Niezadowolenie jest motorem postępu

avatar użytkownika Jan Kalemba

Postęp techniczny – w tym postęp organizacji społeczeństwa - nie jest efektem zadowolenia z istniejącego stanu rzeczy. Przeciwnie, stymuluje go bunt przeciwko status quo, chociaż większość populacji boi się zmian.
 
Wszystkie wynalazki ułatwiające nam życie i ubogacające jego treść brały się z niezadowolenia z dotychczasowych metod działania. Gdyby tak nie było, nadal żylibyśmy w plemionach parających się zbieractwem pokarmu roślinnego oraz ganianiem z kamieniami za dziką zwierzyną dla pozyskania mięsa i skór.
 
Dokąd sięgam pamięcią wstecz – urodziłem się w 1945 r. – Polacy ciągle narzekali na system tzw. socjalistyczny. Efektem tego były masowe bunty w latach 1956, 1968, 1970 i 1976. Wreszcie w roku 1980 zorganizowaliśmy 10-cio milionową Solidarność i mimo tego, że komuna wkręciła nam w to różnych Bolków, że pacyfikowała nas stanem wojennym, nasz bunt spowodował taką erozję systemu, iż się to sowieckie monstrum wykopyrtnęło.
 
Pomimo wszystkich wad i ubeckiej penetracji, Solidarność była demokratyczną enklawą wolności w totalitaryzmie i stanowiła zaraźliwy przykład dla całego bloku sowieckiego. Polacy będący w Czechosłowacji w 1981 r. słyszeli głosy otuchy – „Ne dajte se!” Od października 1988 r. wystąpiły tam masowe demonstracje, za rok ukoronowane Aksamitną Rewolucją. Od maja 1898 r. rozpoczął się exodus setek tysięcy enerdowskich Niemców przez Czechosłowację, Węgry i Polskę. Od września w NRD demonstrowały tłumy, aż w nocy z 9 na 10 listopada spontanicznie zaczęto rozwalać mur berliński...
 
A my mamy co mamy i większość głosujących jest zadowolona, nie chce zmian. Daliśmy sobie zlikwidować prawie wszystkie zakłady przemysłowe zamiast je unowocześniać, a przecież najbardziej rozwinięte państwa opierają swą gospodarkę na przemyśle, nawet taki matecznik banków jak Szwajcaria. Zredukowane zostały nieomal do zera całe gałęzie gospodarki, np. gospodarka morska, która w skali globalnej ma znaczenie kluczowe. Poza tym, że przepadł majątek narodowy, dla Polaków zabrakło w ojczyźnie 4 do 5 milionów miejsc pracy.
 
Pokolenie III RP (45-35 lat) jest ślepe na to, że polską specjalnością stał się „eksport” taniej siły roboczej. Dało sobie wmówić, że postęp to nie wytwórczość lecz banki, supermarkety, ubezpieczenia i „produkty finansowe”, a inwestycje to nie kapitał lokowany w produkcję lecz w spekulacje. Głównie wzmiankowane pokolenie „inwestowało” w różne oszukańcze deal’e, np. Amber Gold. Gdy im ktoś życzliwy mówił, że złoto sami mogą sobie kupić, odpowiadali z wyższością – „Tu nie o to chodzi żeby złoto kupić ale żeby w złoto zainwestować!” Ciekawe ilu było nabitych we wszystkie tego rodzaju „inwestycje”?
 
Podobieństwo kredytów w CHF do Amber Gold jest takie – tak jak tam złota nie było, tak tu franków szwajcarskich. Polskich „frankowiczów” jest ok. 600 tys. Jak wyliczyło Biuro Informacji Kredytowej 65% z tej liczby to osoby dziś w wieku  od 46 do 32 lat. Mnie nie dziwi to, że mapa ich miejsc zamieszkania pokrywa się z mapą przewagi elektoratu PO, i że mieści się tam też Górny Śląsk...
 
To jest jedna mapa przewagi ludzi zadowolonych z obecnego stanu rzeczy, mapa entuzjastów „polityki miłości”, ciepłej wody w kranie i strachu przed zmianą. A na wszelkie stamtąd płacze i jęki powiem – „Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało!”

napisz pierwszy komentarz