"Wołyń" z punktu widzenia starego i nowego ukraińskiego nacjonalizmu...
Foxx, pon., 24/10/2016 - 18:35
"Wołyń" z punktu widzenia starego i nowego ukraińskiego nacjonalizmu (a może "umiarkowanie ukrytej" opcji rosyjsko-niemieckiej i jankeskiej...)
Po głośnym odwołaniu pokazu filmu W. Smarzowskiego w Kijowie po kuriozalnej interwencji ichniego MSZ byłem ciekaw, jak na ten film zareagują ukraińskie środowiska nacjonalistyczne, którymi tak straszono organizatorów pokazu. Bez zaskoczeń - fanatycy UPA przeprowadzili na film atak totalny... nie oglądając go. "Nowi" nacjonaliści opublikowali obszerną recenzję merytoryczną, z którą się można zgadzać lub nie, jednak różnica między tymi dwiema postawami najlepiej ilustruje procesy mające miejsce wśród tamtejszych radykałów.
Zacznijmy od Szuchewycza-juniora, deputowanego do Rady Najwyższej, syna jednego z komendantów UPA w czasie ludobójstwa dokonywanego na Polakach oraz, z ramienia "Swobody", inicjatora szeregu antypolskich działań na terenie zachodniej Ukrainy.
(...) wyszedł film „Wołyń”. Ohydny, antyukraiński film. I znalazłem takie… wiecie wszystkich tych słów cytować tu… nie będę tu cytował całych zdań z Lenina, ale jeden jest wniosek, że on nazwał takich ludzi „lokajami, chamami”. I 30 naszych (aktorów) tam i wychwalają to wszystko! Dyrektor teatru Zańkowieckiej (Teatr im. Marii Zańkowieckiej we Lwowie – red.) Stryhun… lokaje Chamy! Hańba na całej Ukrainie tym, którzy wzięli udział w antyukraińskim filmie.
Pełną recenzję filmu na swoim portalu społecznościowym, piórem swojego przedstawiciela na Polskę - Władysława Kowalczuka - zaprezentował Ruch Azowski, dzisiaj dominujący, "nowy", nurt ukraińskiego nacjonalizmu. Nie będę jej tu całej tłumaczył, ograniczę się do poszczególnych elementów:
- w sposób wyważony jest przedstawione streszczenie filmu
- cały tekst jest merytoryczny a nie emocjonalny
- jako negatyw autor podkreśla brak ukazania motywów narastania antypolskich nastrojów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej
- jedna rzecz, którą wcześniej sam miałem okazję sprawdzić - w internetowych dyskusjach o wołyńskiej zbrodni "łowcy banderowców" konsekwentnie przytaczają 7. punkt tzw. "Dekalogu Ukraińskiego Nacjonalisty" w wersji zmienionej ponad dekadę przed rokiem 1943, która pierwotnie brzmiała następująco "Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy." jako jednego z kluczowych dowodów na stricte barbarzyński charakter tych struktur już na poziomie przedwojennej ideologii. Tymczasem już po 1930 treść tego punktu wyewoluowała w "Nie zawahasz się dokonać najniebezpieczniejszego czynu, kiedy tego wymaga dobro sprawy.". I w tej wersji jest uznawana dzisiaj m.in. przez "azowców"
- ukazanie akcji odwetowej Armii Krajowej autor wskazuje jako "dość obiektywne"
- jako pozytyw - nie wymienianie nazwisk Bandery i Szuchewycza jako bezpośrednich sprawców, co autor uznaje za "polski mit", co w przypadku Szuchewycza jest po prostu fałszem, chociaż bez komentarza jest przytoczona podnoszona w Polsce kwestia odpowiedzialności Bandery jako ideologa OUN-UPA
Konkluzja sprowadza się do sformułowania, że co by W. Smarzowski pokazał albo pominął, nowe pokolenia Ukraińców i Polaków powinny z historii obu narodów wyciągnąć wnioski i doprowadzić do tego, by nie tylko podobne, ale żadne krwawe wydarzenia nie miały miejsca. "Świat się zmienia, zmieniamy się i my, ale nie zmienia się wróg. (...) Dzisiaj w żadnym wypadku nie możemy pozwolić, by tragiczne wydarzenia z przeszłości dały podstawę dla ukraińsko-polskiego konfliktu i w efekcie doprowadziły do skutecznego ataku wroga i jego triumfu na szczątkach naszych narodów. Dzisiaj musimy patrzeć razem do przodu i wreszcie wrócić do starego, ale aktualnego jak nigdy przedtem hasła 'Za Wolność Naszą i Waszą'".
A jak mielą młyny nacjonalizmu "starego"? Możemy wrócić do materiałów z... kresy.pl, poczytać i porównać.
Syn komendanta UPA, Jurij Szuchewycz zarzucił deputowanym Wierchownej Rady, że przyjęli uchwałę "podsuniętą przez Polaków". Jego zdaniem uchwała neguje ukraińskość dawnych wschodnich województw II Rzeczpospolitej. Z kolei ukraińskich aktorów biorących udział w filmie "Wołyń" nazwał "lokajami" i "chamami".
Jurij Szuchewycz zabrał w piątek głos w ukraińskiej parlamencie. W emocjonalnym wystąpieniu zarzucił deputowanym, że bez dyskusji przyjęli uchwałę - jego zdaniem - napisaną przez Polaków.
- Narodzie ukraiński! Wczoraj w tej sali, nasi deputowani przegłosowali tak zwaną deklarację pamięci i solidarności. Bez dyskusji, bez niczego! Wielu nawet nie wiedziało nad czym głosuje. W tym czasie, jak słyszałem wieczorem, podobna dyskusja miała miejsce w polskim sejmie. Tam szczegółowo, jak należy, w dwóch czytaniach omówiono sprawę. U nas nic takiego nie było, bo też inaczej być nie mogło, dlatego że Polacy podsunęli nam tę deklarację a my gotowi byliśmy ją podpisać. Śmieszność, pajace! Wy rozumiecie za czym zagłosowowaliście? - grzmiał syn Romana Szuchewycza
- Za tym, że my utraciliśmy niepodległość po pakcie Ribbentrop – Mołotow? My zamieniliśmy jedną okupację na drugą. Polską na sowiecką. Myślicie, że to puste słowa? Nie, panowie, z tej deklaracji wynika, że pakt Ribbentrop – Mołotow był bezprawny. I w rezultacie tego wybuchła druga wojna światowa. A w rezultacie tej wojny Polska była okupowana. I tym samym, oni (Polacy) uznają nasze zachodnie ziemie za swoje polskie ziemie. Tam jest zawartych o wiele więcej niejednoznacznych wniosków…
Ale to nie wszystko. Portal ten pod tytułem "Ukraińskie media rozważają atak Polski na Ukrainę" daje materiał, którego treść sprowadza się do:
W rozmowie jaką opublikował uznawany za związany z nacjonalistyczną "Swobodą" ukraiński portal vgolos.com.ua, rozważany jest możliwy atak Polski na Ukrainę. Zdaniem redaktorów portalu, zarówno polska polityka związana z dążeniami do uznania rzezi wołyńskiej za ludobójstwo, jak i pojawianie się filmów takich jak "Wołyń" wskazuje, że Polska może dążyć do wojny z Ukrainą. Redaktorzy sugerują również związki niektórych polskich polityków, takich jak chociażby Janusz Korwin Mikke, z Rosją.
Portal zaprezentował także dyskusję pomiędzy dziennikarzem Ołeksijem Arestowyczem, wykładowcą Akademii Kijowsko-Mohylańskiej Ołeksijem Kurinnyjem oraz ekspertem wojskowym Olegiem Żdanowem. Kurinnyj stwierdził, że dążenie Polski do uznania rzezi wołyńskiej za ludobójstwo jest wstępem do wystąpienia przez nasz kraj o odszkodowanie. Zdaniem wykładowcy żądanie poprzedzone będzie widocznymi już teraz działaniami propagandowymi. Jak twierdzi, później zostaną wysunięte roszczenia finansowe bądź terytorialne. (...)
"Ukraińskie media"? Litości... Z innej beczki, przypominam, mamy do czynienia z portalem (kresy.pl), który dotąd konsekwentnie prezentuje politykę polskiego rządu i większości parlamentarnej wobec Ukrainy jako kapitulacyjną i jednocześnie chwali Orbána, pod którego kierownictwem Węgrzy:
Dbają przede wszystkim o interesy Węgier i starają się ugrać dla nich w kontaktach z Rosją jak najwięcej. Czynią to z powodzeniem nie biorąc pod uwagę żadnych zaszłości w historycznych stosunkach.
"Żadnych"? To jednak nie jest "kapitulacja"? "Patrz Pan".
Kolejna rzecz - kresy.pl poza jakimiś marginalnymi kryminalnymi zarzutami/pomówieniami "nie zauważają" Korpusu Narodowego/wcześniej Ruchu Azowskiego. Jest to ciekawe o tyle, że tworzy wrażenie jakiegoś wielkiego potencjału i pełnej dominacji na ukraińskiej nacjonalistycznej scenie banderowskiej "Swobody". Pytanko: komu i po co taka manipulacja jest potrzebna, skoro łatwo wykazać jej fałsz (Ukraiński nacjonalizm czasu wojny w Donbasie) .
Rzecz zauważyły kresy24.pl - materiał dość ułomny, ale jeżeli ktoś chce coś poczytać po polsku o KN poza moim blogiem ;) - proszę bardzo: Idzie nowy ukraiński nacjonalizm – Korpus Narodowy.
Karuzela się kręci, a "Wołyń" Smarzowskiego najwyraźniej przyśpieszył tempo. I nikt nie powie, że czerwone jest żółte, a czarne niebieskie....
- Foxx - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz