"Artysta" Rafał Betlejewski w kolejnej hucpie . Chce "uczcić ofiary Holocaustu" pasiakami na koszach na śmieci

avatar użytkownika Maryla

Performer Rafał Betlejewski , czyli "skandalista z Koziej Wólki" znalazł sposób na własną promocję i zarobkowanie . Po dwóch nagłośnionych przez media akcjach promocyjnych, które miały zwrócić uwagę na niego i przynieść mu rozgłos, znów organizuje skandal, wykorzystując motyw pasiaków więźniów obozów koncentracyjnych. Jak widać , nie jest oryginalny, kopiuje innego "artystę" z akcji w dniu 11 listopada 2010 roku w Warszawie. 

Odpowiedź na list WSA dot. naszego listu do min. NiSW Barbary Kudryckiej w sprawie pasiaków więźniów

"folklorystyczny Holocaust".

 

 

Pasiaki zagłady na koszach do śmieci?

Trzema niebieskimi pasami malowanymi w miejscach publicznych artysta Rafał Betlejewski chce uczcić ofiary Holocaustu. Pomysł budzi kontrowersje.

*Kosz z modrymi pasami można zobaczyć m.in. na Mariensztacie
źródło: Materiały Promocyjne
*Kosz z modrymi pasami można zobaczyć m.in. na Mariensztacie

Niebieskie pasy, nawiązujące do obozowych pasiaków, pojawiają się w różnych miejscach stolicy. Można je zobaczyć m.in na ścianach budynków, skrzynkach energetycznych czy nawet koszach na śmieci. Ich autorem jest Rafał Betlejewski, kontrowersyjny artysta znany m.in. ze spalenia stodoły (odniesienie do wydarzeń w Jedwabnem) czy akcji „Tęsknię za Tobą Żydzie”.

Teraz niebieskimi pasami chce uczcić ofiary Holocaustu. Domaga się też, by 27 stycznia był Polskim Dniem Pamięci o Ofiarach Holocaustu. Od sześciu lat jest to już międzynarodowy taki dzień. – Sposób, w jaki chce czcić Holocaust Rafał Betlejewski, budzi zastrzeżenia, bo pasy pojawiają się m.in. na śmietnikach – zauważa nasz czytelnik Zbigniew Pawluk. Sam Betlejewski mówi, że celowo wymyślił niebieskie pasy, by nawiązywały do pasiaków z Auschwitz. – To symbolika nawiązująca do stylistyki młodzieżowej czy reklamowej – przyznaje.

Dlaczego zdecydował się na kosze na śmieci? – W czasie zagłady wielu ludzi zostało wyrzuconych na śmietnik w dosłownym słowa znaczeniu – wyjaśnia artysta. Dodaje, że chciałby, by jego pasy pojawiły się też na ubraniach, np. koszulkach, spodniach czy kubkach. – Zależy mi na oswajaniu Holocaustu. Chciałbym, abyśmy uznali to wydarzenie za polskie doświadczenie dziejowe, tak jak zrobiliśmy z Powstaniem Warszawskim – tłumaczy artysta.

Były ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss mówi, że nie można krytykować artysty.

– Śmierć była wtedy wszędzie i jeśli artysta właśnie w ten symboliczny sposób to podkreśla, to ja mogę go zrozumieć, choć sam bym tego nigdy nie zrobił – mówi ambasador. Dodaje, że jeśli to działanie artysty wychodzi z jego serca, z jego duszy i nie jest to tylko prowokacja PR-owska służąca zdobyciu popularności, to niech tak będzie.

Działania Rafała Betlejewskiego podobają się historyk i byłej przewodniczącej Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Helenie Datner.

– Poprzednich jego akcji nie uważam za kicz ani za przekraczanie jakiś granic. Ten artysta szturmem zdobywa naszą świadomość i to nie jest złe – mówi historyk. Zauważa jednak, że modre pasy namalowane na śmietniku to już balansowanie na granicy. – To prowokacja artysty, ale mnie ona nie oburza. Rzeczywistość wtedy była straszna, ale tworzyli ją ludzie, a nie demony – podkreśla Datner.

Życie Warszawy
 
http://www.zw.com.pl/artykul/2,552876.html
 
Mniej zachwyceni są Żydzi polscy piszący na portalu jewish.org.pl
 
10 Sty 2011 ... Ich autorem jest Rafał Betlejewski, kontrowersyjny artysta znany m.in. ze
spalenia stodoły (odniesienie do wydarzeń w Jedwabnem) czy akcji ...
http://www.jewish.org.pl/index.php?o…26%3Anewsy&Itemid=86&lang=pl

 

Tęsknię za Tobą Żydzie | Płonie stodoła

 

Performance z płonącą stodołą w rocznicę mordu Żydów w Jedwabnem ...

spalił w niedzielę stodołę z kartkami symbolizującymi nieżyczliwe myśli dotyczące Żydów. Happening "Płonie stodoła", nawiązujący do 69. rocznicy pogromu Żydów w Jedwabnem, artysta zorganizował we wsi Zawada pod Tomaszowem Mazowieckim (Łódzkie).

Przyznał, że zdaje sobie sprawę z kontrowersji, które wywołał. "Kontrowersje będą, bo ten projekt jest po prostu kontrowersyjny" - zaznaczył.

Wieś Zawada znajduje się tuż obok trasy szybkiego ruchu Warszawa-Katowice pod Tomaszowem Mazowieckim. Wybór miejsca podyktowany był - jak tłumaczył Betlejewski - walorami wizualnymi, które będą korzystnie wyglądać w filmie nakręconym podczas happeningu "Płonie stodoła".

Artysta zgłosił akcję do policji i straży pożarnej jako plan filmu dokumentalnego. Na miejscu pojawiły się patrole policji i dwa wozy straży pożarnej. Akcji towarzyszyć miał festyn. Jednak - jak informował wcześniej Betlejewski na stronie internetowej - w związku z brakiem zgody wójta gminy Tomaszów na przeprowadzenie spalenia stodoły z uczestnictwa w zdarzeniu wycofały się władze wsi. Nie było więc orkiestry i poczęstunku, co wcześniej zapowiadał.

 

Moim celem bylo stworzenie wizualnej reprezentacji (obrazu) polskiego uczestnictwa w zagładzie Żydów, którą można określić "folklorystycznym Holocaustem".

Projekt okazał się niezwykle kontrowersyjny, spotkał się z wieloma protestami, znalazł też swoich entuzjastów. Relacje i zdjęcia płonącej stodoły obiegly świat.

Opis stodoly

opis z daleka

Poniżej znajdziesz relację z przebiegu projektu od momentu ogłoszenia pomysłu w kwietniu aż do dyskusji po.

 

 

Reportaż filmowy "Płonie stodoła".

Przedstawiamy reportaż filmowy z ostatnich dni projektu Płonie stodoła. Film trwa 15 minut i jest relacją z Zawady, wsi w pobliżu Tomaszowa Mazowieckiego.

Film miał swoją premierę na konferencji The Dictionary of War w Moskwie. Pokazywany był także 26 września w Muzeun Historii Żydów w Amsterdamie.

 


Etykietowanie:

35 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. proponuję list do prezydent Warszawy z pytaniem

czy wyraziła zgodę na taką profanację symbolu męczeństwa i smierci więźniów obozów koncentracyjnych.

Dość tej hucpy !

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. cienka granica pomiędzy happeningiem i kontrowersją

Rangę publicznych uroczystości podkreśla Jarosław Mensfelt, rzecznik prasowy Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

- Na terenie byłego obozu mają swoje miejsce uroczystości i spotykają się one z odbiorem opinii publicznej - powiedział.

- W przypadku pamięci o Holokauście istnieje cienka granica pomiędzy happeningiem i kontrowersją, którą łatwo przekroczyć - przestrzega. Dodał, że tego rodzaju akcje jak proponuje Betlejewski bardzo często są powierzchowne i nie niosą ze sobą nic poza chwilowym zainteresowaniem.Rangę publicznych uroczystości podkreśla Jarosław Mensfelt, rzecznik prasowy Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

- Na terenie byłego obozu mają swoje miejsce uroczystości i spotykają się one z odbiorem opinii publicznej - powiedział.

- W przypadku pamięci o Holokauście istnieje cienka granica pomiędzy happeningiem i kontrowersją, którą łatwo przekroczyć - przestrzega. Dodał, że tego rodzaju akcje jak proponuje Betlejewski bardzo często są powierzchowne i nie niosą ze sobą nic poza chwilowym zainteresowaniem.

Do wzięcia udziału w happeningu Betlejewski namawia poprzez swoją stronę internetową i Facebooka.

- Mam sygnały, że w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie powstała inicjatywa, aby paskami zasypać tego dnia budynek, a ludzie z Katowic chcą błękitny pasek dołączać do polskiej flagi - informuje.

- Sam najchętniej umieszczam pasy na betonowych koszach na śmieci, których w Warszawie jest bardzo wiele. Mają one znaczenie symboliczne, są czymś ze swojej natury odrzuconym - powiedział performer.

http://www.rp.pl/artykul/153227,598552.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie

20 stycznia o godz. 17.00 w SWPS w Warszawie
(aula 214 im. T. Tomaszewskiego) odbyło się pierwsze w tym roku
kalendarzowym spotkanie z cyklu „Po co żyjemy", prowadzone przez Jacka
Żakowskiego, cenionego dziennikarza i publicystę. Z tytułowym pytaniem o
cel życia zmierzył się tym razem Krzysztof Materna – satyryk, aktor i reżyser.
Powiększ

Celem organizowanego przez SWPS cyklu
otwartych spotkań „Po co żyjemy?" jest wywołanie twórczej dyskusji na
temat życia świadomego i pożytecznego oraz zainspirowanie uczestników do
odkrywania własnego potencjału. Różnorodne postawy zapraszanych gości:
filozofów, psychologów, terapeutów, myślicieli, etyków, religioznawców
pozwolą ukazać wieloaspektowość i odmienne interpretacje tytułowego
problemu.

Do tej pory, gośćmi Jacka Żakowskiego
byli m.in. Jerzy Owsiak, Krystyna Janda, Jerzy Stuhr, Wojciech
Eichelberger, Joanna Szczepkowska, Marek Raczkowski czy Janusz Palikot.


http://www.swps.pl/aktualnosci-z-warszawy/wydarzenia-strona-glowna/po-co-zyjemy-krzysztof-materna-gosciem-jacka-zakowskiego

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika idem

4. Profanacja flagi greckiej ?

10 pytań do dziennikarzy śledczych ( lub Sejmowej Komisji Śledczej d/s Niepełnosprawnych Artystycznie)


1) czy rząd Grecji, członka Unii Europejskiej  zgodził się, by element jej flagi znalazł się na śmietnikach ? 
2) czy aRTYSTA B. przewiduje swój akt twórczy na pojemnikach z psim g.wnem ? 
3) czy moglibyśmy zawnioskować o przebadanie tego biednego człowieka w aspekcie impotencji twórczej? 
4) czy znana jest jakaś terapia sterylizująca popęd twórczy w przypadku kompletnego braku warunków osobniczych do procesu tworzenia ? 
5) czy ów upośledzony człowiek jest może absolwentem Czegośtam z tytułem magistra Czegoś ? 
6) czy prawdą jest, że ów człowiek jest blisko spokrewniony z b. posłem PO Palikotem Januszem ? 
7) czy prawdą jest, że koszty pożaru stodoły zobowiązywał się pokryć ówczesny poseł Palikot Janusz ale słowa nie dotrzymał, co skutkowało wycofaniem się z imprezy pana Wójta Gminy Tomaszów ? 
8) czy prawdą jest, że wyż. wym. człowiek p/o artysty, odrzucił ( z powodu zawyżonej ceny ) ofertę pana redaktora Blumsztajna dotyczącą odprzedaży 863 gwizdków pozostałych po rozrywkowej imprezie 11 Listopada? 
9) czy prawdą jest, że inny p/o artysty ob. Althamer wniósł sprawę o plagiat twórczy i przeciwko p.o. artysty Rafałowi B.? 
10) czy prawdą jest, że p/o artysty Rafał B. złożył wniosek o stypendium twórcze do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego ( ze szczególnym podkreśleniem "Dziedzictwa"), posługując się fałszywym dyplomem ukończenia Czegośtam ?

Byłbym wdzięczny za informacje. 

Zatroskany Obywatel

 Idem
avatar użytkownika Maryla

5. będzie skandal dyplomatyczny, jak nic! Grecy są impulsywni !

Flaga Grecji

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. ciekawe, kto pokryje koszty czyszczenia śmietników?

7) czy prawdą jest, że koszty pożaru stodoły zobowiązywał się pokryć ówczesny poseł Palikot Janusz ale słowa nie dotrzymał, co skutkowało wycofaniem się z imprezy pana Wójta Gminy Tomaszów ?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika idem

7. Pytanie 11)

Czy prawdą jest, że ob. p/o artysty Rafał B. przez 1.5 roku był członkiem Platformy Obywatelskiej i w tym czasie finansował ( z otrzymywanego państwowegoi stypendium ) działalność Palikota Janusza, w wyniku czego, przestał płacić składki i został z tejże partii wykluczony ?

 Idem
avatar użytkownika idem

8. Pytanie 12 i 12a)

Czy prawdą jest, że pani prezydent Warszawy, Hanna G.W. wydała zgodę na zakup 629 pojemników na śmiecie, w narodowych kolorach Grecji, w celu ustawienia ich ( pod kierownictwem p/o artysty Rafała B. ) wzdłuż Traktu Królewskiego ? I czy prawdą jest, że małżonek Pani Apfelbaum, pan minister Radosław Sikorski został w tej sprawie wezwany do Ambasady Grecji ?

 Idem
avatar użytkownika idem

9. Pytanie 13)

Czy prawdą jest, że pan redaktor Blumsztajn Seweryn zgłosił na policji brak 47-miu gwizdków, tuż po opuszczeniu bydynku przy ul. Czerskiej, przez p/o artysty, Rafała B.?

 Idem
avatar użytkownika idem

10. Pytanie 14)

Czy prawdą jest, że Przewodniczący Kongresu Źydów, Ronald Lauder nazwał p/o artystę Rafała B. "cynicznym gojem" robiącym geszeft na źydowskim nieszczęściu oraz zabronił uczciwym Żydom wszelkich kontaktów z tymże p/o artysty, osobnikiem.

 Idem
avatar użytkownika idem

11. Pytanie 15)

Czy prawdą jest, iż p/o artysty, Rafał B. zwrócił się do Kawalera O.B. red. Michnika o mediacje z panem Ronaldem Lauderem w/s wykładni akcji malowania śmietników przez wyż. wym. p/o artysty.

 Idem
avatar użytkownika Maryla

12. Zatrzymano grafficiarza, zniszczył budynek teatru

Zatrzymanemu postawiono zarzut niszczenia mienia. Grozi mu za to do 5 lat więzienia. Obecnie ustalani są właściciele pomalowanych obiektów.

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/warszawa/zatrzymano-grafficiarza-zn...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. Jak podrobić Adidasy, czyli do Chin z Betlejewskim!

Jak zwykł mawiać jeden z Prezydentów RP: Nie chcem, ale muszem!
A więc: musimyjak najszybciej zebrać kasę, żeby kupić bilet do Chin i uratować Betlejewskiego, bo jak go na podrabianiu Adidasa dorwą źli ludzie, to nikt nie będzie miał z niego już radości – ani Cepelia, ani PKP.

Każdy robi to we własnym zakresie – byle szybko i skutecznie. Mamy mało czasu /emot zachęcający do zobaczenia materiału filmowego/.

Modre paski na koszulce

http://styx.salon24.pl/272941,jak-podrobic-adidasy-czyli-do-chin-z-betle...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika benenota

14. Niemen antysemita?

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Maryla

15. Betlewski dorabia teraz u Michnika w radiu

http://www.fakt.pl/zarty-z-gwaltu-w-TOK-FM-Rafal-Betlejewski-tlumaczy-si...

Skandaliczna relacja w radiu TOK FM (siostrzane medium ”Gazety Wyborczej”), w której dziennikarz rechotał na antenie, gdy mówił o gwałtach na warszawskiej Pradze, zogniskowała uwagę na prowadzącym audycję. Rafał Betlejewski został zapytany o aferę, której jest ”bohaterem”. Jego tłumaczenia to wywody poniżej krytyki! A na pewno poniżej poziomu stacji, która tak często staje w obronie czci kobiet, czy praw mniejszości

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. Drwił z gwałtu na antenie

Drwił z gwałtu na antenie radia. Są przeprosiny

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/drwil-z-gwaltu-na-antenie-radia-sa-przepr...

Ubiegłotygodniowa audycja w radiu TOK FM, w czasie której Rafał Betlejewski żartował sobie z gwałtu wywołała prawdziwą burzę w internecie. Dziś, za słowa jakie wtedy padły, przeprasza redaktor naczelna radia Kamila Ceran.

"Gwałt jest jednym z najobrzydliwszych przestępstw, które zasługuje wyłącznie na powszechne potępienie, a na pewno, w żadnych okolicznościach, nie powinno być przedmiotem rozbawienia" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie tokfm.pl.

W piątkowej audycji Cezarego Łasiczki "Konfrontacje" Betlejewski drwił sobie z informacji na temat gwłaciciela, który atakował swoje ofiary w windach. Twórca akcji Tęsknię za Tobą, Żydzie" nie ukrywał przy tym, że historia, która znalazł na łamach "Gazety Wyborczej" ma dla niego charakter anegdoty i niezmiernie go bawi.

"Były to treści absolutnie nie na miejscu i gdybym miała świadomość, że w tę stronę pójdzie rozmowa, z pewnością w ogóle by do niej nie doszło. Jest mi tym bardziej przykro, że Radio TOK FM od lat walczy i pomaga słabszym i skrzywdzonym, chciałabym zatem za to, że bezmyślna wypowiedź p. Betlejewskiego została wyemitowana w naszej stacji, przeprosić również dziennikarzy i współpracowników Radia" - napisała Kamila Ceran.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

17. @

W normalnym, wolnym kraju Betlejewski miałby proces cywilny z rodziną zgwałconej kobiety, a radio michnikowe dostałoby ze 2 mln EUR kary.

avatar użytkownika Maryla

18. pytanie idem - znamy odpowiedź

Pytanie 15)

Czy prawdą jest, iż p/o artysty, Rafał B. zwrócił się do
Kawalera O.B. red. Michnika o mediacje z panem Ronaldem Lauderem w/s
wykładni akcji malowania śmietników przez wyż. wym. p/o artysty.

-------------------------------------------------------------------------------------

jak widac mediacje przebiegły pomyslnie, a obywatel red.Michnik zatrudnił w swoim radiu p/o artysty, Rafała B.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. za Portalem Erec Israel \ Kultura

http://izrael.org.il/kultura/4021-etapy-kariery-rafala-betlejewskiego.html


Etapy prostackiej kariery Rafała Betlejewskiego


Rafał
Betlejewski to artysta niebywały. Mało jest osób, które zrobiły w Polsce
tak błyskotliwą medialną karierę na Żydach. Betlejewski to przypadek
człowieka, który dzięki serii chuligańskich, prostackich i makabrycznych
prowokacji obrażających żydowską wrażliwość i pamięć, robi karierę w
polskich mediach i podszywa się jednocześnie pod przyjaciela narodu
żydowskiego.

Mój artykulik będzie bardzo krótki, ale za to pełen obrazków pokazujących stadia jego "kariery".

1. AKCJA DEMOLOWANIA POLSKICH ULIC, GMACHÓW, MOSTÓW, czyli akcja "TĘSKNIĘ ZA TOBĄ ŻYDZIE"

Wiadomo,
że trzeba jakoś zacząć, więc Betlejewski zaczął od akcji wypisywania
hasła "TĘSKNIĘ ZA TOBĄ ŻYDZIE". Z czasem, dzięki pomocy zidiociałych
mediów (Wyborcza), wciągnął do tego sporo ideowej młodzieży. Jej jest mi
naprawdę szkoda i nie mam do młodych ludzi żalu, bo zostali
wykorzystani. Chuligani Betlejewskiego obsrywali tym hasłem nawet
zabytki, a artysta się tym z radością chwalił na swoim facebooku. Jeśli
liczba antysemitów w Polsce po tej akcji wzrosła, to nie będę
zaskoczony...




2. ŚMIETNIKOWA PAMIĘĆ O HOLOKAUŚCIE/SZOA w wykonaniu Betlejewskiego, czyli niszczenie śmietników w Warszawie. Artysta piszczał: "Mulujcie modre paski, noście modre paski"...

3. LANSIK ZDROWOTNY W AUSCHWITZ. SZCZYT SKUR... Oto co Betlejewski napisał pod tym zdjęciem:

"Obecnie
głoduję w Krakowie. W siódmym dniu głodówki, po tym jak schudłem 12
kilogramów pojechałem do Auschwitz. Odwiedziłem celę, w której umierali
skazani na śmierć głodową
"

4. AKCJA PALENIA STODOŁY W JEDWABNEM w rocznicę zbrodni na Żydach. Nie ma to jak 5 minut sławy żydowskim kosztem...


fot.  z tekstu na stronie 614th Commandment Society, Zuzanna Marczyńska

5. W 2012 r. Betlejewski zostaje zaproszony do radia TOK FM i żartuje sobie z gwałtów na kobietach.

6. Obecnie Betlejewski został ekspertem i naczelnym publicystą warszawskiego radia publicznego RDC
ds. kwestii żydowskiej, do którego zaprasza i promuje w nim regularnie
ludzi, którzy dyszą z nienawiści do Izraela: polskich skrajnych lewaków,
samonienawidzących się Żydów (Chomsky, Pappe etc.). Publicystyka godna
czasów marca 1968.

Wcale mnie to nie dziwi. Nie jestem też zaskoczony, że szefową tego radia jest Ewa Wanat, była szefowa radia TOK FM.

Wanat
skomentowała w 2012 r. na facebooku informację o urodzinach porwanego
przez terrorystów Hamasu izraelskiego żołnierza Gilada Szalita, który
wyszedł na wolność (po ilu latach niewoli? kto zgadnie?) za cenę
wypuszczenia ponad 1000 arabskich morderców. Wanat napisała pod zdjęciem
Szalita, że Autonomia Palestyńska to "getto", a Izrael jest "państwem
faszystowskim". Nie dziwi mnie angaż dla Betlejewskiego. Swój swego
zawsze pozna i doceni.

Najgorsze,
że Betlejewski kreuje się na wielkiego przyjaciela Żydów, co potwierdza
słuszność ludowego przysłowia: "chroń mnie Boże od takich przyjaciół,
bo z wrogami dam sobie radę sam".

Obecna szefowa Betlejewskiego przynajmniej nikogo nie udaje. I za to jej chwała i wyrazy szacunku.

Adam Steinberg, RAMAT GAN



Post scriptum

Zdjęcia [poza jednym] pochodzą ze strony "artysty": https://www.facebook.com/pages/T%C4%99sknie-za-Tob%C4%85-%C5%BBydzie/215734749976

Jeśli przypadkiem polubiliście tę stronę, to proszę o przemyślenie tej decyzji...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

20. szanowna pani prezes

w takich chwilach cieszę się,ze nie żyją już moi Rodzice i Bliscy z tamtych lat...kolejnego zawału na pewno by nie żyli,ci przedwojenni harerze,dzieci patriotycznych przedwojennych Polek i Polaków..

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

21. ciąg dalszy za Portalem Erec Israel \ Kultura

http://izrael.org.il/opinie/4046-odpowiadamy-rafalowi-betlejewskiemu.html


Odpowiadamy Betlejewskiemu

''Artysta''
Rafał Betlejewski bardzo oburzył się na podsumowanie jego działalności,
jakie zamieściliśmy na naszym portalu w tekście "Etapy prostackiej kariery Rafała Betlejewskiego" [link].

Swój komentarz zamieścił na portalu natemat.pl [link], a "Betleja" wsparła również za pomocą facebooka jego szefowa Ewa Wanat.

Chcemy
w tym miejscu jasno powiedzieć, że argumenty Rafała Betlejewskiego nas
zupełnie nie przekonują. Popieramy autora naszego tekstu.

Betlejewski napisał potem jeszcze do nas, a kiedy mu zaproponowaliśmy odniesienie się do zarzutów, to stwierdził:

Proszę
poczytać, jakie opinie pojawiły się w komentarzach pod Waszym tekstem.
Tak jak pisałem, wiele osób kupuje to, co Państwo piszą i jest na mnie
wściekłych. Czy doprawdy o to chodziło, żeby zrobić ze mnie szmatę i
zbrodniarza? Tak, jestem rozżalony, jak każdy człowiek, którego spotyka
tego rodzaju prymitywna niesprawiedliwość. Myślę, że wyrządzają mi
Państwo dużą krzywdę i zwyczajną podłość.


Musimy
przybliżyć naszym Czytelnikom prawdziwą twarz "niepokornego artysty" i
raz jeszcze pokazać dlaczego uważamy, że jest to człowiek zdolny do
najgorszych łajdactw, jeśli tylko mogą się mu przysłużyć do zdobycia
sławy.

Anna Politkowska
(Анна Степановна Политковская) była wspaniałą, bezkompromisową i bardzo
niewygodną rosyjską dziennikarką, która została zamordowana w windzie
jej mieszkania w Moskwie w 2006 r.

Rafał Betlejewski również "uczcił" jej śmierć. Zrobił to jak umiał. Chcecie wiedzieć co zrobił? Otóż pojechał do budynku w stolicy Rosji, w którym zamordowano Politkowską, zasiadł tam na schodach i zaczął się masturbować!!! Wszystko to nagrał i wstawił na youtube i nazwał "Piękna agonia - Politkowska".

Na pewno nie odważyłby się tego zrobić w meczecie...

Nie wstawiamy tego filmu, bo jest wyjątkowo obrzydliwy, ale można go obejrzeć tutaj. Przy czymś tak makabrycznym nawet aktywistki Pussy Riot wyglądają jak tancerki Teatru Bolszoj.

I
to by chyba było na tyle panie Betlejewski. Prosimy o zostawienie Żydów
w spokoju. My nie będziemy więcej z panem gadać. Nikt z pana
zbrodniarza nie robi, a szmatę robi pan z siebie sam.

REDAKCJA EREC ISRAEL

fot. wikicommons


P.S.
Po naszej publikacji Betlejewski skasował swoje moskiewskie "dzieło"
(wisiało w necie przez parę lat do dzisiaj), ale ktoś je przezornie
zabezpieczył i wrzucił tutaj.
-------------------------------------------------------

KOLEJNA HUCPA, TYM RAZEM Z WODĄ



Bałka reanimuje synagogę. Niezwykły projekt na ruinach

Monika Żmijewska


(..)

Kiedy Leon zaprosił mnie do Krynek, nie wiedziałem tak naprawdę nawet,
co to za miejsce. Zajrzałem do Wikipedii. I zobaczyłem, że jedne z
pierwszych słów określających to miejsce to "Żydzi", którzy na początku
XX w. stanowili 90 proc. ludności, i Bet Ha Kneseth Wielka Synagoga -
mówił w weekend na jej ruinach, podczas trialogu, Mirosław Bałka. -
Kiedy okazało się, że są tu takie chaszcze - już wiedziałem, co chcę
zrobić. Postanowiłem wykonać projekt reanimacji synagogi. Reanimacja to
przywrócenie do życia, przywrócenie funkcji oddychania. Zrobimy to w
sposób prosty - oczyszczenie miejsca z krzaków, dochodzenie do
fundamentu, szukanie śladów wstydliwie schowanych w krzakach.
Rozpoczniemy zaś od rozpoznawania rosnących tu roślin. Wcześniej teren
ten został zbadany przez specjalistę biologa. I już wiemy, że jest tu
blisko 40 rozpoznanych roślin, wśród nich zioła - mówił Bałka. I
wyliczał: - Kalina koralowa, czeremcha zwyczajna, malina właściwa,
jasnota biała, szczaw polny, pięciornik gęsi, podróżnik błękitny,
nostrzyk lekarski, dziki bez czarny, babka lacetowata, podbiał
pospolity, pokrzywa zwyczajna, łopian większy, jaskółcze ziele, łopian
mniejszy i wiele innych.

Wszystkie te rośliny znajdą się w
specjalnym zielniku, który będzie miał zapis w czterech językach:
łacińskim, białoruskim, polskim i hebrajskim. Zaczyn zielnika już
powstał - Bałka pokazał oprawione ramki z wydrukami, na których wypisano
nazwy roślin - w ramce brakuje tylko ich. W poniedziałek wolontariusze
zaczęli ich zbieranie. Chwilę później zacznie się też oczyszczanie
terenu, częścią projektu jest też umieszczenie w tym miejscu źródła
wody.


Siedem wiader wody?


- Nie wiem jeszcze dokładnie, na co się zdecydujemy. Początkowo
myślałem, że podłączymy się do kanalizacji i uda się zrobić coś w
rodzaju tryskającego źródła. Woda, jak się okazuje, jest 200 metrów
stąd. Więc jeszcze pomyślimy - opowiadał Bałka.
- Nie wiem jeszcze, czy
punktem startowym nie będzie po prostu siedem wiader wody nawiązujących
do menory, siedmioramiennego świecznika, symbolu światła. Nie wiem też
jeszcze, co zrobimy z tym, co wykarczujemy. Może dokonamy rytuału
spalenia? Na razie takie są założenia projektu, jaka będzie realizacja -
wszystko to okaże się po drodze. Osobiście bardzo się cieszę, że biorę w
tym udział i dziękuję Leonowi za zaproszenie. Zakładam, że czwartkowa
akcja performatywna nie będzie ostatnim dniem działania w tym miejscu i
jakiś kolejny krok w przyszłości będzie tu realizowany.
Zresztą teraz,
podczas realizacji, projekt ma też wymiar edukacyjny. Sprawdzimy, jak
była zbudowana synagoga, gdzie było wejście, przed którym odbywały się
jarmarki. Będziemy się zastanawiać, gdzie jest tu miejsce na estetykę,
na historię. Mam nadzieję, że ta ogólna wiedza wzrośnie, ja też wielu
rzeczy cały czas się uczę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. Betlejewski znów w akcji na Gazecie Wyborczej

Wspomnienia Ocalonego z II Wojny światowej


Podczas tych sześciu lat wojny nie spotkałem ani jednego dobrego Polaka. Była tylko nienawiść

Ma pan 90 lat i na własne oczy widział pan te wydarzenia z naszej
polsko-żydowskiej historii - Rafał Betlejewski rozmawia z Baruchem
Bergmanem

Warszawa, lato 1946. Baruch Bergman: W styczniu 1945 wstąpiłem na ochotnika do wojska polskiego. Z czasem osiągnąłem stopień podporucznika

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Warszawa, lato 1946. Baruch Bergman: W styczniu 1945 wstąpiłem na
ochotnika do wojska polskiego. Z czasem osiągnąłem stopień podporucznika
Przy ołtarzu stał pan w białym fartuchu ze scyzorykiem i tam na ołtarzu
leżał człowiek. Powiedziałem do Franka: "Uciekajmy!". Postanowiliśmy
przepłynąć Wisłę. Rozmowa z Baruchem Bergmanem*

Ma pan 90 lat i na własne oczy widział pan te wydarzenia z naszej polsko-żydowskiej historii, o których ja mogłem tylko czytać w książkach. Pamięta pan początek wojny?

- W 1939 roku wyszedł nakaz Greisera, gubernatora obszaru Wielkopolski, żeby wszyscy Żydzi opuścili Poznań do 22 listopada. Żyd, który znajdzie się w mieście o tej i o tej godzinie, zostanie zastrzelony.

To się nazywało czyszczenie miasta, prawda?

- Tak. Wszyscy musieliśmy się stawić w jakimś magazynie, każdy miał się rozebrać do naga, staliśmy w rzędzie, Niemcy szukali po kieszeniach i wszystko konfiskowali. Ktoś miał obrączkę... Pamiętam, pan Widawski, był czapnikiem, mieszkał na Starym Rynku, stanął nago, ale z czapką na głowie. Niemiec zdjął mu czapkę, rozpruł i wypadł pierścionek ślubny i zegarek. Niemiec go pobił.

Wieźli nas pociągiem, wysadzili gdzieś w Lubelskiem, w środku pola, śnieg po kostki. Pociąg odjechał. Szliśmy torami aż do małego miasteczka, wszystkich nas rabin przydzielił do miejscowych rodzin. Oni nam udostępnili swoje łóżka, a sami spali na ziemi. Rano rabin zrobił zbiórkę pieniędzy wśród miejscowych i pytał każdego z nas, dokąd chcemy jechać. Moja mama miała dziewięcioro braci i sióstr w Łodzi. Przyjęli nas ciepło i wspaniale. Ojciec zaczął pracować, wynajęliśmy mieszkanie. Łódź była zupełnie inna od Poznania. Była wielkim ośrodkiem żydowskim.

Wyszedł rozkaz, że każdy Żyd, od 12. czy 14. roku życia, musiał nosić żółtą gwiazdę Dawida na sercu z napisem Jude i na lewej łopatce.

To był jeszcze 1940 rok?

- Tak. Nazywaliśmy to łatami. Nosiliśmy to, ale jakoś życie się specjalnie z tego powodu nie zmieniło. Potem przyszedł rozkaz, żeby się wprowadzić do getta. Przedtem ojciec zarabiał już na tyle dobrze, że wynajął gosposię, panią Krawczyk. Była wysoka, ale miała krzywe usta i nie była bardzo ładna. Odbierał ją mąż, wysoki, śliczny mężczyzna - widać było, że zakochany. Mój ojciec pewnego razu mówi mu tak: panie Krawczyk, ja panu dam 5 złotych, a pan niech mi da swój dowód osobisty i niech pan zamelduje, że go zgubił. W ten sposób mój ojciec został Feliksem Krawczykiem. Mój ojciec był bardzo mądrym człowiekiem i trzymał ten dokument w zapasie, że a nuż, widelec kiedyś może się przydać.

I przydał się...

- Jeszcze jak. Wprowadziliśmy się do getta, tam był jeden pokój i 20 ludzi, tak że jak spaliśmy na ziemi, to jeden dotykał drugiego. Potem straszny głód się zrobił, wszy i tyfus. Ojciec powiedział: słuchajcie, tu jest śmierć. Musimy stąd uciekać. Zdejmiemy te łaty i będziemy udawać chrześcijan. Jak złapią, mówi się: trudno, tu tak czy siak czeka nas zguba.

Mieliście jakąś pomoc po aryjskiej stronie?

- Żadnej. Wsiedliśmy do pociągu do granicy z Generalną Gubernią. Ojciec wynajął przewodnika, bo granica była pilnowana przez Niemców, szliśmy w nocy. Nagle przewodnik powiedział: upaść na ziemię i nie oddychać. Przed nami przeszedł patrol niemiecki. Przewodnik przeprowadził nas i pojechaliśmy do Warszawy, ojciec miał tam siostrę.

W ilu uciekliście?

- W pięciu. Tata, mama, ja i dwóch braci. Chciałem coś jeszcze powiedzieć. Jak Niemcy weszli do Poznania w 1939 roku, mój brat miał dziewięć lat. Z innymi żydowskimi dziećmi bawili się pod domem modlitwy. W piłkę grali albo w sztekla. Wie pan, co to jest sztekiel?

Nie.

- Taka gra, poznańska. A polskie dzieci krzyczały: "Jude! Jude!", i z daleka wskazywały Niemcom Żydów. Esesowcy przyszli i zaczęli bić. Mój brat dostał kolbą i uderzył głową o mur. Wzięli go do szpitala - jeszcze wtedy można było iść do szpitala. Nie dawano mu szansy, że przeżyje. Przeżył, ale wrócił całkiem głuchy. A był takim pięknym i inteligentnym dzieckiem, że ludzie się oglądali, jak chodził po ulicy. Lekarze mówili: słuchajcie, za dwa miesiące wygramy wojnę, będziemy w Berlinie, będziecie mogli pojechać z nim do Szwajcarii, bo tu teraz nie ma warunków na leczenie. Ale jego nerw słuchowy wysechł. Mój brat ma teraz 85 lat, jest w stu procentach głuchy. Ale jest bardzo twórczy, zrobił doktorat na uniwersytecie amerykańskim. Ma żonę i córkę, każde ma swój samochód. Jestem z niego bardzo dumny.

Urodził się pan w Poznaniu?

- Tak. Każdy może przyjść do poznańskiego ratusza i przeczytać, że urodziłem się 20 września 1925 roku od mamy Sary i ojca Pejsacha Bergmana, na ulicy Żydowskiej 32 m. 5. Jestem Żydem z dziada pradziada. Według legendy rodzinnej moja prapraprababcia z Widawy witała Napoleona, jak szedł na Moskwę. Moje korzenie w Polsce sięgają kilkuset lat.

Ojciec urodził się pod zaborem rosyjskim, w tak biednej rodzinie, że jak miał sześć lat, to jego ojciec, a mój dziadek Dawid zaprowadził go do piekarza i oddał mu ojca w niewolę w zamian za siennik i jedzenie. Ojciec nigdy nie chodził do szkoły. Pracował u piekarza, zamiatał podłogi. Mama natomiast urodziła się w Łodzi, ale raczej w zamożnej rodzinie. Jej ojciec Moszek Kaganowski był na tyle wpływowy, że podobno miał przepustkę, która pozwalała mu mieszkać w Moskwie. Bo Żydom nie wolno było wjeżdżać do Moskwy.

Mój ojciec był wspaniałym człowiekiem - wysoki, przystojny...

Tak jak pan...

- Silniejszy i chyba ładniejszy. I niezmiernie zaradny. Do dzisiejszego dnia ja go poważam i szanuję. Do tego stopnia, że gdyby jeszcze żył, choćby ślepy i głuchy, to ja bym do niego czołgał się na kolanach. On mi kilkakrotnie życie uratował, w łódzkim getcie i warszawskim... Był samoukiem, ale jego artykuły ukazywały się w żydowskich gazetach przed wojną. Co sobotę po nabożeństwie musiałem czytać te jego artykuły po żydowsku.

Czyli w jidysz?

- Tak. Jestem płynny w jidysz, to mój ulubiony język.

Ten język ginie?

- On nie ginie, ale ludzie giną. Ja już jestem chyba jednym z ostatnich Mohikanów. Ojciec rozmawiał do mnie tylko po żydowsku, mama z kolei tylko po polsku. Mama miała edukację, była nauczycielką. Gdy wybuchła wojna, miałem 14 lat. Jestem ostatnim chyba, który śpiewał codziennie przed lekcją "Jeszcze Polska nie zginęła" po niemiecku. Nie spotkałem już nikogo żyjącego, który to śpiewał. Chodziłem do tej synagogi, w której po wojnie był basen miejski. Nie opuściłem ani jednego nabożeństwa. Mój ojciec wychował nas w bardzo religijnym duchu.

Cały czas chodzi pan do synagogi?

- Nie, proszę pana. Podczas wojny zabito mojego ojca i drugiego Boga w Oświęcimiu. Straciłem wiarę. A pan wierzy w Boga?

To trudne pytanie, cały czas się nad tym zastanawiam. Czemu pan pyta?

- Ja panu powiedziałem o swoich przekonaniach i byłem ciekawy pańskich.

Czy da się być Żydem bez Boga?

- Bardzo. Ja jestem takim głębokim Żydem, że nawet sobie nie wyobrażałem, że mogę być tak bardzo Żydem.

I Bóg do tego nie jest potrzebny?

- W ogóle. Nie ma go. Ja twierdzę, że to ludzie stworzyli Boga, a nie Pan Bóg ludzi. Bo jeśli Pan Bóg miałby stworzyć ludzi na własne podobieństwo i wyszło mu coś takiego, to Boże, mój Boże...

Pan widział okropne rzeczy, które ludzie potrafią robić.

- Wie pan, Poznań był pełen antysemityzmu. Tam liczył się tylko Dmowski i ksiądz Maksymilian Kolbe, obwołany potem świętym przez Jana Pawła II. On publikował "Rycerza Niepokalanej". Polecam, żeby każdy Polak przeczytał choć jedną stronę. Ział nienawiścią! Dzięki niemu ja doświadczyłem tylu upokorzeń ze strony Polaków. Dzięki księdzu Kolbe! Byli też inni antysemici, ale religia brała bardzo duży udział w nienawiści do Żydów.

Po I wojnie, kiedy Niemcy uciekli z Poznania, Poznań był pusty, można sobie było wybrać mieszkanie i mój ojciec przeniósł nas z Łodzi. W Poznaniu rodził się wtedy bardzo patriotyczny prąd narodowo-radykalny. Stronnictwo Narodowe i Obóz Narodowo-Radykalny szerzyli nienawiść do Żydów. Oprócz "Rycerza Niepokalanej" były jeszcze "Pod Pręgierz" i "Pająk". Były poświęcone jednemu tematowi: nienawiści do Żydów. Jako chłopak czytałem każdy numer tych trzech gazet. Mam w domu kolekcję "Rycerza Niepokalanej".

Polacy kupowali tę propagandę?

- Widocznie. Chodziłem po Poznaniu i widziałem, że wykwintne restauracje miały napisy w oknach "Żydom i psom wstęp wzbroniony". Ja musiałem płacić 5 groszy tygodniowo za protekcję króla ulicy.

?

- To był silny chłop, który, jak ktoś go nie słuchał, to bił. A że chciał mieć dochód, to wybrał żydowskie dzieci i każdy musiał płacić za ich ochronę. Było dwóch braci, Bogdan i Zenon. Brali od ojca 5 złotych miesięcznie za "protekcję".

Ponieważ żydowskie dzieci bito w normalnych szkołach, zarząd Poznania - miał na tyle rozumu - założył Publiczną Szkołę Powszechną nr 14 na Noskowskiego 3, która była wyłącznie dla żydowskich dzieci. Nauczyciele byli Polakami. Jak wychodziliśmy ze szkoły, naprzeciwko, w parku, czekały na nas zwykle łobuzy, nazywano ich wtedy juchcikami. Mieli kamienie i trzeba było wołać policję. W Poznaniu, jak jakiś Żyd miał brodę, to mu ją wyrywali, więc w mieście nie było ani jednego Żyda, który miałby pejsy czy chodził w chałacie. Każdy wyglądał i zachowywał się jak Polak. Mówiono w Poznaniu wśród Żydów, że jak Żyd przyjedzie do Poznania, to wraca do domu nie do poznania.

Jak się pan tam czuł?

- Bardzo chciałem być Polakiem, byłem wielkim patriotą! Kierowniczka naszej szkoły, pani Franciszka Probstowa była wielką patriotką i wpoiła w nas miłość do Polski. Znam dużo lepiej historię Polski od historii amerykańskiej, mimo że mieszkam w New Jersey od 1947 roku i chodziłem do szkół amerykańskich.

Mówi pan przepiękną polszczyzną!

- Ja jestem zakochany w poezji polskiej. Szczególnie w Mickiewiczu, Słowackim. A Tuwim, kuzyn mojej mamy, którego nigdy nie poznałem, jest moim Bogiem. Znam go na pamięć. Podobno zacząłem czytać książki, jak miałem trzy lata. Chciałem wstąpić do harcerzy, ale mi powiedziano, że tylko polskie dzieci mogą być harcerzami. Nie miałem ani jednego polskiego kolegi. Nikt się ze mną nie chciał bawić. Byłem "parszywym Żydem". Codziennie. Zaakceptowałem tę sytuację. Myślałem, że tak jest na całym świecie. Że to jest los Żyda - musi cierpieć. Z tym że ja nie czułem tego cierpienia. Miałem kolegów Żydów. Założyliśmy klub sportowy Bar Kochba i organizację syjonistyczną, spotykaliśmy się raz na tydzień i omawialiśmy książki.

Rodzice nie chcieli uciec z Poznania?

- Chcieli, ale nie mieliśmy pieniędzy, byliśmy biedni. Ojciec wpajał we mnie kulturę żydowską, historię żydowską, Torę. Wpoił we mnie dumę, że jestem Żydem. Czytam po hebrajsku płynnie, ale nie rozumiem, co czytam. Znam wszystkie modlitwy po hebrajsku, ale nie rozumiem, co znaczą. Kiedy musiałem udawać chrześcijanina, zauważyłem, że chrześcijaństwo jest religią miłości. To inaczej niż religia żydowska, która jest religią sprawiedliwości. Szukałem tej miłości w religii chrześcijańskiej, ale zamiast miłości natknąłem się na tyle nienawiści, na tyle zimna, obojętności, że jakoś religia żydowska przemawiała do mnie bardziej etycznie.

Smutne. Wróćmy do momentu, kiedy z rodzicami i braćmi szliście przez granicę do Warszawy.

- Ojciec miał siostrę na Miłej 21, naprzeciwko Miłej 18.

W samym środku getta, tam, gdzie Mordechaj Anielewicz...

- Tak, z tym że my nie wiedzieliśmy, że tam jest jakaś komenda. Ciotka Driesel nas bardzo ciepło przyjęła. Pomogła nam znaleźć mieszkanie. Życie znów zaczęło się normalizować. Potem ni stąd, ni zowąd zarządzenie - getto. To samo, co w Łodzi. Kto zostanie zatrzymany bez opaski, będzie zabity. Wprowadzono też przepisy, że Żydzi są wyjęci spod prawa.

Z początku życie kulturalne w getcie kwitło, chodziłem do opery, były teatry, występy, koncerty, nawet tajne szkoły.

Szpilmana pan widział?

- Nie, o Szpilmanie się dowiedziałem po wojnie. Byłem w getcie prawie od samego początku do końca, ale o wielu rzeczach dowiedziałem się dopiero po wojnie, na przykład o Żegocie dowiedziałem się dopiero w Ameryce.

Potem w getcie zrobiło się okropnie. Tyfus, wszy, głód. Codziennie ludzie wynosili swoich sąsiadów, którzy jeszcze żyli, ale już umierali. Kładli na chodnikach, opierając grzbietem o mur. Pamiętam te nogi spuchnięte jak balony, przezroczyste. Ludzie jedli wodę, nie było nic do jedzenia. Umierali na moich oczach. Była taka firma pogrzebowa Pinkert, chodzili z wózkiem, który był ciągnięty przez ludzi, wsadzali te trupy na wózek i na Powązki.

Ojciec wyciągnął ten kupiony dowód osobisty i stał się Feliksem Krawczykiem. Przeszedł na aryjską stronę. Wynajął pół kuchni na ul. Towarowej 58 u pana Stanisława Perlika, który nie wiedział, że ojciec jest Żydem.

A wy?

- My żyliśmy w getcie. W getcie były tak zwane sądy. Front sądów był na Lesznie, tył sądów był na Białej. Ojciec znalazł policjanta polskiego, który był strażnikiem w sądach, przekupił go i on w porozumieniu z niemieckim strażnikiem wpuszczał ojca co piątek do getta przez sądy. Ojciec wychodził w poniedziałek rano. Przechodził do getta bez opaski, jako chrześcijanin, przynosił nam jedzenie, z tym że zanim doszedł do naszego mieszkania, to połowę jedzenia oddawał tym żebrakom i konającym po drodze. Nazywali go "dobry Polak".

Zbliża się 1942 rok, getto zaczyna być likwidowane.

- Żandarma, który patrolował odcinek przy naszym domu, nazywali "Frankenstein", bo musiał codziennie zabić jedną osobę. Przez dziurę w płocie strzelał znienacka. I jak zabił jedną osobę, to był szczęśliwy.

Zaczęli przyjeżdżać ciężarówkami SS, łapali ludzi i na Umschlagplatz. Zapomniałem powiedzieć, że jednym z powodów, dla którego przeżyłem, było to, że dostałem pracę w Departamencie Zdrowia.

Jako szesnastolatek?

- Tak, miałem czerwoną opaskę i dokumenty, że pracuję w Departamencie Zdrowia, chodziliśmy do mieszkań, gdzie ludzie umierali albo już umarli na tyfus, i musieliśmy to dezynfekować, uszczelniać okna, drzwi, rozpylać.

Żeby zarobić na chleb, bo tego, co ojciec nam przywoził, nie było dość, wynajmowałem rikszę razem z kolegą. Ja jeździłem cztery godziny, on cztery. Pewnego razu złapali mnie i 20 innych rikszarzy. Musieliśmy iść pod karabinami do domu starców. Położyli na każdej rikszy trzech starców i jechaliśmy. Na Karmelickiej się dowiedziałem, że jedziemy na Umschlagplatz. Przestraszyłem się, bo wiedziałem, że Umschlagplatz to jest koniec.

Wiedzieliście wtedy, czym jest Treblinka?

- Łudziliśmy się. Niemcy przyrzekali cały czas, że kto się stawi, dostanie 5 funtów marmolady z marchewek, 5 funtów chleba, i zapewniali, że dostaniemy wspaniałą pracę i doskonałe warunki higieniczne na wschodzie. Przychodziły też kartki pocztowe gdzieś z Ukrainy. "Kochana mamo, jest mi tu bardzo dobrze, powiedz wszystkim, żeby przyjeżdżali, niech się zgłoszą na ochotnika".

To były falsyfikaty?

- Nie, prawdziwe listy. Potem tych ludzi zabijano. Ale te listy przychodziły i my daliśmy się oszukać, bo tonący brzytwy się chwyta.

Więc ja w pewnym momencie rzuciłem tę rikszę i zacząłem uciekać.

Z tymi starcami?

- Starców zostawiłem i zacząłem uciekać z powrotem na Leszno. Zygzakiem, bo strzelali do mnie. Jak mi się udało, nie wiem. Potem zaczęli masowo wywozić ludzi na Umschlagplatz. Dostaliśmy wiadomość od ojca, że już nie może przyjść. Potem pewnego ranka - my mieszkaliśmy na parterze - ojciec przerzucił przez mur chleb. Otworzyliśmy ten chleb i tam było napisane: przyjdą Niemcy z ciężarówką, żebyście się nie ważyli na nią wejść. Jak mają was zabić, niech was zabiją tam, gdzie jesteście. To była ostatnia wiadomość od ojca. I rzeczywiście przyszła ciężarówka. Niemcy mieli taką jakby trąbę i oznajmili, że wszyscy lokatorzy mają się zjawić na ciężarówce. Za dziesięć minut wejdą do domu i kogo zastaną, zabiją. A my pamiętaliśmy ojca polecenie, żeby nie iść na ciężarówkę. Z bratem wyrwaliśmy drzwi od ubikacji. Każdy z nas postarał się nasrać jak może na te drzwi. Posmarowaliśmy wszystko gównem i zrobiliśmy taki plakat na drzwiach, po niemiecku: "Uwaga, tyfus plamisty". Postanowiliśmy, że mama schowa się pod łóżko, brat do szafy, drugi brat pod inne łóżko, a ja pójdę na dach. Starałem się schować za kominem, ale Niemcy widzieli mnie z okien i zaczęli krzyczeć: "Jude! Jude!". Pobiegłem na dół i byłem w panice. Otworzyłem drzwi do latryny. Tam był jeden pan zanurzony po szyję w gównie, ja nie zastanawiałem się długo i wszedłem też do tego gówna...

(Tu Baruch zaczyna płakać. Długo nie może dojść do siebie).

Niemcy otworzyli drzwi, ale zaraz zamknęli, bo smród był okropny. Jak ciężarówka odjechała, ja i mój sąsiad, który się nazywał pan Chutoran, z Poznania, wyszliśmy, opryskaliśmy się wodą i postanowiliśmy uciekać z getta.

Mama i brat przetrwali łapankę?

- Tak. Niemcy nie weszli, przestraszyli się napisu i śmierdziało. Ten pan Chutoran powiedział, że ma znajomą po aryjskiej stronie i może przekupić żydowskiego policjanta, który przekupi polskiego policjanta, który przekupi niemieckiego policjanta - strażnika przy bramie, i dołączymy się do placówki. Placówka to grupa ludzi, która pracowała na Okęciu, Żydzi. Codziennie wychodzili pod strażą z getta i przychodzili wieczorem. Pan Chutoran i ja stanęliśmy w ostatnim rzędzie. Dano nam wskazówki, że w pewnej chwili staniemy i będziemy udawać, że sobie sznurujemy buty, aż ulica będzie pusta. I tak się stało, oni szli dalej, a my sznurowaliśmy buty. Czmychnęliśmy w boczną uliczkę. Pan Chutoran poszedł do swojej znajomej w Śródmieściu. To była siwa pani, starsza, szczerbata. Mieszkanie było w okropnym stanie, brud, wszy. Ja spałem na ziemi w korytarzu, a on spał z nią. Rano ona z nami poszła do stacji kolejowej, kupiła nam bilet i pojechaliśmy. On miał znajomych w jakiejś wsi. Przyjęli nas bardzo ciepło, Żydzi. Zaczęli mówić i zrozumiałem, że jestem koło Treblinki. Oni nie zdawali sobie sprawy, co się dzieje w Treblince. Jak ja usłyszałem "Treblinka", to powiedziałem: ja tu nie zostaję, wracam.

Do Warszawy?

- Tak. Pamiętałem adres ojca. Ojciec, jak mnie zobaczył , to wzruszył się bardzo. Ja też. Wynajmował pół kuchni. Potem brat przyszedł. Powiedział: "Mama i Genio czekają w getcie przy murze, musimy iść wieczorem i ich wydostać". Tato zawiózł ich do Kielc. Wynajął jakąś ruderę. Zostawił tam mamę i braci, a sam wrócił do Warszawy.

A pan?

- Ja czekałem na niego w tej połowie kuchni. Ojciec mnie przedstawił jako swojego bratanka. Mój polski był normalny, po akcencie nikt nie mógł poznać. Ja chyba nie wyglądałem jak Żyd, udało się jakoś ludzi przekonać, że jestem chrześcijaninem. No i pewnego razu...

Jak pan się przedstawiał wtedy?

- Bronisław Krawczyk. No i pewnego razu brat przyjechał i powiedział: "Słuchaj, mama się obawia, że ktoś ją poznał. Ratuj!". Ojciec pojechał, wziął ich wszystkich do Częstochowy. Tam jeszcze było getto, ale warunki były dobre, bo ludzie pracowali dla Niemców. Ja z ojcem mieszkałem w Warszawie. Zacząłem handlować na Kercelaku, gdzie się zbierali wszyscy złodzieje, bandyci i handlowali. Wszystko, co sprzedawali, było kradzione. Moimi kolegami byli bandyci. Nie wiedzieli, że jestem Żydem. Byli tacy dobrzy dla mnie, tacy szlachetni. Udało mi się kupić stare spodnie... I znowuż przyjechał brat. Ratuj, mówi, likwidują częstochowskie getto. Ojciec pojechał, przywiózł ich do Warszawy. On był prawdziwym bohaterem, mój ojciec.

W gazecie było napisane, że jeden pan Mieczysław Nawrocki na Wolskiej 6 chce sprzedać swoje mieszkanie, więc ojciec pojechał do niego i ustalił cenę. Zgodzili się, że ojciec wpierw będzie wynajmował, a potem kupi. I wprowadziliśmy się, z tym że pan Nawrocki nie wiedział o matce ani o starszym bracie, bo mama się zaraz ukryła w kuchni i nie wychodziła. Mój brat miał wspaniały wygląd polski - blondyn niebieskooki. Ale miał taki strach w oczach, że też się bał wyjść, bo ktoś od razu pozna, że Żyd. Więc oni byli zamknięci w kuchni i wychodzili tylko, gdy pan Nawrocki szedł do pracy. A Genio, ten mój głuchy brat, zbuntował się i nie chciał w kuchni siedzieć. Codziennie uciekał z mieszkania do czytelni publicznej i od rana do wieczora czytał książki (śmiech).

Chodził tam jako chrześcijanin?

- Tak, jako Eugeniusz Krawczyk. Ja natomiast jakimś cudem zostałem asystentem dla asystenta w piekarni cukierniczej na Miodowej 24, na rogu Długiej, u pana Stefana Buzego. Buze był folksdojczem i każdy, kto tam pracował, dostawał ausweis, że pracuje dla przemysłu niemieckiego, i jak dostałem ten ausweis, to czułem się ważny, bo Niemcy zatrzymywali Polaków prawie na każdym rogu: "Ausweis, bitte!". Jak pokazywałem papier z wroną, to mnie puszczali. Wokół mnie nie było żadnych Żydów. Myślałem, że jestem ostatnim Żydem na ziemi.

Trwała zagłada getta, tam było jeszcze około 70 tysięcy Żydów.

- Ja się tym nie interesowałem. Interesowałem się tylko tym, żeby włożyć coś do ust i przeżyć. Zarabiałem bardzo mało, ale na chleb wystarczało, i to ja żywiłem rodzinę (śmiech).

W getcie wybucha powstanie. Kwiecień 1943 roku. Jakie postawy obserwował pan po stronie polskiej?

- Społeczeństwo polskie w Warszawie cierpiało na obłęd narodowy. Jak witałem się z kolegami, którzy nie wiedzieli, że jestem Żydem, mówiliśmy zamiast dzień dobry: "Te skurwysyny Żydy". W każdym sklepie warszawskim był wtedy afisz, że jest wystawa, która się tytułuje "Żydowska zaraza", i że wszyscy powinni ją zobaczyć. Poszedłem na tę wystawę i tam naukowo stwierdzono, że krew żydowska jest inna od chrześcijańskiej i że Żydzi fizycznie mają inne składniki niż chrześcijanie.

To była wystawa zrobiona przez Polaków?

- Nie, przez Niemców. Podżegali ludność polską i z dobrym skutkiem, bo nienawiść Polaków do Żydów była tak zapalczywa, tak obłędna... Wspominam to ze zgrozą. Wszyscy chcieli mnie zabić. Naprawdę. Pamiętam dwa takie wypadki, kiedy byłem głodny i zmarznięty, nie wiedziałem, gdzie spać, więc zapukałem do drzwi i poprosiłem o pomoc, a tam ludzie zaczynali wołać policję, bo poznali, że jestem Żydem. Gdyby nie to, że biegałem szybciej od policji, to by mnie tu dzisiaj nie było. Potem już więcej nie próbowałem. Ten obłęd narodowy był tak bezgraniczny, i mówię to z całą świadomością, że podczas tych prawie sześciu lat wojny ja nie spotkałem ani jednego dobrego Polaka. Ani jednego.

Nie widział pan żadnego przykładu pomocy chrześcijańskiej dla Żydów?

- Przeciwnie! Gdziekolwiek się obróciłem, była nienawiść. Kupiłem sobie katechizm, żeby się nauczyć, bo słyszałem, że jak biorą na gestapo, to wypytują o katechizm...

Żeby na wszelki wypadek zdrowaśkę powiedzieć?

- Tak. Nauczyłem się wszystkiego prawie na pamięć, tylko nie byłem pewny, jak się człowiek żegna (śmiech), to postanowiłem iść w niedzielę do kościoła św. Anny na Krakowskim Przedmieściu poobserwować. I tego nigdy chyba nie zapomnę... Ksiądz z ambony powiedział tak: "Ja wiem, że są wśród was tacy, którzy pomagają Żydom, że są tacy, którzy ukrywają Żydów, ale ja wam zabraniam! Nie wolno! Oni ukrzyżowali Pana Jezusa! Gdyby Pan Bóg chciał, to on wiedziałby lepiej, jak im pomóc. Ja wam zabraniam!". Wtedy się zachwiałem na nogach... I już więcej do żadnych kościołów nie poszedłem.

I to mnie otaczało codziennie, od rana do wieczora. Sąsiedzi, koledzy, wszyscy pałali nienawiścią. Rozumieć to ja wszystko rozumiem, ale zapomnieć tego nie mogę. Ja wiem, że wśród moich kolegów Żydów są tacy, którzy byli ukrywani przez Polaków, którzy dzięki Polakom przeżyli. Oni mieli szczęście, ja miałem pecha. W ciągu całej wojny nie spotkałem ani jednego dobrego Polaka, ani jednego dobrego Niemca. Każdy chciał mnie zabić.

Ma pan żal do Polaków?

- Nie. Mam tylko żal do Niemców, nie tylko żal, ale i nienawiść. Nie do Polaków. Chcę podziękować Muzeum Powstania Warszawskiego, że zapraszają mnie co rok, jako powstańca, i że płacą za koszt mojego lotu, za hotel dla mnie i dla żony. Jestem niezmiernie wdzięczny. Pięć lat temu miałem audiencję z panem prezydentem Lechem Kaczyńskim. Podziwiam jego determinację, bo to dzięki niemu jest Muzeum Powstania Warszawskiego i dzięki temu społeczeństwo jest świadome tego, co było. A to była zgroza.

Ale najpierw było powstanie w getcie...

- Pamiętam. Na zewnątrz getta, przy bramie, byli umundurowani Litwini, Łotysze, Ukraińcy w niemieckich mundurach. Było ich może stu i wchodzili w getto. Za nimi szedł porucznik niemiecki. I widziałem, jak oni wchodzą, jak zaczyna się strzelanina...

Pan Perlik, u którego mieszkaliśmy w tej połowie kuchni, pracował dla straży pożarnej, był kierowcą... On przyszedł pewnego wieczoru i zaczął opowiadać... płakał... mówił, że widział matki rzucające się z dziećmi z płonących balkonów... z dziećmi pod spódnicami. Mówił to, a ja musiałem udawać...

Co udawać?

- Że ja nie jestem Żydem.

Czy Polacy byli zaskoczeni, że Żydzi się bronią, strzelają?

- Nie. Nie pamiętam, żeby ktoś wyraził sympatię w stosunku do Żydów. Słyszałem takie odzywki: "Hitler dobrze zrobił, że za nas odwalił tę robotę". Raz, a to było tuż przed powstaniem, zobaczyłem na ulicy mały tłum. Jakiś pan szarpał dziewczynę. Mogła mieć 22-23 lata. Krzyczał: "Żydówa, Żydówa". A ona błagała: "Ja chcę żyć, ja chcę żyć!". To było jedną ulicę przed wejściem do getta od Żelaznej. I w końcu on i jeszcze jeden pan siłą zaciągnęli tę biedaczkę do bramy getta, a potem usłyszałem dwa strzały. I pamiętam, że nie mogłem chodzić, ustać na nogach... Poszedłem do domu, trzymając się ściany.

Czy znał pan kogoś z tych bojowników?

- Nie. Pytał mnie pan o stosunek Polaków do Żydów. Wspomniałem, że pan Mieczysław Nawrocki, który wynajął nam swoje mieszkanie, nigdy się nie wyprowadził? To był 66-letni inżynier, inteligentny, małego wzrostu, z wąsikiem. Czasami wołał mnie, żebym wskrzesił ogień albo w czymś mu pomógł, i za każdym razem mówi mi: "Te Żydy pierdolone". Wspominał na przykład, że jak on był małym chłopcem, to chodził w jego miasteczku "żydłak"... chłopiec, który miał może z dziesięć lat, z żółtymi oczyma i z rewolwerem, i szukał, żeby zabić Polaków. I zawsze znajdował jakąś nową historię o przebrzydłych "żydłakach". A ja tylko przytakiwałem: "Tak, skurwysyny Żydy".

Pracowałem wtedy u pana Buzego. Jak brytfanna z ciastem wychodziła z pieca, a ciasto nigdy nie wychodzi równo kwadratowo, moim zadaniem było je tak obciąć, żeby został kwadrat. Skrawki zrzucało się na podłogę, w trociny. Po pracy musiałem zamiatać trociny z tymi okrawkami, wkładać do maszyny do mięsa i zmielić. Miałem buteleczkę z czekoladową farbą i buteleczkę z rumowym zapachem, smakiem. Sztuczne to wszystko. Robiłem kulki i zanurzałem je w czekoladowym (śmiech) kolorze, a potem w rumowym smaku i mój szef to sprzedawał.

Jakie były relacje między ludźmi po aryjskiej stronie, już po zagładzie getta?

- Między Polakami? Każdy sobie rzepkę skrobał. Była nędza, był głód. Każdy dbał przede wszystkim o siebie lub swoją rodzinę. Takich rzeczy jak mydło nie było, jak wchodziłem do tramwaju, to wszyscy śmierdzieli tak jak ja (śmiech). Pracując u pana Buzego, mimo woli zaprzyjaźniłem się z innymi pracownikami w moim wieku. Randki z dziewczynami wspólne pamiętam.

Z chrześcijankami?

- Tak, Żydówek już nie było. Byłem przekonany, że Niemcy wygrają wojnę. Moim źródłem informacji było ich radio na ulicy na szczycie latarni i gazety. Nawet jak się cofali, to ze "strategicznych powodów", więc żyłem w przekonaniu, że wszystko przepadło. 1 sierpnia 1944 po pracy - musiała być jakaś godzina dwunasta czy pierwsza, a pracowaliśmy na nocną szychtę - poszliśmy się kąpać na Mokotowie, na nagusa oczywiście, ja się trochę bałem, bo jestem obrzezany, ale jakoś się udało. Radośnie wracamy do domów. Było około piątej po południu, zauważyłem, że na rogu ulicy stał pewien gość i miał jakby kij od miotły owinięty kocem. Na drugim rogu znowu był jakiś gość - i to samo: kij owinięty. A dalej trzeci i czwarty chłopak i coś mnie to zdziwiło. Dzwon wybił pięć razy i te koce zostały zrzucone, a każdy miał karabin! "Rodacy, wybuchło powstanie!", ktoś krzyknął, i my natychmiast się przyłączyliśmy jako ochotnicy! Entuzjazm był taki szalony.

Pan, ukrywający się Żyd, przyłącza się do polskiego zrywu?

- Ja się tu urodziłem! Mieszkam w Ameryce już 67 lat, ale Polska jest mi bardzo bliska. To moja ojczyzna! Przyłączyłem się do powstania z takim entuzjazmem jak wszyscy, kwiat polskiej młodzieży. Miałem 19 lat. Wszyscy głośno śpiewali: "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz ni dzieci nam...

...germanił".

- A potem przydzielono każdego z nas do innego plutonu i każdy dostał dwa granaty (śmiech) - ja też - i przydzielono mnie do porucznika "Wilka" na Mokotowie.

A pan jaki miał pseudonim?

- "Bebe". Przydzielono mnie do jednostki na Czerniakowskiej. Szosa. Po obydwu stronach były rowy. Ścięliśmy dwa drzewa, żeby uniemożliwić niemieckim autom przejazd. Moja warta była między 6 rano a 8. Nagle dostrzegłem coś daleko. Pomyślałem, że to auto. Porucznik miał lornetkę: "To nie jest auto, to czołg... dwa czołgi... trzy czołgi! Obudź wszystkich!". Porucznik mówi: "Jak oni się zbliżą, wtedy zaatakujemy. Teraz nie oddychać!". A Niemcy się czołgali. Bardzo powoli. Zacząłem widzieć pierwszy czołg, lufy. Była cisza. Jak byli jakieś 50 metrów od nas, zaczęli strzelać. Walili do nas ze wszystkiego. Ziemia zaczęła się trząść, podskakiwać koło mnie. Ci moi koledzy, którzy byli najbardziej bohaterscy, zginęli pierwsi. To była rzeź... Nie wiem, jak przeżyłem... byłem w tych rowach, widziałem, jak ludzie krwawili, jęczeli, jak umierali... i w pewnym momencie byłem pewny, że ja też zostałem zabity... Ale poczułem gówno w majtkach... takie ciepło... i wtedy wiedziałam, że będę żył, że żyję. (śmiech przez łzy). Mój kolega Franek zaczął szlochać, wrzeszczeć. Stracił w ogóle świadomość. Uderzyłem go po policzkach i wtedy go obudziłem i siedzieliśmy cicho. Okazało się, że tylko my przeżyliśmy z 32. Tylu nas było. Wszystkich rozwalili na moich oczach...

Czołgi odjechały, daliśmy dyla w wysoką trawę. Doczołgaliśmy się do jakiegoś domu. To był kościół bernardynów. W środku ludzie leżeli na ławkach, jęczeli, krew wszędzie. Przy ołtarzu stał pan w białym fartuchu ze scyzorykiem i tam na ołtarzu leżał człowiek. Ja tego nie mogę zapomnieć. Powiedziałem do Franka: "Uciekajmy!". Postanowiliśmy przepłynąć Wisłę, wiedząc, że na Pradze już są Rosjanie. 20 metrów od brzegu zaczęli do nas strzelać Rosjanie. Zawróciliśmy. Jakoś nas nie trafili. No więc idziemy, gdzie nos nas prowadzi. Zobaczyłem kontury lasu. Bardzo daleko. To były Lasy Chojnowskie. Weszliśmy do lasu i... Franek znikł i od tego czasu go nie widziałem.

A w Lasach Chojnowskich nie znalazł pan partyzantów?

- Oni mnie znaleźli. Zimno, deszcz padał, głodny byłem. Ludzie, którzy zostali wypuszczeni z więzienia, podzielili się ze mną chlebem. Rosjanin, który uciekł z obozu niemieckiego, szedł do Rosji, dał mi koszulę (śmiech). Miałem takie tragikomiczne przeżycia. Nagle otoczyli mnie cywile z karabinami. "Ręce do góry!", krzyczą. Zaczęli mnie wypytywać, to im powiedziałem, kim jestem.

Co pan powiedział?

- Że jestem z powstania, Bronisław Krawczyk. Wzięli mnie do komendy, porucznik "Szary", komendant plutonu, najpierw mnie wypytywał, w końcu wyciągnął ramiona powiedział: "Witam", i przyjął mnie w ich szeregi.

Nie przyznał się pan, że jest Żydem?

- (Śmiech) By mnie natychmiast udusili, własnymi rękoma, przekonany jestem. Dowiedziałem się - wieczorem porucznik miał pogawędkę polityczno-wychowawczą - że jestem w szeregach Narodowych Sił Zbrojnych! (Śmiech).

Powoli wgrałem się w to życie, dali mi karabin i stałem się jednym z nich. Nikt nie wiedział, że jestem Żydem. Żydem w Narodowych Siłach Zbrojnych... Ale żyłem. I byłem szczęśliwy! Jedzenie było. Pewnego razu widzę, że czterech z nas idzie wieczorem w las, z karabinami. Pytam: "Gdzie oni idą?" I słyszę: "Tam się Żydy chowają w lesie, oni idą ich wyłowić" - i co wieczór czterech lub sześciu szło w las, żeby szukać Żydów. Przyszedł czas i na mnie.

Poszedł pan szukać Żydów?

- Nie! W panice udałem, że mam atak ślepej kiszki! (śmiech)

Nie chciał pan zdezerterować, przenieść się do innej grupy, do AK?

- Ee tam. Powstanie się rozpadało. Gdzie miałem pójść? Pieniędzy nie mam, znajomych nie mam, jestem głodny i jest zimno. A dla mnie oni są ratunkiem, tu mam jedzenie i mam gdzie spać, tu są moi koledzy.

Zaprzyjaźnił się pan z kimś?

- Tak. Wszyscy byliśmy bardzo blisko.

Pamięta pan kogoś?

- Nie. Zapomniałem. Może kontury pamiętam... ale nikt nie miał nazwiska. Tylko pseudonim. Naszym hasłem było: "Z bronią u nogi". Z tego, co ja zrozumiałem, był taki układ między Niemcami a nami, że my ich nie atakujemy ani oni nas. My będziemy czekać z bronią u nogi, aż Niemcy z Rosjanami się wyrżną, i wtedy połowa z nas pójdzie do Berlina, druga do Kijowa, i Polska znów będzie od morza do morza. Ale przyszedł rozkaz przez radio, żebyśmy poszli na pomoc Warszawie. I powiedzieli, jak mamy iść, gdzie wyjść z lasu. Ustawiliśmy się w szeregach. Ja byłem w ostatnim. Wychodzimy z lasu, a tam Niemcy z karabinami maszynowymi. Rzeź. Pułapka. Pobiegłem do komendy, powiedziałem, co się dzieje. Zaczęli likwidować komendę, dali mi fałszywe papiery, pieniądze na bilet i adres, gdzie się mam zameldować w Częstochowie, u pana doktora Jana Piwowarczyka.

A gdzie był wtedy pana ojciec?

- Zginął w pierwszym tygodniu powstania. Na Woli. Dom, w którym mieszkaliśmy - nie wiedziałem o tym - był główną komendą AK. Wolska 6. Starszy brat też padł. Eugeniusz przeżył, brał udział w powstaniu, po kapitulacji Niemcy stworzyli specjalny obóz dla młodocianych jeńców wojennych i mojego brata wsadzili tam, do Niemiec. Trzy dni przed końcem wojny trzech jego bliskich kolegów Polaków spuściło mu spodnie, gdy spał, i zaczęli krzyczeć: "Ty, kurwa, skurwysynie Żydzie", wzięli go do komendanta. "Jude! Jude!". A niemiecki komendant powiedział: "Jak jemu się coś stanie, to ja was zastrzelę" - widocznie wiedział, że wojna się kończy.

Czy widział pan kiedykolwiek, jak Polacy mordują Żydów?

- Nie. Polacy nienawidzili Żydów, ale nie mordowali. Polacy bili Żydów, rabowali Żydów, obrażali, poniżali, ale nie zabijali. Oddawali Niemcom. A Niemcy mieli taki zwyczaj, że jak Polak przyniósł Żyda, to dostawał połowę tego, co się na Żydzie znalazło, a w niektórych wypadkach 20 funtów kartofli.

Kończy się powstanie, zagłada Warszawy, a pan?

- Jestem w Częstochowie. Po dwóch tygodniach dostałem rozkaz, żeby stawić się w Krakowie, że będzie na mnie czekał pewien pan na stacji kolejowej.

Ciągle mówimy o konspiracji w NSZ.

- Tak. Pojechałem do Krakowa, wysiadłem z pociągu, a tam gestapo. Zawieźli mnie do Montelupich.

Tam i dziś jest więzienie, wie pan?

- Tak, dla małych przestępców. Poszedłem tam po wojnie, bo jak tam byłem, to Niemcy wzięli wszystko, fotografie, nawet chusteczkę do nosa. Chciałem odebrać. Ale jak powiedziałem, że uciekłem z Montelupich i przyszedłem po swoje rzeczy, to mnie nie chcieli wpuścić.

Jak to? Uciekł pan z Montelupich?

- No! Wsadzili mnie jako Polaka, jako chrześcijanina, jako bandytę. Było nas po 30 w celi. Raz po prysznicu wchodzę do celi, podchodzi do mnie Kazik z Tarnowa, kolega mój. Miałem wtedy 19 lat, a on 18. I mówi: "Ty, kurwa twoja w dupę pierdolona żydowska świnio!". Wali w drzwi i krzyczy: "My tu mamy Jude!". Wzięli mnie do kancelarii i zaczęli pytać. Ja zaprzeczałem. Powiedziałem, że to nie ja, tylko Kazik jest Żydem. Spuścili mi spodnie, przyszedł jakiś doktór i oświadczył, że jestem Żydem. Odczytali mi wyrok śmierci. Tam była ściana, gdzie co wieczór zabijali ludzi. Ale trzeba było czekać w kolejce. I na dzień przed moją egzekucją uciekłem.

Jak!?

- Posłali mnie do celi. Było już późno. Wszyscy się ode mnie odsunęli. Żyd. Szósta godzina rano jest apel. Byłem w pierwszym szeregu, a za mną Kazik. Komendant więzienia był nazywany "Masz Marsz", bo miał w zwyczaju to mówić i dawać kopa w tyłek. Jak przechodził koło mnie, Kazik mnie kopnął i wypadłem z szeregu. Komendant wpadł w furię. Stanąłem na baczność i powiedziałem: "Ja jestem Niemcem, powinienem być na froncie na wschodzie, to jest niesprawiedliwość!". Znając żydowski język. trochę mówiłem po niemiecku. Zaczął mnie wypytywać. A ja mu, że moja mama nazywa się Schulz, że chcę walczyć przeciw komunistom. On się zaczął śmiać, zawołał gestapowca, mówi: "Przyprowadź go do mnie o drugiej". Ten Niemiec dał mi miotłę i mnie pilnował z karabinem.

Zamiatam i staram się rozmawiać z tym strażnikiem po niemiecku. Śpiewam: "Oh, du lieber Augustin", znałem to z dzieciństwa. I on się dołączył, śpiewał ze mną. Byliśmy w dobrej komitywie. Nagle rozległ się dzwonek przy bramie i ten strażnik wpuścił jakiegoś cywila, zamknął drzwi na zamek i poszedł z cywilem do kancelarii. I ja wtedy nie wiedziałem, co robię, byłem nieprzytomny z przerażenia... Oparłem miotłę o bramę, przekręciłem klucz i wyszedłem. Byłem tak przerażony, że nie mogłem chodzić... Musiałem chwycić rękoma nogę i siłą nią poruszyć... Wszedłem do jakiegoś domu, na najwyższe piętro. Siedziałem całą noc. Rano wyszedłem i udając kulawego, wmieszałem się w grupę ludzi, którzy szli do pracy. Dostałem się z nimi na dworzec kolejowy. Poszedłem do Czerwonego Krzyża. Dali mi kawy i chleba. Poczekałem na pierwszy pociąg i opuściłem Kraków.

Boże! Dokąd!?

- Nie wiedziałem. Miałem tam jeszcze jedną okropną przygodę. Wysadzili nas w Koluszkach. Poszedłem do poczekalni, była pełna ludzi. Nagle pojawiło się SS, zaczęli legitymować. Nie miałem żadnego ausweisu. Jeszcze trzech było takich jak ja. Wzięli nas na peron. Stoimy. Przed nami otwarty pociąg towarowy, a na drugim torze pociąg osobowy. Ludzie, żeby się dostać do tego osobowego, musieli przejść przez towarowy. Jedni przechodzili górą, inni między kołami. Nagle towarowy rusza, jednej pani noga wpadła pod koło, jakiś pan pospieszył jej z pomocą i ja patrzę, a ślepia mu wyszły z orbit... Koło go przejechało! Jak ci Niemcy to zobaczyli, to jeden zemdlał. Skorzystałem z okazji i prysnąłem.

Matko Boska! Panie Baruchu, to jest za dużo jak na jedną rozmowę! Ja już nie mogę... Niech mi pan jeszcze tylko powie, czy ta Polska tuż po wojnie zmieniła swój stosunek do Żydów?

- Natychmiast po wojnie nie. Ale teraz tak. Ja jestem oszołomiony tą pozytywną zmianą w Polsce. Byłem na Festiwalu Isaaca Singera, nie mogłem uwierzyć, 90 procent ludzi nie było Żydami. A tak przyjaźni Żydom! Mnie na ten festiwal zaprosili Polacy i każdy mi okazuję tyle ciepła! Ja widzę, że to nie jest ta sama Polska.

To skrócona wersja rozmowy przeprowadzonej w Radiu RDC przez Rafała Betlejewskiego

*Baruch Bergman (ur. 20.09.1925 w Poznaniu).

- Dali mi imię Baruch, po matce mojej matki, która miała na imię Brucha, co po hebrajsku znaczy błogosławiona.

W 1946 i 1947 r. studiowałem literaturę na uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem. Po przyjeździe do Ameryki zacząłem wieczorowe studia. Musiałem pracować, więc dyplom zdobyłem po 9,5 roku. Kopałem rowy na ulicach Manhattanu, w olbrzymiej zamrażarce obsługiwałem maszyny do krajania 65-funtowych brył masła na drobne kostki dla sklepów i restauracji. Sprzedawałem gazety na ulicach, pchałem wózki pełne bel materiału, pracowałem w hotelu i fabryce swetrów. A na boku pisałem polskie słowa do rosyjskich melodii dla radia polskiego na Brooklynie.

Moja druga żona jest warszawianką. Mam trzy dorosłe córki, wnuka i wnuczkę. Jeszcze prowadzę samochód, nawet w nocy, i funkcjonuję, choć już ze względu na moje 90 lat w zwolnionym tempie.

Jestem bardzo zadowolony z życia.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Czy dać się

Czy dać się sprowokować?

Felieton    specjalnie dla www.michalkiewicz.pl    15 lutego 2016   



Ach, jaka szkoda, że jestem już starszym panem i nie mam tego wigoru, co
kiedyś! W przeciwnym razie wyszedłbym naprzeciw prowokacjom pana Rafała
Betlejewskiego, który wymyślił sobie ciekawy sposób na życie. Nie wiem,
co pan Betlejewski konkretnie umie – powiadają, że umie prowokować i z
tego powodu pracował nad kampanią reklamową mleka „Łaciatego” -
ale jeśli reklama też ma charakter prowokacyjny, to dlaczegóż nie mleko w
środku? Dlaczegóż tylko reklama miałaby być tworzywem prowokacji? W
takiej sytuacji Bóg jeden wie, co może być wewnątrz kartonu, czy nawet
butelki! Już ja bym tego mleka nie kupił, bo skąd można mieć pewność,
czy w kartonie „Łaciatego” nie znajdują się przypadkiem
zabarwione wapnem, cynkweissem, czy bielą tytanową na biało jakieś
krowie michnikowszczyny? Dodatkową poszlaką skłaniającą do ostrożności
jest okoliczność, że producentem „Łaciatego” jest Spółdzielnia Mleczarska „Mlekpol”, powstała „na początku lat 80-tych”.
Zarówno data jak i nazwa (takie nazwy bywały typowe dla przedsięwzięć
organizowanych przez Służbę Bezpieczeństwa i RAZWIEDUPR, które w ten
sposób przygotowywały się do zajęcia pozycji społecznej w warunkach
transformacji ustrojowej i zapewnienia funkcjonariuszom ekonomicznych
podstaw egzystencji), a także okoliczność, że powstała „na początku lat 80-tych” spółdzielnia „Mlekpol” w Grajewie „w ciągu kolejnych lat” nie tylko wchłonęła spółdzielnie mleczarskie z całej okolicy, ale w dodatku „współpracuje z fundacją Jurka Owsiaka”,
a pan prezes Edmund Borawski objął swoją funkcję w roku 1982, jako
członek ZSL, który później, podobnie jak wielu innych członków ZSL –
przeszedł do PSL i nawet bywał posłem. No, ale to oczywiście tylko
poszlaki, które wcale nie muszą prowadzić do wniosku, że w kartonach z
napisem „Łaciate” nie ma mleka, tylko jakieś michnikowszczyny, a
okoliczność, że w kampanii reklamowej tego produktu uczestniczył pan
Rafał Betlejewski, mogła też być przypadkowa – chociaż nie da się ukryć,
że okoliczność, iż spółdzielnia mleczarska z Grajewa w korcu maku
wyszukała akurat pana Betlejewskiego i akurat w nim sobie upodobała,
wcale przypadkowa być nie musiała, skoro trafiła ona również na
resortowego „Jurka Owsiaka” i w nim też sobie upodobała.

Ale mniejsza z tym, chociaż dlaczego właściwie nie mielibyśmy się
zastanawiać, cóż takiego wyprawiają teraz rozmaite komuchy, czy
torturanci z SB – z czego żyją, co robi ich potomstwo, taka, dajmy na
to, Zosia, Franuś, czy Zuzia, co to pokończyli Wyższe Szkoły Gotowania
na Gazie, w związku z czym z takim trudem, takim kosztem przygotowano
dla nich posady, które teraz („już w gruzach leżą Maurów posady, naród ich dźwiga żelaza”)
złowrogi Kaczor chciałby obsadzić swoimi pretorianami? Jeśli tak, to
jakże nie przyłączyć się do protestów w obronie demokracji, jakże nie
posłuchać poleceń oficerów prowadzących, jakże nie kicać w obronie
praworządności, a wreszcie – jakże z utęsknieniem nie oczekiwać chwili,
gdy RAZWIEDUPR wreszcie doprowadzi do niemieckiej interwencji w Polsce?
Ha! Na samą myśl w przedstawicielach ubeckich dynastii, nawet tych, co
to stoją już nad grobem, krew zaczyna żywiej krążyć i odżywają
wspomnienia z lat dobrego fartu, kiedy to w cholewach i w mundurze („trzech jest w cholewach i w mundurze, a Szmaciak, jako cywil, w skórze”)
odbijało się nery, a potem strzelało w łeb reakcyjnym podziemniakom, a
ich baby nasadzało się na nogach od stołków, z czego cały resort miał
uciechę!

Ale dość już tych retrospekcji, bo przecież zacząłem od utyskiwania na
swój wiek, wskutek którego nie mogę wyjść naprzeciw upodobaniu pana
Rafała Betlejewskiego do prowokacji. Już nie wystarcza mu opatrywania
murów warszawskich kamienic napisami: „Tęsknię za tobą, Żydzie!”,
ale gwoli wyjścia naprzeciw oczekiwaniu ścisłego kierownictwa
telewizyjnej stacji, którą, mówiąc nawiasem, też podejrzewam o
niebezpieczne związki z RAZWIEDUPR-em, zaczął organizować prowokacje
uliczne, wciągające przypadkowe osoby i w ten sposób je dyffamujące.
Jedną taka prowokację obejrzałem. Polegała ona na tym, że pan
Betlejewski – bo chyba to był on – szarpał i popychał podstawioną
dziewuchę, a na nieśmiałe interwencje przypadkowych przechodniów
odpowiadał, że to jego siostra. To wyjaśnienie z reguły uspokajało
interwentów, którzy z niewiadomych przyczyn w ogóle nie zauważali kamer,
które to wszystko filmowały. Ale z własnego doświadczenia wiem, że nie
takie rzeczy ubecy filmowali z ukrycia i byłoby dziwne, gdyby tych
umiejętności nie przekazali stacji telewizyjnej którą podejrzewam, że
pracuje nie tylko na ich potrzeby, ale i na rachunek. Otóż gdybym był
młodszy i miał taki wigor, jak kiedyś, to nawet zdając sobie sprawę z
obecności ukrytych kamer, bez ceregieli bym pana Rafała Betlejewskiego
skatował do nieprzytomności – bo skoro on prowokuje, to dlaczegóż to ja
nie mogę poddać się prowokacji, nie stosując się do zaplanowanego przez
prowokatorów scenariusza – bo jakże miałbym się doń dostosować, skoro
nie byłem go świadom? Szkoda tedy, że z uwagi na wiek, taka możliwość
niestety nie wchodzi już w rachubę. W rezultacie bezkarności
prowokatorów w rodzaju pana Betlejewskiego, ich działalność z pewnością
będzie się rozszerzała, wychodząc nota bene naprzeciw zapotrzebowaniu
tajniaków. Tak właśnie było w Rosji, kiedy to Ochrana wprost hodowała
rewolucjonistów i prowokatorów w rodzaju inżyniera Jewno Azefa i
ukraińskiego prawosławnego księdza Jerzego Gapona, którego ostatecznie
zgubił Piotr Raczkowski. Gapon został zwabiony do pewnego domu, tam
zdemaskowany jako prowokator, związany przez oprawców i powieszony na
jakimś haku. Pan Betlejewski jest na najlepszej drodze do takiego końca,
więc sprawienie mu lania byłoby wobec niego aktem litości.

Stanisław Michalkiewicz


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Kibice Legii poprawili napis

Kibice Legii poprawili napis "Tęsknię za Tobą, Żydzie" na Elektrowni Powiśle. Ale w nocy...



27.04.2016

19:02

Napis na murze Elektrowni Powiśle

Napis na murze Elektrowni Powiśle "Tęsknię Za Tobą, Żydzie" (Facebook)

Kibice Legii Warszawa
sprawili, że napis "Tęsknię za Tobą, Żydzie" namalowany na murze
otaczającym Elektrownię Powiśle stał się widoczny o wiele lepiej niż
wcześniej. Nie trwało to jednak zbyt długo.
Sam napis wczoraj wieczorem namalował dziennikarz i twórca akcji
społecznych Rafał Betlejewski. Zrobił to wraz ze znajomymi. Napis
namalowali na murze otaczającym Elektrownię Powiśle od strony ulicy
Dobrej. Akcję opisał na swoim blogu opublikowanym na stronie radia Medium#Publiczne.

13062704_10208604091527364_1170855066_o


Wczoraj na murze w centrum Warszawy namalowaliśmy napis Tęsknię
za Tobą, Żydzie. Filmowała nas francuska telewizja Arte.
W przemiłej
atmosferze każdy z uczestników namalował swoją literkę. Z oddali
obserwowali nas narodowcy, a w nocy przyszli kibice.

Na szczęście narodowcy postanowili poprzestać na obserwacji – choć
w sumie szkoda, bo przecież mogli się włączyć. Nie jest to żaden wstyd
dla narodowca tęsknić za Żydami, którzy przecież tak dużo wnieśli
do polskiej kultury. No, może następnym razem się włączą.

W nocy włączyli się jednak kibice Legii… o tym poniżej…

Szedłem na to malowanie z ręką na sercu, gdyż fala hejtu, jaka się
wylała w necie pod zaproszeniem do uczestnictwa napełniła mnie grozą
i rezygnacją. Nazywano mnie zdrajcą, pedałem, zjebem, antysemitą,
hamasowcem. Ale obrażano nie tylko mnie – obrażano się na wzajem. Co
ciekawe obrażali się wszyscy: Polacy mnie, Żydzi mnie, Polacy Żydów,
Żydzi Polaków. Festiwal pogardy, nienawiści, niechęci i braku zaufania.
Ja sam byłem oskarżany o rzeczy tak niskie jak „budowanie kariery
na trupach Żydów”, o działanie dla pieniędzy, o lansowanie się i inne
podobne bzdury. Szczególnie dotkliwy jest dla mnie hejt płynący
ze strony Żydów – nie rozumiem, w jaki sposób sobie na niego zasłużyłem
przeprowadzając tę bezprecedensową i jednoznacznie pozytywną akcję.

To znaczy – chwila – rozumiem z czego wynika oczernianie mnie.
Powodem jest fakt, że publicznie prowadzę rozmowy na temat konfliktu
palestyńsko-izraelskiego, że rozmawiam o tym i z Żydami
i z Palestyńczykami, że kwestionuję militarystyczną politykę Izraela.
Przypisuje mi się intencje antyizraelskie i próbuje zdyskredytować –
zarówno mnie, jak i akcję Tęsknię – nazywając mnie antysemitą. Nie jest
to jednak prawda, gdyż…

Prawda jest taka, że uwielbiam Izrael, czuję się tam jak w domu, mam
tam wielu przyjaciół i chciałbym, żeby żyli oni w pokoju. Nie
utożsamiam się z wojenną polityką rządu Izraela, gdyż nie sądzę,
by prowadziła do pokoju i porozumienia.

Wiem, że Żydzi – wciągnięci w wojnę przez swój rząd – czują silną
potrzebę obrony żydowskiego państwa. Rozumiem to – gdybym był Żydem być
może miałbym tak samo – choć chcę wierzyć, że nie. Odruch obrony
ojczyzny jest bardzo silny – i należy go doceniać, ale ja nie jestem
Żydem. Jestem dziennikarzem, publicystą – felietonistą. Artystą. Myślę,
patrzę i piszę. Rozmawiam o wojnie, gdyż to jest mój akt sprzeciwu
przeciwko przemocy – wszelkiej przemocy, a w szczególności przeciwko
przemocy państwowej, wobec której obywatele są bezbronni.

Próba zdyskredytowania mnie tylko dlatego, że zajmuję się rozmową
o konflikcie na Bliskim Wschodzie – i w Izraelu i w Syrii i w Iraku –
jest tylko kolejnym świństwem jakie jest robione w imię wojny. I to
właśnie próbuję przede wszystkim obnażać. Próbuję mówić, że wojna jest
jak trąd – przede wszystkim infekuje duszę i serce. Potem mózg.
Niezależnie od tego, jak bardzo chcieć ją usprawiedliwiać i wierzyć
w jej słuszność – już sam fakt, że trzeba to robić, jest śmiercionośny.

Kibice Legii przyszli w nocy

Kibice Legii poprawili napis
Kibice Legii poprawili napis

Do malowania wziąłem pięciolitrową butelkę czerwonej farby,
która została mi jeszcze w szafie od czasu malowania napisów Tęsknię…
pięć lat temu. Okazało się, że w środku powstała twarda bryła i farby
było tylko około trzech litrów, co nie pozwoliło dokończyć napisu.
Zabrakło trochę na górne poprzeczne linie. I co się nagle stało…

W nocy przyszli kibice Legii i… poprawili napis, żeby był czytelniejszy. Jasną farbą podkreślili czerwone litery.

Wysłali mi zdjęcia na FB.

Po prostu jestem w szoku.

Może jednak nie będę emigrował….

 http://mediumpubliczne.pl/2016/04/w-nocy-kibice-legii-poprawili-napis-tesknie-za-toba-zydzie/



CAŁE 264 ODSŁONY!!!!! I OTO ARTYCHA ZE SWOJĄ HUCPĄ

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. "Tęsknie za tobą Żydzie" na

"Tęsknie za tobą Żydzie" na murze w Off...
"Tęsknie za Tobą Żydzie" na murze w Off Piotrkowska Center

Napis „Tęsknię za tobą Żydzie” pojawił się w sobotę na murze w Off
Piotrkowska Center. Czerwoną farbą na białym tle namalowali go
mieszkańcy Łodzi pod kierunkiem warszawskiego artysty Rafała
Betlejewskiego.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. Nasze fantazje o Żydach Lidia

Nasze fantazje o Żydach
Lidia Ostałowska
11.08.2016
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,20527510,nasze-fantazje-o-zydach....


Akcja

Akcja "Tęsknię za tobą, Żydzie"
Rafała Betlejewskiego - Polacy fotografowali się przy pustym krześle,
które miało oznaczać brak konkretnych ludzi, Żydów znanych z imienia i
nazwiska. Rynek w Białymstoku, 2010 (Fot. MARCIN ONUFRYJUK / AGENCJA GAZETA)

Weźmy mit ziemi Po-lin,
gdzie Bóg posyła Żydów, by czekali na powrót do ziemi Izraela. Co
pozwala Polakom traktować Żydów jako gości. A gość ma się zachowywać, bo
jak nie, to do widzenia. Rozmowa z Elżbietą Janicką i Tomaszem
Żukowskim, autorami książki "Przemoc filosemicka?"

Badaczy
takich jak wy prawicowy publicysta nazwał performerami. "Jedni
delektują się maczaniem krucyfiksu w urynie, inni czerpią satysfakcję z
odbrązawiania bohaterów i profanowania narodowych świętości". Tym razem
oskarżacie całą kulturę. Ale przykłady wybraliście dziwne.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

27. Batlejewski Betlejewskim

avatar użytkownika Maryla

28. "Świetny eksperyment" czy

"Świetny eksperyment" czy "obrzydliwe, ubeckie metody"? Burza w sieci po fikcyjnej rekrutacji do upokarzającej pracy

Dziennikarz
Rafał Betlejewski zorganizował eksperyment, który postanowił pokazać w
swoim programie w TTV. Podczas fikcyjnej rekrutacji do pracy oferował
ludziom prace upokarzające albo nielegalne. W sieci wybuchła burza -
zarówno politycy, jak i dziennikarze uznali ten pomysł za skandaliczny.
psav linki wyróżnione
Rafał Betlejewski zorganizował fikcyjne biuro
rekrutacyjne na potrzeby swojego programu. Tłumaczył, że chciał
sprawdzić, jak daleko posuną się ludzie, by znaleźć pracę - byłemu
policjantowi, nie przepadającemu za muzułmanami oferowano przewóz
nielegalnych imigrantów, jednemu z emerytów zaproponowano aplikowanie
narkotyków bogatym, a młodemu mężczyźnie zaproponowano pracę polegającą
na tym, że nie tylko byłby kierowcą bogatej bussineswoman, ale
"świadczyłby jej także usługi seksualne" - informuje portal Wirtualne Media.
Ludzie godzili się na wszystko. Na dyskryminację kobiet, na upokorzenia, na drwiny, na ciężkie warunki pracy, niskie płace
itd. Patrzyłem na zaaranżowane przez siebie sceny za smutkiem. Wszyscy
to czuliśmy. Czuliśmy smutek i przerażenie, że moglibyśmy znaleźć się w
takiej sytuacji. Że już w niej jesteśmy, tylko jeszcze może o tym nie
wiemy
- mówił Betlejewski portalowi. Sam, jeszcze przed emisją programu zdecydował się przeprosić nagrane osoby.
"Lewicowy artysta Rafał Betlejewski upokarza nieświadomych ludzi
szukających pracy przed ukrytą kamerą. Przerażające"
- skomentował z
kolei red. naczelny pisma "Liberte", Leszek Jażdzęwski.

Betlejewski broni się przed krytyką. W tym programie nie występuję jako dziennikarz, tylko jako performer - wyjaśnił "Wirtualnym Mediom. Rzeczywiście
jest to być może przekroczenie pewnych zasad etycznych. Trudno mi to do
końca zrozumieć, dlatego że sam zadaję sobie to pytanie. Wydaje mi się,
że działam tu w imię naszego wspólnego, publicznego dobra. Robię to
zresztą od lat, nie tylko w programie „Prowokacje”, lecz także swoich
własnych eksperymentach społecznych i artystycznych
- podsumował.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. Pięcioro redaktorów serwisu i radia Medium Publiczne zdecydowało

Pięcioro redaktorów serwisu i radia Medium Publiczne zdecydowało się opuścić redakcję.

Medium Publiczne tworzyli zawodowi i obywatelscy dziennikarze, eksperci z różnych dziedzin, działacze społeczni. Od listopada ubiegłego roku prowadzili serwis, a później radio internetowe, które miało stać się "głosem społeczeństwa obywatelskiego i organizacji pozarządowych". Dziś część z nich odchodzi z powodu redaktora naczelnego MP Rafała Betlejewskiego. To efekt prowokacji przygotowanej przez Betlejewskiego dla stacji TTV.

Z Medium Publicznym postanowił pożegnać się dziennikarz radiowy Przemysław Szubartowicz.Podobną decyzję podjął dziennikarz radiowy i telewizyjny Paweł Sitio. "Dziękuję wszystkim współpracownikom Radia Medium Publiczne i gościom. Udało nam się zrobić naprawdę dobre radio! Nie mogę jednak być dalej w miejscu, w którym szef Rafał Betlejewski wpakował ludzi w gówno, nazywa to perfumerią, a rada nie umie znaleźć odpowiednich słów oceny" - napisał.

Z MP odchodzi również Leszek Talko, dziennikarz związany z "Gazetą Wyborczą". "Nie mogę dalej firmować Medium Publicznego. Grać w tę grę, udawać, że wolność słowa to wolność podpuszczania zdesperowanych ludzi, wygrywania ich przeciw sobie, dawania im fałszywej nadziei" - komentował.

Koniec współpracy z MP zapowiedziała także Anna Karolina Kłys. "Ponieważ nie zgadzam się na traktowanie ludzi w tak poniżający sposób, nie akceptuję płynnego przechodzenia z roli "dziennikarza" w "performera", zabawę ludzkimi emocjami, podważanie i całkowite wypaczanie misji pracy dziennikarskiej" - napisała.

http://wyborcza.pl/1,75398,20750524,po-prowokacji-betlejewskiego-redakto...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

30. Ja bym

przebil sila swojej wyobrazni wszystkich awangardzistow z Polski, ale sie wstydze powiedziec.

avatar użytkownika Maryla

31. Betlejewski juz nie tęskni za Żydem

Pranie zostało porozwieszane w kilku miejscach w centrum miasta. W przypadku niektórych policja kazała Betlejewskiemu je usunąć. Mimo to, Betlejewski uważa, że osiągnął efekt humorystyczny i wizualny. To dla niego też osobisty manifest.
Pranie w Warszawie

Jak mówi, jakiś czas temu trafił do
szpitala z problemami z oddychaniem. Przez lata uprawiał jogging i
biegał po Warszawie. Jak się okazało, "zdrowy" sport przyniósł efekt
odwrotny.- Podstawowym prawem człowieka jest prawo do oddychania czystym powietrzem. To zostało nam odebrane - mówi.

Widziałem coś takiego raz w życiu w Szanghaju w Chinach. To już nie
jest śmieszne. Ma się wrażenie że jakieś podstawowe prawo człowieka,
którym jest prawo do oddychania zostaje nam zabrane. Żądam czystego
powietrza!" - apeluje Betlejewski.

http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/56,141637,22879846,ktos-w-w...


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. kolejny artycha

https://wpolityce.pl/polityka/436044-stanowcza-reakcja-ministra-kultury-na-wystawe-w-msn
Według resortu, chodzi o ekspozycję „Daniel Rycharski. Strachy”.

W komunikacie przesłanym PAP resort przypomniał, że „zgodnie z ustawą z dnia 25 października 1991 r. o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, instytucją kultury zarządza dyrektor”, który ponosi odpowiedzialność za całokształt jej działalności.

Oznacza to również, że wbrew powszechnemu przekonaniu Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie kieruje bezpośrednio pracami i nie steruje polityką wystawienniczą ani repertuarową instytucji kultury. Należy to do wyłącznej kompetencji dyrektora instytucji, który odpowiada za kształt i przekaz prezentowanych ekspozycji

— zaznaczono w piśmie.

Jak dodano, minister kultury i dziedzictwa narodowego „sprawuje nadzór nad instytucjami kultury, których jest organizatorem lub współorganizatorem”.

Nadzór oznacza także prawo do oceny działalności instytucji i jej dyrektora - i takie oceny są dokonywane. Nadzór oznacza również prawo do zażądania wyjaśnień w kwestiach dotyczących prowadzonej przez muzeum działalności - o takie wyjaśnienia do dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie minister się zwrócił

— poinformowano. Dodano, że nadzór nad instytucjami kultury „nie oznacza natomiast uprawnień do ingerencji w kształt wystaw, spektakli, koncertów i innych wydarzeń kulturalnych”.

MKiDN podało, że „zgodnie z obowiązującym w Rzeczypospolitej Polskiej porządkiem prawnym, usunięcia wystawy czy zdjęcia spektaklu można żądać wyłącznie wtedy, jeżeli narusza prawo, co zostanie potwierdzone prawomocnym orzeczeniem stosownych organów”.

Każdemu obywatelowi, który uważa, że wydarzenie kulturalne narusza porządek prawny, przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu odpowiednim organom

— podkreśla MKiDN.

Dyrektor Centrum Informacyjnego MKiDN Anna Pawłowska-Pojawa potwierdziła PAP, że chodzi o wystawę „Daniel Rycharski. Strachy”.

Jak czytamy na stronie MSW, ekspozycja ta stanowi przegląd działalności twórcy, który rozwija własną formę współpracy ze społecznością lokalną w rodzinnym Kurówku. Rycharski to, jak napisano, artysta „działający na styku różnorodnych światów społecznych: prowincji, kultury queer i wspólnoty wiary”.

Na wystawie pokazano różne prace artysty, m.in. rzeźby, instalacje, sztandary, projekty stworzone z szat liturgicznych. Tytułowe „Strachy” to seria konstrukcji, która „nawiązuje wprost do motywu wiejskich strachów, chochołów i dziwnych postaci ustawianych na polach do odstraszania dzikich zwierząt”.

Kilkanaście Strachów stworzonych zostało na podstawie symbolu krzyża, pojawiającego się w rozmaitych formach i odmianach. Po blisko czterech miesiącach przygotowań zadebiutowały w Kurówku, ustawione zimą na pobliskich polach jako plenerowa instalacja o funkcjonalnym znaczeniu

— napisano.

Poszczególne „Strachy” mają na sobie ubrania, które pozyskane zostały na potrzeby projektu „w ramach zbiórki czy wymiany z osobami LGBT+, doświadczającymi na co dzień różnej skali dyskryminacji”. Oprócz ubrań „Strachy” wyposażono w przedmioty znalezione, „elementy kojarzące się z jakimś rodzajem tortur i przemocy”.

Balansujące pomiędzy ludową kalwarią a serią lekko makabrycznych rzeźb przetwarzających tradycje folklorystyczne i trendy mody, Strachy to również spersonifikowane lęki unoszące się nad społeczeństwem

— czytamy w opisie.

Muzeum Sztuki Nowoczesnej zostało powołane w 2005 r.; jest państwową instytucją kultury, współprowadzoną przez resort kultury oraz miasto stołeczne Warszawa.
https://www.tvp.info/41547777/kontrowersyjna-wystawa-w-msn-minister-kultury-chce-wyjasnien


„Kilkanaście Strachów stworzonych zostało na podstawie symbolu krzyża,
pojawiającego się w rozmaitych formach i odmianach. Po blisko czterech
miesiącach przygotowań zadebiutowały w Kurówku, ustawione zimą na
pobliskich polach jako plenerowa instalacja o funkcjonalnym znaczeniu” –
napisano.


Poszczególne „Strachy” mają na sobie ubrania, które pozyskane zostały na
potrzeby projektu „w ramach zbiórki czy wymiany z osobami LGBT+,
doświadczającymi na co dzień różnej skali dyskryminacji”. Oprócz ubrań
„Strachy” wyposażono w przedmioty znalezione, „elementy kojarzące się z
jakimś rodzajem tortur i przemocy”. „Balansujące pomiędzy ludową
kalwarią a serią lekko makabrycznych rzeźb przetwarzających tradycje
folklorystyczne i trendy mody, Strachy to również spersonifikowane lęki
unoszące się nad społeczeństwem” – czytamy w opisie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

33. zaraz,zaraz,czy to nie dlatego gazowa hanka walczyła z polskimi

Kupcami,
by wypedzając ich z z zajmowanego terenu, ów przekazać STRACHOM ?
już wtedy ten gaz i bojówki były jakby złym ZNAKiem i przesłaniem pod owe STRACHY,
i póżniejsze Tecze ,'klątwy" i etc
a obecnie pokłosiem tych "zdarzeń" być może są wydarzenia na Slasku,
czyli bestialskie zniszczenia i satanistyczne napisy na świętych figurach,...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

34. Obłęd! Spurek promuje


Obłęd! Spurek promuje grafikę, na której ofiary Holokaustu porównano do krów. Internauci są oburzeni: "Czysty antysemityzm"

autor: Fratria/Twitter

Fundacja VIVA! na prowadzonym przez siebie profilu
na Facebooku „Białe kłamstwa” i Sylwia Spurek promują grafikę
australijskiej „artystki” Jo Frederiks, na której ofiary Holokaustu
są porównane do krów! Obraz oraz fakt, że promuje ją europoseł z Polski,
oburzył szereg internautów.

Jo Frederiks
daje do myślenia, otwiera oczy na to, jak traktujemy zwierzęta. Ten
obraz przypomniała @Fundacja_Viva i dobrze, bo czas na poważną dyskusję
o traktowaniu zwierząt, o warunkach, w jakich żyją, o tym, jak
je zabijamy. Czy to jest humanitarne? Czy to nadal rolnictwo?

— napisała na swoim Twitterze europoseł Sylwia Spurek, zamieszczając skandaliczną grafikę.

Jo Frederiks daje do myślenia, otwiera oczy na to, jak traktujemy zwierzęta. Ten obraz przypomniała @Fundacja_Viva i dobrze, bo czas na poważną dyskusję o traktowaniu zwierząt, o warunkach, w jakich żyją, o tym, jak je zabijamy. Czy to jest humanitarne? Czy to nadal rolnictwo?



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. Niech  pani Środa i pan


Niech  pani Środa i pan Betlejewski trzymają się od naszych dzieci z daleka


Magdalena Środa na łamach Gazety Wyborczej wyraziła wsparcie dla akcji zbierania podpisów pod petycją „Spowiedź dzieci powinna być zakazana”. Petycja krąży w sieci, a jej autor Rafał Betlejewski, uważa, że spowiedź dzieci jest polem do nadużyć i może wywołać traumę.

Z oświeceniowym zadowoleniem obserwuję akcję zbierania podpisów pod propozycją zakazu spowiedzi dla osób, które nie przekroczyły 16. roku życia. W ogóle uważam, że członkostwo w różnych religiach powinno być sprawą decyzji dorosłych ludzi

-informuje z dumą na łamach GW postępowa filozof Magdalena Środa.

Na szczęście przedstawicielka „sił postępu” już nie rozwija swojej wizji i nie precyzuje kto miałby tego zakazu pilnować i jaka miałaby być sankcja za jego nieprzestrzeganie. Może więzienie? Tylko czy trafiałby do niego rodzic czy może dziecko, które próbowałoby się wyspowiadać na przykład przed Pierwszą Komunią Świętą. A może duchowny, który by się na taką spowiedź zgodził nie weryfikując wieku dziecka. Za nic też ma najwyraźniej pani Środa, obrończyni Konstytucji RP, art. 48 Ustawy Zasadniczej, który gwarantuje rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami.

Ciekawe, że o ile spowiedź dla przedstawicieli „świata postępu” ma się wiązać z traumą, o tyle, tak fundamentalna dla ludzkiej tożsamości, zmiana płci, to już kaszka z mleczkiem. I najlepiej, by była możliwa jak najwcześniej. Niemcy np. planują uprościć procedury związane ze zmianą płci w dokumentach. Zamiast długotrwałej procedury, ekspertyz psychiatrów i sporych kosztów – ma wystarczyć proste oświadczenie w urzędzie stanu cywilnego. Warunek, by przeprowadzić to samodzielnie: ukończone 14 lat. Czyli aż dwa lata wcześniej niż „siły postępu” chciałoby zalegalizować spowiedź w Polsce.

Jeśli zaś chodzi o autora petycji, czyli Rafała Betlejewskiego, to w Wikipedii można znaleźć opis akcji społecznych tego performera, artysty parateatralnego, założyciela Teatru Przezroczystego i twórcy akcji takich jak: „Spal wstyda” i „Tęsknię za tobą, Żydzie”. Jedna z tych akcji została scharakteryzowana w ten sposób:

„Beautiful Agony – Anna Politkovskaya”. W ramach tej akcji, 20 lutego 2014 na swoim kanale na YouTube, Betlejewski zamieścił niespełna dwuminutowe nagranie, w którym masturbuje się i doznaje orgazmu na klatce schodowej, na której została zamordowana Anna Politkowska. W opisie filmu zostało zaznaczone, że jest to jeden z 14 filmów nakręconych przez niego podczas artystycznej rezydencji w Moskwie na zaproszenie Narodowego Centrum Sztuki Współczesnej i Instytutu Polskiego.

Dla pani Środy i pana Betlejewskiego mam taką propozycję, żeby zajęli się wychowywaniem własnych dzieci, ale niech od naszych trzymają się z daleka. Niech pozwolą katolikom wychować je zgodnie z naszymi wartościami. Poradzimy sobie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl