Lewacy niosą śmierć
Życie nie znosi próżni. Tam gdzie lewactwu neoliberałom i ideologom postmodernizmu udało się z sukcesem wyrwać narodom chrześcijańskie serce i wprowadzić dyktaturę wszelkiej maści mniejszości i dewiacji - wkracza wojujący islam. Wojna wdarła się do Europy, choć lewactwo nadal będzie przekonywać, że atak na Paryż to krwawy, ale jednak tylko incydent, który nie może prowadzić do jakichś szerszych nieuzasadnionych uogólnień. Oni wiedzą, że również mają niewinną krew na rękach. Wyśmiewani i nazywani oszołomami mądrzy ludzie już 30 lat temu przepowiadali, że Francja nazwana przez Watykan „najstarszą córą Kościoła”, właśnie z tego powodu zniszczona będzie, jako pierwsza.
Bogu dzięki, że Polacy ocknęli się letargu. Budzi się poczucie patriotyzmu oraz duma z naszej historii. To są fakty, których nie zakrzyczy już nawet cała wataha skompromitowanych do cna lewackich francuskich piesków w rodzaju różnych Michników i Smolarów. Jednych naród nie wpuścił do parlamentu, a innych wymiótł stamtąd - miejmy nadzieję, że raz na zawsze. Ważne jednak, aby nowa władza w tej zapowiadanej „dobrej zmianie” za jeden z najważniejszych celów uznała umacnianie postaw patriotycznych, edukację młodych ludzi w wielkim szacunku dla wartości chrześcijańskich i tradycyjnej rodziny oraz prowadzenie polityki historycznej broniącej prawdy i honoru narodu. Raz na zawsze trzeba wyrzucić na polityczne pobocze ludzi typu Kopacz – mówiących o Polsce „ten kraj” i osobników takich jak Tusk twierdzących, że „polskość to nienormalność”. Żeby odbudować postawy patriotyczne i dumne spojrzenie na naszą wywodzącą się z chrześcijaństwa historię i kulturę trzeba wielu lat. W życiu politycznym jedna czteroletnia kadencja to jest krótki dystans, czyli swego rodzaju sprint, gdzie decydujący jest start, to znaczy dobre wyjście z bloków startowych. Oczywiście można, a nawet trzeba zakładać, że będzie się rządziło osiem, a może dwanaście lat, ale pracować trzeba z takim zapałem i intensywnością jakby na tej jednej kadencji miało się skończyć.
Straty, jakie w psychice i mentalności Polaków poczyniła wspierana przez lewacką międzynarodówkę okrągłostołowa czerwono-różowa klika są olbrzymie, choć na tle zgniłego zachodu nie wyglądamy jeszcze najgorzej. Musimy zrobić wszystko, aby Paryż nigdy nie powtórzył się w Warszawie. Mentalni totalniacy, aby odwrócić uwagę od nieciekawej i trzeszczącej rzeczywistości zawsze roztaczają przed społeczeństwami propagandowe utopijne lewackie wizje bajecznej i wspaniałej przyszłości. Hasła „wybierzmy przyszłość”, „patrzmy w przyszłość”, „nie oglądajmy się wstecz” słyszeliśmy nie raz. To nieoglądanie się wstecz dotyczyło naszej pięknej historii i narodowych bohaterów. Pamiętajmy jednak, że przyszłości nie zna żaden śmiertelnik, a więc tym bardziej ta prymitywna lewacka hołota.
Przez ostatnie ćwierćwiecze próbowano z nas zrobić kierowcę, któremu na przednią szybę zarzucono czerwono-różową szmatę twierdząc, że zapewnia ona doskonałą widoczność, a więc można do końca wcisnąć pedał gazu i pędzić do eurokołchozu jak do raju. Musiało minąć sporo czasu, aby Polacy, jako mądry naród w końcu zrozumieli, że taka jazda przy zerowej widoczności grozi wielką katastrofą. Pojawiało się coraz więcej rozsądnych ludzi podpowiadających, że jedyną szansą, aby nie wypaść z drogi i nie zsunąć się w przepaść jest spoglądanie we wsteczne lusterko, czyli w naszą piękną i pouczającą historię. Tylko tak, przy jeździe z zasłoniętą przednią szybą da się ocalić życie narodu. Tylko uważne wpatrywanie się we wsteczne lusterko pozwala utrzymać pojazd w osi drogi i w miarę bezpiecznie pokonywać ostre zakręty w lewo. To, co już minęliśmy pozwala przewidzieć zagrożenia, które są przed nami. Właśnie, dlatego przez lata rzucano nam za plecy kłamliwe propagandowe dymne granaty, które miały przesłonić nawet to, co było już za nami.
Najważniejszy zadaniem dla rządzących jest jak najszybsze zdjęcie z naszej przedniej szyby tej zasłaniającej widoczność czerwono-różowej szmaty i wyrzucenie jej na śmietnik. Trzeba dokładnie wypolerować wsteczne lusterko, abyśmy doskonale widzieli ponad tysiącletnią drogę, która już za nami. Dopiero wówczas śmiało będziemy mogli wcisnąć gaz do dechy, aby mądrych doganiać, a przed głupimi uciekać.
Na koniec już bez tych motoryzacyjnych porównań odniosę się do nadużywanego z premedytacją sformułowania „pluralizm w mediach”. Jest to kolejne poprawne polityczne określenie, które musimy rozumieć zupełnie inaczej niż jest ono nam przedstawiane. Nie oznacza to, że w mediach, zwłaszcza tych publicznych musi być koniecznie reprezentowany głos wrogów polski i lewackiej hołoty, którą Polacy pogonili w ostatnich wyborach. Antypolską piątą kolumnę należy izolować i zwalczać. Sączenie trucizny nawet w niewielkich i ograniczonych dawkach zawsze jest szkodliwe. I jeszcze jedna rada. Idąc w ślady jedynego w tej chwili europejskiego męża stanu, Viktora Orbana - należy zakazać działalności w Polsce wszystkim fundacjom finansowanym z zagranicy przez lewacką międzynarodówkę i nie dawać ani jednego budżetowego grosza na ich działalność.
Wszyscy jesteśmy Francuzami! – woła dzisiaj świat. My nigdy się nimi nie stańmy, bo oni nie są już u siebie.
Tekst opublikowany w ogólnopolskim tygodniku „Warszawska Gazeta”
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz