w Muzeum Historii Żydów
Polskich.
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/ordery-i-odznaczenia/art,1262,odznac...

Gala wręczenia Nagrody im. Ireny Sendlerowej w Muzeum Historii Żydów Polskich
Gala wręczenia Nagrody im. Ireny Sendlerowej w Muzeum Historii Żydów Polskich
Gala wręczenia Nagrody im. Ireny Sendlerowej w Muzeum Historii Żydów Polskich
Gala wręczenia Nagrody im. Ireny Sendlerowej w Muzeum Historii Żydów Polskich
Gala wręczenia Nagrody im. Ireny Sendlerowej w Muzeum Historii Żydów Polskich





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

54. niemieckie zbywanie sie winy

"Akcja Polska" czyli zapowiedź koszmaru. Niemiecka prasa ujawnia szczegóły deportacji Żydów z III Rzeszy do Polski

Berliński "Tagesspiegel" poświęca artykuł
przesiedleniu polskich Żydów z Rzeszy w 1938 r. do Polski. Wśród 17 tys.
deportowanych był legendarny krytyk literacki Marcel Reich-Ranicki.

"W przypadku Akcji Polska
(Polenaktion) w październiku 1938 r. chodziło o brutalną deportację
około 17 tys. Żydów polskiego pochodzenia z Niemiec do Polski -
przypomina "Der Tagesspiegel", dodając, że wydarzenie to popadło
tymczasem w Niemczech w zbiorową niepamięć. Przy tym można było je
potraktować jako 'początek procesu wyniszczania' oraz jako 'próbę
generalną' późniejszych deportacji - pisze dziennik cytując słowa
polskiego historyka Jerzego Tomaszewskiego.

Niewygodni polscy obywatele


"Der Tagesspiegel" przypomina, że w 1933 r. żyło w Niemczech
między 50 a 60 tys. Żydów z polskim obywatelstwem. Większość z nich
mieszkała w Berlinie. Znaleźli się w Niemczech w następstwie I wojny
światowej, pracy przymusowej, niewoli wojennej oraz emigracji zarobkowej lub często pozostawali, wybierając się pierwotnie do USA. Narodowosocjalistyczny reżim traktował ich jako "Żydów ze wschodu" - migrantów z Rosji i chciał się ich pozbyć.

Wzrost antysemityzmu po śmierci Piłsudskiego


Również w Polsce po śmierci, jak pisze berlińska gazeta,
"charyzmatycznego marszałka Józefa Piłsudskiego" autorytarny rząd
stopniowo poddawał się antysemickim nastrojom. "Już od 1936 r. planowano
rewizję prawa regulującego posiadanie polskiego obywatelstwa, by
ułatwić odbieranie go członkom mniejszości narodowych" - przypomina
dziennik.

Nastąpiło to w 1938 r. po włączeniu Austrii do
Niemiec. Polska obawiała się bowiem napływu fali bezrobotnych i
pozbawionych majątku Żydów. W myśl nowych przepisów każdy, kto przebywał
pięć lat i dłużej za granicą i utracił przez to kontakt z Polską,
powinien był utracić obywatelstwo polskie. W październiku 1938 r. wyszło
zarządzenie, że przebywający poza granicami kraju polscy obywatele
muszą zgłaszać się w polskich konsulatach, by potwierdzić ważność
polskiego paszportu. W przeciwnym wypadku groziło im odebranie
obywatelstwa. "Nazistowskie Niemcy były już tymczasem zaalarmowane.
Bezpaństwowców trudniej byłoby deportować" - pisze gazeta i przypomina,
że ambasador Niemiec Hans Adolf von Moltke negocjował nawet warunki z
polskim MSZ, domagając się wycofania ustawy, w przeciwnym wypadku grożąc
wydaleniem polskich obywateli z terytorium Rzeszy. Rząd Polski jednak
się nie ugiął i wyznaczył 29 października dniem, w którym paszporty
polskich Żydów traciły za granicą swą ważność.Polenaktion - Akcja Polska


W odpowiedzi szef SS Heinrich Himmler zarządził 26 października
przeprowadzenie Akcji Polska (Polenaktion). Wszyscy polscy Żydzi mieli
być aresztowani i przewiezieni do polskiej granicy. "Odbyło się to we
współpracy z policją, z SS, z Koleją Niemieckiej Rzeszy, korpusem
dyplomatycznym oraz urzędami finansowymi - akcja ta stała się wzorem
późniejszych deportacji" - konstatuje "Der Tagesspiegel".


Zaczęto ją 27 października na zachodzie Niemiec, a dzień później objęła
cały kraj. Deportowani mieli prawo zabrać z sobą 10 reichsmark i bagaż
podręczny. "Wiele osób wyrwanych w środku nocy z łóżka zdołało tylko
zarzucić na siebie płaszcz" - pisze gazeta. W niektórych dzielnicach
Berlina i innych miast deportowano najpierw tylko mężczyzn, zakładając,
że pójdą za nimi kobiety i dzieci.
"W Berlinie i Lipsku setkom ostrzeżonych wcześniej Żydów udało się
znaleźć schronienie w polskich konsulatach. Innych transportowano w
zaplombowanych wagonach do polskiej granicy. Tych z południa Niemiec
dowieziono do Bytomia, tych z północy do Zbąszynia" - pisze dziennik.


Opisując warunki transportu, dziennik opiera się na
wspomnieniach zmarłego niedawno Marcela Reicha-Ranickiego, którego
zdaniem "w porównaniu do tego, co się działo później, były one jeszcze
ludzkie, bez mała luksusowe".

Obóz w Zbąszyniu


Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja na granicy. W Zbąszyniu
przebywało od października 1938 do 1 września 1939 r. 9 tys. osób w
obozopodobnych, bardzo trudnych warunkach. Ulokowani zostali w pustych
barakach wojskowych lub stajniach, bez wody i ogrzewania. Kilka dni
później żydowskim organizacjom udało się stworzyć w miarę funkcjonującą
infrastrukturę. W obozie zorganizowano szkołę, kursy języka polskiego,
warsztaty i kuchnię obozową, co nieco ułatwiło internowanym życie.
"Trzeba podkreślić, że polska ludność Zbąszynia zachowywała się w
przeciwieństwie do państwowych służb bardzo solidarnie i była gotowa do
pomocy" - konstatuje "Der Tagesspiegel" i dodaje, że wielu Żydom udało
się przedostać później do krewnych w Polsce albo po zdobyciu wiz,
organizowanych przede wszystkim dla dzieci, wyjechać do Anglii czy krajów skandynawskich.


"Również Marcelowi Reich-Ranickiemu udał się wyjazd do Warszawy,
ale nadziejom na godne życie położył kres atak hitlerowskich Niemiec na
Polskę i bezwzględne prześladowania Żydów. W listopadzie 1940 r.
Reich-Ranicki wraz z żoną Tosią musiał przenieść się do warszawskiego
getta. Małżeństwo należało do nielicznych osób w Polsce, które przeżyły
Holokaust. Większość z ich rodziny wymordowano" - przypomina berliński
dziennik. Podobny los spotkał większość deportowanych w ramach " Akcji
Polska".

"Niemcy są dłużni pamięć tym wszystkim, którzy
jako polscy obywatele głęboko byli zakorzenieni w niemieckim
społeczeństwie" - podsumowuje "Der Tagesspiegel".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

55. Niemiecki film o


Niemiecki film o antysemickich żołnierzach AK znów wyróżniony

Kontrowersyjny film niemieckiej telewizji publicznej ZDF "Nasze matki, nasi ojcowie" otrzymał nagrodę Prix Europa.
czytaj dalej »

Jury uznało trzyczęściowy film ZDF za najlepszy europejski krótki serial
telewizyjny - podała w piątek agencja dpa. Uroczystość wręczenia nagród
w 13 kategoriach odbędzie się w sobotę w Berlinie.
O przyznawane od
1987 roku nagrody ubiegało się ponad 660 programów telewizyjnych,
radiowych i internetowych z całej Europy, także z Polski.Film "Nasze matki, nasi ojcowie" obejrzało łącznie 21 milionów widzów.
ZDF sprzedała go do wielu krajów na świecie. Serial pokazano także w
Polsce. Film producenta Nico Hofmanna otrzymał wiele niemieckich nagród.
Na początku października dostał prestiżową Niemiecką Nagrodę
Telewizyjną za najlepszy serial.

Zrzucenie odpowiedzialności?

Film wywołał w mediach zaciętą
dyskusję o odpowiedzialności Niemców za zbrodnie wojenne. Część
publicystów zarzucała twórcom, że wybierając na bohaterów sympatycznych
młodych ludzi, podchodzących z dystansem do narodowosocjalistycznej
ideologii, zakłamują historię, propagując pogląd, że "nazistami byli ci
inni".

Literaturoznawca Jan Sueselbeck uważa, że autorzy serialu,
stosując metody rodem z Hollywoodu, starają się wzbudzić współczucie dla
sprawców zbrodni. Inni publicyści twierdzą, że film dobrze ilustruje
uwikłanie całego społeczeństwa w zbrodnie.

"Wielu Polaków wciąż nie chce przyjąć gorzkiej prawdy" o antysemityźmie

"Realistyczna" historia

Autorka recenzji w "Svenska Dagbladet", dr germanistyki i autorka
książek poświęconych nazistowskim Niemcom Barbro Eberan pisze, że w
Polsce "twórcy filmu zostali oskarżeni o fałszowanie historii, a Angela
Merkel, jak wielokrotnie wcześniej, przedstawiona w polskiej prasie w
mundurze SS". Według niej w innych krajach tego rodzaju obraza wywołuje
gwałtowne reakcje, Niemcy wzruszają jednak ramionami, bo są świadomi
okrucieństwa zadanego innym krajom przez nazistów w czasie wojny.

Eberan
opisuje przedstawioną w filmie historię wojenną jako "realistyczną".
Podkreśla, że niemiecki serial nie ukazuje ani bohaterów ani katów, lecz
życie, jakie wówczas się toczyło. Autorka ma nadzieję, że film wzbudzi
duże zainteresowanie w Szwecji, gdyż porusza takie kwestie jak idealizm,
fanatyzm, terror i rasizm - problemy aktualne nie tyko w epoce Hitlera
czy nazistowskich Niemiec, ale również współcześnie.

W artykule w
"Dagens Nyheter" Johan Croneman podkreśla, że film "świadomie unika
wielu niewygodnych pytań", a pięciu bohaterów "jest zmuszonych (?)" do
wielu okrucieństw. Recenzent pisze, że choć wiele rzeczy w serialu
ukryto, dzięki temu inne kwestie zostały pokazane po 70 latach
milczenia.



Serial szkalujący Polaków nagrodzony w Berlinie

Niemcy nagrodzili serial „Nasze Matki i nasi ojcowie”, fałszujący
historię i relatywizujący niemiecki zbrodnie II wojny światowej.
Produkcja niemieckiej telewizji publicznej otrzymała nagrodę Prix
Europa.
To kolejne wyróżnienie dla zafałszowanego serialu. O
przyznawane od 1987 roku nagrody ubiegało się ponad 660 programów
telewizyjnych, radiowych i internetowych z całej Europy, także z
Polski. 

Obraz pokazuje czasy II wojny światowej od niemieckiego ataku na ZSRR
w czerwcu 1941 roku do kapitulacji Niemiec przez pryzmat losów
pięciorga młodych Niemców z Berlina.

W kilku scenach rozgrywających się na terenach okupowanej Polski
autorzy serialu przedstawili żołnierzy AK jako zagorzałych antysemitów.
 Przypomnijmy: pomimo protestów publicystów, naukowców i środowisk
kombatanckich serial został zakupiony i wyemitowany także w polskiej
Telewizji Publicznej.

To bardzo prestiżowa nagroda, ukazująca, że jurorzy festiwalu nie
przejęli się protestami i sprzeciwem wobec zakłamywania historii –
stwierdził red. Waldemar Maszewski.

- Nie jest to drugorzędne wyróżnienie, ponieważ jest to nagroda
festiwalu Prix Europa, najlepszych filmów dokumentalnych 2013. Film, w
którym żołnierzy Armii Krajowej przedstawiono jako bezmyślnych bandytów i
antysemitów, święci triumf nie tylko na festiwalu. Prawo do filmu
zakupiło przecież aż 80 państw na całym świecie. Wypadałoby to
skomentować: a nie mówili ci wszyscy, którzy ostro protestowali
przeciwko nie tylko tej emisji filmu, ale również przeciwko jego
zakupowi przez telewizje publiczną. Teraz widać wyraźnie, że mieli
rację. Niewątpliwie mamy do czynienia z wielkim skandalem, gdzie po raz
kolejny poprzez nagradzanie tego filmu, jawnie jest obrażana Polska i
wszyscy Polacy –
zaznacza red. Waldemar Maszewski z Hamburga.

Redaktor dodaje, że jest to dalszy ciąg deformacji faktów
historycznych w Niemczech. Jednak nie wolno nam zapomnieć, że także
polska telewizja publiczna przyczyniła się do rozpowszechniania
obrażających Polaków treści.

- Niemieckie media z wielką satysfakcją piszą o sukcesie filmu „Nasze
matki, nasi ojcowie”. W niemieckich głowach jest ugruntowany dosyć
powszechny obraz dotyczący II wojny światowej. Jest to obraz złożony ze
złych nazistów, oczywiście o nieokreślonej narodowości; okrutnych ich
sprzymierzeńców jak, np. Polaków z Armii Krajowej oraz biednych i
pokrzywdzonych Żydów i Niemców. Niemiecki internet jest pełen fałszerstw
na temat niemieckich obozów zagłady i obozów koncentracyjnych. Tylko
głośne procesy ze wsparciem polskich władz, mogą wstrzymać ten proceder
szkalowania naszego narodu –
apeluje red. Waldemar Maszewski.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

56. Anne Applebaum: każdy naród ma problemy ze swoją historią

Każdy ma problemy ze swoją historią. Ma rzeczy, o których nie chce się pamiętać - powiedziała Anna Applebaum. W rozmowie z Onetem obala mit o wyjątkowości historii Polski i Polaków. (żg)

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/anne-applebaum-kazdy-narod-ma-problemy-ze...

Anne
Applebaum o powojennej rzeczywistości: "Amerykanie nie rozumieją,
dlaczego Stalin postanowił rozprawić się z AK. Przecież oni także
walczyli z Niemcami"

"Żydzi pracowali i w aparacie bezpieczeństwa, i w kierownictwach
partii komunistycznych, ale nigdzie nie byli w większości i nigdzie nie
odgrywali decydującej roli."

Ludzkie szkielety na terenie dawnego więzienia UB w Białymstoku. „Jak zaczęliśmy kopać, to na łopatach była żywa krew”

Oprawcy wrzucali ciała bez żadnego szacunku, zwłoki były splątane,
rzucone w bezładzie i pośpiechu, jedne na drugie i tak zakopane.

Na ekrany amerykańskich kin wchodzi "Pokłosie". Tuż po wyświetlaniu w nich "Naszych matek, naszych ojców"

Można mieć duże obawy, że jeśli „Pokłosie” okaże się sukcesem, to
Pasikowski lub ktoś inny wpadnie na pomysł, aby zrobić jakiś seqwel
łączący wątki „Naszych matek i naszych ojców” z „Pokłosiem” i mitem o
mordowaniu przez Polaków jeńców bolszewickich w 1920 r.?

nytimes.com

Czy w USA ogłoszą przyszły rok „rokiem potępienia
polskich nazistów? Czemu nie? Niedługo po triumfie niemieckiego
antypolskiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, na ekrany
amerykańskich kin wchodzi „Pokłosie” Pasikowskiego. W polonosceptycznym
„New York Times” – obraz Pasikowskiego zyskał bardzo pochlebne recenzje.

CZYTAJ
TAKŻE: Maciej Pawlicki: "Proces zmieniania historii dokonuje się na
naszych oczach. Państwo niemieckie świadomie dokonuje odwrócenia pojęć.
To jest akt agresji"

Renomowany dziennik z Nowego Jorku, który często używa zwrotu „polski
obóz zagłady” i nawet swego czasu obóz w Dachau na północ od Monachium
nazwał „polskim”, ma znowu używanie. Tym razem za sprawą „Pokłosia”,
który od piątku pojawi się na ekranach amerykańskich kin.

Tylko w ciągu ostatniego tygodnia „NYT” napisał o tym filmie dwa
razy. W recenzji sprzed sześciu dni dziennik w artykule pt. „Przeszłość
może nieść straszliwą moc” wypunktował m.in. informację o tym, że w
Polsce film „oburzył nacjonalistów”, oraz że

to dowód, iż trudno Polakom pogodzić się z ich trudną przeszłością.

Film „Pokłosie” ma dobry timing. Niedawno na ekranach USA pojawił się inny film – „Nasze matki, nasi ojcowie”.

Przeciętny czytelnik „NYT” – jakiś Amerykanin-kinoman, ale
który nie ma pojęcia o historii, zwłaszcza Europy, w tym Polski, nie
będzie miał w zasadzie wyjścia; po obejrzeniu obu obrazów uzna, że
mityczni „naziści”, to nie żadne tam jakieś bezpaństwowe krasnoludki,
lecz Polacy! Tak jak to stwierdzili jakiś czas temu odpytywani w tym
temacie studenci z Kaliforni.

W obu ostatnich recenzjach „Pokłosia” „NYT” nie pada nazwa „Niemcy”. W
recenzji z wczoraj pt. „Stara nienawiść, nie zostanie po prostu
pogrzebana” mowa jest o nazistach, którzy „usankcjonowali rzeź”. Co to
za naziści? Pewnie to miejscowe władze polskie – pomyśli przeciętny
Amerykanin. W tym artykule słowa nie ma bowiem o tym, że to działo się w
okupowanej Polsce pod rządami Niemców.

Można mieć duże obawy, że jeśli „Pokłosie” okaże się sukcesem, to
Pasikowski lub ktoś inny wpadnie na pomysł, aby zrobić jakiś seqwel
łączący wątki „Naszych matek i naszych ojców” z „Pokłosiem” i mitem o
mordowaniu przez Polaków jeńców bolszewickich w 1920 r.? Może nawet
będzie to kooperacja polska, niemiecka i rosyjska? Wystarczy zamknąć
oczy, aby sobie wyobrazić te pochlebne recenzje od Władywostoku aż po
rzekę Hudson...

Czy można coś z tym zrobić? Niewiele. Można np. bojkotować
twórczość Pasikowskiego, choćby ten następny film o pułkowniku
Kuklińskim. Zapyta ktoś, dlaczego bojkotować film, który może być dobry?
Odpowiedź jest prosta: dla zasady.

TU MOŻESZ PRZECZYTAĆ POCHLEBNĄ DLA "POKŁOSIA" RECENZJĘ W "NYT" W ORYGINALE.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

57. Na konferencję niemieckiej

Na
konferencję niemieckiej prokuratury w sprawie skradzionych obrazów nie
chciano wpuścić naszego konsula. Brak reakcji ze strony MSZ rozzuchwala
Niemców

Kiedyś Niemcy drwili z Polaków powtarzając hasło: "Jedź do Polski,
twój samochód tam już jest". Dzisiaj, to my możemy powiedzieć (bo dowód
przecież leży na stole): "Jedź do Niemiec, obrazy twojego dziadka już
tam są!".

W monachijskim mieszkaniu Corneliusa Gurlitta, którego ojciec
na polecenie Hitlera rekwirował dzieła sztuki ofiarom nazizmu,
znaleziono 1,4 tys. obrazów zrabowanych przez Niemców.
Nie
wiadomo czy w odnalezionej kolekcji są obrazy skradzione w Polsce..
Problem polega na tym, że Niemcy odmawiają komukolwiek wglądu w listę
znalezionych dzieł. Twierdzą bowiem, że nie jest to możliwe, póki
przeciwko Gurlittowi trwa dochodzenie w sprawie niezapłaconych podatków.

CZYTAJ WIĘCEJ: Czy niemieccy złodzieje dzieł sztuki ukrywają polskie obrazy? I czy premier Tusk jest w stanie zareagować w tej sprawie?

Kiedyś Niemcy drwili z Polaków powtarzając hasło: "Jedź do
Polski, twój samochód tam już jest". Dzisiaj, to my możemy powiedzieć
(bo dowód przecież leży na stole): "Jedź do Niemiec, obrazy twojego
dziadka już tam są!".
Przypomniał mi się również dialog
pomiędzy dwoma Niemcami, którzy chwalili się zegarkami. Jeden z nich
nosił starą "cebulę", którą otrzymał od ojca na 18-te urodziny. Na
kopercie wygrawerowany był napis: "Kochanemu Jankowi na I komunię
świętą. Warszawa. Sierpień 1944. Babcia".

Trudno o bardziej realnie wymowny obraz relacji, jakie łączą Berlin i
Warszawę, jak opisywana przez Waszą redakcję sprawa. Co zostaje z
dyplomatycznych uśmiechów i pustych deklaracji, które przy każdej
nadarzającej się okazji padają z każdej ze stron? Nic, gdyż realna
dyplomacja niewiele ma wspólnego z poklepywaniem po plecach oraz
satysfakcją z dobrej prasy za granicą.

To, że nie chciano wpuścić naszego konsula na konferencję
niemieckiej prokuratury - rozumiem, bo sama miałam wątpliwą przyjemność
kontaktu z niemieckim wymiarem (nie)sprawiedliwości i wiem, że nasi
zachodni sąsiedzi (w odróżnieniu od naszych instytucji) kierują się
interesem narodowym.
Natomiast brak zdecydowanej reakcji ze
strony naszego MSZ musi rozzuchwalać i ośmielać stronę niemiecką do
takich zachowań w przyszłości.

Przyznaję uczciwie, iż nie oczekuję od min. Sikorskiego jakiś
działań, bo domyślam się jakie teraz musi przechodzić katusze, gdy czyta
o "zdecydowanej reakcji polskiego MSZ" i próbuje to pojęcie
zlokalizować w słowniku wyrazów obcych. Szczerzę mu współczuję,
bo zapewne ma świadomość, że jest jedynie wieszakiem, na którym
otrzepuje się garnitur z kurzu. Nikt go takiej roli nie zmuszał, sam
sobie ją wyśnił.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

58. Państwowe Muzeum

zdjecie

Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau. Brama
wejściowa do KL Auschwitz z szyderczym napisem „Arbeit macht frei” –
„Praca czyni wolnym” (M. MAREK)

Kalendarz polski codzienny

Niemiecki KL Auschwitz

Piotr Szubarczyk

Prowokatorzy z „New York Timesa”
i inni kłamcy piszą o tym niemieckim obozie śmierci, że był „polskim
obozem koncentracyjnym”. Potem obłudnie przepraszają. A potem znów
kłamią… Badają wytrzymałość Polaków. Niemcy zamęczyli tu 70 tysięcy
Polaków.

22 listopada 1940 r. w obozie dokonano pierwszego zbiorowego mordu –
na 40 Polakach. Takich polskich dat w Auschwitz będzie więcej. Przez
pamięć o naszych rodakach potępiajmy kłamców i żądajmy postawienia ich
przed sądem. Zofia Kossak-Szczucka, więźniarka Auschwitz, pisała w
„Dekalogu Polaka”: „Nie pozwól, by ubliżano Polsce, poniżając Jej
wielkość i Jej zasługi, Jej dorobek i Majestat”.

KL Auschwitz-Birkenau wybudował rząd niemiecki w roku 1940.
Utrzymywany był z budżetu Deutsches Reich. Stąd jego niemiecki
charakter. Nie „nazistowski”, lecz niemiecki, rządowy. Utworzono go na
polskiej ziemi, bo tu było najwięcej „podludzi” do unicestwienia.

Był obozem zagłady dla Polaków, Żydów i innych narodowości. Według
Delegatury Rządu RP na Kraj, w Auschwitz-Birkenau około 51 proc.
więźniów stanowili Żydzi, około 35 proc. Polacy, około 14 proc.
przedstawiciele 30 innych narodów.

Był jednym z wielu niemieckich obozów niewolniczej pracy i śmierci.
Jego wyjątkowość polegała na tym, że tu zamęczono najwięcej ludzi. Ile?
Dokładnie nie wiemy, co najmniej milion. Szacuje się, że około 2/3 z
nich to Żydzi. Po nich największą grupą byli Polacy. Umierali tu także
obywatele sowieccy, Romowie, Belgowie, Czesi, Słowacy, Duńczycy,
Francuzi, Grecy, Holendrzy, obywatele Jugosławii, Norwegowie, Rumuni,
Węgrzy, Włosi, Hiszpanie, Szwajcarzy, Turcy, Brytyjczycy, Amerykanie,
nawet nieliczni Niemcy i Austriacy, uznani za „zdrajców narodu
niemieckiego”.

Cześć pamięci zamęczonych! Hańba kłamcom, którzy na ich śmierci robią po latach polityczne geszefty!


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. Według Prokuratury Rejonowej

Według Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Mokotowa nie ma nic złego w mówieniu o „polskich obozach koncentracyjnych”. Urząd ten odmówił właśnie wszczęcia śledztwa w sprawie znieważenia Polski przez „Rheinische Post”, niemiecką gazetę, która użyła sformułowania „polskie obozy koncentracyjne i polskie getta”.

Polacy od kilkunastu lat walczą o to, by w zachodnich mediach nie pojawiały się sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” i „polskie getta”, które mogą sugerować, że Polska była współodpowiedzialna za Holokaust. Walki milionów Polaków nie wspierają jednak polskie organa ścigania. Przykładem jest postanowienie Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów, która odmówiła zajęcia się sprawą znieważenia Polski.

Zawiadomienie do prokuratury złożyli Anna Halves i Józef Galiński ze Związku Polaków w Niemczech „Rodło”. Polaków oburzyło stwierdzenie zawarte w niemieckiej gazecie „Rheinische Post” z 27 sierpnia 2013 r. Dziennikarka Beate Wyglenda w jednym z artykułów użyła stwierdzenia „przeżyli oni polskie obozy koncentracyjne i polskie getta”.

„Takie kłamliwie, a zarazem niedwuznaczne sformułowania użyte przez dziennikarkę mają na celu wyrobienie u czytelników odczucia, że Polacy są winni za zbrodnie dokonane w obozach koncentracyjnych założonych przez bezpaństwowych nazistów” – czytamy w zawiadomieniu do prokuratury. Anna Halves i Józef Galiński domagali się od gazety zapłaty 200 tys. euro na rzecz jednej z polskich instytucji charytatywnych. Sprawy nie podjęła jednak polska prokuratura, odmawiając wszczęcia śledztwa i tłumacząc jednocześnie Niemców.

„Należy zauważyć, iż sformułowanie »polskie obozy zagłady« choć wyjątkowo niefortunne, nie miało na celu wskazania, iż obozy takie zakładali Polacy, a jedynie, iż położone one były na ziemiach polskich” – czytamy w postanowieniu podpisanym przez prokurator Mariolę Redę-Pieczeniewską. Jednocześnie prokuratura podkreśliła, że gazeta pod naciskiem polskich mediów (głównie portalu Niezależna.pl, który jako pierwszy nagłośnił sprawę) i polskich władz opublikowała sprostowanie.

– To skandaliczne postanowienie. Jak teraz jako Polacy mamy wymagać szacunku od innych, skoro nie umiemy sami siebie szanować? – mówi „Codziennej” Krzysztof Szczerski, poseł PiS‑u zasiadający w sejmowej komisji spraw zagranicznych. Jego zdaniem taka decyzja prokuratury to wynik forsowanych przez największe media i władzę postaw zakładających niedostrzeganie problemu. Wtóruje mu Witold Waszczykowski, były wiceminister spraw zagranicznych. – Szczególnie ten rząd od kilku lat porzucił całą koncepcję polityki historycznej i również zaniedbał tę kwestię, i to teraz się mści – twierdzi Waszczykowski.

http://niezalezna.pl/49452-sledczy-tlumacza-niemieckie-media-prokuratura...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

60. Dyrektorzy muzeów ostro

Dyrektorzy muzeów ostro krytykują prokuraturę za oddalenie sprawy "polskich obozów"

"

"Opinia prokuratury stoi w jawnej sprzeczności z faktami historycznymi.
Niemieckie nazistowskie obozy III Rzesza budowała na terenach do niej
wcielonych bądź przez nią okupowanych. Nie jest znane historykom
istnienie jakiegokolwiek obozu zagłady położonego na ziemiach polskich w
czasie istnienia na tych ziemiach polskiej państwowości".

Dyrektorzy muzeów na terenach byłych niemieckich obozów
skrytykowali stołeczną prokuraturę, która uznała, że zwrot "polskie
obozy zagłady" nie znieważa narodu polskiego. W oświadczeniu zaapelowali
o pomoc w zwalczaniu tego stwierdzenia.

W poczuciu całkowitej bezsilności wobec rozumowania prokuratury
wnosimy do prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości i rzecznika
praw obywatelskich o pomoc w zwalczaniu tego znieważającego Polskę i
Polaków kłamstwa na temat największej tragedii współczesnej Europy -
niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych i zagłady

- napisali dyrektorzy muzeów.

Oświadczenie podpisali
dyrektorzy muzeów, które obejmują tereny byłych niemieckich obozów
koncentracyjnych i zagłady:  Auschwitz, Bełżec, Sobibór, Treblinka,
Kulmhof, Stutthof w Sztutowie, Gross-Rosen w Rogoźnicy oraz na Majdanku,
a także sekretarz Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.

W piątek
rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak
poinformował, że jeszcze w październiku Prokuratura Rejonowa dla
Warszawy-Mokotowa z braku znamion przestępstwa odmówiła wszczęcia
śledztwa w sprawie zwrotu "polskie obozy zagłady" w jednej z niemieckich
gazet. Uznała, że nie wskazuje on na to, by zakładali je Polacy, ale
tylko na ich położenie geograficzne.

Opinia prokuratury stoi w jawnej sprzeczności z faktami
historycznymi. Niemieckie nazistowskie obozy III Rzesza budowała na
terenach do niej wcielonych bądź przez nią okupowanych. Nie jest znane
historykom istnienie jakiegokolwiek obozu zagłady położonego na ziemiach
polskich w czasie istnienia na tych ziemiach polskiej państwowości

- podkreślili szefowie muzeów.

Jak zaznaczyli w przeciwieństwie do prokuratury czują się określeniem "polskie obozy zagłady" głęboko znieważeni.

Co ważniejsze - wielokrotnie każdy z nas był świadkiem
sytuacji, jak drastycznie poniżone czują się takimi sformułowaniami
polskie ofiary zbrodni niemieckich, w szczególności byli więźniowie
niemieckich obozów i więzień

- głosi oświadczenie.

Dyrektorzy zaznaczyli, że zwrot rodzi
zamęt u młodych ludzi z zagranicy. Mogą uwierzyć, że obozy były tworzone
i prowadzone przez Polskę i Polaków.

Tym samym zbrodniarze triumfują, a ofiary na nowo skazuje się na
upokorzenie. To przecież nazistowska propaganda opierała się na
przekonaniu, że wielokrotnie powtarzane kłamstwo staje się w końcu
prawdą. I tak będzie, skoro nawet w Polsce prokuratura odmawia wszczęcia
postępowania w sprawie tak ohydnego fałszu

- uważają dyrektorzy.

Zdaniem szefów placówek prokuratura w
praktyce przyznała zarazem rację tym mediom, które pisząc o "polskich
obozach zagłady", odmawiają zamieszczenia sprostowania i przeprosin
tłumacząc, że chodziło jedynie o geograficzne położenie na ziemiach
polskich.

Dyrektorzy przypomnieli, że od wielu lat wspierają
akcje Polonii i polskiego MSZ na świecie zwalczające stosowanie zwrotu o
"polskich obozach".

Z nadzieją przyjmowaliśmy, że mimo trudności i oporów kolejne gazety i
ośrodki medialne ze wstydem jednak przepraszały za użycie tego
sformułowania. Dziś polska prokuratura wygłasza opinię i podejmuje
decyzje, które niweczą ten olbrzymi, wieloletni i kosztowny wysiłek

- podkreślili.

Zawiadomienie o przestępstwie złożyli w
prokuraturze członkowie Związku Polaków w Niemczech "Rodło", których
oburzył zwrot "polskie obozy zagłady" użyty w sierpniu 2013 roku przez
ukazujący się w Duesseldorfie regionalny dziennik "Rheinische Post".

Prokuratura
ustaliła, że jeszcze tego samego dnia gazeta przeprosiła za jego
użycie, uznając go za pomyłkę i przyznając, że "jest on nie do
zaakceptowania". Prokuratura nie dopatrzyła się, by zamiarem autorów
było znieważenie narodu polskiego, jak napisano w zawiadomieniu.

Sformułowanie "polskie obozy zagłady", choć wyjątkowo niefortunne,
nie miało na celu wskazania, iż obozy takie zakładali Polacy, a jedynie,
iż położone one były na ziemiach polskich

- napisano w uzasadnieniu odmowy śledztwa.

Postanowienie nie jest prawomocne. Związek może złożyć zażalenie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

61. "Chcemy bronić dobrego

"Chcemy bronić dobrego imienia Polski i Polaków". NASZ WYWIAD z prezesem Rady Polonii Świata o trudnej współpracy z MSZ

"W przedstawianych nam planach MSZ nie ma historycznej polityki
rządu polskiego. Druga sprawa, niezwykle istotna to jest propagowanie i
obrona dobrego imienia Polski i Polaków. Nie wiem, dlaczego akurat te
punkty nie mogą się przebić do tych planów".

Na tamtym kontynencie każde „potknięcie” w stylu „polskie
obozy koncentracyjne” czy „Polacy - antysemici” jest traktowane jako
wystąpienie antypolskie
- mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Cytowski, nowowybrany prezes Rady Polonii Świata.

 

wPolityce.pl: Czy był pan zaskoczony, albo rozczarowany tym,
że po wybraniu pana na prezesa Rady Polonii Świata nie odezwał się do
pana z gratulacjami nikt z Ministerstwa Spraw Zagranicznych?

Jan Cytowski: Trudno mi mówić o rozczarowaniu. Radę
Polonii Świata traktuję nieco jak wyzwanie, bo przez jakiś czas jej nie
było i to, że ona została reaktywowana dla niektórych może być pewną
nowością. Nie chciałbym tego politycznie interpretować, ale może pewne
osoby w Polsce się jeszcze do tego nie przyzwyczaiły. W tym sensie
traktuję to jako pewne nieporozumienie, ale muszę przyznać, że
zaskoczyło mnie to, że pierwsze gratulacje nadeszły od ambasadora Kanady
w Warszawie.

 

Nie chciałbym pana namawiać, aby pan się dopraszał splendoru,
bardziej interesuje mnie współpraca z MSZ na co dzień. Jak ona wygląda?

Mogę o tym mówić z perspektywy Kongresu Polonii Amerykańskiej, bo tym
się głównie w ostatnich latach zajmowałem. Ta współpraca, jeśli chodzi o
konsulaty układa się jakoś tam… Natomiast mam sporo zastrzeżeń do
sposobu konsultowania tych planów współpracy Polonii z MSZ. To jest
sprawa, która się ciągnie od dwóch, czy trzech lat. Wygląda to tak, że
dostajemy do zaopiniowania plan, który jest zarysowany bardzo ogólnie.
Mamy jakiś czas na wniesienie swoich sugestii, nanosimy poprawki i…
doświadczenie ostatnich lat pokazuje, że to poprawki w ogóle nie zostają
uwzględniane.

 

To po co w ogóle takie konsultacje? Jak to jest uzasadniane?

Rozmawiałem o tym i odpowiedź brzmiała, że ten plan jest taki ogólny i
być może te nasze postulaty są w innych punktach zawarte. Być może
niektóre kwestie można tak interpretować, ale w pewnych sytuacjach tak
na pewno nie jest. W przedstawianych nam planach MSZ nie ma historycznej
polityki rządu polskiego. Absolutnie nie ma do tego odniesienia. Druga
sprawa, niezwykle istotna to jest propagowanie i obrona dobrego imienia
Polski i Polaków. Nie wiem, dlaczego akurat te punkty nie mogą się
przebić do tych planów.

 

Czy właśnie na tym najbardziej wam zależy?

Nam się wydaje, że najważniejszym zadaniem Rady Polonii Świata,
wspólnym dla wszystkich Polonii i Polaków jest właśnie propagowanie i
obrona dobrego imienia Polski i Polaków. Na to składają się trzy
elementy. Propagowanie to pokazywanie tego, co Polacy do tej pory
zrobili na przestrzeni dziejów, czy choćby w ostatnim okresie, po
drugiej wojnie światowej. Na Zachodzie na przykład usiłuje się przepisać
historię, że upadek komunizmu nie zaczął się w Polsce, tylko gdzie
indziej. Druga kwestia, z którą spotykacie się niewątpliwie także
państwo także w kraju, to jest odkłamywanie polskiej historii. Przecież
to, co się pojawia na świecie, w świecie wydawniczym i w kinematografii
to jest czasem żałosne. Albo zasługi Polaków są w ogóle pomijane, albo
Polacy są przedstawiani w takim świetle, jakbyśmy to my byli sprawcami
II Wojny Światowej. Aż żal mówić o tym, co się dzieje w sprawie tego
„widowiska” jak my to nazywamy - „Nasze matki, nasi ojcowie”. Armia
Krajowa została przedstawiona jako organizacja antysemicka, która
właściwie głównie polowała na Żydów.

 

Rozumiem, że to poruszyło środowiska polonijne. Jakie reakcje do pana dotarły?

Ja osobiście widziałem tylko fragmenty na YouTube, ale nasze
środowiska kombatanckie odebrały go bardzo źle. Wszyscy ludzie, którzy
walczyli są tym zbulwersowani. Jako Kongres Polonii Kanadyjskiej pierwsi
przekazaliśmy komunikat do Niemiec, żeby kongres niemiecki się tym
zajął. Z tego, co wiem, to właśnie po tym zaczęła sie jakaś akcja.

 

To budujące, że za oceanem tak komuś na tym zależy, bo w
Polsce na temat tej produkcji odbyła się właściwie namiastka debaty, a
jedyny wniosek prowadził do stwierdzenia, że powinniśmy w odpowiedzi
robić swoje filmy lepsze…

No nie… My to odbieramy zupełnie inaczej. Na tamtym kontynencie każde
„potknięcie” w stylu „polskie obozy koncentracyjne” czy „Polacy -
antysemici” jest traktowane jako wystąpienie antypolskie. Dla nas to
jest ważne. W kanadyjskich strukturach rady, w obwodzie Toronto istnieje
komisja obrony dobrego imienia Polski i Polaków, która powstała już
kilkanaście lat temu. Na bieżąco śledzimy, co się dzieje w prasie i
staramy się reagować, czasem kontaktując się z placówkami
dyplomatycznymi, żeby się wspierać w tym zakresie. Moja koncepcja jest
taka, żeby takie komisje powstały w poszczególnych krajach. I jako
prezes Rady Polonii Świata te koncepcję będę ostro promował. A w skali
świata chciałbym, aby powstała Polonijna Liga Przeciw Zniesławieniu,
spróbujemy zgromadzić pewien fundusz na ten cel, zobaczymy, czy nam się
to uda.

 

Jak pan myśli, dlaczego od MSZ tak trudno wyciągnąć
stanowisko w takich sprawach, wydawałoby się oczywistych? Jak na
przykład żyć z ambasadorem, który nie pojawia się na paradzie
Pułaskiego, największym polskim święcie w Stanach Zjednoczonych?

My, jako przedstawiciele Polonii nie jesteśmy uwarunkowani pewnymi
zobowiązaniami ogólnej polityki międzynarodowej, które niewątpliwie na
rząd polski. Możemy mówić bardziej otwartym tekstem, możemy mówić o
pewnych sprawach, które z jakichś względów władzom w Polsce nie są
wygodne. Zawsze w takiej sytuacji podaję przykład Wołynia, ludobójstwa
na Wołyniu, bo u nas nikt inaczej tego nie nazywa. Jak dobrze pamiętam,
nawet śp. Lech Kaczyński tego tematu unikał na arenie międzynarodowej.
My możemy wyrażać się jaśniej, także w tej kwestii, bo mamy mniej
związane ręce niż władze.

 

Jednak od ambasadora, który jest przedstawicielem MSZ, czyli
rządu można chyba wymagać pewnych gestów w kwestiach najważniejszych, bo
takich mówimy, prawda?

Na tym etapie budowania Rady Polonii Świata zależy nam, aby ten temat
odpolitycznić. W innym wypadku możemy stracić ideę, koncepcję rady.
Chcemy do tego podchodzić z rozwagą, rozsądnie, dbając o nasze interesy,
wtedy być może coś zyskamy. Bo nie liczy się dla nas jednorazowa akcja,
liczy się cel.

 

Czy mówiąc „być może coś zyskamy” myśli pan o pieniądzach?

Głównie myślę o tym, że możemy zyskać pewną transparentność w
finansach. Bo akurat sprawa wygląda tak, że Polonia zachodnia nie
potrzebuje za bardzo pieniędzy, poza takimi organizacjami jak np.
związek nauczycielstwa. Tutaj pieniądze są potrzebne na naukę języka
polskiego, ale to akurat osobiście uważam za obowiązek państwa
polskiego. Natomiast ta pomoc powinna być głównie kierowana na wschód i
od dawna to powtarzamy. Nam naprawdę potrzebne są dokładne dane, gdzie
te środki są przeznaczane i w jakiej wysokości.

 

A nie budzi pana wątpliwości to, że teraz środki dla Polaków za granicą idą już nie z Senatu, ale z MSZ?

Niewątpliwie wolelibyśmy, żeby pozostało po staremu, to nie ulega
najmniejszej wątpliwości. Powiem jednak szczerze, pewne sprawy tak
daleko zaszły, że cofnięcie tego w obecnej sytuacji będzie trudne. Nie
warto skupiać energii na tym, żeby to odwrócić, lepiej się skupić na
tym, żeby te środki były właściwie przydzielane. Żeby to była pełna
otwartość, pełna przejrzystość i właściwe wykorzystanie tych pieniędzy.

 

Dlaczego nie pasuje wam ten system finansowania przez ministerstwo?

Nasze zastrzeżenia, wyrażane zresztą wielokrotnie dotyczyły pewnej
specyfiki krajów, które zamieszkujemy, np. Kanady. Jeśli jakaś
organizacja lub związek działające w takim kraju dostaje pieniądze
poprzez placówkę dyplomatyczną to jest traktowane jak w pewnym sensie
ingerencja z zewnątrz. Ale o ile Kanada na to patrzy z przymrużeniem
oka, o tyle są kraje o wiele bardziej restrykcyjne. Tak jest np. w
Rosji.

 

W obecnym systemie, gdzie MSZ jest przecież częścią rządu,
odpolitycznienie działania rady może okazać się niemożliwe, nie widzi
pan takiego zagrożenia?

Ja bym nie chciał, żeby to słowo zostało źle zrozumiane. Oczywiście,
że nie ma czegoś takiego jak „niepolityczność”, bo właściwie każde nasze
posunięcie jest polityczne. Bardziej nam zależy ponadpartyjności. Nie
chcemy się włączać w nurt pewnych układów partyjnych, gdzie będziemy
konfrontowani. Wolimy uniknąć uwikłania nas w te normalne przepychanki
międzypartyjne.

 

A nie uważa pan, że właśnie to zagwarantowałoby wam
finansowanie z wielopartyjnego Senatu, a nie z MSZ, który jest chcąc nie
chcąc w rękach jednej partii?

W tej kwestii niewątpliwie ma pan rację.

 

Większość gazet nazwała pana wybór na prezesa rady „sensacyjnym”, jak pan myśli, dlaczego?

Sensacyjny o tyle, że wszyscy się spodziewali, że prezesem zostanie
Frank Spula z Kongresu Polonii Amerykańskiej. Takie były prognozy, takie
były zabiegi, w Polsce też dało się to odczuć, to był trend, który
realizowano.

 

Co to znaczy „zabiegi”? Komu na tym zależało?

Mogę tylko powiedzieć, że odnosiłem wrażenie dość często, że wokół
pana Spuli tworzy się jakiś taki klimat przyjacielski, który miał mu w
jakimś sensie pomóc zostać liderem Rady Polonii Świata.

 

Na jakich szczeblach ten klimat tworzono?

Na szczeblach, z jakimi ja się spotykałem. A stykałem się trochę ze
szczeblami politycznymi, ale także z organizacjami, z którymi
współpracowałem tutaj, na terenie Polski.

 

Miał pan wątpliwości, czy wystartować w tych wyborach?

Tak, zastanawiałem się dosyć długo. Szczególnie, kiedy dowiedziałem
się, że startuje Frank Spula. Ale moi kanadyjscy współpracownicy mnie
przekonali. Pan Spula jest bardzo zajętym człowiekiem a ponadto nie za
dobrze zna polskie realia, stwierdziliśmy, że lepiej, żeby prezesem był
ktoś, kto zna się na tym, co się w Polsce dzieje i tak mnie popchnięto
do tych wyborów. Nie powinienem mieć problemu z ogarnięciem spraw całego
świata, bo w kongresie kanadyjskim od trzech lat zajmowałem się jako
wiceprezes sprawami polskimi.

 

Teraz obejmuje pan pod swoje skrzydła cały świat, czyli linie lotnicze zarobią na panu?

Jak na razie nie mamy żadnych funduszy, pozostawiono mi trochę
pustego pola i pobojowiska. Będę musiał to wszystko trochę pozbierać i
jakieś fundusze zbudować. Pieniędzy jako rada nie mamy, takie podróże
często są finansowane z własnych środków.

 

Ale pańska obecność w krajach, gdzie są duże skupiska Polonii byłaby chyba wskazana?

Byłaby wskazana. Ja uważam, że to jest jeden z ważniejszych
elementów, które szczególnie w przyszłym roku, jeśli poważnie myślimy o
Radzie Polonii Świata to dobrze by było zrealizować. Takiej opieki
wymagają szczególnie nasi rodacy na wschodzie, na Białorusi, na
Ukrainie, ale także w mniejszych skupiskach.

 

Rozmawiał Marcin Wikło

Prokuratura
Generalna próbuje ratować dobre imię wymiaru sprawiedliwości.
"Określenie <<polskie obozy zagłady>> jest niedopuszczalne i
skandaliczne"

"Prokuratura ocenia więc, czy dana wypowiedź została sformułowana
celowo, świadomie i z zamiarem znieważenia, czy też wynika np. z
ignorancji wobec historycznych faktów, jest efektem niewiedzy, bądź
słownym lapsusem."

Przypomnijmy, kilka dni temu prokuratura rejonowa Warszawa-Mokotów
przyznała, że wspomniane wyrażenie nie uraża ani Polski, ani Polaków.

Sformułowanie »polskie obozy zagłady« choć wyjątkowo niefortunne, nie
miało na celu wskazania, iż obozy takie zakładali Polacy, a jedynie, iż
położone one były na ziemiach polskich

- mówiła prokurator Mariola Reda-Pieczeniewska.

CZYTAJ WIĘCEJ: „Polskie obozy koncentracyjne” standardem również dla polskiej prokuratury?

Prokuratura Generalna w specjalnym oświadczeniu odcięła się
od takiej interpretacji problemu, wykazując, że takie określenie powinno
spotkać się z ostrą reakcją polskiego państwa:

W związku z apelem  dyrektorów muzeów na terenie byłych niemieckich
obozów skierowanym m.in. do Prokuratora Generalnego, Prokuratura
Generalna oświadcza, że określenie „polskie obozy zagłady” jest
skandaliczne, niedopuszczalne i zawsze powinno spotykać się z
potępiającą reakcją.

Zadaniem prokuratury w takich sytuacjach jest dokonanie prawnokarnej
oceny tejże wypowiedzi, szczególnie z uwzględnieniem całokształtu
okoliczności jej towarzyszących, w tym motywacji i zamiaru
wypowiadającego te słowa. Prokuratura ocenia więc, czy dana
wypowiedź została sformułowana celowo, świadomie i z zamiarem
znieważenia, czy też wynika np. z ignorancji wobec  historycznych
faktów, jest efektem niewiedzy, bądź słownym lapsusem. Należy przy tym
podkreślić, że zawsze słowa takie powinny zostać uznane za
niedopuszczalne. Zgodnie z prawem - nie oznacza to jednak, że w każdym
przypadku, niejako „automatycznie” mamy do czynienia z przestępstwem.

W tej konkretnej sprawie, Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów po
przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego, ustaliła że autor
sformułowania „polskie obozy zagłady” nie działał z zamiarem znieważenia
Narodu lub Rzeczypospolitej Polskiej. Wskazuje na to również treść
całego artykułu, niemającego charakteru znieważającego. Niemiecka gazeta
za użyte sformułowanie wyraźnie przeprosiła, sprostowała je i
wytłumaczyła pomyłką. W tej sytuacji, prokuratura uznała, że dziennikarz
nie popełnił przestępstwa, chociaż wyraźnie zaznaczyła w uzasadnieniu
decyzji,  że takie wypowiedzi nie powinny mieć miejsca. Prokuratura
Generalna, po zapoznaniu się z decyzją Prokuratury Rejonowej Warszawa
Mokotów stwierdziła, że jest ona prawidłowa i wydana z poszanowaniem
obowiązujących przepisów prawa. 
Prokuratura Generalna pragnie również
przypomnieć, że od kilku lat monitoruje wszystkie postępowania dotyczące
szeroko pojętej „mowy nienawiści”. W związku z tym zjawiskiem
podejmujemy liczne działania mające na celu skuteczną walkę z tego
rodzaju przestępczością.

Organizujemy konferencje, warsztaty i szkolenia, również we
współpracy z organizacjami statutowo zajmującymi się zwalczaniem
wszelkich przejawów ksenofobii i rasizmu.
W takich sytuacjach
prokuratura podejmuje także działania pozakarne, czego przykładem jest
przystąpienie Prokuratora Okręgowego w Warszawie do postępowania
cywilnego prowadzonego z powództwa polskiego obywatela przeciwko
niemieckiemu tygodnikowi Die Welt, w związku z opublikowaniem przez tę
gazetę sformułowania „Polski obóz koncentracyjny Majdanek”. Również
Prokurator Generalny Andrzej Seremet wielokrotnie w publicznych
wypowiedziach potępiał wszelkie przejawy tzw. „mowy nienawiści”.

Mateusz Martyniuk Rzecznik Prasowy Prokuratury Generalnej


Pożywka dla „polskich obozów”

Dr Tomasz M Korczynski

Bezkarność niemieckich mediów
jest wynikiem zaniedbań polskiego rządu. W listopadzie 2008 r. dziennik
„Die Welt” użył w jednym ze swoich artykułów zwrotu „były polski obóz
koncentracyjny”. Zdanie, jakie znalazło się w tendencyjnym tekście
gazety, brzmiało następująco: „Jedna z izraelskich wycieczek szkolnych
miała przy sobie zdjęcie zrobione podczas podróży do byłego polskiego
obozu koncentracyjnego Majdanek”. Władze w Warszawie wykazały się
biernością. To zachęciło drugą stronę do eskalowania ideologicznej
agresji. W sierpniu br. „Rheinische Post” poszedł dalej. Oprócz
sformułowania „polskie obozy zagłady” w artykule dodał „polskie getta”.
Tak się dziś w Niemczech robi politykę historyczną.

A jaka jest
reakcja na ten atak na polskość w samej Polsce? Po zawiadomieniu o
przestępstwie na podstawie art. 133 polskiego kodeksu karnego, które
złożyli członkowie Związku Polaków w Niemczech „Rodło”, 13 grudnia
(znamienna data) Prokuratura Rejonowa dla Warszawy-Mokotowa z braku
znamion przestępstwa odmówiła wszczęcia śledztwa. W uzasadnieniu
prokuratorzy napisali, że określenie „polskie obozy zagłady” nie miało
na celu wskazania, iż obozy takie zakładali Polacy, a jedynie, iż
położone one były na ziemiach polskich. Wczoraj stanowisko śledczych
potwierdził prokurator generalny Andrzej Seremet. Jak wskazują jednak
doświadczenia Polonii amerykańskiej czy kanadyjskiej walczącej z
antypolonizmami, w tamtejszych mediach sformułowanie „polski obóz
zagłady” oznacza obóz wybudowany przez Polaków.

Oczywiście,
doskonale wiemy, że w związku z aktualną plagą antypolskich działań w
Niemczech, np. serialu emitowanego w ZDF i na całym świecie pt. „Nasze
matki, nasi ojcowie”, autorzy tej propagandy z pełną premedytacją
stosują tego typu zwroty, aby po pierwsze, wzmacniać antypolski
resentyment, po drugie, aby zakłamywać historię, po trzecie, aby
wprowadzać w błąd młodszego czytelnika i widza, w końcu, aby nas
publicznie i jawnie upokarzać. Bo sprawcy tych czynów wiedzą, że polskie
władze nie zareagują. Podważeniem faktów historycznych wypacza się i
zniekształca rolę III Rzeszy, zaś polskie ofiary czyni oprawcami. Dziś
Niemcom i Rosjanom wolno wszystko. To my przepraszamy, a prokuratura
odmawia wszczęcia śledztwa. Tak jakby nic się nie stało. Być może całe
zajście zmroziło śledczych i od sierpnia głowili się, jak wybrnąć z tego
politycznego galimatiasu, który nie jest na rękę rządowi Tuska znanemu z
„przyjaźni” z kanclerz Angelą Merkel.

Autor jest socjologiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.


Kłamstwo obozowe

Rozmowa z Piotrem Tarnowskim, dyrektorem Muzeum Stutthof w Sztutowie

Prokuratura Generalna uznała jednak, że
decyzja warszawskiej prokuratury jest „prawidłowa i wydana z
poszanowaniem obowiązujących przepisów prawa”.

– Powtarzam, nie moją rolą jest ocena tego,
czy należy wytaczać sprawy, czy nie, ponieważ – jak mówiłem wcześniej –
nie mam kompetencji prawnych do tego, żeby to określić. Natomiast
absolutnie uważam, że użyte przez prokuraturę argumenty są nietrafione,
niecelowe, krzywdzące pamięć byłych więźniów, którzy odeszli w trakcie
wojny i po niej, jak również tych jeszcze żyjących. Oni uważają się za
pokrzywdzonych tą niesprawiedliwą oceną, bo jak inaczej ten zwrot
potraktować. Przecież w żad- nym kodeksie nie jest zapisane wprost, że
określenie „polskie obozy” jest określeniem prawdziwym. To jest jakaś
ocena, która nastąpiła, nie rozumiem podstaw do niej.

Zwrot „polskie obozy zagłady” nie ma takiego statusu jak „kłamstwo oświęcimskie”.

– „Kłamstwo oświęcimskie” odnosi się do
negacji istnienia obozów, pieców, komór. Gdyby sformułowanie „polskie
obozy zagłady” prawnie zostało rozszerzone na „kłamstwo oświęcimskie”,
być może byłoby łatwiej uporać się z tego typu praktykami. Niestety,
prokuratura wskazuje, że prawdopodobnie łatwiej nie będzie. Pokładam
nadzieję w tym, że orzeczenie jest nieprawomocne, więc mam nadzieję, że
trafi do organu kolejnej instancji, który wyprostuje ten fatalny błąd.
Liczyliśmy na prokuratora generalnego, jak widać, pozostał jedynie
Rzecznik Praw Obywatelskich, do którego również apelowaliśmy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

62. Niemieckie media znów

Niemieckie media znów obrażają Polaków

Związek Polaków w Niemczech „Rodło” zawiadomił prokuraturę o kolejnych  przypadkach obrażania Polaków przez niemieckie media.

Chodzi o gazety: „Sachsische Zeitung” , „Morgenweb” i
„Thueringer-Allgemeine”, które użyły m.in. kłamliwego stwierdzenia
„polskie obozy zagłady”.

Związek złożył też zażalenie na odmowę wszczęcia śledztwa
przez prokuraturę Warszawa Mokotów w sprawie obrażania Polaków przez
„Rheinische Post”, która również posłużyła się sformułowaniem „polskie
obozy zagłady”.

Członkowie Związku podkreślają, że decyzja prokuratury jest
skandaliczna i przyzwala na dalsze oczernianie i szkalowanie Polski i
Polaków w międzynarodowych, a szczególnie niemieckich mediach.

- Wielu naszych działaczy zostało zamordowanych, zmarło w obozach
koncentracyjnych, było aresztowanych w czasie wojny. Jesteśmy uczuleni
na tego typu sformułowania, ponieważ ojcowie i matki żyjących jeszcze
naszych członków ginęli w tych obozach. To bardzo krzywdzące i bolące,
że w ten sposób formułują nazwę obozów koncentracyjnych –
mówi Józef Malinowski, prezes Związku Polaków w Niemczech „Rodło”.


MSZ
odpowiada na pytania wPolityce.pl ws. serialu "Nasze matki, nasi
ojcowie": "Zawsze zdecydowanie reagujemy na wszelkie próby fałszowania
prawdy historycznej"

Prezentujemy odpowiedź nadesłaną przez MSZ:

W związku z pytaniami na portalu internetowym wPolityce.pl o
działania podejmowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w sprawie
emisji w zagranicznych stacjach telewizyjnych niemieckiego serialu
„Nasze matki, nasi ojcowie” (niem.  Unsere Mütter, Unsere Väter),
przedstawiającego nieprawdziwy obraz Armii Krajowej w czasie II wojny
światowej, informujemy, że MSZ oraz polskie placówki dyplomatyczne
przywiązują najwyższą wagę do kwestii dialogu historycznego oraz
promowania wiedzy nt. polskiej historii.

Monitorowanie mediów zagranicznych pod kątem prawdziwości ich
przekazu o Polsce, także w kwestiach historycznych, jest istotnym
zadaniem polskiej dyplomacji. Nasze placówki zawsze zdecydowanie reagują na wszelkie próby fałszowania czy tuszowania prawdy historycznej. Zarazem
apelujemy do Polaków w kraju i zagranicą o wsparcie dla naszych
działań, solidarną postawę i aktywność np. poprzez wysyłanie listów,
e-maili czy tweetów do redakcji zniekształcających polską pamięć
historyczną. Tylko działając wspólnie osiągniemy lepsze efekty, czego
dowodem jest coraz bardziej skuteczna kampania zwalczająca kłamliwą
zbitkę słowną „polskie obozy koncentracyjne”. Często jednak, zamiast
wsparcia i gotowości współdziałania ze strony partnerów społecznych i
osób indywidualnych, MSZ jest krytykowane za rzekomo niewystarczające
działania na rzecz promocji polskiej wizji historii.

W przypadku filmu „Nasze matki, nasi ojcowie” podjęliśmy następujące działania:

1.
W związku z planowaną dystrybucją filmu poza granicami Niemiec list w
tej sprawie do dyrektora stacji ZDF wystosowała ówczesna podsekretarz
stanu w MSZ Beata Stelmach, zaznaczając w nim konieczność zmian.
Ambasada RP w Berlinie podjęła zdecydowane działania po emisji serialu w
Niemczech i poprzedzającej ją publikacji w dzienniku „Bild”. Placówka
interweniowała przeciwko prezentowaniu przez gazetę krzywdzącego i
nieprawdziwego obrazu żołnierzy AK. Ambasador Jerzy Margański wystosował
list do dyrektora stacji ZDF z protestem przeciw przekłamaniom zawartym
w serialu. Z kolei przed dystrybucją serialu w USA ambasador RP w
Waszyngtonie Ryszard Schnepf wyraził w liście do firmy Music Box,
zajmującej się dystrybucją  filmu zdecydowany sprzeciw wobec
nieprawdziwego obrazu polskiego podziemia w serialu. List w podobnym
tonie przesłał ambasador RP w Londynie Witold Sobków do prezesa BBC.
Ambasada RP w Holandii wystosuje list do osób odpowiedzialnych za emisję
filmu w telewizji holenderskiej (miała miejsce 28.12) oraz zaproponuje
dyskusję o rzeczywistej roli żołnierzy Armii Krajowej w czasie II wojny
światowej. Przedstawimy także renomowane produkcje polskie o tej
tematyce prezentujące obiektywny punkt widzenia z propozycją ich
wykorzystania. Podobne działania podejmie nasza placówka w Australii.

2. MSZ wspiera inicjatywy na rzecz przeciwdziałania
za granicą negatywnym stereotypom w odniesieniu do II wojny światowej.
Doskonałym tego przykładem są działania MSZ w walce z błędnym
sformułowaniem pojawiającym się w zagranicznych mediach „polskie obozy
koncentracyjne/polskie obozy zagłady”. Dzięki zaangażowaniu i wsparciu
finansowemu MSZ możliwa była organizacja 11 października 2013 r. na
Uniwersytecie Warszawskim konferencji pt. „Wadliwe kody pamięci.
Zniekształcenie pamięci o niemieckich nazistowskich obozach
koncentracyjnych w mediach za granicą”. Jej celem było uświadomienie
możliwości podejmowania działań prawnych przeciwko używaniu przez media
zbitki „polskie obozy”. MSZ od 2004 r. prowadzi kampanię przeciw
„polskim obozom”. Polskie Ambasady i Konsulaty domagają się publikowania
przez redakcję poprawnych fraz: niemiecki nazistowski obóz
koncentracyjny/zagłady w okupowanej Polsce, lub wariantowo: nazistowski
obóz koncentracyjny/zagłady na terenie okupowanej przez Niemców Polski.
Skuteczność tych interwencji jest wysoka.

3. Współpracujemy z najlepszymi środowiskami
eksperckimi w Polsce w dziedzinie popularyzacji najnowszej historii
Polski i ochrony pamięci (Instytut Pamięci Narodowej, Fundacja Ośrodek
Karta, Muzeum Historii Polski, Muzeum II Wojny Światowej, Muzeum Armii
Krajowej, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Niepodległości, Rada
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Europejska Sieć Pamięć i Solidarność,
TVP Historia). Placówki dyplomatyczne i kulturalne RP na terytorium
Niemiec oraz Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie we współpracy z
niemieckimi organizacjami regularnie organizują obchody rocznicowe,
sympozja i konferencje naukowe poświęcone wydarzeniom historycznym, w
tym także z okresu II wojny światowej. Na szczególną uwagę zasługuje
również  powołanie w sierpniu br. Rady ds. Historycznych przy Ministrze
Spraw Zagranicznych. Zadaniem Rady, w skład której wchodzą wybitni
historycy, jest m.in. wsparcie badań nad historią polskiej dyplomacji i
polskiej polityki zagranicznej oraz opiniowanie zagadnień historycznych,
mających związek z działalnością MSZ w wymiarze krajowym i
zagranicznym.

Jak widać lista działań MSZ jest znacząca i nikt nie może nam
zarzucić bierności tej sprawie. Zarazem jeszcze raz apeluję do
partnerów społecznych i zwykłych ludzi o wsparcie dla naszych wysiłków
oraz jak największą aktywność na rzecz dobrego imienia Polski. Od
solidarnej postawy Polaków mieszkających w kraju i zagranicą zależy, na
ile nasze działania będą skuteczne.


Marcin Wojciechowski
Rzecznik Prasowy MSZ

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

63. Kolejna niemiecka gazeta

Kolejna niemiecka gazeta niemiecki obóz zagłady nazwała polskim. I jak zwykle nie widać śladu aktywności polskiej dyplomacji

Choć artykuł w „Main Post” ukazał się 30 grudnia, to do dziś nie
ma żadnej reakcji Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Radosław Sikorski po
serii niemieckich oszczerstw obiecywał, że placówki dyplomatyczne będą
monitorowały media w poszukiwaniu „polskich obozów” i reagowały.


PRESJA
MA SENS! Tuż po publikacji przez nas informacji o kolejnym "polskim
obozie zagłady" redakcja niemieckiej gazety poprawiła oszczerczy zwrot

Niemiecka gazeta zmieniła zdanie obrażające Polskę na właściwe.
Jednak najprawdopodobniej nie uchroni jej to przed procesem za
zniesławienie. Wytoczenie procesu zapowiada Związek Polaków w Niemczech
"Rodło".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

64. Niemieccy historycy wraz z

Niemieccy historycy wraz z "Gazetą Wyborczą" apelują: nie karać za "polskie obozy koncentracyjne"

"Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec sceptycznie ocenia rozważane w Polsce prawno-karne ściganie określonych pojęć."

Zrzeszenie Historyków Niemiec wystosowało apel do niemieckiej
opinii publicznej o niestosowanie sformułowanie „polskie obozy
zagłady”. W Niemczech apel spotkał się z zerowym odzewem – nie napisała o
nim ani jedna gazeta i ani jeden portal informacyjny. W Polsce jednak
„Gazeta Wyborcza” zrobiła z niego czołówkę.

Skąd tak duże zainteresowanie organu Michnika sprawą, która dotąd w
niewielkim stopniu zajmowała tę gazetę? Otóż nie ma wątpliwości, że
Niemcy, a wraz z nimi „Wyborcza, przestraszyli się rozpoczętych w Sejmie
prac nad penalizacją określenia „polskie obozy zagłady”. Zrzeszenie
Historyków Niemiec miało całe lata na zajęcie stanowiska i wezwanie
swoich rodaków, zwłaszcza tych pracujących w mediach, do zaprzestania
obrażania wschodniego sąsiada. Zrobił to dopiero teraz, kilka dni po
skierowaniu do komisji projektu Ustawy rozszerzenia definicji „kłamstwa
oświęcimskiego” właśnie o „polskie obozy”.

W wolnym kraju nie jest rzeczą jakiejkolwiek władzy politycznej
definiowanie prawdy historycznej ani ograniczanie swobód historyków za
pomocą sankcji karnych. (...) Zrzeszenie Historyków Niemiec podziela
wyrażoną wtedy troskę, że zinstytucjonalizowane przez ustawę prawdy
państwowe "mogą poważnie ograniczyć wolność historyków i wolność
intelektualną".

- czytamy fragment oświadczenia, ale nie znajdujemy wyjaśnienia,
gdzie konkretnie może być zagrożona „wolność historyków i wolność
intelektualna” w kłamstwie jakim jest sformułowanie „polskie obozy
zagłady”? Czy niemieccy historycy wystąpiliby z podobny apelem o
niekaranie tych, którzy np. zaprzeczają istnieniu komór gazowych?

Bezmyślność autorów piszących o "polskich obozach" jest okropna, ale czy trzeba za to karać więzieniem?"

- napisał w komentarzu redakcyjnym autor artykułu w "GW" o apelu niemieckich historyków.

Dlaczego „Wyborczej”, obok niemieckich historyków, tak bardzo
zależy także na pozostawieniu bezkarnymi kłamców na temat historii
Polski? Pytanie jest retoryczne.

Oto całość apelu Zrzeszenie Historyków Niemiec:

Sformułowania jak "polskie obozy koncentracyjne" są słowami
niedopuszczalnymi i sugerują fałszywe wyobrażenia o odpowiedzialności za
zbrodnie nazistowskie. Jednocześnie, w nawiązaniu do "Apelu z Blois",
Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec sceptycznie ocenia rozważane
w Polsce prawno-karne ściganie określonych pojęć. Błędnym określeniom
niemieckich zbrodni z okresu II wojny światowej w Polsce należy
przeciwstawiać się na forum krytycznej opinii publicznej.

W wolnym kraju nie jest rzeczą jakiejkolwiek władzy
politycznej definiowanie prawdy historycznej ani ograniczanie swobód
historyków za pomocą sankcji karnych. Tego domagali się w 2008 r. znani
kulturoznawcy i historycy w "apelu z Blois". Zrzeszenie Historyków i
Historyczek Niemiec podziela wyrażoną wtedy troskę, że
zinstytucjonalizowane przez ustawę prawdy państwowe "mogą poważnie
ograniczyć wolność historyków i wolność intelektualną".


Dyskutowane
obecnie w Polsce nowelizacje ustaw, które przewidują daleko idące
prawnokarne sankcje za używanie określonych pojęć i twierdzeń, należy w
świetle oświadczenia z Blois ocenić ze sceptycyzmem. Odrzucanie błędnych
pojęć i interpretacji jest zadaniem przede wszystkim krytycznej opinii
publicznej.


W tym kontekście Zrzeszenie Historyków i
Historyczek Niemiec apeluje do niemieckiej opinii publicznej, a
szczególnie do historyczno-dydaktycznych multiplikatorów o
przeciwstawienie się powtarzającym się błędnym sformułowaniom na temat
niemieckich zbrodni podczas II wojny światowej w Polsce. Przewodniczący
Zrzeszenia, prof. dr Martin Schulze Wessel, stwierdza:

Zwłaszcza sformułowanie "polskie obozy koncentracyjne" – w większości
przypadków wynikające z bezmyślności – należy traktować jako słowo
niedopuszczalne. Sugeruje ono całkowicie fałszywe wyobrażenie o
odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie". Przede wszystkim w
dydaktyce historycznej należy konsekwentnie występować przeciwko błędnym
pojęciom przy określaniu zbrodni niemieckich na okupowanych ziemiach.


Niemcy przeciw "polskim obozom"

To bezmyślność, zupełny brak wyczucia - tak o autorach tekstów, w których pojawiają się "polskie obozy", mówi prof. Martin Schulze Wessel, znany niemiecki historyk i szef Niemieckiego Związku Historyków zrzeszającego kilka tysięcy wykładowców, archiwistów i nauczycieli. Związek wystosował wczoraj w tej sprawie apel do Niemców.
Potrzeba nam więcej wrażliwości - mówi prof. Schulze Wessel, podając jako przykład reakcje na pokazany w zeszłym roku serial telewizji ZDF "Nasze matki, nasi ojcowie". - Choć zawierał ewidentne przekłamania (m.in. przedstawiono w nim żołnierzy AK jako zajadłych antysemitów), Niemcy o tym nie dyskutowali, a przecież powinni.

Jednocześnie niemieccy historycy protestują przeciwko wprowadzeniu w Polsce kar za używanie zwrotu "polskie obozy". W przygotowanej przez PiS nowelizacji ustawy o IPN i kodeksu karnego m.in. za użycie tego wyrażenia ma grozić nawet pięć lat więzienia. Choć rząd przestrzegał, że nowe przepisy nie mają sensu, to dziesięć dni temu Sejm większością 377 głosów skierował projekt do komisji sprawiedliwości.

"W wolnym kraju nie jest rzeczą władzy definiowanie prawdy historycznej ani ograniczanie swobód historyków za pomocą kar. To może poważnie ograniczyć wolność naukowców. Odrzucanie błędnych pojęć to zadanie opinii publicznej" - czytamy w apelu. Jego autorzy powołali się na "apel z Blois", w którym w 2008 r. europejscy historycy domagali się, by politycy przestali wykorzystywać historię i przyjmować ustawy, w których byłaby mowa o tym, jak wolno mówić o przeszłości, a jak nie.
Prof.
Musiał o apelu niemieckich historyków ws. "polskich obozów": To nie
wystarczy, aby wyplenić kłamstwo, które można podciągnąć pod kłamstwo
oświęcimskie

"Chronologia jest tu ewidentna: apel powstał, gdy dowiedzieli się,
że w Polsce powstał projekt zmiany prawa. (...) Może chodzić o grę na
wytrącenie z polskich rąk inicjatywy, którą przejęliśmy rozpoczynając
prace nad karaniem za kłamstwo 'polskich obozów'."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

65. Jak Niemcy fałszują

Jak Niemcy fałszują historię

Krzysztof Losz
http://www.naszdziennik.pl/wp/66541,jak-niemcy-falszuja-historie.html

Proces przeciwko niemieckiemu dziennikowi „Die Welt” o użycie zwrotu „polski obóz koncentracyjny” może mieć większe znaczenie, niż nam się wydaje. Dla Polaków sprawa jest oczywista: obozy koncentracyjne budowali i prowadzili w czasie wojny w Polsce Niem- cy i dlatego trzeba je nazywać „niemieckimi”, a nie „polskimi”. Informacja o wyroku skazującym wobec wydawcy „Die Welt” na pewno obiegłaby świat i mogłaby stanowić przestrogę dla innych gazet, stacji radiowych i telewizyjnych, które posuwają się do podobnych tez. Tym bardziej że toczy się jeszcze kilka podobnych procesów. Szkoda tylko, że wytaczają je osoby prywatne, a nie państwo polskie.

Niewątpliwie też proces prestiżowego niemieckiego dziennika może pokazać i to, jak Niemcy przez umiejętnie prowadzoną politykę historyczną dążą do osłabienia swojej odpowiedzialności za mordowanie Żydów, Polaków, Rosjan, Serbów, Romów i osób innych narodowości, zresztą nie tylko tych, których osadzono w obozach koncentracyjnych. To trwa już od wielu lat i jest nie tylko dziełem np. organizacji ziomkostw, które zawsze relatywizowały historię II wojny światowej, zdejmując z III Rzeszy odpowiedzialność za jej wywołanie i dokonane w latach 1939-1945 ludobójstwo. Owa narracja w pewnym stopniu znalazła poparcie niemieckich władz oraz instytucji naukowych i kulturalnych. Niemcy udowadniają przez filmy, artykuły, książki historyczne, że podbite narody, w tym Polacy, „bardzo aktywnie pomagali im w ludobójstwie”, więc uznali, że obozy Auschwitz-Birkenau, Sobibór, Stutthof czy Treblinkę można nazwać „polskimi”. I to także trzeba odsłaniać i pokazywać.

Dlatego duże znaczenie będzie miała opinia Ośrodka Studiów Wschodnich, który na zlecenie warszawskiego sądu ma ocenić, czy użycie przez „Die Welt” zwrotu „polski obóz koncentracyjny” było właśnie przejawem niemieckiej polityki historycznej, czy też był to odosobniony przypadek. Jeśli weźmiemy pod uwagę wielość przypadków używania przez niemieckie i inne zachodnie media sformułowania o „polskich obozach koncentracyjnych”, to wnioski nasuwają się same. I w zleconej opinii cały ten proces fałszowania przez Niemców najnowszej historii trzeba pokazać. Póki jeszcze nie jest za późno.
Tak
rząd promuje polskość: witryny internetowe Instytutów Polskich w
Berlinie, Paryżu czy Tel Awiwie nie ukazują się w polskiej wersji
językowej. MSZ nie ma na to pieniędzy…

„Panie ministrze Sikorski, fotele macie po kilka tysięcy złotych za
sztukę, alkoholu na potrzeby ministerstwa kupujecie za kilkadziesiąt
tysięcy złotych rocznie, a nie macie kilku tysięcy na utrzymanie
kilkunastu stron WWW po polsku?”


-------------------------------------------------------

JAK REAGUJĄ INNE RZĄDY

CNN: pomnik obrońców twierdzy brzeskiej jednym z najbrzydszych pomników świata

6 lutego 2014 17:36

CNN: pomnik obrońców twierdzy brzeskiej jednym  z najbrzydszych pomników świata


Foto: RIA Novosti

Amerykańska telewizja CNN
sporządziła „listę 11 najbrzydszych pomników na świecie”, zaopatrzoną w
krytyczne komentarze. Dziennikarze CNN wpisali na nią pomnik obrońców
twierdzy brzeskiej.

W opisie do białoruskiego pomnika
telewizja CNN napisała, że przedstawia „nadętego betonowego
Białorusina, podenerwowanego lub cierpiącego na zaparcia”.

Dyrektor
Zespołu Memorialnego „Twierdza brzeska-bohater” Grigorij Bysiuk w
wywiadzie dla Tut.by określił działania amerykańskich dziennikarzy jako
bluźnierstwo: „Nie można w ten sposób traktować pamięci! To okropne! Co
autorzy rankingu zobaczyli w twierdzy brzeskiej? Co w ogóle wiedzą na
jej temat?”.

Zespół Memorialny „Twierdza
brzeska-bohater” został otwarty w 1971 roku ku pamięci obrońców
twierdzy, którzy odważnie bronili jej przez miesiąc po wkroczeniu
niemieckich okupantów 22 czerwca 1941 roku. Jeden z autorów pomnika
obrońców twierdzy brzeskiej, Walentin Zankowicz, oświadczył w wywiadzie
dla Tut.by, że obecność jego pracy w rankingu nie martwi go: „Jezu
Chryste! Jest się czym przyjmować! Wiadomo, kto sporządza te rankingi.
Pomysł natomiast jest taki: żołnierz patrzy na miejsce tragicznych
wydarzeń i wspomina tamte zaciekłe walki. Sam z siebie jest symbolem
wytrwałości i odwagi”.

Na „liście najbrzydszych
pomników” znalazła się „Łza smutku” w New Jersey (rzeźbiarz Zurab
Ceryteli), pomnik „Neutralność” w Aszchabadzie, rzeźby Michaela Jacksona
i „Rozmowa z Oscarem Wildem” w Londynie, rewolucyjny zespół pomnikowy
„Spomenik” w Chorwacji, pomniki „Odrodzenie Afryki” w stolicy Senegalu,
posąg Martina Lutra Kinga (stan Ohio, Stany Zjednoczone), kopia
Stonehenge w Waszyngtonie, posąg Jana Pawła II w Rzymie oraz pomnik
założenia Partii Pracy Korei w Pjongjangu.

Telewizja CNN przeprosiła za "Twierdzę Brześć-Bohater"

6 lutego 2014 21:12

Redakcja telewizji CNN przeprosiła
osoby, które mogły poczuć się urażone wzmianką o pomniku "Twierdza
Brześć-Bohater" w artykule o najbrzydszych pomnikach na świecie.

„Uświadomiliśmy
sobie, że wzmianka w naszym artykule o "Twierdzy Brześć-Bohater"
obraziła ludzi na Białorusi. Nie chcieliśmy nikogo urazić i
przepraszamy”
– podkreślono w komunikacie na stronie internetowej
telewizji.

Wcześniej administracja kompleksu
memorialnego "Twierdza Brześć-Bohater" nazwała bluźnierstwem wpisanie do
rankingu najbrzydszych pomników świata pomnika "Męstwo".
Oburzenie
wyraziło również wielu rosyjskich obrońców praw człowieka i
deputowanych.

--------------------

Rotmistrz Pilecki upamiętniony w Melbourne

16 lutego
2014 r. w Jewish Holocaust Center w Melbourne odbyła się uroczystość, podczas
której upamiętniono rotmistrza Witolda Pileckiego. W spotkaniu obok gospodarzy
(Pauline Rockman – prezydent JHC, Warren Fineberg – dyrektor wykonawczy) udział
wzięli JE Paweł Milewski Ambasador RP w Australii, JE Shmuel Ben-Shmuel,
Ambasador Izraela w Australii a także delegacja Instytutu Pamięci Narodowej w
składzie: dr Łukasz Kamiński – prezes IPN oraz dr Rafał Leśkiewicz – dyrektor
Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów. Obecni byli także
przedstawiciele miejscowych władz na czele z marszałkiem wyższej izby
parlamentu stanowego Brucem Atkinsonem, reprezentanci
instytucji kulturalnych, stowarzyszeń i organizacji społecznych. Uroczystość
była efektem wieloletnich starań The Pilecki Project Committe, założonego przez
grupę przedstawicieli Polonii, wspieranego przez Honorowego Konsula Generalnego
RP w Melbourne dr Georga Łuk-Kozika.

W trakcie
uroczystości przedstawiono biografię i dokonania rotmistrza Witolda Pileckiego,
dr Helena Ewert z Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej przeprowadziła
wywiad z powstańcem warszawskim Zbigniewem Lemanem, przemówienia wygłosili
m.in. prezes IPN i dyrektor BUiAD. Dr Łukasz Kamiński zwrócił uwagę, że Pilecki
jest „nie tylko polskim bohaterem, który miał odwagę przeciwstawić się dwu
reżimom totalitarnym, nazizmowi i komunizmowi. Rotmistrz Pilecki jest bohaterem
całej ludzkości, jednym z tych ludzi, którzy w czasie, gdy można było zwątpić we
wszystko, ocalił naszą wiarę w to, że
istnieje dobro, naszą wiarę w człowieka".

Przedstawiciele
The Pilecki Project Committe przekazali kierownictwu Jewish Holocaust Center
uwierzytelnione kopie Raportu W, autorstwa rotmistrza Pileckiego i inne dokumenty
dotyczące jego pobytu w Auschwitz (udostępnione przez IPN), egzemplarze
opublikowanego w Melbourne nowego tłumaczenia raportu na język angielski oraz
przygotowaną przez siebie prezentację multimedialną. Ta ostatnia jest dostępna
również na anglojęzycznej wersji strony IPN www.pilecki.ipn.gov.pl. Efektem współpracy komitetu z JHC jest także trwałe
umieszczenie gabloty z opisem zasług Witolda Pileckiego w stałej ekspozycji
muzealnej JHC. Jest ona odwiedzana rocznie m.in. przez 20 tys. uczniów i
studentów.

Relacja
polskiej sekcji radia SBS:
http://www.sbs.com.au/yourlanguage/polish/highlight/page/id/318408/t/Commemoration-in-honour-of-Captain-W.-Pilecki

Podczas
pobytu w Melbourne delegacja IPN spotkała się m.in. z dr Georgiem Łuk-Kozika,
Honorowym Konsulem Generalnym RP, prezesem Australian Institute of Polish
Affairs prof. Janem Pakulskim, przedstawicielami Melbourne University (prof.
Leslie Holmes i dr Julie Fedor) i Monash University (prof. Pascaline Winand i
prof. Marko Pavlyshyn), redakcją „Tygodnika Polskiego", przedstawicielami Australian
Society of Polish Jews and their Descendants (Bernard Korbman – prezes i p.
Izydor Marmur), przedstawicielami Związku Więźniów Politycznych z prezesem
Hubertem Błaszczykiem i prezesem organizacji weteranów armii australijskiej w
stanie Victoria gen. Davidem McLachlanem. Przedstawiciele Instytutu spotkali
się także z Polonią w sanktuarium w Essendon, z harcerzami hufca „Podhale", a
także przeprowadzili lekcję dla uczniów polskiej szkoły sobotniej w Dandenong.
Polskim szkołom i harcerzom przekazano materiały edukacyjne wydane przez IPN.
Prezes IPN i dyrektor BUiAD udzielili także wywiadów dla sekcji polskiej i
hebrajskiej państwowej rozgłośni radiowej SBS oraz dla mediów polonijnych. 17
lutego na Monash University przedstawiciele IPN wygłosili wykłady na temat
polskiego modelu rozliczeń z przeszłością i funkcjonowania Instytutu, w tym
przede wszystkim jego archiwum.

W dniach
18-19 lutego br. delegacja IPN przebywała w Sydney. Dr Kamiński i dr Leśkiewicz
spotkali się m.in. z konsul generalną RP Reginą Jurkowską, przedstawicielami
AIPA i fundacji Kresy – Syberia, dr Sevem Ozdowskim z University of Sydney,
byłym rzecznikiem praw obywatelskich w Australii. W siedzibie konsulatu generalnego
RP odbyło się także spotkanie z Polonią. W studiu radia SBS przedstawiciele IPN
zaprezentowali działalność Instytutu.

http://ipn.gov.pl/aktualnosci/2014/centrala/rotmistrz-pilecki-upamietnio...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

66. Polska to "piece dla Żydów". Tak uczą w belgijskich szkołach

Na mapie europejskich stereotypów autorstwa belgijskiego artysty Sebastiena Laurente’a Polska to "piece dla Żydów". Skandaliczną mapę jako pomoc dla dzieci propaguje portal edukacyjny Enseignons.be.

Przedstawiciele portalu, który poleca skandaliczną mapę przekonują, że jest to tylko niewinna rozrywka, które może pomóc w zwalczaniu stereotypów. Z kolei Ruch Przeciw Rasizmowi, Antysemityzmowi i Ksenofobii uznaje to za "banalizację szkodliwych stereotypów".

Z oburzeniem o mapie wypowiedziało się większość belgijskich mediów. Zamiast nazw krajów przedstawia ona stereotypy narodowościowe. I tak zamiast Francji mamy napis "żabojady", Szwecja to "blond suki", zaś Polska "piece dla Żydów".

Autorem jest artysta belgijski Sebastien Laurent. Praca powstała trzy lata temu i zdobyła nawet wyróżnienie w La Louviere - gdzie została po raz pierwszy zaprezentowana - i prowincji Hainaut. Od prawie dwóch lat w formie plakatu jest dostępna w sprzedaży. Zrobiło się o niej głośno, kiedy uzyskała rekomendację edukacyjnego portalu Enseignons.be, który zachęca nauczycieli do korzystania z tej "pomocy" dydaktycznej podczas lekcji geografii. Zdaniem przedstawicieli portalu, humorystyczne przedstawienie krajów wywoła zainteresowanie dzieci przedmiotem.

Przedstawicielka ministerstwa edukacji Walonii uznała mapę za "niefortunną pomyłkę" oraz dodała, że portal nie ma nic wspólnego ze wspólnotą frankojęzyczną w Belgii. Ten jednak nie zamierza cofnąć swojej rekomendacji.

Beb/Dziennik.pl
http://www.fronda.pl/a/polska-to-piece-dla-zydow-tak-ucza-w-belgijskich-...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

67. Według sądu określenie „polski obóz zagłady” nie znieważa naszeg

Według sądu określenie „polski obóz zagłady” nie znieważa naszego narodu

Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że określenie "polski obóz" w odniesieniu do niemieckiego obozu zagłady Auschwitz, którego to sformułowania użyła włoska agencja ANSA, nie obraża narodu ani Rzeczpospolitej Polskiej. Postanowienie sądu jest prawomocne.

W październiku ub. r. Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą złożył doniesienie o popełnieniu przestępstwa (art. 133 kk) do Prokuratura Okręgowego w Warszawie przez włoską agencję ANSA, która w swojej depeszy użyła nieprawdziwego i obelżywego dla Polaków określenia.

Prokuratura Rejonowa Warszawa – Mokotów odmówiła jednak wszczęcia śledztwa wobec stwierdzenia, że "brak jest znamion czynu zabronionego”. Wtedy Ryszard Nowak z Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przez Sektami i Przemocą złożył zażalenie do Sądu Okręgowego. Ten utrzymał jednak w mocy postanowienie prokuratury.

Sąd doszedł do przekonania, że zażalenie nie jest zasadne i nie zasługuje na uwzględnienie, albowiem trafną była ocena, iż w niniejszej sprawie brak jest znamion czynu zabronionego – czytamy w uzasadnieniu postanowienia SO w Warszawie z 5 marca b.r..

W dalszej jego części sąd przyznaje, że sformułowanie "polski obóz" zawarte w depeszy włoskiej agencji, "nie wskazuje aby celem tego podmiotu było znieważenie Narodu lub Rzeczypospolitej".

Zdaniem sądu, depesza nie wskazywała na zamiar jej autora obarczenia Polski odpowiedzialnością za założenie obozu, jak również za popełniane na jego terenie zbrodnie.

Według sędzi Renaty Kopacz znieważenie polega na zachowaniu mającym obelżywy, obraźliwy charakter czyniącej z narodu pośmiewisko czy okazując pogardę.

Decyzja sądu jest niezwykle bolesna dla wszystkich organizacji walczących z nieprawdziwym nazewnictwem nazistowskich obozów. Wielu naszych rodaków włożyło sporo wysiłku w to, by zagraniczne media i politycy nie używali zwrotu "polskie obozy zagłady", co sugeruje, że zostały one założone przez Polaków. Niespodziewanie to warszawski sąd rzucił obrońcom prawdy "kłodę pod nogi".

Dolnośląski poseł Kazimierz Michał Ujazdowski proponuje zmianę prawodawstwa w tej kwestii, ponieważ obecne przepisy nie są wystarczającym instrumentem w walce z obraźliwymi dla nas wszystkich stwierdzeniami.

W październiku ubiegłego roku PiS złożył do Marszałka Sejmu projekt przewidujący m. in. dodanie w ustawie o IPN art. 55b o treści:

Kto publicznie używa słów "polskie obozy śmierci", "polskie obozy zagłady", "polskie obozy koncentracyjne" lub innych, które stosują przymiotnik "polskie" wobec niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych i ośrodków zagłady, podlega grzywnie, ograniczeniu wolności lub karze pozbawienia wolności do lat 5. Wyrok podawany jest do publicznej wiadomości.

Rację posłom PiS przyznaje nawet Ministerstwo Sprawiedliwości. Czytaj więcej na blogu Kazimierza Michała Ujazdowskiego.

Jeśli naprawdę zależy nam na prawdzie historycznej i dobrym imieniu naszego narodu, powinniśmy zrobić wszystko, by określenie "polski obóz koncentracyjny" nie zostało nigdy więcej użyte przez kogokolwiek. Ale do tego trzeba czegoś więcej niż same chęci i szumne zapowiedzi.

Za Łukaszem Wolskim z wdolnymslasku.pl

Budzą się wątpliwości
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/72113,budza-sie-watpliwosci.html

Sąd Okręgowy w Warszawie wydał 5 marca 2014 r. postanowienie utrzymujące w mocy wcześniejsze postanowienie prokuratora Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów odmawiające wszczęcia śledztwa w sprawie publicznego znieważenia przez włoską agencję prasową ANSA Narodu oraz Rzeczypospolitej Polskiej poprzez użycie określenia „polski obóz” („lager polacco”) w odniesieniu do niemieckiego obozu zagłady Auschwitz.

Powodem rozstrzygnięcia sądu – i wcześniejszej decyzji prokuratora – było stwierdzenie przez oba te organy tzw. braku znamion czynu zabronionego. Doniesienie o popełnieniu przestępstwa złożyło Stowarzyszenie „Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą”, zaznaczając, że wskazywanie w doniesieniu prasowym, iż niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz jest „polskim obozem” stanowi przestępstwo opisane w art. 133 kodeksu karnego. Przepis ten wskazuje, iż każdy, „kto znieważa Naród lub Rzeczpospolitą Polską, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Zarówno prokurator, jak i sąd nie dopatrzyli się w samym nazwaniu nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz „polskim obozem” znieważenia ani Narodu Polskiego, ani Rzeczypospolitej Polskiej. Argumentem – jak się wydaje, patrząc na treść uzasadnienia treści rozstrzygnięcia prokuratora oraz kontrolującego je orzeczenia sądu – był brak „intencji” autora do przypisania Narodowi Polskiemu odpowiedzialności za zorganizowanie oraz prowadzenie byłego obozu zagłady Auschwitz. Do znamion przestępstwa stypizowanego w art. 133 kk należy zachowanie znieważające Naród lub Rzeczpospolitą Polską. Sąd wskazał, że aby jakieś zachowanie było znieważające, winno mieć „obelżywy charakter, czyniący z Narodu lub Rzeczypospolitej pośmiewiska, okazujący pogardę czy uwłaczający szacunkowi oraz czci im przysługujących”, a zdaniem sądu samo nazwanie Auschwitz „polskim obozem” takiego charakteru nie miało. Należy przy tym wskazać, że sąd – podobnie jak prokurator – uznaje określanie mianem „polskiego obozu” Auschwitz za niewłaściwe i niestosowne, co wymaga każdorazowo „interwencji”, ale nie będzie podlegało represji karnej.

Trudno uznać, że takie stanowisko sądu nie budzi wątpliwości. Nie tylko w sferze emocjonalnej, ale i prawnej. Auschwitz bez wątpienia nigdy polskim obozem nie było i sam fakt, że niemieccy naziści zorganizowali to miejsce zagłady na terenie Polski, podstaw do „spolszczania” tego obozu koncentracyjnego nie daje. Smutne jest to, że polskie organa sprawiedliwości nie widzą w takim „spolszczaniu” niemieckich miejsc zagłady niczego obraźliwego, obelżywego, ośmieszającego czy też pogardliwego zarówno wobec Narodu, jak i państwa polskiego. Rozstrzygnięcie tej sprawy pokazuje słabość polskiego prawa – nie tylko na etapie jego wykonywania, ale przede wszystkim w sferze jego stanowienia. W moim przekonaniu, wspominane tu orzeczenie daje wyraźny sygnał polskiemu ustawodawcy do wyraźniejszego uregulowania, także w sferze karnoprawnej, kwestii „niestosowności” używania wobec niemieckich obozów koncentracyjnych sformułowania „polskie obozy”.

Autor jest adwokatem, specjalistą m.in. prawa administracyjnego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

68. Rok Jana Karskiego - prof.

Rok Jana Karskiego - prof. Timothy Snyder w Berlinie o polskich świadkach Holokaustu

„Wszystko
widziałem…” – pod takim hasłem 26 marca 2014 r. w Berlinie odbędzie się
spotkanie z amerykańskim historykiem prof. Timothym Snyderem,
poświęcone dwóm bohaterskim Polakom Janowi Karskiemu i Witoldowi
Pileckiemu.
Wydarzenie zorganizował Instytut Polski w Berlinie, we
współpracy z berlińską Fundacją Pomnik Pomordowanych Żydów Europy oraz
Muzeum Historii Polski.

"Wszyscy chcielibyśmy sobie wyobrażać, że próbowalibyśmy
zatrzymać Zagładę. (…) Jednak spośród dwóch miliardów ludzi żyjących w
czasie drugiej wojny światowej dokonał tego tylko jeden człowiek: polski
kurier Jan Karski"– pisał profesor Snyder w swojej recenzji biografii
Karskiego autorstwa Jana Żbikowskiego.

 

Specjalizujący się w najnowszej historii Europy Środkowej i
Wschodniej amerykański naukowiec wielokrotnie podkreślał wagę czynów
emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego, który przekazał Rządowi RP na
Uchodźstwie pierwszy wiarygodny raport na temat zagłady Żydów i dotarł z
tymi informacjami do władz państw alianckich. W setną rocznicę urodzin
słynnego kuriera, w Polsce obchodzony jest Rok Karskiego.

 

Jan Karski w 1943 roku, źródło: Maciej Sadowski "Jan Karski. Fotobiografia", Wydawnictwo VEDA, 2014

 

Tematem rozmowy z Timothym Snyderem będą również dokonania
rotmistrza Witolda Pileckiego. Jego książka – „Ochotnik do Auschwitz” -
właśnie ukazała się w niemieckim wydaniu (niemiecki tytuł  „Freiwillig
nach Auschwitz”). Pilecki, oficer przedwojennej polskiej kawalerii, z
własnej woli spędził dwa lata w niemieckim nazistowskim obozie
koncentracyjnym w okupowanej Polsce, zapisując popełniane w nim
przestępstwa i zapamiętując ich sprawców. Po zakończeniu wojny Pilecki
został aresztowany przez narzucone Polsce komunistyczne władze i w 1948
roku stracony po sfingowanym procesie.

 

Timothy Snyder jest profesorem historii amerykańskiego Uniwersytetu w
Yale. Jego książka „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a
Stalinem”, została wyróżniona nagrodą imienia Hanny Arendt. Opisuje w
niej związki pomiędzy zagładą Żydów europejskich  a działaniami
wojennymi prowadzonymi w Europie Środkowej i Wschodniej przez
hitlerowskie Niemcy i ZSRR pod przywództwem Józefa Stalina. Z kolei za
„Tajną wojnę. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę”
Snyder otrzymał statuetkę Galla Anonima – nagrodę za najlepsze dzieło
dotyczące historii Polski napisane przez obcokrajowca.

 

Rozmowę z profesorem Snyderem, która rozpocznie się o godz. 18 w
berlińskiej siedzibie Fundacji Pomnik Pomordowanych Żydów Europy,
poprowadzi polski korespondent dziennika „Die Welt” dr Gerhard Gnauck. 

 

Więcej informacji o wydarzeniu na stronie Instytutu Polskiego w Berlinie (w języku niemieckim) >>>

 

Biuro Rzecznika Prasowego

Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Pierwszy Transport do KL Auschwitz - The first transport to Auschwitz - 14.06.1940r
Wiedza o męczeństwie Polaków w obozach koncentracyjnych nie jest powszechnie znaną.
Np. choćby polskie podręczniki historii dla szkół średnich (Zalecane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej).
Z tego też powodu w czerwcu 2003r podczas kolejnego spotkania w Tarnowie i Złotej,byli więźniowie z pierwszego transportu ponowili apel do prezydenta Kwaśniewskiego:

„Działalność ChSRO dowodzi,że czcimy wszystkie ofiary niemieckiego narodowego socjalizmu. Z przykrością musimy stwierdzić,że pamięć o polskich ofiarach Auschwitz jest dzisiaj częstokroć marginalizowana,bądź zniekształcana. Wystarczy sięgnąc do podręcznika historii pod redakcją prof. Andrzeja Garlickiego (w bilansie ofiar KL Auschwitz brak Polaków!),czy też wysłuchać wystąpień zachodnich polityków w odniesieniu do obozu oświęcimskiego (zwykle nie wymienia się w ogóle Polaków!). Ostatnio nawet Gazeta Wyborcza na pierwszej stronie mylnie podała datę deportacji do KL Auschwitz pierwszego transportu Polaków(!).
Póki żyjemy,staramy się przeciwdziałać fałszowania przekazu historycznego. Z obawą myślimy o czasie,gdy nie będzie już naocznych świadków. Z tego niepokoju właśnie wynika nasz apel. Wierzymy,że Pan Prezydent postrzega sprawy oświęcimskie jako element polskiej racji stanu. Martyrologia stu pięćdziesięciu tysięcy Polaków jest nieodłącznym elementem historii tego cmentarzyska narodów".

Ten apel, jak wiele innych, pozostał bez odpowiedzi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

69. Niemiecki obóz koncentracyjny

Niemiecki obóz koncentracyjny w Ravensbrück „polskim obozem”. Jest zawiadomienie na prokuratorów, którzy ocenili, że to nie szkalowanie Polski, lecz… wskazanie geograficzne. NASZ NEWS

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/192711-niemiecki-oboz-koncentracyjny-w...

Związek Polaków w Niemczech „Rodło” ma dosyć polskich prokuratorów badających zawiadomienia Związku w sprawie „polskich obozów zagłady” używanych w niemieckiej prasie. Jest zawiadomienie do do ich szefa - prokuratora generalnego na pięciu podwładnych, którzy albo uznali, że szkalowanie Polski tym określeniem to nie przestępstwo i bronili tej tezy w mediach.

Sprawa faktycznie wygląda kuriozalnie, bowiem np. Mariola-Reda Pieczeniewska z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów uznała, że zwrot „polskie obozy” nie miał na celu obrażania Polaków, lecz wskazania położenia geograficznego. W ten sposób przyjęła metodę obrony stosowaną przez niemieckich dziennikarzy i pożytecznych idiotów w Polsce. Jednak w tym przypadku prokuratura sama strzeliła sobie w stopę. W zawiadomieniu była mowa bowiem o zasugerowaniu przez niemiecką gazetę, że „polskim obozem” był obóz zagłady w… Ravensbrück, na terenie Brandenburgii. Ten teren nawet za czasów podbojów Bolesława Chrobrego nie należał do państwa polskiego…

Tymczasem prokurator w uzasadnieniu napisała:

Nadto zauważyć należy ,iż sformułowanie”polskie obozy zagłady”choć wyjątkowo niefortunne nie miało na celu wskazania ,iż obozy takie zakładali Polacy a jedynie ,iż położone one były na ziemiach polskich.

Polonusi niemieccy w skardze do Seremeta wskazują również, że inni prokuratorzy: Paweł Szpringer i Tomasz Łopatka z tej samej – mokotowskiej prokuratury broniąc decyzji swojej koleżanki stwierdzili, że oszczerstwa nie były zamierzone przez redaktorów niemieckich.

A jakimi to dowodami mogą pochwalić się prokuratorzy na obronę tak postawionych tez? Czy prokuratorzy posiadają zdolności przenikania do świadomości dziennikarzy niemieckich?A może też potrafią odgadnąć wolę redaktorów niemieckich mediów? A jakimi to jeszcze nadprzyrodzonymi zdolnościami mogą wykazać się panowie prokuratorzy?

— czytamy pytanie w zawiadomieniu do Seremeta. Faktycznie prokuratorzy nie przesłuchali dziennikarzy niemieckich, bazowali na notatce przekazanej im z ambasady RP w Berlinie. Czy placówka podległa służbowo Radosławowi Sikorskiemu, a za jego pośrednictwem Donaldowi Tuskowi mogłaby argumentować złe intencje redaktorów niemieckich? Oto treść tej notatki przysłanej do prokuratury z Berlina:

Użycie zakwestionowanych sformułowań było pochodną niefrasobliwości i nierzetelności dziennikarskiej.

Polacy w Niemczech wskazują, że organa państwowe powołane do ścigania tak naprawdę bronią oszczerców. Dlaczego to robią? Bo to są niemieccy oszczercy?

Sławomir Sieradzki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

70. Kaczyński: Rząd nie chce

Kaczyński: Rząd nie chce ścigania sformułowań "polskie obozy zagłady"

Rząd nie popiera propozycji PiS, by do ustawy o IPN wpisać sankcje karne na używanie sformułowań "polskie obozy zagłady" - mówił w niedzielę Jarosław Kaczyński. - Nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć.
- Ostatnio mieliśmy do czynienia z określeniem w ten sposób Ravensbrück, czyli obozu, który był w Brandenburgii, na terenie

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,15898224,Kaczynski__Rzad_nie_chce_scigania_sf...

Czy dla rzecznika polskiego, ponoć, MSZ sowiecki kat, mordujący żołnierzy AK to "kontrowersyjny bohater"?

Jeśli wpis Marcina Wojciechowskiego jest
reakcją na zniszczenie pomnika gen. Czerniachowskiego, powinien być
ostatnią rzeczą, jaką zrobił on pracując w MSZ...


Pieniężno: zniszczono pomnik gen. Czerniachowskiego. Kaczyński: "Ten pan wyłapywał AK-owców"


Pieniężno: zdewastowano pomnik gen. Czerniachowskiego

W nocy z so­bo­ty na nie­dzie­lę nie­zna­ni
spraw­cy zde­wa­sto­wa­li po­mnik gen. Iwana Czer­nia­chow­skie­go w
Pie­nięż­nie, od­po­wie­dzial­ne­go za li­kwi­da­cję AK na
Wi­leńsz­czyź­nie. Do in­cy­den­tu do­szło kil­ka­na­ście go­dzin przed
ofi­cjal­ną wi­zy­tą ro­syj­skiej de­le­ga­cji z ob­wo­du
ka­li­nin­gradz­kie­go. - Utrzy­my­wa­nie po­mni­ków ludzi, któ­rzy byli
po pro­stu zbrod­nia­rza­mi, ob­ra­ża Po­la­ków w spo­sób dra­stycz­ny -
oce­nił pre­zes PiS Ja­ro­sław Ka­czyń­ski.

Zniszczona tablica przy pomniku generała Iwana Czerniachowskiego w Pieniężnie

Foto: Tomasz Waszczuk / PAP

De­wa­sta­cję kon­tro­wer­syj­ne­go po­mni­ka
ujaw­nił rano po­li­cyj­ny pa­trol. Na mo­nu­men­cie so­wiec­kie­go
ge­ne­ra­ła na­ma­lo­wa­no Znak Pol­ski Wal­czą­cej i napis "Precz z
ko­mu­ną". Jak po­in­for­mo­wa­ła rzecz­nicz­ka bra­niew­skiej po­li­cji
Jo­lan­ta Ci­szew­ska praw­do­po­dob­nie uszko­dzo­no też pa­miąt­ko­wą
ta­bli­cę przy po­mni­ku.

- Na miej­scu pra­cu­ją po­li­cjan­ci, któ­rzy
zbie­ra­ją ślady i spo­rzą­dza­ją do­ku­men­ta­cję pro­ce­so­wą -
po­wie­dzia­ła po­li­cjant­ka. Jak do­da­ła, do­tych­czas ni­ko­go w tej
spra­wie nie za­trzy­ma­no.

Mi­ni­ster spraw we­wnętrz­nych Bar­tło­miej
Sien­kie­wicz po­wie­dział po po­łu­dniu w War­sza­wie, że ko­men­dant
głów­ny po­li­cji po­in­for­mo­wał go, iż szko­dy zo­sta­ły już
usu­nię­te. W związ­ku z in­cy­den­tem nie ma po­wo­du do zwięk­sze­nia
sił ochra­nia­ją­cych wi­zy­tę Ro­sjan
- za­zna­czył. - Trak­tu­je­my
to, jako jeden z wielu in­cy­den­tów - przy­kry, bo przy­kry, ale
in­cy­dent - za­zna­czył Sien­kie­wicz.

Do­py­ty­wa­ny, czy wi­zy­ta Ro­sjan nie wy­ma­ga
do­dat­ko­wej ochro­ny przy­po­mniał, że Pol­ska jest kra­jem
go­ścin­nym, - Pol­ska zie­mia, jest zie­mią go­ścin­na, więc jeśli
przy­jeż­dża­ją do nas nasi są­sie­dzi, będą trak­to­wa­ni ze
sta­ro­pol­ską go­ścin­no­ścią - pod­kre­ślił.


"Nie może być w wolnym kraju placów i ulic imienia katów z krwią na rękach"

- Wy­mow­ny sku­tek braku de­ko­mu­ni­za­cji w
Pol­sce - tak Ta­de­usz Cy­mań­ski z So­li­dar­nej Pol­ski oce­nia spór
wokół po­mni­ka ge­ne­ra­ła so­wiec­kie­go Iwana Czer­nia­chow­skie­go.
Eu­ro­po­seł uważa, że utrzy­my­wa­nie do tej pory po­mni­ków
ra­dziec­kich ge­ne­ra­łów jest błę­dem wol­nej Pol­ski, a próba jego
usu­nię­cia jest spóź­nio­ną re­ak­cją: "Ża­łu­je bar­dzo - bo też byłem
w Sej­mie 12 lat - że de­ko­mu­ni­za­cji nie zro­bi­li­śmy szyb­ko i
spraw­nie, tak jak za­słu­gu­je na to pa­mięć o ofia­rach tam­te­go okre­su, a teraz mamy tego po­kło­sie - po­wie­dział.

Dodał, że re­ak­cja bur­mi­strza i rad­nych
pie­nięż­na jest spóź­nio­na ale słusz­na, bo nie może być w wol­nym
kraju pla­ców i ulic imie­nia katów, z krwią na rę­kach.

Do in­cy­den­tu do­szło na kil­ka­na­ście go­dzin
przed wi­zy­tą ofi­cjal­nej de­le­ga­cji z przy­gra­nicz­ne­go mia­sta
Ma­mo­no­wa i grupy mo­to­cy­kli­stów z ob­wo­du ka­li­nin­gradz­kie­go.
W nie­dzie­lę po po­łu­dniu Ro­sja­nie or­ga­ni­zu­ją przy po­mni­ku w
Pie­nięż­nie ob­cho­dy zwią­za­ne z nad­cho­dzą­cym Dniem Zwy­cię­stwa,
które ob­cho­dzo­ne jest w Rosji 9 maja jako świę­to pań­stwo­we.

Or­ga­ni­za­to­rzy uro­czy­sto­ści uzy­ska­li zgodę
na zgro­ma­dze­nie od władz miej­skich Pie­nięż­na. Pi­kie­tę przy tym
po­mni­ku za­po­wie­dzia­ło na nie­dzie­lę sto­wa­rzy­sze­nie
"So­li­dar­ni 2010", które sprze­ci­wia się ho­no­ro­wa­niu
so­wiec­kie­go do­wód­cy, od­po­wie­dzial­ne­go za li­kwi­da­cję
od­dzia­łów AK na Wi­leńsz­czyź­nie.

Jak po­wie­dział rzecz­nik MSZ Mar­cin
Woj­cie­chow­ski, nie­za­leż­nie od oceny po­sta­ci gen.
Czer­nia­chow­skie­go, po­tę­pia­my nisz­cze­nie po­mni­ków. Są praw­ne
me­to­dy, które służą roz­wią­zy­wa­niu tego typu spo­rów - dodał.


Kaczyński: utrzymywanie takich pomników obraża Polaków

W nie­dzie­lę spra­wę de­wa­sta­cji po­mni­ka
ko­men­to­wał też na kon­fe­ren­cji pra­so­wej pre­zes PiS Ja­ro­sław
Ka­czyń­ski. - Pan ge­ne­rał Czer­nia­chow­ski to jest ten, który
wy­ła­py­wał i wy­wo­ził na wschód żoł­nie­rzy Armii Kra­jo­wej" -
przy­po­mi­nał. "Utrzy­my­wa­nie po­mni­ków ludzi, któ­rzy byli po
pro­stu zbrod­nia­rza­mi, ob­ra­ża Po­la­ków w spo­sób dra­stycz­ny
-
dodał.

Dla­te­go, zda­niem Ka­czyń­skie­go, "trze­ba tę
spra­wę skoń­czyć raz na za­wsze, wtedy nie bę­dzie­my mieli tego
ro­dza­ju pro­ble­mu jak de­wa­sta­cja". - Pro­szę mnie nie za­chę­cać,
bym wy­ra­żał żal z tego po­wo­du, że po­mni­ki zbrod­nia­rzy
trak­to­wa­ne są w spo­sób nie­przy­ja­zny - po­wie­dział Ka­czyń­ski.
We­dług pre­ze­sa PiS po­mni­ki takie jak gen. Czer­nia­chow­skie­go
po­win­ny być prze­no­szo­ne albo na cmen­ta­rze, albo do "ja­kie­goś
mu­zeum ko­mu­ni­zmu".

O po­mni­ku stało się gło­śno na po­cząt­ku tego
roku, gdy rada miej­ska Pie­nięż­na wy­ra­zi­ła wolę jego ro­ze­bra­nia,
co wzbu­dzi­ło pro­te­sty w Rosji. Ini­cja­ty­wę lo­kal­ne­go
sa­mo­rzą­du po­par­ła Rada Ochro­ny Pa­mię­ci Walk i Mę­czeń­stwa,
która za­pro­po­no­wa­ła stro­nie ro­syj­skiej prze­nie­sie­nie
po­mni­ka na teren ob­wo­du ka­li­nin­gradz­kie­go. Am­ba­sa­da
Fe­de­ra­cji Ro­syj­skiej w War­sza­wie uzna­ła tę pro­po­zy­cję za
nie­uza­sad­nio­ną.

W lutym ro­syj­ska am­ba­sa­da zor­ga­ni­zo­wa­ła
przy po­mni­ku ob­cho­dy rocz­ni­cy śmier­ci Czer­nia­chow­skie­go.
Przed tą uro­czy­sto­ścią grupa Ro­sjan od­no­wi­ła mo­nu­ment i
upo­rząd­ko­wa­ła jego oto­cze­nie bez zgody władz Pie­nięż­na.

Wcze­śniej Ro­sja­nie nie or­ga­ni­zo­wa­li
ofi­cjal­nych uro­czy­sto­ści w tym miej­scu. Zbu­do­wa­ny na po­cząt­ku
lat 70. ubie­głe­go wieku mo­nu­ment z po­pier­siem gen.
Czer­nia­chow­skie­go od lat stał prak­tycz­nie za­po­mnia­ny i za­rósł
krza­ka­mi. Po­mnik stoi nie­da­le­ko miej­sca, gdzie ra­dziec­ki
do­wód­ca zo­stał śmier­tel­nie ranny pod­czas ope­ra­cji
wschod­nio­pru­skiej w lutym 1945 r.

W oce­nie pol­skich hi­sto­ry­ków "wobec Pol­ski i
Po­la­ków ge­ne­rał Iwan Da­ni­ło­wicz Czer­nia­chow­ski ode­grał rolę
zde­cy­do­wa­nie ne­ga­tyw­ną". Jako do­wód­ca 3. Fron­tu
Bia­ło­ru­skie­go był od­po­wie­dzial­ny za re­ali­za­cję ope­ra­cji
wi­leń­skiej. Do­pro­wa­dził do aresz­to­wa­nia płk. Alek­san­dra
Krzy­ża­now­skie­go "Wilka" i roz­bro­je­nia 8 tys. żoł­nie­rzy AK, z
któ­rych wielu zo­sta­ło ze­sła­nych do ła­grów lub przy­mu­so­wo
wcie­lo­nych do Armii Czer­wo­nej. Ro­sja­nie uwa­ża­ją go na­to­miast
za jed­ne­go z naj­zdol­niej­szych ra­dziec­kich do­wód­ców i
bo­ha­te­ra wo­jen­ne­go

http://wiadomosci.onet.pl/olsztyn/pieniezno-zdewastowano-pomnik-gen-czerniachowskiego/x8kwn

Nieznani sprawcy zdewastowali pomnik gen. Iwana Czerniachowskiego

Nieznani sprawcy zdewastowali pomnik gen. Iwana Czerniachowskiego

Nieznani sprawcy zdewastowali pomnik dwukrotnego
bohatera Związku Radzieckiego, generała armii Iwana Czerniachowskiego w
Pieniężnie (Polska) – poinformowały lokalne media.

Wandale
narysowali na pomniku bohatera, który wyzwalał Polskę spod niemieckiej
okupacji,
symbol Armii Krajowej - zakonspirowana organizacja zbrojna
polskiego podziemia w latach II wojny światowej.

Pomnik
powstał na obrzeżach miasta w latach 70. W styczniu władze miejskie
podjęły decyzję o demontażu pomnika Iwana Czerniachowkiego. Sprzeciwili
się temu polscy weterani.

Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/news/2014_05_04/Nieznani-sprawcy-zdewastowali-pomnik-gen-Iwana-Czerniachowskiego-5264/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

71. ukłony dla odważnych

ukłony i wyrazy szacunku...a ruskim turystom...dobrze radzę ,
by...sobie u siebie świetowali
My wciąż pamietamy jak stali na brzegu Wisły przygladąjac się spokojnie ...gdy tymczasem Warszawa walczyła o Wolność...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

72. Warszawski Sąd Okręgowy znowu

Warszawski Sąd Okręgowy znowu odmówił zajęcia się sprawą „polskiego obozu zagłady”, sformułowania użytego przez dziennik „Rheinische Post”. Sędzia uznał, że skarżący gazetę Związek Polaków w Niemczech „Rodło” reprezentują… nie te osoby, które powinny. Tymczasem są to osoby, które mogą reprezentować Związek w Niemczech, czyli w miejscu jego działania.

Zażalenie nie podlega rozpoznaniu jako pochodzącą od osoby nieuprawnionej

— odczytał sędzia Krzysztof Ptasiewicz, który wcześniej wyszedł z sali i konsultował z kimś swoją decyzję.

To już druga próba zmuszenia sądu do zajęcia się problemem. Na poprzedniej rozprawie sędzia zwrócił uwagę, że dokumenty poświadczające kto jest kim z przedstawicieli Związku są po niemiecku (wyciąg z niemieckiego sądu rejestrowego).

Gdy dziś było to po polsku, a na dodatek dostarczono z niemieckiego sądu grodzkiego informację, że Józef Galiński i Anna Halbes są pełnoprawnymi reprezentantami Związku – w myśl prawa niemieckiego, czyli tam gdzie działa Związek – sąd uznał, że to nie wystarczy.

Polski sąd robi wszystko, aby umyć ręce od tej sprawy. To jest jawne i celowe odkładanie sprawy w nieskończoność. Nie znam ani jednego przypadku z sądu niemieckiego, który by się tak zachował.

— mówi Józef Galiński, członek zarządu ZPwN, który do Warszawy przyjechał, podobnie jak Anna Halbes, specjalnie na rozprawę. Przyznaje, że w tej chwili nie wiedzą co zrobić, bo muszą działać zgodnie z prawem niemieckim, a kłamliwy zwrot „polskie obozy” skarży przed sądem polskim.

Wygląda na to, że sąd się boi. Można by się kiedyś dowiedzieć kogo.

— dodaje Galiński.

Sławomir Sieradzki

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/198081-tylko-u-nas-polski-sad-odmowil-...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

73. "New Yorker" pisze o modzie

  • "New Yorker" pisze o modzie na selfie w Auschwitz. I "polskich obozach"


  • Czy wypada robić sobie zdjęcie z dzióbkiem tuż przy krematorium albo pod zdjęciem przy bramie Auschwitz pisać "pięknie wyglądacie"? - zastanawia się "The New Yorker". Nastolatki z całego świata o tym nie myślą i w sieci publikują "uśmiechnięte fotografie" z byłych obozów zagłady.
    "The New Yorker" to opiniotwórczy amerykański tygodnik wydawany od 1925 roku. Często dotyka ważnych tematów społecznych - kilka dni temu w jego internetowym wydaniu opublikowano artykuł na temat mody na selfie w obozach zagłady. Opisano fotografie, które nastolatki wrzucają na swoje profile w mediach społecznościowych tuż po wizycie w byłych nazistowskich obozach koncentracyjnych takich jak Auschwitz-Birkenau. Przykład? Czwórka nastolatków robi zdjęcie z ręki tuż przed bramą byłego obozu z napisem "Arbeit Macht Frei".

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,16245970,_The_New_Yorker__o_modzie_na_selfie_...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    74. Auschwitz był niemiecki

    Auschwitz był niemiecki

    Rozpoczął się cykl konferencji mających na celu zwrócenie uwagi
    na fałszowanie naszej historii w zagranicznych mediach

    „Media kłamią – Auschwitz był niemiecki” – to
    tytuł cyklu konferencji, które mają uświadomić Polakom, jak fałszowana
    jest nasza historia.

    Pilotarzowe konferencje przeprowadzono m.in. w Urzędzie Wojewódzkim w
    Olsztynie oraz w obiektach miejskich w Ełku i Elblągu (Ratusz
    Staromiejski). Współorganizatorami konferencji były władze samorządowe
    tych miast, m.in. prezydent Elbląga. Bardzo licznie uczestniczyli w nich
    ludzie młodzi.

    Konferencje są jednym ze sposobów, oprócz procesów sądowych m.in. z
    niemieckim dziennikiem „Die Welt”, w jaki Stowarzyszenie Patria Nostra,
    specjalnie powołane w celu zwalczania pomówień Polaków w mediach, chce
    przeciwstawić się temu złemu zjawisku. – Używanie w mediach
    sformułowania „polskie obozy zagłady” jest bardzo niebezpieczne ze
    względu na szerokie rozpowszechnianie tego kłamstwa. Głównym celem
    naszych konferencji jest wskazanie, jakie zagrożenia niesie ze sobą
    takie fałszowanie historii – mówi w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl mec.
    Lecha Obara, prezes Stowarzyszenia Patria Nostra.

    Podczas konferencji w Elblągu podał, że w ubiegłym roku tylko w
    niemieckich opiniotwórczych mediach kłamliwego sformułowania „polskie
    obozy zagłady czy koncentracyjne” użyto aż 30 razy. Prezes Patria Nostra
    wskazał, że to fałszowanie historii trwa. – Ostatnio otrzymaliśmy
    kolejne dwa zgłoszenia o użyciu przez niemieckie media tego nikczemnego
    sformułowania – wskazuje mec. Obara.

    Punktami stałymi w programie konferencji są prelekcje oraz dyskusja z
    młodzieżą. Wśród prelegentów, którymi są historycy, prawnicy i
    świadkowie historii, jest Janina Luberda-Zapaśnik, prezes Polskiego
    Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów
    Koncentracyjnych. Młodzieży opowiada ona o swoich tragicznych
    przeżyciach podczas kaźni, jakiej doznała ona oraz jej rodzina w
    niemieckim obozie koncentracyjnym w Potulicach. Trafiła tam jako
    11-letnie dziecko razem z rodzicami i czworgiem młodszego rodzeństwa.
    Jej rodzeństwo zginęło w obozie, z pięciorga dzieci ocalała tylko ona. –
    W niemieckim obozie koncentracyjnym w Potulicach osobiście
    doświadczyłam okrucieństwa niemieckiego okupanta i byłam świadkiem
    śmierci setek dzieci i osób dorosłych różnych narodowości – świadczyła
    podczas konferencji Janina Luberda-Zapaśnik. Przypomniała, że w czasie
    funkcjonowania tego niemieckiego obozu życie straciło w nim m.in. 800
    dzieci.

    Podczas konferencji prezentowany jest film „Historia Kowalskich”.
    Opowiada on o zbrodni popełnionej przez okupantów niemieckich w
    Ciepielowie w grudniu 1942 r., kiedy to za ukrywanie Żydów spalili oni
    żywcem cztery polskie rodziny – Kowalskich, Obuchiewiczów, Skoczylasów i
    Kosiorów. Potomkowie tych rodzin po latach odebrali medale Sprawiedliwy
    wśród Narodów Świata, najwyższe izraelskie odznaczenie cywilne. Podczas
    emisji filmu niejedna z osób obecnych na konferencji była mocno
    poruszona. Prezes Stowarzyszenia Patria Nostra mówi, że ten bardzo dobry
    film powinien być lepiej rozpowszechniony, pokazywany m.in. w szkołach.
    – Szczególnie zależy nam na projekcjach w szkołach filmów tak dobrych,
    jak „Historia Kowalskich”. Producent i reżyser tego filmu dał nam prawa
    nieodpłatnej projekcji filmu dla młodzieży m.in. na naszych
    konferencjach – wskazuje mecenas Lech Obara. Prezes Patria Nostra
    dodaje, że „te spotkania mają też na celu rozpoczęcie dyskusji o naszej
    historii, o dumie narodowej, o naszych bohaterach”. – Naszym marzeniem
    jest wejść z tymi konferencjami do szkół – podkreśla mecenas Lech Obara.

    Cykl spotkań rozpoczął się trzema spotkaniami w Olsztynie, Ełku i
    Elblągu. Docelowo mają się one odbywać w różnych miastach na terytorium
    całej Polski w ramach projektu „Pamięć, tożsamość i odpowiedzialność”,
    który prowadzi Stowarzyszenie Patria Nostra zwalczające na drodze
    sądowej używanie przez zagraniczne media kłamliwego sformułowania
    „polskie obozy zagłady”. Wraz ze Stowarzyszeniem w organizowanie
    konferencji zaangażowane są m.in. Polski Związek Byłych Więźniów
    Politycznych, Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych oraz
    Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej w Olsztynie.

    Adam Białous


    11 września Pamięć,
    tożsamość, odpowiedzialność. Przeciwdziałanie fałszowaniu pamięci o
    niemieckich obozach koncentracyjnych przez media zagraniczne

    11 września (czwartek) godz. 9:00

    Konferencja Pamięć, tożsamość, odpowiedzialność. Przeciwdziałanie
    fałszowaniu pamięci o niemieckich obozach koncentracyjnych przez media
    zagraniczne
    zorganizowana przez Instytut Pamięci Narodowej i
    stowarzyszenie Patria Nostra. Celem konferencji jest omówienie przyczyn
    pojawiania się w zagranicznych środkach masowego przekazu, z akcentem
    położonym na media niemieckie, nieprawdziwych (fałszujących historię
    Polski) określeń typu: „polski obóz koncentracyjny”, a także znaczenia
    tego zjawiska dla polskiej kultury pamięci.

     

    Organizator konferencji: Stowarzyszenie Patria Nostra

    Stowarzyszenie Patria Nostra zostało założone w Olsztynie na początku
    2013 roku. Skupia ono byłych więźniów niemieckich obozów
    koncentracyjnych, działających na terenie okupowanej Polski w okresie II
    wojny światowej, oraz prawników i inne osoby  zainteresowane
    przeciwdziałaniem zjawisku szerzenia przez zagraniczne media opinii o
    Polsce i Polakach jako współodpowiedzialnych za nazistowskie zbrodnie.

    Prawnicy Stowarzyszenia reprezentują pana Zbigniewa
    Osewskiego w procesie przeciwko wydawcy dziennika „Die Welt”, który
    został wytoczony z powodu używania przez wspomniany określeń: „polski
    obóz zagłady” i „polski obóz koncentracyjny
    ”. Reprezentując
    byłych więźniów obozów koncentracyjnych, Stowarzyszenie zainicjowało
    także skierowanie dwóch dalszych pozwów cywilnych przeciwko
    właścicielowi portalu „Focusonline” oraz niemieckiej telewizji ZDF.

    Ponadto, we współpracy z Mec. Piotrem Duberem, prawnikiem
    praktykującym w Niemczech, zainicjowało postępowanie karne przeciwko
    wydawcy „Bild”, z uwagi na  rozpowszechnianie przez
    nie  opinii, jakoby żołnierze AK byli „ekstremalnymi antysemitami”.
    Stowarzyszenie prowadzi również spór prawny z Telewizją Polską SA, którego celem jest uzyskanie informacji o kosztach nabycia przez TVP praw do emisji filmu Unsere vater, unsere mutter.

    W ramach prowadzonej przez siebie działalności, Stowarzyszenie podejmuje również inne działania, jak m.in. wystosowanie Apelu do Parlamentarzystów
    o nazwy ustanowionego na dzień 14 czerwca celem uczczenia dnia pamięci
    ofiar nazistowskich obozów koncentracyjnych. Wiosną 2014 roku
    Stowarzyszenie było także organizatorem cyklu konferencji na szczeblu
    lokalnym (Olsztyn, Elbląg, Ełk), zatytułowanej: Media kłamią - Auschwitz był niemiecki.
    Celem konferencji było zwrócenie uwagi miejscowym środowiskom
    opiniotwórczym oraz młodzieży, na potrzebę przeciwdziałania zjawisku
    fałszowania historii Polski przez zagraniczne media.

    Stowarzyszenie Patria Nostra

    ul. Partyzantów 68/5, 10-523 Olsztyn

    www.patrianostra.org.pl; stowarzyszeniepatrianostra@gmail.com

    tel.: + 48 (89) 527 40 25

    KRS 0000448133, Wydział VIII Gospodarczy KRS Sądu Rejonowego w Olsztynie

    Współorganizator konferencji: Instytut Pamięci Narodowej - Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu

    ul. Wołoska 7, 02-675 Warszawa

    http://ipn.gov.pl/, sekretariat.ipn@ipn.gov.pl

    Tel. (22) 581-87-78/77/76

     

     

     

    HARMONOGRAM  KONFERENCJI

    09:00-09:30

           Rejestracja uczestników

                Kawa na dobry początek

    09:30-10:00

    (30 minut)

    Sesja powitalna

    Wystąpienia świadków historii:

    Janiny Luberdy Zapaśnik (więźniarki obozu w Lebrechsdorf) oraz Karola Tendery (więźnia obozu Auschwitz)

    10:00-12:30

    (150 minut)

    Moduł I: Kultura pamięci i tożsamość historyczna. Wyzwanie dla historyków

    1/ Prof. dr hab. Andrzej Nowak (UJ): Stan polskiej kultury pamięci i jej znaczenie dla tożsamości.

    2/ Prof. dr hab. Zbigniew Mazur (Instytut Zachodni): Dyskurs
    relatywizacji i dyskurs odciążania w niemieckiej polityce historycznej, a
    „polskie obozy”.

    3/ Dr Joanna Lubecka (IPN): Słowo w służbie propagandy. Niemiecka narracja dotycząca II wojny światowej.

    Referaty: do 15 min

    Po wygłoszeniu referatów nastąpi dyskusja panelowa, z udziałem:

    Prof. Andrzeja Nowaka, Prof. Zbigniewa Mazura, Dr hab. Kazimierza
    M. Ujazdowskiego (UŁ), Dr Magdaleny Gawin (IH PAN), Dr Joanny Lubeckiej
    (IPN), Dr Leszka Pietrzaka.

    Moderuje: Prof. Andrzej Nowak

    12:30-12:45

    (15 minut)

    Drugi łyk kawy oraz rozmowy kuluarowe

    12:45-14:15

     (150 minut)

    Moduł II: Prawne środki ochrony prawdy historycznej

    1/ Prof. dr hab. Aurelia Nowicka (UAM), Pan Filip Rakiewicz:
    Poczucie tożsamości narodowej jako dobro osobiste i jego ochrona
    cywilnoprawna.

    2/ Pan Lech Obara, Pan Szymon Topa: Procesowe aspekty dochodzenia
    roszczeń z tytułu naruszenia przez media zagraniczne dóbr osobistych
    związanych z przynależnością narodową.

    3/ Dr Monika Brzozowska (UJ): Zagadnienie naruszenia dóbr osobistych związanych z przynależnością narodową.

    4/ Pani Magdalena Jabczuga-Kurek (Instytut Allerhanda):
    Legitymacja czynna w zakresie roszczeń o ochronę dóbr osobistych
    związanych z przynależnością narodową.

    5/ Pan Marcin Berent (UMK): „Polskie obozy” z perspektywy prawa karnego w płaszczyźnie lex lata i ferenda.

    Referaty:  do 15 min

    Po wygłoszeniu referatów nastąpi dyskusja panelowa, z udziałem:
    Prof. Aurelii Nowickiej, Prof. dr hab. Artura Nowaka-Fara, Podsekretarza
    Stanu w MSZ (UW, SGH), Dr Moniki Brzozowskiej, Dr Jakuba Czepka (UWM),
    Pana Filipa Rakiewicza, Pani Magdaleny Jabczuga-Kurek, Pana Marcina
    Berenta, Pana Lecha Obary, Pana Szymona Topy.

    Moderuje: Prof. Aurelia Nowicka

    14:15-15:15

    (60 minut)

    Przerwa na lunch

    15:15-16:45

    (90 minut)

    Moduł III: „Polskie obozy” w zagranicznych mediach, w świetle praktycznych aspektów pracy dziennikarskiej

    Dyskusja panelowa z udziałem redaktorów: Andrzeja Grajewskiego (Gość Niedzielny), Pawła Lisickiego (Do Rzeczy), Macieja Świrskiego (Reduta Dobrego Imienia), Sławomira Sieradzkiego (portal wpolityce.pl) oraz przedstawiciela dziennika Rzeczpospolita.

    Moderuje: dr Maciej Szymanowski (Uniwersytet Katolicki w Budapeszcie).

    16:45-17:00

    (15 minut)

    Podsumowanie i zamknięcie konferencji

    Mec. Lech Obara

    17:00-18:00

    Na koniec zapraszamy na lampkę wina i dalsze rozmowy kuluarowe

     

     

     

    Przedmiot i cele konferencji

    Omówienie przyczyn i znaczenia dla polskiej kultury pamięci, zjawiska
    pojawiania się w zagranicznych środkach masowego przekazu, z akcentem
    położonym na media niemieckie, nieprawdziwych, fałszujących historię
    Polski, określeń typu: „polski obóz koncentracyjny”.

    Najważniejsze zagadnienia, które powinny zostać omówione w toku konferencji:

    - Czym jest kultura pamięci? Jakie znaczenie dla polskiej kultury
    pamięci (polskiej tożsamości historycznej) ma pamięć o ofiarach
    niemieckich obozów koncentracyjnych i obozów zagłady?

    - Analiza mechanizmów kształtowania się współczesnej tożsamości
    (świadomości) historycznej jednostki i narodu jako dobra wspólnego, oraz
    wpływ na polską tożsamość historyczną oraz wizerunek Polski na świecie
    zjawiska fałszowania przez zagraniczne media pamięci o niemieckich
    obozach koncentracyjnych;

    - Stan polskiej kultury pamięci. Podmioty odpowiedzialne za polską
    kulturę pamięci i polską tożsamość historyczną. Prawne i pozaprawne
    środki ochrony kultury pamięci przed fałszowaniem polskiej historii
    przez zagraniczne media.

    ***

    Moduł I: Kultura pamięci i tożsamość historyczna. Wyzwanie dla historyków

    W tym module znawcy tematu zaprezentują i omówią zagadnienie kultury
    pamięci jako narzędzia kształtowania wizerunku Polski na świecie oraz
    dla kapitału obywatelskiego w Kraju (tożsamości historycznej), także w
    kontekście pamięci o ofiarach niemieckich obozów koncentracyjnych.

    Planowane do omówienia zagadnienia:

    - skala zjawiska fałszowania przez media zagraniczne pamięci o niemieckich obozach koncentracyjnych i ich ofiarach;

    - analiza przyczyn i mechanizmów fałszowania przez media zagraniczne
    pamięci o niemieckich obozach koncentracyjnych i ich ofiarach (w ujęciu
    podmiotowym i przedmiotowym), oraz analiza zagrożeń wynikających z tego
    zjawiska dla polskiej kultury pamięci i wizerunku Polski na świecie;

    - propozycje naukowych, prawnych, politycznych i obywatelskich
    środków przeciwdziałania zjawisku fałszowania przez zagraniczne media
    pamięci o niemieckich obozach koncentracyjnych i ich ofiarach.

     

    Moduł II: Prawne środki ochrony prawdy historycznej

    W tym module eksperci będą prezentowali i omawiali obowiązujący stan
    prawny w kontekście istniejących możliwości ochrony prawdy historycznej.

    Planowane do omówienia zagadnienia:

    - cywilnoprawne środki ochrony prawnej prawdy o ofiarach niemieckich
    obozów koncentracyjnych przed jej fałszowaniem przez media zagraniczne
    (omówienie środków prawnych i zasad odpowiedzialności zagranicznych
    mediów za fałszowanie historii Polski);

    - karne środki ochrony dóbr zbiorowych i indywidualnych związanych z prawdą historyczną.

     

    Moduł III: „Polskie obozy” w zagranicznych mediach. Praktyczne aspekty pracy dziennikarskiej

    W tym module dziennikarze-praktycy wezmą udział w panelu dyskusyjnym,
    omawiając wybrane aspekty problematyki  związanej z  sięganiem przez
    niemieckie i inne zagraniczne media do pojęć typu „polskie obozy”,
    zwracając uwagę na: 1) zasady pisania, edycji i weryfikowania tekstów;
    2) potencjalne skutki publikacji kłamliwych informacji na temat ważnych
    wydarzeń historycznych; 3) najwłaściwsze, efektywne metody reagowania
    oraz przeciwdziałania wspomnianym.

     

    Spodziewane rezultaty konferencji

    1/ Uporządkowanie stanu wiedzy naukowców, historyków, prawników,
    dziennikarzy w zakresie przyczyn i znaczenia pojawiania się w mediach
    zagranicznych określeń fałszujących historię i pamięć o niemieckich
    obozach koncentracyjnych.

    2/ przeciwdziałania i egzekwowania odpowiedzialności za fałszowanie
    przez media zagraniczne faktów historycznych i pamięci o niemieckich
    obozach koncentracyjnych.

    3/ Wypracowanie doktryny naukowej wspierającej prawne środki
    przeciwdziałania fałszowaniu przez media zagraniczne historii i pamięci o
    niemieckich obozach koncentracyjnych.

    Ważnym celem konferencji jest ponadto zintegrowanie środowiska
    naukowego różnych specjalności, wokół zagadnienia fałszowania historii i
    pamięci o niemieckich obozach koncentracyjnych przez zagraniczne media
    oraz pobudzanie środowiska naukowego do głębszej analizy tego
    zagadnienia w celu wypracowywania efektywnych środków przeciwdziałania.

     

    Publikacja pokonferencyjna

    Referaty wygłoszone na konferencji, a także eksperckie wystąpienia,
    zostaną  opublikowane w zbiorze pt: „Pamięć, Tożsamość,
    Odpowiedzialność. Prawne i kulturowe aspekty fałszowania pamięci o
    niemieckich obozach koncentracyjnych oraz podważania faktów
    historycznych przez zagraniczne media.” Wybrane fragmenty wystąpień,
    zostaną także opublikowane w czasopismach branżowych charakteru
    naukowo-historycznego i naukowo-prawnego.

    Stowarzyszenie Patria Nostra w Olsztynie

     

    http://przystanekhistoria.ipn.gov.pl/ph/aktualnosci/4955,11-wrzesnia-Pam...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    75. Recydywa kłamstw „Rheinische Post”

    Joseph Goebbels: jego nauk rodacy nie zapomnieli

    Joseph Goebbels: jego nauk rodacy nie zapomnieli

    „Rheinische Post”, niemiecka gazeta z Nadrenii
    Północnej Westfalii napisała artykuł o wystawie dla młodzieży
    niemieckiej. Tematem wystawy są losy Żydów wywożonych do… „polskiego
    getta” w Litzmannstadt, czyli do okupowanej łodzi.

    Artykuł ukazał się w formie papierowej i elektronicznej pod tytułem – „Deportation ins polnische Ghetto”.




    Cały tekst jest jednym wielkim wykrzywieniem historii. Ani razu
    autorka tekstu - Lioba Müller nie napisała narodowości „nazistów”.
    Jest za to informacja o transportach „w kierunku Polski”, bez
    poinformowania, że cały kraj, jak i Łódź były wówczas okupowana przez Niemców, którzy przemianowali miasto na Litzmannstadt i stworzyli w nim getto.

    Jak dowiedział się portal „wPolityce” polscy dyplomaci w RFN
    zajęliby się na poważnie sprawą antypolskiej publikacji, ale…
    uniemożliwia im to niedawna decyzja polskiego wymiaru sprawiedliwości,
    który odmówił ścigania tej samej gazety „Reinische Post” za użycie
    sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” i „polskie getto”.

    Wydawca „Reinische Post” śledził przebieg sprawy przed prokuraturą oraz sądem w Warszawie i musiał wiedzieć, że zapadły tam korzystne dla nich decyzje mówiące o niezłamaniu przez niego prawa. To nam mocno utrudnia reakcje

    — powiedział nam chcący zachować anonimowość urzędnik z jednego z polskich konsulatów w Niemczech.

    Sprawa rezygnacji ze ścigania niemieckich fałszerzy historii przez wymiar sprawiedliwości w Polsce
    zbulwersował członków Związku Polaków w Niemczech, który żądał od
    prokuratury ścigania wydawcy gazety i autorów poprzednich kłamstw.
    Jednak 27 sierpnia tego roku sędzia Krzysztof Ptasiewicz z warszawskiego
    Sadu Okręgowego utrzymał w mocy odmowę wszczęcia śledztwa przez
    prokuraturę w sprawie publikacji „Reinische Post”.
    Prokurator odmówił śledztwa, gdyż nie dopatrzył się
    „znamion czynu zabronionego”.

    No i teraz mamy recydywę „Reinische Post”. Na pewno złożymy
    nowy pozew i będziemy się odwoływać od decyzji w sprawie poprzedniego

    — powiedziała nam Anna Wawrzyszko, wiceprezes ZPwN.

    http://wpolityce.pl/swiat/213850-nasz-news-niemieckich-zydow-wywozono-do...


    Merkel: Walka z antysemityzmem jest obowiązkiem każdego Niemca
    Walka z antysemityzmem jest obowiązkiem każdego Niemca - powiedziała kanclerz Niemiec Angela Merkel na wiecu w Berlinie.


    Życie wspólnoty żydowskiej jest częścią naszego życia; jest częścią
    naszej tożsamości i naszej kultury. Chcemy, aby Żydzi czuli się
    w Niemczech bezpiecznie. Powinni czuć, że ten kraj jest naszym wspólnym
    domem, w którym, jak wszyscy ludzie, którzy tu mieszkają, mają dobrą
    przyszłość - mówiła Merkel nagradzana brawami. Kanclerz zaznaczyła, iż
    fakt, że obecnie mieszka w Niemczech 200 tys. Żydów to "prezent"
    dla państwa. Pod Bramą Brandenburską pojawiło się ok. 5 tys. ludzi. Mieli ze sobą
    transparenty z napisami: "Przeciwko przemocy i nienawiści.
    Bezpieczeństwo dla Żydów".

    Dieter Graumann, przewodniczący
    Centralnej Rady Żydów
    w Niemczech wyraził ubolewanie, iż dochodzi
    do ataków na synagogi a na ulicach słychać antysemickie hasła.


    - Nie pozwólmy, by ta grupa agitatorów zniszczyła 70 lat dobrej
    współpracy. Od zakończenia drugiej wojny światowej Niemcy wspierały
    odrodzenie wspólnoty żydowskiej
    - mówił z kolei Ronald Lauder,
    przewodniczący Światowego Kongresu Żydów. 

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    76. DECYZJA O ODMOWIE WSZCZĘCIA ŚLEDZTWA W SPRAWIE „POLSKIEGO GETTA”

    „Tumiwisizm” państwa polskiego. Kolejna prokuratura nie widzi przestępstwa w sformułowaniu „polskie obozy”. Zobacz dokumenty!

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/226093-tumiwisizm-panstwa-polskiego-ko...

    W niniejszej sprawie nie można zasadnie twierdzić, iż z autorka artykułu, redaktor naczelny pisma i wydawca pisma działali ze szczególnego rodzaju zamiarem, wyrażającym wolę znieważania Narodu lub Rzeczpospolitej Polskiej. Ich zachowanie nie wyczerpuje znamion przestępstwa

    — napisał krakowski prokurator Andrzej Kabat w uzasadnieniu odmowy wszczęcia śledztwa przeciwko dziennikarce niemieckiej gazety „Rheinische Post”, która napisała o deportacji niemieckich Żydów do… „polskiego getta”. Chodzi o getto założone przez Niemców w okupowanej Łodzi. W tej samej gazecie napisano o „polskich obozach zagłady” w… Buchenwaldzie i Ravensbrück.

    Także w tym przypadku polski wymiar sprawiedliwości nie zawiódł nadziei kłamców z Niemiec i odmówił ich ścigania.

    CZYTAJ TAKŻE: NASZ NEWS. Niemieckich Żydów wywożono do… „polskiego getta”. Recydywa kłamstw „Rheinische Post”

    We wszystkich uzasadnieniach odmowy ścigania fałszerzy historii obrażających Polskę i Polaków prokuratorzy i sędziowie powołują się na jeden argument: brak w kodeksie karnym jasnego przepisu, który penelizowałby zarzucanie Polakom zbrodni, które popełnili inni, w tym przypadku Niemcy.

    Prokuratorów i sędziów nie przekonuje charakterystyczna rzecz: Niemcy obozu koncentracyjnego w czeskim Temelinie nie nazywają „czeskim”. Podobnie jak „Rheinische Post” czy w „die Welt”, który „wyspecjalizował się” w używaniu nazwy „polskie obozy”, nie przeczytamy o obozie w Hertogenbosch na terenie okupowanej Holandii, że był to obóz holenderski.

    Przedstawiciele polskiego wymiaru sprawiedliwości powinni zacząć wreszcie kojarzyć fakty i wyciągać wnioski. A te są oczywiste – potomkowie zbrodniarzy niemieckich chcą wybielić swoje matki i ojców kosztem naszych matek i ojców. W uzasadnieniu odmowy ścigania autorki „Rheinische Post” prokurator napisał:

    Użyte sformułowanie było wyjątkowo niefortunne, lecz użyte zostało nie w celu wskazania, że to Polacy założyli Getto Łódzkie, zamykali w nim Żydów i tam popełniali na nich liczne zbrodnie, lecz jedynie w celu wskazania na jego lokalizację, położenie geograficzne.

    Czyli prokurator wcielił się w obrońcę kłamców stosując to samo tłumaczenie!

    I jeszcze jeden fragment z uzasadnienia:

    W wyniku interwencji konsula Rzeczpospolitej Polskiej „Rheinische Post” sprostowała te sformułowania publikując fragment jego listu w którym zwrócił uwagę na sprzeczność tekstu z prawdą historyczną i znieważający charakter użytych określeń. Dowodzi to zdaniem zawiadamiającego, iż redaktor naczelny oraz wydawca „Rheinische Post” i zapewne również autorka tekstu mają świadomość, że użycie sformułowania „polskie getto” ma charakter obraźliwy względem osób narodowości polskiej oraz względem Rzeczpospolitej Polskiej

    — napisał prokurator.

    Wczytując się w to, jak i w inne uzasadnienia w sprawach użycia sformułowania „polskie obozy” nie sposób nie wyciągnąć wniosku, że polski wymiar sprawiedliwości opanował syndrom zwany „tu mu wisizm”. No bo jaki wniosek można wyciągnąć w sytuacji, gdy jakaś gazeta pisze o „polskim obozie”, po czym przeprasza i ubolewa, a następnie powtarza ten zwrot? Prokuratorzy i sędziowie widzą takie postępowanie i co? I nic! Klasyczny „tumiwisizm”.

    Chyba jedynym sposobem zdyscyplinowania sędziów i prokuratorów, aby zaczęli wykonywać swoje obowiązki w dziele ochrony dobrego imienia Najjaśniejszej Rzeczypospolitej jest takie skonstruowanie kodeksu karnego, aby pojawił się tam zapis, że użycie sformułowania „polskie obozy” jest celowym złamaniem prawa, a nie „pomyłką”, czy „wskazówką geograficzną”. Odpowiedni projekt złożyła w Sejmie największa partia opozycyjna. I co? Partie koalicyjne odrzuciły projekt. Ku satysfakcji fałszerzy polskiej historii „tumiwisizm” triumfuje nad Wisłą.

    autor: Sławomir Sieradzki
    -----------------------------------------------------

    Lubelska Nagroda Naukowa im. Profesora Edmunda Prosta, przyznawana jest od 15 lat, zawsze na początku roku, za wybitne prace naukowe, książki lub wynalazki.
    "Filozofia prawa III Rzeszy Niemieckiej". To ta monografia okazała się najlepszą pracą naukową 2014 roku. Jej autorem jest profesor KUL.
    - Pierwszym impulsem do powstania monografii była wypowiedź prezydenta USA Baracka Obamy w której wspomniał o polskich obozach zagłady. To mnie głęboko zaniepokoiło i doszedłem do wniosku, że tematyka ideologii nazizmu hitlerowskiego nie wszystkim jest dostatecznie dobrze znana - zapewniał ks.

    Lubelska Nagroda Naukowa im. Profesora Edmunda Prosta, przyznawana jest od 15 lat, zawsze na początku roku, za wybitne prace naukowe, książki lub wynalazki. - Pierwszym impulsem do powstania monografii była wypowiedź prezydenta USA Baracka Obamy w której wspomniał o polskich obozach zagłady. To mnie głęboko zaniepokoiło i doszedłem do wniosku, że tematyka ideologii nazizmu hitlerowskiego nie wszystkim jest dostatecznie dobrze znana - zapewniał ks.prof. Tadeusz Guz.

    http://www.kurierlubelski.pl/artykul/3707020,lubelski-nobel-dla-ks-prof-...

    „Polskie obozy” w niemieckim tłumaczeniu książki. W oryginale nie ma o nich słowa
    http://niezalezna.pl/63505-polskie-obozy-w-niemieckim-tlumaczeniu-ksiazk...
    Skandal! Bestsellerowa książka „We are all of glue” o wojennych losach Żydów święci triumfy na rynku wydawniczym naszych zachodnich sąsiadów. Zawiera ona określenia „polskie obozy” i „polskie getta”. Pomimo interwencji Związku Polaków w Niemczech (ZPwN) i Reduty Dobrego Imienia w niemieckich wydawnictwach mnożą się kolejne oszczerstwa wobec Polski - pisze Maciej Marosz w "Gazecie Polskiej Codziennie".

    W oryginalnym wydaniu powieści Mariny Lewyckiej „We are all of glue” nie ma słowa o „polskich obozach koncentracyjnych” czy „polskich gettach”, lecz jedynie o obozach w Polsce. Natomiast niemieckie tłumaczenie bestselleru zyskało w treści fałszywe historycznie określenia ze słowem „polskie”. Po interwencji ZPwN tłumacz angielskiego oryginału Sophie Zeitz nadesłała w odpowiedzi pismo, w którym przyznała się do błędu. Zapewniła, że po stwierdzeniu tego błędu powiadomiła o wszystkim wydawnictwo. Przyznała, że wybrała „błędną wersję znaczeniową” i przeprosiła za efekt, którego nie chciała uzyskać.

    W innym tonie na pismo ZPwN odpowiedział Bernd Blüm, szef niemieckiego wydawnictwa Deutscher Taschenbuch Verlag. Zaznaczył, że jego odpowiedź dotyczy rzekomo nieprawdziwych określeń, które miały ukazać się drukiem. Stwierdził, że trudno uznać, by oprotestowane sformułowania sugerowały udział Polaków w hitlerowskiej machinie zbrodni. Na koniec jednak Blüm zapewnił, że wskazane sformułowania znikną z kolejnych wydań książki.
    Już wiadomo, kto zniszczył polski mural w Nowym Jorku
    Został
    zatrzymany jeden ze sprawców zniszczenia polskiego muralu
    na Greenpoincie w Nowym Jorku. Policja zna również dane dwóch kolejnych
    osób, które brały udział w zniszczeniu malowidła na ścianie Polskiego
    Domu Narodowego.
    Malowidło na nowojorskim Greenpoincie zostało namalowane z okazji 70. rocznicy Powstania Warszawskiego. 

    Zatrzymany 22-latek jest pochodzenia żydowskiego. Jeden z kolegów
    zatrzymanego, zamieszanych w sprawę, ma prawdopodobnie pochodzenie
    niemieckie, a kolejny rosyjskie. Poszukiwani są oni przez nowojorskich
    policjantów z wydziału zajmującego się przestępstwami na tle nienawiści
    rasowej.  Nie zostało jeszcze rozstrzygnięte czy zniszczenie muralu to zwykły akt wandalizmu czy atak na Polaków.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    77. Dyrektor FBI: za Holokaust

    Dyrektor FBI: za Holokaust odpowiadają „wspólnicy nazistów z Niemiec, Polski i Węgier”

    Dyrektor FBI: za Holokaust odpowiadają „wspólnicy nazistów z Niemiec, Polski i Węgier”

    James B. Comey - dyrektor FBI - właśnie zadebiutował w dzienniku
    „The Washington Post”. Gazeta wydrukowała jego przemówienie ze...
    czytaj dalej »

    Gazeta wydrukowała
    jego przemówienie ze spotkania w Muzeum Holokaustu z przedstawicielami
    środowisk żydowskich. Comey mówi m.in. o tym, że każdemu nowemu
    pracownikowi biura nakazuje wizytę w muzeum. Po co? By wyciągnął on
    naukę z historii i zobaczył, że „nawet dobrzy ludzie pomagali w
    mordowaniu milionów”, poddając się woli nazistów. W pierwszej linii
    wymienił w tym kontekście m.in. Polaków.

    Dyrektorzy agencji rządowych rzadko
    zabierają publicznie głos w sprawach nie związanych z polem ich działań.
    Dyrektor FBI James Comey przykuł jednak swoim ostatnim wystąpieniem
    uwagę dziennika „The Washington Post”. Przykuł ją do tego stopnia, że
    jego przemówienie zostało spisane i opublikowane w dziale „Opinie” na
    stronie internetowej gazety.

    Polacy na równi z Niemcami i Węgrami w mordowaniu żydów

    Comey
    znalazł się w ostatnich dniach w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie,
    gdzie na zaproszenie organizatorów jednego ze spotkań opowiedział o tym,
    czym dla niego był i jest Holokaust.

    Mówił też o tym, dlaczego
    każdy zatrudniony przez niego nowy agent i analityk FBI ma obowiązek
    pojawienia się w waszyngtońskim muzeum.

    Comey pochodzący z rodziny
    irlandzkich katolików większość przemówienia poświęcił swojemu
    dojrzewaniu i pytaniom dotyczącym wiary i Boga, które zadawał sobie „już
    jako nastolatek”, gdy dowiedział się o tragedii milionów żydów
    zamordowanych przez nazistów.

    "Najstraszniejsza lekcja w historii ludzkości”.

    „Chcę, żeby
    (agenci - red.) zrozumieli, że mimo przeprowadzenia rzezi przez chorych i
    złych ludzi, w ich ślady poszli też ludzie, którzy kochali swoje
    rodziny, dawali jałmużnę i chodzili do kościoła. Dobrzy ludzie pomogli
    mordować miliony i najstraszniejszą ze wszystkich lekcji jest ta
    pokazująca, że jesteśmy w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności,
    poddając się władzy grupy, jesteśmy w stanie przekonać się do prawie
    wszystkiego” - powiedział dyrektor FBI.

    Po czym dodał: „W ich
    mniemaniu, mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu,
    wielu innych miejsc nie zrobili niczego złego, bo przekonali siebie do
    tego, że uczynili to, co było słuszne i od czego nie było ucieczki. To
    robią ludzie i to powinno nas naprawdę przerażać”.

    Rzecznik
    polskiego MSZ Marcin Wojciechowski napisał w sobotę na Twitterze, że
    polska ambasada w Waszyngtonie zareagowała już na"niedopuszczalne
    sformułowania" pod adresem Polski, jakie padły z ust dyrektora FBI i
    zażądała wyjaśnień w tej sprawie.

    Marcin Wojciechowski

    @maw75

    .@PolishEmbassyUS zareagowała listem Ambasadora na przemówienie dyrektora FBI w Muzeum Holocaustu. Sformułowania o Polsce niedpuszczalne.

    http://www.washingtonpost.com/opinions/the-scariest-lesson-of-the-holoca...


    Visitors to the United States Holocaust Museum
    pass beneath a cast taken from the original entrance to the Auschwitz
    death camp, inscribed with the phrase Arbeit Macht Frei (Work Makes One
    Free). (Bill O'Leary/WASHINGTON POST)

    April 16

    The writer is director of the FBI.

    This commentary is adapted from a speech given Wednesday at the U.S. Holocaust Memorial Museum’s 2015 National Tribute Dinner.




    Po Obamie jego urzędnik, dyrektor FBI, fałszuje historię. Fałszywie oskarża Polaków, ofiary zbrodni hitlerowskich Niemiec




    Polska może stracić bohatera. Jan Karski jako samotny szeryf. Scenariusz: nie istniało państwo polskie walczące z Niemcami, istniały „polskie obozy śmierci”
    http://wpolityce.pl/historia/260661-polska-moze-stracic-bohatera-jan-kar...

    ziś mijają 72 lata od dnia, gdy najpotężniejszy wówczas polityk na świecie, prezydent wschodzącego supermocarstwa Franklin Delano Roosevelt rozmawiał w Waszyngtonie z Janem Karskim – pierwszym naocznym świadkiem dokonywanej przez nazistowskie Niemcy zagłady Żydów, który przedostał się do państw alianckich.

    Z biegiem dziesięcioleci rozmowa Karski-Roosevelt w Białym Domu 28 lipca 1943 roku nie popada w zapomnienie – przeciwnie, nabiera znaczenia i mityczności. Umacnia się wersja mitu, w której Polak katolik Jan Karski samotnie ujrzał trwający Holokaust, po czym samotnie wyruszył do Wielkiej Brytanii i Ameryki, aby ostrzec ludzkość i skłonić mocarstwa do działania w obronie Żydów Polski i Europy. Lecz głos jedynego sprawiedliwego okazał się daremny wśród zaskoczonych, niedowierzających i obojętnych liderów i elit.

    Źródła naukowe amerykańskie, brytyjskie, izraelskie i inne podają – podobnie jak polskie – że Jan Karski (nazwisko przybrane podczas wojny zamiast Kozielewski) był porucznikiem Armii Krajowej, wysłannikiem władz Rzeczypospolitej Polskiej, istniejących w podziemiu w Warszawie i na uchodźstwie w Londynie. Ale takie fakty nie przebijają się do mitu. Nie przebija się również, że przyjęcie Karskiego przez Roosevelta uzyskał – i w rozmowie uczestniczył – ambasador RP w Stanach Zjednoczonych Ameryki Jan Ciechanowski (zawodowy dyplomata, nie historyk o tym samym imieniu i nazwisku). Że długa rozmowa dotyczyła wielu spraw, w tym ogólnej sytuacji politycznej, społecznej, gospodarczej i wojskowej w Polsce i wokół Polski, planów na epokę powojenną, działalności polskiego podziemia i współpracy AK z organizacjami żydowskimi. Że Karski bez działających w kraju i świecie struktur i służb państwa polskiego nie zdołałby dostać się do prezydenta USA, a wcześniej do brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Anthony Edena. Że nie mógłby wyjechać z Polski i Europy pod niemiecką okupacją. Ani że nie mógłby wejść do Getta Warszawskiego i obozu tranzytowego w Izbicy koło obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze na Lubelszczyźnie. Prawdę opisał i opowiedział szczegółowo sam Karski. Lecz paradoksalnie to jego książki, oraz nagrane i spisane wykłady i wypowiedzi, są łatwo zapominane, a mit żyje własnym życiem.

    Jeszcze słabiej pamiętany – nawet w Polsce – jest fakt, że państwo polskie ujawniło światu zbrodnie niemieckie na Żydach już 10 grudnia 1942 roku. Wtedy obszerna i wszechstronna nota dyplomatyczna rządu RP w Londynie na temat Holokaustu została podpisana przez ministra spraw zagranicznych Edwarda Raczyńskiego i przekazana rządom Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Związku Sowieckiego, Chin i innych państw walczących przeciw III Rzeszy Niemieckiej i jej sojusznikom. Później na użytek światowej opinii publicznej notę wydano po angielsku – wraz ze związanymi dokumentami – pod tytułem The Mass Extermination of Jews in German Occupied Poland („Masowa eksterminacja Żydów w okupowanej przez Niemcy Polsce”). Nota powstała na podstawie raportów Jana Karskiego i innych materiałów Referatu Spraw Żydowskich Komendy Głównej AK. Referat posiadał między innymi pierwsze meldunki z misji rotmistrza Witolda Pileckiego, który przeniknął do wnętrza obozu Auschwitz i zorganizował tam sieć oporu i wywiadu.

    Wbrew wszystkim tym historycznym faktom, Jan Karski jest coraz częściej przedstawiany jako samotny szeryf w walce ze złem świata. Przykładem tytuł wydanej w 1994 roku książki „Karski. Jak jeden człowiek próbował zatrzymać Holokaust” (w oryginale angielskim Karski: How One Man Tried to Stop the Holocaust), którą napisali E. Thomas Wood i Stanislaw M. Jankowski. Podobnie opisał Jana Karskiego prezydent Barack Obama podczas uroczystego wręczania amerykańskich Medali Wolności w Białym Domu 29 maja 2012 roku. Obama powiedział, że Karski – któremu medal przyznano dopiero pośmiertnie – “służył jako kurier polskiego ruchu oporu”, ale nie wspomniał, że tym ruchem oporu kierowało państwo polskie, podczas gdy władze wielu innych państw okupowanych kolaborowały z III Rzeszą. W wersji Obamy nieokreśleni „bojownicy” przemycili Karskiego do getta i “polskiego obozu śmierci”, aby na własne oczy zobaczył zagładę. Potem Karski przekazał tę wiedzę Rooseveltowi i „błagał” świat o podjęcie działań. Ani słowa o Rzeczypospolitej Polskiej i Armii Krajowej. Ogłoszone przez Obamę w formie listu sprostowanie określenia “polski obóz śmierci” na „nazistowski obóz śmierci w okupowanej przez Niemcy Polsce” dotarło do co najwyżej kilku milionów ludzi, głównie Polaków – podczas gdy pierwotna mowa bez sprostowania, transmitowana przez tysiące mediów, do setek milionów w większości krajów świata. Wraz z całą wersją o samotnym szeryfie.

    Powstaje obraz fałszywy, lecz atrakcyjny prostotą i spójnością. Jeśli Jan Karski walczył przeciw złu samotnie, nie mając państwa polskiego za sojusznika – to było miejsce na „polskie obozy śmierci”, „polskie obozy koncentracyjne” i ogólnie współudział Polski w Holokauście.

    Międzynarodowa sława Jana Karskiego rośnie. Jego pomniki w wielu krajach świata są już prawdopodobnie liczniejsze od pomników Tadeusza Kościuszki i Adama Mickiewicza. Ile prawdy zmieści się w micie, zależy między innymi od polskiej polityki zagranicznej i kulturalnej. To walka nie o przeszłość, lecz o przyszłość. Ta walka rozstrzyga się teraz.

    autor: Grzegorz Kostrzewa-Zorbas

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    78. Antypolska wystawa

    Antypolska wystawa finansowana przez ratusz Hanny Gronkiewicz-Waltz. [ZDJĘCIA]


    „Chrześcijanie rzucili się na getto, Niemcy ich przepędzali, a oni z narażeniem życia szabrowali…” – umieszczenie przy jednej z głównych ulic stolicy planszy z tak prowokacyjnie rozpoczynającą się opowieścią sfinansowały władze m.st. Warszawy.

    Jeden z oburzonych przechodniów dał wyraz swej ocenie, dopisując krótką recenzję: „KŁAMSTWO!”.

    Planszę z bulwersującym warszawiaków cytatem opatrzono nazwiskiem Marka Chmielewskiego, 51-letniego radnego PSL z gminy Orla w województwie podlaskim.

    Nie doszłoby jednak do tej demonstracji antychrześcijańskich fobii i kłamliwej interpretacji relacji niemiecko-żydowsko-polskich w czasie II wojny światowej, gdyby nie dotacja, której z budżetu m.st. Warszawy udzieliła rządząca stolicą Platforma Obywatelska.

    Wystawę „Galeria Przechodnia”, na którą składa się ta i kilkanaście
    innych plansz, zorganizowało stowarzyszenie „Most nad Pustynią”. Umieszczona
    ją 200 metrów od Pomnika „Mokotów Walczący – 1944”, na ogrodzeniu na
    lewo od wejścia do Parku Dreszera przy ul. Puławskiej, na terenie
    mokotowskiej parafii św. Michała. Na pierwszej planszy rzuca się w oczy
    napis „Projekt finansuje m.st. Warszawa” i – chyba pomyłkowo wybrane –
    logo promocyjne „Zakochaj się w Warszawie w Śródmieściu”.

    Na domiar wszystkiego spora część wystawy (ale akurat nie ta z
    planszą, o której mowa) jest zupełnie niewidoczna, bo ukryta w wąskiej
    szparze między ogrodzeniem parku a powierzchniami reklamowymi, które
    Zarząd Transportu Miejskiego pozwolił przez najbliższe 7 lat umieszczać na nowych wiatach przystankowych firmie AMS S.A. z grupy medialnej Agora.

    Finansowanie przez m.st. Warszawy wystawy tak fatalnie
    usytuowanej, że częściowo niewidocznej, trudno uznać za gospodarne i
    celowe, a zamieszczenie na wystawie cytowanej planszy powinno
    dyskwalifikować jej autorów i sponsorów.

    Dziś na Sesji Rady Dzielnicy Mokotów będę wnioskował o przeprowadzenie nadzwyczajnej kontroli legalności, rzetelności,
    celowości i gospodarności tych działań miejskich urzędów i władz, które
    doprowadziły do sfinansowania przez m.st. Warszawa tej prowokacyjnie antypolskiej i antychrześcijańskiej wystawy.

    ZOBACZ ZDJĘCIA

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    79. Jest śledztwo w sprawie

    Jest śledztwo w sprawie wypowiedzi Grossa

    Stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie słów Jana
    T. Grossa, że „Polacy w trakcie wojny zabili więcej Żydów niż Niemcy” –
    podał  Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

    Poinformował, że Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz wszczęła
    śledztwo w sprawie publicznego znieważenia 13 września 2015 r. narodu
    polskiego w artykule autorstwa Jana T. Grossa pt. „Europejczycy Wschodni
    nie mają wstydu” zamieszczonego na stronie internetowej niemieckiego
    dziennika „Die Welt”.

    Podstawą śledztwa jest art. 133 kodeksu karnego, który stanowi: „Kto
    publicznie znieważa Naród lub Rzeczpospolitą Polską, podlega karze
    pozbawienia wolności do lat 3”.

    Według Nowaka, w sprawie wpłynęło 125 zawiadomień o przestępstwie.
    Prokurator w pierwszej kolejności dokona procesowego przetłumaczenia
    artykułu na język polski – dodał Nowak.

    Jan Tomasz Gross napisał, że – jego zdaniem – Europa Wschodnia nie
    wykazuje solidarności wobec kryzysu imigracyjnego, kraje te okazały się
    „nietolerancyjne, nieliberalne, ksenofobiczne, niezdolne do
    przypomnienia sobie ducha solidarności, który doprowadził je do wolności
    ćwierć wieku temu”. Przyczynę oporu władz Polski przed przyjmowaniem
    dużej liczby uchodźców Gross dostrzega w „postawach z czasów II wojny
    światowej i tuż po wojnie”. „Polacy, słusznie dumni ze swojego
    antynazistowskiego ruchu oporu, w trakcie wojny zabili w gruncie rzeczy
    więcej Żydów niż Niemców” – napisał Gross.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    80. Walka z określeniem „polskie


    Walka z określeniem „polskie obozy koncentracyjne”. MSZ notuje setki przypadków rocznie

    Lista jest długa, wybraliśmy kilka. więcej

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    81. Śledczy na wojnie o dobre


    Śledczy na wojnie o dobre imię Polski. Od dziś każda sprawa o „polskie obozy śmierci” z udziałem prokuratora!

    Jednym z powodów dla decyzji Zastępcy Prokuratora Krajowego był
    głośny wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 22 grudnia 2016 roku.

    Prokuratorzy mają obowiązek ustalenia, czy w poszczególnych
    Sądach obecnie toczą się postępowania dotyczące naruszenia dóbr
    osobistych określonych osób, poprzez użycie sformułowania „polski obóz
    koncentracyjny”. Z prośbą taką zwrócił się Zastępca Prokuratora
    Generalnego Robert Hernand w piśmie skierowanym do wszystkich
    prokuratorów regionalnych.W przypadku ustalenia, że takie postępowanie
    toczy się przed Sądem, prokuratorzy mają obowiązek zgłoszenia swojego
    udziału w nich.
    Podstawą zgłoszenia się przez prokuratorów do tego typu postępowań jest
    art. 7 i art. 60 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego, z godnie
    z którym prokurator może żądać wszczęcia postępowania w każdej sprawie,
    jak również wziąć udział w każdym toczącym się już postępowaniu, jeżeli według jego oceny wymaga tego ochrona praworządności, praw obywateli lub interesu społecznego.

    Natomiast art. 60 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego stanowi,
    że prokurator może wstąpić do postępowania w każdym jego stadium.
    Prokurator nie jest związany z żadną ze stron. Może on składać
    oświadczenia i zgłaszać wnioski, jakie uzna za celowe,oraz przytaczać
    fakty i dowody na ich potwierdzenie. Od chwili, kiedy prokurator
    zgłosił udział w postępowaniu, należy mu doręczać pisma procesowe,
    zawiadomienia o terminach i posiedzeniach oraz orzeczenia sądowe.

    Jednym z powodów dla decyzji Zastępcy Prokuratora Krajowego był głośny wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 22 grudnia 2016 roku. Z pozwem przeciwko ZDF
    wystąpił były więzień niemieckiego obozu Auschwitz Karol Tendera,
    reprezentowany przed sądem przez Stowarzyszenie Patria Nostra. Domagał
    się w nim przeprosin za to, że 15 lipca 2013 r. na portalu
    zdf.de w informacji o planowanej emisji programu dokumentalnego
    „Verschollene Filmschatze. 1945. Die Befreiung der Konzentrationslager”,
    posłużono się określeniem „polskie obozy zagłady Majdanek i Auschwitz”.
    Po interwencji dyplomatycznej opis zmieniono.

    Sąd Apelacyjny uznał za zasadne roszczenia zgłoszone przez Polaka.
    Nakazał pozwanej niemieckiej telewizji przeproszenie Tandery oraz
    opublikowanie na portalu internetowym i pozostawienie przez okres
    1 miesiąca na stronie głównej w ramce wyboldowaną czcionką
    oświadczenia o treści:

    Z.F., wydawca portalu
    internetowego (…) wyraża ubolewanie z powodu pojawienia się w dniu
    15 lipca 2013 roku na portalu (…) w artykule pt. „V.F.(…)
    D. (…) K.”, nieprawdziwego i fałszującego historię Narodu Polskiego
    określenia sugerującego, jakoby obozy zagłady w M. i (…) zostały
    wybudowane i prowadzone przez Polaków i przeprasza Pana K.T., który był
    więziony w niemieckim obozie koncentracyjnym, za naruszenie jego dóbr
    osobistych, w szczególności tożsamości narodowej, poczucia
    przynależności do Narodu Polskiego i jego godności narodowej.



    Wiceszef MSZ: Musimy wrócić do normalnego dialogu z Izraelem.
    Staramy się wytłumaczyć fałszywe interpretacje zawartości nowelizacji
    ustawy o IPN

    "Niestety zbyt wiele emocji pojawiło się po stronie izraelskiej" - mówił wiceszef MSZ.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl