Sobotnie marsze 7 maja 2016 - góra urodziła mysz
Takie właśnie mam wrażenie po obejrzeniu dostępnych relacji z trzech manifestacji, które odbyły się w sobotę [7.05.2016] w Warszawie. Największa z nich to oczywiście wspólny pochód KOD, PO, Nowoczesnej, SLD oraz ZNP. Przed tą imprezą zapowiadano coś nadzwyczajnego - milion uczestników, a łapankę przeprowadzano w całej Polsce. Ten entuzjazm udzielił się PO-wskim władzom Warszawy, które oceniły liczbę demonstrantów na 240 tysięcy {TUTAJ}. Powtórzyła to "Gazeta Wyborcza, zamieszczając jednocześnie filmik, zaprzeczający tym ustaleniom. Zauważyl to bloger Conquest {TUTAJ}.
Bardziej realistyczna była policja, według której - opozycja zgromadziła na owej demonstracji ok. 45 tysięcy uczestników [czyli ponad pięć razy mniej niż podawał ratusz]. To byłoby i tak dwa razy wiecej niż w grudniu 2015, ale i uczestniczących w marszu organizacji było wiele. Poza Ruchem Kukiza, byla tam cała opozycja parlamentarna i pozaparlamentarna, organizacje pozarządowe i niektóre związki zawodowe. PiS mogło policzyć swoich wrogów i odetchnąć z ulgą. Istotne jest też, to, że demonstranci nie mieli nic do zaproponowania. Lwia wiekszość transparentów wyrażała wyłącznie niechęć lub nienawiść do PiS oraz Jarosława Kaczyńskiego. Ten ostatni umiejetnie skontrował hasła europejskie marszu, zapewniając na czacie internetowym o tym, że nie ma zamiaru opuszczać UE.
A jakie były pozostałe dwa marsze? Jeden z nich to odbywająca się co roku Parada Schumana. Według zgodnych opinii zgromadziła ona ok. 2000 osób i nie różniła się niczym od tych z lat ubiegłych. Drugi był czymś nowym. Narodowcy i Krucjata Różańcowa zorganizowali marsz "Odwagi Polsko!", który wyruszył sprzed katedry św. Floriana na Pradze i dotarł do pl. Zamkowego, gdzie przemawiał m.in Marian Kowalski. Opisal to dobrze bloger JacBiel {TUTAJ}. Według policji liczył on 4,5 tys. uczestników, a według JacBiela - 4-5 tys. Władze Warszawy stwierdzily natomiast, ze demonstrantów bylo tylko 2,5 tys. Najwyższy czas już chyba, by towarzysze partyjni z PO wytłumaczyli Hannie Gronkiewicz-Waltz i jej ludziom, że manipulując w ten sposób danymi o liczebności manifestacji ośmieszają tylko siebie oraz PO.
JacBiel zwrócił też uwagę na to, że przed marszami KOD oraz narodowców pełno było przepowiedni wieszczących jakieś straszliwe prowokacje w dniu 7 maja, wrecz "krew na ulicach". Celował w tym zwłaszcza Grzegorz Braun. JacBiel napisał:
"Tuż przed terminem marszu anty-kodowego, czy rozkodowującego, ustalonego na dzisiejszą sobotę - siódmego maja - pobudził się nagle pan Grzegorz Braun. Ogłosił, iż oto uzyskał wgląd w niedaleką przyszłość, i uczciwie i lojalnie podzielić się chce swoimi profetycznymi wizjami.
Wizje jednoznacznie mówiły, że będzie źle, albo jeszcze gorzej. Że Krucjata Różańcowa zostanie zinfiltrowana, sprowokatorowana, zaatakowana, wybuchną nawet może krwawe rozruchy, a cała akcja, to „o jeden most za daleko”.
Otóż bez najmniejszej satysfakcji stwierdzam, że krótkoterminowe prognozy polityczne pana Grzegorza Brauna są gówno wielkie warte.
Byłem, zdjęcia robiłem, za zakodowane łąjzy się modliłem - nic z tych strachów na Lachów się nie zadziało.".
Ano właśnie. W dniu 7 maja nic przełomowego się nie zdarzyło. Ani opozycja nie zdołała się jakoś szczególnie zmobilizować, ani nie wybuchły żadne zamieszki. Propagandowa góra urodziła mysz.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz