Wywiad hipisa dla "GW": dlaczego nie lubię IPN

avatar użytkownika chinaski
Kiedyś, w bardzo naiwnych dla mnie czasach, zdarzało się, że czytałem GW "od deski do deski." Niektóre teksty polityczne, zwłaszcza te w wykonaniu gazetowych tuzów ( z samym Michnikiem na czele), czasem bywały nieprzekonywujące (ten specyficzny "jad" zwyczajnie demaskował intencję). Czasem. W większość z nich po prostu wierzyłem. A działało to tak: media (np. TVP, bo TVN albo nie było, albo dopiero raczkował) przedstawiały jakieś wydarzenie w miarę stonowanym tonem, a "Gazeta" dorabiała jedynie słuszny komentarz, poprzez właściwe stawianie akcentów. Innych gazet się wtedy nie kupowało, w porównaniu z misją "Gazety" wydawały się śmieszne, nie dorównywały poziomem. Pamiętam, jak kiedyś kolega mówił coś o "Gazecie Polskiej" (chyba tej Wierzbickiego jeszcze), co od razu wzbudziło moją wielką podejrzliwość. "Gazeta" tak potrafiła wytresować swoich czytelników, że sam przymiotnik "polska" w tytule prasowym mógł wywołać skojarzenia o prawdopodobnym nacjonalistycznym tonie danego wydawnictwa. A jeśli człowiek był młody, głupiutki, zaczytany jedynie w gazetowych pozycjach, to zdarzało się, że dał się omamić. O ile komentarze polityczne publikowane w GW zaczęły w pewnym okresie wydawać mi się początkowo niespójne, potem naiwne, wreszcie niesłuszne (choć wielokroć karciłem się sądząc, że zapewne nie rozumiem intencji autora, człowieka z niesamowitymi horyzontami myślowymi, inteligenta), o tyle do tekstów kulturalnych, społecznych, sportowych ciągle podchodziłem bezrefleksyjnie. Bardzo późno zrozumiałem jak olbrzymia ideologia pojawia się w tekstach, które na pierwszy rzut oka nie mają nic wspólnego z polityką. Bo ideologia Gazety Wyborczej sensu largo jest ściśle powiązana z poglądami politycznymi Adama Michnika. Te poglądy są często zakamuflowane w recenzjach filmowych T. Sobolewskiego, a nawet komentarzach sportowych R. Steca. Nie wierzycie? Mam fobię? Poczytajcie sobie gazetowe teksty na temat filmu "Korowód", "Katyń", "Mała Moskwa", etc. Poczytajcie sobie gazetowe opinie na temat R. Czarneckiego, który chciał zostać prezesem PZPN. A te refleksje nasunęły mi się po lekturze "Dużego Formatu", cotygodniowego dodatku do GW. Otóż w najnowszym numerze znajduje się tam wywiad z Kamilem Sipowiczem, autorem książki "Hipisi w PRL-u. Cytuje jego fragment: (Gazeta Wyborcza)O inwigilacji wiesz z materiałów IPN, które cytujesz w książce? (Kamil Sipowicz)- Zacznijmy od tego, że ci z IPN nie chcą dawać żadnych materiałów! Kiedy mój wydawca zgłaszał się do nich, mówili: nie damy, bo w kontekście tej osoby nie pojawia się słowo "hipis". Jakiś absurd, to urzędnik IPN-u decyduje! Nieliczne materiały, z których korzystałem, dostałem przypadkowo od kogoś, kto je dostał w innym celu. I nie był to Terlecki. Myślałem, że mi pomoże, ale nie. Jestem bardzo rozczarowany. Nie rozumiem IPN-u, działa irracjonalne, jak za komuny, wtedy też jeden dostawał paszport, a inny nie, nie wiadomo dlaczego. (GW): A Pies, czyli Ryszard Terlecki, polityk PiS, z którym rozmowę zamieściłeś w książce? To twój dawny kolega. (Sipowicz) -Nie mogę zrozumieć podłoża jego wewnętrznej zmiany. Mam jednak nadzieję, że nie robi tego z powodów oportunistycznych. W moim odczuciu dwuletnie rządy PiS-u przypominały w atmosferze czasy komunizmu. Szukanie wszędzie wrogów, spisków, podejrzliwość, podsłuchy, prowokacje polityczne połączone z wielką nieudolnością. Gdyby PiS rządził za czasów młodego hipisa Psa, to dawno by go wsadził do pudła." I znów się dostało IPN i PIS. Ale to nie GW lży tą instytucję, a zupełnie niezaangażowany politycznie dawny hipis. Zadziwiające jak często w Gazecie Wyborczej pojawia się jakiś wywiad, w którym rozmówca dziennikarza "Gazety", wyraża swą zbieżną z Michnikiem opinię. No tak, jeśli jakiś "niezależny" człowiek z tzw. dorobkiem przyzna "Gazecie" rację w najbardziej newralgicznych tematach, jest się z czego cieszyć.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz