"Rz" kontra "GW". Czy taśmy Tusk-Kulczyk istnieją?

avatar użytkownika elig

  To pytanie zaprzątało uwagę wszystkich w czwartek, 27.06.2015. Zaczęło się od artykułu Wojciecha Czuchnowskiego w "Gazecie Wyborczej" p.t. "Podsłuch w willi premiera? "Grupa wiedeńska oferowała nagranie rozmowy Tuska z Janem Kulczykiem" [fragment - {TUTAJ}].

 Wieczorem tego samego dnia na stronie internetowej "Rzeczpospolitej" {TUTAJ} opublikowano tekst Grażyny Zawadki oraz Izabeli Kacprzak "Tusk i Kulczyk nagrani? Taśma, której nikt nie widział" [aktualizacja - piątek rano].

  W "GW" czytamy, że:

  "Tajne akta afery podsłuchowej: Jan Kulczyk rozmawiał z Donaldem Tuskiem o swoich inwestycjach na Ukrainie. Oczekiwał, że ABW ochroni go przed ewentualną rosyjską prowokacją. Byli funkcjonariusze tajnych służb oferowali dostęp do zapisu nagrania rozmowy premiera i 700 godzin innych nielegalnych podsłuchów

Do spotkania biznesmena z Donaldem Tuskiem doszło w pierwszej połowie 2014 r. Rozmowa odbyła się w gronie kilku osób w willi premiera przy ul. Parkowej w Warszawie. Według rozmówców "Wyborczej" w tajnych aktach śledztwa podsłuchowego jest notatka służb specjalnych, z której wynika, że rozmowa została nagrana. Jej zapis oferują osoby dysponujące nielegalnymi podsłuchami, które w latach 2013-14 zakładali kelnerzy dwóch warszawskich restauracji - Sowa & Przyjaciele oraz Amber Room. Notatka jest w jednym z czterech tomów niejawnych materiałów śledztwa w sprawie afery z lata 2014 r. Jej istnienie potwierdziliśmy w dwóch niezależnych źródłach.".

  "Rz"  pisze natomiast:

  "Nikt nie potwierdza, by istniało nagranie rozmowy Donalda Tuska z Janem Kulczykiem rzekomo podsłuchanej w 2014 r. w willi premiera przy ul. Parkowej w Warszawie – wynika z ustaleń „Rzeczpospolitej". (...) – Nagranie nie było do kupienia, bo ono po prostu nie istnieje. To plotka, która swego czasu krążyła po mieście. Miała pokazać, kto najbardziej bałby się tego nagrania – mówi nam osoba znająca kulisy śledztwa podsłuchowego.

Pracownik służb twierdzi: – Informacja o takiej taśmie to blef mający wywołać popłoch. (...) Prokuratura prowadząca śledztwo podsłuchowe, choć nie wprost, zaprzecza, że w aktach są dowody lub poszlaki wskazujące na istnienie takiej taśmy.".

  W opiniach na ten temat zaznaczył się podział.  Politycy, dziennikarze i blogerzy uwierzyli Czuchnowskiemu.  Cezary Gmyz na Twitterze napisał {TUTAJ}:

  "Trzeba przyznać, że tym razem @czuchnowski wykonał kawał dobrej dziennikarskiej roboty. I nie mówię tego z przekąsem".

 Znany bloger Matka Kurka w notce "Wiedenska masakra kelnerem i cyrylicą" {TUTAJ} stwierdził, że;

  Dyżurny funkcjonariusz z Gazety Wyborczej, niejaki Wojciech Czuchnowski dostał zlecenie i wysmarował artykulik przygotowujący publikę do tajnych rozmów Tuska z Kulczykiem. Panika musi być olbrzymia, ponieważ w ramocie Czuchnowskiego znajdujemy podstawowe informacje na temat przebiegu rozmów. Dzięki temu można się dowiedzieć rzeczy niebywałych, jak na gazetę wypraną z rozumu i teorii spiskowych. Autor pisze wprost, że Kulczyk obawiał się długiego ramienia Moskwy i prosił o zabezpieczenie ze strony polskich służb specjalnych. Niesamowite, prawda?

Oto w Wyborczej czytamy, że FSB i GRU najzwyczajniej w świecie kasuje niewygodnych dla siebie ludzi, (...) Przypomnę, że Kulczyk został wykończony w Wiedniu (...) Rozbrajanie miny przez Czuchnowskiego zalatuje pełną amatorszczyzną i to dodatkowy sygnał wyczytany między wierszami. Robotę dostał od przerażonych, nie od wykonawców, w najlepszym razie od płotek, które same nie wiedzą co się dzieje, dla przykładu można wymienić prokuraturę. (...) Tak czy inaczej Czuchnowskiemu jestem wdzięczny podwójnie, po pierwsze potwierdzają się moje wcześniejsze interpretacje na temat śmierci Kulczyka i całej akcji na najwyższym bezpieczniackim poziomie.".

  Antoni Macierewicz twierdzi, iż:

   to właśnie Kulczyk był człowiekiem, który z ramienia Aleksandra Kwaśniewskiego miał handlować polskimi rafineriami z Rosjanami. To właśnie Jan Kulczyk od dawna zajmował się sprawami energetycznymi na Wschodzie.

Nad tym wszystkim kładzie się straszliwym cieniem jego śmierć, właśnie w Wiedniu, gdzie miano te taśmy przesłuchiwać, oglądać i finalizować ewentualną transakcję (...) 

To jest willa, która od dziesiątków lat jest w dyspozycji premierów RP i każdy centymetr, każdy fragment zarówno tej willi, jak i jej otoczenia jest bardzo dobrze rozeznany przez służby specjalne. Nie jest możliwe, żeby bez akceptacji służb specjalnych cokolwiek było tam nielegalnie nagrane. A gdyby się miało okazać, że takie nagranie zostało dokonane nielegalnie przez grupę byłych funkcjonariuszy ABW - jeśli rząd by się upierał przy takiej wersji - to to by oznaczało nie tylko natychmiastową dymisję wszystkich za to odpowiedzialnych ale także konieczność rozwiązania całego tego segmentu służb specjalnych, który był z tym związany. Bo to by oznaczało, że są one do cna przeniknięte niekompetencją i podatnością na korupcję polityczną, a może i finansową. To by oznaczało że Polska jest przez cały czas manipulowana przez ludzi którzy za pieniądze przekazują informacje." {TUTAJ}.

  Bardzo sensownie wypowiedzial się Mariusz Kamiński {TUTAJ}:

  Jeśli rzeczywiście spotkanie w willi premiera zostało nagrane, to byłoby to symbolem upadku struktur państwa zarządzanych przez PO. Willa premiera to powinna być enklawa bezpieczeństwa dla premiera i osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie. Tu zabezpieczenia i ochrona powinny być szczególnie mocne. To jednak sprawa poboczna. Ważniejsze jest, co było treścią rozmów, które się tam toczyły. Wiadomo, że Paweł Graś sugerował, że na spotkaniu rozmawiano o interesach pana Kulczyka na Ukrainie i o ochronie ich przez polskie służby specjalne. Jeśli tylko o tym mówiono, już mamy do czynienia z ogromnym nadużyciem.".

 Rzeczywiście najważniejszy jest sam fakt takich rozmów oraz ich treść.  W świetle powyzszych uwag trudno się dziwić, że najgorliwszymi rzecznikami tezy, że taśmy Tusk-Kulczyk nie istnieją, są ludzie służb, zwłaszcza ABW.  Opisano to dokładnie w portalu Interia.pl {TUTAJ}.  Jeszcze jedna rzecz zwraca uwagę - szybkość z jaką sprawa została wyciszona.  Być może artykuł Czuchnowskiego miał rozbroić jakąś "minę", ale chyba z tego zrezygnowano.  Od piątku w południe nic na ten temat się nie ukazało oprócz dzisiejszej notki blogera Aleszumm w portalu Niepoprawni.pl {TUTAJ}.  Opisał on obszernie całą sprawę oraz jej tlo, cytując zarówno "GW", jak i "Rz".

napisz pierwszy komentarz