Rewolucyjny tlum (II) - (Paryzanie)
Rewolucje maja to do siebie, ze najpierw wybuchaja w jakims duzym miescie, najczesciej w stolicy kraju i nastepnie rozprzestrzeniaja sie po calym kraju. W Rosji byl to Piotrogrod, w Ameryce Filadelfia-Boston,w Algierii stolica kraju. W tym ostatnim przypadku, zaczela sie w rozpalonych glowach dyskutujacych w stolecznych kawiarniach. Prosty lud zyl na pustyni, na jakichs wertepach, a nawet w jaskiniach.Wiesci z wielkiego swiata docieraly z opoznieniem, a jak juz dotarly, to byly przerabiane w glowach na prowincji i sprawa posuwala sie dalej.
Podobnie bylo we Francji. Rewolucja zaczela sie w stolicy. Wypada wiec najpierw przedstawic scene historycznych wydarzen i przedstawic glownych aktorow. I to bedzie trescia tego kawalka serialu.
Paryz czasu Rewolucji zamieszkiwalo okolo 600 000 ludzi. Szescdziesiat tysiecy w te czy wewte wyniukalo ze slabo udokumentowana licznych mieszkancow hoteli i najemcow pokoi i mieszkan. Tak czy inaczej, mowa o duzym miescie, nawet w dzisiejszym sensie tego slowa. Pewnie, ze miasto musialo miec swoje granice. Dzis to sprawa municypalnych urzednikow czy dolacza jakas Zielonke do Warszawy czy nie. W tamtym czasie, nie tak odleglym od tradycji budowania murow obronnych, granice byly wyraznie zaznaczane. W przypadku Paryza, nawet po bardzo szybkiej rozbudowie,granice zostaly, ze tak powiem, zaakcentowane, budowa murow o wysokosci 3 m. Trzydziesci kilometrow wystarczylo, by wydzielic z przestrzeni te wazna dla historii Europy calosc. Te prace wykonano w pewnym celu. Absolutnie nie w imie podtrzymywania bezcennych tradycji. Moze jedynie w tym ograniczonym sensie, ze owczesna wladza zyla z cel i wydawanych licencji. Podatki w sensie znanym nam dzisiaj tak naprawde zaczely sie od Wielkiej Wojny, nazwanej pozniej I wojna swiatowa. Gdybym tej uwagi nie uczynil, to moj niezwykly siostrzeniec Jacek, by mnie ... Tak wiec w tych murach wcale nieobronnych umiejscowione byly 54 bramy z czyhajacymi tam celnikami. Oni tam robili swoje nie bez kozery. Jezeli w calej Francji z cel zbieralo sie 70 mln. liwrow rocznie, to sam Paryz dawal do tej puli milionow trzydziesci, czyli niemal polowe. Mozna rzec, gra byla warta swieczki.
Rewolucje poprzedzal okres szybkiej rozbudowy stolicy Francji. Wywalono ze srodmiescia cmentarze. Wzorem Londynu, brukowano ulice i stawiano na nich lampy. W cwierc wieku zbudowano jedna trzecia Paryza, w tym 10 000 nowych domow. Pewnie, ze wymagalo to zatrudnienia wielu murarzy, ktorzy czesto byli robotnikami sezonowymi i przybywali z prowincji. Ich obecnosc miala w w przyszlosci odegrac pewne znaczenie.
Wybudowano w Paryzu wiele okazalych budynkow, z ktorych czesc przetrwala do dzis. Byly to palace, hotele, Opera, Teatr itd. Niestety przy okazji najbgatszy i najpopularniejszy z ksiazat Francji, ksiaze Orleanu, wybudowal palac Palais Royal. To w nim wlasnie odbywaly sie wystawne przyjecia (jak na Titanicu) i goraco dyskutowali ludzie piora, dziennikarze, pamflecisci, politykierzy i inni ludzie tego typu. Krytykowali, obmawiali i szydzili. Ulotne slowa i uwagi mialy wkrotce przybrac postac dzialan. Nawet bardzo krwawych. Ironia losu sprawila, ze ta krew nalezala takze do podzegaczy.Nawet obficie. I slusznie! Rewolucja z wielkim apetytem pozerala swoje dzieci.
Ten zgrabny, wyzej przedstawiony porzadek, byl strzezony przez sily mundurowe znacznie przekraczajace liczebnosc ich kolegow z Londynu. Miasto podzielon na 48 prefektur policyjnych. Dysponowaly one 1 500 policjantami roznych formacji. Znajdowali oni wsparcie w 5 000 wojskowych, w co wlicza sie takze slynnych muszkieterow. W sumie, ilosc wystarczajaca, by aresztowac kogo nalezy i odstrzelic, kogo sie powinno. W czasie Rewolucji podejmowano te chwalebne czynnosci, sluzace utrzymaniu porzadku. Do czasu...
Na szczycie struktury spolecznej stolicy Francji znajdowalo sie 5 000 szlachetnie urodzonych. To ofiary nadchodzacych wydarzen. Dalej, w 68 meskich klasztorach i 73 zenskich zylo 10 000 osob duchownych. Oni tez mieli znalezc sie po przegranej stronie. Zwyciezcy-burzuazja, czyli beneficjanci nadchodzacej rewolucji liczyla 40 000 osob. Stanowili ja: finansisci,handlowcy, przemyslowcy i profesjonalisci (prawnicy itp.).To do nich nalezaly tereny i swietne obiekty. Byli oni sfrustrowani, bo ich realna sila nie znajdowala przedluzenia w znaczeniu politycznym. Z tego tez powodu mieli sie oni okazac zapalnikiem uruchamiajacym mieszanke wybuchowa.
W ten sposob dotarlismy do reszty, ktora czesto odgrywa decydujaca role. W tym przypadku byla ona nadzwyczaj liczna- ponad pol miliona ludzi. Byla to sila robocza rewolucji, jej robotnicy. Z pewnych wzgledow nie nazywam ich osobami. Przyjelo sie nazywac ich sankiulotami (sans-culottes). Sprawiedliwie wyrozniono ich na podstawie dlugosci noszonych galotow. Byly dluzsze od bryczesow noszonych przez szlachte. Byla to pstra gromada (motley crew, variegated). Tak pstrokata, ze trudno sie zdecydowac jakie twarze wyroznic. Tak na wstepie, po rozumie i sprawiedliwosci, powiedzmy, ze kolejnosc byla nastepujaca: drobni rzemieslnicy i ich czeladnicy, drobni sklepikarze, handlarze, robotnicy i nedzarze. Dla marksistow - zaskoczenie! Klasa robotnicza na marginesie waznych wydarzen? Tfu, na Marksa urok!
Zacznijmy przeglad, wedlug klucza geograficznego i zawodowego/klasowego sil Wielkiego Wydarzenia. Po pierwsze primo, wyrzucamy oczywistego dla marksistow pewniaka jakim powinny byc ukice: Mortelliere, Galande i Jardins. To tam zamieszkiwali robotnicy rzeczni, tragarze, kamieniarze i rozni robotnicy sezonowi. Nie bylo im dane ogegranie znaczacej roli na tej scenie. I zaraz przeskoczmy blizej, cieplo,cieplej, a nawet goraco.Jednym z serc Rewolucji byly plce i hale targowe. Bardzo wyraziste centra rewolty i krwiste, nawet w doslownym sensie, postaci. byly to kobiety nazywane rybnymi. Z bardzo prozaicznego wzgledu, szybkiego psucia sie towaru, musialy byc bardzo pyskate. I ta ich agresywnosc doprowadzila je, dzierzace dlugie noze, do palacu krolewskiego w Wersalu.
Wazny obszar miescil sie na polnoc od targowisk. Jego granice wytyczaly ulice: Lombards, Saint-Denis i Gravilliers. Tam to miescily sie fabryki tekstylne, w ktorych zatrudniano nawet 800 robotnikow. Do tego nalezy dodac centrum wokol Hotel de Ville i Palce de Greve, gdzie mieszkali tragarze, dokerzy i sezonowi budowlancy.Dzielnica Saint-Antoine byla tradycyjnym miejscem agitacji tlumow. Miescily sie tam browary, fabryki szkla i zaklady produkujace meble. Do tego nalezy dodac jeszcze jedna dzielnice Saint-Marcel i sasiednie: Saint Jacques i Saint Victor. To byl teren garbarzy.Tym wszystkim dzielnicom biedy, tak krol, jak i pozniej wladze rewolucyjne, udzielaly co jakis czas zapomog.
Obraz bylby niepelny bez wzmianki o ro robotnikach, ktorzy w wielkich ilosciach przybyli z prowincji do Paryza. Byli to na przyklad sezonowi robotnicy przybyli z Creuse i Limoges. Wsrod tragarzy i robotnikow rzecznych roilo sie od ludzi przybylych z Picardy, Savoy i Auvergne.
Tak wiec mamy scene i aktorow. Czas na atmosfere. Francuski kociol wrzal od dawna. Byl glod i byly krwawe rozruchy. A w miedzyczasie stale ataki na urzednikow i sklepikarzy. Moze najbardziej pamietnym byl rok 1775. Ceny dwukilowego bochenka chleba wzrosly z 11.5 sous w marcu do 13.5 w kwietniu. I to wystarczylo, by przy waskim marginesie doprowadzic do glodu wielu ludzi. Przez kraj przetoczyly sie protesty i demonstracje. Zamieszki ogarnely: Bordeaux, Dijon, Tours,Metz, Rhein i Montauban. Nazwano je "wojnami macznymi". Krotko mowiac, bulgotanie w kotle francuskim bylo permanentne. Tak moglo trwac jeszcze przez dlugi czas. Doszedl jednak drugi czynnik, ktory doprowadzil do eksplozji w skali dziejowej.
Glowne zrodlo: George Rude, "The Crowd in the French Revolution", Oxford University Press, NY 1969.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz