Powrót Hagaty, czyli funkcjonariuszka Katarzyna Kolenda-Zaleska znów na pierwszej linii propagandy

avatar użytkownika Maryla

"Panie Premierze, po co było powoływać tę komisję śledczą i czemu nie można było jej rozwiązać, zanim doszła do konkluzji."  "Komisja śledcza do spraw nacisków od początku była poronionym pomysłem, co potwierdza jej finał"

 http://wyborcza.pl/1,75968,10087039,Czuma_rozlal_mleko.html

Funkcjonariuszka Katarzyna  Kolenda-Zaleska  robi premierowi wymówki, że nie dość manipulował komisją. Poucza Donalda Tuska, co powinien zrobić z komisją, która nie rokowała na taki finał, jak komisja ds samobójstwa Barbary Blidy.( POLiD z ZSL przegłosował, że ziemia jest płaska. Tęczowy Rysiek zarobił na miejsce na liście SLD.)

 

Możnych ma mocodawców funkcjonariuszka Katarzyna  Kolenda-Zaleska , że może sobie pozwolić na takie publiczne i polityczne pouczanie rządzących. Wróciła niepostrzeżenie, po cichu, na wizję w TVN24. Obowiązek wzywa, kampania wyborcza, wszystkie łapki na pokład !

A przypomnijmy , czemu to funkcjonariuszka powraca na kampanię i dlaczego jej nie było jakiś czas na wizji :

Skarga do KRRiT i do REM w sprawie fałszowania informacji w TVN

za emisję fałszywej informacji wraz ze skandalicznymi komentarzami do niej w programie Fakty  przygotowanej przez Katarzynę Kolendę-Zalewską w dniu 11.10.2010 r.

Odpowiedź REM na nasze pismo w sprawie fałszowania informacji w TVN

Odpowiedź Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z dnia 17.11.2010

W związku z wystąpieniem z 12 października 2010 roku, dotyczącym nieprawdziwej informacji, która znalazła się w komentarzu red. Katarzyny Kolendy-Zaleskiej (TVN, „Fakty”, 11 października 2010 roku, godz. 19:00) uprzejmie informuję, że wobec zamieszczenia przez stację TVN sprostowania ww. wypowiedzi Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie ma podstaw do wszczęcia postępowania w tej sprawie."

 

 

Jan Brzechwa-KŁAMCZUCHA

"Proszę pana, proszę pana,
Zaszła u nas wielka zmiana:
Moja starsza siostra Bronka
Zamieniła się w skowronka,
Siedzi cały dzień na buku
I powtarza: kuku, kuku!"
"Pomyśl tylko, co ty pleciesz!
To zwyczajne kłamstwa przecież."
"Proszę pana, proszę pana,
Rzecz się stała niesłychana:
Zamiast deszczu u sąsiada
Dziś padała oranżada,
I w dodatku całkiem sucha."
"Fe, nieładnie! Fe, kłamczucha!"
"To nie wszystko, proszę pana!
U stryjenki wczoraj z rana
Abecadło z pieca spadło,
Całą pieczeń z rondla zjadło,
A tymczasem na obiedzie
Miał być lew i dwa niedźwiedzie."
"To dopiero jest kłamczucha!"
"Proszę pana, niech pan słucha!
Po południu na zabawie
Utonęła kaczka w stawie.
Pan nie wierzy? Daję słowo!
Sprowadzono straż ogniową,
Przecedzono wodę sitem,
A co ryb złowiono przy tym!"
"Fe, nieładnie! Któż tak kłamie?
Zaraz się poskarżę mamie!"

I ma błogosławieństwo na dalsze kłamstwa od "etyka Czerskiej"

Z prof. Janem Hartmanem o dziennikarzach dobrych i złych oraz „sprzedawczykach” rozmawia Paweł Luty.

http://www.sdp.pl/jan-hartman-o-etyce-dziennikarskiej-rozmowa-dnia

Jak odróżnić „sprzedawczyka” od stronniczego dziennikarza?

Są ludzie, którzy w złej wierze, wbrew swoim wewnętrznym przekonaniom albo nie mając żadnych poglądów, oddają się za pieniądze jakiemuś przedsięwzięciu. Są jednak też tacy, którzy w dobrej wierze, zachowując intelektualną uczciwość, włączają się w jakieś kampanie polityczne czy marketingowe. To publiczność rozstrzyga, czy ma do czynienia z kimś działającym w złej wierze, czy z kimś stronniczym, ale uczciwym. Dziennikarze mają prawo do wyrażania własnych poglądów i pozbawianie ich tego prawa jest nieetyczne. Niechaj dziennikarze będą uczciwi intelektualnie, niech działają z otwartą przyłbicą, jawnie i transparentnie dla opinii publicznej. To na ogół wystarczy.

Czy stronniczość może być zaletą?

Nie jest tak, że wszelka stronniczość jest równie stronnicza, a więc równie zła. Strony są dobre i złe, i ważne jest, aby być po właściwej stronie. Dziennikarz, który stoi po stronie racji, sprawiedliwości, wiedzy i rozumu, jest dobrym dziennikarzem. Dziennikarz, który jest po stronie głupoty, zabobonów, agresji i paranoi politycznej, jest po złej stronie. Sama bezstronność nie jest niezależną i absolutną wartością."

Etykietowanie:

172 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. a teraz Gargamel dał głos

Fot. wPolityce.pl

Od czasu kiedy poseł Andrzej Czuma zdecydował, że nie będzie szedł drogą skompromitowanego w komisji hazardowej Mirosława Sekuły i ogłosił, że w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości nie
dopuszczano się nadużyć i nacisków na organy państwa (a przecież miało
być prawie "Stasi"...) prorządowi publicyści nie za bardzo wiedzą jak
sobie z tym poradzić. Oto na łamach "Polski the Times" Kamil Durczok zastanawia
się w jaki sposób, badając podobny obszar jak wcześniej Ryszard Kalisz,
Czuma mógł dojść do całkowicie odmiennych wniosków:

 

Trudno się oprzeć wrażeniu, że Andrzej Czuma pomylił role. Postanowił być jak sąd dający wiarę dowodom.
Przyjął, że wątpliwości nie powinny być przedmiotem dalszego badania,
tylko rozstrzygnięte na korzyść podejrzanego. Zapomniał, że to sejmowa
komisja, której raport ma być lekcją dla polityków.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Do pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

K.K.Z. wywodzi się z plemienia wybranego, pracuje w telewizorze, który założyły służby specjalne PRL-u, więc sądzi , że wszystko może.

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

3. Prof. Krasnodębski o słowach

Prof. Krasnodębski o słowach "Czuma nam się urwał": "Oburzające. Sygnał jak daleko posunięta jest kontrola partyjna"

"Kiedyś przynajmniej udawano, że należy działać zgodnie z sumieniem, a
takie sformułowania oburzały. Jeśli słyszymy, że "Czuma urwał się PO",
to znaczy, że samo powołanie komisji jest bezzasadne, bo ustalenia
zostały z góry rozstrzygnięte".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. kolejny funkcjonariusz agorowo-wiertniczy Piasecki

PO próbuje zmazać "grzech Czumy". Nowy raport

Taki raport wywołał powszechne zaskoczenie. Politycy PiS chwalili Czumę
za odwagę i obiektywizm, politycy PO natomiast trochę niedowierzali, że
ich polityk przygotował tak "łagodny" raport.

Stąd zapewne szykowany nowy raport, który będzie stwierdzał, że "w
czasach rządów PiS służby specjalne podejmowały działania z motywacji
politycznej" - informuje Piasecki.

W nowym raporcie będą zawarte tezy mówiące, że specsłużby za rządów PiS
kierowane były przez polityków, bo tak według polityków PO trzeba nazwać
ówczesnych szefów CBA - Mariusza Kamińskiego i ABW - Bogdana
Święczkowskiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. wyrocznia w sprawie etyki

Hagata, czyli funkcjonariuszka Katarzyna Kolenda-Zaleska wypowiada sie w sprawie wyborów.

W spr. Piesiewicza - jaka szkoda, będziemy ubożsi.

W spr. Napieralskiego - żenada, własne córki wykorzystuje w promocji.

Kolendo-Zalewska, wy sie raczej nie wypowiadajcie na temat co komu wypada.
Nie jesteście wiarygodnym źródłem.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

6. RE: W spr. Piesiewicza

Faktycznie szkoda, bo pan senator wniósł wiele w dziedzinie medycyny wynajdując nowatorski sposób zażywania coldrexu.

avatar użytkownika Maryla

7. NO PROSZĘ :)) hagata na pierwszej linii!

Pierwsza z debat przedwyborczych, w której wezmą udział przedstawiciele sztabów czterech partii (PO, SLD, PSL, PJN), odbędzie się w najbliższy piątek na antenie TVN 24 o godz. 19.25. Potrwa godzinę i będzie dotyczyć zdrowia i polityki społecznej.

Spotkanie poprowadzi Katarzyna Kolenda-Zaleska.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. komentarz z ONET

nawet Goebels propagandzista w starciu z Tefałen 24ym
~Grazia

dzisiaj, 20:33

tzn.Pohanke,Zalewska,Olejnik dałby sobie spokój

http://wybory.onet.pl/forum/forum.html?discId=11576634&threadId=90550652...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. Między kuchnią a salonem (foros)

http://foros.salon24.pl/338351,miedzy-kuchnia-a-salonem

 Przyznam,
że bardzo lubię czytać felietony Pani Katarzyny Kolendy Zalewskiej,
podobnie jak Moniki Olejnik. Przedstawiają one bowiem frapującą
perspektywę, w której świat widziany jest przez pryzmat inteligencji
emocjonalnej ze znaczną redukcją tej formalnej. 

Widac to np. w ostatnim felietonie popełnionym przez  panią Kasię pt: "Pomagamy trzeźwieć".
 
Najpierw pani Kasia pisze o tym jak to jest ładnie z debatami na
świecie i w Ameryce, a u nas tak brzydko: kłótnie, agresja, nawet
partykularyzm.
A winni są wszyscy:
PiS, bo wzywając ministrów rządu do zdania relacji z czteroletniej
kadencji upokarza ich jak papież Grzegorz cesarza Henryka karząc mu stać
w worze pokutnym pod bramami Canossy i błagać o wybaczenie. A przecież
Kaczyński nie jest papieżem. Trudno sie więc dziwić, że premier odmówił,
bo przecież PiS nie ma prawa do stawiania warunków.
PO, bo premier wyskoczył z propozycją debat dla piaru, a nie dlatego,
że ich naprawdę chciał. A potem się dziwi, że PiS stawia warunki
Potem Pani Kasia pisze, że przecież jeszcze może być ładnie, tak jak
na Zachodzie, tylko nasi politycy tacy brzydcy i "chcą oszukiwać ludzi".
W związku z tym czołowa publicystka TVN, felietonistka GW zwraca się z
apelem do kolegów i  koleżanek dziennikarzy by więcej już nigdy nie
pisać o kłotniach o debaty.
 
Piękne. 
Ten Zachód taki ładny, z neonami i wogółe, a u nas tak szaro i brzydko. 
Ci nasi politycy tacy nieudani  i oszukliwi, wszyscy bez wyjątku, ale
najgorszy ten Kaczyński. Dajmy im więc nuczkę, nie lubmy ich. 
 
Jestem z Panią ,Pani Kasiu. 
Nie będę pisał o pustce debat o debatach.
 

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika tu.rybak

10. Pytanie

obejrzałbym debatę PO PSL PJN i SLD, tylko nie mam gwarancji, że prowadząca wystąpi nago. Ktoś coś wie?

Rybak
avatar użytkownika Maryla

11. Rybaku :)

jeżeli Hagata chce zapewnić oglądalność, to zrobią może znowu sesję jak z Hall w reformach?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. koleżanka Hagata

od rana na dyżurze w TVN24. PiS sie wyklucza, PiS się sam wyklucza......
a Napieralski zabrał córki do sklepu po wyprawkę do szkoły...

Hagata działa. Znów na pierwszej linii frontu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. Panowie Urbański i Ziobro

Panowie Urbański i Ziobro rozjechali TVN24 na przełomie 30 minut

Tuż po faktach TVN godzina ok.19:25. Zbigniew Ziobro jak za starych
dobrych czasów. Uśmiechnięty, wyluzowany, naładowany pozytywną energią
odpowiadał na pytania redaktor Pochanke. Odpowiadał szybko, na temat i
celnie. Przygotowanie Pana ministra do programu zadziwia rzucał...

PATRYK KULIŃSKI

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. koleżanka Hagata

ma do tyłu, Miało byc wejście smoka, a będzie .... :)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. hłe hłe ale jaja

przywołują na pomoc przystawki PO, ale będzie piekna klapa !!

Brawo Prezes Kaczyński ! Jeszcze nie otworzył ust, a juz wygrał.

Tak trzymać!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. "Nie będziemy dyskutować na

"Nie będziemy dyskutować na poziomie, kto kogo straszył pistoletem"

12:38

JAROSŁAW KACZYŃSKI ODMAWIA DEBATY PRZEZ "KONTEKST"

"Nie będziemy dyskutować na poziomie, kto kogo straszył pistoletem"

-
Jesteśmy gotowi dyskutować, ale na poziomie programu, a nie na poziomie
pytania o to, kto kogo kiedyś pistoletem straszył przed...czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. zemsta Hagaty :)

wszyscy oglądali wywiad z Prezesem, Hagata została sama z przystawkami PO.
ONET daje relację z TVP Info z idealnie dobranym zdjęciem , jak zwykle :)



TSz

/

Polsat News,
TVP Info,
PAP


Jarosław Kaczyński, fot.  PAP/Adam Warżawa
Jarosław Kaczyński, fot. PAP/Adam Warżawa

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika tu.rybak

19. Niestety nie zajrzałem do gołej Kolendy

bo wolałem odzianego Kaczyńskiego. Co prawda wyglądał inaczej niż na zdjęciu... ale co może onet? Dać zdjęcie Kolendy? Z numerem telefonu zaczynającym się na 700-...?

Dodam, że to co oglądałem było interesujące.

Rybak
avatar użytkownika Penelka

20. Nie tylko Czuma się urwał,

ale Wyrocznią Bożą urwał się też Bolek. Wałesa po katastrofie smoleńskiej mówił,że Lech Kaczyński zrobił dobrego dla Polski,że zginął, czy coś w tym stylu. To ja się pytam: ile dobrego zrobił Jarosław Wałęsa, że uległ wypadkowi? No Bolek! Odpowiedz mi! Jak się czujesz z pytaniem odwróconym?

penelka
avatar użytkownika Maryla

21. Penelka

nie zrozumie takiego pytania, nie warto.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Penelka

22. Pni Marylo.

Ale, ja pamiętam wypowiedź Wałęsy po katastrofie smoleńskiej .Dziś oglądałam tylko rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim. Dla mnie, to była wypowiedź klarowna i zrozumiała.Nie wiem, jak ocenią ją specjaliści Po linii Nergala.

penelka
avatar użytkownika Maryla

23. Penelka - polecam

wykpiwanie wszelkich wartości: patriotyzmu, religii, odwagi, przyzwoitości.

No i jest PiS oraz niezawodne paliwo nienawiści.

Stalin budował rządy monopartii na nienawiści do kułaka i burżuazyjnego inteligenta, Hitler na nienawiści do Żydów.

PO ma dziś jednego wroga - PiS. A "śmierć frajerom" - to hasło "nowoczesnego" Polaka.

Ponadto 20 lat prania mózgów zrobiło swoje. Kroplówki TVN-ów, Polsatów, ostatnio i TVP, TVP Info, już nie mówiąc o sztandarowej "GW", drążą wytrwale. Szare komórki, także i szarych obywateli, powoli przemienia się w plastyczną masę, którą oni, ci mędrcy do wynajęcia, kształtują na polityczne zamówienie. Ten proces odbywa się zresztą nie tylko w Polsce. Allan Bloom opisał go jako mechanizm "zamykania umysłu amerykańskiego" na uniwersytetach w swojej książce "Closing American Mind" z roku 1987. Nie jest to wcale pocieszające. Pytanie sprowadza się do tego, w jakim stopniu nasz nieszczęsny kraj zamieszkują cwaniaczkowie i otumaniony lud? (A lud to wcale nie "paprykarz" z Mazowsza czy chłop z Podkarpacia, ale miastowe inteligenty, co to boją się różnić od mniemań salonu.) Odpowiedź na tę kwestię rozstrzygnie, czy kolegom z PO i sojuszniczych partii uda się dokończyć budowę PRL-2.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110902&typ=my&id=my11.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Penelka

24. Pni Marylo. Mam trójkę dzieci.

Jest tak: dwoje ukończyło studia (pracują na dobrze uposażonych posadach prywatnych). Trzecie dziecko jest uczniem ponad przeciętnym i zaczyna naukę w gimnazjum.Jak mam wpoić swojemu dziecku gimnazjaliście patriotyzm, skoro nie otrzymuje tego w szkole?Szkoła kieruje się Poglądami PO. Jesteś za PO? Masz fory. To zeszło już do sprzątaczek. Jeżeli w przesłuchaniu nie masz jedynie słusznych poglądów? Jesteś stracony!Jak można żyć tu na dołach z takim komunizmem. Ja mam taką zaletę, że mogę pisać pod pseudonimem. A, co z dziećmi w szkole?Czy ktoś się o to martwi? Owszem wszyscy możemy się ukrywać! Ale, czy to jest demokracja? Pomóżcie nam! Tym na dole!

penelka
avatar użytkownika Maryla

25. Penelka

to jest Powrót do przeszłości - tan sam dylemat mieli nasi Rodzice za Stalina , Bieruta, Gomułki, JaruzeLskiego - PRZEŻYLISMY RUSKA, PRZEZYJEMY TUSKA !!!

Tylko szkoda naszych dzieci - ALE TO JUZ JEST ICH WALKA - my mamy ich chronić przed prowokacjami i dzielic sie swoim doswiadczeniami w walce z rezimem.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. a propos - czy to nie dokładnie to samo?

Szkolny eksperyment towarzysza Wiesława


Plan PZPR. Zdjąć krzyże, zamiast religii – akademia


Odwilż i po odwilży

Październik ’56. Ustępstwa władz nie oznaczały rezygnacji z planu wyparcia Kościoła z życia publicznego

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Hagata poległa, to bejsbol Tomasz Lis do boju !

Platforma chce konfrontacji u Lisa

Szef sztabu PO Jacek Protasiewicz liczy na rozmowę premiera Donalda
Tuska i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w programie Tomasza Lisa.
Rzecznik PiS Adam Hofman poinformował, że sztab odrzucił zaproszenie do
programu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. Hagata płacze

w TVN24 - nie rozumie, nie rozumie, taka sama prawda i rzetelnośc jej i Lisa, a nie chce Jarosław dać się zlinczować! Nie rozumie....

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. Hagata atakuje Gilowską

oj boja się , boją zaprzyjaźnione media, że z mgr Vincenta mokra plama by została!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. Hagata odleciała

Kolenda-Zaleska: Irytuje mnie absolutna jednostronność

- W dziennikarstwie politycznym irytuje mnie absolutna jednostronność, niczym nie wytłumaczalna agresja i mało elegancka złośliwość - mówi Wirtualnemedia.pl Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka polityczna TVN.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. "Żółty pasek TVN 24" plotek

"Żółty pasek TVN 24" plotek pełen


Katarzyna Kolenda-Zaleska w poranku TVN24 przyznała, że jej stacja na żółtym pasku podaje plotki, a nie informacje.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Hagata na 11 listopada

."U nas, owszem, 11 listopada też było dosyć głośno za sprawą duchów historii. Tak, tożsamość narodowa jest bardzo ważna, tak jak ważna jest duma z bycia Polakiem. Ale dziś historia w obliczu trudnych problemów, które rozsadzają rzeczywistość, nie ma aż tak fundamentalnego znaczenia. Nasze historyczne zainteresowania stają się raczej świadectwem zaściankowości, nieumiejętności odczytania wyzwań, przed którymi stoi świat."

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,8647964,Jak_obchodzi_sie...

http://wyborcza.pl/1,75968,10645300,Nasza_chata_z_kraja.html#ixzz1drkQxa4G

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. TVN kłamie, ale dlaczego tak głupio!?

http://sed3ak.salon24.pl/366724,tvn-klamie-ale-dlaczego-tak-glupio


W
angielskim filmie „Hooligans” (2005) pamiętany z czasów Froda Bagginsa –
Elijah Wood zagrał przednią rolę chłopczyka z dobrego domu, który
rzucając studia wstępuje do kibicowskiej grupy fanów West Ham United.
Film, jak film – można obejrzeć, można się zachwycić, można puścić w
niepamięć. Ale można też coś z niego wyciągnąć. Funkcjonariuszka „Faktów
TVN” – Katarzyna Kolenda – Zaleska chyba „Hooligans” nie obejrzała. I
tylko pewnie z tego ignoranckiego powodu skręciła  dla dzisiejszego wydania tvn-owskich wiadomości paszkwilancki reportaż o „kibicach-patriotach”, co biednych i niewinnych dziennikarzy biją.

Poszło
o incydent w Poznaniu, gdzie fani miejscowego „Kolejorza” porysowali
wóz transmisyjny Polsat News. Jak tak można? – pyta Kolenda – Zaleska. I
odpowiadają jej zaprzęgnięte z moralnej stajni autorytety: Ryszard
Kalisz, prof. Wnuk – Lipiński, i inni. „To przez to, że kibice stali się
patriotami” – prawi wypuszczony przed kamerę profesor. Aha, mamy więc
winnych! Kaczyński odpowiada więc już nie tylko za to, że w nocy jest
ciemno (bo odkręcił wszystkie żarówki), że w zimie jest zimno (bo
otworzył wszystkie lodówki), ale również za to, że kibice nie lubią
dziennikarzy.

Wróćmy
do filmu z Frodo Bagginsem, jako chuliganem. Pada w nim fundamentalna
dla zrozumienia mentalności stadionowych rozrabiaków maksyma: bardziej
od policji nienawidzimy tylko pismaków (dziennikarzy). Jakież jest
podłoże owej nienawiści? Ano pisanie bzdur o grupach kibicowskich i
wyciąganie przypadków skrajnie negatywnych w celu stworzenia złego
obrazu całego środowiska. Przypomnijmy więc, w maju 2011r. mecz pucharu
Polski, który odbył się w Bydgoszczy, został  wcześniej negatywnie
zaopiniowany przez wojewódzkiego komendanta policji. Mimo to wojewoda
wydał zgodę na jego przeprowadzenie. Wśród wszczynających rozróby
znajdował się m.in. ten sam prowokator, który 11 listopada 2011r.
wsiąkał w grupy demonstrantów w podobnym celu, tj. w poszukiwaniu
rozpierduchy. Jak dla mnie, tamte wydarzenia znosiły znamiona
prowokacji. Cóż za zbieg okoliczności, że dały Tuskowi pretekst do walki
z kolejną grupą społeczną, nieprawdaż?

Do
wojny z kibicami ruszył rząd akurat w momencie, w którym najmniejsze
(od dwudziestu lat) są ku temu przesłanki. Środowiska kibicowskie bowiem
dość skrzętnie oczyściły się z elementów przestępnych, goszczących na
stadionach w latach ‘90. A przy okazji od lat organizują się w
towarzystwa, czy stowarzyszenia prowadząc przy okazji działalność
charytatywną, czy propaństwową (patrz: upamiętnienie przez kibiców
obrzyganych dzisiaj przez reporterkę TVN Lecha Poznań obchodów 55-lecia
poznańskiego czerwca).

Na
tym jednak nie koniec. Kolenda – Zaleska przedstawia również głosy
niemieckich dziennikarzy, którzy nie mogą (w jej reportażu) wyjść ze
zdziwienia, że inni polscy dziennikarze nie stają za „pokrzywdzonymi”
biedaczkami od Solorza. Głos zabrał m.in. prezes Stowarzyszenia
Dziennikarzy Polskich – Krzysztof Skowroński. Odpytywany był również z wpisu Krzysztofa Kłopotowskiego,
który  miał okazję być opublikowany na salonie24 (oczywiście nie
zacytowano autora, tylko fragment notki; gdyby postąpiono inaczej,
najemniczka "Faktów TVN" musiałaby cytowanego poprosić o wygłoszenie
komentarza, a tak wyszło, że artykuł był anonimowy). O zdanie zapytano
również jakiegoś pomniejszego pismaka, który stwierdził, że „jak
dziennikarze są atakowani przez polityków, to powinni się trzymać
razem”.

W
tym tkliwym przedstawieniu czegoś mi jednak zabrakło. Nie mogłem się
doczekać, aż Kolenda – Zaleska zacytuje wypowiedź Niesioła Pospolitego
(osobnika, który nazywa się tak samo, jak kiedyś dzielny opozycjonista –
Stefan Niesiołowski), namawiającego nowego właściciela
„Rzeczpospolitej” do wyrzucenia z pracy jej b. redaktora naczelnego –
Pawła Lisickiego. Albo odszukania w stosownym archiwum nagrań z tyrad
eksmarszałka, w których zadających mu nieprzyjemne pytania dziennikarzy
wyrobnik ów epitetuje per „pisowiec” (Wildstein, Ziemkiewicz, Lichocka i
inni). Nie pojawiła się również setka o tym, jak sam szef rządu –
Donald Tusk, atakuje Jana Pospieszalskiego (maj 2011r.) za to, że ten
nakręcił dokument, w którym pyta o niewygodne dla władzy fakty z
katastrofy smoleńskiej. Oj, tutaj dziennikarze niemieccy mogliby wyrazić
swoje zdanie na temat tego, czy w Niemczech kanclerz może w taki sposób
wypowiadać się o jakimkolwiek dziennikarzu?

Zaciągnięta
do reportażu Kolenda – Zaleska jednak motywów tych w swoim materiale
nie ujęła. Frodo, widząc to pewnie by reporterkę „Faktów” potraktował
pierścieniem. Ten sam Frodo z „Hooligans” już raczej miałby inny pomysł
na dyskusję z tak kłamliwym reportażem.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. oj, cienko przędą

dzisiaj Hagata o 19.30 ze strasznym dziaduniem Bartoszewskim tłumaczą, co Rostowski miał na mysli mówiąc o kolejnej wojnie w europie.

Straszny dziadunio opowiada i tłumaczy, czemu "ulica" walczy z "mądrą demokracją".

Uspakaja, że Merkel z Sarkozym sobie poradzi . Brak zaufania ulicy do rządzących, niepokoi go ulica polska. Stabilne rządy polskie, mało obiecujące , to gwarantuje wg strasznego dziadunia zieloną wyspę. Kryzys przyszedł z USA i przywódcy europejscy niewinowaci.
Wg dziadunia Polska ma bardzo dobre notowania wśród Izraela, Niemiec i środowisk wpływowych żydowskich w USA.

Hagata znów kłamiesz ! Wg kłamczuchy były dwa marsze, w tym jeden organizowany przez środowiska faszyzujące.

Bartoszewski uciekł od odpowiedzi - on był bardzo zajęty i nie uczestniczył w żadnym z nich.
Co się stało z nami? zamartwia się Hagata. Jak to świętować?

Bartoszewski znów omija temat, opowiada na okrągło i mówi żeby mądrze wybierać .

Hagata - co się w Polsce zmieniło i czy krzyż na sali sejmowej powinien byc, czy nie.

Bartoszewski nie dał sie wpuścić po raz kolejny, opowiada żeby nie dać się róznym awanturnikom.

Hagata drązy - społeczeństwo podzielił teraz kościół i krzyż, co robić?

Bartoszewski znów ucieka od tematu przenosząc dyskusje na środowisko francuskie i kulturowe.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tamka

36. @Maryla

"Hagata znów kłamiesz ! Wg kłamczuchy były dwa marsze, w tym jeden organizowany przez środowiska faszyzujące."

Ogladalam ta zenujaca rozmowe. I tez uchwycilam to klamstwo. A potem zbulwersowani sa, ze "ulica" im demoluje wozy. Frustracja i zlosc narastaja.
Za okupacji byly bezkrawe i bezbolesne metody uciszania takich hagat, zamiast niszczyc mienie wziac przylad z AK-owcow.
T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Maryla

37. Tamka

nasza literatura sięga głębiej., niż działania profilaktyczne chłopców z AK - przypominam "Chłopów" i wóz z gnojowicą.
Troche trudno dzisiaj o gnojowicę, ale jak się poszuka, to sie znajdzie :)

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. Hagata śięgnęła kolejnego dna

dzisiaj w studio miała wyzerowaną przez wyborców partię kluzików w osobie Poncyliusza, który robił za rząd i z Krakowa europosła PiS Pęka .

Zenujący spektakl, kiedy Poncyliusz atakował Pęka i PiS, przerywał wypowiedź Pęka.

Hagata, po upojnym rajdzie przez Polskę Tuskobusem wróciła na wizję.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. dzisiaj u funkcjonariuszki Hagaty bajzel

Rutkowski contra rzecznik policji.

Rutkowski powiedział Hagacie, że przeciez to jej stacja TVN24 udzielała czasu na antenie na jego konferencje i nie rozumie, co Hagata mu mówi o etyce.

Reszta to bazar i przekrzykiwanie. Stacja TVN24 nadal promuje detektywa bez licencji.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. po takiej reprymendzie od swoich Hagata

weźmie chyba dłuższy urlop...

Środa: Kolenda-Zaleska nie jest obiektywna

Etyk Magdalena Środa uważa, że Katarzyna Kolenda-Zaleska wyszła z
roli dziennikarki. Krytykuje ją za wywiad z Krzysztofem Rutkowskim i
tekst na temat Marii Czubaszek

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Hagata się rehabilituje - broni Muchy i Tuska

Ja nie rozumiem niektórych ataków na ministrów np. na minister Muchę. Proszę mi powiedzieć, co złego zrobiła i jaki błąd popełniła - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 były premier Tadeusz Mazowiecki, pytany o ocenę pracy rządu. Zdaniem Mazowieckiego "drobne błędy propagandowe były", ale tak ostre ataki są "nie fair".
- Ja nie wiem czy ona jest i będzie dobrym ministrem, ale ona nic takiego nie zrobiła, żeby ją tak atakować. Trzeba dać szansę, nie można po dwóch miesiącach wymagać, żeby oni odpowiadali za coś, co było zaniedbane przez lata - ocenił były premier.

W tej chwili jest trudny okres, ale ja nie przyłączam się do tych wszystkich, często histerycznych ataków. Rządowi zdarzyły się pewne wpadki, szczególnie komunikowania się ze społeczeństwem. Ale to nie znaczy, że coś złego się dzieje. Myślę, że rząd się pozbiera i wytrzyma ten spadek - podkreślił były premier.

I zachęcił premiera do "bardziej otwartej postawy". - W jakiejś mierze powrotu do tuskobusa, ale oczywiście w innej formie - ocenił doradca prezydenta.

http://www.tvn24.pl/0,1735377,0,1,mazowiecki-o-musze-nie-rozumiem-tych-a...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. "Fakty" bez faktów. Durczok i

"Fakty" bez faktów. Durczok i Kolenda atakują portal wPolityce.pl za pytania o odpowiedzialność władzy. Ale głosu nam nie dają!

Tylko u nas

Jak widać "Fakty" to coraz bardziej takie fakty jak "Dziennik Telewizyjny" był dziennikiem za generała Jaruzelskiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. znów nakłamała hagata

Szczekociny jak Smoleńsk? "Kolenda-Zaleska kłamie na potęgę"

Czy
Jan Pospieszalski porównał wypadek w Szczekocinach do katastrofy
smoleńskiej? Publicysta w ostrych słowach zaprzecza A Katarzynie
Kolendzie-Zaleskiej zarzuca kłamstwo.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. KSD ws. red. Katarzyny

KSD ws. red. Katarzyny Kolendy-Zaleskiej - oświadczenie prezesa
Autor: Grzegorzq, wpisał dnia 07.03.2012r.
Foto:NET





Katarzyna
Kolenda-Zaleska po raz kolejny złamała fundamentalne zasady rzetelnego
dziennikarstwa posługując się najmniej wyrafinowaną formą manipulacji,
czyli konfabulacją. Tym razem przypisała red. Janowi Pospieszalskiemu,
członkowi Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, słowa, których nigdy
nie wypowiedział.

 

- W poniedziałkowym wydaniu „Faktów” TVN Katarzyna
Kolenda-Zaleska przypisała mi m.in. takie słowa: „Eurokomuna, która ma
dziś władzę w Polsce, rządzi lękiem! Boimy się latać samolotami, a dziś
boimy się również jeździć pociągami. To obecni rządzący nie potrafili
zadbać o życie osób, które na trasie Warszawie-Kraków uczestniczyły w
katastrofie (...)”. Poniżej moje imię i nazwisko. Nie wiem, skąd
dziennikarka wzięła ten tekst - napisał w oświadczeniu Jan
Pospieszalski, członek Oddziału Warszawskiego KSD. - Było to w Krakowie
na Marszu w obronie wolności słowa i Telewizji Trwam, który zgromadził
10 tys. uczestników, a którego "Fakty" nie zauważyły. Nie przeszkodziło
to Kolendzie cytować mojego rzekomego wystąpienia. Dziennikarka ośmiela
się oceniać przyzwoitość innych dziennikarzy, ale nie pierwszy już raz
konfabuluje i posługuje się kłamstwem. Pamiętamy, jak musiała
przepraszać za słowa o „prawdziwych Polakach” przypisane Jarosławowi
Kaczyńskiemu, gdy ten mówił o wolnych Polakach. I wtedy i teraz
potrzebowała tezy, by ją komentować i atakować. Doprawdy, to nie są
kłopoty ze słuchem. To szkoła manipulacji - dodał Pospieszalski.

 

Nie dawno Rada Etyki Mediów oceniła, że
Kolenda-Zaleska prowadząc program w TVN "Fakty po faktach" poprzez zbyt
emocjonalne zachowanie nie zachowała w tej audycji obiektywizmu,
naruszając zasady Karty Etycznej Mediów.

 

Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy nie jest
zaskoczone kolejną konfabulacją Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, której
próby manipulowania opinią społeczną zwykle wpisują się w nurt
nieprzychylny środowiskom katolickim i konserwatywnym. Jednak o ile
ostra wymiana poglądów winna być dopuszczalna przez każdą ze stron
debaty, o tyle dziennikarstwo informacyjne powinno być obiektywne, nie
mówiąc już o tym, że winno być wolne od ordynarnych kłamstw - takich
jakich dopuszcza się dziennikarka TVN.

 

Ks. dr Bolesław Karcz - prezes ZG Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy

http://solidarni2010.pl/n,2665,8,ksd-ws-red-katarzyny-kolendy-zaleskiej-oswiadczenie-prezesa.html


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

47. Sprawiedliwosc

Japonscy zoldacy wbijali bambusowe kije w lona slicznych dziewczat z uniwersytetu w Nankingu. Odcinali tez zywym kobietom piersi.Kacapy wbijali butelki w lona niemieckich kobiet i wkopywali te butelki.
A taka sobie kolenda jak gdyby nigdy nic.

avatar użytkownika Maryla

49. Hagata rzucona na odcinek "nie było żamachu"

zatrzeć, ośmieszyć, zagadać.
Ma "godne " persony - poseł Biernat z PO i ta od palikotów - Wanda Nowicka.

Nie było zamachu, nie potrzeba uchwały sejmu, czekajmy co powie prokuratura wojskowa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. Hagata rzucona na odcinek "nie było żamachu"

dzisiaj Szejnfeld prosto z Pędzącego Królika i Rozenek z Klubu Przyjaciół Putina.

Zakrzykiwany Hofman i mamy cały TVN24 z Hagatą

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

51. Hagata dzisiaj pompowała Palikota

po wczorajszych wystepach w TVN24 na zywo dali mu pół godziny na wytłumaczenie, co autor miał na mysli.
Hagata z kotylionem w sejmie, Palikot bez kotyliona w swoim domu. Potem Sadurski jako zyczliwy recenzent.

Co tu jeszcze dodać ? :))

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. dzisiaj Hagata wykorzystuje wypowiedź Kaczyńskiego

w sprawie bojkotu Ukrainy. Na początek Sikorski, teraz Oleksy, Lityński i Waszczykowski, który prawie nie dopuszczony do głosu, w dodatku wczesniej wyrażał opinię odmienną od oświadczenia Jarosława.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

53. dzisiaj Hagata

prof. Zbigniewa Kleibera usiłowała zmusic, żeby wysmiał "spiskowe teorie".

Podsmiechiwała sie durnie, a prof. Kleiber powtórzył, że dla niego miernikiem demokracji w Polsce jest dopuszczenie wszystkich głosów, także mniejszości.
Jest za reaktywacją komisji Millera lub powołania zespołu dopuszczającego naukowców zagranicznych, aby naukowo przeprowadzić dowód.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

54. BEZCZELNOŚĆ DO SZEŚCIANU

W tym maglu, którego wszyscy jesteśmy uczestnikami, nikt nie jest bez winy. Czas, by położyć temu kres. A jaka może być największa kara dla polityka? Gdy się go nie pokaże. Utopia? Pewnie tak, nie mam większej nadziei, że będziemy w stanie się porozumieć, ale przecież pomarzyć zawsze można.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,11723983,W_tym_maglu_nikt_nie_jest_bez_winy.h...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

55. Hagata kreuje sie na męczenniczkę

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103088,11842772,Kolenda_Zaleska__Nie_cierpia...

Kolenda-Zaleska w obszernym wywiadzie udzielonym "Pressowi" opowiada o tym, jak jest postrzegana przez innych. Odnosi się m.in. do zarzutów, że jest "prorządową" dziennikarką: - Gdyby Donald Tusk usłyszał, że jestem prorządową dziennikarką, toby się uśmiał - mówi. - Gdy obsługiwałam kampanięprzed wyborami prezydenckimi, dowiedziałam się, co to są wilcze oczy Tuska. A po sprawie z panem Czesławem, którego pokazałam, jak przygotował siędo obiadu z premierem, na którym ten się nie pojawił, stratedzy Tuska wyznali mi, że gdyby to się nie wydarzyło dzień przed ciszą wyborczą, ale tydzień wcześniej - te wybory mieliby przegrane - dodaje.

Dziennikarka podkreśla, że nie lubi jej i lewica, i prawica - i Jan Pospieszalski, i Tomasz Sakiewicz, i Magdalena Środa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

56. towarzyszka Hagata ma zlecenie poziom Wojewódzkiego

Kolenda-Zaleska: Kaczyński przez ostatnie trzy tygodnie bez radia i telewizji otoczony przez klakierów?

03.07.2012

, aktualizacja: 03.07.2012 07:42


Katarzyna Kolenda-Zaleska

Fot. Sławomir Kamiński / AG

Katarzyna Kolenda-Zaleska

"Dajcie nam
jeszcze choć kilka dni! Kilka dni na radość z Euro. Nie zatrujcie nam
tego czasu. Niestety, wszystko wskazuje na to, że wy, politycy, już
szykujecie się do tego, żeby nam to wszystko zepsuć" - pisze Katarzyna
Kolenda-Zaleska w "Gazecie Wyborczej". Adresatem jest przede wszystkim
Jarosław Kaczyński, który według dziennikarki boi się dumnych i pewnych
siebie Polaków. "Prawdziwa wspólnota nie jest mu na rękę" - stwierdza.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,12059414,Kolenda_Zaleska...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Goethe

57. To tak zwany ....

... atak z wyprzedzeniem. Stara jak świat technika służb i propagandy. Wmawianie komuś czegoś czego nie było lub nie powiedział. Dokładnie jak z milczeniem J.K. po Smoleńsku.
Ona pierwsza, ale pozostali dyżurni nie każą na siebie długo czekać, jeśli Jarosław nie zareaguje.
A nie zareaguje, tak przypuszczam, będzie robił swoje.
Wchodzenie w dialog z kimś takim to potwierdzanie jego zarzutów... i dmuchanie w trąbę propagandy. Proponuję poczekać ... uderzy sam Adaś. Jak się okaże, że forpoczta chybiła.

Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG

avatar użytkownika Maryla

58. Hagata wróciła z urlopu

i na ratunek Tuska zaprosiła sobie "ekspertów' Wnuk-Lipiński i Michalski.
Tusek niewinowaty, przecież za oszustwa Madoffa nikt nie winił Obamy !, A tu hieny pazerne
UPOMINAJA SIE O COŚ (kasę)
Ani słowa o juniorze , co sam sie nazwał "debilem".
No i recepty, co ten biedny Tusek ma zrobic, żeby te hieny sie odczepiły i dały mu rządzić.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. demokracja wg Hagaty

Debata nie zmartwychwstała

Katarzyna Kolenda-Zaleska
2012-08-28, ostatnia aktualizacja 2012-08-27 16:45


W Sejmie ma powstać zespół do obrony
demokratycznego państwa prawa. Powołuje go poseł PiS, bo, jak mówi,
niepokoi go to, co się w państwie dzieje, a to wymaga działań
nadzwyczajnych.

Już sobie wyobrażam ten zespół złożony w całości z posłów opozycji czy
raczej wyłącznie z posłów PiS. Podobnie jak zespół Antoniego
Macierewicza do zbadania katastrofy smoleńskiej, zespół obrony
demokracji miałby za zadanie nieustanne walenie w koalicję rządową.
Owszem, dostarcza ona powodów do krytyki, ale insynuowanie, że koalicja
wprowadza standardy niedemokratyczne, jest grubą przesadą.



To zbójecka rola opozycji, by patrzeć rządowi na ręce i wypunktowywać
błędy. Ale u nas opozycja swój dowód na istnienie może przedstawić
jedynie w konfrontacji z rządem. Nie jest ani kreatywna, ani nowatorska.
Nie jest w stanie zaproponować żadnej nowej idei, żadnego nowego
pomysłu. Ot, choćby w sprawie Amber Gold.

Opozycja ma swoich pomorskich posłów, którzy chyba są myślącymi i
obserwującymi osobnikami i mogli już dużo wcześniej dostrzec, że dzieje
się coś złego
. Ale nie. Oni przecież muszą poczekać na katastrofę i
dopiero wtedy wchodzą do akcji.

W tej sprawie właściwie
wszyscy mogliby uderzyć się w piersi i powiedzieć dziś - moja wina. I
wymiar sprawiedliwości, i dziennikarze, i politycy, którzy nie są w
stanie uchwalić przepisów chroniących przed oszustami. Ale czy
jakiekolwiek przepisy są w stanie zmierzyć się z chciwością,
łatwowiernością i brakiem elementarnej wiedzy ekonomicznej?

http://wyborcza.pl/1,75968,12372415,Debata_nie_zmartwychwstala.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

60. Hagata zła

bo miała latac na wakacje za darmo w zaprzyjaznionym OLT Express, a tu siup, bęc!, firma sie zwinela... I jeszcze zła jest Hagata na starego Tuska, że do 67 lat bedzie musiała w TVN pracować i wciąż jezdzić po kaczystach, a na młodego Tuska jest zła, bo miał jej robotę załatwić stewardessy w OLT Express na pół etatu, a na cały etat hostessy w porcie lotniczym imienia Bolesława.

avatar użytkownika Maryla

61. @kazef

:) i zostanie jej Tuskobus do obsługi, jak w 2011 r.,a tu strach, kibole nie dają wyjśc na rynku :))) kto wie, czy golić na łyso nie będą , to najwieksi przestępcy w Polsce, to dziw, że nie zamordowali Hagaty jak jeździła z Tuskiem po Polsce.

Podwójny strach - autostrad nie ma, dziurawe drogi, że Tuskobus wytrzęsie , a w dodatku ten STRACH przed szybkim goleniem pod pręgierzem na rynku :)

Odkąd Dworak napisał, że politycznych dziennikarzy mozna bić, to DOPIERO STRACH !

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

62. Dworak na dworze Komorowskiego

dobrze wie dla kogo pracuje. Zapytam niczym Hagata na łamach michnikowych: Ale czy
jakiekolwiek przepisy są w stanie zmierzyć się z z przejawami ingorancji Dworaka wobec faktów?

avatar użytkownika Maryla

63. @kazef

mogę odpowiedzieć - NIE. Jest na to papier z prokuratury, która tez uznała, że wolno bić dziennikarke polityczną, nie jest to przestepstwem.
A to prokurator decyduje, czy skierować sprawę do sądu, czy nie.

W przypadku ataku na dziennikarkę polityczną nie ma mowy o przestępstwie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

64. Hagata

dzisiaj świętuje radośnie rocznicę z Janasem i Frasyniukiem.
Ciekawe, z czego cieszy sie Janas, z tego że z 17 tysięcznej załogi URSUSA NIC NIE ZOSTAŁO?

Wcześniej Hagata z TW Must "uzdrawiała państwo" które przeciez swietnie funkcjonuje!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

65. Hagata w maglu

na pierwszy ogień dwóch przegrańców - Celiński i Poncyliusz o polityce rządu (szkoda gadać) teraz Danka od Bolka o Noblu dla UE.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

66. Hagata wkurzona, bo zimno i strach przed kibolami, a tu trzeba w

Tuskobus znów wsiadać z Tuskiem i jechać w niewiadome... a odmów tu szefostwu TVN24, jak te niemieckie szefy zajadłe takie !
Zwolnia jak nic ! Redukcja etatów, oszczędności, a kto spłaci kredyty ?

http://wyborcza.pl/1,75968,12720487,Rzad_pracuje_zrywami.html

"Ta aktywność rządu od przesady do przesady jest irytująca, a szykuje się kolejne uderzenie od wielkiego dzwonu. Premier zapowiedział, że w najbliższych miesiącach odwiedzi wszystkie miejscowości, w których był tuskobusem w czasie kampanii wyborczej. Niewątpliwie będzie z tego niezły spektakl, choć oczywiście skuteczności tego bezpośredniego kontaktu władzy ze społeczeństwem odmówić nie można. Tylko dlaczego nie można tak na co dzień. Dlaczego trzeba raz na jakiś czas wyciągać armaty. Dlaczego nie można po prostu mozolnie dzień po dniu informować, tłumaczyć i kiedy trzeba - rozwiewać wątpliwości. Rząd prowadzi jakąś własną politykę informacyjną, której sens jest trudny do uchwycenia. A rząd powinien być do dyspozycji każdego dnia; czy tego chce, czy nie. Bo rząd nie tylko rządzi, ale przede wszystkim służy. A wygląda na to, jakby rząd robił nam łaskę, że coś tam wyjaśni i wytłumaczy. I z reguły jeszcze sprawia wrażenie, jakby był zirytowany faktem, że tego się od niego wymaga. "

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika benenota

67. Te Kluziki i Poncyliusze Pilaty

powinni sie nazywac..."GO-GO CLUB".

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Maryla

68. Hagata zmieniła obiekt modłów, nie ma Wisi, jest Władek

http://wyborcza.pl/1,75968,13068943,Frasyniuk_niezalezny_i_samorzadny.html

Każdy jest członkiem jakiegoś dworu. We Frasyniuku są uczciwość i niezależność wynikające z braku politycznych ambicji i niechęci do podległości. Jest człowiekiem, który ostro zareaguje na słowa Jarosława Kaczyńskiego podważające sens polskich osiągnięć, a równocześnie jest bezlitosny dla nieudolności rządzących, bez względu na to, z której partii pochodzą. Nie ma dziś mocniejszego krytyka Donalda Tuska niż Frasyniuk. Nie ma dziś mocniejszego krytyka naszej rzeczywistości po ponad 22 latach niepodległości niż właśnie on. Tak, Polska się rozwija, jest wolna i demokratyczna. Ale Frasyniuk, bez zaciekłości opozycji, punktuje błędy każdej władzy i pyta ludzi "Solidarności": co zrobiliście z naszą wolnością, gdzie jest dziś etos "S", dlaczego tylu ludzi czuje się wyrzuconych na margines wielkich przemian.

Takich ludzi dziś Polska potrzebuje. Takich, którzy kierują się racją stanu, a nie partyjnym interesem. Potrzebuje nie klakierów władzy czy opozycji, ale prawdziwie wolnych, niezależnych obywateli, których warto słuchać z uwagą, nawet jeśli mówią rzeczy niepopularne albo diametralnie sprzeczne z naszymi poglądami. Oczywiście, po każdej wypowiedzi Frasyniuka natychmiast odzywa się głos oburzonych, niezdolnych do przyjmowania krytyki. Na szczęście się nimi nie przejmuje, i dobrze.

I jeszcze jedno. Do politycznego słownika weszła słynna fraza Ewy Milewicz sprzed lat, że SLD wolno mniej. Posłużę się nią, pisząc, że Frasyniukowi wolno więcej. Ze względu na jego życiorys i na to, że nadal pozostał jak związek, który kiedyś tworzył. Niezależny i samorządny.

------------------------------------------------

Hagata zapomniała, że Władek jest najbardziej partyjny - jest w Unii Wolności, wciąz i nieustannie, choć teraz to nie barbarzyńca Władek, a Celiński jest tytularnym szefem.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

69. Hagata o moralności i obyczajowości

ze strasznym Dziaduniem . Straszny Dziadunio mówi o pogardzie i szacunku do drugiego człowieka. Zapomniał o bydle, którym częstował Polaków?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

70. Związki partnerskie?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

71. Hagata wspiera korupcji i nepotyzm(z Hagatą mnie nic nie łączy)

Jak niewiele nas dziś łączy-Katarzyna Kolenda-Zaleska
http://wyborcza.pl/1,75968,13348357,Jak_niewiele_nas_dzis_laczy.html?utm...

Gdy rządowi coś nie wychodzi albo popełnia błędy, opozycja zaciera ręce z satysfakcją i przystępuje do ataku zgodnie z wyznawaną filozofią, że im gorzej, tym lepiej.
Takie zbójeckie prawo opozycji. Niektórzy powiedzą, że nawet nie prawo, lecz obowiązek - żeby rząd nie czuł się bezkarny, no i żeby jednak czuł nad sobą jakąkolwiek kontrolę. Opozycja więc wykonuje swoją robotę z wielkim poświęceniem, na wszelkie argumenty rządu pozostając głucha. Pod słowa "rząd" i "opozycja" można podstawić nazwy dowolnych partii, bo zasada jest generalna.

Czasem zdarza się coś naprawdę wielkiego, coś niespodziewanego, więc radość jest podwójna. I tak stało się ostatnio, bo oto wspaniale opakowany i niezwykle drogi prezent - a jego wartość wzrastała z dnia na dzień - przekazała opozycji Komisja Europejska. Najpierw zablokowała 3,5 mld zł na polskie drogi, a dzień później zagroziła, że zabierze wszystko - nawet 4,5 mld euro. Wszystko z powodu wykrytych nieprawidłowości i łamania prawa przez budowniczych. Rząd osłupiał - bo o całej aferze sam KE poinformował i sam rękami instytucji państwowych aferę wykrył.

Jeśli ktoś miał kiedyś złudzenia co do intencji opozycji, to wraz z tą sprawą zapewne definitywnie się ich pozbył. Jeśli ktoś kiedykolwiek miał złudzenia, że są sprawy, w których od interesu partyjnego ważniejszy jest interes państwa i jego siła, to też był naiwny. Jeśli komuś jeszcze się wydawało, że w sytuacji, gdy Polskę chcą oskubać z pieniędzy, wspólnie zawalczymy o swoje - również musiał swoim złudzeniom powiedzieć "adieu".

Było coś niezwykle wstydliwego i żenującego w tym, z jaką gorliwością opozycja rzuciła się do rozpakowywania prezentu z Brukseli. Opozycja natychmiast przyjęła punkt widzenia Komisji Europejskiej. Można powiedzieć - niebywałe. Minister rozwoju regionalnego coś tam próbowała tłumaczyć, ale kto by jej słuchał. Taki kąsek nam się trafił, rząd tak zawalił, no to jazda po całości, bez trzymanki. Konferencja za konferencją, wnioski o dymisje sypią się jak z rękawa. Argumentów i wyjaśnień nikt nie słucha. No i ta radość, ten uśmiech nieschodzący z twarzy - z trudem skrywany za zasłoną fałszywej troski. Wreszcie mamy jakiś konkret, bo rytualne opowieści, że to najgorszy rząd z możliwych, już stały się nudne i na nikim nie robią wrażenia. A 4 mld euro robią, i owszem.

Na ten chocholi taniec wokół unijnych pieniędzy można było patrzeć wyłącznie ze smutkiem. Bo bardziej niż jakiekolwiek inne sprawy i słowa pokazuje, jak niewiele nas dziś w naszym państwie łączy. Jak bardzo rośnie mur wzajemnych uprzedzeń i nienawiści, bo my jako wspólnota nie mamy już wspólnych spraw. Są oni i jesteśmy my - albo my i oni - więc wszystko podporządkowane jest walce.

Gdyby nie te nieszczęsne pieniądze na drogi, może bym jeszcze wierzyła, że nadal jesteśmy narodem, że wciąż łączy nas wspólna historia, tożsamość, wartości. A jesteśmy zlepkiem jakichś wzajemnie wykluczających się poglądów, gdzie ta nasza historia, tożsamość i wartości przestały mieć znaczenie. Bo jak nazwać jednym narodem społeczeństwo, w którym część cieszy się z porażki Polski jako wspólnoty i w ten sposób chce zyskać trochę politycznych punktów na drodze do zdobycia władzy? Władzy dla siebie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

72. Podejrzewam, że rząd celowo

Podejrzewam, że rząd celowo sprzedał polskie rolnictwo, żeby móc łatwiej negocjować politykę spójności. To jest klęska - mówił w TVN24 europoseł PiS Janusz Wojciechowski, komentując negocjacje na szczycie UE. - Pan poseł komentuje zupełnie inny szczyt Unii Europejskiej, który nie wiem, kiedy się odbył - docinał Dariusz Rosati z PO.
Zdaniem Wojciechowskiego, Polska mogła wynegocjować podczas dzisiejszego szczytu znacznie większy budżet. Kiedy Dariusz Rosati zaczął się śmiać z jego wypowiedzi, europoseł przekonywał: - Polska za słabo negocjowała to, co było możliwe do wynegocjowania. To nie jest śmieszne. Zwłaszcza to, co dotyczy rolnictwa. To jest klęska. A rząd Tuska ma wielki talent, żeby wbijać wielki wieniec laurowy na głowę każdej klęski - mówił w "Faktach po faktach".

"Każdy wynik poniżej 470 mld to jest zły budżet"

- A jak pan oceni budżet wynegocjowany na politykę spójności - dopytywała europosła PiS Katarzyna Kolenda-Zalewska. - Ja nie wiem, ile można by było wynegocjować, gdyby Donald Tusk nie powiedział "300 mld". Powiedział po prostu za mało, za nisko postawił poprzeczkę polskich oczekiwań - przekonywał Wojciechowski.

- Można było powiedzieć po prostu 500 albo 600, tak? - zapytała dziennikarka. - I tak należało powiedzieć, tak się negocjuje. Polska powinna dostać 500 mld łącznie na politykę rolną i politykę spójności. Każdy wynik poniżej 470 mld to jest zły budżet - przekonywał europoseł PiS. Pytany, czy Parlament Europejski poprze ten budżet, Wojciechowski stwierdził: - Mnie będzie bardzo trudno głosować za tym budżetem dlatego, że w sprawach rolnych jest to tragiczne dla Polski. To, na co zgodził się Polski rząd, to jest prawdziwy dramat polskiej wsi, proszę tego nie bagatelizować.

Rosati: Pan poseł komentuje zupełnie inny szczyt UE

Zdaniem Wojciechowskiego rząd z premedytacją wywalczył mniej pieniędzy na politykę rolną. - Ja podejrzewam, że rząd celowo sprzedał polskie rolnictwo, żeby móc łatwiej negocjować politykę spójności. To jest bardzo zły pomysł - stwierdził.

- Myślę, że pan poseł komentuje zupełnie inny szczyt Unii Europejskiej, który nie wiem, kiedy się odbył. Jeżeli pan chce żyć w tak fantastycznym świecie, w którym można jechać do Brukseli i zażądać od wszystkich innych krajów "dawaliście nam 100, teraz dajcie nam 200", to oczywiście życzę powodzenia. Ale to jest absolutna fantastyka - skomentował słowa Wojciechowskiego Rosati.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13372804,Wojciechowski__...

manipulacja gazety wyborczej wypowiedzią wojciechowskiego, którą ocenzrurowała

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

73. Pani Marylu,właśnie wróciłam z uroczego spotkania z Autorem

"Bestie 2"
nie obyło się bez rozmów o bełkocącym i nienawidzącym nas sekretarzu Szlachetnej Pani Zofii Kossak Szczuckiej....
Śląsk-Zagłębie ....lubi czarno białe okreslenia,więc nie zacytuję ,co mówiliśmy o nim..ale jedno tak ,ktoś na sali zastanawiał się głośno kiedy ów "celebryta" pieszczoch różowego salonu napisze autobiografię na temat swego walnego uczestnictwa w Powstaniu Styczniowym :)
serdecznie pozdrawiam :)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

74. znowu Hagata tworzy fakty medialne

http://wyborcza.pl/1,75968,13745862,Nowa_legenda_smolenska.html
Nowa legenda smoleńska
Katarzyna Kolenda-Zaleska

Jeśli Antoniemu Macierewiczowi ujdzie na sucho wypowiedź o tym, że być może trzech pasażerów prezydenckiego tupolewa ocalało z katastrofy smoleńskiej, to będzie to dowód na to, że polska polityka sięgnęła dna degeneracji.

Takiego człowieka powinno się natychmiast wykluczyć z życia publicznego. Człowieka, który dla cynicznych, politycznych celów lub z powodu własnych obsesji nie waha się użyć okrucieństwa wobec rodzin ofiar katastrofy - rozdrapuje gojące się rany. Aż strach pomyśleć, do czego ten pisowski polityk może się jeszcze posunąć.

Skoro trzech ocalało, to co się z nimi stało? Ktoś ich dobił? Taka teoria już krążyła. Za chwilę Macierewicz wykalkuluje, że skoro na miejscu katastrofy od razu pojawili się prezydent Putin i premier Tusk, to jest to niemal niezbity dowód na to, że to oni dobili żyjących, żeby pozbyć się niewygodnych świadków zamachu. Oczywiście, że zamachu. Macierewicz już żadnych wątpliwości nie ma. A świadków trzeba się było pozbyć. Albo więc ich dobili, albo wywieźli na Kołymę.

Niemożliwe? W oparach absurdu, w których porusza się Macierewicz, nic nie jest niemożliwe - najbardziej nieprawdopodobne teorie znajdują zagorzałych wyznawców. Nikt z nich nie patrzy na fakty, które przeczą tym kłamstwom. Wręcz przeciwnie, te okrucieństwa są im potrzebne do tego, by coraz bardziej przywiązywać do siebie swoich wyznawców. Nie można dopuścić, by pojawiły się jakiekolwiek wątpliwości, dlatego wciąż trzeba podkładać pod buzujący kocioł nienawiści.

Przerażające jest też stanowisko posłów Prawa i Sprawiedliwości. Największego klubu opozycyjnego w Sejmie, wybranych w demokratycznych wyborach reprezentantów narodu. Ci posłowie pytani o słowa Macierewicza kluczą, wymigują się od odpowiedzi, obłudnie mówią, że trzeba poczekać na wyniki badań, na koniec śledztwa w prokuraturze.

Pozwalają Macierewiczowi sączyć jad, bo widzą, że tylko w ten sposób mogą ocalić swoje polityczne poparcie. A że posługują się okrucieństwem, to nie ma znaczenia, w końcu liczy się cel, a tym celem jest władza.

Nie wierzę, że naprawdę wierzą w to, co wygaduje Macierewicz. Oni tylko udają, że wierzą, bo tak jest im wygodnie. Zapomnieli przy tym, czym są ludzka przyzwoitość i wrażliwość, zapomnieli o tych, którzy w tej katastrofie zginęli. Nawet jeśli teorie Macierewicza uważają za mało prawdopodobne, to się im nie przeciwstawiają. Ze strachu o własną polityczną przyszłość. Ta bierność wobec cynizmu, to przyzwolenie na podłość będą miały konsekwencje.

Teoria o trzech ocalałych zacznie teraz żyć własnym życiem. Powstanie kolejna legenda smoleńska.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

75. To zdanie przejdzie do

To
zdanie przejdzie do historii: "Prawda już została ustalona, żadne fakty
jej nie zmienią". Czyli Katarzyna Kolenda-Zaleska o Smoleńsku

"Niestety, ustalenie wspólnej prawdy o wydarzeniach z 10 kwietnia
jest już całkowicie niemożliwe. Po jednej i drugiej stronie smoleńskiego
sporu nie ma woli do szukania kompromisu."

Zastanawia nas, dlaczego Kolenda-Zaleska uważa, że prawdę należy
ustalać na drodze kompromisu. Nam się wydaje, że trzeba badać fakty i
dowody tak długo, aż uda się dojść do prawdy. Ale może jesteśmy z innej
szkoły.

PiS zresztą z teorii zamachu nie zrezygnuje, bo na niej buduje swoją
polityczną przyszłość. I nigdy nie zaakceptuje ustaleń zespołu Millera,
choćby sam Albert Einstein poparł jego ustalenia. Nie ma więc mostu, na
którym zwolennicy obu teorii mogliby się spotkać. Protokół rozbieżności,
który proponuje prof. Kleiber, nie definiowałby różnic, bo dzieli
wszystko, a nic nie łączy.

Może być więc tak, że naukowcy - o ile w ogóle dojdzie do spotkania -
będą sobie coś tam ustalać, a politycy i tak będą robić swoje. Bo
przecież tu nie o naukę chodzi ani nawet o prawdę. Prawda już została ustalona, żadne fakty jej nie zmienią. Doświadczenia debaty klimatologów każą wątpić, by z tej smoleńskiej dyskusji wyniknęło coś naukowo pewnego.

Imponuje nam, że znana dziennikarka uważa, że żadne fakty nie mogą zmienić prawdy. Jak to mówią: „jeśli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów”. Gratulujemy logiki!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

76. Balcerowicz broni Gowina: Nie



Balcerowicz broni Gowina: Nie usuwa się dobrych menadżerów tylko dlatego, że "nie ma chemii"

Balcerowicz broni Gowina: Nie usuwa się dobrych menadżerów tylko dlatego, że "nie ma chemii"

Zdymisjonowanie Jarosława Gowina będzie złą decyzją -
takiego zdania jest prof. Leszek Balcerowicz. Według gościa "Faktów
po...
czytaj dalej »


Według Balcerowicza Jarosław Gowin jest "jednym z najważniejszych
reformatorów" w rządzie Donalda Tuska. - Bardzo dobrze, że jednym z
priorytetów rządu w tej koalicji jest usuwanie złych przepisów, czyli
deregulacja. Co do tej pory jest przede wszystkim dziełem ministra
Gowina - ocenił ekonomista.

Oprócz deregulacji Leszek Balcerowicz wymienił także przeprowadzoną przez ministra sprawiedliwości racjonalizację sieci sądów.

Dłuższy urlop - więcej dzieci? "Złudne nadzieje"



Leszek Balcerowicz o urlopach macierzyńskich


Wideo: tvn24
Leszek Balcerowicz o urlopach macierzyńskich

Profesor
był też pytany o zmianę zdania Donalda Tuska w sprawie urlopów
macierzyńskich. W piątek, po spotkaniu z "Matkami I Kwartału" premier
powiedział, że do rocznego urlopu rodzicielskiego będą mieli prawo
rodzice wszystkich dzieci urodzonych w 2013 r., a nie tylko urodzonych
po 16 marca.Leszek Balcerowicz pytany o krytykę Otwartych Funduszy Emerytalnych
stwierdził, że rząd musiał dojść do wniosku, że bardziej ryzykowne jest
odebranie przywilejów niektórym grupom pracowniczym, jak górnicy, czy
służby mundurowe, niż narazić się 15 milionom ludzi. - Co gorsze, w ślad
za tym ruszyła kampania, której sobie nie wyobrażałem. Kampania
niesłychanej demagogii. Słowo OFE stało się obelgą - stwierdził
profesor.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

77. Patriota z orłem nie może Katarzyna Kolenda-Zaleska

http://wyborcza.pl/1,75968,13830700,Patriota_z_orlem_nie_moze.html

Prezydent Polski Bronisław Komorowski nie jest polskim patriotą. Nie jest patriotką Krystyna Janda ani też żona prezydenta. Na miano patrioty nie zasługuje były premier Jerzy Buzek ani Wojciech Pszoniak, ani Grzegorz Turnau, ani Magdalena Cielecka, o Adamie Michniku nie wspominając.
Wszyscy oni wraz z wieloma innymi osobami zadeklarowali udział w marszu "Orzeł może", który ma promować ideę radosnego obchodzenia świąt narodowych, a także wsparcie tej inicjatywy. W związku z tym jeden z prawicowych portali zapytał, jak polscy patrioci powinni się odnieść do tego marszu - nazwanego marszem lemingów. Wniosek nasuwa się jeden: ci, którzy wezmą udział w marszu, patriotami nie są, bo polscy patrioci lokują się zupełnie gdzie indziej.

W sondzie zaproponowano cztery odpowiedzi:

- "Powinni wziąć udział w marszu, to szlachetna idea";

- "Powinni wziąć udział, ale pod własnymi hasłami, domagając się m.in. prawdy o Smoleńsku";

- "Powinni zorganizować tego dnia własny marsz";

- "Powinni zostawić imprezę swojemu losowi, niech demonstrują choćby pod najbardziej kuriozalnymi hasłami".

Przyznam, że zarówno pytanie, jak i sugerowane warianty odpowiedzi wprawiły mnie najpierw w zdziwienie, a potem we wściekłość. Jaką trzeba mieć butę, żeby jednym odmawiać prawa do patriotyzmu, a innym samozwańczo to prawo przyznawać?! Jak można wyśmiewać ("kuriozalne hasła") sposób identyfikacji z własną ojczyzną?

Można się między sobą różnić, a nawet trzeba, żeby debata publiczna nie była jałowa, ale nie wolno nikogo wykluczać ani szczuć jednych na drugich. Takie postawienie sprawy - a jest ono jednoznaczne, skoro w sondzie znajduje się pytanie o to, czy polscy patrioci powinni zorganizować 2 maja własny marsz - prowokuje do agresywnych zachowań wobec innych i prowadzi do niszczenia dumy z osiągnięć tego państwa. Mnie się może nie podobać to, co robi na przykład Antoni Macierewicz, ale nie przyszłoby mi do głowy odmawiać mu patriotyzmu, choć rozumienie patriotyzmu przez Antoniego Macierewicza różni się od mojego.

Najbliższe dni to dobra okazja do rozmowy o patriotyzmie, o tym, jak go rozumieć w dzisiejszych czasach, jak o nim mówić. Z patosem czy z przymrużeniem oka? W odniesieniu do tradycji romantycznej czy z naciskiem na pozytywistyczną pracę na rzecz wspólnego dobra?

I jedno, i drugie myślenie, i jeden, i drugi sposób przeżywania narodowych świąt mają rację bytu, mogą się uzupełniać, a nie wykluczać. Trzeba się nawzajem szanować, a nie wykpiwać.

Ci, którzy zdecydowali się na publikację takiej sondy, chcą polskość zawłaszczyć i są pełni pogardy dla myślących inaczej. Nie widzą państwa jako wspólnoty, ale jako zlepek partykularnych interesów, bo tylko w podziałach widzą swój sens istnienia. Wspólnota jest dla nich zagrożeniem, śmiejący się i szczęśliwi Polacy są dla nich zagrożeniem, przedsiębiorczy Polacy (choć sami od przedsiębiorczości nie stronią) są dla nich zagrożeniem. Nie dla nich w jedności siła, dla nich w różnicach siła.

Jan Nowak-Jeziorański, któremu patriotyzmu chyba nikt nie śmiałby odmówić, powiedział kiedyś, że w dzisiejszych czasach najbliższy jest mu etos Wokulskiego - byłego powstańca, a później kupca, człowieka łączącego tradycję romantyczną z pozytywistyczną wizją zarabiania, ale równocześnie dzielenia się sukcesem i zamożnością.

W opinii tych, którzy nazywają się polskimi patriotami na wyłączność, taki ideał pewnie się nie spodoba, bo zarabiają lemingi, a one są źródłem pogardy.

Na marginesie - w sondzie wygrała ostatnia odpowiedź.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

78. Hagata jak lwica broni wrony z czeklady i dnia różowego

balonika.
W pierwszym rzucie był Lityński i Marek Jurek.
W drugim rzucie "pancerny beton lewacki" - Smolar i Markowski.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

79. "Nie zrzucać winy na


"Nie zrzucać winy na poszczególne ekipy"

"Nie zrzucać winy na poszczególne ekipy"

- Nie powinniśmy zrzucać winy na poszczególne ekipy.
Lepiej po prostu rozwiązać tę sprawę - uznał w "Faktach po Faktach"...
czytaj dalej »

Komisja Europejska poinformowała w czwartek, że zażądała od Polski
zwrotu 79,9 mln euro z funduszy na rolnictwo. Według Komisji powodem
cofnięcia funduszy są "braki podczas kontroli wstępnych wniosków oraz
akceptacji biznesplanów dla gospodarstw niskotowarowych".

Minister
rolnictwa Stanisław Kalemba powiedział w TVN24, że chodzi o błędy
polskiej administracji w latach 2004-06. Potem do tego samego odniósł
się szef polskiego rządu, pisząc: "To nie pierwszy kosztowny błąd
naszych poprzedników, za który zapłaci polski podatnik. Kara za lata
2004-06".

Prawo i Sprawiedliwość szybko zareagowało na to słowa.
Janusz Wojciechowski wystosował w imieniu europosłów PiS oświadczenie, w
którym stwierdził, że "przyjrzał się" dokumentom ws. których KE ma
zastrzeżenia w przypadku Polski i dotyczą one lat 2007-10, "a więc czasu
rządów Premiera Tuska".

Lepiej wyjaśnić, a nie sądzić

Goście "Faktów
po Faktach" zgodzili się, że komentarz premiera nie był potrzebny. Jan
Lityński uznał, że "zrzucanie winy na poszczególne ekipy" w tym momencie
nie ma sensu, ponieważ Polska powinna "przeprowadzić do końca drogę
odwoławczą" od decyzji KE i postarać się o zatrzymanie wydanych
pieniędzy. - Został popełniony jakiś błąd, być może uda się go jakoś
wyjaśnić - dodał doradca prezydenta Komorowskiego.

Marek Jurek z
Prawicy Rzeczpospolitej odniósł tymczasem kwestię zwrotu pieniędzy z
rolnictwa do złych zapisów "w traktacie akcesyjnym", który w 2004 roku
nie postawił polskich rolników "na równi z innymi" w krajach Wspólnoty.

-
Polska powinna była wywalczyć sobie inne zapisy. (...) Gdybyśmy mówili,
że nasi rolnicy byli pokrzywdzeni to dzisiaj byłaby zupełnie inna
historia - stwierdził.

Jurek uznał też, że na przykładzie zwrotu
pieniędzy do UE można mówić o "polskim patriotyzmie, który dzieli, a nie
łączy" i jest przedmiotem sporów.

Stwierdził, że jako marszałek
Sejmu w przeszłości "doświadczył tego na sobie". - Zderzyłem się z
opozycją wrzasku, z metodą krzyku. Potem ci, którzy najgłośniej
krzyczeli, z pierwszych rzędów, w 2007 r. doszli do władzy i do dzisiaj
rządzą - skwitował.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

80. Co zrobić ze Stocznią Gdańską? Katarzyna Kolenda-Zaleska

http://wyborcza.pl/1,75968,13994912,Co_zrobic_ze_Stocznia_Gdanska_.html

BRAMA Z LENINEM

(..)
Ten symbol też jest mi niezwykle bliski. Symbol wolności, odwagi, bezinteresowności. Brama stoczni jest metaforą przemian, widocznym znakiem upamiętniającym upadek komunizmu. Trwa i musi trwać.

Ale sama stocznia jest też ostatnio symbolem politycznego zaangażowania "Solidarności". Czy właśnie dlatego ma ocaleć, bo krzyżują się tam polityczne interesy PiS? Dziś, gdy stocznia stoi przed widmem upadku, już słyszymy głosy, że rząd nic nie robi i świadomie godzi się na jej upadek, że to wbrew racji stanu, wbrew patriotyzmowi. Tylko czy bardziej patriotyczne jest dać zarobić zagranicznym inwestorom i pompować państwowe pieniądze w wątpliwy ekonomicznie interes?

Może więc czas, by na sprawę spojrzeć inaczej. Agencja Rozwoju Przemysłu i Ministerstwo Skarbu już pracują nad programem, który da zatrudnienie stoczniowcom w innych - radzących sobie zdecydowanie lepiej - stoczniach Trójmiasta.

A z tego miejsca, gdzie dawniej wykuwała się wolność, można by uczynić teren pamięci, muzeum - mniejsza o nazwę. Żeby było to miejsce żywe, do którego ściągaliby ludzie z całego świata chcący pooddychać atmosferą historycznych wydarzeń. Na to warto dać państwowe pieniądze. Może wtedy świat przypomni sobie, że to nie rozbicie muru berlińskiego, ale stoczniowcy gdańscy zaczęli walkę, która doprowadziła do upadku komunizmu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

81. Film autorstwa Katarzyny Kolendy-Zaleskiej

Premiera dokumentalnego filmu „Strateg” o prof. Zbigniewie Brzezińskim odbyła się w czwartek wieczorem w warszawskim kinie "Kultura". Na pokazie obecny był prezydent Bronisław Komorowski.

Na sali obecny też był prof. Zbigniew Brzeziński, a także premier Donald Tusk, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, prezes NBP Marek Belka, Andrzej Wajda.

Premiera filmu o Zbigniewie Brzezińskim

 Film autorstwa Katarzyny Kolendy-Zaleskiej pokazuje historię jednego z najbardziej wpływowych politologów i strategów polityki zagranicznej USA, człowieka, który ma ogromne zasługi dla Polski w jej drodze do wolności.

Premiera filmu o Zbigniewie Brzezińskim


 http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/art,2585,premiera-filmu-o-prof-zbigniewie-brzezinskim.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

82. cała wazelina z Czerskiej i Wiertniczej poszła... w ten tekst :)

  • Przed Tuskiem schody

    Dla PO i premiera Donalda Tuska nie mogło być lepszych wiadomości
    niż spadające poparcie, kolejne zwycięstwa PiS w sondażach, porażka w
    Rybniku....

    Katarzyna Kolenda-Zaleska



  • Dla PO i premiera Donalda Tuska nie mogło być lepszych wiadomości niż spadające poparcie, kolejne zwycięstwa PiS w sondażach, porażka w Rybniku. Takie ostrzeżenie na półmetku kadencji daje premierowi szanse na odbudowanie i poparcia, i społecznego zaufania. Pod warunkiem że wystarczy mu energii.
    Po sześciu latach rządów władza może nużyć, nie ma już tego entuzjazmu z początków, wiele rzeczy staje się rutyną, zdarzają się wpadki wynikające z braku uważności. Ale polityk to taki osobnik, który odradza się w walce, którego uskrzydlają nie tylko zwycięstwa, lecz także porażki. Zawzięty, chce wygrać lub utrzymać władzę za wszelką cenę. To nie tylko kwestia ambicji. To także kwestia dumy, chęci udowodnienia, że jednak chce się być najlepszym.

    Już widać, że przyspieszone wybory na przewodniczącego PO dały premierowi nową energię. Na razie do rywalizacji wewnątrzpartyjnej, ale jest szansa, że wyrwały go z rutyny, z przekonania, że także we własnej partii nie ma z kim przegrać. Przykład porażki Waldemara Pawlaka jest jak memento - wynik nigdy nie jest przesądzony, zawsze może zdarzyć się niespodzianka.

    Na początek Donald Tusk musi wygrać przywództwo w partii, potem czeka go kolejna bitwa, a otoczenie polityczne nie jest już tak przyjazne jak w 2007 czy nawet w 2011 r. PiS wyraźnie nabiera wiatru w żagle, rezygnuje z ostentacyjnej retoryki smoleńskiej, a Antoni Macierewicz od dawna nie gości na pierwszej linii frontu. Jarosław Kaczyński objeżdża kolejne województwa, w weekendy jego koledzy mają po kilka spotkań dziennie. Trudno powiedzieć, co w tym czasie robią posłowie Platformy. Kilkadziesiąt dni temu pytałam jednego z posłów PO, czy miał jakieś spotkania z wyborcami. - Niestety miałem - odparł. I tłumaczył, jak bardzo brakuje mu kontaktu z rodziną i że tak naprawdę wolałby ten weekend poświęcić na prywatne zajęcia. Trudno się dziwić, że z takim nastawieniem PO przegrywa w sondażach. Ale być może wewnętrzna rywalizacja w PO, wybory na wszystkich szczeblach, uruchomi na nowo ową legendarną energię, o której Platforma chyba już ze szczętem zapomniała. Bo o tym, że zapomniała o swoich wyborcach, nie warto nawet wspominać.

    A tu nie tylko PiS walczy o poparcie. Leszek Miller mozolnie odbudowuje SLD, a Janusz Palikot ciężko pracuje na sukces Europy Plus. Choć efektów jeszcze nie widać, to widać zapał i chęć, a to w polityce podstawa do osiągnięcia sukcesu.

    Te polityczne gry wojenne są oczywiście interesujące dla koneserów, ale też mogą mieć realny wpływ na życie obywateli. Czymś do siebie wyborców przecież trzeba przekonać, jakoś ich odzyskać. Niekoniecznie działaniami pod publiczkę i obiecywaniem gruszek na wierzbie. Wyborcy są mądrzejsi, niż sądzą politycy, i doskonale czują fałsz w obiecywaniu złotych gór.

    Także więc dla obywateli nie ma lepszych informacji niż te o słabnącym poparciu dla władzy. Bo władza może zacznie się starać, zacznie słuchać, zacznie działać. Nie zasklepi się w samozadowoleniu i w przekonaniu o swojej wyższości. Wysokie słupki w sondażach deprawują. Wywiad, którego Tusk udzielił "Polityce" (23/2013), pokazuje, że jest gotowy do walki. Celem jest trzecie zwycięstwo w wyborach parlamentarnych i trzecie z rzędu premierostwo. Łatwo nie będzie, ale będzie ciekawie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    83. Kolendo, kłamczuszko, ty jesteś funkcjonariuszem specem



    Kolenda-Zaleska
    Z prawicowych mediów przebija bezkrytyczna miłość do PiS


    Premier Donald Tusk powiedział w sobotnim wywiadzie dla "Gazety", że takiego łomotu, jaki Platforma dostaje od mediów, nikt nigdy nie dostawał.
    Można z tym poglądem dyskutować, a na pewno chętnie by podyskutowali byli premierzy Jarosław Kaczyński czy Leszek Miller. Ale za ich czasów istniała jakaś równowaga medialna. Dziennikarze byli dziennikarzami. Nie było medialnych propagandystów partyjnych.

    Kiedy czyta się prawicowe pisma i portale, to przebija z nich bałwochwalcza i bezkrytyczna miłość do Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Darmo by tam szukać jakichkolwiek krytycznych uwag pod adresem prezesa czy jedynej słusznej partii. Są wyłącznie peany, pochwały. I z drugiej strony - bezpardonowa krytyka premiera, Platformy, prezydenta. Autorzy nie przebierają w słowach, pokazują Polskę, jak to rzekomo stoi nad krawędzią, wszystko się wali, firmy upadają, scenariusz grecki jest bliski, pieniądze unijne są marnotrawione, Rosjanie i Niemcy dyktują nam, co mamy robić, zgodnie z teorią kondominium. Niewygodne fakty są przemilczane lub zmanipulowane. No i oczywiście nic dobrego od czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego się w Polsce nie wydarzyło.
    Z tekstów przebija też nieskrywana pogarda dla wszystkich myślących inaczej. O teoriach dotyczących katastrofy smoleńskiej nawet już nie warto wspominać - rację ma Antoni Macierewicz. Bez wątpliwości. Koniec i kropka.

    Jeśli ktoś nie wierzy, niech poczyta choćby portal wPolityce.pl. PiS- owscy agitatorzy musieli się uczyć na najlepszych wzorach propagandy - przymiotnik niech każdy sobie doda. Nawet nie udają. I nie w tym jest problem. Bo jak chcą być tacy, to niech będą, ich sprawa, ich portal, ich pieniądze. Tylko niech przestaną w końcu recenzować inne media pod kątem ich niezależności. Bo oni nawet ze słownikiem nie wiedzą, co to słowo znaczy.

    "Gazetę Wyborczą", TVN, TVN 24, "Newsweek" czy "Politykę" prawicowcy określają mianem tub propagandowych Platformy. Z lubością, podkreślając to niemal w każdym tekście, bo kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą. Prawda? Nieważne, jakie teksty się tam ukazują, jak prowadzone są wywiady, kto i kiedy w nich występuje. Nieważne, ile w tych mediach było krytycznych materiałów, artykułów, komentarzy pod adresem Platformy i samego premiera. Nie ma dla nich znaczenia nawet to, że właśnie "Gazeta" i "Newsweek" opisały, na co PO wydaje partyjne pieniądze. To oczywiście też w ramach propagandy!

    Liczy się tylko to, że pojawiają się tam artykuły, materiały, komentarze krytyczne wobec PiS. Bo zgodnie z logiką prawicowych mediów PiS jest poza wszelką krytyką, a każda krytyka nazywana jest wdzięcznie "przemysłem pogardy". Nie ma oczywiście żadnego znaczenia to, że PiS- owscy politycy występują we wszystkich programach publicystycznych stacji TVN 24. Są solowymi gośćmi najważniejszych programów. Codziennie, a nawet kilka razy dziennie. Ich konferencje prasowe są pokazywane na żywo. Wystąpienia programowe. Konwencje. Komentowane przez różne środowiska, różne opcje polityczne.

    A w prawicowych mediach proporcji nie ma żadnych. PiS i PiS, tylko PiS na tak. Wywiady wyłącznie ze swoimi. Jak komentator, to Krasnodębski lub Zybertowicz, ewentualnie Jadwiga Staniszkis. Nie przypominam sobie, aby ktoś tam o zdanie pytał osobę, która mogłaby mieć inne poglądy.

    Premier faktycznie może mieć wrażenie, że takiego łomotu jak PO nikt nie miał. I to się w najbliższym czasie nie zmieni. Propagandowi manipulatorzy nie zmienią się w dziennikarzy, dziennikarze nie zmienią się w propagandystów PO. Tylko trzeba to wciąż jasno mówić, nazywając rzeczy po imieniu.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    84. Czy stronniczość może być zaletą?

    Jakie są dopuszczalne granice partyjnej niepokorności?

    Nie dziwię się, że Donald Tusk tak ostro zareagował na partyjną
    niesubordynację trzech posłów. Kiedy ktoś wstępuje do partii,
    zobowiązuje się do lojalności i akceptacji przywództwa.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Ta historia przypomina mi się, gdy patrzę na to, co się dzieje w
    Platformie Obywatelskiej. Zmusza do zastanowienia, gdzie, kto i w jakich
    warunkach może powiedzieć "nie" partyjnej polityce. Jakie są
    dopuszczalne granice niepokorności. Kiedy trzeba się wycofać, kiedy
    odejść. Gowin wraz z dwójką kolegów coraz ostrzej i śmielej podważa
    politykę własnej partii, czemu wyraźnie sprzyja kampania wyborcza na
    przewodniczącego Platformy. Kontekst jest ważny, może najważniejszy.

    Rywalizacja o władzę podważa bowiem zaufanie do szczerości intencji.
    Buntowali się wcześniej - powie ktoś. Owszem, ale gdy rozdźwięk dotyczył
    spraw światopoglądowych, można było mówić o wierności własnym poglądom.
    Nawet w PO nie było pewności, czy można ich karać za głosowania wbrew
    partyjnej dyscyplinie, bo jednak nikt nie chce łamać ludzkich sumień.


    Ale teraz sytuacja się zmieniła. Gowin, Godson i Żalek otwarcie
    występują przeciwko polityce rządu. Krytykują propozycje
    zmarginalizowania OFE,
    choć nie protestowali w 2011 r., gdy rząd zmniejszał składki
    przekazywane do OFE. Głosują dziś wbrew rządowi przy kluczowych
    decyzjach umożliwiających nowelizację budżetu.
    Tu już klauzula sumienia nie działa. Tu jest czysta polityka. Gowin nie
    działa w próżni, doskonale wie, że opozycja tylko zaciera ręce.


    Nie dziwię się, że Donald Tusk tak ostro zareagował na partyjną
    niesubordynację trzech posłów. Kiedy ktoś wstępuje do partii,
    zobowiązuje się do lojalności i akceptacji przywództwa. Na razie to Tusk
    jest przewodniczącym i premierem, on podejmuje decyzje. I tym decyzjom
    członkowie partii powinni się podporządkowywać. Jeśli się nie zgadzają,
    są wolni, mogą odejść. Czym innym jest wypowiadanie nawet bardzo
    krytycznych opinii i domaganie się debaty, a czym innym głosowanie
    wbrew. Rubikon nielojalności został przekroczony, nawet w kampanii
    wyborczej.

    Nie można więc postawić znaku równości między
    sytuacją prof. Brzezińskiego i trzech posłów i w ten sposób
    usprawiedliwiać ich niesubordynację z jednej prostej przyczyny: on nie
    myślał o korzyściach osobistych. Oni walczą o swoją polityczną
    przyszłość.







    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    85. Kwintesencja dziennikarskiej

    Kwintesencja
    dziennikarskiej dociekliwości. Jarosław Kaczyński otrzymał medal w
    Gruzji. Kolenda-Zaleska: a miał zgodę Komorowskiego?

    Ciekawe, że gdy Donald Tusk otrzymywał trzy swoje nagrody od
    Niemców publicystka nie epatowała odważnymi pytaniami i swoimi
    wątpliwościami. Zapewne powstrzymało ją jedynie to, że nie prowadziła
    wtedy jeszcze swojego bloga.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    86. Hagata na 69. rocznicę PW

    20:04

    "Jeżeli mnie pijany obrzyga w autobusie, to nie jest obelga, ale nieprzyjemne"

    "Jeżeli mnie pijany obrzyga w autobusie, to nie jest obelga, ale nieprzyjemne"

    - Są pewne granice cierpliwości i pewien dyskurs
    estetyczny w pewnych sytuacjach. Oczywiście jeżeli mnie pijany obrzyga
    w...
    czytaj dalej »

    Coś się zmieniło

    Pomimo tego - jak
    podkreślił - w ostatnich latach przy składaniu wieńca spotykał się "z
    przejawami zorganizowanej manifestacji nieżyczliwości, niechęci
    wyrażanej buczeniem, gwizdami, krzykami, czasami obelgami i pluciem
    też". - Mam na to świadków - podkreślił.Zaznaczył, że "jest to rzeczą przykrą".  - Ja nie zajmowałem się
    badaniem tej sprawy, to nie jest czyn kryminalny, karalny. To jest czyn
    łobuzerski, nikczemny, ale nikczemności i łobuzerstwa się nie karze,
    tylko się potępia albo się od niego dystansuje. Pomyślałem więc,
    dlaczego ja mam ulegać motłochowi. Bo ja nie ulegam innym poglądom, nie
    uważam ludzi innych poglądów za motłoch. Ale ludzi o pewnych
    zachowaniach, bez względu na to czy są to zachowania na meczu sportowym,
    czy na ulicy w kawiarni, uważam za motłoch. A jeżeli robią to na
    cmentarzu i są do tego ochrzczeni, to za świętokradztwo - ocenił
    profesor.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    87. coraz bardziej śliska, brrrr

    Kto buczy nad grobami powstańców?

    - PiS się oburza, gdy ktokolwiek próbuje sugerować, że to
    zwolennicy tej partii gwiżdżą, czasem rzucają obelgi, krzyczą "hańba" na
    widok uczestnika powstania. - Czy oni mają wypisane na czole, że są z
    PiS-u? - pytają członkowie partii. Jasne, że nie mają. O tym, kogo
    popierają, a kogo nie, świadczy ich zachowanie
    - pisze Katarzyna Kolenda-Zaleska.



    PiS bardzo oburza się na profesora Władysława Bartoszewskiego, gdy ten o buczących i gwiżdżących nad grobami powstańców warszawskich mówi "motłoch popełniający świętokradztwo".
    PiS jeszcze bardziej się oburza, gdy ktokolwiek próbuje sugerować, że to zwolennicy tej partii gwiżdżą, czasem rzucają obelgi, krzyczą "hańba" na widok uczestnika powstania. - Czy oni mają wypisane na czole, że są z PiS-u? - pytają członkowie partii. Jasne, że nie mają. O tym, kogo popierają, a kogo nie, świadczy ich zachowanie, które można zaobserwować wyłącznie na cmentarzu.

    Stoję w tłumie blisko pomnika Gloria Victis. Kwiaty składają prof. Bartoszewski i premier Tusk. Obok mnie kilka osób - na szczęście było ich znacznie mniej niż w poprzednich latach - zaczyna gwizdać i buczeć. Wychodzi prezydent Bronisław Komorowski - znów te same osoby gwiżdżą. Po nim za chwilę tą samą drogą do pomnika zmierza prezes PiS-u. Ludzie, którzy do tej pory gwizdali, zaczynają wznosić okrzyki: "Jarosław, Jarosław!", i żywiołowo klaskać. Czy są to zwolennicy PiS-u, czy nie? Logika podpowiada, że tak, ale przecież nikt tu logiki nie bierze poważnie.

    PiS oficjalnie odcina się od nieobyczajnych zachowań niektórych ludzi nad grobami bohaterów. Ale zaraz dodaje, że trzeba się zastanowić, dlaczego się tak zachowują, przeciwko czemu i przeciwko komu protestują. Tym samym usprawiedliwiają niestosowne zachowanie i przyznają, że cmentarz jest również miejscem politycznych demonstracji. Zgodnie z logiką, że każde miejsce i każde wydarzenie jest dobre, by pokazać tej władzy, że jej czas się kończy. Świętość świętością, ale polityka ma swoje nadrzędne prawa.

    Można się więc spodziewać, że kolejna rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych, którą już dawno złożono na ołtarzu doraźnych potrzeb, też padnie ofiarą politycznej walki. Tu akurat, przy upolitycznieniu "Solidarności" i wyraźnych inklinacjach związku do jednej politycznej opcji, zaskoczenia nie będzie. Pozostaje tylko żal, że nie potrafimy szanować tego, co mamy i co jest tak cenne: naszej bohaterskiej, zmieniającej świat historii.

    A szykuje się następna rocznica i wokół niej już rozgorzała bezsensowna wojenka.

    Jarosław Kaczyński uważa, że organizacja szczytu klimatycznego ONZ 11 listopada to oczywista prowokacja. Przyjadą alterglobaliści i zrobią zadymy. Co prawda w Poznaniu zadym większych nie było, a szczyt klimatyczny to jednak nie szczyt G20, ale co tam, zawsze warto robić raban. A nuż znów rząd straci kilka punktów poparcia.

    A gdyby tak odwrócić myślenie? To jest nasze Święto Niepodległości. Na szczyt przyjadą ludzie z całego świata. Warto ich wciągnąć w naszą rocznicę, pokazać im naszą drogę do niepodległości, nasze osiągnięcia. To przecież wyłącznie od nas zależy, jak to święto będziemy obchodzić. Jeśli ktoś już dziś przewiduje, że będą zadymy, to znaczy, że tych zadym chce. Bo będzie to kolejny pretekst do udowadniania, jaka ta władza jest beznadziejna.

    Gdybyśmy byli prawdziwą wspólnotą, potrafilibyśmy szczyt ONZ przekuć na swoją korzyść. Ale ponieważ nie potrafimy doceniać ani radosnych świąt, jak 4 czerwca, ani wzniosłych, jak powstanie warszawskie, na pewno zrobimy wszystko, by 11 listopada 2013 r. też się nie udał. Tym razem na oczach świata.

    Niestety, pozwoliliśmy sobie odebrać wszystkie ważne święta i zamiast wspólnego przeżywania mamy zawłaszczone przez polityków rocznice.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    88. funkcjonariuszka traci wszelka miarę

  • Referendum - bat na władzę

    Są sprawy, które z pozoru wyglądają atrakcyjnie, ale gdy przyjrzeć
    im się dokładniej, tracą swój urok. Tak jest właśnie z ideą
    referendum,...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska Fakty TVN


  • Prezydent proponuje zniesienie wymogu frekwencji w przypadku referendów
    lokalnych, gdy dotyczą one spraw ważnych dla lokalnych społeczności.
    Niech ludzie decydują o budowie nowego stadionu, drogi, rozwoju miasta.
    Ale jeśli to niesie za sobą skutki finansowe, niech decydują także, czy
    są skłonni dać na to własne pieniądze. To dobry pomysł, który może stać
    się poligonem doświadczalnym naszego obywatelskiego zaangażowania i
    odpowiedzialności. Ale trzeba, niestety, uzbroić się w cierpliwość.
    Zobaczyć, jak to zadziała, potem ewentualnie przenosić te rozwiązania na
    poziom krajowy.

    W Sejmie już niedługo debata na ten
    temat, co skłania do pesymistycznych wniosków. Bo nie uda się uniknąć
    doraźnej polityki. Referendum stało się teraz politycznym batem na
    władzę. A tu nie chodzi o politykę, ale o ludzi.





  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika kazef

    89. "tu nie chodzi o politykę, ale o ludzi."

    Hagata napisała prawdę. Chodzi o ludzi. Zapomniała jedynei dodać, że chodzi o ludzi jej pokroju. Pali im się grunt pod nogami

    avatar użytkownika Maryla

    90. Hagata walczy z faszystami ręka w rękę z Sienkiewiczem

    21:05

    "Myślenie, że załatwi to sama policja jest fatalnym błędem"

    "Myślenie, że załatwi to sama policja jest fatalnym błędem"

    - To, co wydarzyło się w Gdyni, to efekt szerszego
    zjawiska, polegającego na tolerowaniu tego typu zachowań - mówił w
    "Faktach...
    czytaj dalej »



    To, co wydarzyło się w Gdyni, to efekt szerszego zjawiska, polegającego na tolerowaniu tego typu zachowań - mówił w "Faktach po Faktach" dr Paweł Moczydłowski, kryminolog, były szef więziennictwa. Według niego, przeciwdziałanie takim sytuacjom musi wynikać ze zbiorowej świadomości.
    To, co wydarzyło się w Gdyni, to efekt szerszego zjawiska, polegającego nie tylko na wzroście, ale także na tolerowaniu tego typu zachowań. Mamy w Polsce do czynienia z częściowym ich "polityzowaniem" - mówił dr Paweł Moczydłowski, kryminolog, były szef polskiego więziennictwa. Jak podkreślił, politycy angażowali się w obronę takich występków, kiedy przedmiotem ataków stawali się inni politycy.

    To wymagało zaangażowania dużej grupy osób. Nie wydaje mi się, żeby to takie zwykłe chamskie ćwoczki organizowały - powiedział dr Moczydłowski. Dodał, że w zbiorowej eskalacji agresji oni tracą swoją tożsamość i licytują się nią. Według niego to zjawisko występuje już od jakiegoś czasu.
    Jest to raczej kwestia niepotrzebnego przyzwolenia i deficytu alternatywy dla odreagowania i organizowania się w grupach, niż sposób na odreagowanie kryzysu - powiedział z kolei drugi z gości - Jacek Santorski, psycholog społeczny.

    Porównał też zachowanie młodych ludzi do eksperymentu przeprowadzonego przez amerykańskiego psychologa Muzafera Sherifa. - Podzielono w nim młodych skautów na dwie losowe grupy i dano im różnego rodzaju atrybuty plemienne. Kiedy spotkali się oni po trzech dniach, okazało się, że nie mogli nawet obok siebie przejść - obrzucali się nie tylko kamieniami, ale też inwektywami. Dopiero wspólna praca przy naprawie awarii wody ich pogodziła - relacjonował.

    - Zaistniały dwie grupy cudzoziemcy i kibice, które nie miały ze sobą nic wspólnego. Były tylko podziały - nie ma dobrych wzorców na inny sposób zorganizowania tego - powiedział Santorski."Zero tolerancji"

    Goście programu odnieśli się też do dzisiejszych słów ministra Sienkiewicza,który zapowiedział, że albo pseudokibice się zsocjalizują, albo konieczne będzie sięgnięcie po poważniejsze środki państwowe.

    - Nie rozumiem, co minister miał na myśli, mówiąc o socjalizacji - skwitował Moczydłowski. Dodał, że oczekuje, że minister powie, co kryje się za tymi słowami.

    Na pytanie, jak rozwiązać tę sytuację Moczydłowski odpowiedział, że samemu ministrowi i policji to się nie uda. - To musi być zbiorowa świadomość tego, że tę negatywną energię trzeba gdzieś skanalizować. Myślenie, że załatwi to sama policja jest fatalnym błędem - uzupełnił.

    Santorski podał jako przykład przeciwdziałania sposób, który wprowadzono w Nowym Jorku. - Zasada "zero tolerancji dla agresji" polegająca na konsekwentnym pokazywaniu negatywnych emocji sprawiła, że miasto stało się bardzo bezpieczne - mówił.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    91. Gowin wykrwawił się

  • Gowin wykrwawił się sam

    Czytam i słucham, że Donald Tusk podjął fatalną decyzję,
    przyspieszając wybory w partii i ryzykując głosowanie powszechne. Czytam
    i słucham, że...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska



  • Czytam i słucham, że Donald Tusk podjął fatalną decyzję, przyspieszając wybory w partii i ryzykując głosowanie powszechne. Czytam i słucham, że decyzja ta osłabiła PO oraz jego samego jako przywódcę, premiera i lidera.
    I tak sobie myślę, że Tusk, który milczy w kwestiach wewnątrzpartyjnych od kilku tygodni, musi się w zaciszu swojego gabinetu nieźle bawić, słuchając tych samych komentarzy i je czytając.

    Na razie raczej wszystko - może z wyjątkiem sondaży, ale one były słabe już od dawna - idzie po jego myśli. Jego rywal w partyjnej rywalizacji został zmuszony do aktywności - on sam mógł milczeć zgodnie z wygłoszoną na początku wyborów maksymą: "W Platformie wszyscy wiedzą o mnie wszystko".

    Aktywność rywala dalece wykraczała poza utarty schemat wewnątrzpartyjnej rywalizacji. Jarosław Gowin sprawiał wrażenie, że startuje raczej w wyborach prezydenckich niż w wyborach szefa partii. Aktywność niewspółmierna do rangi wyborów irytowała nawet przychylnych mu w partii kolegów. Bo skoro Tusk najczęściej milczał i rywala ignorował - zwłaszcza ostatnio, bo wcześniej zdarzało mu się Gowina krytykować - to Gowin musiał coraz głośniej i ostrzej mówić, aby go słyszano. Zresztą widać było, że sprawia mu to przyjemność. Mówił na tyle ostro, że czasem brzmiało to jak głos posła opozycji. Chętnie fotografował się też sam, dając być może do zrozumienia, że jest ostatnim sprawiedliwym Platformy - jak Gary Cooper w filmie "W samo południe". Ale ta kreacja obnażała raczej coraz bardziej oczywiste polityczne osamotnienie, coraz większą izolację od głównego nurtu partii. Do kolegów już nie docierało, że chodzi o dobro coraz słabszej PO, o powrót do korzeni. Słyszeli tylko, że są beznadziejni, partia jest beznadziejna, rząd beznadziejny. Z takim programem trudno było Gowinowi poszerzać grono wewnątrzpartyjnych zwolenników - liczba tych, którzy byli wokół niego, zaczęła raczej maleć. A wewnątrz partii konserwatywne skrzydło bez fajerwerków przejmował spokojny Marek Biernacki.

    Milczący Donald Tusk mógł nic nie robić i zacierać ręce, jego pozycja w partii wzmacniała się z każdym ostrzejszym atakiem Gowina. A rywal coraz bardziej tracił - i sympatię, i powagę, i grono zwolenników. Sam się wykrwawiał. Tusk nawet nie przejmował się atakującymi go za to, że odmawiając debaty z rywalem, łamie święte zasady demokracji. Wiedział, że za chwilę nikt już nie będzie tego pamiętał, bo zbliża się sezon wyborczy i partyjni działacze zaczną myśleć o własnych miejscach na listach, a o tych, jak wiadomo, decyduje Tusk.

    Głosowanie w wyborach właśnie się zakończyło, wyniki lada moment. I mówiąc dziennikarskim żargonem: koniec tematu. Poda się wyniki, zanalizuje wynik Gowina, ponarzeka na kiepską frekwencję. Zajmie to góra dwa dni i jeden numer w tygodnikach.

    O to Tuskowi chodziło. O nieprzedłużanie wewnętrznych waśni, szybkie rozstrzygnięcie sprawy. Przecież wybory miały być dopiero zimą, więc nietrudno sobie wyobrazić niszczycielską siłę przedłużającej się kampanii.

    To, co najciekawsze, i to, co najważniejsze, to to, co dalej. Jak zachowa się zwycięzca i jak zachowa się pokonany. Pokażą klasę czy raczej małość? Będą zdolni współpracować czy Gowin zostanie znaną metodą Tuska wypchnięty z partii? A może Gowin będzie w stanie uznać swoją porażkę i nadal pracować ramię ramię z premierem?

    Kiedyś już przywoływałam ten przykład. Hillary Clinton i Barack Obama po morderczych prawyborach pokazali wielką polityczną klasę. On, oferując jej stanowisko sekretarza stanu, ona - przyjmując je. Jest więc gdzie szukać dobrych wzorów, byle tylko duma pozwoliła z nich skorzystać.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    92. Hagata chce przebić Magdę Jethon :)))

    Zróbmy wolny 4 czerwca 2014

    Prezydent Bronisław Komorowski zaapelował do nas wszystkich o wspólne
    przygotowanie obchodów 25-lecia Polski niepodległej. Już za niecały
    rok, 4 czerwca, będziemy obchodzić rocznicę odzyskania wolności, a
    wcześniej rocznice wydarzeń, które miały miejsce dzięki czerwcowym
    wyborom.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    93. Hagata sie zapluwa :)

  • Kaczyński obraża biznesmenów

    Było tak, jakby kibic Wisły na stadionie Legii wznosił okrzyk "Wisła
    pany!" albo gdyby na uroczystym przyjęciu gość krytykował starania...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska


  • Pojechał tam chyba wyłącznie po to, by ich obrazić. Przedsiębiorcy z
    zainteresowaniem czekali na wystąpienie prezesa, choć byli już lekko
    poruszeni i zaniepokojeni wcześniejszym wywiadem w "Rzeczpospolitej".
    Może mieli nadzieję, że się z tych słów wycofa. Nie zrobił tego, a nawet
    wzmocnił swoją retorykę.

    Widziałam na deptaku w Krynicy
    zawiedzione twarze. Najpierw premier komplementował przedsiębiorców i
    ogłaszał koniec kryzysu, by dzień później przedstawić plany dotyczące OFE.
    Sądząc po komentarzach, nie był to przemyślany w czasie manewr. To, co
    premierowi udało się odzyskać pierwszego dnia, natychmiast stracił
    nazajutrz.
  • Ale największy cios przyszedł ze strony lidera opozycji, który kilka tygodni milczał, by wrócić do gry
    z zaskakującym impetem. Milczenie prezesa dawało przedsiębiorcom złudną
    nadzieję, że być może jednak w PiS jest alternatywa. Teraz już wiedzą,
    że nie ma. Bo Kaczyński we właściwym sobie stylu powiedział, że biznes
    to często przystań dla ludzi PRL, którzy ulokowali się nie tylko w
    wielkim biznesie, ale również w małych i średnich firmach, jakich w
    Polsce są tysiące. A potem na dokładkę przedstawił gospodarcze plany
    swego ewentualnego rządu.

    Przedsiębiorcy byli poruszeni -
    w końcu perspektywa wygrania przez PiS wyborów jest, a raczej była,
    całkiem realna. Propozycje prezesa są szkodliwe i budzą strach. No bo
    jak inaczej rozumieć zapowiedź, że państwo powinno zmuszać
    przedsiębiorców do podnoszenia płac?


    Trudno zrozumieć
    polityczną logikę wystąpienia Kaczyńskiego. To nie mogło być zwykłe
    chlapnięcie, lecz przemyślany wyjazd i planowane od dawna wystąpienie.
    Po co Kaczyński zraża do sobie klasę średnią, całe rzesze młodych
    przedsiębiorców, którzy tyle mają wspólnego z PRL-owską nomenklaturą co
    on z baletem? Jeśli chciał poszerzyć swój elektorat, to właśnie zrobił
    wszystko, by go skurczyć.

    To intrygujące wystąpienie
    musi być jakimś sygnałem, tropem, w jakim kierunku zmierza PiS i jakiego
    elektoratu szuka. Czy tych, którzy czują się na marginesie wielkich
    przemian i którzy gorzej sobie radzą? To nie jest rozwojowy elektorat i
    nie zapewni wygranej w wyborach. Bardziej to elektorat SLD i związków
    zawodowych niż nowoczesnej partii, którą chce być PiS. Czyżby więc
    prezes odpuścił budowanie wielkiej centroprawicowej partii i skupił się
    na utrzymywaniu żelaznego elektoratu? Jeśli taki jest jego plan, to jego
    własna partia chyba mu na to nie pozwoli, bo są tam ludzie, którzy nie
    chcą się zwijać.

    Donald Tusk nie mógł sobie wymarzyć
    lepszego momentu na prezentację gospodarczego programu konkurencji.
    Niezastąpiony Kaczyński zrobił wszystko, by rząd wyszedł na swoje.
    Zerwanie przez rząd więzi zaufania między państwem a obywatelami w
    sprawie OFE jest niczym w porównaniu z planami PiS.



    Teraz przedsiębiorcy już w ogóle nie mają komu ufać. Wyborcy mają
    podobne odczucia.
    Alternatywy politycznej brak i raczej się nie zanosi,
    by szybko powstała.





  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    94. HAGATA ZNÓW NA PIERWSZEJ LINII FRONTU

  • Kościół ma być ubogi

    Kiedy panna młoda chce wziąć ślub poza swoją parafią, musi od
    proboszcza dostać odpowiednią zgodę i zaświadczenie. Inaczej ślubu nie
    będzie.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

  • W pewnej miejscowości oddalonej od Warszawy o jakieś 80 km, a więc wcale
    nie odciętej od świata, proboszcz za wydanie takiego oświadczenia
    zażądał 500 zł. Panna młoda nie miała wyjścia, zapłaciła, ale rozżalenie
    zostało. Proboszcz zna jej rodzinę, wie, że jest biedna, 500 zł to suma
    dla nich ogromna. Zrozumiałaby jeszcze, gdyby miała zapłacić za ślub, w
    końcu Kościół ponosi pewnie jakieś koszty, a księdzu za pracę
    - choć to dyskusyjne, czy udzielanie sakramentów należy uznać za pracę -
    należy się gratyfikacja. Problem powraca, bo jej siostra też wychodzi
    za mąż i też poza parafią. Znów trzeba będzie zapłacić. A może jednak
    parafianie powinni się zbuntować. Odwołać się do ducha rewolucji, jaki
    wnosi do wspólnoty Kościoła papież Franciszek.

    Nie tak
    dawno zaapelował do księży, by odstąpili od pobierania opłat za
    udzielanie sakramentów - za chrzty, śluby - bowiem ten, "kto przychodzi
    do Kościoła, powinien czuć się jak w domu, a nie wykorzystywany". Papież
    Franciszek byłby więc chyba zaskoczony, gdyby poznał zwyczaje panujące
    we wspomnianej parafii.


    Kościół jest wspólnotą - księży i wiernych. W tej wspólnocie - co od
    początku podkreśla Franciszek - każdy jest równy i każdy może mieć wpływ
    na to, jak owa wspólnota będzie wyglądać. Ciekawe więc, jak zareaguje
    ksiądz proboszcz, gdy powtórnie zażąda 500 zł za zaświadczenie, a
    parafianka zamiast pieniędzy wręczy mu cytaty z niedawnego wystąpienia
    papieża. Dla parafianki to trudna decyzja, bo w małej społeczności
    proboszcz ma wpływ na życie publiczne i nikt nie chce mu się narażać.
    Ale z drugiej strony trudno bezczynnie przyglądać się nieposłuszeństwu
    księdza wobec papieskiego nauczania, prawda?

    Do
    proboszczów musi dotrzeć jasny przekaz: Kościół się zmienia i zgodnie z
    wolą papieża ma to być Kościół ubogi, Kościół służebny. I choć wezwanie
    do pomagania znajduje się już w Ewangelii, to Franciszek nadaje mu
    współczesny, nowy wymiar.

    4 października szykuje się
    wielkie wydarzenie. Papież Franciszek w imieniny św. Franciszka jedzie
    do Asyżu. Można spodziewać się kolejnych znaczących gestów. Już wiadomo,
    że wraz z ubogimi papież zje obiad,
    a wcześniej - także w ich towarzystwie - wygłosi przemówienie w "pokoju
    obnażenia szat", symbolicznym miejscu, gdzie św. Franciszek miał
    porzucić swoje dostatnie życie. Nie wiadomo, co powie Franciszek, ale
    można się spodziewać, że jeszcze mocniej i dobitniej przedstawi swoją
    wizję współczesnego Kościoła ubogich.

    Od hierarchów
    polskiego Kościoła papież musi uzyskać wsparcie dla swojej wizji, to oni
    przykładem i słowem powinni pokazać polskim proboszczom, jak zmienia
    się Kościół. Przesłanie Franciszka jest jednoznaczne - duszpasterze mają
    stać przy boku wiernych, a nie obok nich, z ciepłym przesłaniem
    współczucia, solidarności, wsparcia. Kościół nie może pozostać w oczach
    młodej parafianki, która przygotowuje się do sakramentu małżeństwa,
    miejscem do zarabiania pieniędzy. Bo za kilka lat już jej w tym Kościele
    nie będzie.

    Wciąż aktualne pozostaje zdanie ks. Józefa
    Tischnera - który nie znał nikogo, kto utraciłby wiarę z powodu
    komunistycznej ideologii, ale znał wielu, którzy ją utracili z powodu
    własnego proboszcza. Dziś najważniejszy proboszcz świata pokazuje nową
    drogę. Wystarczy podać mu rękę i iść.





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    95. Hagata na froncie, cienko u Tuska, cienko piska Hagata

  • Czy polityka już nie kręci prezesa PiS

    Jeśli Jarosław Kaczyński chce jeszcze coś znaczyć w polityce, musi
    przejść do ofensywy. Ofensywy wewnątrzpartyjnej. Teraz to już nie PO
    jest...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska


  • Jeśli Jarosław Kaczyński chce jeszcze coś znaczyć w polityce, musi
    przejść do ofensywy. Ofensywy wewnątrzpartyjnej. Teraz to już nie PO
    jest jego największym problemem, ale własna partia i ludzie, na których
    postawił. Wygląda na to, że partia wymyka mu się z rąk i przechodzi w
    ręce Antoniego Macierewicza i Adama Hofmana.
    Przykro było patrzeć na bezradną minę prezesa PiS, który nie wiedział,
    jak zareagować na hakerski atak w czasie konferencji ekspertów od
    katastrofy smoleńskiej. Może nie wiedział dokładnie, co się dzieje, ale
    musiał wiedzieć, że został ośmieszony. A dla polityka śmieszność to
    droga do politycznego niebytu. Nawet jeśli Kaczyński i PiS mają swój
    żelazny elektorat, to i on powoli zacznie się kruszyć. Macierewicz
    szarżuje, a jego coraz bardziej księżycowe teorie podkopują poparcie dla
    PiS.

    Prezes został też upokorzony przez niewydarzonego
    eksperta Jacka Rońdę, który z katastrofy smoleńskiej, w której zginęła
    najbliższa prezesowi osoba, zrobił sobie medialną szopkę. Nawet jeśli to
    nie wina prezesa, to przecież on dał zgodę na korzystanie z opinii tych
    właśnie naukowców i publicznie autoryzował wygłaszane przez nich
    teorie.Ponadto Kaczyńskiego wystawili do wiatru spece od kampanii wyborczej,
    którzy zrobili wszystko, by PiS nie wygrał rozgrywki o Warszawę.
    Uwierzył, że ich strategia zadziała. A przecież gdyby nie Godzina W,
    gdyby nie przekonywanie warszawiaków, że nie chodzi tylko o Hannę
    Gronkiewicz-Waltz, ale o cały układ rządowy, premiera Tuska i Platformę,
    byłaby szansa na wygranie referendum. Trzeba było podążyć drogą Leszka
    Millera, który nie wdał się w partyjne przepychanki, nie robił z
    referendum gry o wszystko, ale stał z boku i się przyglądał. Jeśli ktoś
    na tym referendum wygrał, to właśnie lewica.

    A PiS postanowił iść na całość uskrzydlony ostatnimi zwycięstwami. Przecież miało być tak: Rybnik, Elbląg, Podkarpacie,
    Ostatni tydzień pokazuje, że cała Polska raczej się oddala, bo
    strategia agresywnej kampanii o wszystko nie zadziałała. Zadziałały
    natomiast ostrzeżenia, że jeśli warszawiacy wezmą udział w referendum,
    obudzą się w Polsce Kaczyńskiego i Macierewicza. Przede wszystkim
    Macierewicza.

    Gdyby PiS bardziej skupił się na samej
    na problemach jej mieszkańców, a nie dał się ponieść iluzji, że oto
    przyszła pora na pokonanie Tuska, teraz mógłby myśleć o kolejnych
    zwycięstwach. A tak strategia speców od kampanii, w tym Adama Hofmana,
    utrwaliła tylko przekonanie, że PiS nie jest zdolny do wygrywania
    jakichkolwiek wyborów. Zemściła się pycha, która w polityce jest
    największym wrogiem skuteczności.

    Kaczyński stoi dziś
    przed kluczowym pytaniem: co dalej? Pogrążać się w smoleńskiej mgle z
    Macierewiczem? Liczyć na Adama Hofmana, którego kampanijne strategie
    pozbawione finezji i umiejętnego grania na wyborczych emocjach przynoszą
    kolejne klęski? Budować z prof. Glińskim, który chyba uwierzył, że coś
    znaczy w polityce, a jeszcze daleko mu do silnej pozycji?


    Czy może zrobić porządek? Pozbyć się skompromitowanych ludzi, postawić
    na zbudowanie wiarygodnej, odpowiedzialnej i twardej opozycji, której
    brak jest bardzo dotkliwy. Np. sprawa przyszłych emerytur - to jest
    prawdziwy temat. Niech PiS patrzy i uczy się od Leszka Balcerowicza, jak
    należy dyskutować z rządem.

    Problem polega także na
    czymś innym. Kaczyński przestał sprawiać wrażenie, że polityka jeszcze
    go kręci. Oddaje pole innym, wycofuje się mimo wrażenia aktywności.
    Jeśli nie zrobi porządków i nie wróci z mentalnego Sulejówka, wyniki
    wyborów w przyszłym i kolejnym roku można z łatwością przewidziećnone;">----------------------------------------------------

    Jarosław Kaczyński znalazł się w pułapce, która nosi nazwę "Macierewicz"

    Pozbycie się Macierewicza, którego sam Kaczyński tak zapobiegliwie
    hodował, to za duże ryzyko z punktu widzenia budowy mitu smoleńskiego. A
    dla...

    Dominika Wielowieyska

  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    96. Kolenda-Zaleska: Sprawa


    Kolenda-Zaleska: Sprawa Schetyny jest kłopotem dla Tuska [KOMENTARZ]

    Może też wybrać wariant podjazdowej wojny z premierem - zachował swoje
    wpływy, ma wielu oddanych ludzi. Tylko po co mu to? W Platformie
    dominuje dziś przekonanie, że trzeba poszukiwać jedności, a nie
    podziałów, zwłaszcza przed maratonem wyborczym. Schetyna scalający -
    dostaje burzę oklasków, jak wtedy, gdy zrezygnował z kandydowania na
    szefa PO. Schetyna prowadzący wojny - przegrywa.

    Grzegorz
    Schetyna jest w sytuacji, w której musi odciąć pępowinę. Nie z
    Platformą, ale z Donaldem Tuskiem. Nie czekać i nie zastanawiać się,
    kiedy się spotkają i co mu premier zaproponuje. Nie sądzę, aby przy
    rekonstrukcji rządu były szef MSW i były wicepremier do niego wrócił.
    Nie sadzę, by został sekretarzem generalnym PO ani znów pierwszym
    wiceprzewodniczącym. Schetyna musi się więc wyzwolić z dotychczasowego
    układu i iść do przodu. Co nie oznacza rozstania z PO, ale oznacza
    zupełnie inny model współpracy z nią.

    Sprawa Schetyny
    jest kłopotem dla Tuska. Czytałam komentarze, że w gabinecie premiera w
    sobotę strzelały korki od szampana. No nie wydaje mi się. Schetyna
    odstawiony całkowicie na bok jest problemem. Dlatego premier i jego
    otoczenie pewnie teraz myślą, co z tym fantem zrobić. To będzie naprawdę
    ciekawe, co planuje Tusk w sprawie swojego dawnego, a dziś osłabionego
    przyjaciela. Takie decyzje mówią wiele o człowieku, ale także o jakości i
    stylu uprawianej przez niego polityki.

    Jest coś symbolicznego w tym, że tuż po śmierci Tadeusza
    Mazowieckiego wybucha polityczna afera korupcyjna w środowisku ludzi, z
    którymi kiedyś...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska


  • Dziś z tamtych deklaracji niewiele zostało. Z bezwzględnego dla
    politycznej korupcji Donalda Tuska chyba też niewiele. Raczej dominuje
    wrażenie, że nie panuje on już nad ludźmi w swojej partii, dla których
    bohaterem jest skuteczny Frank Underwood, a nie nieskazitelny rycerz na
    białym koniu.

    To już zupełnie nowa jakość w polityce,
    nowa generacja działaczy, dla których ideały Mazowieckiego, Jacka
    Kuronia, Karola Modzelewskiego nie mają żadnego znaczenia. Polityka to
    biznes jakich wiele, i tyle.
  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    97. Katarzyna

    Katarzyna Kolenda-Zaleska:


    Nadszedł moment, gdy wielu polityków Platformy powtarza słynne: "Tusku, musisz". Tak źle jeszcze nie było. Kolejne taśmy, spadki sondażowe, nieoczekiwana, wymuszona przez prokuraturę dymisja ministra, wojna wewnętrzna, zawirowania wokół OFE, a przede wszystkim brak jakiegokolwiek planu na najbliższe miesiące. Niecierpliwość narasta.
    Premier nie może więc już czekać z rekonstrukcją. Ministrowie prześcigają się w deklaracjach, że chcą odejść, pogłębiając chaos. Trudno oprzeć się wrażeniu, że rząd już nie rządzi, tylko trwa. Nikt z ministrów - z nielicznymi wyjątkami - nie wie, co z nim będzie. Atmosfera wokół rządu i PO się pogarsza i żadne dobre wiadomości o gospodarce tego nie zmienią.

    Premier zapowiadał już kilkakrotnie, że dokona przeglądu pracy swoich zderzaków, więc trudno się dziwić oczekiwaniu. Donald Tusk nie znosi medialnego nacisku i działania pod presją, ale raczej nie ma wyboru. Jak się przez chwilę porozmawia z politykami rządzącej partii, to słychać tę niecierpliwość. Wewnętrzny bunt, wewnętrzne zniechęcenie, wewnętrzna niewiara w sens podejmowanych działań i w kolejną wygraną demoluje partię dużo skuteczniej niż oskarżenia opozycyjnych polityków czy zjadliwe komentarze dziennikarzy. To przede wszystkim do własnych polityków przewodniczący PO musi się zwrócić z pełnym entuzjazmu nowym przekazem. To przede wszystkim im musi zaprezentować całkiem nową drużynę.

    Tu nie chodzi wyłącznie o prostą zamianę człowieka na człowieka. Tu chodzi o radykalną zmianę stylu i sposobu rządzenia. Być może premier zdecyduje się na likwidację paru resortów - o czym już głośno się mówi - po to, by pokazać nowy, sprawniejszy wymiar administracji publicznej. Ale przede wszystkim premier musi zaprezentować nowy plan na najbliższe trudne wyborcze lata, bo właściwie nie wiadomo, dlaczego wyborcy mieliby nadal popierać PO.

    Owszem, rząd Tuska ma fantastyczną markę za granicą. Jest podawany za przykład do naśladowania dla całej Europy. Barroso, Rasmussen, Monti i wielu innych nie mogą się nas nachwalić. Problem w tym, że wyborów nie wygrywa się za granicą.

    Co jest więc takiego z tym rządem, że za granicą błyszczy, a w kraju ma coraz więcej kłopotów. Szwankuje na pewno komunikacja z wyborcami, brak umiejętności prawdziwej rozmowy. To wszystko kiedyś było, ale zniknęło. Ludzie tak naprawdę nie mają pojęcia, jakie decyzje podejmuje ten rząd, bo nikt ich o tym dzień w dzień nie informuje. A w Białym Domu codziennie rzecznik tłumaczy się z tego, co robi prezydent. W Komisji Europejskiej rzecznik też codziennie wyjaśnia, jakie decyzje podjęto. A u nas? Nawet nie warto wspominać. Zero informacji. Jeśli jest, to wymuszona przez okoliczności.

    W tej atmosferze oczekiwania i chaosu w czasie pogaduszek z politykami PO pobrzmiewa jeszcze jeden ton. Tak, jest źle. Musimy coś zrobić, ale przecież ostatecznie władzy nie powinniśmy stracić. Można usłyszeć, że nawet jeśli PiS wygra wybory, to i tak nie będzie w stanie stworzyć rządu z powodu braku zdolności koalicyjnej. PiS wygrywa i nie rządzi? Ludzie z pewnością nie zrozumieją takiej logiki, będą się czuli oszukani. A to może doprowadzić tylko do jednego - gigantycznego kryzysu politycznego i przyspieszonych następnych wyborów. A wtedy nie wiadomo, jak będzie. PiS może zgarnąć nawet całą pulę. Żeby taki scenariusz się nie sprawdził, Tusk naprawdę musi. Ale teraz.

  • Sztuka wciąż wywołuje emocje. I dobrze

    Rekonstrukcja gabinetu zrobiona, więc można zacząć się zachwycać
    wydarzeniami, do których doszło kilkanaście dni temu w Starym Teatrze
    w...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

  • Biorę nawet w nawias fakt, że to prawicowi działacze przyznali się do zorganizowania protestu. Wystąpili przeciwko burzeniu tradycyjnych porządków uświęconych mitologią polskości. Niech będzie. Nie obchodzi mnie to, bo ważniejsze wydaje mi się zaangażowanie i poziom emocji w obronie wyznawanych przez nich wartości. Nawet jeśli ich nie podzielam, to z szacunkiem obserwuję, że im się chce, że nie osiedli na mieliźnie intelektualnego lenistwa.

    Teatr, jeśli chce istnieć, nie może tylko dostarczać rozrywki albo wznosić się na wyżyny patriotycznych uniesień. Teatr Klaty prowokuje, wykrzywia rzeczywistość, tak aby pytania nieobecne w debacie publicznej wybrzmiały tutaj. Nawet jeśli przekracza granice tego, co bylibyśmy w stanie uznać za poprawne, to pamiętajmy - taka również jest rola sztuki. Bunt wobec zastanej estetyki staje się dźwignią postępu, nawet jeśli budzi oburzenie.

    Chciałoby się, żeby teatr był miejscem, gdzie ta debata o współczesnej Polsce także się toczy, żeby teatr stawiał ważne pytania o to, kim dziś jesteśmy i jaka ma być Polska za kilka, kilkanaście lat. Teatr jest fajnym miejscem, gdzie można się o to wszystko spierać.

    Ludzie, którzy przerwali spektakl okrzykami oburzenia, widzą w tym teatrze siłę. Nawet jeśli chcieli się wpisać w ideową wojnę kulturową Polaków z Polakami, nawet jeśli wyrażali w ten sposób swoje - dalekie od moich - poglądy, to i tak jestem nimi zachwycona, choć zaznaczam, że nie podzielam ich przywiązania do tradycyjnego ducha teatru i myślenia o nim w kategoriach narodowego posłannictwa. W teatrze jest przecież miejsce na tradycyjne sztuki, które przypominają o odwiecznych pytaniach i wątpliwościach człowieka i które ogląda się z przyjemnością, delektując się literackim kunsztem utworów i staroświeckimi dekoracjami. Ale teatr to też miejsce eksperymentów, które burzą ten odwieczny porządek, zuchwale przekraczając granice sztuki i życia. Z jednej więc strony to, co się dzieje na scenie, ma być odbiciem przeszłości, z drugiej proroctwem nieoswojonej przyszłości. By ją pokazać, teatr potrzebuje nowych środków wyrazu, zuchwałości i prowokacji. Mariaż kultury wysokiej i popkultury, który od dawna wkracza do teatru i nadal stanowi niewiadomą, wywołuje emocje. I właśnie o to chodzi.

  • Wybór Jerzego Buzka

    Chyba nikt nie chciałby być dziś w skórze Jerzego Buzka, który - jak
    sam podkreśla - stoi przed najbardziej dramatyczną decyzją w swoim...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska
    Dla PO były premier to postać kluczowa. W 2004 r. dostał ponad 173 tysiące głosów, uzyskując najlepszy wynik w kraju. Pięć lat później pobił ten rekord i dostał ponad 393 tysiące głosów - znów najlepszy wynik w kraju. Buzek zapewnił PO przekroczenie wyborczego progu i walnie przyczynił się do jej zwycięstwa. Dziś, gdy sondaże rządzącej partii spadają na łeb na szyję, popularność i autorytet profesora są dla niej więcej niż bezcenne. Są konieczne.

    Obserwowałam ostatnio pracę Jerzego Buzka w Parlamencie Europejskiej, jego nieprawdopodobną pracowitość, zaangażowanie i radość, jaką daje mu sprawowanie europejskiego mandatu - czego z pewnością nie da się powiedzieć o wielu europosłach. Z dumą patrzyłam na to, z jaką atencją słuchają go zagraniczni politycy i jak liczą się z jego zdaniem. Można powiedzieć: właściwy człowiek na właściwym miejscu.

    Utrata takiego posła byłaby porażką Polski, pal sześć Platformę Obywatelską. To argument, z którego Buzek zdaje sobie sprawę i na który nie może pozostać głuchy, on - polski patriota, od lat, od czasów pierwszej "Solidarności", stawiający publiczne sprawy ponad osobiste korzyści. To jest argument, który może go skłonić do kandydowania, a nie spadające sondaże PO. Pytałam go, co zamierza zrobić. Przyznaje, że nie wie, że jeszcze nigdy nie znalazł się w tak trudnej sytuacji, w której względy polityczne rywalizują z moralnymi.

    Na początku Jerzy Buzek milczał, gdy rząd Donalda Tuska atakował OFE - jedną z czterech sztandarowych reform jego rządu. W końcu uznał atakowanie reformy i jej obrońcy Leszka Balcerowicza za skandaliczne, pozbawione standardów i pełne insynuacji. Trudno się dziwić. Ostrze krytyki uderza nie tylko w Balcerowicza, ale także w niego jako szefa rządu, jest czymś na kształt wotum nieufności, podważa dorobek czterech lat premierowania. Buzek nie mógł tego zignorować, bo straciłby wiarygodność, na którą pracował całe życie. Milczenie oznaczałoby akceptację krytyki, co równocześnie przekreślałoby jego dokonania.

    Dziś ma nadzieję, że projekt w Sejmie zostanie zmieniony, i czeka. Ale jeśli nie? Nieco górnolotnie można powiedzieć, że w sumieniu Jerzego Buzka rozgrywa się teraz iście szekspirowski dramat - targany wątpliwościami musi wybierać między rozwiązaniami, z których żadne nie wydaje się w pełni satysfakcjonujące. Jego wybór ma nie tylko znaczenie tu i teraz - dla wyborów, reformy, sondaży. Ma też fundamentalne znaczenie dla jakości życia publicznego w przyszłości. Może on być wzorem zachowań dla tych młodych ludzi, którzy pewnie już niedługo będą zastępować obecną klasę polityczną.

    A do tych wszystkich etycznych dylematów dochodzi jeszcze jeden - to Platformie Buzek zawdzięcza swój polityczny comeback. Na wysoką pozycję zapracował sobie sam, ale z politycznego niebytu po czterech latach premierowania i porażce wyborczej wyciągnęła go jednak Platforma. I profesor też to pamięta, co decyzji mu wcale nie ułatwia.

    Wierzę, że Jerzy Buzek wystartuje, wygra i nadal będzie dbał o polskie i europejskie interesy w Parlamencie Europejskim.


  • Turystyka protestacyjna

    My, Polacy, mamy szczególny mandat, by solidarność z Ukrainą
    publicznie wyrażać - bo to nasz sąsiad, bo to my wynieśliśmy na
    sztandary...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska
    Ale tym politycznym pielgrzymkom do Kijowa towarzyszy poczucie niesmaku. Nie mówię tu o posłach, którzy jeżdżą tam bez rozgłosu i wspierają Ukraińców. Wykonują swoją robotę - budują grunt pod europejską integrację - i nie oczekują poklasku. Rozumiem europosła Pawła Kowala, który wyznał, że nie mógł wysiedzieć w Brukseli i natychmiast poleciał do Kijowa, bo to nie była jego pierwsza wizyta i konsekwencja wielu wcześniejszych kontaktów. Rozumiem wyjazdy rządzących lub szefa komisji spraw zagranicznych na oficjalne rozmowy czy Jerzego Buzka - twarzy Parlamentu Europejskiego.

    Myślę raczej o tych, którzy pojawiają się w Kijowie na moment, by zaistnieć. O Jarosławie Kaczyńskim, o Januszu Palikocie, kilkunastu posłach PO. Oczywiście takie gesty są ważne. Ukraińcy muszą czuć, że mają nasze poparcie, że nie są pozostawieni sami sobie. Tylko że nie wystarczy pojechać i pokrzyczeć. Sprawa wymaga prawdziwej pracy, żmudnej i mało widowiskowej, obliczonej na miesiące, a nawet na lata. Wizyta na Majdanie nie powinna być wykorzystywana do budowania swojej pozycji w kraju, bo to jest wielkie oszustwo wobec Ukrainy. Po co pojechał Kaczyński? Tak, żeby wesprzeć Ukraińców, ale też po to, żeby krytykować polskie władze. Po co pojechał Palikot? Oczywiście, żeby pokazać, że on też nie jest obojętny, podobnie jak tłumy posłów PO, którzy raczej do tej pory z Ukrainą nie byli kojarzeni. Ciekawe, czy gdy z Majdanu znikną kamery, też się tam będą pojawiać.
    Doceniam Kaczyńskiego, który z posłem Platformy Jackiem Protasiewiczem stanął wśród demonstrujących. Ale już dzień później, w Polsce, przekreślił swój gest. Odmówił udziału w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, zarzucając prezydentowi Komorowskiemu, że to spotkanie i to ciało służy wyłącznie promowaniu jego wizerunku. Jak wobec tego prezes PiS chce nadal pracować na rzecz ukraińskiej demokracji, z kim i gdzie chce na ten temat rozmawiać? Przecież jako szef opozycji rozmawiać musi, bo sam w tej sprawie nie może zrobić nic. Aby wpływać na UE i na władze Ukrainy, siły polityczne w Polsce muszą działać wspólnie. Wtedy będzie widoczne, że polscy politycy kierują się autentyczną troską o przyszłość sąsiada, a nie zdobywaniem punktów w grach partyjnych.

    Może więc zamiast jeździć na Ukrainę po to, żeby się pokazać w okienkach telewizorów, polscy politycy powinni wziąć się do konkretnej roboty. Stworzyć programy, które będą na Ukrainie promować społeczeństwo obywatelskie, standardy unijnie. Zacząć uczyć Ukraińców, co naprawdę oznacza integracja, jakie niesie plusy i jakie zagrożenia, jak sobie radzić w dżungli unijnych przepisów. Może to nie przebije się do mediów tak jak okrzyki na Majdanie, ale z pewnością będzie mądrzejsze. Proponuję więc zakończyć polityczną turystykę protestacyjną, bo nią można tylko Ukrainie bardziej zaszkodzić, niż pomóc.


  • Co się da wyczytać z fotografii

    Jeśli politycy nie mają jeszcze prezentów na Gwiazdkę
    dla swoich kolegów i konkurentów - w końcu to święta, czas pojednania -
    to proponuję...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska


  • Normalność, która u nas jest niemożliwa nie tylko między partiami, ale i
    wewnątrz partii. Donald Tusk i Jarosław Kaczyński robią coś razem?
    Cokolwiek? W jakiejkolwiek sprawie występują razem, mają jakąś sprawę,
    która by ich połączyła. Nawet Ukraina
    ich nie połączyła. Aż się boję, co to będzie 4 czerwca w przyszłym
    roku. 25-lecie wyborów czerwcowych, które dały nam wolność i
    suwerenność. To jest nasze największe święto demokracji.
    I jest niemal
    pewne, że Jarosław Kaczyński nie weźmie udziału w żadnych oficjalnych
    uroczystościach, tylko stworzy własne, alternatywne obchody. Okazji do
    wspólnej fotografii nie będzie.

    (..)

  • Jaka lekcja płynie dla naszych polityków z tej serii fotografii? W
    polityce obok skuteczności rzeczą równie cenną jest umiejętność
    przełamywania własnych uprzedzeń i wznoszenie się ponad własne obsesje.
    Ten zwycięża ostatecznie, kto buduje mosty, a nie ten, kto je burzy.
    Nasi partyjni liderzy - ze szczególnym uwzględnieniem czołówki PiS -
    nauczyli się tylko je burzyć. Hasło "Polska w budowie" jest nadal aktualne i dotyczy także umysłów polskich polityków.

    Hagata na Wigilię
  • Zły rok Platformy

    Politycy PO też nie wydają się zmartwieni i powtarzają, że jest czas
    na odrobienie strat, do wyborów parlamentarnych dwa lata. Wszystko się
    może zdarzyć, trzeba tylko pokazać plan i wizję rządzenia.



    Katarzyna Kolenda-Zalewska


  • Autostrada Wolności i autostrada "Solidarności" to świetny pomysł

    Szczerze - nigdy nie wiem, która to A4, która A2, która
    A1, a tak w końcu będę wiedziała, że do Gdańska jadę "Solidarnością", a
    na zachód...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska


  • Jak dobrze wydać unijne miliardy

    Rząd chwali się, i dobrze, że udało mu się wywalczyć
    obiecane 300 mld zł plus jeszcze prawie 200 mld dojdzie na wsparcie
    polskiego rolnictwa. To...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Rząd chwali się, i dobrze, że udało mu się wywalczyć obiecane 300 mld zł plus jeszcze prawie 200 mld dojdzie na wsparcie polskiego rolnictwa. To już ostatni tak wielki zastrzyk unijnych pieniędzy, więc tym bardziej trzeba je wydawać mądrze, biorąc pod uwagę realne potrzeby, a nie wyłącznie ambicje lokalnych dygnitarzy.

    Aquaparki czy termy bez ciepłej wody urastają do rangi symboli niegospodarności w wydawaniu unijnych funduszy. Wydać pieniądze było łatwo, trudniej teraz zadłużonym samorządom utrzymać pomniki swojej gigantomanii.

    Rząd przedstawił plan, na jakich zasadach i na co chce przeznaczyć unijne miliardy. Zasady są nowe, bo już nie będzie wydawania pieniędzy na infrastrukturę - choć program dokończenia dróg dostanie spory zastrzyk gotówki - ale najogólniej mówiąc, pieniądze mają pójść na innowacje. Jeśli tylko uda się powiązać naukowców z przedsiębiorcami, którzy będą sugerować niezbędne badania, Polska może faktycznie myśleć o stawaniu się technologiczną potęgą. Choć trzeba mieć nadzieję, że naukowe badania nie będą wyłącznie podporządkowane biznesowi i także na nie znajdą się pieniądze.
    Nowych zasad i planów jest więcej, ale pech chce, że planowanie wydatków przypada na czas kolejnych kampanii wyborczych. Wtedy trudno o prawdziwą ocenę tego, co się udało, a co było błędem. Opozycja będzie szermowała przykładami unijnych idiotyzmów, przebicie się z pozytywnym przekazem może być trudne, choć gołym okiem widać, jak bardzo Polska się zmieniła. Pojedźcie np. do Ełku i zobaczcie, jak i na co wydano prawie 500 mln zł z funduszu spójności i jak to miasto się zmieniło. Jasne, drogi można by budować szybciej i sprawniej, ale uczciwość wymaga, by pamiętać, z jakiego pułapu startowaliśmy. Wiele można było zrobić lepiej, ale też uczyliśmy się, jak zabiegać o unijne dotacje i jak je wydawać. Polityczna gorączka nie sprzyja poważnej debacie - która bezwzględnie jest potrzebna - o tym, jak wykorzystaliśmy to, co dało nam członkostwo w UE.

    Dlatego może w pierwszej kolejności głos powinna zabrać NIK. Niech inspektorzy wezmą pod lupę system wydawania europejskich pieniędzy. Kontrola przeprowadzona przez niezależny urząd może obalić parę mitów, ale przede wszystkim da podstawę do debaty opartej na faktach. Bo za chwilę jeden z drugim polityk opozycji na konferencji prasowej zacznie atak na rząd. A przecież wiadomo, że rząd musi się chwalić, a opozycja - krytykować. Dlatego, żeby ocenić, kto ma rację, trzeba mieć w ręku konkrety.

    Walor kontroli NIK wykracza poza doraźną perspektywę polityczną. Może ona ocenić, co się autentycznie udało, a gdzie polegliśmy. I jakie z tego wyciągnąć wnioski (do wydania jest aż 500 mld zł). Bo przecież nie chodzi o to, aby dać amunicję politykom, ale o to, aby autentycznie dobrze zagospodarować te pieniądze.


  • Nagroda Solidarności jest super!

    Co pojawi się pomysł na uczczenie - godne, widowiskowe i
    wyjątkowe - 25-lecia naszej wolności, to natychmiast odzywa się chór
    malkontentów i...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Co pojawi się pomysł na uczczenie - godne, widowiskowe i wyjątkowe - 25-lecia naszej wolności, to natychmiast odzywa się chór malkontentów i krytyków. Nic się nie podoba, wszystko jest źle, każdy pomysł do bani. Najpierw krytykowano propozycję prezydenta, aby autostrady nazywać autostradami Wolności i "Solidarności". Nie tyle nawet krytykowano, ile wyśmiewano.
    Teraz rząd ustanowił Nagrodę Solidarności, a MSZ już rozsyła pytania o kandydatów na cały świat. Oczywiście znowu źle. To, co najbardziej poruszyło krytyków i malkontentów, to wysokość nagrody. Milion euro, czyli trochę ponad 4 mln zł. Tym razem więc pomysłu nie wyśmiewano, o nie! Tym razem uderzono w dużo wyższe tony, natychmiast wystrzelił święty płomień oburzenia. Bo jak to? Kraj biedny, ludzie biedni, dzieci głodne, a my tu chcemy szastać pieniędzmi, których jeszcze na dokładkę nie ma. I po co, komu to potrzebne? To skandal w ogóle, że ktoś mógł wpaść na pomysł jakiejś nagrody, a jak już wpadł, to niech ona sobie nawet będzie, ale przecież nie z naszych pieniędzy - najlepiej, żeby ktoś nam te pieniądze dał.

    A pomysł jest po prostu świetny.

    Po pierwsze - jeśli chcemy, żeby nasza Nagroda Solidarności miała jakąś rangę, to przecież nie możemy na nią przeznaczyć 5 groszy. To musi być coś naprawdę spektakularnego. Nagroda Solidarności, której wysokość ma przewyższać wysokość Pokojowej Nagrody Nobla, to szansa na wypromowanie marki Polski i przypomnienie światu o tym, kto rozpoczął walkę z komunizmem i kto zakończył ją z sukcesem. Taką wartość trudno przeliczać na pieniądze.

    A poza tym nagroda zostanie sfinansowana z funduszy pozabudżetowych pozostałych po europejskich funduszach przedakcesyjnych, które - jak zapewnił szef MSZ Radosław Sikorski - wystarczą na kilka lat.

    Po drugie - wcale nie jesteśmy już tacy biedni, trochę przez te 25 lat udało nam się "zarobić", a ma być coraz lepiej, według ekonomistów nawet do 3-4 proc. wzrostu gospodarczego pod koniec roku. Argumentem przeciwników nagrody jest sytuacja byłych opozycjonistów, o których wolna Polska nie zadbała wystarczająco, a oni sami zadbać o siebie nie potrafili. Tyle że jedno drugiemu nie przeszkadza. Można mieć światową nagrodę i można się zatroszczyć o potrzebujących. Pod warunkiem że będzie się umiało, bo na razie pomysłów brak.

    Po trzecie - zawsze w każdym kraju, nawet najbogatszym, są biedni i będą biedni. Nie oszukujmy się i nie bądźmy hipokrytami. Trzeba się o nich troszczyć, pomagać im, ale 1 mln euro nie odmieni ich losu.

    Po czwarte - oprócz biedy problemem ludzi na świecie wciąż jest brak wolności, co czasem doskwiera bardziej niż brak bogactwa. Ta nagroda może komuś pomóc, bo przecież laureat ma dostać tylko część tych pieniędzy - 250 tys. euro. 700 tys. euro będzie przeznaczone na programy polskiej pomocy rozwojowej wskazane przez laureata. To rozróżnienie umyka krytykom, którzy już widzą, jak nagrodzony nabija sobie kieszenie pieniędzmi polskiego podatnika. A przecież Nagrodę Solidarności dostanie ktoś, kto autentycznie potrzebuje wsparcia.

    Więc czy my naprawdę musimy być tacy skąpi, tacy zapatrzeni w siebie, myśleć tylko o sobie? Kiedyś świat przyglądał się walce "Solidarności" i pomagał, jak mógł. Wysyłano paczki - nieznajomi nieznajomym, byle tylko dać znak poparcia. Dawano pracę, pomagano, jak się tylko dało. Czas na spłatę długu. Niech z naszego narodu idee wolności i międzyludzkiej solidarności promieniują na cały świat. Nie będziemy mieli lepszej okazji niż 25. rocznica wyborów 4 czerwca.

  • Miller: wiem tyle, ile powinienem wiedzieć

    Miller: wiem tyle, ile powinienem wiedzieć

  • Niech ksiądz Oko lepiej posłucha Franciszka [KOLENDA-ZALESKA]


  • Nie mogę się nadziwić, że mój Kościół nie pozwala wypowiadać się publicznie ks. Adamowi Bonieckiemu, a zezwala na to ks. Dariuszowi Oko. Nikt bardziej niż on nie zaszkodził Kościołowi w ostatnich czasach. Gdy słucham, jak w Sejmie brawurowo rozprawia się z rzekomą ideologią gender, mam wrażenie, że nie przemawia duchowny pochylony z troską nad bliźnim, ale niespełniony polityk czy też owładnięty obsesją potomek inkwizytorów.
    Dziś polski Kościół ma właśnie taką fanatyczną twarz ks. Oko. I szczerze wątpię, by ta twarz - tak nieprzystająca do współczesności - przyciągnęła do świątyń więcej wiernych. Na pewno nie zachęci tych, którzy chcą słuchać o ewangelicznej miłości, a nie o potępianiu i obłąkanych teoriach. Może przełożeni ks. Oko się zastanowią, czy krewki duchowny nie powinien sobie zrobić dłuższej przerwy od publicznych wystąpień i poświęcić czas na studiowanie dokumentów i słów nowego papieża.

    Walka niektórych księży z - jak to nazywają - ideologią gender to nic innego jak zapis męskich fobii i lęków. Tak jakby się bali o dotychczasowe królestwo, jakby w równouprawnieniu kobiet widzieli zagrożenie dla władzy, którą mają. W ten sposób utrwalają stereotyp wizerunku Kościoła jako instytucji niechętnej kobietom, która najchętniej widziałaby je w roli służebnic - zamkniętych w domu lub w zakonie. Celowo mieszają ludziom w głowach, fałszując definicje pojęć, broniąc czegoś, co już dawno jest nie do obrony.

    Gender nikomu nie zagraża, a już na pewno nie zagraża Kościołowi. Zagraża tylko wtedy, gdy ludzie Kościoła ośmieszają go niemądrymi, zapalczywymi wypowiedziami, w których jest wszystko oprócz miłości bliźniego. Bo wtedy zamiast Kościoła bliskiego dylematom współczesnego człowieka widzimy Kościół archaiczny, odległy i karzący.

    A przecież wystarczy przypomnieć sobie list apostolski Jana Pawła II „Mulieris dignitatem”, w którym papież zdecydowanie odrzuca interpretację, jakoby według Biblii kobieta powinna być podporządkowana mężczyźnie. „Tekst biblijny daje wystarczające podstawy do stwierdzenia zasadniczej równości mężczyzny i kobiety pod względem człowieczeństwa. Oboje są od początku osobami w odróżnieniu od otaczającego ich świata istot żyjących. Niewiasta jest drugim » ja” we wspólnym człowieczeństwie” - pisał tam papież.

    Cóż, praktyka, także Kościoła, za co zresztą polski papież przepraszał, bywała różna, stereotypy zaś mają to do siebie, że bardzo trudno je zwalczać. A ludzie pokroju ks. Oko robią wszystko, by je utrwalać - nawet wbrew papieskiej nauce. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego gender ma służyć ateizacji, skoro to papież mówi o równości kobiety i mężczyzny. Trudno zaś w ogóle dyskutować z innymi teoriami duchownego - o promowaniu rozpusty, prostytucji, totalitaryzmu. One się do żadnej debaty nie nadają.

    Niech więc biskupi poproszą ks. Oko o milczenie i zaapelują o bardziej uważne słuchanie papieża Franciszka. W sobotę na spotkaniu z Włoszkami podkreślał on konieczność weryfikacji roli kobiet w Kościele także z powodu przemian kulturowych i społecznych. "Wyraziłem pragnienie, by powiększyła się przestrzeń bardziej zdecydowanej i wyrazistej kobiecej obecności w Kościele" - mówił Franciszek.

    Czy to nie gender w czystej postaci - pod warunkiem oczywiście, że nie fałszujemy definicji.

  • Radni w Łapach straszą gender. Bezrobocia i emigracji młodych już tak się nie boją

    Radni miejscy mają problemy. Jakie? Nie bezrobocie, nie bieda, nie
    emigracja. Tylko gender. Dzięki tej uchwale miasto na pewno podniesie
    się z upadku.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska


  • Będzie jeszcze o gender, tym razem nie w Kościele, lecz w Łapach w Podlaskiem. Rada miasta uchwaliła, że stanowczo sprzeciwia się kierowaniu do szkół i przedszkoli programów promujących ideologię gender, która według radnych demoralizuje dzieci i młodzież. Sprzeciwia się też wykorzystywaniu publicznych i unijnych pieniędzy w celu promowania gender.
    W uchwale jest wiele patetycznych słów. Między innymi znalazł się tam taki passus: "Dowolność na poziomie społecznym w wyborze płci, bez oparcia o naturalne uwarunkowania biologiczne i genetyczne, zaprzecza nauce, logice i godności człowieka. Zaprzeczenie tego, co w człowieku naturalne, prowadzi do zniewolenia człowieka oraz ideowego i faktycznego totalitaryzmu". Radni opowiadają się wyłącznie za chrześcijańską prawdą o małżeństwie i rodzinie, a od instytucji oświatowych żądają promowania tej integralnej, jak piszą, wizji człowieka.

    Długo w Łapach musiano myśleć nad tymi sformułowaniami. Uchwałę zgłosił radny z PiS, ale została przyjęta jednogłośnie - w tym także przez radnych PO. Szczęśliwa to musi być gmina te Łapy. Bez problemów ekonomicznych. Ludzie są zadowoleni, miasteczko kwitnie, więc władze mogą już dbać wyłącznie o dobra duchowe społeczności.
    Cóż, prawda o Łapach jest diametralnie inna. W ciągu ostatnich kilku lat zlikwidowano tu dwa duże zakłady pracy: cukrownię, która padła ofiarą unijnych limitów na produkcję cukru, oraz Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego, które upadły ponad trzy lata temu. Po dawnych fabrykach hula zimowy wiatr, straszą powybijane okna. Wokół nie ma śladu życia. Ile osób straciło tu pracę? Ponad tysiąc. W każdej rodzinie co najmniej jedna, bo zakłady dawały zatrudnienie setkom mieszkańców. O tym, że nie mają po co przychodzić na następny dzień do pracy, dowiadywali się bez ostrzeżenia, często po przepracowaniu dwudziestu paru lat.

    W Łapach o zatrudnienie trudno. Owszem, powstają nowe sklepy, ale nie ma kto w nich kupować, bo żeby kupować, trzeba zarabiać. Mieszkańcy nie ukrywają, że w Łapach nie ma przyszłości, a młodzi uciekają. Do Białegostoku, Warszawy, do Wielkiej Brytanii i Irlandii. Za coś po prostu trzeba żyć. W 16-tysięcznym miasteczku zapanowała stagnacja. Żadnej nadziei - przyznają mieszkańcy. Burmistrz jest trochę większym optymistą, bo liczy na unijne dotacje. Właśnie podpisał akt notarialny na działkę, na której w podstrefie ekonomicznej powstanie drukarnia. Może 50 osób znajdzie tam pracę. A działek burmistrz ma jeszcze kilka, oby tylko inwestorzy dopisali. Jedyna nadzieja w unijnych pieniądzach, które może choć trochę rozruszają lokalną gospodarkę.

    Radni miejscy mają jednak, jak widać, inne problemy. Nie bezrobocie, nie bieda, nie emigracja. Tylko gender. Dzięki tej uchwale miasto na pewno podniesie się z upadku. Wybory samorządowe już niedługo, więc politycy będą mieli pole do popisu. Ileż to spotkań w sprawie gender można zorganizować, nawet posłankę Pawłowicz zaprosić. Niech tylko się potem nie dziwią, że ludzie przestaną ich wybierać. W mieście beznadziei nie można budować nadziei na strachu przed wyimaginowanym przeciwnikiem. Bo w Łapach jest inny realny przeciwnik i źródło strachu. To brak pracy i pieniędzy. I z tym trzeba walczyć.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    98. Hagata robi nam święto niepodległości 4 czerwca


    "Chłopcy plują na jedyną rzecz, z której Polska jest podziwiana". Frasyniuk o Okrągłym Stole

    "Chłopcy plują na jedyną rzecz, z której Polska jest podziwiana". Frasyniuk o Okrągłym Stole

    - Chłopcy, którzy nie zapłacili niczym za wolną Polskę,
    plują na jedyną rzecz, z której Polska jest podziwiana - skomentował
    w...
    czytaj dalej »

    Frasyniuk przyrównał Okrągły Stół do sytuacji na Ukrainie. - Na Majdanie
    marzą o takiej solidarności. To są ludzie, którzy reprezentują ten
    sposób myślenia: solidarności, dialogu okrągłego stołu, a nie rozlewu
    krwi - mówił.

    Stare plakaty "Solidarności": "bardzo cool"

    Były
    opozycjonista stwierdził także, że 4 czerwca, który w 1989 r. był dniem
    pierwszych wolnych wyborów, powinien zostać w Polsce świętem
    niepodległości.

    Zaproponował, by z okazji takiego święta
    wykorzystać dawne plakaty "Solidarności". - Wszystkie czarno-białe
    plakaty byłyby bardzo cool - powiedział. - 4 czerwca powinien być dniem
    radości. W czerwcu jest ciepło świeci słońce.Chodzi o to żebyśmy w sobie
    znaleźli taką pogodę. Upijmy się, śpiewajmy - żartował.

    "Okrągły Stół jak aktor. Dobrze zagrał"

    Jaki jest Macierewicz, każdy widzi

    Ludzie Macierewicza albo kochają, albo nienawidzą. Żadna komisja tego nie zmieni.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    Z łatwością mogę sobie wyobrazić taki obrazek: Antoni Macierewicz zeznaje jako świadek przed sejmową komisją śledczą. Dzień po dniu, bez ograniczeń czasowych, dopingowany przez kolegów z PiS z ogniem w oczach dowodzi słuszności likwidacji WSI.
    Miota oskarżenia, ujawnia fakty, dając niekończącą się pożywkę do opisywania jego występów. Przez wiele...

  • Nie ma Europy bez Kijowa

    Ukraińcy to dziś chyba jedyni obywatele Europy, którzy
    są gotowi ginąć za ideę europejskiej wspólnoty. U podłoża ich protestów
    była decyzja...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Ukraińcy to dziś chyba jedyni obywatele Europy, którzy są gotowi ginąć za ideę europejskiej wspólnoty. U podłoża ich protestów była decyzja prezydenta Janukowycza odrzucająca podpisanie umowy stowarzyszeniowej. Oczywiście, Ukraina walczy o demokrację, wolność od dyktatury, korupcji, oligarchów bogacących się na biedzie zwykłych ludzi, walczy o miejsce w kręgu zachodniej cywilizacji i zachodniego dobrobytu. Dla niej te ideały ucieleśnia Unia Europejska.
    Dla nas to ważny sygnał i ważna lekcja. Bo czyż Hiszpanie, Francuzi, Anglicy czy nawet Polacy lub Czesi byliby dziś gotowi oddać swoje życie za to, aby znaleźć się w strukturach UE? Raczej słychać z tych krajów narzekania. Unia spowszedniała, wszystko dla nas jest już normalne - wolność, brak granic, swoboda gospodarowania, możliwość podejmowania pracy i robienia kariery, gdzie tylko się chce. Unia nas rozczarowuje, bo miliony młodych ludzi nie widzą dla siebie perspektyw, żyją z dnia na dzień na umowach śmieciowych, bez pracy i bez nadziei. Ale też cieszą się przywilejami, o których młodzi Ukraińcy mogą tylko marzyć. Dziś Europa z punktu widzenia Europejczyka jest smutnym kontynentem pełnym pesymizmu i wątpliwości, pełnym zbiurokratyzowanych procedur, chcącym narzucać swoim obywatelom, jak mają żyć, skomplikowanym politycznie wskutek traktatu lizbońskiego.

    Rewolucja na Ukrainie uświadamia nam jednak, jacy jesteśmy szczęśliwi i bezpieczni, choć problemy, z którymi się borykamy, budzą irytację i domagają się rozwiązania. Ukraina uświadamia nam, ile mamy do stracenia.

    Unia być może zawiodła Ukrainę, zbyt wolno podejmując dyplomatyczną ofensywę. Dziś ma szansę odzyskać wiarygodność, bo ta wiara Ukraińców w europejskie ideały i wartości wymaga natychmiastowej reakcji i nie może pozostać bez odpowiedzi. Prof. Zbigniew Brzeziński mówi, że UE musi zaoferować Ukrainie pomoc finansową. Bez pieniędzy Ukraina się nie podniesie, zachęty nie wystarczą. Europa - sama w ekonomicznym kryzysie - i jej obywatele muszą być zdolni zdobyć się na taki gest. Także w imię tych wartości, które leżały u podstaw integracji kontynentu i za którymi dziś tęsknią Ukraińcy.

    Ukrainę czekają lata bolesnych reform. Pamiętamy początki naszej wolności i konsekwencje trudnych decyzji. To też jest zadanie do wykonania - pomóc Ukraińcom przetrwać ten czas. To są także nasze, Polaków, doświadczenia odzyskiwania zaufania do własnego państwa, jego procedur, do budowania od podstaw demokracji i wdrażania gospodarki rynkowej.

    Tylko czy ci lekko zblazowani obywatele Europy - owszem, przejęci tragicznymi wydarzeniami w Kijowie i pełni podziwu dla determinacji Ukraińców - będą w stanie wyjść ze skorupy zniechęcenia i otworzyć się na europejski entuzjazm Ukrainy?

    Ukraińcy muszą czuć europejskie wsparcie nie tylko po to, aby nie wpaść w ręce Rosji, ale też po to, by nie stracić zaufania do Europy. Jeśli nie pomożemy, za kilka miesięcy na Majdan powróci rewolucja - tym razem antyeuropejska. Bo trzeba umiejętnie tłumaczyć, jak wiele pracy, a także wyrzeczeń, wymaga wejście do europejskiej rodziny.

    Powinniśmy to zrobić także dla siebie. Ukraińcy przejęci ideą europejskości mogą stać się darem dla zmurszałej Europy, wlać w nią optymizm i wiarę w trwałość europejskiego projektu Roberta Schumana. To jest nasz wspólny interes, tak jak wspólna jest nasza europejska ojczyzna.

  • Katarzyna Kolenda-Zaleska z córką Anną

    Katarzyna Kolenda-Zaleska z córką Anną

  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    99. Wybierz swoją EuropęU Tuska

    Wybierz swoją Europę

    U Tuska Europa solidarna, u Kaczyńskiego Europa narodowych egoizmów.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN



    Dwie konwencje. Dwa przemówienia. Dwie wizje Europy i dwie wizje Polski w Europie. Gdy liderzy Platformy i PiS prezentowali kandydatów na europosłów na listach wyborczych, równocześnie przedstawili program, z którym chcą iść do Parlamentu Europejskiego.
    Sytuacja wokół Ukrainy wymusiła takie a nie inne akcenty i taką a nie inną zmianę politycznej strategii.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,15679930,Wybierz_swoja_Europe.html


    Polityczny obciach roku

    Było, było, ale szybko się skończyło. Bo już się wydawało, że w
    kampanii wyborczej do europarlamentu będzie naprawdę o coś chodzić, że
    partie pospierają się o kształt przyszłej Europy i o to, jaką rolę ma w
    niej odgrywać Polska.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    Było, było, ale szybko się skończyło. Bo już się wydawało, że w kampanii wyborczej do europarlamentu będzie naprawdę o coś chodzić, że partie pospierają się o kształt przyszłej Europy i o to, jaką rolę ma w niej odgrywać Polska. Wtedy byłaby to wskazówka dla nas, wyborców, kogo wybierać, kto lepiej reprezentuje nasze myślenie o przyszłości miejsca, w którym żyjemy i na które od 10 lat mamy realny wpływ.
    Była nadzieja, że kandydaci podyskutują o projekcie budowy strefy wolnego handlu wraz ze Stanami Zjednoczonymi i że w dalszym ciągu będziemy rozmawiać o przyszłości Ukrainy, ustalać strategię polityki wobec coraz bardziej agresywnej polityki Rosji. Że będą się spierać, nawet kłócić ostro, owszem, ale o konkretne sprawy.

    To w końcu wybory do Parlamentu Europejskiego, a nie wyścig o władzę w Polsce. I nawet w zeszłym tygodniu, po partyjnych konwencjach PiS i PO, wydawało się, że dyskusja pójdzie właśnie w tym kierunku.

    Ale oczywiście politycy musieli wszystko spieprzyć.

    Z zażenowaniem oglądałam partyjne reklamówki PiS i Platformy. Najpierw PiS postanowił uderzyć, atakując personalnie konkurentów - a to Jacka Protasiewicza, a to Jacka Rostowskiego. Platforma nie pozostała dłużna i też zaatakowała - pijackimi ekscesami Karola Karskiego, z zapomnianym meleksem w roli głównej, i ekshibicjonistycznymi popisami posła Adama Hofmana. Liderzy - Donald Tusk i Jarosław Kaczyński - niby nie uczestniczą w tej wymianie ciosów, zajmując się poważniejszymi sprawami, ale przecież te spoty tak samo idą na ich konto. To oni je firmują swoimi nazwiskami jako przewodniczący swoich partii.

    I w ten sposób kampania, zamiast wznieść się na wyżyny, zeszła do rynsztoka. Wcale się nie zdziwię, jeśli frekwencja spadnie poniżej tej prognozowanej, a prognozowana jest już i tak bardzo niska. Wyborcy nie są idiotami, zwłaszcza ci, którzy świadomie wybierają i czują potrzebę uczestniczenia w życiu publicznym. Politycy rzeczywiście zafundowali im pouczający materiał do przemyśleń.

    W czasie gdy w Brukseli prezydent Barack Obama wraz z europejskimi przywódcami kreślił plany na najbliższe lata i formułował nowe koncepcje istnienia w geopolitycznym świecie po aneksji Krymu, dwie główne partie w Polsce koncentrowały się na pijackich wyczynach konkurentów i wielkościach ich penisów.

    No, takiej żenady to już dawno w polskiej polityce nie było. Jedyne, co w tych spotach było trafne, to tytuł jednego z nich. "Obciach". Tak, to był polityczny obciach roku. I w Polsce, i w Europie.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    100. FUNKCJONARIUSZKA NA GRZYBKACH????

  • Jan Paweł II myślał o ks. Lemańskim

    Bez względu na skalę niepokorności ks. Wojciecha Lemańskiego Kościół powinien go hołubić, stawiać za wzór, całować po rękach, a nie gnębić i szykanować.
    Być może nie jest kapłanem bardzo posłusznym, może nawet jest zbyt niezależny czy nadmiernie.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,15833414,Jan_Pawel_II_myslal_o_ks__Lemanskim....

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    101. Hagata w Rzymie

    Co ma Leszek Miller do Franka Underwooda z "House of Cards"?

    W majówkę premierę ma nowy dokument Katarzyny
    Kolendy-Zaleskiej. „Cud historii? przybliża kulisy naszego wejścia do
    Unii Europejskiej i ostatnią w niej dekadę. - Przyzwyczailiśmy się do
    normalności, szybko zapominamy, w jakim kraju żyliśmy i jakie mieliśmy
    problemy. To jest najlepszy okres w historii Polski - mówi nam
    dziennikarka.

    i Gargamel
  • Nasze najlepsze 10 lat

    Dziesięć lat Polski w Unii Europejskiej to gigantyczny
    skok cywilizacyjny, jaki dokonał się od tamtego czasu. Nie ma sensu
    wymieniać wszystkich...

    Jarosław Kurski




  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    102. Teraz rozumiemy skąd ten



    PAP/Stach Leszczyński

    Teraz rozumiemy skąd ten entuzjazm na 10-lecie Polski w UE. Niemal milion złotych od PISF na film Kolendy-Zaleskiej!


    ntuzjazm wokół dziesięciolecia członkostwa Polski w Unii Europejskiej przekracza wszelkie możliwe granice. Spoty za absurdalnie duże pieniądze, oczekiwania pani wicepremier Bieńkowskiej, dreszcze, radość i łzy wzruszenia.

    CZYTAJ TAKŻE:
    O co im chodzi?! Tusk pokazuje spot, Bieńkowska - w różowej sukience -
    zniesmaczona: „Państwo jacyś są bardzo ponurzy. Mnie przechodzą
    dreszcze!” WIDEO

    Kiedy robią to politycy - pół biedy, spodziewamy się robionej przy
    okazji rocznicy kampanii wyborczej, zwłaszcza że wybory do Parlamentu
    Europejskiego zbliżają się wielkimi krokami.

    Ale do grona rozgorączkowanych rządzących dołączyło wielu
    dziennikarzy. Niektórzy nie mogli się nacieszyć w swoich audycjach, inni
    przekrzykiwali się, mówiąc o sukcesach, ale wszystkich przebiła
    Katarzyna Kolenda-Zaleska. Pani redaktor (TVN, „Gazeta Wyborcza”) przygotowała specjalny film pt. „Cud historii”.

    CZYTAJ WIĘCEJ: Kolenda-Zaleska pozuje z rzecznik rządu, prezydentem, szefową PISF. Euforia i teologia wokół członkostwa w UE

    Tam również: entuzjazm, szczęście i teologia UE. Portal niezalezna.pl opisał źródła finansowania filmu.

    Uprzejmie informuję, że Polski Instytut Sztuki Filmowej wsparł upowszechnianie w Polsce (m.in. współfinansowanie kosztów organizacji premierowych pokazów w Warszawie i 8 innych miastach) oraz promocję zagranicą (na potrzeby MSZ) filmu „Cud historii” w reżyserii Katarzyny Kolendy-Zaleskiej kwotą 875 000 zł

    — czytamy w serwisie, który cytuje odpowiedź rzecznika PISF.

    Niemal milion złotych od PISF na film Kolendy-Zaleskiej! W dodatku MSZ, które zajmuje się promocją filmu. Teraz zaczynamy rozumieć, skąd ten entuzjazm z powodu dziesiątej rocznicy. Za prawie bańkę sami skakalibyśmy do góry.

    http://wpolityce.pl/polityka/194284-teraz-rozumiemy-skad-ten-entuzjazm-n...

    HAGACIE ODWALIŁO :)))

    telefony, telefony


    Mam prośbę, a nawet żądanie do PKP. Albo postulat wyborczy do ustawodawców. O wprowadzenie zakazu rozmów przez komórki w przedziałach.
    Trzygodzinna podróż z Krakowa do Warszawy miała być przyjemnością, chwilą oddechu, ukradzionym czasem od codziennej bieganiny. Z zaległym wywiadem prof.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,15992885,Komorkowo_pociagowy_horror.html#ixzz...


    Brzeziński: Putin zaczyna rozumieć, że przeholował

    Brzeziński: Putin zaczyna rozumieć, że przeholował
    Gość "Faktów po Faktach" o polityce Rosji, reakcji Zachodu i roli Chin.
    zobacz więcej » Putin zaczyna
    rozumieć, że przeholował, że się za bardzo zaangażował, za bardzo się
    wkopał właściwie w całą, kompleksową sytuację Ukrainy, nie mając w tej
    chwili przemyślanego planu działania - powiedział w "Faktach po Faktach"
    profesor Zbigniew Brzeziński. Z byłym doradcą prezydenta Cartera
    rozmawiała Katarzyna Kolenda-Zaleska.



    Ludzie, bez których nic by się nie udało

    Słuchając dziś niektórych polityków, mam wrażenie, jakby chcieli
    zdeprecjonować wszystko to, czym żyliśmy wtedy, w czerwcu '89 r.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska



    4 czerwca 1989 roku to najważniejsza data w mojej obywatelskiej biografii, najszczęśliwsza, najbardziej wzruszająca. Czas nieco zaciera szczegóły tamtych dni, ale kwintesencja zamknięta jest w kilkunastu fotografiach.
    Plakat z Garym Cooperem, który już nigdy potem nie kojarzył mi się z westernem, ale z polskimi wyborami. Pierwszy numer "Gazety Wyborczej", Jacek Fedorowicz w studiu "Solidarności" szelmowsko tłumaczący, jak należy skreślać nie swoich. Joanna Szczepkowska ogłaszająca koniec komunizmu. Uśmiechnięty Lech Wałęsa fotografujący się z kandydatami Komitetów Obywatelskich. Przez te fotografie przebija się dźwięk studia "Solidarność", które z rozmachem wkroczyło do znienawidzonej telewizji. Te obrazy są własnością wszystkich, ale mam też całkiem prywatny zbiór fotografii.

    Album otwiera zdjęcie budynku Klubu Inteligencji Katolickiej w Krakowie przy ul. Siennej, gdzie biegałam na niekończące się dyżury w Małopolskim Komitecie Obywatelskim. Stara sala z portretami i skrzypiącą podłogą musiała przeżyć natłok niespotykanej liczby ludzi i nieprzystających do dostojnego krakowskiego wnętrza stosów ulotek i plakatów. Ciągły gwar rozmów, dzwoniący bezustannie telefon. Tu namacalnie się czuło, jak historia przyspiesza, choć w tle oprócz nadziei był też lęk, co z tego wszystkiego wyniknie.
    I ludzie, bez których nic by się nie udało. Na moich fotografiach jest pani Aldona Pawelec i Tadeusz Skiba, pracownicy KIK-u, którzy w organizacyjnych ryzach trzymali tych wszystkich marzycieli. Bez nich na pewno by się nie udało. Krzysztof Kozłowski z nieodłączną fajką - nasz kandydat na senatora. Mieczysław Gil - legenda nowohuckiej "Solidarności" - nasz kandydat na posła. Z nim w weekendy jeździłam do okolicznych wiosek na przedwyborcze wiece, uczyłam się demokracji i zasad prowadzenia kampanii wyborczej. Zupełna prowizorka, ale entuzjazm tłumów rekompensował braki wiedzy.

    Maciek Szumowski - od niego nauczyłam się, że zawód dziennikarza nie może być letni, że wszystko trzeba robić z pasją. Ksiądz Kazimierz Jancarz. Żył zbyt krótko i często zastanawiam się, jak by nas dziś oceniał. Bo w swoich homiliach nie miał litości. Ani dla onych, ani dla swoich. Dystyngowana Józefa Hennelowa, słomkowy kapelusz Jana Rokity. Moja babcia, która z grupą starszych pań z zapałem przybijała pieczątki na naszych cegiełkach. Tłum ludzi przed KIK-iem cierpliwie czekający na wyniki wyborów, bo wtedy nikt nie słyszał o exit polls.

    Te osobiste fotografie zamknie dziś prezydent Stanów Zjednoczonych, przywódca wolnego świata, który przyjeżdża, by wspólnie z nami świętować to, co nam się przydarzyło. Mam nadzieję, że Barack Obama nie ograniczy się w swoich przemówieniach do doraźnych spraw politycznych i napięć związanych z Ukrainą, ale przypomni całemu światu, że upadek komunizmu zaczął się tutaj, że prawdziwymi bohaterami zakończenia zimnej wojny są Polacy. I że "Solidarność", ta przez duże i małe s, wciąż ma znaczenie.

    Pisząc ten tekst, czuję wyraźnie, że tego nastroju z 4 czerwca już od dawna w Polsce nie ma. Może tak właśnie wygląda normalność i nie da się cały czas żyć na wysokich obrotach. A jednak żal. Bo już nigdy w naszej historii nie będzie takiego czasu. I nawet jeśli ta wolność nie wygląda tak, jak sobie wtedy wymarzyliśmy, to i tak warto było.

    Słuchając dziś niektórych polityków, mam wrażenie, jakby chcieli zdeprecjonować wszystko to, czym żyliśmy wtedy, w czerwcu '89 roku. Mam nadzieję, że im się nie uda, a atmosfera tamtej nadziei zostanie utrwalona w przykurzonych już albumach. Nawet w albumach tych, którzy dziś najmocniej krytykują tę naszą z trudem wywalczoną wolność.

  • Platforma w defensywie

    Opozycja po lewej i po prawej stronie zwarła szeregi pod
    hasłem: "Idziemy po was!". "Po was", czyli oczywiście po polityków
    Platformy, bo...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" Tvn

    Opozycja po lewej i po prawej stronie zwarła szeregi pod hasłem: "Idziemy po was!". "Po was", czyli oczywiście po polityków Platformy, bo wygląda na to, że niezwyciężona od ośmiu wyborów partia może stracić palmę pierwszeństwa.
    Takiej szansy opozycja nie miała od lat, więc postanowiła ją wykorzystać. Wnioski o wota...

  • Pawlak się czai

    Afera podsłuchowa zachwiała stabilnością koalicji
    rządowej, ale nie aż tak mocno jak sejmowa szarża Waldemara Pawlaka.

    Niby nic wielkiego się nie stało, po kilku godzinach nerwów premier
    osiągnął to, czego chciał, i większość obroniła ministra spraw
    wewnętrznych..


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,16323822,Pawlak_sie_czai.html

  • Katarzyna Kolenda-Zaleska




    Donald Tusk oświadczył, że się do Brukseli nie wybiera, że stanowisko szefa Rady Europejskiej w ogóle go nie interesuje. Powiedział to tak kategorycznie, jakby ubieganie się o europejskie stanowisko było czymś wstydliwym, niemal obrzydliwym. Dziwne, ale to efekt atmosfery, jaka się wytworzyła wokół możliwości ubiegania się przez Polaka - kimkolwiek by był - o jakiekolwiek ważne stanowisko w Europie.
    Szczerze? Nie rozumiem, skąd u premiera ta niechęć do Brukseli. Przecież to jednak potężny..

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,16393268,Tusk_dziwacznie_kluczy.html

  • Ludowcy i sadownicy zapomnieli o solidarności

    Prezes Związku Sadowników dał wyraz swojemu oburzeniu,
    gdy Rosja nałożyła embargo na polskie jabłka, i powiedział, że oni to na
    Majdan nie...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

  • Prezes Związku Sadowników dał wyraz swojemu oburzeniu, gdy Rosja nałożyła embargo na polskie jabłka, i powiedział, że oni to na Majdan nie jeździli. Chwilę później wtórowali mu posłowie PSL, którzy z dumą przyznawali, że też na Majdan nie jeździli - przezornie nie dodali, że sadownicy to kopalnia ich wyborczych głosów.
    Sens tych wypowiedzi jest oczywisty. Polscy politycy niepotrzebnie wspierali ukraińską...

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,16463126,Ludowcy_i_sadownicy_zapomnieli_o_sol...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    103. TANDETNA HAGATA


    Plakat ostrzegający przed PiS. Potrzebny, tandetny, przedszkolny?

    Plakat ostrzegający przed PiS. Potrzebny, tandetny, przedszkolny?
    Dyskusja w "Faktach po Faktach".
    zobacz więcej »
    Bardzo potrzebny
    plakat. Sytuacja jest poważna i walka się toczy o to, żeby Polska nie
    wpadła w ręce tych koszmarnych ludzi - w ten sposób Stefan Niesiołowski
    komentował grafikę PO, która przedstawia m.in. Jarosława Kaczyńskiego
    jako ministra zemsty narodowej. - To jest tandetne - odparł z kolei
    Robert Kwiatkowski z Twojego Ruchu.

    "Plakat jest tandetny"
    Szewach Weiss: Modlę się, żeby ta wojna się skończyłaWideoSzewach Weiss: Modlę się, żeby ta wojna się skończyła
    Ta wojna jest za długa i zbyt krwawa - mówi o trwającym izraelsko-palestyńskim konflikcie Szewach Weiss.Jego zdaniem, obecny konflikt będzie miał negatywne skutki
    w przyszłości. - Rodzą się kolejne pokolenia, a ta wojna tworzy nową
    nienawiść. Dzisiejsze dzieci terrorystów z Hamasu, to jutrzejsi jego
    liderzy - mówi Szewach Weiss.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Tusk powinien osierocić swoją Platformę Obywatelską

    Niech Tusk pozwoli kolegom popełnić błędy, niech da im szansę iść własną drogą.

    Dominika Wielowieyska

    Tusk nie tłumaczy swoim wyborcom, czemu ich zostawia

    Premier postanowił wyciągnąć wnioski z błędu, jaki popełnił Jarosław Kaczyński w 2007 roku.



    KATARZYNA KOLENDA-ZALESKA

    Układanka rządowo-sejmowa

    Rok przed wyborami parlamentarnymi role zostały rozdane. Radosław
    Sikorski jako marszałek Sejmu ma przyjąć na siebie funkcję politycznego
    odgromnika.


    To on, a nie premier Kopacz, będzie stał na pierwszej linii
    politycznego sporu czy - mówiąc bardziej kolokwialnie - to on weźmie na
    siebie ciężar politycznych nawalanek z opozycją, która w kampanii
    wyborczej będzie coraz radykalniejsza w krytyce rządów PO.

    Marszałek Sikorski właśnie po to został wymyślony. Sejm stanie się areną
    ostrych debat i sporów. Zwłaszcza że Sikorski działa na PiS jak płachta
    na byka


    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Exposé Kopacz: im więcej konkretów, tym lepiej

    Oczekiwania wobec exposé nowej pani premier są ogromne, bo każdy wraz
    z nowym otwarciem rządowym liczy, że coś się zmieni i coś zyska.

    PiS musi mieć wroga. Więc teraz jest Fuszara do bicia

    Pełnomocniczka do dymisji podać się nie zamierza. Prezes Kaczyński ma prawo się czuć zawiedziony.






  • Katarzyna Kolenda-Zaleska


  • W stolicy powinny być pomniki Mazowieckiego i Kaczyńskiego

    Chyba naprawdę nikomu nic się nie stanie, jeśli Lech Kaczyński będzie stał w pobliżu Pałacu Prezydenckiego.

    Do tej pory wszyscy znali się na polityce, religii, telewizji. Ale że na klimacie też?


    Słucham wypowiedzi polityków na temat efektów posiedzenia Rady
    Europejskiej w sprawie klimatu i przecieram oczy ze zdumienia, jak wielu
    mamy wybitnych specjalistów od CO2, globalnego ocieplenia i energetyki.
    Gdzie oni byli do tej pory? Czemu się ukrywali? To, że wszyscy znają
    się na polityce, religii, telewizji, to już wiadomo. Ale że tak nagle
    wszyscy się wyspecjalizowali w klimacie, to duże zaskoczenie.
    Choć właściwie nie duże, bo przecież wszyscy i tak znają się na
    wszystkim. I nie mają żadnych oporów, by autorytatywnie przedstawiać
    prawdę objawioną. Widz, czytelnik niewiele się z tego dowie, ale
    przecież nie o niego tu chodzi. Też nie o to, by coś zrozumiał czy się
    czegoś dowiedział. Chodzi tylko o to, by go przekonać, że konkurent jest
    be.

    Role i tak są rozpisane od dawna. Koalicja po
    powrocie ze szczytu w Brukseli z triumfem - jakżeby inaczej, taki rytuał
    - odtrąbiła sukces. Opozycja równie przewidywalnie odtrąbiła porażkę,
    bo premier Kopacz nie zawetowała pakietu klimatycznego. Tę reakcję
    właściwie można było przewidzieć przed szczytem, bez względu na to, co
    wynegocjowałby polski rząd.

    Widz, czytelnik jest w
    kropce. Z jednej strony słyszy, że ceny prądu nie wzrosną, z drugiej
    opozycja straszy, że wzrosną. Komu wierzyć? A czy to ma jakieś
    znaczenie, co mówią politycy w tej kwestii. Przecież nie mówią tego
    wsparci doświadczeniem lub naukową wiedzą, lecz politycznym interesem.
    Wyłącznie.

    Szkoda, że partiom nie udało się wykształcić
    polityków-specjalistów w różnych dziedzinach, którzy mając wieloletnie
    doświadczenie, byliby w stanie poważnie dyskutować.

    Owszem, zdarzają się wyjątki - w kwestii zdrowia można zaufać Bolesławowi Piesze (PiS) czy Markowi Balickiemu (SLD),
    ale im dalej w las, tym gorzej. Jest spora grupa polityków, która
    zdominowała medialne przekazy i pcha się wszędzie, choć niewiele ma do
    powiedzenia. Fajnie jest pogadać z politykami na polityczne tematy, ale
    czasem naprawdę chciałoby się posłuchać czegoś więcej niż politycznego
    rytualnego bełkotu.

    Szkoda też, że nie udało się stworzyć
    grupy medialnych ekspertów, którzy mówiliby zrozumiałym językiem bez
    zawodowego żargonu. Karol Wójcicki z Centrum Nauki "Kopernik", który w
    TVN 24 opowiada o kosmosie w taki sposób, że nie można się oderwać, to
    na razie wzór nie do pokonania.

    Kiedy słuchałam
    wypowiedzi o klimacie, na myśl przyszła mi Wisława Szymborska, którą po
    Noblu pytano o wszystko. A raczej pytać chciano. O recepty społeczne,
    polityczne, a nawet - z czego się sama śmiała - o problemy zalesiania
    Grenlandii. Odmawiała, bo - jak mówiła - człowiek nie może się znać na
    wszystkim, a żeby wypowiedzieć się kompetentnie, trzeba sobie wszystko
    przemyśleć.

    Ostatnio fotografka Judyta Papp ujawniła list
    od Ryszarda Kapuścińskiego, którego poprosiła o odpowiedź na pytania
    zawarte w kwestionariuszu Kołakowskiego. "Nie mogę na nie odpowiedzieć,
    ponieważ są dla mnie za trudne. Nie mam odpowiedniego przygotowania
    filozoficznego, a zarazem nie mam czasu, aby się takim przygotowaniom
    poświęcić. Musi Pani szukać kandydatów wśród ludzi mądrzejszych ode
    mnie" - napisał Kapuściński w uprzejmej odpowiedzi odmownej.


    Skromność i pokora to z pewnością przymioty ludzi naprawdę wielkich.
    Nasi politycy mają o sobie zgoła inne mniemanie. Ale może czasem,
    zamiast paplać bez sensu, powinni odpowiedzieć: "W tej kwestii mam
    niewiele do powiedzenia. Proszę poszukać ludzi mądrzejszych ode mnie".




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    104. Rostowski daje "dobry



    Rostowski daje

    Rostowski daje "dobry przykład" i nie atakuje posłów PiS

    - W duchu apelu pani premier, byśmy zmniejszyli
    konflikty w naszej debacie politycznej, byśmy wypuścili powietrze i jad z
    tej...
    czytaj dalej »

    W duchu apelu pani
    premier, byśmy zmniejszyli konflikty w naszej debacie politycznej, byśmy
    wypuścili powietrze i jad z tej debaty, która powinna dotyczyć ważnych
    spraw merytorycznych, nie będę się wypowiadać w tej sprawie - powiedział
    w "Faktach po Faktach" Jacek Rostowski (PO), komentując zawieszenie
    polityków PiS.

    Trzech posłów PiS: Adam Hofman, Mariusz
    A. Kamiński oraz Adam Rogacki zostało zawieszonych w prawach członków
    partii. To konsekwencja sprawy służbowej delegacji tych polityków do
    Madrytu. Mieli wziąć tam udział w posiedzeniu komisji zagadnień prawnych
    i praw człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

    W
    wyjeździe posłom towarzyszyły żony i z ich udziałem doszło do incydentu
    na pokładzie samolotu. Z kolei jak dowiedział się portal tvn24.pl,
    politycy wzięli kilkanaście tysięcy złotych zaliczki na służbową podróż
    do Madrytu. Posłowie PiS zgłosili wyjazd do Madrytu samochodem, ale w
    rzeczywistości polecieli tanimi liniami lotniczymi, co kosztowało mniej.

    Ponadto
    politycy nie uczestniczyli we wszystkich obradach. Jak dowiedziały się
    "Fakty" TVN, Mariusz Kamiński był obecny tylko na przedpołudniowym
    spotkaniu 30 października. Natomiast Adam Rogacki i Adam Hofman
    zarejestrowali się dopiero po południu i natychmiast opuścili budynek
    parlamentu, nawet nie wchodząc do sali, gdzie odbywało się spotkanie.
    Poinformował o tym unijny urzędnik.

    Rostowski nie chce "atakować przeciwnika"

    Co to mówi o naszej
    klasie politycznej? - Mam nadzieję, że nie będziemy twierdzili, że
    implikuje coś o całej klasie politycznej. To może coś znaczyć o kilku
    posłach - stwierdził w "Faktach po Faktach" Jacek Rostowski (PO). Były
    minister finansów dodał, że nie chce się wypowiadać w tej sprawie, "póki
    nie znamy wszystkich szczegółów".

    - Myślę, że w duchu apelu pani
    premier, byśmy zmniejszyli konflikty w naszej debacie politycznej,
    byśmy wypuścili powietrze i jad z tej debaty, która powinna dotyczyć
    ważnych spraw merytorycznych, nie będę się wypowiadać w tej sprawie.
    Zawsze łatwo jest apelować, by inni nas nie atakowali. W tym kontekście
    może lepiej jest dać dobry przykład i nie atakować przeciwnika. Na pewno
    nie mam zamiaru tego robić - podkreślił Rostowski.

    "Jest wiele innych powodów, żeby PO wygrała wybory"

    Polityk
    przekonywał, że jeżeli jest to sprawa bulwersująca, "a jest to możliwe",
    to jest przekonany, że z czasem wszystkie szczegóły wypłyną. Dodał
    jednak, że nie chciałby, by sytuacja z posłami PiS była powodem
    zwycięstwa PO w nadchodzących wyborach.

    - Uważam, że jest wiele
    innych powodów, żeby PO wygrała te wybory - stwierdził Rostowski. Jak
    dodał, Platforma przez siedem lat udowodniła, że potrafi zdobywać i
    bardzo dobrze gospodarować środkami unijnymi. - Nasi radni w sejmikach,
    miastach, gminach udowodnili, że umieją te środki unijne, które są
    wielkim motorem rozwoju gospodarczego Polski, a szczególnie wielkim
    motorem rozwoju regionów, naprawdę zdobywać, a po drugie bardzo
    rozsądnie i efektywnie wydawać - mówił Rostowski w TVN24. I dodał: Chcę,
    żeby PO wygrała te wybory. Ale chciałbym, żeby wygrała właśnie z tego
    powodu, a nie dlatego, że jakaś grupa posłów nadużyła swojej pozycji.

    Sienkiewicz mówi, co Tusk przez siedem lat zrobił z Polską : „Ch.., dupa i kamieni kupa”

    prasowej skomentuje sytuację. Tymczasem komentują media i politycy. Tusk tradycyjnie w szafie. Sienkiewicz ... problemu. Mówi: dobrze. I zaczyna wymieniać swoje warunki: moim warunkiem excuse mea jest dymisja ministra finansów. I proponuje dalej: A wtedy trzeba powołać technicznego niepolitycznego ministra finansów, który ...

    Kopacz na kamieni kupie czyli jedna wielka fikcja

    rozmowie z prezesem NBP Markiem Belką określił PIR dosadnie: „Chuj, dupa i kamieni kupa”. Dzieli się ... to plan na zadłużanie państwa i Polaków.Premier mówiła o stabilnych finansach, pomijając 1 bilion zł długu publicznego i prawie 400 mld dolarów długu zagranicznego, ponad 800 mld zł zadłużenia prywatnego ...

    http://www.fakt.pl/polityka/sikorski…o-amerykanskich,artykuly,469718.html

    - Podobne strony

    23 Cze 2014 ... Radosław Sikorski przyznaje w rozmowie z Jackiem Rostowski, że polsko .... robienie laski to najpierw putinkowi, bo on ma dla lewakow ...


    http://www.fronda.pl/a/minister-siko…robienie-laski-amerykanom,38744.html

    - Podobne strony

    22 Cze 2014 ... Rostowski: No a co innego jest dzisiaj? Sikorski: No taaak, Kaczyński się przyspawał do Macierewicza i teraz trzeba Macierewiczem ich obu na ...
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomos…ania__Sikorski_do_Rostowskiego_.html

    - Podobne strony

    22 Cze 2014 ... Inny fragment rozmowy Sikorskiego z Rostowskim, tym razem o PiS i Macierewiczu ... Skomentował też słowa o "robieniu laski Amerykanom".



    Mastalerek: Zawieszeni posłowie podają inne fakty niż media
    Dziś posłowie
    PiS są zawieszeni, podają inne fakty niż media. Będą mogli je przedłożyć
    sądowi dyscyplinarnemu - powiedział na antenie TVP Info obecny rzecznik
    partii Marcin Mastalarek.

    Każdy lubi polityczną krew

    Ale gdy kampania się skończy - choć na nieszczęście zaczyna się
    kolejna i kolejna - może naprawdę warto by usiąść i porozmawiać.
    Kampania wyborcza nie sprzyja zawieraniu zgody. Partie chcą pokonać
    przeciwnika. Celem jest władza i pokazanie, że jest się w stanie
    zwyciężać. Ale gdy kampania się skończy - choć na nieszczęście zaczyna
    się kolejna i kolejna - może naprawdę warto by usiąść i porozmawiać. A
    przynajmniej ustalić katalog spraw, o których trzeba wspólnie rozmawiać.

    PO i PiS
    od lat wzajemnie się oskarżają, która z nich jest bardziej agresywna i
    która częściej i mocniej atakuje. Od lat te partie zapewniają, że są
    skłonne do zgody. Ale nikt już nie ma wątpliwości, że wcale tej zgody
    nie chcą, bo na konflikcie budują swoją pozycję. Wyborcy tych partii są
    agresywni, więc liderzy ulegają retoryce wyborców. Wcale nie jest tak,
    że to tylko politycy są agresywni. Oni wychodzą naprzeciw oczekiwaniom
    tych, którzy domagają się politycznej krwi. I wcale nie zamierzają
    ustalać wyższych standardów debaty publicznej, bo wiedzą, że wtedy
    mogliby stracić swój najwierniejszy elektorat.

    Jeśli
    naprawdę zależałoby wszystkim na zakończeniu wojny polsko-polskiej, to
    trzeba znaleźć inny sposób, by do tego doprowadzić. Nie polityczny. Jest
    oczywiste, że gdy Ewa Kopacz i Bronisław Komorowski będą apelować o współpracę i współdziałanie, PiS odpowie negatywnie. Jarosław Kaczyński
    tak jak nie przychodzi na posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego,
    tak nie będzie przychodził na kolejne spotkania zwoływane przez panią
    premier. Jemu się to po prostu nie opłaca. I słusznie podejrzewa, że
    retoryka Ewy Kopacz służy kreacji jej wizerunku. Patrzcie,
    niezdecydowani Polacy, przyszedł nowy premier, który chce zasypać
    podziały i wziąć się wspólnie do roboty dla waszego dobra. Kaczyński nie
    chce i nie może wpaść w tę pułapkę, bo będzie tracił poparcie.


    Jednak będzie musiał znaleźć wyjście z sytuacji, w którą
    wmanewrowała go Ewa Kopacz. Pani premier z pewnością przyjdzie na
    posiedzenie klubu PiS i będzie dowodzić, że naprawdę chce współpracować.
    Ale kompromis trudno będzie znaleźć, bo PiS przedstawia warunki nie do
    spełnienia - np. obniżenie wieku emerytalnego. PO nie może się na to
    zgodzić. I sprawa zakończona.

    Szansa na ewentualne
    porozumienie może byłaby wtedy, gdyby ciężar zorganizowania wspólnego
    spotkania wzięły na siebie osoby, do których obie strony mają zaufanie.
    Osoby politycznie neutralne. Ale takich osób nie ma. Instytucji też nie.
    Ani Kościół, ani naukowcy, ani artyści nie spełniają tych kryteriów.
    Przede wszystkim jednak nie ma prawdziwej woli porozumienia.


    Z pierwszego akapitu mego tekstu wyziera naiwna nadzieja, że
    współdziałanie jest możliwe do spełnienia. Ale okrutna prawda jest taka,
    że jest to całkowicie niewykonalne. Wyniki wyborów samorządowych
    pokazują, że następna kampania będzie jeszcze bardziej zacięta, bo
    główne partie będą walczyć o wszystko. A to z pewnością nie sprzyja
    porozumieniu.

    Spór jest zresztą esencją polityki i trudno
    oczekiwać, że politycy nagle zaczną pić sobie z dzióbków. Chodzi jednak
    o to, aby ten spór był bardziej cywilizowany. Pozbawiony ordynarnej
    agresji. Tyle że i na to szans raczej nie ma. Bo wbrew oficjalnym
    deklaracjom każdy lubi polityczną krew.


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,16985518,Kazdy_lubi_polityczna_krew.html#ixzz3JRzB8Rhg

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    105. "Jarosław Kaczyński dobrze

    "Jarosław Kaczyński dobrze wie, na czym polegają sfałszowane wybory"

    Jarosław
    Kaczyński celowo oszukuje opinię publiczną - twierdzi Katarzyna
    Kolenda-Zaleska. Jej zdaniem prezesowi PiS potrzebne jest paliwo, na
    którym może jechać pozostająca w opozycji partia.Nie wierzę, że Jarosław Kaczyński wierzy, iż wybory zostały sfałszowane. Tak jak naprawdę nigdy nie wierzył, że w Smoleńsku dokonano zamachu – komentuje Katarzyna Kolenda-Zaleska na łamach „Gazety Wyborczej”.

    To nie wybory są oszukane, ale Jarosław Kaczyński celowo oszukuje opinię publiczną. Absolutnie cynicznie i z premedytacją wmawia jej, że rządząca partia, a raczej cała koalicja była w zmowie i sfałszowała wyniki – dodaje dziennikarka TVN.

    Zdaniem
    Kolendy-Zaleskiej prowadzona przez Kaczyńskiego obliczona na podważenie
    rzetelności i uczciwości instytucji państwa musi przynieść
    katastrofalne skutki. Także dla PiS, jeśli w przyszłości zamierza on rządzić – zaznacza publicystka i podsumowuje:

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Kaczyński wie, że wyborów nie sfałszowano

    Nie wierzę, że Jarosław Kaczyński wierzy, iż wybory zostały
    sfałszowane. Tak jak naprawdę nigdy nie wierzył, że w Smoleńsku dokonano
    zamachu.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Propaganda PiS-u, jak kiedyś komunistyczna. Trzeba się jej przeciwstawić

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN

    16.12.2014

    Dzięki PiS jeszcze jaskrawiej widać, jak było wtedy i jak jest teraz. Wtedy taki marsz w ogóle nie mógłby się odbyć.


    Jestem bardzo wdzięczna PiS, że zorganizował tak wielki marsz w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Naprawdę. Piszę to bez ironii. Od kilkunastu dni nie mówiło się o niczym innym i na wszelkie sposoby odmieniano datę 13 grudnia.
    Przypominano też ofiary, co było niezwykle przejmujące i wzruszające. Dla mojego...

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17136600,Falsz_marszu_13_grudnia.html#ixzz3M4...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Prawica pisze jak to Polska w 2015 osunie się w przepaść. Nic dobrego nas nie czeka

    No chyba że wybory wygra PiS, to wtedy ten ponury trend się odwróci jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale chyba autorzy sami w to nie wierzą, skoro przepowiadają tak ponure 12 miesięcy.
    Sama też mam trochę strachów, bo wyborczy rok nie sprzyja łagodzeniu nastrojów.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,17192629,2015_faktycznie_nie_wyglada_dobrze__...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    106. obóz zdrady III RP ma klepnąć Duda? :)))

    Jak to się robi w Ameryce
    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN
    04.08.2015

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18483077,jak-to-sie-robi-w-ameryce.html

    Już za chwilę będziemy mieli w Polsce klub byłych prezydentów. Jeszcze nie zinstytucjonalizowany, ale faktycznie istniejący. I za chwilę będziemy mieli nowego prezydenta, któremu z żadnym z tych byłych nie jest politycznie po drodze.Miarą wielkości zarówno byłych, jak i przyszłej głowy państwa będzie umiejętność wzajemnej współpracy, pozbycie się osobistych uprzedzeń, partyjnego nadbagażu i doraźnej polityki. W końcu - jakkolwiek górnolotnie by to zabrzmiało - chodzi o dobro Polski. Prawda, Panowie?

    Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski lubią się, szanują, popierają wzajemnie i o wielu sprawach myślą podobnie. A przecież różnie bywało w przeszłości. Byli prezydenci potrafili po latach wznieść się ponad własną historię, urazy i obsesje i zacząć współpracować.

    Marzy mi się taki oto obrazek. Pałac Prezydencki. Kilka dni po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy. W sali z żyrandolem stoją Wałęsa, Kwaśniewski, Komorowski i Duda. Pozują przed kamerami, potem idą na wspólny lunch ustalać szczegóły współpracy. Niewykorzystanie potencjału byłych prezydentów jest kompletnie nieracjonalne, bo wszyscy mają kontakty na świecie i autorytet zdobywany latami.

    Jeśli ktoś myśli, że to nierealne, niech zerknie na to, jak to się robi w Ameryce. Zaraz po zaprzysiężeniu Baracka Obamy nowy prezydent zaprosił do Białego Domu wszystkich byłych prezydentów. Jimmy Carter, ten, który mówił, że prezydentura George'a W. Busha była najgorszą w historii Ameryki, stał uśmiechnięty w jego towarzystwie. A obok Bill Clinton i George Bush senior, którego Clinton pokonał w wyborach po jednej z najbardziej brutalnych kampanii: Bush mówił np., że jego pies Millie wie więcej o polityce zagranicznej niż Clinton. Teraz są niemal jak ojciec i syn. Na tym spotkaniu Bush senior powiedział, że nieważne, czy jest się demokratą, czy republikaninem, bo najważniejsza jest troska o dobro państwa. Takie postawienie sprawy wyjmuje prezydentów z partyjnego gorsetu. Tylko były prezydent może zrozumieć, jak wielki ciężar odpowiedzialności dźwiga na sobie głowa państwa.

    Obama poprosił byłych prezydentów o wsparcie i otrzymał je. Zawsze mógł liczyć na pomoc. Wysyłał ich tam, gdzie jego administracja nie mogła już nic wskórać. Wykorzystywał ich wiedzę, kontakty, autorytet. Korona mu z głowy nie spadła. W ten sposób buduje się zaufanie obywateli do państwa. Władza może przechodzić z rak do rąk, ale fundament demokracji jest trwały.

    Andrzej Duda zapewniał w kampanii, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. Sygnały, które do dziś wysyła, świadczą raczej o tym, że najbardziej chce być prezydentem Polski PiS. Ale być może to tylko brak doświadczenia w poruszaniu się w trudnej materii.

    Zapraszając do Pałacu Prezydenckiego byłych prezydentów, Andrzej Duda pokazałby, że jest prawdziwie niezależnym prezydentem. Fakt, że Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski są w PiS znienawidzeni, nie miałby znaczenia, bo ważniejsza jest racja stanu, a ta domaga się współpracy. Problem w tym, że Duda już musi myśleć o reelekcji za pięć lat.

    A może warto, by w tym momencie przypomniał sobie, jak to prezydent Lech Kaczyński zabiegał o stanowisko sekretarza generalnego ONZ dla byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. I jeszcze niech zerknie do najnowszego numeru "Time'a". Na okładce - Bill Clinton i George W. Bush.

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,18483077,jak-to-sie-robi-w-ameryce.html


    Krzyż przed Pałacem. Będzie stał codziennie

    "Obrończyni krzyża": między godz. 20 a 21.15 będzie odmawiany Apel Jasnogórski. ("Fakty" TVN)
    zobacz więcej »



    Dodano: 07.08.2015 [13:00]

    TVN znowu manipuluje i znowu nt. krzyża na Krakowskim Przedmieściu - niezalezna.pl

    foto: screen tvn

    Wczoraj odbyła się uroczysta inauguracja prezydentury Andrzeja
    Dudy. Materiał otwierający wczorajsze wydanie serwisu informacyjnego TVN
    rozpoczął się jednak od tematu... krzyża smoleńskiego. Mimo, że od lat
    pojawia się on na Krakowskim Przedmieściu tuż przed Apelem Jasnogórskim o
    godz. 21, reporterka Katarzyna Kolenda-Zaleska przekonywała, że to nowy
    zwyczaj, związany z przejęciem stanowiska głowy państwa przez Andrzeja
    Dudę.




    "Jeszcze niedawno tutaj przed Pałacem Prezydenckim były tłumy ludzi, które witały nowego prezydenta. Teraz jest już spokojnie, już są tylko przechodnie"
    - mówiła na wstępie swojego materiału reporterka "Faktów TVN". Za
    chwilę kamera stacji przesunęła się, by pokazać krzyż, postawiony przed
    Pałacem Prezydenckim



    - Pałac się nie zmienił odkąd wprowadził się nowy lokator, ale trochę zmieniło się otoczenie Pałacu Prezydenckiego.
    Pojawił się słynny krzyż smoleński przed Pałacem Prezydenckim. Obok
    krzyża zdjęcia papieża Jana Pawła II, zmarłego Lecha Kaczyńskiego i jego
    żony, a także zdjęcie Andrzeja Dudy. Obrończyni krzyża powiedziała mi,
    że krzyż będzie stał dzisiaj do godziny 10, a potem będzie pojawiał się codziennie od 20 do 21:15 i codziennie będzie tutaj odmawiany Apel Jasnogórski
    - kontynuowała Kolenda-Zaleska.

    Jak przypomniał Paweł Majewski, z "Rzeczpospolitej" - nie jest to nowy
    zwyczaj, akrzyż nie "będzie się pojawiał", tylko jest tam przynoszony
    codziennie od kilku lat.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    107. Kolęda-Zalewska w FAKTACH, Sroda w GW powiela kłamstwa

    Jesteśmy świadkami narodzin nowej politycznej religii. To nie ma nic
    wspólnego z krzyżem, Jezusem czy chrześcijaństwem. To jest
    ureligijnienie PiS i upolitycznienie religii. To nowy fenomen - mówi o
    atmosferze podczas zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy prof.
    Magdalena Środa.Podczas uroczystości towarzyszących zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy
    przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu pojawił się krzyż
    znany ze smoleńskich rocznic. Wszystkiemu towarzyszyły tłumy
    rozemocjonowanych zwolenników nowego prezydenta. Wielu z nich
    przygotowało transparenty "Habemus presidentem" czy "nasz prezydent". W
    portalach społecznościowych pojawiły się komentarze, że atmosfera
    przypomina tę znaną z maja 2010 roku, tuż po katastrofie społecznej.

    Nowa polityczna religia


    Czy wyborcze zwycięstwo tchnęło w zwolenników smoleńskich teorii
    spiskowych nowe życie? Prof. Magdalena Środa, etyczka z UW, sugeruje,
    że chodzi o coś więcej.Jesteśmy świadkami narodzin nowej politycznej religii. To nie ma nic
    wspólnego z krzyżem, Jezusem czy chrześcijaństwem. To jest
    ureligijnienie PiS i upolitycznienie religii. To nowy fenomen - przekonuje w rozmowie z Tokfm.pl.

    "Ten krzyż będzie totemem PiS"


    Zdaniem naszej rozmówczyni trzeba będzie się przyzwyczajać do
    takich obrazków jak wczorajszy. - Niektórym się wydawało, że Krakowskie
    Przedmieście jest miejscem roszczeń co do pomnika, zamknięcia pewnej
    sprawy zgodnie z wizją PiS. Ale to jest tak naprawdę nowa polityczna
    religia. Razem z symboliką, wyznawcami, rytuałami i lokalnymi bohaterami
    - wyjaśnia prof. Środa. - To miejsce, gdzie będą świętowane wszelkie
    sukcesy. Ten krzyż będzie totemem PiS, gdzie będzie się symbolicznie
    dobijało wrogów, wyrażało radość z powodu kolejnych ustaw - mówi.


    Czy jednak ludzie z Krakowskiego Przedmieścia, postrzegani
    często jako instrument w rękach PiS, nie są już niezależną grupą? - Nie
    sądzę, żeby to było sterowane przez PiS, to podlega pewnym procesom
    autonomizacji, powoli się wymyka. Choć przekaz ideowy jest wspólny.
    Obawiam się, że to będzie ośrodek nienawiści i niechęci do innych -
    stwierdziła prof. Środa.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    108. Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN


    Nie da się napisać nowej konstytucji w obecnych warunkach

    Konstytucja to nie jakaś tam ustawa, którą można szybko zmienić, gdy się okaże bublem prawnym. Konstytucja to fundament państwa.

    Nie da się napisać nowej konstytucji w
    obecnych warunkach politycznych. Nie da - gdy jest taka temperatura
    politycznego sporu, politycy pokłóceni, społeczeństwo podzielone.
    Konstytucja to nie jakaś tam ustawa, którą można szybko zmienić, gdy się
    okaże bublem prawnym. Konstytucja to fundament państwa. Jej pisanie
    wymaga spokoju, odpowiedzialności i skłonności do kompromisu, a to
    ostatnia rzecz, którą reprezentuje sobą obecna klasa polityczna.
      Wyobraźmy sobie Sejm i Senat powołujące komisję konstytucyjną. Czy...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    109. Kampanijna retoryka prezesa

    Kampanijna retoryka prezesa PiS

    22-09-2015 01:00

    Jakież fatalne zdanie o Polakach musi mieć PiS, skoro
    uważa, że kilka tysięcy uchodźców z muzułmańskich krajów może zagrozić
    naszej tożsamości, tradycji, kulturze.




    Fot. wPolityce.pl

    Fot. wPolityce.pl

    Od wielu dni środowiska Michnika szydzą i drwią, że słaba
    jest wspólnota chrześcijańska w Polsce, skoro uważa, że
    kilkudziesięciotysięczny islamski kontyngent jest zagrożeniem dla
    naszej wiary. Formułując te tezy dowodzą, że albo mają nas za idiotów
    albo chcą po prostu wdrożyć tu mechanizm z sukcesem zastosowany w części
    państw Zachodu. Zobaczmy to na dwóch cytatach. Katarzyna
    Kolenda-Zaleska, stwierdza dziś na łamach gazety Michnika:

    Jakież fatalne zdanie o Polakach musi mieć PiS, skoro uważa, że kilka
    tysięcy uchodźców z muzułmańskich krajów może zagrozić naszej
    tożsamości, tradycji, kulturze. (…) Trzeba nie lada złej woli, a także
    kompleksów, żeby myśleć, że taki naród sobie nie poradzi, że upadnie pod
    naporem inności.

    Hm… Kłopot w tym, że katolicy w Polsce nie chcą być tak nierozsądni i naiwni jak ich niektórzy bracia,
    którzy pozwolili zniszczyć wspólnoty językiem równościowym. A to
    przecież szykuje nam lewica, aż przebierając nogami do chwili gdy
    kontyngent islamski znajdzie się w Polsce i będzie można uruchomić
    kampanię walki z krzyżem pod hasłami szacunku dla innych. Katarzyna
    Kolenda-Zaleska musi mieć niezłą giętkość sumienia by tego nie dostrzegać. By nie pamiętać takich oto cytatów z GW:

    W sprawie krzyży w miejscach publicznych, w tym w szkołach, decyduje nie tyle prawo, ile kultura osobista. Nie tylko dyrektorów szkół czy urzędów, ale też większości, która może zrezygnować z narzucania swojej woli mniejszości

    — stwierdza Ewa Siedlecka w GW w październiku 2012 roku.

    Z kolei wywiad z Adamem Bodnarem, chwilowo niestety Rzecznikiem Praw Obywatelskich, nosił tytuł:

    Krzyż + szkoła = problem

    Argumentacja „mniejszościowa” też jest tam używana. Takich artykułów
    są dziesiątki, a każdy, od zwariowanej nauczycielki-ateistki po
    rozwydrzonego nastolatka, może w sprzeciwie wobec krzyża liczyć na
    wsparcie całej machiny propagandowej z Czerskiej. Ostatnio wsparcie
    takie dostał palikotowy prezydent Słupska Robert Biedroń, który nakazał
    krzyże policzyć.

    Wielka kampania przeciw „narzucaniu swojej woli mniejszości” pewnie już nawet gotowa. Ścieżka jest przecież przetarta:
    Francja, broniąc się przed Islamistami, musiała odwołać się do walki z
    wszystkimi religiami. Zakazała noszenia w szkołach tak krzyży, jak i
    chust. Co oczywiście islamistów nie powstrzymuje, ale chrześcijaństwo
    spycha do katakumb. By to wprowadzić także u nas potrzeba jednego:
    dużego, rosnącego kontyngentu islamskiego. A potem już można wołać: sami ich zaprosiliśmy, teraz szanujmy, bo czują się krzyżem urażeni. I popłyną łzawe reportażyki i małym Muhammedzie, który nie może chodzić do szkoły, bo jest tam Chrystus.

    Ciekawe czy Katarzyna Kolenda-Zaleska naprawdę tego nie rozumie czy
    chce nie rozumieć? Ciekawe też czy zna określenie „pożyteczny idiota”?

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/266098-czy-oni-maja-nas-katolikow-za-idiotow-najwyrazniej-zobacz-jak-gazeta-michnika-przygotowuje-pulapke-na-krzyze



    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Trzeba nie lada złej woli, żeby myśleć, że naród sobie nie poradzi

    Fatalne zdanie o Polakach musi mieć PiS, skoro uważa, że kilka
    tysięcy uchodźców z muzułmańskich krajów może zagrozić naszej
    tożsamości, tradycji, kulturze.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    110. Katarzyna

    Ewa Kopacz, a za nią cała Platforma powtarza słowa, które premier
    Wielkiej Brytanii David Cameron miał jej powiedzieć w Warszawie - że
    wygrał wybory, choć sondaże dwa tygodnie przed głosowaniem nie dawały mu
    żadnych szans.
    Zaklinanie rzeczywistości? Trochę tak, bo jednak różnica między torysami
    a Partią Pracy była niewielka, a dwa tygodnie przed wyborami...

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Niszczenie kampanii

    Bardzo dziwna zrobiła się ta kampania. Dziwna, ale przede wszystkim
    za długa. W końcu trwa od jesieni zeszłego roku, kiedy to partie zaczęły
    się przygotowywać do wyborów prezydenckich i przedstawiać kandydatów.Tak długa kampania nie sprzyja jakości, bo już widać, że brakuje
    pomysłów. Politycy i wyborcy są znużeni, bez siły, bez entuzjazmu. I
    chyba wszyscy już marzą o tym, żeby się skończyła i zaczął zupełnie nowy
    rozdział w polityce.







    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    111. felietonKatarzyna


    Donosy na dziennikarzy TVN, groźby. To naprawdę nie wróży dobrze

    felieton

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN

    27.10.2015

    Donosy na dziennikarzy TVN, groźby. To naprawdę nie wróży dobrze

    Jarosław Kaczyński przez ostatnie dni kampanii zapewniał, że nie będzie
    żadnego odwetu. Ciekawa konstatacja - bo właściwie dlaczego miałby być. I
    za co? Dlaczego w ogóle mówić o jakimś odwecie w demokratycznym
    państwie. Prezes PiS wspomniał o jakichś skrzywdzonych osobach, ale jak
    zwykle nie podał szczegółów. Nie wiadomo więc, o jaką krzywdę chodzi.

    Nie ma wątpliwości, że tuż przed głosowaniem Kaczyński chciał osłabić
    obawy podsycane także przez konkurentów, iż po ośmiu latach w opozycji i
    po wielu przegranych...


    Katarzyna Kolenda- Zaleska

    Debata dobrze zrobi Platformie

    W Platformie dojrzewa pomysł przeprowadzenia debaty z kandydatami na
    nowego przewodniczącego partii. To niezły pomysł, który może uspokoi
    wewnętrzne emocje po wyborczej porażce.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    112. Kolenda-Zaleska Ciężko

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN

    10.11.2015

    01:00

    Kadencja starego Sejmu zakończyła się 8 listopada. Prezydent - jeśli tak
    Prawu i Sprawiedliwości spieszy się do rządzenia - mógł zwołać pierwsze
    posiedzenie nowo wybranego parlamentu na 9 listopada. Mógł, ale i nie
    mógł, bo tego dnia na audiencji przyjmował go Franciszek. Kurtuazyjna
    wizyta okazała się ważniejsza niż inauguracja Sejmu.

    Prezydent
    wybrał więc 12 listopada. W tej dacie prezydentowi nic nie
    przeszkadzało, a to, że na ten dzień zwołano nieformalny szczyt Unii
    Europejskiej,
    już nie było tak ważne jak wizyta u papieża.

    Spotkanie z Franciszkiem było wzruszające. Zostało umówione dawno i jest zrozumiałe, że Andrzej Duda
    pojechał do Watykanu. Jednak szczyt Unii jest równie ważny. Politycy
    PiS jak mantrę powtarzali, że to szczyt nieformalny - ale czy to
    oznacza, że jest nieważny? Podważanie znaczenia szczytu jest jakimś
    kuriozum.

    Zasadą demokratycznego państwa jest sprawne
    przechodzenie od jednego rządu do drugiego. To nic nadzwyczajnego. Jedna
    partia wygrała wybory, druga przegrała. Ale państwo trwa. Ma jakieś
    obowiązki, jakąś pozycję na arenie międzynarodowej. Polska racja stanu
    wymaga, by nasi przedstawiciele byli obecni tam, gdzie spotykają się
    najważniejsze osoby naszego kontynentu. Nawet jeśli nie zapadają tam
    istotne decyzje, to przecież wykluwają się one w nieformalnych
    rozmowach.

    To PiS najgłośniej krzyczał, że nie ma nas
    przy stole, gdy ustalano sposób rozwiązania konfliktu na Ukrainie. A
    teraz lekceważąco wzrusza ramionami, gdy mowa o szczycie w sprawie
    uchodźców. To pokazuje stosunek nowej partii rządzącej do tego problemu.
    Nasza chata z kraja - nas nie interesuje to, co się dzieje w Europie,
    tych ponad 200 tys. ludzi, którzy wjechali do Europy w październiku. To
    zły prognostyk na przyszłość.

    Trudno zrozumieć, czym kierował się prezydent przy wyznaczaniu tak kolizyjnego terminu inauguracji pracy Sejmu. Zawinił brak informacji? Zawiodła niezaprawiona kancelaria? Czy jakaś bliżej niezrozumiała chęć skomplikowania sytuacji Platformie i premier Kopacz?


    Przecież prezydent miał czas do 24 listopada. Raczej nie
    zakładam złych intencji, jedynie bałagan i chaos. Tyle że potem nikt już
    nie potrafił się wycofać z tej decyzji z honorem, a tłumaczenia
    zwolenników prezydenta były nawet nie mętne, ale kuriozalne. Zmierzały do konstatacji, że to "wina Tuska".


    Wina leży jednak zupełnie gdzie indziej. Zamieszania by nie
    było, gdyby prezydent realizował to, co obiecywał: że będzie aktywnym
    prezydentem. Gdyby spotkał się z premier Kopacz nawet po wyborach, to
    miałby podstawowe informacje, co jest w planach na najbliższe dni i
    tygodnie. Nie interesuje go to? No i właśnie mamy efekt braku
    zainteresowania i ignorowania rządu.

    Jesteśmy po wyborach
    i jest całkowicie oczywiste, że głowa państwa powinna chcieć zasięgnąć
    informacji o najważniejszych sprawach państwa. Nikt już nie toczy żadnej
    kampanii wyborczej. O co więc tu chodzi?

    Od wyborów
    minęło sporo czasu, a prezydentowi wciąż nie przyszło do głowy, by
    spotkać się z liderami ugrupowań, które weszły do Sejmu. To naprawdę
    dziwaczne. Polityczne konsultacje z reprezentacją społeczeństwa były do
    tej pory normą. Prezydent - owszem, konsultuje się, ale tylko ze swoimi.
    To zapowiedź, jak będzie prowadzona polityka przez najbliższe lata.
    Wbrew deklaracjom - ignorowana opozycja i zakulisowe ustalenia między
    swoimi.


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19163708,trudno-zrozumiec-prezydenta-andrzeja-dude.html#ixzz3r5Tn5RRq

    „Odmówiono mi miejsca w samolocie. Za mało doświadczenia w
    sprawach watykańskich najwidoczniej” – napisała dziennikarka "Faktów"
    TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska na Twitterze. Chodzi o wizytę prezydenta
    Andrzeja Dudy w Watykanie. Wątpliwości w tej kwestii nie pozostawia
    jednak Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, rzecznik prasowy Kancelarii
    Prezydenta Andrzeja Dudy. Informuje, że w samolocie był już jeden
    redaktor z TVN24 (każda redakcja mogła wysłać tylko jedną osobę).
    Niestety do Watykanu nie dotarł, ponieważ… miał na sobie jeansy.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    113. Felietion KOLENDA:


    Felietion




    KOLENDA: Depesza i... Duda przez pierwsze 48 godzin po ataku na Paryż milczał


    Cały świat w sobotę okazywał Solidarność - tak, dużą literą -
    Francji
    i Francuzom. Wyrazy współczucia, potępienia i poparcia płynęły od
    zszokowanych zwykłych ludzi i od głów państw. Z Polski też. Prezydent Duda wysłał depeszę kondolencyjną z zapewnieniem, że Polska stoi dziś u boku Francji. Wyraźnie poruszony Jarosław
    Kaczyński przyznawał, że w obliczu tej tragedii brakuje słów: "Bądźcie
    dzielni, bądźcie silni. To wszystko, co można w tej chwili powiedzieć".


    Dlatego tak bardzo zdumiał tekst ministra Konrada Szymańskiego.
    Tekst, a nie wypowiedź, kiedy czasem pod wpływem emocji może się coś
    wyrwać. To musiało być przemyślane. Ta konstatacja, że "wobec
    tragicznych wydarzeń w Paryżu nie widzimy jednak politycznych możliwości
    ich wykonania" [podjętych już decyzji o relokacji uchodźców].

    W chwili gdy cały cywilizowany świat potrzebuje zjednoczenia, polski
    minister daje sygnał, że nasz kraj nie tylko nie odczuwa potrzeby
    solidarności, ale wykorzystuje tragedię, by ugrać coś dla siebie. Te
    przemyślenia ministra to nic nowego, współbrzmią z sejmowym
    przemówieniem Kaczyńskiego. Politykom PiS, którzy weszli do nowego
    rządu, nie podobały się podejmowane przez rząd Ewy Kopacz decyzje w
    sprawie liczby uchodźców. Dawali temu wyraz niejednokrotnie. Ale też
    zapewniali, że raz podjętych decyzji nie da się teraz zmienić. Słowami
    Szymańskiego - które raczej nie były nieuzgodnionym wybrykiem - dali
    sygnał, że ich zapewnień być może nie należy brać poważnie. Reakcja
    Europy była łatwa do przewidzenia, słowa płynące od nowego polskiego
    rządu nie zginęły w atmosferze szoku po tragedii.


    Łagodzić sytuację próbował nowy szef MSZ Witold Waszczykowski, który
    subtelnie odcinał się od słów swojego zastępcy. Choć sam wielokrotnie
    dawał wyraz niezadowoleniu z europejskiej polityki w sprawie uchodźców.


    A prawicowy mainstream już zawyrokował, że krytykujący Szymańskiego to
    oszalali z nienawiści przeciwnicy rządu PiS. Nie o to chodzi, panowie i
    panie! Chodzi o to, by w sytuacjach takich jak ta w Paryżu, gdy nie
    zaschła jeszcze krew na ulicach, zachować minimum delikatności. Wtedy
    polityka schodzi na dalszy plan. A tu Polska - ta rządowa - pokazała się
    jako kraj pozbawiony wrażliwości.

    Z pewnością Europę
    czeka poważna debata o tym, jak pomóc uchodźcom i jak zapewnić
    bezpieczeństwo w Europie, jak ocalić naszą cywilizację, ale łączenie
    zamachów w Paryżu z tragedią uchodźców jest niegodne. Większość tych
    ludzi to ofiary terrorystów, które uciekają nie tylko przed nędzą, ale
    także w obawie o życie.

    Szymański zaczął już łagodzić
    swoje ostre słowa. A cała ta sprawa niech będzie nauczką, że czasem
    lepiej milczeć, niż wyrywać się z niepotrzebnymi deklaracjami, które
    szkodzą nie tylko nowemu rządowi, ale też wiarygodności Polski.


    I jeszcze jedno. Gdy runęły wieże WTC, prezydent Aleksander
    Kwaśniewski natychmiast zaczął działać. Spotykał się z premierem Buzkiem
    (przecież nie z jego obozu politycznego), zwoływał narady, konsultował,
    ogłosił żałobę narodową i wygłosił późno w nocy uspokajające
    oświadczenie. Prezydent Duda przez pierwsze 48 godzin po ataku na Paryż
    milczał. Przynajmniej w tej sprawie, bo w sprawie katastrofy smoleńskiej
    jego głos wybrzmiał donośnie.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    114. Katarzyna






  • Katarzyna Kolenda-Zaleska


    Prezes z pewnością wie, że mówi nieprawdę. Ale prawda przecież nie ma znaczenia


  • Fakty swoją drogą, a prezes swoją

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN

    15.12.2015


    Znaczenie mają wyłącznie polityczne korzyści, więc można nawet
    manipulować papieżem, jeśli to może się opłacić. W ten sposób nie da się
    prowadzić merytorycznego dialogu. Żadnego dialogu nie da się prowadzić.

  • To, co się niestety udało w czasie kryzysu
    konstytucyjnego, to wmówienie opinii publicznej, że sędziowie Trybunału
    są nominatami partyjnymi i realizują partyjne polecenia.
      Jarosław Kaczyński powiedział to wprost. PiS taka narracja jest
    potrzebna, bo przecież sam wyznaczył do TK własnego posła i własnego
    senatora....
  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    115. Kolenda-Zaleska do Pawła


    Kolenda-Zaleska do Pawła Kukiza: Czemu dał się pan tak podejść Kaczyńskiemu?


    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN

    22.12.2015
    Kukiz '15 wraz z posłami PiS złożył w Sejmie projekt zmian w konstytucji
    dotyczący Trybunału Konstytucyjnego. Hm. Czytając projekt, zastanawiam
    się, dlaczego Paweł Kukiz dał się tak podejść PiS.


    W zeszłym tygodniu klub Kukiz '15 na konferencji prasowej w Sejmie
    spokojnie zaprezentował pomysł na zażegnanie konfliktu, a Pan zaprosił
    na spotkanie w tej sprawie liderów ugrupowań parlamentarnych...



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    116. Katarzyna

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Jak w konstytucji zapisać rolę osoby, która dziś decyduje o wszystkim?

    Opozycja się obawia, że PiS może znienacka chcieć zmienić konstytucję
    i zafundować Polsce nowy ustrój. Obawy nie są zupełnie nieuzasadnione.


    Człowiek, który decyduje o wszystkim
    Katarzyna Kolenda-Zaleska
    29.12.2015

    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19403173,czlowiek-ktory-decyduje-o-wszystkim....

    Opozycja się obawia, że PiS może znienacka chcieć zmienić konstytucję i zafundować Polsce nowy ustrój. Obawy nie są zupełnie nieuzasadnione, bo partia rządząca już udowodniła, że przepisy prawa traktuje z dużą dozą nonszalancji.
    PiS wykazuje się niespotykaną inwencją, jeśli chodzi o interpretację przepisów. Któregoś pięknego dnia usłużny marszałek może niespodziewanie zwołać posiedzenie Sejmu, posłowie...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    117. Katarzyna



    Katarzyna Kolenda-Zalesk

    PiS formułuje katalog nowoczesnej nowomowy, która stwarza rzeczywistość

    Tym też można wytłumaczyć skok na media. To one muszą się nauczyć tej
    nowomowy. A potem często jej używać, by się dobrze utrwaliła.




    Kolenda-Zaleska
    językoznawcą gazety Michnika: „PiS formułuje katalog nowoczesnej
    nowomowy. Tym też można wytłumaczyć skok na media”

    "Ciekawe, że gwieździe TVN, łapiącej za
    słówka polityków partii obecnie rządzącej, nie przeszkadzał i nie
    przeszkadza język mediów atakujących PiS."

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    118. Katarzyna


    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    A to ci niespodzianka! PiS ma poczucie humoru. I to jakie! Dowód? Ostatni spot


    PiS uderza w tym spocie w opozycję, wyliczając afery z czasów rządów
    poprzedniej koalicji i milczenie zagranicy. A potem zapewnia, że ma
    dobre rozwiązania dla Polski, które wszystkim poprawią życie. No ale
    niech tylko opozycja pozwoli obecnemu rządowi pracować.

    No faktycznie, opozycja dwoi się i troi, by zablokować nieistniejący w
    parlamencie projekt 500 złotych na dziecko.
    Zaraz się okaże, że ludzie nie mogą dostać tych pieniędzy bo PO z
    Nowoczesną się nie zgadzają. Pójdzie przekaz dnia powtarzany przez
    polityków z Sejmu i Pałacu Prezydenckiego i być może ludzie nawet
    uwierzą, że to opozycja nie pozwala rządowi wprowadzać "dobrej zmiany".
    Im częściej takie banialuki będą powtarzane, tym większe
    prawdopodobieństwo, że "ciemny lud to kupi".

    Ale jak to przeszkadzanie opozycji wygląda w praktyce, to było widać w Sejmie.
    Z Trybunałem Konstytucyjnym PiS poradził sobie w kilkadziesiąt godzin,
    pracując po nocach, aż do Wigilii. Ktoś przeszkadzał? Ktoś nie pozwalał?
    PiS lekceważył wszystkie apele opozycji o wysłuchanie ekspertów, o
    możliwość zapoznania się z projektem. Ignorował opinie Sądu Najwyższego,
    Krajowej Rady Sądownictwa, wydziałów prawa wielu uczelni. W czasie
    ekspresowych obrad komisji przedstawiciela Helsińskiej Fundacji Praw
    Człowieka nawet nie dopuszczono do głosu.

    Gdy posłowie narzekali, że tak nie można pracować, posypały się zarzuty,
    że są leniami, a pani minister Beata Kempa wręcz namawiała ich do
    oddawania mandatów, skoro nie nadążają z narzuconym przez PiS tempem. To
    wtedy nie pozwalali pracować? Oj, można się pogubić w tej nowej
    narracji rządowej.

    Służba cywilna - to samo. Bo przecież
    trzeba bardzo szybko obsadzić urzędy swoimi. Media publiczne - to samo.
    Sześciolatki - to samo. Trochę dłużej trwały prace nad ustawą o policji,
    bo o dziwo, nie udało się tego dokonać na jednym posiedzeniu Sejmu. PiS
    ma większość i z tego bez skrupułów korzysta. Idzie jak taran. Trzeba
    było szybko zdemontować Trybunał, no to poszło błyskawicznie. A teraz
    próbuje się ludziom wmawiać, że opozycja ciągle coś blokuje. PiS
    naprawdę uważa, że Polacy nie potrafią liczyć i nie wiedzą, że 235 posłów oznacza większość przy 460?


    I wszystkie te kluczowe projekty rząd posyła do Sejmu nie jako
    swoje, tylko jako projekty poselskie. Po co? Bo wtedy naprawdę jest
    szybciutko, bez konsultacji, których wymagają rządowe ustawy. Tak też
    jest z ustawą o prokuraturze zgłoszoną jako projekt poselski, a minister
    Ziobro nawet nie ukrywa po co.

    Mam wrażenie, że ten
    "dowcipny" spot ma przykryć kłopoty, które ma rząd we wprowadzaniu
    "dobrej zmiany" - potrzebne są na nią konkretne pieniądze. Dlatego
    próbuje wmówić Polakom, że rząd chce, ale ta wredna opozycja przeszkadza
    i nie pozwala pracować.

    Cóż za wyrafinowane poczucie humoru.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    119. Katarzyna


    Katarzyna Kolenda-Zalewska




    To dziś dla Platformy niezwykle ważny test. Jeśli się nie uda, to koniec


    Jeden ze znanych i długoletnich polityków Platformy powiedział mi
    ostatnio, że PO musi być jak młode, szumiące beaujolais i jak stare,
    dobre porto.

    W domyśle. Platforma nie może się pozbywać starych twarzy, nawet jeśli
    wyborcom nie kojarzą się najlepiej. Musi postawić na doświadczenie, bo
    teraz, gdy PiS tak zuchwale sobie poczyna, doświadczenie może się przydać.


    Jak się ułoży Platforma, zależy teraz tylko od Grzegorza
    Schetyny. Nie ma lekko. Jeśli zacznie pozbywać się dawnych działaczy,
    będzie musiał się zmierzyć z oskarżeniami o czystki i mściwość. A to
    partii raczej nie pomoże w odzyskiwaniu poparcia, bo opozycja z lubością
    będzie się nad nim pastwić i rozprawiać o bezideowych buldogach
    kotłujących się pod dywanem.

    Ale z drugiej strony
    Schetyna wie, że wyborcy potrzebują tlenu, nowych, świeżych ludzi
    niekojarzących się z porażką. I tu pojawia się kolejna rafa, bo Schetyna
    nie może się odcinać od ostatnich ośmiu lat rządów swojej formacji,
    choć jednocześnie w jakimś sensie musi się odciąć. Po to, by dać
    wyborcom do zrozumienia, że teraz będzie inaczej, że Platforma wraca do
    korzeni, do swojej obywatelskości. Ten pomysł na kluby obywatelskie może
    się sprawdzić, pod warunkiem że nowy przewodniczący przypilnuje, żeby
    faktycznie powstały. W każdym powiecie. To wymaga żmudnej, niewdzięcznej
    pracy z dala od sejmowych jupiterów. Wymaga energii i zaangażowania, a
    pytanie, z którym musi się zmierzyć Schetyna, polega na tym, czy jego
    działaczom jeszcze się chce. Działać w terenie, tworzyć coś od nowa. I
    czy bardziej się chce tym nowym, młodym, czy ci starzy będą mieli ochotę
    porwać się raz jeszcze do walki.

    Kluby obywatelskie -
    pomysł świetny - to dziś dla Platformy niezwykle ważny test. Jeśli się
    nie uda, może to oznaczać koniec. Grzegorz Schetyna
    jest świetnym organizatorem, wie, jak budować struktury, wie, jak
    egzekwować wykonywanie zadań. Musi być twardy, ale rozprężenia wśród
    swoich szeregów może nie przeskoczyć.

    Przed Schetyną
    drugie wielkie wyzwanie - ułożenie się z Nowoczesną Ryszarda Petru.
    Schetyna wie, że atuty są po stronie konkurenta. Młode, nieopatrzone
    twarze, ludzie pełni entuzjazmu, bez balastu przeszłości. A przede
    wszystkim widać, że im się chce.

    Trudno ich atakować, bo
    mają sympatię wyborców. I trudno ich atakować, bo wobec ofensywy PiS
    opozycja musi współpracować, a nie walczyć ze sobą. Ale jak ma wyglądać
    ta współpraca? Nikt nie wie, bo ambicje obu stron są ogromne.

    Obaj panowie spotkali się ostatnio i widać było, że chemii nie było. Trudno, by była, skoro obaj aspirują do roli lidera opozycji.


    Ale rywalizacja między nimi może się dla nich skończyć tak jak
    rywalizacja na lewicy między Januszem Palikotem a Leszkiem Millerem. Ta
    lewicowa walka o przywództwo jest warta analizy, bo jak się skończyły
    próby współpracy i rywalizacji - widać w polskim Sejmie.


    Oczywiście, Platforma i Nowoczesna mają dziś dużo większe
    poparcie niż partie Palikota i Millera. Raczej nie znikną ze sceny
    politycznej, centrowi wyborcy muszą mieć na kogo głosować. I ktoś tę
    walkę o rząd dusz musi wygrać.

    A pojawił się jeszcze KOD.
    Na razie politycznie niezdefiniowany, ale budzący sympatię. Na razie
    bez politycznych ambicji, ale zdolny do wyciągnięcia ludzi na ulicę. Czy
    Platforma ma jeszcze tę zdolność przyciągania? Pokaże swoją siłę 3
    maja, gdy te na razie nieistniejące kluby obywatelskie mają wyjść na
    ulice Warszawy.

    Jeśli zaś chodzi o gust Polaków, to wiele
    wskazuje na to, że może być mniej wyrafinowany niż gust polityka PO. I
    zamiast beaujolais lub porto wybiorą coś bardziej swojskiego.


    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Łatwiej rządzić obywatelem przestraszonym

    Sprawa posła Kropiwnickiego pokazuje, jak łatwo można zaprząc prokuraturę do wyszukiwania haków na politycznych konkurentów.


    Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i wiceminister sprawiedliwości
    Patryk Jaki uważają, że sprawą domniemanej agencji towarzyskiej w
    mieszkaniu posła PO Roberta Kropiwnickiego
    powinna się zająć
    prokuratura. Z urzędu, po przeczytaniu w internecie o piśmie mieszkańców
    kamienicy do rzeczonego posła.




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    120. Katarzyna

    Co Beata Szydło mówiła w kampanii o pomyśle "500 plus"? Ano raz to, raz
    owo. Kiedyś porwana entuzjazmem tłumu na konwencji wyborczej zapewniała,
    że każde dziecko dostanie 500 zł. Kiedy indziej - w chłodniejszej
    atmosferze - wyrażała się precyzyjnie, mówiąc o 500 zł na drugie i
    kolejne dziecko.

    Kampania ma swoją dynamikę. Wiele się w niej obiecuje, a potem wielu
    rzeczy nie dotrzymuje. Rząd Szydło postanowił obietnicy dotrzymać. Nie
    tej z wiecu, ale tej - co dziś podkreślają politycy PiS - zapisanej w
    dokumentach programowych. Próbują teraz udowadniać, że zawsze mieli plan
    obdarowania tylko kolejnych potomków, a nie pierwszego dziecka, co ma
    się mieścić w logice programu poprawienia dzietności. I będą tak
    powtarzać do następnych wyborów. A opozycja będzie atakować i przypominać te wiecowe wpadki pani premier. Bez końca.


    PiS ma podobną taktykę w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Każda
    dyskusja sprowadza się właściwie do jednego argumentu. Że zawiniła
    Platforma. To ona - co pani premier napisała nawet w liście do
    amerykańskich senatorów zaniepokojonych sytuacją w Polsce - naruszając
    prawo konstytucyjne, dopuściła się wyboru sędziów ponad przysługującą
    jej liczbę miejsc. "Ten bezprawny i nieodpowiedzialny akt polityczny
    zachwiał równowagę i uczynił z Trybunału Konstytucyjnego element sporu
    politycznego. Decyzje naszych poprzedników nie tylko wprowadziły rażącą
    dysproporcję w Trybunale, ale również były naruszeniem Konstytucji, co
    stwierdził sam Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 3 grudnia 2015 roku".

    Oczywiście pani premier już nie wspomina, co PiS zrobił z ustawą o Trybunale. A przypominając o orzeczeniu z 3 grudnia, zapomniała dodać, że tenże Trybunał orzekł, iż trzech sędziów wybrano zgodnie z konstytucją i prezydent
    powinien ich zaprzysiąc. Może utrwali się taka narracja, że to
    Platforma złamała konstytucję, a nie PiS, który tylko naprawia to, co
    zepsuli poprzednicy.

    Platforma też ma nadzieję, że
    uświadomi wyborcom, jak PiS ich oszukał, składając obietnice, które
    teraz rzekomo dotrzymuje. Ma jeszcze na podorędziu ustawę o lekach, bo
    tu też w ferworze kampanii politycy rządzącej partii nie grzeszyli
    precyzją.

    Co z tych przekazów zapamiętali wyborcy? Czy
    faktycznie uwierzyli w te 500 zł na każde dziecko? Możliwe, bo przecież
    nikt nie czyta programów wyborczych. Na ulotkach partii, które teraz z
    dumą prezentują politycy PiS, jest wielki wybity napis na czerwonym tle:
    "500 złotych na dziecko". A potem maleńkim drukiem, że jednak nie na
    każde.

    Tak jak w reklamach, które obiecują, że będziemy
    piękni, młodzi i bogaci, jeśli użyjemy tego czy tamtego, a potem małym
    drukiem dopowiedzenie, że jednak pod pewnymi warunkami, o ile w ogóle.

    I tak właśnie trzeba patrzeć na obietnice wyborcze i na polityczne spory. Jak na reklamę.


    Debata publiczna staje się, niestety, karykaturą, bo o niczym
    nie da się już poważnie porozmawiać. Padają argumenty formułowane według
    zaleceń speców od politycznego marketingu. Smutne, że nawet debiutanci
    wpisali się już w ten ponury scenariusz reklamowy. Polskiej debacie
    potrzeba świeżego powietrza.

    Lech Wałęsa na balu w Miami.<br />
&quot;Nie mają do kogo innego się przyczepić?&quot;

    W Polsce burza, w Ameryce bez zmian. Lech Wałęsa gościem honorowym na balu w Miami Były prezydent jak co roku był gościem honorowym na charytatywnym Balu Polonijnym w Miami. Przemawiał, wręczał nagrodę i usłyszał wiele ciepłych słów – nie tylko od Polaków.
    http://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/lech-walesa-gosciem-honorowym-na...


    Kolenda-Zaleska o Wałęsie: Miałam wrażenie, że za chwilę dostanie zawału albo udaru. WIDEO

    Dziennikarka Katarzyna Kolenda-Zaleska, która spędziła ostatnie kilka dni w Miami z
    Lechem Wałęsą, opowiada jak ten reagował, kiedy wybuchła sprawa teczek.
    Przez pierwsze cztery dni byłam przerażona. Widziałam człowieka, który jest zaszczuty, który jest nieprawdopodobnie samotny - odpowiadała Katarzyna Kolenda-Zaleska na pytania prowadzących "Dzień Dobry TVN".

    Jak przyznała, czasami miała wrażenie, że za chwilę były prezydent dostanie zawału albo udaru. - Bo z jednej strony grał takiego chojraka (…), ale widać było, że to są tak nieprawdopodobne emocje, i że on tak strasznie to przeżywa, że trudno na to było patrzeć bez bólu - mówiła.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    121. Katarzyna

    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    "Operacja Tusk" rozpoczęta. Czy PiS zablokuje mu drugą kadencję?


    We wpływowym Politico wpływowy Ryan Heath pisze o premier Beacie Szydło
    jako o jednej z najważniejszych osób rozgrywających w unijnej batalii o
    zastopowanie Brexitu i rozwiązanie sprawy uchodźców. To ważne, bo chodzi
    o polskiego premiera i mojego premiera, nawet jeśli styl "dobrej
    zmiany" pozostawia wiele do życzenia.

    I to nawet jeśli ta wysoka pozycja negocjacyjna pani premier wynika z
    obaw przed tym, jak polski rząd może się zachować - czy w imię
    partykularnych interesów nie będzie próbował stanąć w poprzek interesów
    Wspólnoty. Wolałabym oczywiście, żeby polski rząd w Brukseli postrzegano
    nie jako potencjalny kłopot, ale jako rząd, który będzie robił
    wszystko, by w imię wspólnych europejskich interesów zachować spójność
    UE.

    Prezydent Andrzej Duda miał budować wspólnotę
    wewnętrzną i zasypywać rowy, a stał się notariuszem "dobrej zmiany". Ale
    również jest moim prezydentem i trzymam za niego kciuki, gdy jedzie do Monachium, i trzymam kciuki, żeby szczyt NATO w Warszawie był wielkim sukcesem.


    I mocno też trzymam kciuki za Donalda Tuska, bo to jedyny Polak,
    który osiągnął tak wysoką pozycję w Europie. I powinien być naszą
    wspólną dumą.

    Tymczasem w prawicowej mainstreamowej
    prasie zaczęto sugerować, że kariera Tuska w Europie skończy się wraz z
    jego pierwszą kadencją. Pojawiają się artykuły, w których można
    przeczytać o jego dekoracyjnej roli, o rzekomej liście unijnych
    dygnitarzy przeciwnych ponownemu wyborowi Tuska. I o tym, że ponoć w
    Brukseli budzi "jednoznaczną dezaprobatę". No i jeszcze - że swoją "złą
    pracą" psuje świetną opinię o Polakach za granicą.

    Oczywiście dobrego wizerunku Polski nie zepsuły wszczęcie procedury kontroli praworządności i parlamentarna debata. No nie. Wtedy wszystko było w porządku, a Beata Szydło
    okazała się Beatą Wielką. Oczywiście wizerunku Polski nie psuje wizyta
    przedstawicieli Komisji Weneckiej oraz parę innych rzeczy, które
    wzbudzają niepokój już nie tylko w Europie, lecz także w USA.


    Nietrudno się oprzeć wrażeniu, że te nieliczne jeszcze, ale
    pojawiające się już artykuły to przygotowanie gruntu pod sprzeciw
    polskiego rządu wobec kandydatury Tuska. Sprawa ma się rozstrzygnąć
    dopiero w 2017 r., lecz przecież trzeba w oczach obywateli utrwalać
    "prawdę" o beznadziejnym Tusku. Jeszcze nieraz pojawią się całkowicie
    zmyślone, oparte na rzekomych rozmowach z jakimiś anonimowymi
    urzędnikami opinie o fatalnym Tusku. Fala będzie narastać wraz ze
    zbliżaniem się terminu wyboru.

    Jeśli rzeczywiście rząd
    PiS oficjalnie by się sprzeciwił wyborowi Tuska na drugą kadencję, byłby
    to pokaz wyjątkowej małostkowości. Przecież doskonale wiemy, że nie
    chodzi o to, jakim Tusk jest przewodniczącym Rady Europejskiej. Chodzi o
    to, by go upokorzyć. Chodzi o zemstę wynikającą z obsesji jednego
    człowieka. Chodzi o to, by go ściągnąć do kraju i ukarać.


    Sprzeciw Polski formalnie nie ma znaczenia, szef Rady nie musi być
    wybierany jednomyślnie. Ale gdyby PiS zablokował kandydaturę włas-nego
    rodaka, byłby to skandal potężnie uderzający w reputację Polski. No, ale
    cóż, są ludzie, którzy dla włas-nej satysfakcji są gotowi poświęcić
    wszystko, byle tylko dokonać zemsty.

    I to dotyczy zarówno
    Tuska - który, pewnie ku ich rozpaczy, zaliczył sukces na ostatnim
    szczycie UE - jak i Lecha Wałęsy, na którego owe środowiska urządziły
    polowanie z nagonką. Nieważne, co zrobili dla Polski, ważne, że dziś
    komuś przeszkadzają, że nie są po właściwej stronie.

    Ale historii nie da się napisać od nowa.

    Akcja niszczenia Wałęsy
    Katarzyna Kolenda-Zaleska
    01.03.2016

    Niełatwo było patrzeć na Lecha Wałęsę, który setki kilometrów od domu
    zmagał się z oskarżeniami o agenturalną przeszłość. To niesamowicie
    przygnębiające, że legenda "Solidarności" zostawiona sama sobie tak
    desperacko musi walczyć o swój życiorys. Trudno było przyglądać się temu
    starszemu, poniewieranemu człowiekowi, który targany emocjami próbował
    się tłumaczyć. Grał człowieka, który niczym się nie przejmuje, ale nie
    sposób było nie dostrzec, że to jedynie pozór. Szamotał się
    nieprawdopodobnie.
    Codziennie rano czytał w internecie, jak Polska, która zawdzięcza mu tak
    dużo, obrzuca go bez pardonu błotem. Potem szedł na samotny spacer.
    Trudno się dziwić, że reagował emocjonalnie, zaprzeczał i grzmiał, bo to
    nie on jest od kruszenia własnej legendy. Patrzyłam na Wałęsę od
    momentu, gdy to wszystko się zaczęło. I było mi żal tego człowieka,
    który owszem, ma wady, słabości, ale w trudnych czasach wykazywał się
    niezwykłą odwagą. I który życie poświęcił na rzecz jednej sprawy. Nikt, a
    szczególnie on, nie zasługuje na takie wiadro pomyj, które ku uciesze
    wielu nieprzerwanie na niego wylewano. Akcja zniszczenia Wałęsy
    osiągnęła apogeum. Nawet człowiek o twardej skórze, nawet tak przekonany
    o swojej wielkości nie mógł spokojnie tego wytrzymać.


    Ostatniego wieczoru zobaczyłam innego Wałęsę. Jechał na spotkanie na
    Uniwersytet Florydy z poczuciem, że i tam padną pytania o jego
    przeszłość. Dwa dni wcześniej usiadł w studiu CNN i musiał się
    tłumaczyć, bo Ameryka pilnie odnotowywała zawartość szafy Kiszczaka i
    szalejącą nagonkę.

    Na uczelni wchodził na mównicę
    przygarbiony. A potem z każdą chwilą wracał dawny Wałęsa. Porywający
    salę, dowcipny, rozgadany. Najpierw usłyszał, że wciąż jest inspiracją
    dla świata. To mógł być tylko kurtuazyjny gest. Był czujny. Przemówienie
    wypadło blado. Następnie zaczęły padać pytania z sali. O powodzenie
    zmian na Kubie. O rolę Rosji we współczesnym świecie. O zagarnięcie
    Krymu. O wybory
    w Stanach i Donalda Trumpa. O przyszłość NATO. Słabość ONZ. Znaczenie
    związków zawodowych. Rolę Ameryki - tu Wałęsa wyraźnie Amerykanom
    pochlebiał, mówiąc, że świat bez amerykańskiego przywództwa nie jest
    bezpieczny. O papieża Franciszka.

    Zamiast godziny
    spotkanie trwało prawie półtorej. Nikt nie pytał o teczki. Ten wieczór
    wśród amerykańskich studentów i wykładowców musiał Wałęsie bardzo pomóc.
    Zaszczuty samotnym przeżywaniem atmosfery w Polsce dostrzegł, że świat
    nadal jest ciekawy tego, co on ma do powiedzenia. I słucha z
    zainteresowaniem prostego robotnika, który przewodził największej
    pozytywnej rewolucji w XX wieku.

    Dla wszystkich powinno
    być oczywiste, że bez legendy Wałęsy Polska będzie dużo słabsza. A sam
    Wałęsa o Polsce za granicą niezmiennie mówi tylko dobrze. Pytany na
    uniwersytecie o zmianę władzy odpowiadał, że na tym polega demokracja.
    Tak odpowiadając, Wałęsa pokazał swoją wielkość, bo przecież w nowej
    władzy ma największych wrogów.

    Historia Wałęsy, robotnika
    wodzonego na pokuszenie, który przewodzi ruchowi obalającemu komunizm,
    mogłaby się stać częścią narodowej mitologii. A Wałęsa symbolem
    definiującym tożsamość współczesnej Polski, w którym odnajdują się
    uczestnicy i spadkobiercy karnawału "Solidarności". Symbolem, który
    miałby moc spajającą.

    Tak się jednak już nie stanie.
    Obecnie rządzący od lat chcą ten mit obalić dla własnych politycznych
    celów i z powodu osobistych obsesji. Nie dla prawdy. Dla siebie.





    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    122. Katarzyna

    Zostaniemy sami
    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN
    15.03.2016
    http://wyborcza.pl/1,75968,19767218,zostaniemy-sami.html

    Prezydent Andrzej Duda pięknie mówił w ONZ we wrześniu zeszłego roku:
    "Twórzmy świat oparty na sile prawa, a nie na prawie siły". I przed
    międzynarodową społecznością deklarował, że Polska zobowiązuje się do
    aktywnej współpracy na rzecz międzynarodowego porządku opartego na
    prawie.

    Dziś ta sama międzynarodowa społeczność musi się dziwić, dlaczego polski
    prezydent apeluje o coś do świata, a rządzący jego ojczyzną nie
    zamierzają się do apelu swojego prezydenta stosować. Dlaczego sam mówca
    stoi po stronie tych, którzy uznają nie siłę prawa - bo je lekceważą i
    ignorują - ale po stronie siły większości, która uznała, że wolno jej
    wszystko?

    W owym - jak przedstawiała to prawicowa publicystyka - historycznym wystąpieniu w
    zadeklarował się również jako zwolennik dotrzymywania zobowiązań
    zapisanych w prawie. "Żadne deklaracje przywódców państw, żadne
    obietnice i zaklęcia nie zastąpią traktatów, konwencji i rezolucji.
    Żadne negocjacje za zamkniętymi drzwiami nie mogą prowadzić do ich
    podeptania i złamania".

    Dziś prezydent stoi jednak po
    stronie tych, którzy za nic mają traktaty, konwencje i rezolucje. Opinię
    Komisji Weneckiej zlekceważono, choć jesteśmy członkami Rady Europy i
    ratyfikowaliśmy europejską konwencję praw człowieka. Dziś rząd tę
    konwencję depcze, podobnie jak polską konstytucję. A prezydent działania
    rządu coraz agresywniej wspiera.

    Oburzająca była
    parafraza religijnego hymnu polskiej wolności. Prezydent tak bardzo chce
    pokazać, że nie jest tylko bezrefleksyjnym notariuszem decyzji
    Jarosława Kaczyńskiego, że próbuje przelicytować patrona. Ale to się nie
    uda. Nikt nie jest w stanie przelicytować prezesa PiS. A takie
    zachowania nie tylko ocierają się o śmieszność, ale także kierują głowę
    państwa na bardzo niebezpieczną ścieżkę. Bo im bardziej agresywnie
    Kaczyński będzie atakował swoich konkurentów politycznych, im bardziej
    będzie ich poniżał, odbierał im prawo do patriotyzmu i polskości, tym
    mocniej będzie musiał reagować prezydent. Ten sam, który w kampanii tak
    pięknie mówił o budowaniu wspólnoty.

    Andrzej Otwocku nie pozostawia złudzeń.


    Nadziei nie daje też szczyt NATO. PiS i prezydent raczej się nie
    przestraszą międzynarodowych konsekwencji, choć Dudzie zależy na
    spotkaniu z Barackiem Obamą (tak ładnie wyglądałoby ich zdjęcie z tego
    szczytu na okładce prawicowego tygodnika).

    A skutek
    będzie taki, że Europa i świat nas po prostu zostawią. Może Parlament
    Europejski czy Komisja Europejska wyda opinię (wiadomo, co o tym myślą
    panowie rządzący), może nawet jakieś sankcje będą. Ale tak naprawdę
    świat nas opuści. Europa zacznie budować coraz śmielej swoje twarde
    jądro bez kłopotliwych krajów ze Wschodu. Ameryka, która od czasów
    prezydentury Baracka Obamy kłania się w stronę Pacyfiku, uzna, że jej
    wschodnioeuropejski sojusznik nie jest już wiarygodny, a więc -
    pożądany.

    Zostaniemy sami, jak to bywało w przeszłości. Sami i coraz bardziej bezbronni.

    Siła prawa nas nie obroni, bo sami to prawo podeptaliśmy.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    123. Katarzyna Kolenda-Zaleska,

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN
    Państwo przestaje być wspólne


    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN

    22.03.2016

    Szybko okazało się, że "dobra zmiana" jest dobra niemal wyłącznie dla PiS

    Ostatni tydzień, a nawet nie tydzień, tylko kilkadziesiąt godzin, pokazał, jak w praktyce wyglądają "dobre zmiany".Gdy w kampanii premier Beata Szydło obiecywała "dobrą zmianę", nie
    sprecyzowała, co konkretnie ta zmiana ma oznaczać. Ma być dobra. Dla
    kogo? Szybko się okazało, że jest dobra niemal wyłącznie dla PiS.



    Warunek prezesa: Albo dacie nam robić to, co chcemy, albo grozi nam totalna wojna

    Z jednej strony trudno prezesowi PiS odmówić racji. Jest już bardzo źle, rozemocjonowana Polska potrzebuje spokoju jak tlenu. Jarosław Kaczyński, który dziś ma faktyczną i jednoosobową władzę w Polsce, występuje więc z inicjatywą zawieszenia broni.

    Z drugiej - oświadczenie jest krótkie, suche, sprawia wrażenie raczej wykalkulowanej strategii
    niż autentycznej potrzeby. Raczej rozkazu niż propozycji kompromisu.
    Prezes przemówił, lecz nie odpowiedział na żadne pytanie, nie wiemy
    więc, o co tak naprawdę chodzi. Jedyny konkret - niewynoszenie sporów za
    granicę - brzmi jak warunek.

    Oświadczenie nie obejmuje
    żadnych okoliczności, które istnieją w przestrzeni publicznej. Prezes
    nie odnosi się np. do obowiązku opublikowania orzeczenia Trybunału
    Konstytucyjnego. Tak jakby "non est", mówiąc jego językiem, a przecież
    to właśnie ten problem jest najbardziej konfliktogenny. Zlikwidować
    przyczyny sporu mógłby właśnie prezes - wystarczyłoby jedno jego słowo, a
    konflikt znacznie by osłabł. Apele o pokój stałyby się bezprzedmiotowe.
    Ale tego słowa nie ma. I nie będzie.

    Sam apel ma sprawić
    wrażenie, że PiS dąży do kompromisu i uspokojenia nastrojów. Teraz w
    każdej debacie publicznej będzie przywoływany przez prawicowych
    publicystów i polityków jako przykład niezwykłej przenikliwości, troski i
    zaangażowania rządzącej partii i jej prezesa.

    Ale
    właśnie dlatego jest to pułapka. Cokolwiek teraz opozycja zrobi, będzie
    to krytykowane, uznawane za warcholstwo, za niechęć do szukania
    kompromisu. Łatwiej będzie szermować argumentami, że konflikt jest na
    rękę opozycji, która na nim buduje swoją pozycję.

    Gdyby
    prezes dał szansę zadania paru pytań, może coś więcej byłoby wiadomo.
    Ale nie dał, bo lepiej nie tworzyć dodatkowych znaczeń. Nie wiadomo
    więc, jak zostanie zinterpretowane krytykowanie rządu - wolno czy nie
    wolno? Czy analiza braku spotkania prezydentów Obamy i Dudy
    będzie potraktowana jako atak na pokojowy apel prezesa? A pytania o
    sytuację BOR? Śledztwo smoleńskie? Czy każda demonstracja KOD będzie
    uznawana za wypowiedzenie wojny? Czy każda ostra debata w Sejmie na temat kontrowersyjnych zapisów jakiejś ustawy to również będzie złamanie gałązki oliwnej?


    Apel Kaczyńskiego to tak naprawdę apel o to, by opozycja ani
    społeczeństwo nie przeszkadzały Prawu i Sprawiedliwości we wprowadzeniu
    swojej wizji państwa. A na to zgody przecież być nie może, bo choć PiS
    nadal jest na czele sondaży, to jednak obywatele nie dali mu prawa do
    zmiany konstytucji. Co wyraźnie prezesa--naczelnika drażni.


    Ten apel to polityczny majstersztyk, bo opozycja znalazła się w
    pułapce. Niby żadnych warunków prezes nie postawił, ale tak naprawdę
    apel jest jednym wielkim warunkiem: albo dacie nam robić to, co chcemy,
    albo grozi nam totalna wojna domowa.

    I choć apel jest przedstawiany jako pokojowy, to w gruncie rzeczy oznacza przygotowanie do wojny.


    Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19831798,apel-prezesa-wcale-nie-jest-pokojowy.html#ixzz44Hgfjjfw


    KOLENDA-ZALESKA: Kaczyński już to wie. Ale cały czas mąci. Po co?

    Nie ma wątpliwości, że Polacy chcą zakończenia sporu wokół Trybunału
    Konstytucyjnego. Ten spór jest wyniszczający, wywołuje złe emocje, które
    przekładają się na jakość życia publicznego.

    Politycy to wiedzą. Wiedzą, że ludzie są już zniecierpliwieni i że chcą porozumienia.

    Jarosław
    Kaczyński również to wie. Dlatego wystąpił z apelem o zaprzestanie
    sporów do czasu przyjazdu papieża Franciszka i zaprosił liderów partii
    na sejmowe spotkanie. Ponieważ nikt nie ma wątpliwości, że to Kaczyński
    rządzi dziś w Polsce, jego inicjatywa ma pokazać, że jest tym, który
    inicjuje próbę zakończenia wojny. Wojny, którą zresztą sam rozpoczął.

    Spotkanie w Sejmie
    odbyło się w miłej atmosferze i było pozbawione jakichkolwiek
    konkretów. Politycy wyszli z niego z niczym. Tym, który osiągnął sukces,
    był wyłącznie prezes PiS. Nie przedstawił żadnych konkretów poza
    mglistymi obietnicami, że coś tam w sprawie Trybunału zostanie zrobione.
    Ale kiedy i jak - tego już nie powiedział, bo przecież nie to było
    celem spotkania. Cel był jeden. Pokazać, że PiS jest otwarty na
    kompromis.

    Teraz będzie można miesiącami przeciągać
    rozmowy i pozorować negocjacje. A PiS i Kaczyński będą chodzić w glorii
    zwolenników porozumienia. Spotkanie zwołano też w nieprzypadkowym
    momencie. Andrzej Duda mógł powiedzieć w Waszyngtonie, że właśnie w Polsce trwa ucieranie kompromisu. Polityczny majstersztyk.


    Opozycja znalazła się w trudnej sytuacji, bo biorąc pod uwagę
    wspomniane oczekiwania społeczne, trudno było odmówić rozmowy. Wypadłoby
    to fatalnie w tym teatrze pozorowanego pojednania. Gdy podniesie się
    kurtyna skrywająca prawdziwe intencje, okaże się, że nic tam nie ma.
    Kaczyński przecież nie ma żadnej woli publikowania orzeczenia Trybunału.
    O jakim więc porozumieniu i kompromisie mówimy?

    Bardzo
    ryzykowną grę podjęła Nowoczesna Ryszarda Petru, który w spotkaniu
    zobaczył światełko w tunelu. Nowoczesna chce wyjść naprzeciw
    oczekiwaniom społecznym i nie dać satysfakcji Kaczyńskiemu, że tylko on
    będzie akuszerem ewentualnego porozumienia. Chce w tym teatrze zagrać
    swoją rolę, ale nie zorientowała się jeszcze, że tę rolę napisał dla
    niej prezes PiS. Choć Nowoczesna bardzo chce się odróżnić od "totalnej"
    opozycyjności Platformy, to jednak Grzegorz Schetyna lepiej wyczuł
    prawdziwe intencje Kaczyńskiego.

    Prezes wciągnął opozycję
    na scenę politycznej rozgrywki, celowo przemilczając konflikt prawny. A
    to ten konflikt jest dziś najważniejszy, bo konstytucja mówi wyraźnie,
    że orzeczenia trzeba publikować.

    Kaczyński mąci po to, by
    o prawie nikt nie mówił. Chce przenieść spór wyłącznie na poziom
    polityczny. I Nowoczesna w to weszła. Chce się dogadywać politycznie,
    ignorując łamanie prawa i konstytucji. Nie wiem, czy tego oczekują
    wyborcy Nowoczesnej, czy raczej woleliby, aby ich lider twardo stał na
    czele utrzymania konstytucyjnego porządku. To on powinien dawać jasno do
    zrozumienia, że w sprawie publikacji orzeczenia jest non possumus.


    Jeśli raz się pozwoli na lekceważenie prawa w imię politycznych
    racji, to powstanie szczelina, która otworzy drogę do dewastacji
    państwa.

    Bo także w innych sprawach rządzący mogą zacząć
    łamać prawo, a potem zwoływać polityczne okrągłe stoły, by szukać
    porozumienia. To jest największe niebezpieczeństwo i największe ryzyko.


    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    O odwołaniu Suchockiej zadecydowała uraza tego, który dziś rządzi Polską?


    Tak, wiele się od wyborów wydarzyło. Zwolnienia w ramach "dobrej zmiany"
    poszły pełną parą. Ale takim symbolicznym momentem, cezurą między
    dawnymi a nowymi czasy, jest odwołanie Hanny Suchockiej z Komisji
    Weneckiej. Piszę celowo odwołanie, choć formalnie jej kadencja się
    zakończyła i mandatu nie przedłużono.


    Suchocka w Europie ma pozycję wyjątkową. W Watykanie jako ambasador przy
    Stolicy Apostolskiej była jednym z najbardziej wpływowych członków
    korpusu dyplomatycznego. I to nie tylko za pontyfikatu Jana Pawła II,
    ale też później.

    W Komisji Weneckiej pracowała z
    przerwami ponad 20 lat. Również tam ma pozycję wyjątkową, zyskała
    ogromny szacunek ze względu na wiedzę i klasę. Została pierwszą
    wiceprzewodniczącą Komisji, co jest oznaką niezwykłego prestiżu, także
    dla Polski jako państwa. Wraz z jej odejściem Polska to stanowisko
    straci.

    Wyjaśnień w związku z wycofaniem dla niej rekomendacji przez polski rząd nie doczekaliśmy się żadnych. O co więc mogło chodzić? Dlaczego Polska rezygnuje z uznanego międzynarodowego autorytetu?


    Wyjaśnienie wydaje się nadzwyczaj proste. Po pierwsze, Suchocka
    nie jest ich. Pewnie PiS sobie pomyślał, że musiała mieć jakiś wpływ na
    negatywną opinię Komisji Weneckiej o sytuacji wokół Trybunału
    Konstytucyjnego, choć z prac nad opinią była wyłączona. Ale zapewne
    według PiS nie protestowała wystarczająco mocno, gdy Komisja wzywała
    rząd do przestrzegania konstytucji. Po prostu obce ciało, a PiS woli
    mieć wszędzie wyłącznie swoich. Cóż z tego, że niekompetentnych. Jedynym
    kryterium, które obowiązuje przy wprowadzaniu nowych porządków, jest
    bezwzględna lojalność.

    Po drugie, być może o odwołaniu
    Suchockiej zadecydowała uraza jednego człowieka, który dziś rządzi
    Polską. Nie jest tajemnicą, że Jarosław Kaczyński oskarża byłą premier o inwigilację prawicy na początku lat 90. W końcu po latach mógł wymierzyć sprawiedliwość.


    Ale odwołanie Suchockiej ma też wymiar głębszy niż tylko akt
    osobistej zemsty. Nowa władza zrywa z przeszłością. Ciągłość państwa
    przestaje istnieć. Wszystko ma być od nowa. Państwo rodzi się na nowo - z
    nowymi bohaterami, z nowym rozumieniem historii.


    Zdobycie władzy przez PiS nastąpiło w sposób całkowicie
    demokratyczny, ale sposób jej sprawowania to już jest rewolucja. Trzeba
    się pozbyć wszystkich, którzy w jakimkolwiek stopniu byli związani z
    przeszłością. Odwołanie Hanny Suchockiej, zapowiedź wymiany
    kilkudziesięciu ambasadorów. Co będzie dalej? Gdzie jeszcze zostały te
    złogi przeszłości, które trzeba usunąć?

    W dojrzałych demokracjach ciągłość państwa i instytucji jest fundamentem potęgi i rozwoju.

    Robert Gates, republikański sekretarz obrony, pozostał na tym stanowisku u demokratycznego prezydenta
    Baracka Obamy. Gates bardzo się różnił z Obamą w poglądach, ale
    prezydent doceniał jego wkład w zakończenie konfliktu w Iraku i
    Afganistanie. Ważniejsze były racje państwa niż racje polityki. Dopóki
    polscy politycy się nie nauczą, że partia nie jest wszystkim, dopóty
    państwo będzie słabe, rozrywane przez kolejne, następujące po sobie
    polityczne klany.

    Teraz pewnie głównym problemem PiS
    jest, jak upokorzyć Donalda Tuska. Jak nie dać mu poparcia na drugą
    kadencję w Radzie Europejskiej, a przy tym nie stracić resztek powagi.
    "Dobra zmiana" na pewno coś wymyśli.








    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    124. Katarzyna


    Katarzyna Kolenda-Zaleska



    Tworzenie alternatywnej wersji historii ma swoją cenę. Widać to u prezydenta


    W telewizjach jest emitowana reklamówka promująca szczyt NATO w
    Warszawie. Efektowna realizacja. Są helikoptery, żołnierze, łopoczące
    flagi, jest Barack Obama, trochę krajobrazów z Polski - w tym Stadion
    Narodowy z lotu ptaka i z wewnątrz, gdzie dumnie rozgląda się minister
    obrony Antoni Macierewicz. No bo są i politycy.


    Ale myliłby się ten, komu by przyszło do głowy, że w tym spocie -
    wprawdzie króciutkim - znalazło się miejsce dla kogoś innego niż
    politycy PiS. Jest oczywiście Macierewicz, bo reklamówkę zrealizowało Ministerstwo Obrony Narodowej. Jest i prezydent Andrzej Duda w siedzibie NATO i jest premier Beata Szydło witająca się z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem.

    Wygląda więc na to, że szczyt w Warszawie, a i w ogóle - idźmy dalej,
    nie bądźmy skromni - obecność w NATO, zawdzięczamy wyłącznie politykom z
    PiS. Ani śladu tego, że decyzja o zorganizowaniu szczytu zapadła, wtedy
    gdy prezydentem był Bronisław Komorowski. Ani śladu tego, kto w
    Independence w stanie Missouri podpisywał naszą akcesję (dla tych, co
    zapomnieli: był to ówczesny minister spraw zagranicznych Bronisław
    Geremek). Ani śladu roli, jaką w przekonywaniu Amerykanów i prezydenta
    Billa Clintona odegrał były polski prezydent Aleksander Kwaśniewski.


    To nawet zabawne, gdy ogląda się tę radosną twórczość i
    narodziny nowych bohaterów nowej rzeczywistości. To odcinanie grubą
    kreską dotychczasowej przeszłości jest jednak trochę zabawne, ale także
    smutne.

    Tak jak smutne było to, że w pierwszą rocznicę
    śmierci Władysława Bartoszewskiego nikt z obecnych rządzących nawet się
    na jego temat nie zająknął. O nim też trzeba zapomnieć, trzeba go
    wygumkować z historii.
    Ale dla rządzących mam złą wiadomość. Ani Bronisława Geremka, ani
    Władysława Bartoszewskiego nie zapomnimy. Będziemy przypominać ich
    dokonania i wciąż powtarzać i sobie, i innym, czego się od nich
    nauczyliśmy i co im zawdzięczamy jako obywatele, jako państwo, jako
    Polska.

    To tworzenie alternatywnej wersji historii ma
    swoją cenę. Widać to choćby na przykładzie Kapituły Orła Białego. Nikogo
    już w niej nie ma - z wyjątkiem prezydenta Andrzeja Dudy. Odeszli
    Krzysztof Penderecki, Aleksander Hall, prof. Henryk Samsonowicz i Jerzy
    Buzek. Na stanowisku kanclerza orderu - wakat. Na stanowisku sekretarza
    Kapituły - wakat. Na stanowiskach członków Kapituły - wakaty. Czy
    prezydent nie może nikogo znaleźć do Kapituły, czy po prostu ta sprawa
    nie jest dla niego ważna?

    To będzie naprawdę ciekawe i
    bardzo znaczące, gdy prezydent zdecyduje się już na obsadzenie gremium,
    które przyznaje najważniejszy w Polsce order. Kogo wybierze? Komu w
    pierwszej kolejności przyzna odznaczenie?

    Prezydent lubi
    podkreślać, że buduje wspólnotę. Na razie to tylko słowa, bo żadnych
    gestów w tej sprawie nie wykonał. Decyzje w sprawie Kapituły będą
    sygnałem, czy w docenianiu wkładu ludzi w najnowszą polską historię
    będzie się kierował jej prawdziwą wersją, czy "ulepszoną". Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19977207,nie-damy-ich-wygumkowac.html

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Prezydent lubi podkreślać, że buduje wspólnotę. Na razie to tylko słowa

    Tworzenie alternatywnej wersji historii ma swoją cenę. Widać to
    choćby na przykładzie Kapituły Orła Białego. Nikogo już w niej nie ma - z
    wyjątkiem prezydenta Andrzeja Dudy

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    125. Katarzyna



    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    PiS chciałby Polski bezmyślnej i bez refleksji

    Rządzący i ich poplecznicy znaleźli nowy sposób na krytykę. Atak, obrażanie, lekceważenie, niewyobrażalna arogancja.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska ("Fakty" TVN)

    04.05.2016

    Każdy ma inny sposób radzenia sobie z
    krytyką. Niektórych mobilizuje. Inni zamykają się w sobie, z zachwianym
    poczuciem własnej wartości. Rządzący i ich poplecznicy znaleźli nowy
    sposób na krytykę. Atak, obrażanie, lekceważenie, niewyobrażalna
    arogancja.

    http://wyborcza.pl/1,75968,20015418,pis-chcialby-polski-bezmyslnej-i-bez...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    126. Katarzyna


    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    Kaczyński bezwiednie ujawnił, czego boi się najbardziej

    Prezes się boi kapitulacji

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN

    24.05.2016

    01:00


    Jarosław Kaczyński chyba bezwiednie i w sposób nie do końca kontrolowany
    ujawnił, czego najbardziej się obawia w sporze o Trybunał
    Konstytucyjny. Nie osłabienia państwa prawa, nie dualizmu prawnego, nie
    spadku wiarygodności Polski za granicą, nie obniżania kolejnych
    ratingów, nie konfliktu z Unią Europejską. Nie, nic z tych rzeczy.
    Szef PiS obawia się jednego: kapitulacji. A raczej tego, że ktoś mógłby
    pomyśleć, że on, naczelnik państwa, wielki rozgrywający, może
    skapitulować. Kaczyński się odkrył. Pokazał, że sprawa TK to już tylko
    kwestia tego, kto wygra ten spór w świadomości Polaków.


    Słowa o kapitulacji padły, gdy wyraźnie rozluźniony prezes przyszedł na
    konferencję prasową. Zadowolony, bo właśnie wyszedł ze spotkania u
    marszałka Sejmu, na którym nieoczekiwanie pojawił się przedstawiciel
    PSL. Kaczyński mógł mieć poczucie triumfu, bo oto, przeciągnąć ludowców
    na swoją stronę, udało mu się rozbić jedność opozycji. Był więc bardziej
    niż zwykle otwarty na pytania, bardziej szczery, mniej kontrolujący
    wypowiedzi.

    I powiedział to, co myślał. Opublikowanie
    orzeczenia Trybunału byłoby kapitulacją. A raczej zostałoby odebrane
    jako kapitulacja, na co prezes nie może sobie pozwolić.

    Obserwowanie tego, co teraz robi PiS - agresywne wystąpienie Beaty Szydło w Sejmie
    wykluczające jakąkolwiek szansę na dialog, to podgrzewanie politycznych
    nastrojów - pozwala myśleć, że być może mamy przed sobą jakiś tajemny
    plan, który ma ochronić Kaczyńskiego przed pomówieniami, że ustąpił, że
    skapitulował. Żeby elektorat zobaczył, że prezes nie pęka.


    Jaki to plan, jeszcze nie wiadomo, ale pewne jest, że ofiary być
    muszą. Być może premierostwo Beaty Szydło jest już historią, bo to ona
    polegnie na ołtarzu ratowania reputacji prezesa. Coś trzeba zrobić, i to
    szybko, bo Europa już naprawdę ma dość przeciągania sprawy, pozorowania
    dialogu, kuriozalnych komisji ekspertów powoływanych w Sejmie. Komisja
    Europejska nie dała się nabrać i poprosiła o przyspieszenie.


    To hasło bliskie Jarosławowi Kaczyńskiemu. I chyba już zrozumiał, że
    przedłużanie sporu napędza poparcie dla opozycji i KOD, a nie dla
    "dobrej zmiany". Bo bez względu na to, jak bardzo rządzący obrażaliby
    uczestników manifestacji, wciąż więcej ludzi będzie wychodzić na ulice, a
    w dzień wolności 4 czerwca może paść rekord frekwencji. Dzięki PiS, dzięki Beacie Szydło.


    Kaczyński zachowuje się jak latynoski macho, który musi
    udowadniać, jak bardzo jest silny. Opozycja powinna być mądrzejsza, nie
    prężyć muskułów. Może w tej całej historii
    wystarczyłoby zadeklarować, że gdy już prezes się wycofa, opozycja nie
    będzie triumfować, nie będzie szydzić, nie będzie udowadniać, że
    skapitulował, a oni wygrali. Wszyscy możemy się tak umówić. Wystarczy
    tylko milczeć i przejść do porządku dziennego nad decyzją Kaczyńskiego.
    To niewielkie poświęcenie, a korzyści ogromne.

    Problem polega tylko na tym, że wśród opozycyjnych samców alfa też może zwyciężyć natura macho.



    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Opozycja tak naprawdę nic nie może

    Obywatele niewiele mogą. Mogą demonstrować, a i tak władza będzie
    robiła swoje. Opozycja powinna więc naprawdę gruntownie przemyśleć swoją
    strategię.


    4 czerwca z prezesem w tle

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    07.06.2016

    Nie wiem, czy taką Polskę jak dziś wyobrażali sobie Polacy, gdy obalali komunizm 4 czerwca 1989 roku
      Opozycja ma kłopot, bo choć rebeliantów władza zaczęła się bać, to trochę za mało, żeby coś ugrać na przyszłość..




    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    127. Katarzyna

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Coraz więcej instytucji na świecie nie poznaje się na "dobrej zmianie"

    Naszym zachodnim sojusznikom pozostać mogą jedynie gesty, a rząd PiS po wyjeździe papieża zrobi z naszym państwem, co chce.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska "Fakty" TVN

    14.06.2016

    01:00

    A
    A
    A

    Witold Waszczykowski podczas spotkania z Johnem Kerrym w Waszyngotnie

    Witold Waszczykowski podczas spotkania z Johnem Kerrym w Waszyngotnie (Cliff Owen (AP Photo/Cliff Owen))

    Czy ostrzeżenia płynące z Ameryki nie otrzeźwią polityków "dobrej zmiany"?
      Wygląda na to, że coraz więcej instytucji na...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    128. Kolenda-Zaleska straciła

    O wystawę, która na szczycie NATO przedstawia wejście Polski do Sojuszu pytała rzecznika rządu w "Faktach po faktach" Katarzyna Kolenda-Zaleska. Jak już pisaliśmy, rola ówczesnego rządu została na ekspozycji pominięta, zaś kluczową odgrywają politycy związani z PiS, np. Andrzej Duda >>>

    Bochenek bronił obecności Dudy
    na wystawie. - Może ustalmy fakty, kiedy, gdzie i w czyjej obecności
    podpisano wejście Polski do NATO? - zapytała Rafała Bochenka
    Kolenda-Zaleska.

    - Wiem, że pani by chciała doprowadzić do jatki i awantury politycznej... - zaczął Bochenek.

    Wtedy
    Kolenda-Zaleska zaczęła tracić cierpliwość. - Ja? Ja tylko pytam, kto
    podpisał wejście Polski do NATO? (...) Jest wystawa, którą oglądają
    wszystkie delegacje, "Polska w NATO", i nie ma tam Geremka,
    Kwaśniewskiego, Nowaka-Jeziorańskiego i Brzezińskiego, bez których
    Polska nie weszłaby do Sojuszu - mówiła. - Wie pan co? To jest po prostu
    świństwo, to jest świństwo! - oceniła poruszona dziennikarka.

    Rzecznik rządu: To niuanse

    Co
    na to Rafał Bochenek? Rzecznik rządu stwierdził, że "wszyscy zdają
    sobie sprawę" z tego, iż był to "wysiłek wielu osób i wielu lat pracy".
    Dopytywany, dlaczego rząd nie pokazał m.in. Bronisława Geremka,
    stwierdził: - Polacy o tym wiedzą, doskonale o tym wiedzą, dlatego ja
    nie czepiałbym się akurat jakichś niuansów.

    -
    Uważam, że to jest zwykłe świństwo z waszej strony, dotknęło mnie to
    osobiście. Nie ma Bronisława Geremka, który podpisywał, który nie żyje,
    naprawdę... - zakończyła ten wątek rozmowy Kolenda-Zaleska.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,20374122,kolenda-zaleska-stracila-cierpliwosc-na-wizji-do-rzecznika.html

    Tu chodzi o elementarną prawdę historyczną i
    nie udawajmy, że jest inaczej. Kto jak nie dziennikarz ma prostować
    ewidentne manipulacje czy przekłamania - skomentowała dla serwisu WirtualneMedia.pl swoje słowa o "świństwie" rządu Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka TVN24.
    I dodała: - Bardzo mnie drażni taka hipokryzja, co jest na rękę tym,
    którzy dokonują owych przekłamań. Nie uważam, że wyszłam z roli
    dziennikarza. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. To jest właśnie rola
    dziennikarza.

    Dowiedz się więcej:

    Co o wystawie "Polska w NATO" powiedziała Kolenda-Zaleska?

    W rozmowie z rzecznikiem rządu, Rafałem Bochenkiem, dziennikarka odniosła się do wystawy w PGE
    Narodowym. - Jest wystawa, którą oglądają wszystkie delegacje, "Polska w
    NATO", i nie ma tam Geremka, Kwaśniewskiego, Nowaka-Jeziorańskiego i
    Brzezińskiego, bez których Polska nie weszłaby do Sojuszu - powiedziała.
    - Wie pan co? To jest po prostu świństwo, to jest świństwo! - oceniła.

    Jak na słowa Kolendy-Zaleskiej o wystawie zareagował rzecznik rządu?

    Rafał
    Bochenek stwierdził, że "wszyscy zdają sobie sprawę" z tego, iż był to
    "wysiłek wielu osób i wielu lat pracy". Dopytywany, dlaczego rząd nie
    pokazał m.in. Bronisława Geremka, stwierdził: - Polacy o tym wiedzą,
    doskonale o tym wiedzą, dlatego ja nie czepiałbym się akurat jakichś
    niuansów.

    Jak ideę wystawy "Polska w NATO" tłumaczy Antoni Macierewicz?

    -
    Oczywiście nie odbieram zasługi tym, którzy podpisywali akt wejścia
    Polski do NATO. Oni są obecni we wszystkich podręcznikach i na
    pierwszych stronach wszystkich gazet przez te 24 lata - powiedział
    Antoni Macierewicz, pytany o wystawę na szczycie NATO. - Chcieliśmy
    pokazać na tych zdjęciach tych ludzi, o których nie było wiadomo, że
    odegrali rolę przełomową w tym, żeby Polska była w NATO - uzupełnił. I
    dodał: - Mamy do czynienia z wystawą, która odbudowuje prawdę
    historyczną.


    Szefowa MEN nie wiedziała, kto dokonał pogromu kieleckiego, czy nie dostała przekazu partii? [KOLENDA-ZALESKA]



    Rząd powołuje Polską Fundację Narodową,
    która ma promować dobry wizerunek Polski za granicą. Świetny pomysł!
    Obecny rząd denerwuje, irytuje i męczy - jak emocjonalnie mówił minister
    skarbu - "mówienie o polskich obozach śmierci, o polskich leniwych
    pracownikach czy złodziejach samochodów", ale rząd mógłby najpierw
    zacząć od siebie.

    Bo to nie "leniwy pracownik" wpływa na fatalny obraz Polski - wręcz
    przeciwnie, polscy pracownicy są bardzo cenieni - tylko niektóre
    działania rządu. Z kraju, który był wzorem, nagle staliśmy się
    kłopotem...






    Ona tak na poważnie? Kolenda-Zaleska: "PiS zaczyna rewolucję. Wymienia elity, wymienia…


    Katarzyna Kolenda-Zaleska dołącza do wyznawców teorii głoszonej przez KODPO i straszy Polaków rządami PiS. Mówi nawet o tym, że zaczyna się rewolucja. Bać się, czy śmiać się?

    PiS zaczyna rewolucję. Wymienia elity, wymienia bohaterów, zmienia prawo i konstytucję. Totalna zmiana

    —ostrzega dziennikarka TVN 24 w rozmowie z serwisem weekend.gazeta.pl.

    Z jej wypowiedzi wynika tylko jedno. W czasie rządów Platformy i prezydentury Bronisława Komorowskiego było lepiej. Dlaczego? Dla dziennikarki bardziej niż dobro Polaków liczy się to, co o nas mówi się na świeci.

    Robiłam materiał porównujący ostatnią wizytę Baracka Obamy w Polsce
    do tej sprzed dwóch lat. Wtedy wygłosił hymn na cześć polskiej wolności.
    Wzruszające. Teraz wyglądało to zupełnie inaczej, rezerwa była
    widoczna. Co się takiego zmieniło w ciągu ostatnich miesięcy, że już nie
    zasługujemy na pochwały? Ku czemu to może prowadzić? Naprawdę
    nie chcę używać wielkich słów, że to zamach na demokrację i wstęp
    do dyktatury. Ale się nad tym zastanawiam, dokąd idziemy

    —mówi.

    Dziennikarka TVN równie zatroskana była tym co się o nas mówi zagranicą gdy IPN ujawnił dokumenty TW „Bolka”. Kolenda-Zaleska przygnębiona zainteresowaniem zagranicznych mediów sprawą TW „Bolka”. „Oto nam chodzi?”.

    Wtedy była przygnębiona i zasmucona, teraz jest wyraźnie przestraszona.

    PiS dziś chce rozwalać wszystko, także naszą wolność

    —mówi dla GW.

    Kolenda-Zaleska krytykuje także prezydenta Andrzej Dudę. Twierdzi, że nie ma osobowości i jest jej go po prostu żal.

    Myślę, że wielu ludziom także jest go żal i że dla polityka litość
    jest dużo gorsza niż krytyka za poglądy czy za to, co robi. Jeśli
    polityk budzi takie odczucia, to powinien to być dla niego
    dzwonek ostrzegawczy

    dodaje i mówi, że również Pierwsza Dama nie spełnia jej oczekiwań.

    Daleka jestem od krytykowania Agaty Dudy za próbę ochrony własnej prywatności. Ale
    jednak bym chciała, żeby czasem prezydentowa zabrała głos w ważnej
    sprawie społecznej, chociażby w kwestii zaostrzenia ustawy aborcyjnej
    czy przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Żeby miała odwagę się wypowiedzieć.
    Zwłaszcza,
    że w kampanii wyborczej była bardzo aktywna i to jej oraz córce Andrzej
    Duda w dużej mierze zawdzięcza swoje zwycięstwo

    —twierdzi.

    Kolenda-Zaleska zapomina, że Pierwsza Dama nie ma zakresu obowiązków
    i sama decyduje o tym, na jaki temat się wypowiada i nie musi się
    dostosowywać do oczekiwań jej i grona feministek.

    Dziennikarka tak się rozpędziła, że dostało się także premier Beacie Szydło.

    Czasem mam wrażenie, że premier Beata Szydło jest niepewna i tę niepewność pokrywa agresją. Szczerze
    powiem, że byłam w szoku, gdy podczas debaty o suwerenności pani
    premier krzyczała na opozycję. To było zupełnie niepotrzebne, myślę, że chciała po prostu udowodnić komuś - komu, to wiemy - jak bardzo jest zdeterminowana.

    Opozycja totalna jak się patrzy…

    ann/weekend.gazeta.pl


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    129. Podsumowanie prezydentury


    "Wpuścić islamistów?" Po atakach w Niemczech gorąca dyskusja o uchodźcach w "Ławie polityków"




    Gośćmi Katarzyny Kolendy-Zaleskiej będą: Krzysztof Łapiński (PiS), Włodzimierz Czarzasty (przewodniczący SLD), Jerzy Meysztowicz (Nowoczesna), Andrzej Halicki (PO), Grzegorz Długi (Kukiz’15) i Urszula Pasławska (wiceprezes PSL). (http://www.tvn24.pl)
    prezydentury Andrzeja Dudy, ciąg dalszy zamieszania wokół Trybunału
    Konstytucyjnego, likwidacja Państwowej Komisji Badania Wypadków
    Lotniczych oraz liberalizacja ustawy aborcyjnej – to wybrane tematy
    najbliższego wydania "Ławy polityków".

    Gośćmi Katarzyny Kolendy-Zaleskiej będą: Krzysztof Łapiński (PiS),
    Włodzimierz Czarzasty (przewodniczący SLD), Jerzy Meysztowicz
    (Nowoczesna), Andrzej Halicki (PO), Grzegorz Długi (Kukiz’15) i Urszula
    Pasławska (wiceprezes PSL). (http://www.tvn24.pl)

    ------------------------------------------------------

    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN

    PiS myśli na trzy dni naprzód, nie na trzy dekady

    PiS zachowuje się tak, jakby władzy raz zdobytej - w końcu po ośmiu
    porażkach - nie zamierzał już nigdy oddawać. A tak nie będzie.
    Przynajmniej w demokracji.



    Niezwykle zastanawiający jest ten upór PiS
    w dążeniu do degradacji Trybunału Konstytucyjnego. Zastanawiający
    poprzez myślenie w perspektywie jednej kadencji i świadczący o
    kompletnym braku politycznej wyobraźni. PiS zachowuje się tak, jakby
    władzy raz zdobytej - w końcu po ośmiu porażkach - nie zamierzał już
    nigdy oddawać. A tak nie będzie. Przynajmniej w demokracji tak nie
    będzie..
      Załóżmy jednak, że naszej demokracji nic nie grozi, nikt nie zamierza
    na siłę zmieniać ustroju państwa, wprowadzać dyktatury, w której wolne
    wybory są fikcją...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    130. Krauze wziął ją za wzór dla

    Tworząc postać dziennikarki, myślałem o
    Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej. To ona jest autorką strasznych słów:
    "Prawda już została ustalona, żadne fakty jej nie zmienią". To, co
    powiedziała, jest szczytem podłości - mówił Antoni Krauze w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej".

    Teraz dziennikarka ostro odpowiada mu na łamach "DGP".

    Jestem zwolenniczką czytania ze zrozumieniem. Zwłaszcza przez ludzi, którzy uważają się za inteligentów.

    - zaczyna Kolenda-Zaleska. Tłumaczy, że zdanie, które przywołał Krauze, "dotyczyło nie katastrofy smoleńskiej,
    ale sporów między naukowcami w tej sprawie". "Porównałam je do
    długoletnich sporów naukowców o globalne ocieplenie" - pisze
    dziennikarka. Podkreśla, że spory te są jałowe, bo dyskutujący okopali
    się na swoich pozycjach. Zdanie znalazło się w jej felietonie w "Gazecie Wyborczej" w 2013 r. >>> 

    Krauze
    wykorzystał ten cytat, by mnie zaatakować i obrazić. Celowo
    zmanipulował moją wypowiedź, by pasowała mu do tezy o podłych
    dziennikarzach. Jestem zaskoczona, że człowiek, który tyle mówi o
    wrażliwości, jest zdolny do takiego cynizmu.

    - kontynuuje Kolenda-Zaleska. I dodaje, że oczekuje od Krauzego, że wycofa się ze swoich słów. Tworząc postać dziennikarki, myślałem o
    Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej. To ona jest autorką strasznych słów:
    "Prawda już została ustalona, żadne fakty jej nie zmienią". To, co
    powiedziała, jest szczytem podłości - mówił Antoni Krauze w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej".

    Teraz dziennikarka ostro odpowiada mu na łamach "DGP".

    Jestem zwolenniczką czytania ze zrozumieniem. Zwłaszcza przez ludzi, którzy uważają się za inteligentów.

    - zaczyna Kolenda-Zaleska. Tłumaczy, że zdanie, które przywołał Krauze, "dotyczyło nie katastrofy smoleńskiej,
    ale sporów między naukowcami w tej sprawie". "Porównałam je do
    długoletnich sporów naukowców o globalne ocieplenie" - pisze
    dziennikarka. Podkreśla, że spory te są jałowe, bo dyskutujący okopali
    się na swoich pozycjach. Zdanie znalazło się w jej felietonie w "Gazecie Wyborczej" w 2013 r. >>> 

    Krauze
    wykorzystał ten cytat, by mnie zaatakować i obrazić. Celowo
    zmanipulował moją wypowiedź, by pasowała mu do tezy o podłych
    dziennikarzach. Jestem zaskoczona, że człowiek, który tyle mówi o
    wrażliwości, jest zdolny do takiego cynizmu.

    - kontynuuje Kolenda-Zaleska. I dodaje, że oczekuje od Krauzego, że wycofa się ze swoich słów.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    131. Katarzyna

    Katarzyna Kolenda-Zaleska

    Andrzej Duda jak nikt inny przed nim potwierdza tezę o prezydenturze spod żyrandola

    Prezydent powinien się zreflektować, bo niedługo jego urzędowanie
    zasłuży na miano pluszakowej prezydentury, co będzie znakiem całkowitej
    degradacji.

    Prezydent Andrzej Duda
    wykazuje się niezwykłym refleksem. A to pomoże dziewczynce, która
    poślizgnęła się w czasie szkolnego przedstawienia, a to złapie hostię, a
    to pomoże sędziwej uczestniczce powstania warszawskiego w odczytaniu
    jej przemówienia. Prezydent też aktywnie włączył się w poszukiwanie
    pluszowego misia, którego zgubiła inna mała dziewczynka w czasie
    narodowego czytania. To niezwykle sympatyczne gesty, eleganckie, miłe.

    Ale nie tym polega prezydentura. Andrzej Duda
    jak nikt inny przed nim potwierdza tezę o prezydenturze spod żyrandola,
    która jest kompletnie bez znaczenia. Prezydent powinien się
    zreflektować, bo niedługo jego urzędowanie zasłuży na miano pluszakowej
    prezydentury, co będzie znakiem całkowitej degradacji: jego jako
    polityka - co w sumie nie ma specjalnego znaczenia - ale przede
    wszystkim urzędu.

    Ostatnie kilka tygodni obnażyły słabość
    głowy państwa. Gdyby bowiem prezydent Duda oprócz sympatycznych gestów
    chciał i potrafił włączyć się w funkcjonowanie państwa i zająć
    stanowiska w sprawach, które dotyczą obywateli, które ich poruszają i
    wywołują ogromne emocje, mógłby udowodnić, że kierowana pod jego adresem krytyka jest bezpodstawna. Ale nie.


    Oto trwa niezwykle emocjonująca dyskusja o zaostrzeniu ustawy
    aborcyjnej. Na ulice wychodzą tysiące obywatelek. Pan prezydent milczy, a
    jego kancelaria tłumaczy, że prezydent nie wypowiada się na temat
    ustaw, dopóki nie wylądują na jego biurku.

    Ale tu
    przecież nie chodzi o ustawę, a o debatę. Jak się okazuje niezwykle
    ważną dla społeczeństwa, skoro wyprowadziła na ulice osoby, które nigdy
    wcześniej w żadnej sprawie nie demonstrowały. Wyszły na ulice kobiety z
    małych miasteczek, gdzie taka aktywność wymaga odwagi. Duda niezwykle
    często i chętnie odwiedza Polskę lokalną. Wspaniale. Tylko powinien
    dostrzec, że obywatele nie oczekują od niego wyłącznie szukania misiów i
    podnoszenia upadających uczennic, ale też dyskusji o poważnych
    sprawach.

    Rozumiem i szanuję decyzję pani prezydentowej,
    która zdecydowała się nie zabierać głosu w żadnej publicznej sprawie.
    Ale jednak dziwi, że gdy miasta wypełniają się kobietami, które poczuły w
    sobie obywatelską moc, pani prezydentowa nie ma żadnej ciekawości, by
    się z nimi spotkać, porozmawiać, zrozumieć. Nie mówię, że Agata
    Kornhauser-Duda natychmiast powinna się opowiedzieć po którejś ze stron,
    ale ten kompletny brak zainteresowania problemami tysięcy kobiet jest
    jednak zadziwiający.

    Prezydent bardzo pięknie wypowiada
    się o potrzebie tolerancji, wygłosił świetne przemówienie w czasie
    rocznicy pogromu kieleckiego. Ale to zanurzenie w historii wygląda na
    ucieczkę od teraźniejszości. Gdyby na przykład prezydent spotkał się z
    pobitym za mówienie po niemiecku w tramwaju profesorem, miałoby to
    kolosalne znaczenie.

    Tyle że do takich gestów trzeba mieć odwagę. Trzeba myśleć samodzielnie. Choć teoretycznie prezydenta nie obowiązują partyjne przekazy dnia z Nowogrodzkiej, to w praktyce sprawia wrażenie, jakby posłusznie je powtarzał.


    Andrzej Duda jest prezydentem RP. Moim prezydentem. I z
    przykrością słucham dowcipów, które już się pojawiły - idzie zima, w
    końcu prezydent będzie miał co robić. Czyli jeździć na nartach.

    Ale cóż, Andrzej Duda sam sobie na te dowcipy zasłużył.

    http://wyborcza.pl/1,75968,20817754,kolenda-prezydenta-ucieczka-od-teraz...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    132. Katarzyna

    Co zrobił rząd PiS-u? Dał wyraźny sygnał nie tylko Francji, ale całemu światu, że Polska jest miejscem dla biznesu ryzykownymNietrudno sobie wyobrazić, co myślą dziś inwestorzy francuscy
    rozważający być może pomysły inwestowania gdzieś poza Francją. Nawet
    jeśli Polska była na radarze ich zainteresowania, to entuzjazm musiał
    opaść.

    Właśnie się dowiedzieli, że z Polską można kilka lat negocjować kontrakt, wygrywać przetargi,
    podpisywać umowy, ale to i tak nie gwarantuje szczęśliwego finału. Bo
    wszystko zależy od widzimisię kolejnych politycznych ekip. Brak
    politycznej stabilności nie musi się zemścić już dziś, największym
    błędem rządu jest krótkowzroczność. Może i kontrakt na caracale nie
    pasował rządowi PiS-u.
    Tyle że w cywilizowanym świecie zobowiązań należy dotrzymywać. To
    buduje autorytet państwa i zaufanie do niego. A PiS w stylu urągającym
    standardom zrywa umowę, a całość okrasza patriotycznym sosem. Patriotyzm
    nie polega na tym, że się będzie pokrzykiwać na obcych, ale na tym, że
    będzie się dbać o to, aby nasz kraj był postrzegany jako poważny,
    wiarygodny.

    Demonstracyjne zerwanie przez rząd PiS-u
    ciągłości w działaniach polskiego państwa zemści się na tym i na
    kolejnych rządach. A w rezultacie na nas wszystkich. Który inwestor
    będzie chciał ryzykować rozmowy, poświęcać czas, skoro nie może mieć
    żadnej pewności, co z tego wyniknie. Oczywiście, wiadomo, ryzyko
    biznesu, ale do rządu należy przekonywanie, że tego ryzyka jest jak
    najmniej.

    A co zrobił rząd PiS-u? Dał wyraźny sygnał nie tylko Francji, ale całemu światu, że Polska jest miejscem dla biznesu ryzykownym.


    Rządowi się wydaje, że jak będzie pohukiwał na Komisję Wenecką i
    deprecjonował jej zalecenia, to nic się nie stanie, a zastępy wyborców,
    którym podoba się "wstawanie z kolan", będą rosnąć. To też myślenie
    krótkowzroczne. Być może biznesmeni nie śledzą aż z taką uwagą sporu
    rządu z prawnikami, ale jakieś pojęcie jednak mają. Skoro tak szanowana
    instytucja jak Komisja Wenecka po raz kolejny nawołuje Polskę do
    respektowania konstytucji - publikacja dwóch wyroków Trybunału
    Konstytucyjnego - to biznesmeni mogą mieć podejrzenia, że być może coś w
    funkcjonowaniu państwa nie gra.
    Widzą na ulicach Polski tysięczne demonstracje, a to KOD-u, a to
    nauczycieli, a to artystów, no i przede wszystkim ogromny protest
    kobiet.

    A więc Polska to kraj, w którym rząd zrywa
    negocjacje, a rządzący wyszydzają i obrażają partnerów, a także
    obywateli, którzy mają czelność myśleć inaczej. Do tego dochodzi
    nieznośne prezentowanie poczucia wyższości - my nauczyliśmy Francuzów
    jeść widelcem, a Amerykanów uczyliśmy demokracji. I obraz jest pełen.


    Co więc taki biznesmen zdecyduje, gdy już przyjdzie do
    podejmowania biznesowych decyzji? Odpowiedź raczej oczywista. I czy
    wtedy ci wyborcy od "wstawania z kolan" będą zachwyceni, gdy się okaże,
    że Polskę zaczyna się omijać szerokim łukiem? I czy przekonają ich
    wówczas pohukiwania rządu, że wszyscy się na nas uwzięli? Wtedy zamiast
    nowych miejsc pracy będzie wielkie nic.

    Zemsta najlepiej
    smakuje na zimno. Można się spodziewać, że Francuzi z przyjemnością
    zastosują tę maksymę i długo żadnych francuskich inwestycji w Polsce nie
    zobaczymy.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    133. Katarzyna

    Polscy politycy chętnie sięgają do amerykańskich wzorów, kopiując
    zwłaszcza styl kampanijnych konwencji. Ale dziś uważnie powinni
    obserwować nagły zwrot najdziwniejszej prezydenckiej batalii w USA.Kiedy Donald Trump szedł jak burza, pokonując kolejnych republikańskich kandydatów
    do nominacji prezydenckiej, jego wygrana w wyborach wyglądała na
    prawdopodobną. Pomijając specyficzny styl, trafiał w nastroje
    Amerykanów. Mówił im to, co chcieli usłyszeć, ale przede wszystkim, że
    jest tak samo wściekły jak oni. Na rosnące nierówności, na odrealnienie
    elit politycznych, na życie bez nadziei. Nie przebierał w słowach,
    odrzucając polityczną poprawność. Podobał się mimo swoich wad,
    groteskowej fryzury, ignorancji w sprawach międzynarodowych.


    I nagle wszystko runęło. Wystarczyło jedno nagranie sprzed 11
    lat. Stosunek Trumpa do kobiet unieważnił wszystko, co mówił do tej
    pory. Unieważnił ważny dyskurs o nowej polityce społecznej, który wysoko
    wyniósł również Berniego Sandersa. W kampanii przestało chodzić o to,
    żeby przywrócić wielkość Ameryce, mało kto dziś dyskutuje o
    nierównościach, o wyludnionych osiedlach na przedmieściach Tampy, o
    upadających zakładach przemysłowych w Pensylwanii. Ważne stało się tylko
    to, jak kandydat na prezydenta zwraca się do kobiet, co o nich naprawdę myśli.


    Kampania w okamgnieniu nabrała nowych odcieni. Tym razem "game
    changerem" okazał się sam kandydat i jego poglądy. I gdyby jeszcze
    potrafił zgasić ten pożar, który rozpalił, kampania wróciłaby na
    normalne tory. Ale Trump dolewał oliwy do ognia, dywagując o wątpliwej
    urodzie oskarżających go o molestowanie kobiet. Pogrążał siebie, swoją
    kampanię, Republikanów. Ale dawał impet nowej sile - sile kobiet,
    zjednoczonych i solidarnych wobec chamstwa i pogardy.


    Trump był jak katalizator tłumionych frustracji. Dał kobietom powód, by
    wystąpić publicznie w obronie swoich praw. Nawet jeśli ten protest
    wyraża się wyłącznie w lokalu wyborczym, ma swoją moc.


    Szokująca agresja uczestniczek czarnego protestu. Dostało się policjantowi i organizatorom pikiety ruchu pro-life. WIDEO

    Pytania do
    Czy Pan to widział?
    ile lat więzienia dostałby za to samo
    kibol czyli obywatel 2 kategorii

    https://twitter.com/zPrawejStrony?ref_src=twsrc%5Etfw

    http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/313022-szokujaca-agresja-uczestniczek-czarnego-protestu-dostalo-sie-policjantowi-i-organizatorom-pikiety-ruchu-pro-life-wideo


    Czarny Protest. Z parasolkami przy przejściach podziemnych



    Czarny Protest. Z parasolkami przy przejściach podziemnych

    "Nie schodzimy do podziemi" - pod takim hasłem
    upłynął drugi dzień Czarnego Protestu. Rano protestujący zebrali się
    przy metrze Centrum, później... więcej »


    awantura z działaczami pro-life

    Przepychanki na Czarnym Proteście. Interweniowała policja



    Przepychanki na Czarnym Proteście. Interweniowała policja

    Na Czarnym Proteście na "patelni" pojawili się
    przedstawiciele organizacji pro-life z banerami i plakatami. Doszło do
    przepychanek.
    więcej »

    „Zrzucając czapkę policjanta, tak naprawdę obrażamy nasze państwo.
    Kobieta, która to zrobiła, jest znana i musi liczyć się z
    konsekwencjami” – poinformowano na oficjalnym twitterowym profilu
    polskiej policji.

    Około godz. 16.00 na tzw. patelni, przed wejściem do metra Centrum,
    rozpoczęła się pikieta w ramach czarnego protestu. Pojawili się tam
    również działacze ruchu pro-life z banerami i nagłośnieniem. Na
    plakatach mieli antyaborcyjne hasła, m.in.: „Chcą być kochane, nie
    zabijane”, „Aborterzy zabijają dzieci z zespołem Downa!” czy „Od
    poczęcia prawa człowieka!”.

    To rozwścieczyło uczestniczki czarnego protestu. Same krzyki i próba
    zagłuszenia jednak im nie wystarczyły – w ruch poszły parasolki,
    przewrócono też statyw z nagłośnieniem obrońców życia. Aby ostudzić
    emocje popierających aborcję, do akcji musiała wkroczyć policja. Jedna z
    kobiet zaczęła wykrzykiwać coś w stronę funkcjonariusza, a po chwili
    zerwała mu czapkę i rzuciła na ziemię.

    Na Twitterze do zdarzenia odniosła się już policja. „Zrzucając czapkę
    policjanta, tak naprawdę obrażamy nasze państwo. Kobieta, która to
    zrobiła, jest znana i musi liczyć się z konsekwencjami. Naruszający
    prawo, w tym agresywna kobieta przy warszawskim metrze podczas protestu,
    muszą liczyć się z zarzutami. Sprawy trafią do oceny prokuratur” –
    poinformowano.

    W rozmowie z portalem niezalezna.pl potwierdził to również rzecznik
    prasowy Komendy Stołecznej Policji.

    Kobieta, która naruszyła nietykalność funkcjonariusza, jest nam
    znana; ustalono jej tożsamość. Materiały dotyczące zdarzenia trafią do
    prokuratury. Będziemy wnosić o ukaranie tej osoby. Nie może liczyć na
    bezkarność każdy, kto narusza nietykalność policjanta. Funkcjonariusze,
    którzy podejmują interwencję, przywracają porządek, zapewniają
    bezpieczeństwo jakiejkolwiek manifestacji lub zgromadzenia, mogą, a
    nawet muszą wiedzieć, że są chronieni przez prawo

    – powiedział Mariusz Mrozek.

    Po „czarnym proteście”: „nie chodzi ani o ochronę życia, ani o aborcję”



    „Czarny protest” w programie „Minęła dwudziesta” oceniła m.in Weronika Zaguła.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    134. KATARZYNA

    UE - klub pogrążony w degrengoladzie? Tak uważa premier Szydło. Nie
    sposób nie dostrzec triumfującej nuty satysfakcji w tym opisie, co jest
    smutne, przerażające i dla Polski groźne.


    Tak, wiem, PiS
    nie chce wyprowadzić Polski z Unii Europejskiej, żadnego Polexitu nie
    będzie, zresztą, jak wynika z sondaży, nie miałby żadnych szans
    powodzenia. 85 proc. Polaków opowiedziałoby się za pozostaniem w UE.

    Formalnie więc w Unii zostajemy. Ale PiS powoli wyprowadza nas z niej nieformalnie. Od 2004
    r. nie było rządu, który by tak otwarcie boksował się z unijnymi
    instytucjami, podważając ich kompetencje, tak otwarcie konfliktował się z
    unijnymi państwami i z taką pogardą wypowiadał się o wspólnocie, która
    dała nam pokój, stabilizację i poczucie bezpieczeństwa.

    Stosunek do UE dość jasno wyraziła premier Beata Szydło.
    Jej uwaga, rzucona gdzieś na marginesie długiego wywodu podważającego
    kompetencje Komisji Europejskiej do oceniania praworządności w Polsce,
    robi jednak piorunujące wrażenie. Oto ona: „Reformujmy UE, bo niedługo
    będziemy mieli taki problem, że kolejne państwa będą mówiły, że nie chcą
    być w tym jakże zacnym, ale jednak pogrążonym w ogromnej degrengoladzie
    w tej chwili klubie europejskim” (cytat za PAP).

    Wszystko
    na pozór jest OK. Reformujmy UE, a nie wychodźmy z niej. Ale jeśli
    dokładnie wczytać się w tę wypowiedź, to widać jasno poziom
    lekceważenia, obojętności i w sumie obcości wobec tego, co europejska
    integracja przynosi Europie i Polsce. I nie sposób nie dostrzec
    triumfującej nuty satysfakcji w tym opisie europejskiej rzeczywistości,
    co jest smutne, przerażające i groźne.

    To
    wypowiedź kogoś, kto w tej Unii czuje się nie tylko niepewnie, ale też
    obco. Kogoś, kto nie jest wewnątrz, ale na zewnątrz. Kogoś, kto tej Unii
    nie lubi, która go drażni i uwiera.

    A my
    jesteśmy członkiem tego europejskiego klubu. To o nas pani premier jest
    łaskawa mówić, że jesteśmy pogrążeni w degrengoladzie. I wbrew
    deklarowanej chęci reformowania klubu nie jest ona tak oczywista. Wręcz
    przeciwnie, wszystkie działania rządu dowodzą, że to Unia przeszkadza mu
    we wprowadzaniu "dobrej zmiany". Wtrąca się ze swoimi nieznośnymi
    nawoływaniami o przestrzeganie prawa i konstytucji, a przecież suweren
    zdecydował, że PiS może wszystko. UE chce nam narzucić jakichś
    nieznośnych uchodźców, a przecież my, Polacy, świetnie sobie tu sami
    żyjemy, z naszymi tradycjami i naszym poczuciem wielkości. Nic tu po
    obcych. Jasne, trochę pieniędzy nam się przyda, ale nie dajmy się
    zwariować ani sobie wmówić, że coś dostajemy za darmo. Przecież jesteśmy
    wielkim narodem, niech Unia to wreszcie zrozumie, że dawanie nam
    pieniędzy to dla niej wielki przywilej!

    A na poważnie. Europa
    usłyszała, co premier polskiego rządu myśli o Unii – że jest
    pozbawionym wartości rozkładającym się tworem. Tak pogardliwie nikt
    jeszcze o UE nie mówił. Politycy PiS na użytek swojego elektoratu prężą
    muskuły i z arogancją dezawuują wszystko, co wspólnocie udało się
    osiągnąć przez ostatnie powojenne lata. Taka arogancja nam się nie
    opłaca, bo na Zachodzie słychać już głosy, że rozszerzenie UE o kraje
    Europy Środkowo-Wschodniej było błędem, a rząd PiS tylko utwierdza w tym
    przekonaniu. Taka polityka zemści się na nas prędzej czy później.

    Nikt
    w Europie dziś nie twierdzi, że UE nie jest w kryzysie. Ale jest
    zasadnicza różnica tonów. Jedni mówią o degrengoladzie, a inni z troską.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    135. Kolenda-Zaleska Prawica

    Nie ma się z czego cieszyć. Republikanie
    to dziś kompletnie inna partia niż ta, którą pamiętamy sprzed lat, w
    ogóle niewrażliwa na Polskę i Europę


    Donald Trump
    niczego nie zawdzięcza Partii Republikańskiej. Nominację zdobył, bo na
    władze partii nacisnęły partyjne doły. Niechętnie mu ją przyznały.
    Zwycięstwo zawdzięcza samemu sobie, żadna z wielkich postaci partii nie
    wsparła go w kampanii.

    Rodzina Bushów ostentacyjnie się odcięła nie tylko z...

    http://wyborcza.pl/7,75968,20976262,kolenda-naiwny-entuzjazm-polskiej-prawicy.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    136. Kolenda-Zaleska Kryzys



    Dlaczego nie można wyjść z Sejmu

    27 grudnia 2016
    PiS z pewnością tego nie planował. Ale teraz już wie. W Sali Kolumnowej
    Sejmu może uchwalić wszystko, co chce. Bez kontroli i bez opozycji.

    To był niewiarygodnie korzystny przypadek, ale
    okupacja mównicy przez opozycję dała PiS pretekst do przeniesienia
    obrad. Zamiast wysłuchiwania dyskusji i żmudnych głosowań nad poprawkami
    do budżetu większość parlamentarna postanowiła hurtem odrzucić
    wszystkie poprawki, redukując rolę parlamentarnej opozycji do ornamentu i
    nawet nie udając, że jakakolwiek debata ma jakikolwiek sens. Nie ma.

    Władza
    odkryła, że jest samowystarczalna. Nie musi się z nikim liczyć ani
    stwarzać jakichkolwiek pozorów. Jeśli udało się z budżetem, uda się ze
    wszystkim. PiS już zapowiada, że 11 stycznia może zacząć obrady właśnie w Sali Kolumnowej. I zrobi to z wielką przyjemnością.

    Dziennikarzy
    nie wpuści się na salę, opozycji będzie się utrudniać wejście, głosy
    policzy się wedle zasady – nie widzę, ale wszystko jedno, czy widzę, czy
    nie widzę.

    A potem w try miga uchwali się
    na przykład zmiany w sądownictwie, bo niezależny i niezawisły wymiar
    sprawiedliwości bardzo władzę uwiera. Później można szybko uporać się z
    ordynacją wyborczą. Tak pozmienia się granice okręgów, żeby zwiększyć
    szanse kandydatów
    PiS. Albo podwyższyć próg wyborczy. Albo wymyślić coś takiego, co
    pomoże władzy rządzić na wieki wieków amen. Przynajmniej w założeniu.

    A na koniec, znienacka, będzie można zmienić konstytucję. PiS z paroma usłużnymi posłami z Kukiz’15
    czy od Kornela Morawieckiego da radę, bo wystarczy tylko nie dopuścić
    na salę obrad opozycji, która podwyższałaby kworum i wymaganą większość.
    Do zmiany konstytucji potrzeba dwóch trzecich głosów. Gdy na Sali
    Kolumnowej znajdzie się, załóżmy, 234 posłów, konstytucję można zmienić
    156 głosami. I sprawa załatwiona. Teoretycznie w majestacie prawa. Nowa
    konstytucja zmieni nasz ustrój i zmieni nasze prawa.

    Jeśli ktoś się dziś zastanawia, po co opozycja spędza w Sejmie
    święta, to właśnie po to, by uniemożliwić te zmiany większości
    parlamentarnej, bez żadnej debaty, kontroli i transparentności, bo
    władza zabarykadowana robi, co jej się żywnie podoba, narzucając swoje
    jedynie słuszne poglądy. To nie ma nic wspólnego z demokracją i na to
    zgody większości społeczeństwa nie ma. Nie ma zgody na autorytarne rządy
    jednego człowieka i dyktat jednej partii.

    Poselski
    sprzeciw, z pewnością trudny i wyczerpujący, może być dla wielu ludzi
    niezrozumiały. Okupujący Sejm sami mają kłopot z wytłumaczeniem,
    dlaczego tam siedzą. A chodzi właśnie o to, by rządzący nie mogli się
    zamknąć w Sali Kolumnowej Sejmu.

    Ciamajdan pod Mocną Ręką

    Komisja w Brukseli pisze memoriały. Smrodu z tego
    dużo, a pożytek mały – można by powiedzieć, trawestując anonimowy
    wierszyk, popularny w latach II Soboru Watykańskiego, kiedy to w
    Kościele Nowe walczyło ze Starym, podobnie jak i teraz, kiedy to Nowe
    nie może ochłonąć ze zdumionego zgorszenia po zaskakującym mianowaniu
    przez papieża Franciszka arcybiskupa Jędraszewskiego na stanowisko
    metropolity krakowskiego.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    137. Wawel sam się obroni 21 lutego 2017

    http://wyborcza.pl/7,75968,21397267,wawel-sam-sie-obroni.html
    Katarzyna Kolenda-Zaleska, "Fakty" TVN


    Wiem, iż demonstrantów denerwuje to, że prezes PiS przyjeżdża tam z całą swoją świtą, że Wawel
    jest zamykany, że ma przywileje, bo z reguły samochody na dziedziniec
    wjeżdżać nie mogą. No i co z tego? Tak, to może być denerwujące, ale nie
    przesadzajmy. Są ważniejsze sprawy, które mogą denerwować. Wizyta na
    grobie bliskiej osoby do nich nie należy. Rozumiem też, że te
    demonstracje są wyrazem pewnej bezsilności wobec tego, co z Polską robi
    władza PiS. Ale nie tędy droga.
    I nie chodzi tylko o to, że utwierdzają tę władzę w tym, co robi. Ale raczej o to, że pokazują brzydkie oblicze demonstrujących.

    Nie byłam zwolenniczką pochowania prezydenta
    Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, bo ta decyzja wpłynęła bardzo negatywnie
    na nastroje po katastrofie smoleńskiej. Głęboko podzieliła naród,
    popłynęło zbyt wiele słów, których nie da się zapomnieć i które jak
    drzazga wciąż tkwią w ranie, nie pozwalając jej się zabliźnić. Teraz
    widać skutki.
    Moi krakowscy przyjaciele napisali list do nowego
    metropolity abp. Marka Jędraszewskiego z apelem o odpolitycznienie
    Wawelu. „Wzgórze Wawelskie i Wawelska Katedra są dla każdego Polaka
    świętością. Z niepokojem obserwujemy, jak to symboliczne dla Polski i
    drogie sercu
    każdego Polaka miejsce jest zawłaszczane przez jedną partię polityczną.
    Jest to kolejny krok w kierunku podziału społeczeństwa. Nie zgadzamy
    się na polityczne wykorzystywanie Wawelu. Jeszcze nigdy żadna partia
    polityczna ani żaden polski rząd nie posunęły się tak daleko i nie
    nadużywały Wawelu i Katedry Wawelskiej w taki sposób”.

    Wawel
    jest mi tak samo drogi jak wam, łączą mnie z nim wspomnienia wspólnych
    przeżyć. Tam spotykaliśmy się na mszach za ojczyznę w czasach stanu
    wojennego, a zgromadzone na dole wzgórza bojówki ZOMO próbowały nas
    rozgonić. Tam cieszyliśmy się z ważnych dla Polski wydarzeń.

    Jednak
    nie podzielam waszych obaw. Wizyta prezesa rządzącej partii nie jest
    nadużywaniem symboliki Wawelu. Jest wizytą na grobie, o której nikt by
    pewnie nie wiedział, gdyby nie demonstracje. Nadaliście tym wizytom za
    dużą rangę i to wy zrobiliście z niej wydarzenie polityczne jednej
    partii.

    Przykro mi to pisać, ale to także wy
    politycznie wykorzystujecie symbolikę Wawelu. Naprawdę przeszkadza wam
    to, że Kaczyński przyjeżdża tam z ochroną? Dajcie spokój. Czy podobają
    się wam okrzyki, które wznoszą demonstranci: „Spieprzaj, dziadu!”,
    „Precz z Kaczorem dyktatorem!” i „Tchórz!”. Albo te bardziej radykalne:
    „Wawel dla królów, a nie dla szczurów!”, „Jarek, uważaj, jedzie
    seicento” „Jarek, wyjdź z szafy, idź do diabła!”. Czemu to ma służyć?
    Takie okrzyki wydają mi się niegodne. Nie powinniście ich popierać, a
    swoim listem tak właśnie robicie. Czy wasi duchowi patroni Tadeusz
    Mazowiecki i Władysław Bartoszewski zaakceptowaliby takie zachowania?
    Rozumiem
    wasze wzburzenie, ale wolałabym, żebyście zaapelowali do tych, którzy
    demonstrują, by odpuścili. Pokazali klasę. Wawelu i jego symboliki nie
    odbierze nam comiesięczna wizyta polityków. Świętość Wawelu, o której
    piszecie, nie zostanie zbrukana. On i tak jest nasz, wspólny.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    138. Katarzyna

    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    PiS wykorzystuje słabość sfrustrowanego polityka. Czym? Łatwo to sprawdzić


    Dla PiS liczy się tylko osiągniecie celu. Po trupach. To, jaką kampanię
    nienawiści uruchomił wobec Donalda Tuska, jest niespotykane. Nie liczy
    się Polska


    O czym jest ta historia? O sfrustrowanym
    polityku, który poczuł, że to już ostatni moment, kiedy może coś dopisać
    do swojej bogatej biografii, i za tę cenę postanowił zerwać wszelkie
    więzi z własną przeszłością? O opętanym nienawiścią liderze, który
    postanowił zrobić wszystko, by zniszczyć swojego konkurenta, a cena w
    tym wypadku nie gra roli? O partii, która na sygnał swojego przywódcy
    jest w stanie zniszczyć reputację własnego kraju, sprowadzić go na
    polityczne manowce, ośmieszyć, byle tylko zadowolić i nakarmić jego ego?
    O kompleksach i zazdrości, która pożera zdrowy rozsądek?

    Frustracja
    spotkała się z obsesją, mierność – z zawiścią. Z tej mieszanki nie
    wynika nic dobrego, skutki dla Polski będą katastrofalne, śmieszność to
    najmniejszy z naszych problemów.

    Jacek
    Saryusz-Wolski ma – a raczej miał – biografię, której można
    pozazdrościć. Wiedza, kompetencja – tymi przymiotnikami obdarzano go
    latami. Czasem dodawano, że jest gwałtownie niezdolny do przyjmowania
    krytyki, że wybuchowy, niedopuszczający innego zdania. Ale wobec
    niezaprzeczalnych zasług – praca na rzecz wejścia Polski do Unii
    Europejskiej – pomijano te przywary.

    Poziom
    niedocenienia nabrzmiewał i właśnie ktoś to dostrzegł. I postanowił
    cynicznie wykorzystać. Wyobrażam sobie te rozmowy. Z jednej strony
    pisowscy pochlebcy grający na tej nucie: – Jacku, jesteś świetny, PO cię
    nie docenia, nigdy nie doceniała, wolała Lewandowskiego, Thun, no i Tuska.

    Wybitny
    europarlamentarzysta dał się na to złapać, skusić, a może i kupić.
    Kompletnie głuchy na to, co dzieje się w Polsce. On, który tak dziś
    górnolotnie mówi o wielkich europejskich wartościach, nie dostrzega, że w
    Polsce łamana jest konstytucja, że zniszczono Trybunał Konstytucyjny.
    Nie widzi ataków na sędziów i próby zniszczenia demokratycznego państwa
    opartego na trójpodziale władzy. Dziwne, biorąc pod uwagę jego wiedzę i
    kompetencje. Nie ma to dla niego żadnego znaczenia? Nie o to właśnie
    walczył przez całe życie?

    Saryusz-Wolski
    dopisał do swojej pięknej biografii rozdział, którego kiedyś będzie się
    wstydził. To niesamowite, jak bardzo uległ sile, która musiała go gryźć
    od środka. Niepohamowanej ambicji, niszczącej nie tylko Polskę, z której
    jest podobno tak dumny, ale i własną reputację. Reakcja europejskich
    polityków, jego naturalne od 20 lat środowisko, nie pozostawia złudzeń,
    jak go oceniają. Zniszczył wszystko, na co zapracował latami. W imię
    jakiegoś stanowiska, którego wcale nie musi być pewny, w imię pochlebstw
    zerwał więzi, które łączyły go z jego politycznymi, i nie tylko,
    przyjaciółmi. Zerwał więzi z ideami, w które wierzył.

    Trudno mieć pretensje do PiS,
    że wykorzystuje słabość sfrustrowanego polityka. O tym, jak bardzo
    sfrustrowanego, świadczy szeroka fala jego internetowych wpisów, gdy już
    przerwał milczenie. Jego zasługi dla wejścia Polski do UE są bezsporne,
    ale pisanie, że to on wprowadzał Polskę do UE z pominięciem wielu
    wybitnych nazwisk, świadczy o dużej dozie megalomanii. I to porównanie
    do Trumpa. Naprawdę to dla europosła wzór do naśladowania?

    Dla
    PiS liczy się tylko osiągniecie celu. Po trupach. To, jaką kampanię
    nienawiści uruchomił wobec Donalda Tuska, jest niespotykane. Nie liczy
    się Polska. Chęć zniszczenia Tuska wygląda na jedyny motyw, którym
    kieruje się polski rząd w polityce zagranicznej. Jacek Saryusz-Wolski
    okazał się pomocny w tym dziele destrukcji, ale dziwi, że tak ochoczo w
    to wszedł.

    http://wyborcza.pl/7,75968,21462544,gdy-frustracja-spotyka-sie-z-obsesja.html



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    139. Katarzyna

    Na każdą krytykę odpowiedź już dawno została sformułowana. Gimnazja,
    Tusk w Brukseli, Trybunał Konstytucyjny - tęsknią za utraconą władzą,
    czytaj: za korytem, i nie przyjmują do wiadomości wyników wyborów.
    Kropka.

    Kiedy trwała wojna z Trybunałem Konstytucyjnym, wszyscy się mylili, tylko PiS
    miał rację. Najwybitniejsi polscy prawnicy, wydziały prawa, naukowcy
    alarmowali o łamaniu konstytucji, ale nikt ich nie słuchał. Nawet prezydent wykształcony na najstarszej polskiej uczelni.  

    Nieważne
    były argumenty i przepisy, ważna była polityczna racja, w imię której
    deptano przepisy konstytucji. PiS był impregnowany na wszelkie argumenty
    i nikogo nie słuchał. Wiadomo, tylko jedna osoba w Polsce ma rację i
    tylko jej trzeba słuchać. I wyznawcy słuchali. Bezrefleksyjnie i bez
    wątpliwości. I równie bezrefleksyjnie powtarzali to, co im partia kazała
    mówić. 

    O reformie edukacji też PiS z nikim
    nie chciał dyskutować na poważnie i nikogo nie chciał słuchać. Zastępy
    nauczycieli, rodziców i specjalistów alarmowały i pokazywały, jakie będą
    skutki wprowadzonej na chybcika reformy. Nie docierało nic, a wyznawcy
    znów bez żadnych wątpliwości powtarzali wyuczone przekazy dnia.  

    Na
    każdą krytykę odpowiedź już dawno została sformułowana i można ją
    powtarzać zawsze, niezależnie od tematu. – Tęsknią za utraconą władzą –
    czytaj: za korytem – i nie przyjmują do wiadomości wyników wyborów. Kropka.  

    Spektakularna
    katastrofa dyplomatyczna rządu Beaty Szydło w Brukseli wymaga jednak
    zastosowania nowych środków wyrazu. Ale klęska została uznana przez
    prezesa PiS za wielkie zwycięstwo. I wyznawcy wiedzą już, co mówić. Choć
    tutaj tak łatwo już nie mają, jednak wynik 27:1 robi wrażenie.
    Ekwilibrystyka w szukaniu odpowiednich słów budzi nawet szczególny
    rodzaj podziwu, bo naprawdę trzeba się natrudzić, żeby ten brukselski
    blamaż opisywać w kategoriach wygranej. I posypały się banały – o
    wstawaniu z kolan, o odzyskiwaniu podmiotowości, o łamaniu zasad przez
    Unię Europejską, o złym Tusku. Pojawiły się antyniemieckie fobie i z trudem skrywana antyeuropejskość.

    http://wyborcza.pl/7,75968,21493147,27-1-przegralismy-mecz-zeby-wygrac-caly-puchar.html

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    140. Katarzyna Kolenda-Zaleska:

    Katarzyna Kolenda-Zaleska:

    Polakom potrzebny jest nowy cel, który otworzy drzwi i przewietrzy to duszne pomieszczenie, jakim stał się kraj

    Złotówka to po prostu nazwa pieniądza.
    Równie dobrze ten pieniądz może nazywać się euro i dawać jeszcze więcej
    korzyści ze wspólnej gry z największymi państwami Europy.

    Rzeczywistość
    jest coraz bardziej dojmująca. Chciałoby się za klasykiem powtórzyć, że
    skrzeczy. I nawet pierwszy dzień wiosny (to dziś!) nie odpędza
    przygnębienia i przeczucia jakiejś bliskiej katastrofy.?


    http://wyborcza.pl/7,75968,21522556,patrioci-placa-w-euro.html



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika gość z drogi

    141. kolejne pokolenie pani Dulskiej

    jaka enteligencja ,taka ulica

    gość z drogi

    avatar użytkownika Maryla

    142. Katarzyna

    Katarzyna Kolenda-Zaleska




    Po strachu, który dopadł władzę, obywatele dostali potężne narzędzie sprzeciwu



    PiS wykorzystuje to, że w Sejmie
    ma większość, bez żadnych skrupułów. Władza chciała zniszczyć Trybunał
    Konstytucyjny, więc go zniszczyła, nie licząc się z opiniami wybitnych
    prawników, nie słuchając głosu opozycji. Tak jest z każdym projektem, bo
    Jarosław Kaczyński, podpierając się wolą suwerena, robi, co mu się
    podoba.

    Ale suweren przemówił zaskakująco dla władzy zdecydowanie. W Legionowie w referendum przy imponującej frekwencji przytłaczającą większością głosów odrzucił pomysł stworzenia wielkiej Warszawy.
    Referenda zapowiedziały kolejne podwarszawskie gminy – i PiS postanowił
    się wycofać z kontrowersyjnej ustawy. Ma dość kłopotów ze spadającymi
    sondażami, aferami wokół ucieczki smoleńskiego eksperta Wacława
    Berczyńskiego, skandalicznymi wpisami na Twitterze – Tusk w mundurze SS –
    pani konsul honorowej. Obserwowanie, jak dzień po dniu tysiące ludzi
    będą mówiły władzy przy urnach „nie” – to już byłoby za dużo. Efekt
    społeczny byłby przytłaczający.

    Tym samym PiS wpadł w pułapkę. Jego niechęć do referendów jest już widoczna gołym okiem. Niechęć do referendów w ogóle, bo choć obywatele zebrali prawie milion podpisów pod referendum w sprawie edukacji, usłyszeli „nie”. Władza powiedziała: Nie będziemy was słuchać, bo jest już na to za późno.

    Władza
    się przestraszyła, bo mogło się okazać, że głos suwerena, na który
    bezustannie się powołuje, jest jednak sprzeczny z jej wizjami. Ale
    szkody zostały już poczynione i trendu nie da się zatrzymać. Dziś
    obywatel widzi, że rządzących nie interesuje jego opinia, jak zresztą
    niczyja poza jej własną.

    Konfrontacja tych
    decyzji z deklaracjami nawet na cynikach, którzy wiedzą, że obietnice
    składane w kampanii wyborczej są nic niewarte, musi robić wrażenie.
    Nietrudno wyszukać pełne patosu cytaty z wystąpień pani premier.
    „Nazywam się Beata Szydło
    i będę słuchać ludzi” – to z konwencji, na której została namaszczona
    na szefową rządu. I dalej w tym samym przemówieniu: „Przyjedziemy do
    was, aby rozmawiać. Będziemy wszędzie tam, gdzie toczy się dyskusja o
    Polsce. Nie chcę, żeby dla celów wyborczych mówiono co innego, a potem
    robiono co innego. Czas polityków celebrytów się kończy. Czas na
    polityków rzemieślników, którzy będą pokornie słuchać Polaków”.

    Potem
    w trakcie kampanii pani premier obecna wielokrotnie jeszcze powtarzała i
    obiecywała: „Obowiązkiem każdej władzy jest słuchać obywateli”. I:
    „Polacy mają prawo decydować o swoim państwie. Mają prawo decydować o
    swojej pracy, o przyszłości swoich dzieci”.

    Z
    tych zapowiedzi nie zostało dosłownie nic. Okazało się, że dojmujący
    rozdźwięk między słowami a czynami nie musi być powodem do wstydu.

    Jednak
    po sukcesie referendum w Legionowie i po strachu, który dopadł władzę
    na wieść o kolejnych, obywatele dostali do ręki potężne narzędzie
    sprzeciwu wobec rządów PiS. Referenda. W każdej sprawie. Lokalnej i
    państwowej. Władza postawiona pod ścianą musiałaby za każdym razem się
    tłumaczyć, dlaczego nie słucha suwerena, który chce coś jej powiedzieć.

    Dla
    opozycji zbieranie podpisów nie powinno być problemem. Problemem może
    być wyłącznie frekwencja – czyli obywatelska świadomość. Bo jeśli mimo
    zarządzonego referendum – a zewsząd będą nas przekonywać, jakie to
    potworne koszty – obywatele nie przyjdą głosować, to władza będzie
    triumfować. Będzie mogła robić, co chce, a alibi damy jej my sami.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    143. Katarzyna

    Kaczyński milczy w sprawie referendum konstytucyjnego, bo nie
    przywiązuje do słów głowy państwa najmniejszej wagi. Andrzej Duda
    strzelił sobie w stopę boleśniej niż Bronisław Komorowski ogłaszający
    referendum w sprawie JOW-ów

    Desperacja jest złym doradcą, a w polityce to
    już szczególnie. Przekonał się o tym Bronisław Komorowski, który tuż po
    pierwszej turze wyborów prezydenckich ogłosił referendum w sprawie
    okręgów jednomandatowych. Zamysł był czytelny dla każdego. Widmo porażki
    zajrzało mu w oczy i kompletnie nieprzemyślaną obietnicą pogrążył się
    całkowicie. Wyborcy nie lubią, gdy polityk koniunkturalnie się im
    podlizuje. I są niezwykle wyczuleni na takie akcje. 

    Jaki rodzaj desperacji zajrzał w oczy Andrzejowi Dudzie,
    że nagle ogłasza referendum konstytucyjne? Prezydent wybrał
    nieszczególnie i argument, i czas – powoływanie się na wolę suwerena w
    chwili, kiedy władza wciąż zapowiadająca, że będzie słuchać obywateli,
    odrzuca prawie milion podpisów w sprawie referendum edukacyjnego,
    wygląda jak żart. Toteż nikt nie potraktował tego poważnie i teraz Duda musi przełknąć porażkę jak kiedyś Komorowski. 

    Być
    może wszyscy podeszliby do referendum bardziej serio, gdyby to był
    pomysł, a nie jakiś mglisty zarys pomysłu. Takich rzeczy jak referendum
    konstytucyjne nie wymyśla się w godzinę. 

    Tylko
    jak oczekiwać, że prezydent nasyci swoje hasło treścią, skoro nadal
    sprawia wrażenie, jakby nie miał pojęcia, jakiej konstytucji by chciał.
    Co wymaga poprawy, co wymaga zmiany – głowa państwa nie odpowiada. Czy
    jest zwolennikiem silnej władzy premiera, czy może prezydenta? Nie
    wiadomo. Czy dziś, gdy PiS przystępuje do ostatecznej rozprawy z
    sędziami, prezydent nadal chce zapisu o niezależności i niezawisłości
    sądów? A może chce jeszcze pomajstrować przy Trybunale Konstytucyjnym,
    aby zapewnić sobie lepsze alibi za łamanie ustawy zasadniczej? 

    Prezydent
    nie przedstawił żadnych pytań nie tylko dlatego, że – jak mówią
    złośliwcy – to wymagałoby większej intelektualnej pracy. Przede
    wszystkim przestraszył się, jak zareaguje na nie prezes, bo raczej nie
    wie, jaka wizja ustroju państwa tli się w głowie Jarosława Kaczyńskiego.
    Pewne tylko, że nie ta z poprzedniego projektu konstytucji PiS, która
    miała dawać pełnię władzy prezydentowi – którym był Lech Kaczyński.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    144. Katarzyna Kolenda-Zaleska w


    Katarzyna Kolenda-Zaleska w odważny sposób potępiła coraz wulgarniejszy język obozu III RP

    Bardzo celne, potrzebne słowa. Wypada tylko doprecyzować, że
    słowa "kurestwo" użyła Joanna Senyszyn, a słowa "spier..." użył ostatnio
    red. Tomasz Lis


    Katarzyna Kolenda-Zaleska, ?Fakty? TVN:

    Mordobicie na słowa. Szmata, szambo, popychadło, glisty ludzkie, hołota, bydlaki już przestały wystarczać


    Szmata, szambo, popychadło, glisty
    ludzkie, hołota, bydlaki już przestały wystarczać i przyjmujemy je z
    wzruszeniem ramion. Taki klimat? Nieprawda


    To
    się staje nie do wytrzymania. Kto mocniej dowali. Kto bardziej obrazi.
    Za chwilę zabraknie słownika. Politycy już piszą, że coś jest
    „kurestwem”, publicyści każą innym spier...



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    145. Piotr Zaremba: Historia na


    Piotr Zaremba: Historia na moich oczach. Pozdrawiałem dziś
    amerykańskich żołnierzy w miejscu, gdzie kilkadziesiąt lat temu ganiali
    nas ZOMO-wcy

    Jeszcze żaden prezydent USA, łącznie z Reaganem, nie powiedział
    tyle o historii i naturze Polski i Polaków. Jeszcze żaden nie złożył
    nam takiego pokłonu.



    A to gapa z tego Trumpa! „Fakty” TVN: „Ani słowem nie wspomniał o Sądzie Najwyższym, na tle którego…

    Dziennikarka TVN przygotowała materiał nt. dzisiejszego wystąpienia prezydenta Donalda Trumpa na placu Krasińskich w Warszawie.Mówił o bezpieczeństwie międzynarodowym, o art. 5 Traktatu
    Północnoatlantyckiego, o polskiej historii, bohaterach Powstania
    Warszawskiego, Janie Pawle II, Koperniku,
    Chopinie. O czym Donald Trump zapomniał? Odpowiedź na to pytanie daje
    materiał Katarzyny Kolendy-Zaleskiej w „Faktach” TVN.
    Dziennikarka TVN przygotowała materiał nt. dzisiejszego wystąpienia prezydenta Donalda Trumpa na placu Krasińskich w Warszawie.

    Kolenda-Zaleska przywołała m.in. wypowiedzi Donalda Tuska i Beaty
    Szydło, którzy w pozytywnych słowach oceniali wystąpienie prezydenta USA. Dziennikarka TVN
    nie do końca była jednak zadowolona z tego, co powiedział Trump.
    Zwróciła więc uwagę na to, czego zabrakło. Co było tak ważne, a o czym
    prezydent zapomniał?

    Przemówienie na placu
    Krasińskich miało swój wymiar symboliczny, jednak amerykański prezydent
    ani słowem nie wspomniał o Sądzie Najwyższym, na tle którego przemawiał

    – mówiła Kolenda-Zaleska.

    Kolendzie- Zaleskiej przypadła rola zrobienia głównego materiału do
    dzisiejszych Faktów, trzeba przyznać bardzo niewdzięczna rola No ale starała się jak mogła, żeby było jak trzeba, oj starała się Najbardziej zasmuciło ją, że Trump... nie powiedział nic o Sądzie Najwyższym



    Polsat ("Wydarzenia") za to bardzo przyzwoicie i uczciwie zrelacjonował dzisiejszy dzień.

    Również z ciekawości obejrzałem, jak na Polsat to rzetelnie pokazali materiał, jedynie krytyka była ubiorów.

    Za to TVN
    dwoiła się i troiła Kolenda-Zaleska czy jak jej tam, ale ciężko było.
    Pamiętam jej wzmiankę, iż "Trump mówił, że państwo nie powinno opierać
    się na wartościach religijnych, ale również na:..." <- i tutaj
    fragment wklejony o wolności, demokracji i coś tam jeszcze. Ogólnie to
    TVN dał napisy, gdy tłum krzyczał przy wejściu posłów PO "złodzieje,
    złodzieje" oraz gdy Bolek był przedstawiany przez Trumpa, to również były napisy do krzyku "Gdzie jest Bolek", "Bolek, Bolek, Bolek"



    I nie pamiętam, która stacja z ww. wkleiła dla porównania wypowiedzi Obamy u nas... ale to było zabawne

    No to już wiadomo o so hozi z tym Trumpem:

















    A jak ktoś chce grzebać w kupie, to jest tutaj:







    http://fakty.interia.pl/prof-bohdan-...eo,vId,2344537



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    146. Katarzyna

    Katarzyna Kolenda-Zaleska,'Fakty' TVN:

    Uśmiechnięty obywatel? Dla rządu to zły obywatel


    Polacy byli serdeczni. Amerykańscy
    żołnierze - radośni. Zdjęcia, uśmiechy, uściski dłoni. I nagle - krzyk,
    buczenie, nienawiść. Amerykanie i ich prezydent mieli głupie miny: co
    się stało?


    To był całkiem przyjazny tłum. Niestety do czasu.

    Jak wiadomo, na spotkanie z Trumpem przyjechali zwolennicy jego i PiS. W zorganizowanych grupach, nawet jeśli twierdzili, że zrobili to spontanicznie i samodzielnie...

    http://wyborcza.pl/7,75968,22077475,usmiechniety-obywatel-dla-rzadu-to-zly-obywatel.html



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    147. Kolenda-Zaleska straszy


    Kolenda-Zaleska straszy ministrem Ziobro: "Takiej władzy nad wymiarem sprawiedliwości nie miał…

    "Ma kontrolę nad całą polską prokuraturą, a więc nad każdym śledztwem w Polsce".Katarzyna Kolenda-Zaleska z „Faktów” TVN
    szczuje w „Gazecie Wyborczej” na ministra Ziobrę. Dziennikarka
    twierdzi, że w reformie sądownictwa zaskakuje ją najbardziej to,
    że Jarosław Kaczyński „oddaje pełnię władzy w ręce Zbigniewa Ziobry”.

    Ziobro jest już prokuratorem generalnym. Ma kontrolę nad
    całą polską prokuraturą, a więc nad każdym śledztwem w Polsce, którymi
    dowolnie może sterować. „Reforma” sądów – cudzysłów jest konieczny –
    daje mu władzę nad wszystkimi sądami i sędziami w Polsce

    —pisze Kolenda-Zaleska.

    Jej zdaniem „takiej władzy nad wymiarem sprawiedliwości nie miał jeszcze nikt w Polsce”.

    A że minister
    sprawiedliwości powołuje również komisarzy wyborczych w poszczególnych
    województwach, rozbija bank: będzie miał władzę sądowniczą,
    prokuratorską i nad procesem wyborczym

    —bije pianę dziennikarka TVN.

    Zalewska twierdzi, że minister Ziobro nie musi się już „prosić i korzyć”, ale „stawiać warunki”.

    Jest
    najpotężniejszym człowiekiem po prawej stronie sceny. Takiej władzy nie
    mają ani Joachim Brudziński, ani Ryszard Terlecki, ani nawet
    Antoni Macierewicz

    —pisze.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    148. Nie stawia sie przed sądem w sprawie kłamstw

    - Żal mi Jarosława Kaczyńskiego jako
    człowieka. Jako polityka uważam go za złego i niekorzystnego dla Polski -
    mówił Donald Tusk w TVN24. Szef Rady Europejskiej przyznał, że "od
    wielu lat nie mówiono tak źle o Polsce".

    Donald Tusk
    był gościem Katarzyny Kolendy-Zaleskiej w "Faktach po Faktach". - Nie
    miałem zbyt wielkich nadziei. Ale trzeba wykorzystać każdą możliwość,
    aby pomóc Polsce wyjść z tego zakrętu - tak Szef Rady Europejskiej mówił
    o odrzuconym przez Andrzeja Dudę zaproszeniu do spotkania. - Nie chodzi
    o to, że ktoś ma ochotę karać tutaj polski rząd. To jest ostatnia
    rzecz, o jakiej ja bym chciał z kimkolwiek rozmawiać - dodał.
     
     -
    Na pierwszym miejscu jest to, co dzieje się dzisiaj z reputacją Polski -
    mówił Tusk. - Od wielu, wielu lat nie mówiono tak źle o Polsce nie
    tylko w Europie, ale i na całym świecie - przekonywał były premier.

    Leczenie grypy cholerą

    - Prezydent
    Rzeczypospolitej powinien się tym wszystkim przejąć - zaapelował Tusk. -
    Unia Europejska nie jest dla nas światem zewnętrznym i wrogiem, tylko
    my jesteśmy w jej sercu. My ją stanowimy - podkreślił. - Całość zmian jakie proponuje PiS
    ma swoją logikę. To jest odejście od modelu wolnościowego, w którym
    państwo nie wszystko załatwia za obywatela. Odchodzimy od zasady, kiedy
    władze są podporządkowane obywatelom - mówił były premier.

    Tusk
    dodał, że wśród sędziów "nie ma samych aniołów", ale to nie uzasadnia
    odebrania im niezawisłości. - Nie wymiar sprawiedliwości wymaga reformy,
    ale to, co robi dziś PiS. To nie leczenie dżumy cholerą, to leczenie
    grypy cholerą - powiedział Tusk.

    - Chciałbym dotrzeć z jasnym przekazem do prezydenta i innych polityków obozu władzy: nie róbcie tego Polsce - powiedział.

    "Żal mi Kaczyńskiego"

    -
    Znam Kaczyńskiego jak mało kto i mam bardzo złe domysły, po co mu to
    wszystko - dodaje. Jego zdaniem działania prezesa PiS są irracjonalne i
    niepragmatyczne. - To jest wszystko konfrontacyjne, siłowe, napotyka
    opór - ocenił szef Rady Europejskiej.

    Tusk
    nie chciał jednak skomentować słów Jarosława Kaczyńskiego. - Wydaje mi
    się, że dobrze wiem, dlaczego dla Kaczyńskiego polityczna trauma
    związana ze Smoleńskiem jest wciąż tak bardzo mocna (...) Żal mi go jako
    człowieka. Jako polityka uważam go za złego i niekorzystnego dla Polski
    - stwierdził.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22131161,donald-tusk-komentuje-slowa-kaczynskiego-o-zamordowaniu-brata.html#MT

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    149. Weto to za mało?


    Weto to za mało? Kolenda-Zaleska: Prezydent powinien zaprzysiąc sędziów do TK wybranych przez…


    "Jeśli prezydent się rozkręca, to obywatele są całkiem nieźle rozkręceni i nie pozwolą na zawłaszczenie sądów"

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    150. HAGATA ODLATUJE NA MIOTLE :)

    http://wyborcza.pl/7,75968,22324377,dzis-harcerze-jutro-biskupi-lista-wrogow-ojczyzny-rosnie.html?

    Nie wystarczy demonstracyjnie klękać na każdej mszy. Trzeba także słuchać, co na tej mszy mówią

    Beata Szydło
    oskarża protestujących w obronie sądów, że robili to za pieniądze.
    Jeszcze żaden polski premier tak nie obraził własnego narodu.

    Rząd
    oskarża opozycję, że donosi na Polskę. KOD to zdrajcy i Targowica, a
    zachodni politycy chcą poniżyć i upokorzyć dumną Polskę. Komisja.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    151. Jarku, jak się spotkasz z

    Frasyniuk: państwo powinno reagować, a daje poczucie bezkarności faszystom i rasistom

    Jarku, jak się spotkasz z bratem, to ci napluje, tak jak faszysta napluł w twarz tej kobiecie - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Władysław Frasyniuk. Opozycjonista z czasów PRL komentował sobotni marsz narodowców, na którym pojawiły się hasła rasistowskie. Według niego winę za to, co się działo, ponosi lider PiS. - W ciągu dwóch lat Polska, która była liderem demokracji, symbolem solidarności międzyludzkiej, nagle w trakcie święta państwowego, okazało się, że ma twarz rasisty i faszysty - ocenił Władysław Frasyniuk w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską. (http://www.tvn24.pl)
    - Dzień Niepodległości stał się miejscem dla ksenofobicznych, rasistowskich i faszystowskich haseł - mówił. - Moim zdaniem państwo powinno reagować 11 listopada, a nie wtedy, kiedy w prasie międzynarodowej pojawił się nowy symbol Polski i nie jest tym symbolem polska Solidarność, tylko polski faszyzm i rasizm. To, że politycy reagują dzień czy dwa dni później, nawet powiedziałbym zdecydowanie, to nie jest czynnik łagodzący. Przestępstwo zostało popełnione. Wszyscy, którzy w tym uczestniczyli, są uczestnikami tego przestępstwa - ocenił Frasyniuk. - Nie ma usprawiedliwienia. Państwo zawiodło - stwierdził. Frasyniuk podkreślił, że "jeśli faszystowska organizacja brata się z policją, to jest śmiertelne zagrożenie dla obywateli, którzy marzą o tym, żeby żyć w demokratycznym państwie". - Żyjemy w realnym zagrożeniu dla polskiej demokracji i dla swobód obywatelskich. Trzeba mieć świadomość, że w takich czasach przyszło nam w tej chwili żyć - mówił Frasyniuk. - Państwo daje poczucie bezkarności faszystom i rasistom - dodał. Zdaniem byłego opozycjonisty władze powinny zdelegalizować ten marsz. (http://www.tvn24.pl)
    https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/frasyniuk-o-marszu-narodowcow-...

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    152. Cóż za galanteria w TVN!


    Cóż za galanteria w TVN! Kolenda-Zaleska: "Profesor Donald Tusk był dzisiaj państwa gościem". Kolekcjoner tytułów? WIDEO

    Donald Tusk nie tylko jest "Królem Europy" i "dotkniętym przez
    Boga wielkim geniuszem" - jak to swego czasu stwierdził Sławomir Nowak


    Nie wiemy, czy przez grzeczność, czy przez wrodzoną skromność, sam
    Tusk nie zaprzeczył. Sądząc jednak po minie, za bardzo
    mu to nie przeszkadzało.

    Skąd w TVN
    taka tytularna nadgorliwość? Zapewne w ten sposób uczczono otrzymanie
    przez Tuska tytuł doktora honoris causa z okazji 650. rocznicy powstania
    Uniwersytetu w Pecsu.

    Warto jednak przypomnieć, że jedynym osiągnięciem naukowym Donalda Tuska jest magisterium z historii. Widocznie TVN-owi to nie przeszkadza i wkrótce możemy spodziewać się wysypu nowych uczonych: prof. Schetyna, prof. Petru czy prof. Kijowski.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    153. Polityczny wiec na Balu

    Polityczny wiec na Balu Dziennikarzy? Kolenda-Zaleska: "Rząd nie będzie nam dyktował, w jaki sposób mamy pisać. Nie damy się wziąć na smycz"
    autor: PAP/Marcin Kmieciński
    Doroczny bal dziennikarzy za nami. Na imprezie z roku na rok
    bawi się coraz więcej celebrytów i dziennikarzy mediów związanych
    z opozycją. Podczas sobotniego (3 lutego) Charytatywnego Balu
    Dziennikarzy dziennikarka „Faktów” TVN
    Katarzyna Kolenda-Zaleska nie stroniła od aluzji politycznych. W swoim
    wystąpieniu oceniła, że ponieważ media publiczne przestały pełnić
    funkcję kontrolna wobec władzy, to na mediach prywatnych ciąży teraz
    coraz większa odpowiedzialność.

    Kolenda-Zaleska należy do rady fundacji organizującej imprezę.
    Dziennikarka postanowiła przypomnieć, że kiedy bal odbywał się
    poprzednio w styczniu 2016 roku, nowe kierownictwo Telewizji Polskiej
    żegnało się z wieloma dziennikarzami z programów informacyjnych
    i publicystycznych. Co oczywiście według niej było naganne.

    Portal wirtualnemedia.pl przytacza słowa dziennikarki TVN:

    Dziś
    już widzimy, dlaczego. Media publiczne przestały być czwartą władzą,
    która kontroluje rządzących. Nic w tym temacie nie trzeba mówić więcej,
    wszystko przeczytamy na „paskach”

    —stwierdziła Katarzyna Kolenda-Zaleska.

    Dlatego
    na tych wszystkich z pozostałych, z wszystkich pozostałych mediów,
    spoczywa dzisiaj naprawdę szczególny obowiązek: obrony podstawowych
    wartości dziennikarstwa, fundamentów naszego zawodu, mówienia
    prawdy, po prostu

    —mówiła dziennikarka „Faktów”.

    Akurat jej redakcja z obiektywizmem ma spore problemy i każdy może na to podać wiele argumentów.

    Kolenda-Zaleska ciągnęła swoje polityczne wystąpienie dalej:

    Dzisiaj
    widzimy, że ta wolność słowa, którą wywalczyliśmy w ‘89 roku, wcale nie
    została nam dana raz na zawsze. Nasze podstawowe prawa, a także prawa
    obywateli do rzetelnej informacji, są zagrożone

    —podkreśliła.

    Dziennikarka TVN
    nagle jednak zaznaczyła, że jej słowa nie są skierowane przeciw
    rządowi. Dobrze, że to powiedziała, bo ciężko się tego domyślić.

    To wystąpienie
    przeciw pomysłom, które chcą zdusić naszą niezależność. Ponieważ rząd
    chce nam narzucić, o czym będziemy informować, i w jaki sposób będziemy
    informować, jak mamy pisać i o czym mamy pisać. I na to naszej zgody
    nigdy nie będzie

    —powiedziała.

    Rząd
    nie będzie nam dyktował, w jaki sposób mamy pisać i o czym mamy pisać,
    kiedy mamy publikować nasze materiały i jak długo mają trwać
    dziennikarskie śledztwa. Nie damy się wziąć na smycz. Po prostu
    mówimy: nie

    —dodała i zwróciła uwagę także na opozycję.

    Opozycja i rząd są po jednej stronie, a my zawsze będziemy po drugiej

    —podkreśliła Katarzyna Kolenda-Zaleska.

    To jest wciąż najpiękniejszy zawód na świecie, jeśli będziemy mu wierni i odważni, nie damy się

    —stwierdziła na koniec dziennikarka „Faktów”.

    Czy to był polityczny wiec na Balu Charytatywnym?

    ann/wirtualnemedia.pl

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    154. FAKTY ZWERYFIKOWANE!

    Dziennikarka TVN Katarzyna
    Kolenda Zaleska w rozmowie z Adamem Bielanem zapewniła, że protest
    niepełnosprawnych był tak samo relacjonowany za czasów rząd PO.

    Nie trzeba było długo czekać na reakcje internautów. Bardzo szybko przypomnieli jej, jak wyglądały relacje stacji przed laty.

    – Premier złożył propozycje. Czy nie warto teraz zakończyć ten
    protest? – pytała na antenie „TVN24” Monika Olejnik. Dziennikarka
    zarzuciła też posłance PiS Beacie Kempie podlizywanie się protestującym
    oraz populizm. Sugerowała, że protest powinien zakończyć się jak
    najszybciej.

    Dziennikarz stacji TVN Grzegorz Kajdanowicz przekonywał wówczas, że
    protest stał się narzędziem w rękach polityków. – Nie wiem czy to dobrze
    będzie służyło waszej sprawie, jeżeli wezmą się za nią politycy –
    stwierdził.

    Dodał, cytując słowa ówczesnego premiera Donalda Tuska, iż
    rozwiązanie problemu opiekunów osób niepełnosprawnych jest możliwe
    jedynie w ramach możliwości budżetowych rządu.Premier przyszedł dzisiaj z pewną propozycją, dość kompromisową. Już wam
    dodał świadczenia. Jeśli się na to zgodzicie, to w tym roku od
    pierwszego maja dostaniecie 1 tys. złoty. To już jest dużo więcej od
    tego co było – przekonywała w Sejmie protestującą Iwonę Hartwich
    reporterka TVN.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    155. Katarzyna Kolenda-Zaleska z

    Katarzyna Kolenda-Zaleska z TVN obraża Beatę Szydło: „Tak tchórzliwego polityka w Polsce jeszcze nie było”. Zero sensu
    https://wpolityce.pl/polityka/395449-katarzyna-kolenda-zaleska-z-tvn-obr...
    Pani Kasia wpadła w histerię. Nie po raz pierwszy i nie ostatni. I nie tylko podczas gościnnych występów w „Gazecie Wyborczej” – jak tym razem. Katarzyna Kolenda-Zaleska z „Faktów” TVN po prostu często uprawia dziennikarstwo, które nazywam „och, ach i o jejku, jejku”.
    W ramach najnowszego „o jejkowania” pani Kasia odkryła mrożącą krew w żyłach „bezwzględność władzy”. A już najbardziej bezwzględna jest wicepremier Beata Szydło. Z powodu „bezduszności i braku wrażliwości”. A skoro tak, to pani Kasia ogłosiła, że „kompromitacja byłej premier Beaty Szydło przekroczyła jakiekolwiek granice. Tak tchórzliwego polityka w Polsce jeszcze nie było”. Przecież „wicepremier z pewnością do Sejmu zostałaby wpuszczona, a udaje, że nic się nie dzieje”. Uprzejmie informuję panią Kasię, że nikt Beaty Szydło nie musi do Sejmu wpuszczać, gdyż jest posłanką i w Sejmie jest po prostu u siebie.

    Co do tchórzostwa, czyli tego, że albo była premier „się boi, albo brakuje jej empatii”, co ponoć „wyklucza ją z polityki”, jest akurat odwrotnie. Żaden rząd w historii III RP nie zrobił tak dużo jak ten Beaty Szydło w kwestiach pomocy i empatii.

    O tym pani Kasia dowiedziałaby się, gdyby przeczytała choćby statystyki i raporty OECD, z których wynika, że Polska za rządów Beaty Szydło była absolutnym liderem w kwestiach zwalczania biedy i pomagania tym, którzy tego najbardziej potrzebują, czyli empatii właśnie. Pani Kasia chyba jednak faktów nie lubi (poza własnym miejscem pracy, które komicznie „Fakty” się nazywa). Pewnie w myśl zasady wyłuszczonej René Artois przez porucznika Huberta Grubera w serialu „’Allo, Allo!”. Namawiając René do redagowania kolaboracyjnej gazetki, Niemiec przestrzegał Francuza, by „fakty nie przeszkadzały mu w pisaniu”.

    Co do tchórzostwa, to jest nim akurat uleganie swego rodzaju tyranii rozmawiania z panią Iwona Hartwich i jej koleżankami.

    Chodzi o tyranię, gdyż nie jest to żadna rozmowa, tylko kopanie się z koniem. Rozmowa nie polega przecież na odpowiadaniu na wszelkie propozycje „nie”, na odmowie przyjmowania propozycji na piśmie czy wszelkich możliwych impertynencjach pod adresem drugiej strony. Takich rozmów było już za dużo, a każda kolejna ma coraz mniej sensu. Był prezydent, była pani prezydentowa, był premier Morawiecki, była minister Rafalska i to jest aż nadto. A po cyrku urządzonym przez Lecha Wałęsę, przychodzenie Beaty Szydło miałoby jeszcze mniej sensu. To nie jest zatem przejaw strachu, bezwzględności czy braku empatii, lecz oznaka zdrowego rozsądku. Chyba że chodzi o cyrk, co pani Kasia skłonna byłaby chyba uznać za przejaw empatii, gdyby go odpowiednio ubrać w puste słowa i nic nie kosztujące gesty. Przy obserwowanej obecnie ogromnej inflacji pustosłowia i pomagania bez pomagania, czyli raczej lansu niż pomocy, akurat zachowanie Beaty Szydło jest najbardziej racjonalne. Dlaczego miałaby powielać to, co proponowali już premier Morawiecki i minister Rafalska, żeby spotkać się z kolejnym „nie”? Przecież stanowisko rządu zostało już przedstawione.

    Teraz zaczęła się nagonka na osoby, które chcą protestującym dodać otuchy. Wanda Traczyk-Stawska, Joanna Ochojska, Lech Wałęsa

    — lamentuje pani Kasia.

    Nie zaczęła się żadna nagonka, tylko niektóre media przestały wreszcie zakłamywać to, co się dzieje w Sejmie i pod Sejmem. Przedmiotem nagonki są natomiast posłowie zjednoczonej prawicy oraz te media, które mają już dość robienia ludziom wody z mózgu.

    Władzy i jej propagandzistom nie przychodzi do głowy, że patrząc na protest, na cierpienie ludzi, którzy od ponad miesiąca śpią na podłodze w Sejmie, uruchamia się naturalny odruch solidarności

    — labiedzi pani Kasia.

    Obserwując momentami atmosferę pikniku dość trudno adekwatnie potraktować to cierpienie. A faktycznie cierpią ci, którzy nie są w stanie protestować albo zamiast okupowania sejmowego korytarza po prostu zajmują się swoimi potrzebującymi całodobowej opieki dziećmi czy krewnymi. I część po prostu nie dopuszcza takiej możliwości, by swoich pokrzywdzonych przez los bliskich narażać na jeszcze większe kłopoty wioząc ich do Warszawy i poniekąd zmuszając do koczowania. I od takich ludzi coraz częściej słyszę, że nie czują oni potrzeby solidaryzowania się z protestującymi obecnie w Sejmie dziewięcioma osobami. Raczej są coraz bardziej poirytowani.

    Na koniec pani Kasia uderza w osobiste akcenty pisząc, jak to w jej redakcji „tematy dotyczące niepełnosprawnych są na porządku dziennym. Zdajemy sobie sprawę z siły telewizyjnego przekazu, choć systemu nie naprawimy. Dzięki materiałom, które u nas powstawały, udało się pomóc wielu dzieciom, bo poruszeni widzowie opowiadanymi przez nas historiami natychmiast ruszali z pomocą”.

    Nie podważam szczerości takiego nastawienia, jednak na tyle dobrze znam telewizyjną kuchnię, iż wiem, że takie tematy mają równoważyć polityczną propagandę i są nieprzypadkowym elementem oferty programów informacyjnych. Często to wynika z wyrachowania, a nie wrażliwości, choć tej przecież nie neguję.

    To nasz wspólny wstyd – społeczeństwa – że za mało naciskaliśmy, żeby państwo wzięło na siebie ochronę najsłabszych. Sami teraz muszą sobie ją wywalczyć. A my im kibicujemy. I nie, nie z powodów politycznych. Władzy i jej propagandzistom też trudno uwierzyć w ludzkie odruchy, bo wszystko kojarzy im się z polityką

    — żali się pani Kasia.

    Nie warto walić się we wspólne piersi, bo to niewiele znaczy. Każdy powinien indywidualnie zrobić rachunek sumienia, co zdziałał dla słabszych współobywateli, a czego nie zrobił i dlaczego. I czy chce o tym w ogóle mówić bądź się w tych sprawach licytować. Przecież niekoniecznie ci najgłośniejsi mają najczystsze sumienia.

    Ewangelia według św. Mateusza głosi: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie”. I jeszcze: „Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. (…) Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.

    autor: Stanisław Janecki

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    156. Histeria Kolendy-Zaleskiej w


    Histeria
    Kolendy-Zaleskiej w "GW": PiS przez trzy lata spowodowało katastrofę.
    Premier nie wie, co mówi, a w Europie nikt nas nie słucha

    Gazeta Wyborcza” znów znalazła sobie
    powód do kpin. Tym razem to Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej nie spodobały
    się słowa premiera Morawieckiego o tym, że Polska mogłaby być
    łącznikiem pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. W jej
    ocenie to pomysł brawurowy, bowiem w UE nie chcą nas słuchać, a Trump
    nie jest nami zainteresowany.

    To brawurowy pomysł, jeśli weźmiemy pod uwagę napięte
    stosunki między Polską a Europą oraz kompletny brak zainteresowania
    Donalda Trumpa sprawami Polski - by przypomnieć tylko zignorowanie
    prezydenta Dudy podczas jego wizyty w USA

    — stwierdziła Katarzyna Kolenda-Zaleska.

    Wygląda na to, że znów trzeba przypomnieć dziennikarce „Faktów” TVN,
    że wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w USA miała inny cel, niż spotkanie
    z Donaldem Trumpem. Jej celem było posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ,
    której Polska przewodniczyła w maju. Jak widać, był to tak mały
    i nieistotny szczegół, że dla Kolendy-Zaleskiej dyshonorem było
    jego uchwycenie.

    Ale tyrada na premiera wcale się na tym nie
    kończy. W ocenie Kolendy-Zaleskiej premier „albo nie wie, co mówi, albo
    nie jest zainteresowany jakąkolwiek ważną rolą Polski na świecie”.

    Gdyby
    premiera interesowała pozycja Polski, nie zignorowałby nieformalnego
    szczytu w sprawie uchodźców (…). Polski nigdzie nie było nie tylko
    z powodu sporu o praworządność, ale przede wszystkim z powodu braku
    zainteresowania rządu PiS przyszłością wspólnoty

    — stwierdziła dziennikarka TVN.

    Przypomnijmy,
    że w spotkaniu tym udziały nie wzięła nie tylko Polska, ale też
    pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej. Czyżby Kolenda chciała, żeby
    Polska znów łamała solidarność V4, tak jak zrobiła to Ewa Kopacz,
    deklarując przyjęcie do Polski uchodźców? O to właśnie chodzi?

    Co ciekawe,
    zdaniem Kolendy, Polska nie ma nic ciekawego do powiedzenia na arenie
    międzynarodowej. A Trójmorze? A Grupa Wyszehradzka? A pomoc humanitarna
    uchodźcom na miejscu?

    Ale na tym nie koniec. Zdaniem
    Kolendy-Zaleskiej winą Polski jest także to, że nie zabrała głosu, kiedy
    Węgrzy „uchwalili barbarzyńską ustawę zakazującą pomocy imigrantom”.

    Dzień
    po tym, gdy Węgrzy uchwalili barbarzyńską ustawę zakazującą pomocy
    imigrantom, polski premier bawił w Budapeszcie, zachwycając się
    jednością Grupy wyszehradzkiej. Głęboko niechrześcijańska ustawa
    premierowi chełpiącemu się swoją wiarą w Boga absolutnie
    nie przeszkadzała

    — kpiła Kolenda-Zaleska.

    Co więcej,
    w jej ocenie PiS wychowuje społeczeństwo coraz bardziej obojętne
    na krzywdę. Dodała, że to wszystko dzieje się „w kraju Jana
    Pawła II i Solidarności”.

    Hipokryzja emanująca z „Gazety
    Wyborczej” nie zna granic. Powołują się na Jana Pawła II w atakach
    na rząd, stają w obronie protestujących niepełnosprawnych, by chwilę
    później promować ich zabijanie, wspierając czarne protesty. Żadnej
    w tym logiki.

    wkt/”Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    157. Katarzyna Kolenda-Zaleska:


    "Jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie
    zachwyca? (...) Nie mogę zrozumieć, jak zachwyca, jeśli nie zachwyca" -
    męczył się Gałkiewicz. Mateusz Morawiecki nie miałby takich problemów -
    byłby wspaniałym uczniem profesora Bladaczki


    Premier umiałby wspaniale opisać, jak go
    zachwyca poezja Juliusza Słowackiego - tak jak idealnie opisał, dlaczego
    zachwyca go wycofanie się PiS z ustawy o IPN, choć jeszcze kilka
    tygodni temu zachwycała go ustawa.

    Słowo „wycofanie” oczywiście nie padło. Nie,
    przecież to był zachwycający sukces polskiego rządu. Nie padło ani słowo
    o fatalnych stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, o oburzeniu świata na
    ustawę, która w powszechnej opinii miała być kneblem na badania naukowe,
    nie było nic o kryzysie z Izraelem i wpływowymi środowiskami żydowskimi
    na świecie.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    158. Miał być przytyk, wyszedł

    Miał być przytyk, wyszedł kabaret. Celna riposta prezydenta na pytania Kolendy-Zaleskiej: Jaki przepis mnie do tego obliguje?

    Para Prezydencka złożyła dziś wizytę w Watykanie, gdzie została przyjęta na audiencji przez papieża Franciszka.

    CZYTAJ WIĘCEJ: Serdeczne spotkanie Franciszka z Andrzejem Dudą. Prezydent: „Papież pytał o Polskę i prosił żeby pozdrowić Polaków”. ZDJĘCIA

    Po spotkaniu
    z papieżem, odbyła się krótka konferencja prasowa prezydenta, gdzie nie
    tylko był pytany o rozmowę z Franciszkiem, ale również o kwestię
    nominacji nowych sędziów Sądu Najwyższego.

    Najbardziej
    dociekliwa była dziennikarka TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska, która
    dopytywała prezydenta o to, dlaczego ze swoją decyzją o nominacjach nie
    poczekał na wyrok trybunału w Luksemburgu. Takiej odpowiedzi się chyba
    nie spodziewała.

    Czy pani redaktor może mi wskazać przepis, który mnie jako prezydenta Polski do tego obliguje?

    — odpowiedział prezydent Duda, na co Kolenda-Zaleska próbowała przekonywać, że nie chodzi o przepis, a o „zaufanie z Europą”.

    O co chodziło dziennikarce z „zaufaniem z Europą”? To może wiedzieć tylko ona, ewentualnie jeszcze TVN.

    Prezydent
    zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami, że nie był stroną w sprawie,
    w której Naczelny Sąd Administracyjny wydał we wrześniu postanowienia
    o zabezpieczeniu w procedurze powoływania sędziów Sądu Najwyższego.
    „Ja w ogóle nie otrzymałem tych postanowień, ja nie byłem tam w ogóle
    stroną” - powiedział Andrzej Duda.

    Jego zdaniem, uchwała sędziów
    Sądu Apelacyjnego w Krakowie w przedmiocie odpowiedzialności prezydenta
    przed Trybunałem Stanu „to absurd i pokazuje głęboki stan niewiedzy tych
    państwa, co w przypadku sędziów jest żenujące”.

    Watykan  / autor: 	PAP/Jakub Kamiński

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    159. Kolenda-Zaleska nazywa „Kler”

    Kolenda-Zaleska nazywa „Kler” narodowymi rekolekcjami i "demaskuje" kult JPII: "Dla polityków to rekwizyt"
    https://wpolityce.pl/polityka/416862-ot-cala-wyborcza-kler-to-narodowe-r...
    Trzeba przyznać, że TVN, „Gazeta Wyborcza” i powiązani z nią ludzie mają szalenie dziwną umiejętność łączenia w pary ludzi czy spraw w taki sposób, że żadnemu normalnemu człowiekowi nie przyszłoby to do głowy. Kolejny pokaz dała właśnie Katarzyna Kolenda-Zaleska. Dziennikarka TVN na łamach „Wyborczej” napisała, że film „Kler” to… „narodowe rekolekcje”!

    Jej zdaniem Polacy powinni „spojrzeć na swoich pasterzy i na samych
    siebie w prawdzie”, szczególnie, że 40 lat temu na papieża wybrano
    Karola Wojtyłę i tak okrągła rocznica przypada na „wyjątkowy czas”.

    Co więcej,
    Kolenda-Zaleska stwierdziła, że sprawa pedofilii w Kościele „musi mieć
    wpływ na przeżywanie tej rocznicy, choć wielu chciałoby papieża wyłączyć
    poza margines doczesności”.

    Dziś atmosfera wobec Kościoła jest w Polsce inna niż w czasach komuny czy w początkach wolnego państwa

    – napisała Kolenda-Zaleska.

    Ale to nie wszystko. Od św. Jana Pawła II dziennikarka TVN płynnie przeszła do ataku na rząd.

    Dla
    polskich polityków ta rocznica to okazja, by przez chwilę przed
    wyborami ogrzać się w chwale polskiego świętego. Niestety bez refleksji

    – kpiła Kolenda-Zaleska.

    Czyżby
    uważała, że postać Jana Pawła II i wizyty w Watykanie są tylko dla
    wybranych? Że polscy politycy nie mogą wspominać Papieża-Polaka?

    Jej zdaniem politycy zachowują się tak, jakby wszystkie słowa papieża nie miały znaczenia. A co ma być tego dowodem?

    Jak
    rozumieć deklarowaną wierność nauczaniu Karola Wojtyły i równoczesne
    odmawianie przyjmowania uchodźców? To tak, jakby nie pamiętać wizyty
    Jana Pawła II w brazylijskich fawelach czy afrykańskich ubogich
    wioskach. Jakby nie pamiętać, co mówił w Gnieźnie, gdy ostrzegał,
    że po zburzeniu widzialnych murów narastają nowe, niewidzialne

    – dramatyzowała Kolenda-Zaleska.

    Przekonywała,
    że „atmosfera przyzwolenia ze strony władzy w Polsce na agresję wobec
    obcego to zaprzeczenie tego , kim był Jan Paweł II. Wznosi się się
    mu setki szkaradnych pomników, by nie dostrzec wymagań, które stawiał”.

    Kolenda-Zaleska
    ubolewała też nad tym, że kurzem zarosły słowa JPII o demokracji.
    Stwierdziła, że w nauczaniu Papieża nie ma nic o „wyższości narodu
    nad suwerenem”.

    Otwarte zakwestionowanie przez
    rządzących nauczania papieża sprowadza Jana Pawła II wyłącznie
    do rekwizytu. Łatwiej składać kwiaty, niż czytać jego encykliki. Dla
    Polaków Jan Paweł II pozostanie świętym, wielkim, wspaniałym. Ale sukces
    frekwencyjny „Kleru” to dowód tęsknoty za odnową tej ziemi

    – stwierdziła Kolenda-Zaleska.

    Równie
    dobrze to samo stwierdzenie o czytanie encyklik Jana Pawła II można
    skierować do Katarzyny Kolendy-Zaleskiej. Ciekawe, jaka wówczas
    byłaby odpowiedź.

    wkt/Gazeta Wyborcza


    Ks. Oko: "Nasza wiara to wielki skarb, którego musimy bronić. Bolszewicy znowu atakują i trzeba wytężyć wszelkie siły"


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    160. Kolenda-Zaleska relacjonowała

    Kolenda-Zaleska relacjonowała materiał o homilii przy grobie papieża i uderzyła w PiS. Ostra riposta Ziemkiewicza!

    Katarzyna Kolenda-Zaleska relacjonowała w głównym wydaniu
    informacyjnym TVN „Faktach” homilię, którą wygłoszoną przy grobie Jana
    Pawła II, arcybiskupa Jana Pawłowskiego. W ostrych słowach relację
    Kolendy-Zaleskiej skomentował na Twitterze Rafał Ziemkiewicz.

    We wtorek, w 40. rocznicę wyboru kard. Karola Wojtyły homilię w
    Watykanie wygłaszał abp Jan Pawłowski, doświadczony watykański dyplomata
    i pracownik Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej. W wydarzeniu
    uczestniczyła Agata Kornhauser-Duda oraz Prezydent Andrzej Duda.

    Słowa, które padły nad grobem Jana Pawła II, były wyjątkowo gorzkie – napisała Kolenda-Zaleska. Jej zdaniem słowa abp Pawłowskiego były skierowane do Andrzeja Dudy. Mówił,
    że dobrze, że prezydent tu przyjechał z podzielonej Polski, bo może do
    tej podzielonej Polski przywiezie przesłanie Jana Pawła II
    – pisała.

    Nie wolno wolności zmieniać w samowolę. (…) Nie wolno
    lekkomyślnie niszczyć tego, co udało się osiągnąć, bo bardzo trudno
    będzie to wszystko odbudować. To były naprawdę bardzo mocne i gorzkie
    słowa
    – relacjonowała.

    Inną interpretację słów abp Pawłowskiego zaproponował Ziemkiewicz. Pani
    i pani szczujnia oczywiście nie widzi w tym nic, co by ich dotyczyło.
    O, biskup potępia zło, to na pewno o pisowcach. Ręce i nogi opadają.
    ‚Kazanie konfederackie’ z ‚Pamiątek Soplicy’
    – napisał na Twitterze.

    Pani i pani szczujnia oczywiście nie widzi w tym
    nic, co by ich dotyczyło. O, biskup potępia zło, to na pewno o
    pisowcach. Ręce i nogi opadają. "Kazanie konfederackie" z "Pamiątek
    Soplicy". https://t.co/QldHEFblFC

    — Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) October 17, 2018

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    161. Frustracja z powodu braku


    Frustracja z powodu braku prowokacji? Kolenda-Zaleska atakuje marsz 11 listopada: "Ideowa pustka za zasłoną sztandarów"

    Szef Rady Europejskiej wciśnięty gdzieś do ostatniego rzędu
    i niepowitany przez prezydenta w czasie oficjalnych obchodów 100-lecia
    odzyskania niepodległości – tak właśnie władza rozumie wspólnotę i żadne
    zaklęcia, żadne najbardziej patetyczne przemówienia, w których było
    wiele słów, a niewiele treści, nie zmienią tego obrazu

    — napisała w „Gazecie Wyborczej” Katarzyna Kolenda-Zaleska,
    dziennikarka „Faktów” TVN. Raczyła jednak zauważyć, że to Donald Tusk
    rozpoczął obrażać rządzącą w Polsce formację polityczną i prezydenta tuż
    przed Świętem Niepodległości.

    Po łódzkim manifeście
    wzywającym do „pokonania współczesnych bolszewików”, ale też
    po doświadczeniach z zeszłego roku Donald Tusk mógł się spodziewać,
    że tak zostanie potraktowany

    — zaznaczyła.

    Kolenda-Zaleska
    zaczęła kreować Donalda Tuska na bohatera za to, że łaskawie raczył
    świętować 100-lecie niepodległości w naszym kraju…

    Wiedział, co może go spotkać, ale to zaprawiony w boju zawodnik

    — podkreśliła.

    Według
    dziennikarki „Faktów” TVN to PiS powinien wyjść z inicjatywą pojednania
    z Donaldem Tuskiem. Jest to zaskakujące biorąc pod uwagę,
    że to on dzień wcześniej zaczął atakować aktualnie rządzących.

    Taki
    prezent dla niepodległej, żeby się wpisać w tę bombastyczną,
    patriotyczną retorykę. (…) Inicjatywą musiałaby wyjść od władzy. (…)
    Władza chciała być w swoim gronie, sama, każdy inny przeszkadzał,
    zawadzał. Nie można było jaśniej i dobitniej dać dużej części Polakom
    do zrozumienia, że są niepotrzebni, że są wrogami

    — napisała. Najwyraźniej nie zauważyła, że to opozycja zrezygnowała ze wspólnego świętowania.

    Dziennikarce
    TVN-u nie spodobały się obchody 100-lecia niepodległości Polski.
    Najwyraźniej nie zrozumiała, że to dzień, kiedy Polacy symbolicznie mogą
    pokazać, że tworzą wspólnotę. I to się doskonale udało, chociażby
    na ogromnym marszu w Warszawie.

    Władza
    skoncentrowała się na pustych gestach – odsłanianiu pomników, marszach,
    na biciu rekordów w śpiewaniu hymnu. Co z tego wynika dla przyszłości?
    Absolutnie nic. (…) Święto niepodległości było obrazem pustki, którą
    miały przykryć biało-czerwone flagi w dużych ilościach

    — zaznaczyła.

    Jak
    widać, kiedy dziennikarka TVN-u nie może się przyczepić
    do skandalicznych zachowań czy transparentów na ogromnym marszu
    11 listopada, bo tych po prostu nie było, szuka innych pretekstów, żeby
    tylko uderzyć w to patriotyczne wydarzenie. Tym razem wymyśliła,
    że kryje się za nim „ideowa pustka”. Ciekawe, jakie zatem wartości
    reprezentuje jej stacja i gloryfikowany przez nią Donald Tusk, które
    jątrzył w przeddzień Święta Niepodległości.

    as/”Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    162. Ot i cała „Wyborcza”.


    Ot
    i cała „Wyborcza”. Kolenda-Zaleska kpi z polityki historycznej rządu:
    Jak władza uhonoruje Wałęsę, który stał na czele opozycji?

    zdjęcie ilustracyjne  / autor: fratria/screen YT/screen 'GW'
    „Gazeta Wyborcza” z uporem maniaka atakuje rząd za politykę
    historyczną. Wiadomo, że wielu chciałoby, żeby było tak, jak było.
    Tu pojawia się więc Katarzyna Kolenda-Zaleska z TVN z „gościnnym
    występem”, która oświadczyła, że… „PiS ma kłopot z historią”.

    O problemie tym ma świadczyć umieszczenie wizerunku Jarosława
    Kaczyńskiego na wystawie poświęconej strajkom sierpniowym z 1980 roku.
    Dziennikarkę TVN fakt ten bardzo mocno zabolał, bowiem – jak sama
    zwróciła uwagę – w 2019 roku czeka nas wiele okrągłych rocznic, które
    mogą być kluczowe dla elektoratu PiS.

    Ciekawe, jak
    sobie partia władzy z tym poradzi, jeśli wziąć pod uwagę zapowiedzi
    premiera Mateusza Morawieckiego. (…) Te apele, pełne wspólnotowych
    frazesów brzmią ładnie – pod warunkiem, że są szczere. Bardzo szybko
    będzie okazja, aby przekonać się, czy premier, zapowiadając wspólne
    świętowanie rocznicy Okrągłego Stołu, tym razem mówił prawdę

    – napisała w „Wyborczej” Kolenda-Zaleska.

    Na tym
    jednak nie koniec. Kolejnym problemem dla dziennikarki TVN jest kwestia
    tego, jak „władza zamierza uhonorować Lecha Wałęsę, który stał na czele
    całej opozycyjnej drużyny?”.

    I jak władza
    zamierza ukryć, że w tych rzekomo tajnych układach w Magdalence
    uczestniczył także Lech Kaczyński, co propagandowe media narodowe,
    pokazując od czasu do czasu archiwalne zdjęcia, skrzętnie ukrywa

    – kpiła Kolenda-Zaleska.

    Kolejnym
    powodem do nabijania się z rządu jest 20 rocznica przystąpienia Polski
    do NATO. Zdaniem dziennikarki TVN, rząd może mieć problem
    z przełknięciem tego, że w „Jefferson był Bronisław Geremek, a nie
    Mariusz Błaszczak.

    Ale inwencja rządowej propagandy jest tak wielka, że wszystko jest możliwe

    – nabijała się dziennikarka TVN.

    Pomińmy
    ten niskich lotów żarty z 15 rocznicy przystąpienia do UE. Zdaniem
    Kolendy-Zaleskiej premier wyrwał się przed szereg z zaproszeniem
    do wspólnego świętowania, a władza ma kłopot. Dlatego cała
    nadzieja w opozycji.

    Mam naprawdę nadzieję, że opozycja już intensywnie myśli, ma już nawet zarys plany obchodów

    – napisała Kolenda-Zaleska.

    Aż strach pomyśleć, jakie plany na świętowanie ma tak wielbiona przez „Wyborczą” opozycja.

    wkt/”Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    163. Kolenda-Zaleska wpycha


    Kolenda-Zaleska wpycha ludowców w ramiona Schetyny: "Od wyboru, jakiego dokona PSL, zależy przyszłość polityki w Polsce"

    autor: Fratria/'Gazeta Wyborcza'

    Publicystka zwraca uwagę, że Prawo i Sprawiedliwość po jesiennych
    wyborach może potrzebować koalicjanta, aby móc utworzyć rząd.
    Kolenda-Zalewska nie wyklucza, że Jarosław Kaczyński nie będzie próbował
    dogadać się z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

    Jeśli
    PiS po wyborach parlamentarnych będzie miał kłopot ze znalezieniem
    koalicjanta do rządzenia, może zerknąć w stronę ludowców.
    A w przestrzeni publicznej wciąż pokutuje mit o PSL jako partii
    obrotowej, która dogada się z każdym za wyborcze łupy. Biorąc pod uwagę
    ostatnie lata, mit całkowicie fałszywy. (…) W dużej mierze to zasługa
    Kosiniaka-Kamysza i jego odporności na antydemokratyczne pokusy

    —pisze publicystyka.

    Problem
    w tym, jak długo prezes będzie w stanie powsiągać apetyty swoich
    działaczy. Może już wyczuli, że po wyborach PiS będzie dla nich bardziej
    łaskawcy i zechce podzielić się władzą? (…) Może nawet zaoferować
    Kosiniakowi-Kamyszowi wysokie stanowisko. Odda premiera? W podbramkowej
    sytuacji - czemu nie?

    —spekuluje Kolenda-Zaleska.

    Od wyboru,
    jakiego dokona PSL, zależy przyszłość polityki w Polsce. Jak na partię
    na krawędzi progu wyborczego to całkiem niezła perspektywa. W jednym
    na pewno lider PSL-u ma rację. Jeśli po stronie opozycji parlamentarnej
    nie nastąpi koniec „międolenia”, wyborcy w końcu się wściekną

    —kończy.

    Jak
    widać presja na ludowcach jest ogromna. Czy Kosiniaka-Kamysza spotka
    to samo, co spotkało Roberta Biedronia, kiedy ogłosił, że nie wstąpi
    do koalicji z Platformą Obywatelską i zaczął krytykować opozycję?

    kk/”Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    164. Brakuje argumentów za


    Brakuje argumentów za strajkiem nauczycieli? Kolenda-Zalewska sięga po emocje i sentymenty

    Katarzyna Kolenda-Zaleska / autor: Fratria/screen YT
    Jak brakuje argumentów trzeba sięgnąć po emocje i ckliwy
    sentymentalizm. W takim tonie przekonuje o słuszności strajku
    nauczycieli w „Gazecie Wyborczej” Katarzyna Kolenda-Zalewska.

    CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ósmoklasiści rozpoczęli drugi dzień egzaminów. Dziś matematyka. Mimo strajku nie ma zgłoszeń o nieprawidłowościach

    Jej tekst to opowieść o pani od polskiego, które wiele zawdzięcza, m.in. wybór zawodu.

    Pani
    Agnieszka Kłakówna ukształtowała nas na całe życie, i to też nie jest
    pusty frazes. Tacy nauczyciele byli i tacy są. Pani Agnieszka Kłakówna
    ukształtowała nas na całe życie, i to też nie jest pusty frazes

    — pisze.

    Strajk nauczycieli pozwala sobie uświadomić, jak wiele im zawdzięczamy

    — dodaje.

    ems/„Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    165. Prawda aż tak zabolała?


    Prawda aż tak zabolała? Kolenda-Zaleska wstydzi się Kościół. Dlaczego? Usłyszała o bożku tolerancji i moralnym nihilizmie

    Koniec świata! Katarzyna Kolenda-Zalewska chce wyznaczać
    standardy biskupom i oznajmia, o czym powinni mówić w czasie swoich
    świątecznych homilii. Dziennikarka na łamach „Gazety Wyborczej”
    ogłosiła, że wstydzi się za Kościół. Zaatakowała hierarchów, którzy
    zawsze odważnie zabierają głos i staja w obronie tradycyjnych wartości.
    Dziwna ta troska.


    Nawet wśród najwierniejszych z wiernych słowa i działania hierarchów budzą już nie tylko zdumienie, ale też zwyczajny niesmak

    —oznajmiła w imieniu nieokreślonej grupy osób dziennikarka.

    W swoim
    absurdalnym wywodzie, z góry w imieniu wierzących, stwierdza czego
    katolik chce słuchać w kościele w czasie Wielkanocy. Napisała:

    Chciałby, aby mądry kapłan pomógł mu zrozumieć tajemnicę zbawienia, wytłumaczył i przeprowadził przez niezwykłe misterium.

    Okazuje,
    że poziomu wyznaczonego przez Kolendę-Zalewska nie osiągnięto. Zawód
    sprawił jej na przykład abp Sławoj Leszek Głódź, który ośmielił się
    krytycznie mówić o LGBT, gender i strajku nauczycieli.

    Ważna
    homilia abp Głódzia. Mocne słowa o gender i strajku nauczycieli:
    „Skrzywdzono wrażliwość, idealizm, zaufanie ludzi młodych, dzieci”

    Arcybiskup piętnował nawet odruchy tolerancji, co wydaje się całkowicie sprzeczne z istotą ewangelii

    —czytamy słowa dziennikarki w „GW”.

    I tak
    dowiadujemy się, że to Kolenda-Zalewska najlepiej wie, co istotą
    Ewangelii jest, a co nie jest. Najbardziej ubodły ją słowa metropolity
    gdańskiego o „agresji hałaśliwych antychrześcijańskich prądów
    i ideologii, promocji moralnego nihilizmu, społecznej arogancji oraz
    akceptacji bożka tolerancji”. Czy to możliwe, że tak czujna dziennikarka
    nie zauważyła tych zjawisk panoszących się u nas coraz śmielej?

    Później dziennikarka przeszła do krytyki abp Marka Jędraszewskiego.

    Ważne przesłanie abp. Jędraszewskiego: „W XXI w. człowiek, który przyznaje się do Jezusa jest oskarżany o bycie fanatykiem”

    Nie
    ma racji inny hierarcha, metropolita krakowski, który w Kalwarii
    Zebrzydowskiej mówił, że ten, kto przyznaje się publicznie do Chrystusa
    i chce wprowadzenia jego nauczania, jest uznawany za kogoś, kto należy
    do ciemnogrodu, jest wrogiem poprawności politycznej, nie uznaje
    tolerancji, nie zna smaku prawdziwej wolności, jest fanatykiem,
    faszystą, homofobem i walczy z postępem ludzkości

    —pisze w felietonie dla „GW”.

    Dodała,
    że słowa tych hierarchów nie mają nic wspólnego z Bogiem
    Zmartwychwstałym, a przyznawanie się do Kościoła, który ma takich
    biskupów nie jest dla niej przyjemne.

    Na koniec stwierdziła:

    Obraz, który będzie ciążył nad polskim Kościołem przez kolejne lata.

    Problemy Katarzyny Kolendy-Zalewskiej nie znalazły zrozumienia u internautów. Zarzucają jej fałszywą troskę o Kościół.



    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    166. Na Czerskiej rozpacz i


    Na
    Czerskiej rozpacz i zgrzytanie zębów! Kolenda-Zaleska: "Po wyborach
    wychodzi na to, że PiS nie musi prowadzić żadnej kampanii"

    W „Gazecie Wyborczej” nie milknie szloch i rozpacz po przegranej
    Koalicji Europejskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Katarzyna
    Kolenda-Zaleska w swoim felietonie wskazała na przyczynę porażki. W jej
    ocenie to powtarzanie przez PiS, że Platforma po objęciu władzy
    wszystko ludziom odbierze.

    Po wyborach wychodzi na to, że PiS nie musi prowadzić
    żadnej kampanii. Wystarczy od rana do nocy powtarzać, że Platforma
    wszystko ludziom odbierze, i to wystarczy

    — pisze Kolenda-Zaleska w „Gazecie Wyborczej”.

    Skrytykowała pomysł PiS na powołanie komisji do zbadania pedofilii we wszystkich środowiskach.

    Tak
    dla komisji niezależnej od Kościoła, bo w tym względzie zaufania
    do duchownych mieć nie można. I z pewnością Polacy chcą komisji
    konkretnie przypisanej do tej jednej sprawy – pedofilii w Kościele

    — przekonuje Kolenda-Zaleska wypowiadając się w imieniu większości Polaków.

    Stwierdziła, że Polacy oczekują od hierarchów odwagi.

    Od hierarchów oczekują odwagi. Odwagi przyznania się do winy. Na razie się nie doczekali

    — twierdzi.

    ems/”Gazeta Wyborcza”


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    167. Balcerowicz i Wałęsa o

    Balcerowicz i Wałęsa o czerwcu '89. Dostało się też PiS. "Ustrojowi postkomuniści, którzy udają antykomunistów"

    "Lech,
    Leszek. Wygrać wolność" to tytuł książki, wokół której w poniedziałek
    przy Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku odbyła się dyskusja z
    udziałem Lecha Wałęsy i Leszka Balcerowicza. "Stałem na czele tej walki"
    - wspominał były prezydent.Lech Wałęsa i Leszek Balcerowicz

    Na koniec prowadząca spotkanie Agata Stremecka -
    prezes zarządu Fundacja FOR (Forum Obywatelskiego Rozwoju) - odniosła
    się do zawartej w książce "diagnozy naszych czasów", według której
    obecne rządy przypominają czasy PRL. Nie zgadzając się z tą opinią
    Stremecka podkreśliła, że obecnie Polacy - dzięki Wałęsie i
    Balcerowiczowi - żyją w demokratycznym państwie. "I dzięki panom możemy
    również głosować na idiotów" - zaznaczyła, dodając, że pojęcie "idioty"
    wywodzi się z starożytnej greki i oznacza osobę, która nie jest
    zainteresowana życiem publicznym.

    Były prezydent odpowiedział, że dobrze, że obecnie w polityce są skrajności."Dobrze,
    że nas denerwują, bo weźmiemy się do roboty i znajdziemy rozwiązanie na
    te czasy (...) Musimy znaleźć rozwiązania, a jesteśmy przez nich
    prowokowani i zmuszani do poszukiwań i o to właściwie chodzi
    - mówił Wałęsa. Z kolei Balcerowicz zwrócił uwagę, że nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że obecne rządy oznaczają to samo, co było w PRL. Ale
    mówimy o kierunku. I to jest pierwsze ugrupowanie, które cofa Polskę -
    ustrojowo. W kierunku tamtych strasznych czasów. To są ustrojowi
    postkomuniści, którzy udają antykomunistów"
    - ocenił.

    Książkę, która jest zapisem rozmów dziennikarki Katarzyny
    Kolendy-Zaleskiej z obydwoma byłymi politykami, opublikowało wydawnictwo
    Znak Horyzont.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    168. Co ona sugeruje?!


    Co
    ona sugeruje?! Kolenda-Zaleska w TVN: Jeśli wynik wyborów będzie
    dla PiS niekorzystny, to będzie mógł zrobić wszystko z demokracją

    autor: Fratria/Twitter
    Nigdy żaden Sejm i żadna władza nie zostawiały sobie furtki
    na to, co po wyborach. Bo jeśli wynik wyborów będzie dla władzy
    niekorzystny, to władza będzie mogła zrobić wszystko z polską demokracją

    — stwierdziła na antenie TVN dziennikarka „Faktów” Katarzyna
    Kolenda-Zaleska. Słowa dziennikarki TVN zszokowały m.in. prof.
    Stanisława Żerko.

    Red. @KolendaK na zakończenie
    swego materiału w Faktach dała do zrozumienia telewidzom, że PiS może
    unieważnić niekorzystny dla tej partii wynik wyborów 13 października.
    Nie chcę tego komentować

    — napisał na Twitterze prof. Żerko.

    I słusznie. Bo nic takiego nie dawałam do zrozumienia. Widocznie Pan Profesor ma takie obawy, mnie to nawet na myśl nie przyszło

    — zareagowała na powyższy wpis dziennikarka TVN.

    Użyte przez Katarzynę Kolendę-Zaleską sformułowanie, że jeśli
    PiS przegra wybory „władza będzie mogła zrobić wszystko z polską
    demokracją”, dla wielu osób może być jasną sugestią, że zdaniem
    dziennikarki TVN PiS rzekomo może unieważnić wynik wyborów. To bardzo
    nieodpowiedzialne i bezpodstawne stwierdzenie, niepotrzebnie
    nakręcającego spiralę negatywnych emocji.

    tkwl/Twitter


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    169. Kolenda-Zaleska wyrzuciła z

    Kolenda-Zaleska wyrzuciła z programu posła Żalka. Poszło o słowa o LGBT

    Gościem Katarzyny Kolendy-Zaleskiej w programie TVN24
    "Fakty po Faktach” był Jacek Żalek z Porozumienia. Podczas rozmowy o
    LGBT prowadząca rozmowę wyprosiła posła z anteny.

    Katarzyna Kolenda-Zaleska pytała posła Żalka o policję, która pilnuje domu Jarosława Kaczyńskiego w związku z protestami.

    Wzbiła się pani na wyżyny manipulacji, czym innym są manifestacje polityczne, a czym innym są incydenty – mówił Żalek w TVN24.

    LGBT to nie są ludzie, to ideologia

    Poseł pytał też prowadzącą rozmowę co to jest LGBT.

    LGBT to są ludzie homoseksualni, transseksualni - odpowiedziała Kolenda-Zaleska.

    Jacek Żalek roześmiał się i powiedział: LGBT to nie są ludzie, to ideologia!

    Po tej wypowiedzi dziennikarka przerwała rozmowę i wyprosiła gościa z anteny.


    Co
    rzeczywiście powiedział Żalek w rozmowie z Kolendą-Zaleską? Cały
    kontekst wypowiedzi wskazuje na to, że dziennikarka manipulowała

    Jacek Żalek / autor: YouTube/Twitter

    CZYTAJ WIĘCEJ:

    - Żalek: „LGBT to nie są ludzie, to jest ideologia”. Zirytowana Kolenda-Zaleska przerywa rozmowę! „Są jakieś granice”

    - Burza w sieci po przerwaniu rozmowy z Żalkiem przez Kolendę-Zaleską. „Ryzykowna zagrywka TVN w kampanii wyborczej”

    Polska bez LGBT jest najpiękniejsza”

    —cytowała słowa Joachima Brudzińskiego dziennikarka TVN.

    Rozumiem, że chodzi o ideologię

    —mówił Żalek.

    Nie, jest napisane wyraźnie: „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza”

    —kontynuowała Kolenda-Zaleska.

    Ale co to jest LGBT? Może mi pani powiedzieć?

    —pytał poseł.

    No to są wszyscy ludzie, homoseksualiści itd.

    —odpowiedziała dziennikarka.

    No nie, to nie są ludzie

    —odparł Żalek, wyraźnie nawiązując do ideologii LGBT.

    Słucham? Jak to nie są ludzie? Co pan mówi?

    —oburzyła się dziennikarka TVN.

    To nie są ludzie. To jest ideologia

    —ciągnął Żalek.

    Nie proszę pana, to są ludzie. Są jakieś granice, także w tym programie

    —powiedziała wyraźnie oburzona Kolenda Zaleska.

    (…)

    Czy pani sugeruje, że jak nie było LGBT, to nie było homoseksualistów? (…) Homoseksualiści są od wieków

    —pytał Żalek.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    170. Chcą nas wyłączyć jak posła


    Chcą nas wyłączyć jak posła Żalka w programie TVN. Ocenzurować, zmarginalizować i otworzyć drzwi szaleństwu

    Katarzyna Kolenda-Zaleska / autor: wpolityce.pl

    Bardzo dobrze się stało, że w piątkowy wieczór dziennikarka TVN
    Katarzyna Kolenda-Zaleska rozłączyła się w czasie programu ze swoim
    gościem, posłem Jackiem Żalkiem, gdy ten wspomniał o ideologii LGBT. Dzięki
    temu zobaczyliśmy wprost co chcą z nami zrobić orędownicy lewicowego
    szaleństwa, ukazał się też mechanizm jak chcą to zrobić. To udawane
    zdziwienie dziennikarki TVN, jakby przez pięć lat debaty publicznej
    pierwszy raz usłyszała o „ideologii LGBT”, jej udawane oburzenie, jakby
    przez półtora tysiąca dni nie była w stanie sięgnąć po jakąś książkę
    o gender, nie znała koncepcji płci kulturowej, jakby skrót LGBT był już
    używany przez Platona i Arystotelesa, a w podręcznikach logiki był
    podstawowym terminem.

    CZYTAJ O TYM:

    Poseł Żalek wyproszony ze studia TVN na wspomnienie o ideologii LGBT

    To udawanie,
    że jakaś nowinka ideologiczna, jakaś koncepcja wymyślona przez Magnusa
    Hirschfelda albo Judith Butler, to prawda objawiona i niekwestionowalna,
    ten monopol myślenia, podział na myślenie „jedynie słuszne”
    i „zacofane”, które można wyłączyć jednym pstryknięciem w opcję:
    „rozłącz” to marzenie lewicy i liberałów ostatnich dekad
    .
    Wczorajszy program „Fakty po faktach” to tylko rozgrzewka przed powtórką
    amerykańskiego scenariusza upokarzających marszów z całowaniem Murzynów
    w buty, padaniem twarzą do ziemi, histerii rozemocjonowanej młodzieży
    wytresowanej lepiej niż psy Pawłowa, że na krytykę koncepcji płci,
    proponowanej przez LGBT, czuje się ona jakby ktoś obdzierał
    ich ze skóry.

    Wydarzenia w USA, gdzie Georga Floyda, faktycznie
    tragicznie zabitego w brutalnym zatrzymaniu policyjnym, ale jednak
    w wydarzeniu incydentalnym, otóż tego Georga Floyda przedstawia się jako
    anioła represjonowanego przez system stworzony u swego zarania przez
    Krzysztofa Kolumba (bo odkrył drogę do kolonizacji Ameryki), chowa się
    w złotej trumnie wiezionej przez białą karetę, te wieści zza oceanu
    pokazują, że światopogląd progresywistów to istne szaleństwo,
    to fala, którą można przyjąć lub odeprzeć. Tertium non datur. Nie da się
    wpuścić „trochę szaleństwa”. Albo rozmawiamy o LGBT, gender studies,
    koncepcji płci kulturowej, albo wyłączamy się przyciskiem na komputerze.

    KONIECZNIE ZOBACZ: Oto ideologia LGBT i jej dziewięciu twórców

    Oni
    potrafią opowiedzieć się za każdym szaleństwem. Jeśli kwestionowanie
    pojęcia „płci kulturowej” jest dla nich homofobią, straszeniem,
    dyskryminacją, to równie dobrze mówienie o kulistości Ziemi może być
    wpisane na listę tematów zakazanych.

    Wczorajsza medialna
    sztuczka, tej udawanej tolerancji prowadzącej „Fakty po faktach”, jej
    wyreżyserowany gest obrony uciśnionych, przeciwko - tak, to słowo już
    czeka do przyczepienia go na naszych plecach, kołnierzach, czołach -
    faszystom, jest równie wiarygodny jak sceny z dzieł socrealizmu.
    Przypomnijmy sobie filmy wcześniutkiego PRL, „Jasne Łany” Eugeniusza
    Cękalskiego, „Celulozę” Kawalerowicza, zobaczymy to samo przerysowane
    oburzenie „prawdziwych komunistów” przeciwko kułakom, sabotażystom
    i imperialistom, ten sam wyraz twarzy, choć inne „kliknięcie”
    wyłączenia z rozmowy.

    Lewicowi szaleńcy zwierają
    szeregi, za szturmowców na Pałac Zimowy, robi im zagubiona
    i zmanipulowana młodzież z tęczowymi pelerynkami, tańcząca Bóg wie
    po co i na co, do tego jeszcze pogromcy polskiego antysemityzmu, choć
    nie było bardziej zaangażowanego w ratowanie Żydów narodu niż Polacy
    i antyrasizmu, choć nie mieliśmy ani centymetra kwadratowego
    zamorskiej kolonii.

    To ważna rzecz, ten wczorajszy
    program „Fakty po faktach”. Być może nadejdzie czas, że za wyrażanie
    swoich poglądów redaktor prowadzący (tyle dobrego, że nie oficer
    prowadzący) wyłączy nas jednym pstryknięciem, a tysiące tęczowych
    hunwejbinów wyleją na nas kubły pomyj. Dostaliśmy przedsmak tego, co nas
    czeka, gdy szaleńców dopuścimy do rządzenia krajem.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    171. Pani Kasia strzela z


    Pani Kasia strzela z „Aurory”. Drodzy LGBT! Nikomu nie chodzi o wasze prawa. Celem jest podpalenie tego świata


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    172. Sojusznicy w kłamstwie.


    Sojusznicy
    w kłamstwie. Skala i cel manipulacji serwowanych w TVN i u Michnika
    niczym się nie różnią od tych w mediach białoruskich

    Paweł Jabłoński/Katarzyna Kolenda-Zaleska / autor: Fratria

    Wiceszef MSZ o TVN24: Powtarzacie propagandę Łukaszenki

    "Powtarzacie propagandę Alaksandra Łukaszenki, to jest
    ten sam przekaz, który jest w mediach białoruskich, który jest w Russia
    Today" - powiedział w TVN24 wiceszef MSZ Paweł Jabłoński. Zarzucił
    TVN24, że posługuje się propagandowymi materiałami emitowanymi przez
    białoruskie władze.

    Komisarz Unii Europejskiej ds. migracji Ylva Johansson
    oświadczyła, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej nie jest kwestia
    migracji, ale częścią agresji Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w
    celu destabilizacji UE.

    Ten obszar między granicami Polski i Białoruś nie jest kwestią migracji, ale częścią agresji Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w celu destabilizacji UE
    - napisała na Twitterze Johansson. Ten cytat, jak wskazała, jest
    częścią jej wywiadu, jaki ukazał się w amerykańskim dzienniku "New York
    Times".

    Unijna komisarz opublikowała też zdjęcie, przedstawiajcie migrantów przebywających na Białorusi przy granicy z Polską.

    Władze
    polski wcześniej informowały, że na granicy polsko-białoruskiej nie ma
    obszaru ziemi niczyjej, tylko słupki wskazujące na granicę rozdzielającą
    Polskę od Białorusi.

    Komisja Europejska została zapytana w piątek o te słowa przez PAP.

    Takie jest rzeczywiście stanowisko Komisji Europejskiej, a nawet szerzej Unii Europejskiej, które w podobny sposób wyrażali już wcześniej ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich - przekazał PAP rzecznik KE Christian Wigand.

    Kolenda-Zalewska: "To katolicki kraj". Minister Czarnek: "Warto zapamiętać, wszak mówi to działaczka lewicowo-liberalnej stacji"

    Nie wstyd panu, panie ministrze?
    To katolicki kraj” - w ten sposób dziennikarka TVN24 Katarzyna
    Kolenda-Zaleska starała się atakować wiceministra MSZ Paweł Jabłoński
    za to, że nie ma możliwości dostarczenia jedzenia i wody dla imigrantów
    przez stronę polską dlatego, że migranci znajdują się po stronie
    białoruskiej. Wypowiedź dziennikarki TVN24 celnie skomentował
    na Twitterze Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki.

    CZYTAJ TAKŻE:

    Gorąco w TVN24! Jabłoński do Kolendy-Zaleskiej: Powtarzacie propagandę Łukaszenki. To ten sam przekaz, co w mediach białoruskich

    Rzecznik ministra koordynatora alarmuje: „Rośnie zainteresowanie strony rosyjskiej sytuacją na białorusko-polskiej granicy…”

    To katolicki
    kraj - powiedziała Pani Kolenda-Zaleska. Warto zapamiętać, wszak mówi
    to działaczka lewicowo-liberalnej stacji zwalczającej z zaangażowaniem
    Kościół w Polsce

    — napisał na Twitterze Przemysław Czarnek, minister edukacji narodowej.

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl