Rekonstrukcja

avatar użytkownika Janusz40

 

NIKT z PIS (włącznie z prezesem i M. Morawieckim) nie kwestionuje ogromnych zasług Pani premier Beaty Szydło. Nikt nie myśli, że jej polityczna kariera byłaby zakończona po odejście ze stanowiska premiera. A może Ojczyzna wzywa ją na nadzwyczaj trudny odcinek politycznych zmagań, na którym tylko Ona może zwyciężyć. A może do prowadzenia międzynarodowych batalii finansowych jest ktoś bardzie predestynowany. W historii bywało, że Marszałek kilkakrotnie desygnował na stanowisko premiera profesora K. Bartla. Nazywało się "Bartlowanie". Niezależnie od tego - Kazimierz Bartel, to bohater, który odmówił Niemcom kolaborację i został rozstrzelany we Lwowie razem z innymi profesorami...

A może trzeba "rzucić" Panią Beatę Szydło na bardzo trudny do zdobycia szaniec opozycji - prezydencję Warszawy - później (po siedmiu latach) na prezydencje państwa...

Oczywiście - metoda zamierzonych przecieków informacyjnych nie jest może najbardziej elegancka w stosunku do osoby, co do której bada się w ten sposób społeczne poparcie. Jednak w przypadku premier B. Szydło -może Ona mieć satysfakcję - wyszło, iż cieszy się ogromną popularnością.

 

Do całego zagadnienia można podejść dwojako - nie zmienia sie składu zwycięskiego teamu, ale też np. w czasie sportowych rozgrywek zmienia sie nawet najbardziej skutecznego zawodnika; trzeba wykorzystać wszystkie rezerwy. Nawet najlepszy zawodnik ma określona wytrzymałość (fizyczną i psychiczną). Widać, iż nasza wielce zasłużona i kochana Pani premier Beata Szydło nie przejawia jeszcze oznak zmęczenia, ma ponadto walor, ze wygląda jak prawdziwa Polka - niekoniecznie awangardowa z wyglądu, ale za to wszechstronnie wykształcona i reprezentująca sobą najlepsze polskie wartości narodowe.

Trudno - polityk musi się liczyć z tym, że w pewnym momencie może być dla Polski przydatny także na innym stanowisku niż premier RP. Pomimo największej sympatii do Pani Beaty, jednak względy osobiste nie mogą stać na pierwszym miejscu. Być może w obecnej chwili - w chwili kiedy względy gospodarcze są dla wszystkich Polaków najważniejsze, bo decydują o ich życiowej stopie - postawienie na międzynarodowego menedżera (jakim niewątpliwie jest M. Morawiecki) jest dla Polski opcją do wykorzystania. Nie wykorzystanie tego, to niewykorzystanie szans.

W tej chwili usłyszałem, że Pani premier Beata Szydło sama złożyła rezygnację z pełnionego urzędu. To świadczy o jej dużej politycznej klasie. Na pewno NIKT nie uważa, iż jej polityczna kariera się zakończyła - wszystko będzie zależało od niej. Stawiam na to, że nie obrazi się na nikogo i w miarę swoich sił stanie znowu do walki o wielką dumną (jak sama to wielokrotnie podkreślała) Polskę, o poziom życia jej obywateli.

           Mateusz Morawiecki premierem. To bardzo dobrze. Pełni on obecnie rolę przedwojennego wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego. Którego zawsze popierał prezydent Mościcki (mający w myśl konstytucji największą władzę w przedwrześniowej Polsce). E. Kwiatkowski miał więcej do powiedzenia w sprawach gospodarczych niż zmieniający się premierzy, niż GISZ (Rydz Śmigły). Skutkiem było zbudowanie COP, Gdyni, Tarnowskich azotów itd...

          Obecnie konstytucja daje największa władzę premierowi i dla dobra polskich spraw dobrze się stało, że premierem zostaje Mateusz Morawiecki

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika UPARTY

1. Ja to widzę inaczej.

Wygląda to tak, jakby po prostu J.Kaczyński nie mógł dłużej bronic Premier Szydło przed wrogami wewnętrznymi w PiS`ie. Najpierw mówiło się, że wbrew przyrzeczeniom wyborczym Szydło nie zostanie premierem, bo ... są inni "silniejsi", o lepszej pozycji kandydaci. Później zaczęła się telenowela ze zmianą premiera. Oczywiście całe to "wesołe towarzystwo" chciało wypchnąć Kaczyńskiego z Nowogrodzkiej, z zarządzania Pis`em na stanowisko premiera. Rzecz w tym, że po to by dobrze pracować jako premier trzeba to robić w naszych warunkach 30 godzin na dobę przez 400 dni w roku. Nie ma już czasu na zajmowanie się partią, czy koncepcjami politycznymi. Tę sprawy trzeba komuś powierzyć . Komu? Komuś z aparatu partyjnego! Co ciekawe, właśnie z apartu partyjnego PiS płynęły ciągle sygnały o złym prowadzeniu spraw przez Szydło, o konieczności dokonania zmiany premiera i to w sytuacji gdy ten premier był najskuteczniejszy politycznie na pewno od 25 lat. Jako jedyny nie stracił poparcia społecznego przez dwa lata burzliwych i głębokich reform. To można powiedzieć jest mistrzostwem komunikacji społecznej.
Zaraz, pierwszym zarzutem do rządu był brak polityki informacyjnej!
Co to znaczy, że Szydło zmarginalizowała nie tylko aparat partyjny ale i środowisko "naszych dziennikarzy", którzy czuli się niedopieszczeni przez panią premier. Poza tym pokazała ona nieudolność propagandową całego środowiska, bo zła zdaniem tego środowiska polityka informacyjna rządu zapewniała mu stabilnie rosnące poparcie!
Pokazała, że tuzy propagandy to ludzie o umiejętnościach takich sobie.
Co do samego Morawieckiego. Podległy mu przez dwa lata resort, Ministerstwo Rozwoju, działał najgorzej odkąd obserwuje to co się dzieje w gmachu dawnej Komisji Planowania. Specjalnie używam tej nazwy, bo jest ciągłość personalna w tym gmachu od końca lat 70-tych! Na prawdę! Wbrew pozorom najlepiej, a w zasadzie mniej źle działała ta instytucja gdy zarządzał nią PSL, choć też było to niezłe bagno, które hamowało rozwój gospodarczy kraju, tak byśmy nie byli sprawniejsi np. od Rosji a w żadnym wypadku nie stali byśmy się samodzielni finansowo na skutek dobrego działania przemysłu, który przynosi dochód.
Morawiecki nic z tym nie zrobił a patologie się powiększyły. Czego więc dobrego można się teraz po nim spodziewać. Również i uszczelnienie sytemu podatkowego to nie jego zasługa, bo prace te rozpoczął jego poprzednik a on nie maiła śmiałości ich przerwać. Natomiast nie podjął on żadnych innych skutecznych działań w tym kierunku. Petru nazwał Morawieckiego hochsztaplerem, czym mnie zdziwił, bo nie sądziłem że zna to słowo i potrafi je prawidłowo użyć.
Tak więc zagrożenie dla dobrej zmiany jest potężne i praktycznie jedynym wyjściem jest podział PiS`u w celu pozbycia się aparatu partyjnego, który zdominowała Kaczyńskiego.
Kaczyński opóźniał odsuniecie Szydło od stanowiska tak długo jak tylko mógł, co było widać, ale okazało się, że dłużej nie dał rady, że aparat partyjny wziął górę.
W tym nie ma nic dobrego.
To smutny wniosek.

uparty

avatar użytkownika Beta

2. Nowoczesność kosztem niepewności.

Tzw.,, nasze media" zachowują się jakby pisały same dla siebie i czuły potrzebę utwierdzania
się w przekonaniu, iż pozostają całkiem niezależne, bezkrytycznie wychwalając decyzję PiS.

Być może czynią dobrze biorąc pod uwagę, że są teraz tubą władzy ,a odbiorcą jest całe społeczeństwo (w tym wrogowie).
W tej sytuacji analiza Upartego jest bardzo cenna, szczególnie akapit o sytuacji w Ministerstwie Rozwoju. Młody Morawiecki ciągle chwalony za swe dokonania, wyglądał na wyluzowanego, a nie na zapracowanego.

Co do obrony B.Szydło - przeciwnie, Prezes był zafascynowany młodym Morawieckim. Tak mu był potrzebny nowoczesny, nie moherowy ,wizerunek partii. Psychologicznie, błyskawiczna kariera i umiejętność wzbudzenia bezkrytycznej akceptacji pasuje do portretu hochsztaplera.

Co o nim wiemy na pewno ? że brał czynny udział w ruchu solidarnościowym. Wiemy,że jest
akceptowany w kosmopolitycznym środowisku finansjery. Wierzmy, że to nam pomoże,
na pewno na jakiś czas.
W chwili, w której p. Duda zaprosił do swego pałacu, znałam dwie wersje. Sprawdziła się
druga- prezydent zaproponował, aby Beata Szydło objęła prestiżowe stanowisko Marszałka (stąd obecność Kuchcińskiego).
Wyglądająca dziwacznie propozycja,ABY DOTYCHCZASOWA PREMIER POZOSTAŁA NA NIŻSZYM STANOWISKU W RZĄDZIE MA SWOJE STRATEGICZNE UZASADNIENIE.
Niestety biorę pod uwagę zagrożenie, o którym pisze Uparty, a mianowicie podział w
PiS.
Powyższe zależy od tego, jak dalece wola naszego środowiska zostanie zlekceważona
przy nowej obsadzie ministerialnej.

avatar użytkownika michael

3. @ Beta Różne obawy i objawy mają interpretacje zależne od faktów

Od faktów, które znamy, a także od doktryn, którymi się posługujemy, a o których nie wiemy, że wpływają na rzeczywistość w której działamy.
Podam, jako przykład dwa fakty:  
Pierwszy fakt. Przygotowanie oprogramowania, które pozwoliło na likwidację "Pierwszego złodziejstwa podatkowego" zajęło około pięciu lat pracy odpowiednich zespołów Ministerstwa Finansów. Były to zespoły uczciwych urzędników starej administracji. Pierwszy wniosek. Praca ta musiała trwać za czasów rządów PO, trwała tak długo, ponieważ taki cel działania nie mógł być zakazany, ale mógł być nieoficjalnie blokowany i sabotowany porzez "elitę władzy PO, za czasów ministra Rostowskiego"
M. Morawiecki w czasie audytu, obejmując władzę dowiedział się o tej inicjatywie i zrobił wszystko, aby umożliwić uczciwym pracownikom resortu finansów dokończenie ich dzieła. Nie narobił się, ponieważ "całkowicie na luziku" tylko pozwolił uczciwym zrobić, to co chcieli zrobić. Ten luzik pana ministra pozwolił na dodatkowy dochód budżetu rzędu 50 miliardów złotych polskich. 
Element rozważanej doktryny polega na przekonaniu, że skuteczność zarządzania nie wynika z ilości przepracowanych godzin oraz jakości skupienia na pracy, ale na wiedzy co zrobić, co poprzeć, a czemu się sprzeciwić by praca zespołów ludzi dała efekt.
Drugi fakt. Napisałem gdzieś, że istnieje prosta rezerwa o charakterze czysto organizacyjnym, która mogła by spowodować dziesięciokrotne przyspieszenie toku postępowań sądowych. Wystarczy, aby kolejne sprawy sądowe odbywały się w jednym postępowaniu procesowym co drugi dzień, a nie raz na miesiąc. Dlaczego, to nie jest robione?
Są co najmniej cztery znane mi powody.
Pierwszy doktrynalny - dziesięciokrotne przyspieszenie wymiaru niesprawiedliwości dziesięciokrotnie zwiększy rozmiar krzywdy wyrządzanej przez wymiar sprawiedliwości. 
Pomijam trzy dalsze przyczyny.

Komentarz. 
Realna naprawa systemu sprawiedliwości może nastąpić wyłącznie poprzez zmianę konstytucji, która konstyucyjnie określi doktryną polskiego prawa nakazującego właczenie więzi stosowanego prawa z wymagami etyki oraz faktami, zamiast stosowanej doktryny normatywizmu prawnego Hansa Kelsena, odziedziczonego w Polsce po niemieckich i rosyjskich totalitaryzmach.
Drugi komentarz wpiszę oddzielnie.
avatar użytkownika Tymczasowy

4. Michael

Tak to jest. Jezeli szef jest zapracowany, na biurku ma pelno papierow, to niezbyt dobrze o nim swiadczy. Od harowki ma podleglych mu ludzi.Jezeli chce wykonywac za nich prace, to niech zamieni sie z nimi stanowiskiem.

avatar użytkownika Beta

5. @Michael

Nie, to nie jest tak,że dobre zarządzanie pozostaje w całkowitym oderwaniu od ilości poświęconego czasu
. Kamery śledziły wielogodzinną pracę premier Szczygło, a została ona oceniona bardzo wysoko przez polityków i społeczeństwo Jest osobą, która wie, jak zarządzać
i jednocześnie jak gospodarować swoim czasem.
Jeżeli M.Morawiecki będzie się zajmował, równie jak dotąd intensywnie, finansami Państwa
nie będzie miał czasu na zajęcia, które może wykonać premier i tylko premier.
Niestety praca premiera nie ma nic wspólnego z dysponowaniem papierków na poszczególne
biurka.
Poza wszystkim po okresie bałaganu, chciałabym przywrócenia ładu, dlatego każdemu Premierowi mojego Kraju życzę wszystkiego najlepszego.
Pozdrawiam.