Tramwaj zwany sfiksowaniem
Wczorajsze wystąpienia bezkompromisowo-ortodoksyjnych obrońców demokracji i swobód obywatelskich spod znaku platformy oraz partii z kropką na początku tak w ogólnie, a tramwajarki z tramwaju zwanego sfiksowaniem, który zatrzymał się na przystanku „pomieszanie z poplątaniem“, wywołało u mnie serię wzruszeń tak dogłębnych, iż nieomal zrozumiałem, co musi czuć osobnik pogrążony w stuporze względnie stały widz Szkła Kontaktowego tudzież edukacyjnego programu dla ofiar systemu edukacji – Mam Talent.
Na szczęście nie piję alkoholu i nie mam w domu kosy, którą mógłbym założyć na sztorc i w czapce rogatywce (której również nie posiadam) ruszyć na osiedle krzycząc: Tusku, wróć! Precz z komuną!, więc jakoś się po tym wszystkim ogarnąłem i – by dać skołatanemu mózgowi coś na kształt oczyszczającej lewatywy – zabrałem się za pisanie. Prawdopodobnie ostatniego tekstu w wolnej Polsce, jak śmiało mógłby stwierdzić statystyczny osobnik nadużywający ulubionych trunków Olka (męża Queen of Beza i bohatera memów internetowych), względnie ktoś emocjonalnie związany z formacją, która ku osłupieniu nieszczęśliwych ofiar swej własnej propagandy, przerżnęła ostatnie wybory.
Ale do rzeczy. To pisanie naprawdę pomogło. Już wiem po co się za nie zabrałem. Otóż:
Zostały wam już tylko media, na chwilę. Bez nich, ćwoki, choćby nawet tylko kwiczeć i skowyczeć tak obłudnie nie będzie wam się opłacało, bo nie znajdziecie psa z kulawą nogą, którego interesowałby jeszcze ten wasz faryzejski lament. Amen.
Kategoria: dywagacje, koalicje, kpina, lewica, media, polityka, Polska, sejm, wybory
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz