Kanibalizm, czyli bydło żre carpaccio z żubra
Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich to nie lada wyczyn i sukces. Rzucenie na kolana rządzącej mafii to nie tylko wielka satysfakcja, ale i dobry prognostyk na przyszłość. Okazuje się, że zmobilizowany naród, który dzięki Ruchowi Kontroli Wyborów patrzył na łapy oszustom jest w stanie zwyciężyć.
Cała ta wyborcza batalia udowodniła nam, że żyjemy w kraju nie tyle demokratycznym i praworządnym, ile w państwie najdelikatniej mówiąc dziwacznym i pokracznym. System, aby bronić swoich zdobyczy musi coraz bardziej się demaskować i odsłaniać tę swoją obleśną totalniacką gębę. Kampania wyborcza po raz kolejny ujawniła, że ważnymi instrumentami tej władzy jest kłamstwo i prowokacja. Nie jestem w stanie ująć w procenty liczby osób, które w czasie tej wyborczej histerycznej wrzawy salonu przejrzały na oczy, ale jestem pewien, że urosły całe rzesze moich rodaków, którzy nie mają już żadnych wątpliwości kim są ludzie rozstawieni na gęsto usytuowanych w III RP świecznikach. Nie mają już chyba żadnych złudzeń co do tego, jaką rolę od 25 lat pełni to sprostytuowane środowisko podające się za dziennikarzy, a składające się tak naprawdę z dobrze opłacanych parobków w postaci tych wszystkich Lisów, Kraśków, Michników, Piaseckich, Sianeckich, Sobieniowskich, Gugałów, Morozowskich, Wrońskich i Czuchnowskich oraz służebnych salonowych dziewek typu Olejnik, Pochanke, Tadla, Wielowieyska, Lewicka, Kolenda-Zaleska czy Kublik.
Mimo wszelkich wad i niedoskonałości Polski międzywojennej, która była jednak państwem wolnym i suwerennym ówczesne elity mogłyby wykorzystywać wyżej wymienione kwiecie dziennikarstwa jedynie do tego by po ich giętkich grzbietach dosiadać koni. Jeszcze bardziej przygnębiający obraz wyłania nam się z ujawnionej kolejnej porcji „taśm prawdy” gdzie zwykła hołota nie mająca nic wspólnego z żadnymi elitami żrąc carpacio z żubra i halibuta z krewetkami, popijane chłodnikiem z botwinki, rży ze śmiechu z kolegi ministra własnego rządu, który chcąc skompromitować opozycję zlecił podpalenie budki i śmietnika pod rosyjską ambasadą w Warszawie podczas Marszu Niepodległości. Ich to nie przeraża i nie niepokoi. Oni sobie gaworzą na luzie o robionych w Polsce milionowych przewałach i nie mają najmniejszego zamiaru podejmować żadnych działań. Oni się dobrze bawią, żrą, popijają i głośno rechoczą ze śmiechu. Oto towarzystwo, które rozsiadło się na balkonach, w lożach i pierwszych rzędach teatru III RP, a predysponowane jest tak na prawdę do konsumowania zwykłego chleba posmarowanego margaryną popijanego czarną zbożową kawą bądź zupą z brukwi podawanymi im przez kraty przez więziennego kalifaktora. Im się wydaje, że przynależą do wielkiego świata, a w rzeczywistości reprezentują obrzydliwy półświatek skomponowany z wszelkiej maści hałastry, walonkowego barachła, żulii i hultajstwa.
Ci wszyscy naiwni, którzy pocieszali się dotąd, że choroba jaką przechodzi III RP to tylko niegroźny kaszelek i katarek, zaczynają w końcu dostrzegać, że magdalenkowa sitwa stanowi towarzystwo wzajemnej adoracji zżerane przez raka z licznymi przerzutami, który najokrutniej zaatakował ich ledwo co pofałdowane mózgi zamknięte w zakutych złodziejskich łbach. Te wszystkie Karolaki, Olbrychskie, Pszoniaki, Seweryny, Gajosy, Opanie i inne Materny oraz wymieniona już dziennikarska sitwa pełnią rolę plakatu naklejonego na wyciętą diamentem dziurę w szklanej witrynie sklepu, w którym banda oprychów ładuje do worów złodziejskie łupy. To właśnie metodą „na plakat” posługiwał się „Król Złodziei” i mistrz więziennych ucieczek, Zdzichu Najmordzki zwany „Saszłykiem” ułaskawiony przez Wałęsę w 1994 roku. Oni wszyscy wzięci do kupy są takim jednym wielkim przesłaniającym Polskę bilbordem, za którym szajka współczesnych poprzebieranych w garniturki „Saszłyków” łupi bez żadnych skrupułów naszą ojczyznę. Najmorodzki był przynajmniej sympatyczny.
Odpadają kolejne elementy sztucznej magdalenkowej elewacji odsłaniając spróchniałe i zbutwiałe belki, które się pod nią od dawna kryją. Ten budynek wcześniej czy później musi runąć. Najważniejsze jest jednak to, że coraz liczniejsze rzesze Polaków, domagają się zawieszenia na tej chylącej się ku upadkowi ruinie tablicy z napisem „Do rozbiórki”. Bez obaw i czarnych serwowanych nam scenariuszy bandycka szajko. Nie konstruujcie fałszywych narracji tworzących sztuczną atmosferę strachu. Polacy ten swój własny dom w końcu odbudują od podstaw tak, aby każdy znalazł w nim dla siebie godne miejsce. Dla was pozostał już tylko kryminał, albo czworaki, do których wykwateruje się was z pałaców, które zajmujecie.
Córka wyjątkowego obrzydliwego sługusa władzy, Tomasza Lisa, Pola Lis, swoim internetowym wpisem chyba najlepiej oddała nastroje panujące dzisiaj w domach całej tej pasożytniczej szajki, która dorobiła się na magdalenkowym przekręcie stulecia. Stwierdziła wprost, że: „To jest wojna o przetrwanie. Nie ma miejsca na obiektywizm według mnie. Powtórzmy. To jest wojna o przetrwanie”.
Nie macie na to przetrwanie najmniejszych szans. To Polska przetrwa, nie wy. Dla was już tylko śmietnik historii.
Tekst ukazał się w Warszawskiej Gazecie
Tu można polubić moja stronę
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz