To miejskie JOW-y wywołały iluzję wyborczej porażki PIS-u

avatar użytkownika Docent zza morza

W świecie rotszyldowskich antywartości wszystko jest na opak - przegrani ogłaszani są zwycięzcami, a zwycięzcy muszą szarpać się by ich tryumf został uznany.

Wybory się odbyły, oficjalne wyniki podano, a i bitewny kurz chyba już zdążył trochę opaść - czas więc na chwilę refleksji oraz spokojną analizę.

Na 107 prezydenckich miast w Polsce PiS ostatecznie będzie rządzić tylko w pięciu (do tego w Opolu dotychczasowy włodarz tylko przepisał się z PO do PIS), zaś Koalicja Obywatelska w 28. Pozostałe przejmą politycy niezależni. Kandydaci Prawa i Sprawiedliwości startowali w 25 drugich turach i przegrali w 23.

No żesz, panie, K-A-T-A-S-T-R-O-F-A... (poprzednio PIS miał 11 prezydentów).

Pierwsza uwaga - nigdy nie byłem zwolennikiem JOW jako rozwiązania ustrojowego, a Pawła Kukiza od początku uważałem za szkodnika i dywersanta, oferującego Polakom drogę do nikąd pod postacią Jednomandatowych Okręgów Wyborczych jako uniwersalnego panaceum na polskie bolączki. Bo wygląda na to, że miał on jedynie skanalizować bunt, protest i tęsknotę młodego pokolenia za lepszą Polską w jałowe spory o "Wyższości Swiąt Bożego Narodzenia nad Swiętami Wielkiej Nocy",albo odwrotnie...

Ot, kolejny celebryta na modłę Owsiaka czy Wojewódzkiego, który miał zamącić młodym w głowach i podstępnie odebrać głosy prawicy, ... a, który w sejmie, jak to go podsumował Prezes - "mówi jak PIS, ale głosuje jak PO".

Kukiz niewątpliwie przejdzie do historii jak ten, który b. skutecznie sypał piach w tryby najsłabszego ogniwa dobrej zmiany, czyli prezydenta RP, bo wszystkie katastrofalne weta PAD (od SN aż po ordynację "europejską") pełne są odcisków kukizowych paluchów.

A dziś już wiadomo, że ta kukiełka wiadomych służb (tym razem w glanach i patriotycznej koszulce) - podobnie jak paradujący w garniakach Palikot i Petru - to "one hit wonder"- i w nowym sejmie to już go nie zobaczymy. Wiadomo zaś tyle, że oni będą próbowali nam podsunąć kolejną swoją wydmuszkę...

Ale wracając do wyborów...

Kandydaci PIS na prezydentów miast zatem masowo "polegli", co pozwoliło opozycji i wspierającym ją "zaprzyjaźnionym redakcjom" lansować tezę, że "PIS przerżnął tam wybory",a miastowy lud "odrzucił dobrą zmianę", co jest, delikatnie mówiąc, "letkim przegięciem", uproszczeniem i nadużyciem.

Bo wybory w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych, gdzie "zwycięzca bierze wszystko" są cyniczne, brutalne i bezwzględne, a nawet zdobycie ponad 49% poparcia niczego kontrkandydatowi nie daje...

A tym bardziej nie liczy się tam poparcie "pisowskiego kandydata"na poziomie 35%, jak w Gdańsku i Krakowie, czy też na poziomie 20-30%,  jak w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu oraz całej masie polskich miast, gdzie peowcy, tym razem pod szyldem Koalicji Obywatelskiej  - mieli "odnieść wielki sukces i dać pisowi czerwoną kartkę".

Bardzo bym się cieszył, gdyby analitycy totalnych oraz ich medialni klakierzy z "zaprzyjaźnionych redakcji" właśnie tak by oceniali w perspektywie wyborów parlamentarnych wyniki właśnie przeprowadzonych  wyborów samorządowych.

Bo do po parlamentu na szczęście jest całkiem inna ordynacja niż w prezydencko-burmistrzowsko-wójtowskich JOW-ach. I dlatego wyniki też wtedy będą całkiem inne...

Bo przegranitakich jednoosobowych lokalnych wyścigów po prostu spadają na czas kadencji zwycięzcy w polityczny niebyt (chyba, że wprowadzili do danej rady odpowiednio wielu swych zwolenników), ale w skali ogólnokrajowej to "przegrani"proporcjonalnych wyborów parlamentarnych zwykle nie są dzisiaj równie brutalnie marginalizowani - widzicie teraz skalę absurdu i niesprawiedliwości, gdyby ogólnopolskich wyborów dokonywać w JOW-ach, jak to nam podszeptywał Paweł Kukiz?

Bo wtedy, w najgorszym razie, nawet połowa społeczeństwa

mogłaby zostać pozbawiona jakiejkolwiek liczącej się reprezentacji politycznej...

A znając Polaków, toż to recepta na oddolny bunt i samobójczy sabotaż postanowień tak wyłonionej władzy centralnej - bo skoro już dziś nie jesteśmy w stanie spokojnie zaakceptować wyników wyborów dających w roku 2015 samodzielne rządy jednej formacji politycznej...?

A wracając do właśnie przeprowadzonych wyborów samorządowych - to robiąc siebie i premiera twarzami kampanii wyborczej, Prezes Kaczyński (świadomie?) doprowadził do "rozpoznania bojem" i mimo ich lokalnego charakteru przeprowadził w gruncie rzeczy ogólnokrajowy plebiscyt ("za albo przeciw PIS") - celem zweryfikowania dotychczasowych sondaży...?

No i już wiemy, że - podobnie jak w roku 2015 - szeroko rozumiani beneficjenci transformacji (oraz wszyscy aspirujący do ich grona) nadal gremialnie popierają "Swiętego Antypisa", a ci przez nią poturbowani to raczej wiernie stoją przy Zjednoczonej Prawicy.

Można powiedzieć, że właśnie ponownie zderzyły się ze sobą strategia rozwoju metropolii Platformy (wedle ich poetyki - "i ch... z Polską wschodnią") ze strategią zrównoważonego rozwoju PIS-u (cała Polska jest ważna i ma prawo się rozwijać).

A dzisiejsze wyniki to w zasadzie mówią nam, że tam jest dobrze, gdzie partia wystawiała sprawdzony kolektyw (co to prochu, co prawda, nie wymyśli, ale którego lojalności można być pewnym) - jak w radach miejskich i gminnych, czy też sejmikach wojewódzkich i powiatowych - ale już w wyścigu na prezydentów i burmistrzów miast oraz wójtów gmin to PIS wypadł raczej blado...

image

Czyżby to jednak była po prostu kwestia jakości terenowych kadr PIS-u?

Bo kultura organizacyjna partii najwyraźniej nie sprzyja rozwojowi wybitniejszych jednostek,

czyli dynamicznych ludzi mogących liderować swym "małym ojczyznom"

- a właśnie takich trzeba do "jednosobowych organów wykonawczych"w samorządach?

Wygląda na to, że właśnie tutaj PIS ma swoją piętę achillesową.

Bo partia po prostu ma za mało wyrazistych i wiarygodnych lokalnych menagerów ...???

I ludzie widząc to, prędzej poprą u siebie "sprawdzonegobezpartyjnego samorządowca",

który to x komitetów wyborczych zdążył w swej karierze oblecieć...?

I wielu tradycyjnych wyborców PIS-u, widząc tę słabość kandydatów namaszczonych przez partię (często kandydujących przciwko bezpartyjnym kandydatom, wcześniej związanym z PIS-em - jak np. w Bełchatowie, Szczecinie lub Nowym Sączu) w tych wyborach oddało swój głos po prostu na potencjalnie lepszego gospodarza - => Jak "pisowiec" głosował w Szczecinie

A jasne postawienie na samodzielnych i autentycznych oddolnych lokalnych liderów kłóciłoby się z samym sednem, wręcz ze strukturą DNA PIS-u - tej wodzowskiej, scentralizowanej partii, przede wszystkim nastawionej na zdobycie władzy centralnej?

Ale pomyślne  rozwiązanie tego dylematu może zawierać klucz do wieloletniej dominacji ugrupowania na całej politycznej mapie Polski. Bo polskie małe ojczyzny też przecież zasługują na dobrych gospodarzy i uwolnienie od postkomunistycznych, zwykle niewiarygodnie dusznych i skorumpowanych lokalnych klik oraz całej sieci układów i układzików...

A skoro Prezes Kaczyński zaskakiwał już nas wielokrotnie w przeszłości, to kto wie...?

Ale podstawowym pytaniem jest dziś, czy faktycznie i potencjalnie osiągany poziom poparcia aby na pewno wystarczy w wyborach parlamentarnych za rok? Bo w obliczu histerii "Antypisa" tylko samodzielna większość sejmowa (czyli co najmniej 42-43% poparcia) pozwala myśleć o kontynuacji rządzenia Polską.

Ale też i zapał żelaznego elektoratu jakby ostatnio troszkę ostygł w obliczu,

nawet nie "peowskiej", ale wręcz "uwolskiej" polityki gabinetu premiera Morawieckiego -

  • z powodu egzotycznej migracji po cichu (na razie tylko "do roboty", ale w Europa Zachodnia też tak zaczynała)
  • a także podejścia do "ulicy" (gdzie "Obywatele RP" to zazwyczaj mogą liczyć na grzeczne wyniesienie z trasy blokowanego pochodu, ale narodowców blokujących "parady równości"to już traktuje siępolicyjną pałką i armatkami wodnymi)
  • oraz "zagranicy"(gdzie serwowana jest nam mało smaczna uległość wobec Unii i środowisk żydowskich).

I czy w takim razie w ogóle możliwe jest dalsze powiększenie elektoratu propisowskiego,

szczególnie w miastach (z obecnego poziomu 25-30%)

oraz jeszcze większa mobilizacja swych zwolenników?

Czym zatem przekonać jeszcze nieprzekonanych i czym utrzymać dotychczasowych zwolenników?

Sztabowcy PIS-u mają się więc nad czym dziś i jutro głowić, bo te wybory to prawdziwa kopalnia wiedzy i klucz do przyszłych zwycięstw - byleby tylko uczynić z niej stosowny użytek - strategicznie i taktycznie, ale przede wszystkim - personalnie.

A w drodze do czekającego nas w najbliższych latach maratonu wyborczego (europejskie, paralmentarne i prezydenckie) zapraszam na:

- => "Warszawski syndrom sztokholmski"

P.S. A jak na końcowy wynik mogło wpłynać idiotyczne dawanie paliwa negatywnemu elektoratowi Prezesa?

I kto też podsunął mu pomysł liderowania kampanii samorządowej i ustawicznej ekspozycji medialnej, która jedynie ekstra zmobilizowała wyborców "Antypisa"?

Najwyraźniej w PIS-ie już zapomniano, żekluczem do dubeltowego sukcesu roku 2015

było wycofanie Prezesa do drugiego szeregu...

(wniosek - w PIS-ie nadal jest zbyt dużo "kretów"

albo po prostu bezdennych i nadętych durniów,

- ale dlaczego ich opinie nadal są wysłuchiwane...?)

I dlatego - => "Odpowiedzialnym za kampanię PIS-u już dziękujemy!"

P.S. 2 A skalę "porażki PIS-u" to najlepiej ilustrują twarde dane:

image

image

Zjednoczona Prawica niewątpliwie odniosła teraz spory sukces samorządowy, ale z takim myśleniem jak do tej pory i z tak konsekwentnie powielanymi błędami, to raczej o samodzielnej większości konstytucyjnej za rok może dziś zapomnieć...

Zresztą PIS i tak by pewnie nie wiedział, co z tą większością zrobić... zamiast gruntowniw zreformować instytucje państwowe pewnie chętniej by wpisał do nowej konstytucji dożywotnie kadencje swych pomazańców na państwowych posadach.

Bo, jak niestety to już wyraźnie widać, właśnie tak dziś rozumie "odzyskiwanie zawłaszczonych instytucji oraz gruntowne reformy"= "aby tamtych po prostu zastąpić swoimi".

A poza tym, co Polakom po rozedrganym, galaretowatym i mocno wystraszonym PIS-ie oraz jego działaczach zadowalających się stołkami i apanażami i zapominających po co te stołki z woli narodu objęli...?

Bo rządy takiego "uwolskiego" PIS-u to nie są dziś ani Polsce, ani Polakom do niczego potrzebne. I Polacy mogą dać temu przekonaniu wyraz w przyszłym roku.

Ja oczywiście wiem, że PIS fundamentalnie różni się podejściem do własnego państwa i ogólnie - do polityki, ale przecież chodzi o to by wyborcom nie było wszystko jedno - => A jeślipisowcy naprawdę są lepsi od peowców?

I oby tylko udało im się uniknąć padnięcia ofiarą syndromu "człowieka dobrego i dobro czyniącego" -bo tacy to dopiero mogą wiele zła uczynić -  => Uwaga na "ludzi dobrych"!!!

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz