Szef FBI o niemieckiej technice szpiegowskiej
Szef FBI J.Edgar Hoover w swoich powojennych wspomnieniach przypomnial o pewnej interesujacej technice niemieckich agentow. Otoz w styczniu 1940 r. wyladowal w Nowym Jorku mezczyzna podajacy sie za S.T. Jenkinsa. Agentom FBI powiedzial, ze na ma zadnych narzedzi czy materialow ze soba. Na pozegnalnej odprawie absolwentow szkoly szpiegowskiej Klopstock Mansion w Hamburgu, jej szef, Dr Hugo Sebold, powiedzial, ze dzis nie moze podac jak sie beda komunikowali z centrala. Maj tylko bardzo zwracac uwagi na "kropki-wiele kropek". Brzmialo to tajemniczo, ale to nieodlaczna wlasciwosc szpiegowskiego fachu.
Amerykanscy agenci mieli juz spora wprawe w rozpracowywaniu agentow niemieckich i japonskich oraz srodkow uzywanych przez nich do kontaktowania sie z centrala. Kropki sygnalizowaly cos nowego. Na pierwszy slad wpadnieto w sierpniu 1941 r., kiedy to przybyl z Balkanow lowelas, syn milionera. Podejrzewano go, ze moze byc szpiegiem.Dyskretnie sprawdzono wszystkie przedmioty, jakie mial przy sobie.miedzy innymi sprawdzono w laboratorium pod swiatlem koperte. Malutki punkcik, taka kropka, dawal odblask zamiast przepuszczac swiatlo jak reszta koperty. Laborant podwazyl punkcik i od papieru udalo mu sie oddzielic malutka kropeczke, taka jaka robi na przyklad maszyna do pisania.
W nastepnym etapie powiekszono kropke dwustukrotnie pod mikroskopem. To wystarczylo - ukazal sie tekst wielkosci strony maszynopisu. Zawieral on trzypunktowa liste celow dla agentow. Wszystkie dotyczyly rozwoju amerykanskiej broni jadrowej.
Sprawdzono balkanskiego mlodzienca jeszcze dokladniej. Cztery druki telegramow zawieraly 11 kropeczek. Niemcom wydawalo sie, ze kropeczkami na drukach telkegramow tworza cos na ksztalt stogu siana. Prosze sobie wyobrazic taki druk do wypelnienia, zawierajacy 9 linijek, z ktorych kazda zawiera 200 kropek. Do tego, pod znaczkiem pocztowym znaleziono cos bardziej znanego, tradycyjnego - mikrofilm, na ktorym tworcy zdolali umiescic tekst wielkosci 25 stron maszynopisu. Okazalo sie, ze oprocz amerykanskiego programu bomby atomowej agent mial dostarczac tez informacje dotyczace lotnictwa:ilosc produkowanych samolotow, ilosc wysylanych do Aliantow, ilosc szkolonych pilotow itd.
Mlody palyboy przyznal sie do wszystkiego.Pracowal on u slynnego prof. Zappa w drezdenskiej Wyzszej Szkole Technicznej. Proces wygladal nastepujaco. Najpierw pisano tekst na maszynie do pisania. nastepnie fotografowano go tak, ze juz za pierwszym razem wielkosc tekstu byla redukowana do wielkosci znaczka pocztowego. Nastepnie fotografowano go dalej tworzac negatyw na emulsji znajdujacej sie na szkle. Uzyskana kropeczke odrywano ze szkla i umieszczano w miejscu przeznaczenia, czyli mikroskopijnym wyzlobieniu w papierze. Po wlozeniu kropki przykrywano ja odchylonym tymczasowo fragmencikiem powierzcni papieru i nastepnie przykrywano i zalepiano nitroceluloza kolodionowa.
Pozniej udalo sie prof. Zappowi zmechanizowac caly proces i agenci wysylani do Ameryki Poludniowej dysponowali skladanymi mikroskopami i byli w stanie sami sporzadzac raporty w postaci kropek.
Technike kropkowa stosowali tez Japonczycy. Sluzby przechwycily list wyslany w Tokio i adresowany do attache morskiego w Brazylii.
Kontrola kropkowej, tajnej korespondenci przyniosla kiedys zabawny rezultat. Wyszlo na to, ze co niektorzy cwani i leniwi agenci niemieccy w ramach swoich raportow przekazywali po prostu to, co przeczytali w prasie amerykanskiej. Wpadli, bo nie zdawali sobie sprawy, ze sluzby niemieckie znaja tresc amerykanskich gazet. Ich placowka w Portugalii placila marynarzom neutralnych bander 300 escudos (4 funty szterlingi) za kazdy egzemplarz amerykanskiej gazety.W rezultacie wszyscy niemieccy agenci w Ameryce dostali wiadomosc: "My chcemy informacji, ktorych nie mozna znalezc w amerykanskiej prasie".
Bardzo rozbudowana siatke poludniowoamerykanska miejscowe sluzby przy wsparciu amerykanskich, zmiotly w kilka dni.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz