Opowiastki z wakacji

avatar użytkownika Tymczasowy

    Dzis wrocilem z wakacji. Nie wybralem sie nad morze, wiec nic ekscytujacego sie nie wydarzylo. Nie moge wiec napisac o sensacyjnej sprawie stawiania parawanow na plazy. Najwieksze media z tego dzis zyja. Nie mialem polskiej telewizji, wiec ani be, ani me, na temat wybitnego wystepu grupki ludzi nazywajacych sie Ne-Nowka. Kabaret to z pewnoscia nie jest. Nie wypada obrazac Kabaretu Starszych Panow. Z tego tez dzis wielkie media zyja.  Pozostaja mi wiec opowiesci wakacjuszy, a dokladniej mojej corki. Wlasnie wrocila z wakacji na Wyspach Brytyjskich. Na szczescie, przewoznikiem byl Air Canada. Odlot z londynskiego Heathrow mial byc w poludnie, ale podano ostrzezenie, ze bedzie 3-godzinne opoznienie. No i tak sie stalo.

Akurat wczoraj przeczytalem wywiad z szefostwem zwiazku zawodowego pilotow i stewardess/ow w Europie.  Zrodlem klopotow jest czesciowa bezradnosc linii lotniczych wobec niecheci do powrotu duzej liczby pracownikow zwolnionych w czasie pandemii covidowej. Do tego doszedl entuzjazm ludzi, ktorzy uwolnili sie z obostrzen. Ruszyli masowo w podroz. No i do tego doszedl ruch wakacyjny, ktory zawsze byl duzym obciazeniem dla lotnisk i linii lotniczych. Lotnicy i stewadessy/dzi pracuja na granicy wytrzymalosci. Bywa, ze przylatuja gdzies i nalezy im sie wypoczynek, a tymczasem wzywaja ich by udali sie w nastepny lot. Biegna wiec przez lotnisko by zdazyc. Dochodzi tez do tego, ze czasem musza sypiac na lotnisku, co sie wczesniej nie zdarzalo.

W czasie lotu jakas 80-letnia kobieta weszla do toalety, zamknela sie i stracila przytomnosc. Trudno bylo sforsowac drzwi, gdyz ta kabina jest mala i pasazerka blokowala wejscie swoim cialem. Gdy wreszcie personelowi samolotu udalo sie otworzyc drzwi zbadala ja lekarka-pasazerka. Od smierci dzielilo kobiete kilkanascie minut.

Jak powiedziala moja corka, z nieprzytomnej kobiety wyszlo wszystko. Te fluidy i inne wydzieliny skutecznie zalaly zapachami caly samolot. Oczywiscie o posilku w takich warunkach nie bylo mowy. Zostal opozniony o 4 godziny, zaserwowano gdy zaduch zelazal. Samolot wyladowal alarmowo na Islandii (Keflavik) i tam pania wyniesiono, zas pasazerow nie wypuszczono na lotnisko.

Sila rzeczy sledzilem lot na internecie. Wiedzialem wiec to, czego nie wiedzieli pasazerowie. Mianowicie na Islandii nastapil wybuch wulkanu. Na szczescie nie wplynal na aktywnosc lotniska.

Druga opowiastaka jest z gatunku przyjemnych. Dostalem w rece nowowydrukowana ksiazke jak swieza buleczke. Twarda okladka, wysokiej klasy gramatura papieru, bogato ilustrowana. Wszystkiego 274 strony. Polknalem ja w mig. Autorem jest angielski farmer, Bryan K.Edgley.  Jej tytul: "The Changing Pattern of Farming 1912-2020.  Experiences and thoughts of a farmer in the Chiltern Hills of South Buckinghamshire during the seven decades of peace in the Western World folowing two World Wars", New Generation Publishing, 2022.(Zmieniajacy sie wzor uprawiania ziemi 1912-1913. Doswiadczenia i przemyslenia farmera z Chiltern Hills w Buckinghamshire w czasie siedmiu dekad pokoju w Swiecie Zachodnim po dwoch wojnach swiatowych". Z daleka widac, ze autor jest pisarzem-amatorem. Natomiast z pewnoscia jest wybitnym profesjonalista jako rolnik. Jego Kensham Farm ma 2 500 akrow ziemi, jest prowadzona przy pomocy najnowoczesniejszych srodkow, w tym i sprzetu. Produkowane tam ziarno jest najwyzszej jakosci. Pan Edgley jest rolnikiem pasjonatem. Przez lata pisal w miejscowej gazecie o rolnictwie. Walczyl o do dobro angielskiego rolnictwa, co oznaczalo miedzy innymi, ze bral udzial w demonstracjach farmerow w Londynie. W jednej z nich zebralo sie ponad 460 000 farmerow z calej Anglii. W 2011 r. otrzymal na zamku Windsor Membership of British Empire. W 2018 r. jego farme odwiedzil ambasador Francji.

Dzieje Kensham Farm porownywalem z moim doswiadczeniem w rolnictwie. Cale wakacje szkolne po klasach VIII, IX i X-ej spedzalem u wujkow na wsi. Caly lipiec i sierpien od 6-ej rano do 20-ej. Wynajmowani robotnicy rolni przyjezdzali z Chelmna o 7-ej rano i konczyli o 18-ej. Ja konczylem  pozniej, bo trzeba bylo sprowadzic krowy z pola, napoic je itd.

Bywalo, ze wiazalo sie snopki zboza wiazkami zboza. Snopowiazalki wiazace sznurkiem byly duzym udogodnieniem. Na zdjeciach z Anglii widac, ze jakos udawalo sie ukladac snopki na wozach bardzo wysoko i calosc miala bardzo zgrabny ksztalt prostopadloscianu. Nasze snopki byly ukladane na wozie, ale ksztalt calosci byl niezbyt zgrabny. Najgorsza byla mlocka. Mlocarnie stawiano u wylotu stodoly, snopki wrzucal najwiekszy osilek we wsi, tak, ze ziarno sypalo sie nieustannie. Niestety nieustannie sypala sie tez sloma, a ja pracowalem na wylocie, tzw. "baboku". Wraz ze sloma walil pyl. Twarz byla czarna, przewody oddechowe byly ciagle atakowane. Ogolnie rzecz biorac, bylo bardzo brudno i sucho. Takze ciezko, gdy, na przyklad trzeba bylo nosic 75 kg. worki ze abozem po schodach spichlerza. Trzeba dodac, ze takie mlocenie zboza w gospodarstwie to bylo wieksze przedsiewziecie i bez pomocy sasiadow nie bylo mozliwe. Dla mnie oznaczalo to, ze szedlem tez do mlocki w innych gospodarstwach.

Combine emptying grain into grain cart in wheat field

No i dzis ogladam sobie zdjecia kombajnu-cudenka. Jest to John Deere Hillmaster combine harvester, skomputeryzowane cudko, ktore zagarnia pas zboza o szerokosci 10 m. Wlasciwie sam robi wszystko. Wyswietla szereg parametrow, wlacznie z jakoscia zboza (wilgotnosc, itp.). A jak w pojemniku uzbiera sie zboze prawie do pelna, to sam wystawia w bok rure. Tam oczywiscie czeka towarzyszacy mu traktor z przyczepa i przyjmuje ladunek. Wydajnosc w sumie wynosi 45-50 ton na godzine.

Image of person sitting in combine cab in a corn field

Moj podziw nie zna granic.