O Wszystkich Świętych, raku Putina i defensywnym PiS`ie
Dzisiaj Wszystkich Świętych, dzień poświęcony zadumie nad tymi co od nas odeszli i nad tym jak wypełniamy ich miejsce w życiu społecznym. Dla mnie najważniejszym doświadczeniem społecznym były najpierw Oazy Żywego Kościoła, wielkie dzieło ks. Franciszka Blachnickiego i bardzo wielu osób w jego otoczeniu, później ruch Solidarności i represje po stanie wojennym. Jeszcze później przestałem być już człowiekiem młodym i miałem już pewną sumę doświadczeń, z których mogłem korzystać i nie wszystko co mnie spotkało było nowością.
Większość moich znajomych z tego okresu już nie żyje. Być może każdy z nich, gdyby żył odcisnął by piętno na naszych czasach i myślę, że bardzo utrudnił obecną recydywę komunizmu. Wszyscy ci znajomi zmarli nagle. Pierwsza nagła śmierć, która mnie bardzo zastanowiła to była śmierć Bogumiła Studzińskiego. Oficjalnie doznał on zawału zamaskowanego kłopotami gastrologicznymi, niestrawnością. Tyle, że te kłopoty zaczęły się po tym jak jakiś współpasażer w pociągu poczęstował go kanapką, czy herbatnikiem.
O wiele później dowiedziałem się o działaniu beta-blokerów w połączeniu z innymi preparatami i konieczności specjalnej uwagi, gdy się je podaje, bo można wywołać trudny do zdiagnozowania zawał.
Bogumił Studziński był postacią ciekawą o tyle, że w zasadzie działał wśród rolników, ale chciał stworzyć struktury pod nieuchronną migrację ze wsi do miasta, chciał by ta migracja odbywała się z zachowaniem ciągłości społecznej migrujących. By młodzież ze wsi przychodziła do miasta i dalej była wśród swoich, ale mieszkających w mieście.
Niestety, nikt poza nim nie miał takiego pomysłu.
Dalej zastanawiając się nad tym, czy żywi wypełnili miejsce zmarłych przypominam sobie przypominam sobie, że po wprowadzeniu stanu wojennego Ruch Solidarności stawał się coraz bardziej defensywny. Niby rozwijały się drukarnie, niby rozwijała się niezależna publicystyka, ale z każdym dniem był to coraz mniej masowy ruch społeczny.
Pod koniec lat 80-tych w tzw „podziemie” to była grupa kilkuset osób w całej Polsce. Słyszałem kiedyś wypowiedź pana prof. Dudka z IPN, który oszacował tę grupę na ok 500 osób, może trochę więcej. Ja zaś pamiętam moje szacunki z czasu okrągłego stołu i wtedy byłem pewien, że zostało nas na pewno mniej niż 1000 osób. Szacunki te były dokonywane w kontekście szukania możliwości podkopanie tej zmowy.
Ci zostali, „ostatni Mohikanie” Ruchu Solidarności ( nie związku zawodowego- to ważne rozróżnienie, związkowców zostało więcej) patrzyli z obawami na to co się w kraju dzieje.
Na przełomie lat 80-tych i 90-tych w Warszawie odbyły się dwie ważne dyskusje, które jednak nie miały swego odzwierciedlania w mediach. Jedna dotyczyła finansów państwa. Chodziło o to, czy gospodarka ma zaspokajać potrzeby budżetowa państwa czy też potrzeby budżetowe mają być dopasowane do możliwości gospodarki. Dyskusja ta toczyła się w środowisku urzędniczo - akademickim i zakończyła się przyjęciem konsensusu mówiącego, że gospodarka ma sfinansować potrzeby państwa. W tej chwili już wiadomo, że tamten konsensus wyczerpał się, że dalsze zwiększanie obciążeń podatkowych powoduje spadek wpływów, zwłaszcza z vat`u. Gdy ceny detaliczne spadają spada również wartość podatku vat, który musi być odprowadzony od sprzedaży towarów.
Tu, nawiasem mówiąc, nie zgadzam się z wyliczeniami prof. Modzelewskiego, który spadek wpływów wiąże przede wszystkim z wyłudzeniami. One na pewno też są, ale jak spada sprzedaż krajowa a rośnie produkcja eksportowa to spadają wpływy z vatu a rosną kwoty do zwrotu za podatek naliczony w cenach komponentów produkcji wyeksportowanej. To raczej wyczerpał się sformułowany wtedy konsensus polityczny.
Równocześnie z pierwszą dyskusją o kwestiach podatkowych został też osiągnięty konsensus co do oceny sposobu sprawowania funkcji kierowniczych. Chodziło o odpowiedź na pytanie, czy zwierzchnik powinien mieć „właścicielski” stosunek do własnej pracy, do zajmowanego stanowiska. Cóż to takiego ten „stosunek właścicielski”? Mówiąc w największym skrócie, jest to uznanie, że interes osobisty osoby sprawującej funkcję kierowniczą jest tożsamy z interesem zajmowanego stanowiska. Czyli np. w samorządach oznacza to, że wójt czy burmistrz nie ma innego interesu niż interes gminy. To samo dotyczy dyrektorów i członków zarządu różnych przedsiębiorstw. Uznano, że „stosunek właścicielski” jest zły a osoby, które go uznają za prawidłowy muszą być usunięte.
Te dwie normy były powodem całkowitej destrukcji naszego (?) państwa. Znak zapytania postawiłem, bo to państwo które realnie istniało po 89 roku to było w dalszym ciągu PRL a je PRL`u nie traktowałem jak moje państwo.
My, „ostatni Mohikanie”, zdając sobie sprawę ze szkodliwości obu tych konsensusów nie byliśmy w stanie w żaden sposób się im przeciwstawić. Jeszcze w czasach „późnego Gierka” można było zablokować złe ustalenia doktrynalne – np. wpisanie sojuszu z ZSRR do konstytucji a na przełomie lat 80 i 90 tych już takich możliwości nie mieliśmy!
Społeczeństwo zaślepione chciwością pieniędzy było kompletnie głuche na nasze argumenty.
W tej chwili jednak zaczynają się powolne zmiany. Po pierwsze skończyły się możliwości dojenia zwykłych ludzi a po drugie w tych instytucja, które jeszcze mogą być nasze zaczyna dojrzewać świadomość, że trzeba się troszczyć o ich istnienie, więc „stosunek właścicielki” przestaje być tu i ówdzie czynnikiem dyskwalifikującym.
Jest to więc całkiem dla nas pozytywny a dla innych negatywny proces społeczny. By go powstrzymać należy tych, którzy chcą doić innych utrzymywać w ciągłej mobilizacji najlepiej strasząc nami, czyli obecnie PiS`em.
Nie należy więc się dziwić, że PiS nie chce w tej grze uczestniczyć.
Oczywiście te dwa konsensusy, o których mówiłem wynikają z mody na bardzo konsumpcyjny, eksploatatorski styl życia, co dotyczy nie tylko naszego kraju. Z tego stylu życia wynikają również i poglądy w innych dziedzinach. Nie tylko w zakresie polityki społecznej- co oczywiste, ale również i w znacznym stopniu w zakresie polityki zagranicznej, kulturalnej. Jest to ogólnie przemiana światopoglądowa, chyba w całej Europie.
W tym kontekście z dużym zainteresowaniem przeczytałem informację, iż pośpiech Rosjan na Ukrainie wynika z … choroby Putina a nie ze zmian społecznych, które za jakiś czas mogą uniemożliwić odbudowę ZSRR.
I teraz o defensywnej postawie PiS`u.
W tej sytuacji, w której jesteśmy obecnie nie należy za żadną cenę integrować środowiska nam przeciwnego a do walnej bitwy przystąpić wtedy, gdy będzie to dla nas najkorzystniejsze. Na debatę o szansach młodych w obecnej polityce praktycznie nikt nie przyszedł. Nie wykluczone, że młodzi nie widzą w ogóle szans przetrwania obecnej sceny polityczne, więc czym się interesować?
Na spotkania z Panem Sasinem przychodzi garstka ludzi. Ale czy ja naprawdę jestem zainteresowany co on powie – przecież i tak wiem na kogo będę głosować. Po co więc robić spektakl a czy ci co głosują na PO będą chcieli słuchać, że są idiotami – raczej nie.
Po prostu ciężar życia politycznego przesuwa się znowu na poziom zwykłych ludzi, na poziom rozmów sąsiedzkich. Historia zatoczyła koło i wracamy do początków lat 90-tych, ale oczywiście inaczej. Teraz mamy wielotysięczną strukturę polityczną, mamy autorytety mamy sposoby komunikacji. Może po dziesięcioleciach uda się wypełnić miejsce przedwcześnie zmarłych w latach 80-tych tak jak w zasadzie udało się wypełnić miejsce po zabitych pod Smoleńskiem.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz