JUDENRATY W GETTACH - WYNIKI PRAC
aleksander szumanski, pt., 27/06/2014 - 10:54
JUDENRATY W GETTACH - WYNIKI PRAC
Udział Żydów w zagładzie Żydów
Prawda historyczna zatajana
Mało kto dzisiaj pamięta, że żydowski Holocaust praktycznie nie istniał przed 1967 rokiem. Zaczął rodzić się dopiero po sześciodniowej wojnie izraelsko arabskiej. Trzeba było ponad 40 lat, żeby urósł do dzisiejszych rozmiarów. Do 1962 roku sprawa zbrodni dokonanych na Żydach była jasna: winni są Niemcy; naród niemiecki. Ponad 90 procent Niemców głosowało na partię Hitlera i na niego samego, tym samym na jego program i idee zawarte w "Mein Kampf". Nikt tych prawd nie kwestionował. Do pewnego czasu.
Po upływie lat od drugiej wojny światowej, do Niemiec zachodnich zaczęły napływać z zagranicy ogromne kapitały. Niemiecka Republika Federalna (RFN) musiała być silna ekonomicznie, by móc stawić mocny opór w wypadku agresji czerwonych hord ze Wschodu.
Dzięki tej pomocy Niemcy Zachodnie szybko się odbudowały i stały się potęgą gospodarczą. (Niemcy Wschodnie (NRD) wówczas nie liczyły się, ani ekonomicznie, ani politycznie.
Nie uszło to uwadze Izraela, który potrzebował pieniędzy. Niemcy jako sprawcy ogromnej zbrodni dokonanej na Żydach, potrzebowali rehabilitacji od Żydów. Tak doszło do transakcji - "Za krew pieniądze, za pieniądze przywrócenie honoru. Dotyczy to tylko Żydów" " pisał prawie czterdzieści lat temu Stefan Nowicki w swojej książce pt. "Wielkie nieporozumienie" (wydanej w 1970 roku w Sydney, Australia).
"Dzisiejsze Niemcy - oświadczył w 1964 roku Ben Gurion, premier Izraela - są inne, ich władcy są inni i forma władzy jest inna." (tamże str. 12).
W miarę wzrostu wypłat odszkodowawczych i pomocy materialno-militarnej, wzrastała sympatia do Niemców. (Proporcjonalnie malała do Polaków).
"Stosunek naszego rządu (pisał izraelski dziennik "Haolam Haze" w 1965 r.) do rządu Adenauera oparty jest na cynicznej transakcji, może najbardziej cynicznej od chwili, gdy Adolf Hitler proponował Brandtowi transakcję towarów za krew. Otrzymaliśmy pieniądze. Otrzymaliśmy pomoc. Sprzedaliśmy NRF-owi świadectwo moralności następującej treści:
My państwo Izrael, ofiary nazizmu, uratowani z Oświęcimia, dyplomowany symbol postępu i socjalizmu w świecie, potwierdzamy niniejszym, że posiadacz tego świadectwa nie jest już faszystą, lecz całkiem nowym Niemcem, który ma prawo być przyjęty do każdego grona". (tamże str. 13).
Niedorzeczna, nieprawdziwa, oszczercza i dzika propaganda żydowska, skierowana swym ostrzem przeciwko Polsce, Polakom i polskości trwa z różnym natężeniem od ponad czterdziestu lat. A Polacy, zahukani i zaszachowani m.in. przez bardzo wpływowe amerykańskie lobby żydowskie z antypolskimi mediami „New York Times” i „The Washington Post” zAnne Applebaum, antypolską dziennikarką, żoną obecnego polskiego ministra spraw zagranicznych nie widomo dlaczego „Radka”, a nie Radosława Sikorskiego.
Owa propaganda funkcjonuje obecnie również i w Polsce poprzez mainstreamowe media, a otumaniani m.in. przez żydowską „Gazetę Wyborczą” Polacy nie wiedzą, jak się bronić przed tą nachalną i wrzaskliwą propagandą żydowską, tym bardziej, iż ostatnio Polską rządząca Platforma Obywatelska swoim nie pisanym programem potęguje antypolskie roszczenia i działania, m.in. dotyczące zwrotu zawrotnych sum 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem restytucji mienia pożydowskiego w Polsce.
Dzisiaj, w 2013 roku Izrael potrzebuje nie mniej pieniędzy, niż dawniej. A jeszcze więcej pieniędzy potrzebują dziś rozmaici hochsztaplerzy, aferzyści i wydrwigrosze z PO, jak i nielegalne (niezarejestrowane w sądach ) lobby żydowskie w USA wspierane przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę, rząd USA i Hilary Clinton, do których dołączyli tacy sami „lobbyści” w Europie. Od państwa niemieckiego za wiele już nie da się wyciągnąć. Trzeba znaleźć winnych pośród innych.
Do tych tez ustosunkował się już naukowo politolog i historyk amerykański pochodzenia żydowskiego Norman Finkelstein w swojej pracy naukowej „Przedsiębiorstwo Holocaust”.
Norman Gary Finkelstein(ur. 8 grudnia 1953 w Brooklynie) – amerykański historyk i politolog żydowskiego pochodzenia, od 2001 do 2007 profesor De Paul University w Chicago, obecnie niezależny uczony. Specjalizuje się w dziedzinie konfliktu palestyńsko-izraelskiego oraz Holocaustu. Finkelstein znany jest przede wszystkim jako autor książek dotyczących ww. tematów.
Opublikowany niedawno w „Der Spiegel" artykuł o odpowiedzialności innych narodów europejskich za zbrodnię Holocaustu dokonaną na Żydach, wywołał w Polsce poruszenie i falę polemik.
Przyczyną tego było wysunięcie stwierdzenia, że za zbrodnię Holocaustu winni są nie tylko Niemcy, ale i inne narody europejskie. Również Polacy przez "polskich chłopów", którzy wykonywali zarządzenia niemieckich władz okupacyjnych.
Nie byłoby w tym stwierdzeniu nic ciekawego, gdyby nie pominięto jednego narodu europejskiego, o którym można wspominać i wymieniać go, ale tylko w takim kontekście i przy takich okazjach, w jakim naród ten przyzwala. Mowa tu jest oczywiście o europejskim narodzie żydowskim, bo chodzi tu przecież o Żydów europejskich.
Interesujące jest to, że autorzy artykułu w "Der Spiegel", wymieniając różne "narody europejskie", które rzekomo przyłożyły się do tej zbrodni, poprzez współpracę z Niemcami, pomijają skrzętnie wymienianie narodu niemieckiego, austriackiego i żydowskiego.
Jeżeli mamy dzisiaj wyliczać, który z narodów europejskich i ile przyłożył się do śmierci Żydów, to nie sposób ominąć tutaj nacji żydowskiej z tej prostej racji, że była to wówczas nacja europejska.
Współpraca Żydów z Niemcami i z Gestapo na tym polu jest dobrze udokumentowana a literatura na ten temat obszerna i jednoznaczna. Do znaczących zapisów historycznych należą prace naukoweHannah Arendt(ur. 14 października 1906 w Linden, Niemcy, zm. 4 grudnia 1975 w Nowym Jorku, Stany Zjednoczone) – niemiecka teoretyk polityki, filozof i publicystka, jedna z najbardziej wpływowych myślicielek XX wieku pochodzenia żydowskiego.
Przez wielu jest uważana za najsłynniejszą żydowską myślicielkę XX wieku. W 1963 roku wystąpiła w książce Eichmann w Jerozolimie z dramatycznym oskarżeniem przeciw Judenratom. Twierdziła, że bez ich udziału w rejestracji Żydów, koncentracji ich w gettach, a potem aktywnej pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów, ponieważ Niemcy mieliby więcej kłopotów z ich spisaniem i wyszukiwaniem. W okupowanej Europie Niemcy zlecali funkcjonariuszom żydowskim sporządzenie imiennych wykazów wraz z informacjami o majątku. Zapewniali oni także pomoc żydowskiej policji (Ordnungdienst) w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów transportujących do obozów koncentracyjnych.
W swojej książce Arendt napisała: "Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii."
Patron Żydowskiego Instytutu Historycznego ,najsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum tak pisał o żydowskiej policji:
„Żydowscy policjanci okrutniejsi od Niemców”.
"Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci na rzeź.
Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź (...). Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy. Niejedna kryjówka została „nakryta” przez policję żydowską, która zawsze chciała być „plus catholique que le pape”, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (...). Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag?
Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy.
Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej" (E. Ringelblum: "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń 1943", Warszawa 1988, s. 426, 427, 428).
Najbardziej interesujące są relacje Żydów, którzy przeżyli hekatombę hitlerowską. Dowiadujemy się od nich o szerokiej współpracy Żydów z Gestapo i haniebnej roli Rad Żydowskich ("Judenratów") współdziałających z władzami hitlerowskimi w wysyłce ludzi na śmierć.
Wspomniany S. Nowicki, w odpowiedzi na oszczerstwa żydowskie dotyczące działania Polaków w czasie niemieckiej okupacji pisze w swej książce "Wielkie nieporozumienie":
"A czy nie było policjantów żydowskich w getcie, którzy pałkami bili swych współwyznawców? Było też Gestapo żydowskie w Warszawie, osławiona 13-stka, kierowana przez Abrahama Gancwajcha oraz policja żydowska pod komendą takich nikczemników, jak Lejkin, Szeryński, Kon i Keller oraz znani przed wojną działacze syjonistyczni Nosing i First.
Był Judenrat w getcie warszawskim, który segregował Żydów do Majdanka i komór gazowych. Byli bogaci Żydzi, którzy okupywali się żydowskim władzom, by nie wychodzić z getta w pierwszych transportach.
Byli Żydzi, którzy denuncjowali swych braci i współpracowali z Gestapo. Zbrodnie Żydów dokonane na swych braciach mrożą krew w żyłach.
Działalność Abrahama Gancwajcha jest przerażająca swym cynizmem i okrucieństwem. Ten gestapowiec żydowski, zwerbowany w służbie Hitlera jeszcze przed wojną, był znaną osobistością w świecie żydowskim.
Był nauczycielem języka hebrajskiego w szkołach "Tarbut" w Częstochowie, należał do "Poalej-Syjonu Prawicy", był współpracownikiem wiedeńskiego pisma "Gerechtigkeit", a po aneksji Austrii założył w Łodzi prowokacyjny antyhitlerowski tygodnik pod nazwą "Wolność".
Wykaz prenumeratorów pisma posłużył Gestapo do masowych mordów Polaków. Po wkroczeniu, Niemców organizował z ich ramienia sieć szpiegowską na ziemiach wschodnich, a po ataku Niemiec na Sowiety skierowany został przez Gestapo do likwidowania warszawskiego getta i wyciągnięcia dla Niemców nagromadzonych tam bogactw.
Ocenę żydowskich władz getta warszawskiego przez ocalałych z pogromu Żydów:
"Wiekopomna zdrada Rady Żydowskiej w Warszawie " pisał dr Szymon Datner " która się wyraziła w formie zgody na przeprowadzenie "wysiedlenia" pozostanie na zawsze obok zdrady żydowskiej służby porządkowej niezatartą plamą na honorze władz żydowskich getta".
Historyk żydowski, B. Mark, w książce "Powstanie w getcie warszawskim" (Żydowski Instytut Historyczny, 1955) pisze:
"Tylko 10 tysięcy żyje w dostatku, nawet lepiej niż przed wojną. Widocznie dla tych 10 tysięcy przywieziono w lutym 20 tysięcy litrów wódki. W tym czasie zarejestrowano oficjalnie 416 tysięcy Żydów, z czego 80 % biednych, przymierających głodem...
Cała działalność Judenratów, to jedno pasmo wołające o pomstę krzywd wobec biedoty. Gdyby był na świecie Bóg, to zniszczyłby gromami to gniazdo okrucieństwa, obłudy i grabieży... Wszystkie zarządzenia okupanta były przeprowadzane przez Judenrat, który organizuje łapanki na pracę przymusową... Niektórzy piastowali kilka urzędów jednocześnie, wyciągając dochód do 60 tysięcy miesięcznie, podczas gdy pisarz i pedagog Janusz Korczak w podaniu prosił o dwa posiłki dziennie, widać, że i tego jemu ojcowie miasta odmówili..."
Nawet Marek Edelman pisał:
"Niemcy doprowadzili do tego, że Rada Żydowska sama wydała wyrok na przeszło 300 tysięcy mieszkańców getta... Nikt jeszcze nigdy tak nieustępliwie nie wypuszczał z rąk złapanego jak jeden Żyd drugiego Żyda".
Trzeba też wspomnieć nazwisko dr Rudolfa Kasztnera, wiceprzewodniczącego Federacji Syjonistycznych Węgier i dyrektora Pomocy Rady Ocalenia powstałej w 1943 roku, który współpracował z Eichmannem w likwidacji tysięcy Żydów węgierskich za umożliwienie wyjazdu do Izraela 1200 syjonistom węgierskim. Zbrodniarz ten dożył do 1967 r. Został zastrzelony w Tel-Avivie..
W książce "Auschwitz, the nazis & the "Final Solution"", (wydanej w 2005 r. przez BBC Books, autor: Laurence Rees), znajduje się m.in. relacja Lucille Eichengreen, ocalałej cudem z getta łódzkiego, dokąd deportowani zostali Żydzi niemieccy. Wspomina tam, że od stycznia do maja 1942 roku 55 tysięcy Żydów zostało wywiezionych i zamordowanych w Chełmnie.
O tym, kto miał pójść na śmierć, decydowały władze żydowskie getta, Judenraty. Dwa miesiące później do getta weszli Niemcy, żeby osobiście dokonać wyboru ludzi na zagładę.
Wybierali w pierwszym rzędzie ludzi starych, chorych i dzieci, jako niezdolnych do pracy.
Przywódca getta łódzkiego, Mordechai Chaim Rumkowski, polecił matkom współpracować z Niemcami i oddać im swoje dzieci. "Oddajcie im wasze dzieci, żebyśmy mogli żyć"- wołał. "Ja miałam wówczas 17 lat, kiedy słyszałam jego przemówienie" mówi Lucille E. I dodaje: "Ja nie mogłam pojąć, że ktoś może polecać rodzicom, aby oddawali swoje dzieci na śmierć. Tego zresztą nie mogę pojąć jeszcze do dzisiaj".
Mordechai Chaim Rumkowski był znany z tego " czytamy w innym miejscu " że układając listę osób przeznaczonych do wywózki, wybierał tych, którzy w jakiś sposób narazili się jemu i których chciał sam się pozbyć z getta. Był również znany z wykorzystywania seksualnego młodych kobiet. Żadna nie mogła zaprotestować, bo miała świadomość, co ją czeka.
Lucille E. wspomina w innym miejscu, że wreszcie dostała pracę w kuchni w getcie i pewnego razu, będąc sama w przyległym biurze, pojawił się M. Rumkowski, chwycił za krzesło i przysiadł się przy niej.
"Mieliśmy parę rozmów. On gadał, ja słuchałam. W pewnym momencie chwycił mnie za rękę i położył ją na swoim penisie, po czym powiedział: "Szarpnij się i postaw go w stan pracy". Relację młodziutkiej wówczas Lucille E. potwierdza Jacob Zylberstein, który był świadkiem zachowywania się przywódcy getta łódzkiego.
"Rumkowski rzeczywiście wykorzystywał młodziutkie kobiety" " mówił " i dodaje przy tym: "Kiedy siedzieliśmy w jadalni, on przychodził, rozejrzał się po sali, kładł rękę na ramieniu wybranej i wychodził z nią. I nie jest to tak, że ja to słyszałem od kogoś. Ja to widziałem. Gdyby któraś mu odmówiła, znalazłaby się w śmiertelnym niebezpieczeństwie".
Chaim Mordechaj Rumkowski(ur. 27 lutego 1877 na Wołyniu, w miejscowości Ilin, powiat ostrogski, zm. pomiędzy 30 sierpnia a ok. 1 września 1944, zamordowany prawdopodobnie w komorze gazowej w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau), lub zamordowany przez współwięźniów Żydów – przemysłowiec, działacz syjonistyczny. Przełożony (Prezes) Starszeństwa Żydów w Lodsch (od kwietnia 1940 r. - Litzmannstadt) do likwidacji getta w końcu sierpnia 1944 roku.
Uratowana przez Polaków Żydówka, Alicja Zawadzka-Wetz, opisuje w swojej książce przeżycia w getcie warszawskim:
"Najgorsze było to, że poznałam bestialstwo, do którego zdolni są ludzie oraz okrucieństwo i podłość ludzkiej natury.
Wśród społeczności, skazanej na śmierć, budzą się albo najniższe, albo najszlachetniejsze instynkty. Iluż to przedwojennych adwokatów, powszechnie szanowanych, stało się członkami żydowskiej policji i gotowych było do największych podłości z szantażem włącznie. Ilu z nich biło do krwi dzieciaki, które usiłowały przedostać się poza mury, by zdobyć po drugiej stronie trochę żywności dla głodującej rodziny. Dobrzy mieszczańscy mężowie porzucali żony, z którymi spędzili dziesiątki lat, by przeżyć jeszcze jedno, najtańsze choćby, doznanie miłosne, by przed śmiercią użyć życia...
Zdarzały się wypadki, że w rodzinach okradano się wzajemnie z mizernych porcji gliniastego chleba." (Zob. Alicja Zawadzka-Wetz, "Refleksje pewnego życia", wyd. Instytut Literacki, Paryż 1967, w serii "Dokumenty", str. 20-21).
Stefan Nowicki pisze w swej książce, że:
"Ocalałe pamiętniki Czerniakowa ("Adam Czerniakow Warsaw Ghetto Story", wyd. Żydowskiego Instytutu Historycznego Yad Vashem) dają obraz życia w getcie warszawskim.
"Na ulicach leżą trupy, a w wytwornych restauracjach odbywają się tańce". Pod datą 14 czerwca 1941 roku czytamy:
"Pochmurno. Dziś niedziela. Nie wiem czy orkiestra będzie mogła grać w ogródku. Okazało się, że grała pomimo lekkiego deszczu. Poleciłem sprowadzić dzieci Izby Zatrzymań... Były to żywe kościotrupy rekrutujące się z żebraków ulicznych... Wstyd mi powiedzieć, że tak dawno nie płakałem. Dałem im po tabliczce czekolady. Potem otrzymali zupę. Przekleństwo tym z nas, co sami jedzą i piją, a o tych dzieciach zapominają".
Stosunki w Judenracie były okropne. Miały miejsce ostre starcia między tymi, którzy wysługiwali się Niemcom i żyli w warunkach luksusowych, a tymi, którzy żyli w nędzy i głodzie i ciężko pracowali w nieludzkich warunkach. Przydział żywności był nędzny, toteż przemyt był dobrze zorganizowany. Gdyby "Żydzi musieli żyć na chlebie oficjalnie racjonowanym " pisze Czerniakow " niewielu przeżyłoby rok zamknięcia za murami getta". Mimo tak nędznych przydziałów żywności, szła ona na czarny rynek.
Wyzysk, przekupstwo, donosicielstwo, wysługiwanie się Niemcom, łapownictwo i bogacenie się wpływowych Żydów w getcie doszły do potwornych rozmiarów.
"The Holocaust Kingdom" jest książką-paszkwilem na Polaków, napisanym przez Żyda o nazwisku Michał Belg-Aleksander Donat, wydanym w USA. Paszkwil ten zieje nienawiścią do Polaków za to, że go uratowali od śmierci. Książka ta jest ciekawa dlatego, bo opisuje życie codzienne w getcie warszawskim.
Urywki przytaczam za S. Nowicki, "Wielkie nieporozumienie", str. 165. Z książki A. Donata dowiadujemy się, że:
Najbardziej niecnym z Żydów na żołdzie Gestapo, którzy również brali łapówki od ludzi szukających zabezpieczającego zatrudnienia, był Abraham Gancwajch. Był założycielem haniebnej instytucji (znanej pod nazwą "13-ki", ponieważ biura ich znajdowały się na ul. Leszno, Nr 13), która wcześnie przejęła administrację dużej ilości domów mieszkalnych w getcie.
Stowarzyszenie lokatorów walczyło uparcie o umieszczenie swego przedstawiciela na tej tak ważnej placówce. Wielokrotnie zdarzało się, że dwóch czy trzech kandydatów, z których wszyscy dali już łapówki jednemu z pracowników Judenratu, dowiadywało się, że dwóch czy trzech innych, którzy przepłacili 13-kę "wyznaczono" równocześnie na to stanowisko („(str. 34).
13-ka była specjalną agencją, złożoną z informatorów i sługusów Gestapo, która powstała w getcie, pomimo że tak Judenrat, jak i policja żydowska skrupulatnie wykonywały rozkazy Niemców i były naszpikowane szpiegami Gestapo. Wodzem tego, tak zwanego Urzędu do Walki z Lichwą i Przekupstwem był notorycznie znany Abraham Gancwajch, nie zwykły szpieg, ale prowokator i dywersjonista na tak wielką skalę, że nazywano go Azefem Getta Warszawskiego. Praca jego polegała na demoralizowaniu getta przez perswazję i tłumaczenie, że zwycięstwo Hitlera jest nieuniknione, więc opór bezcelowy.
Średniego wzrostu, szczupły, ciemnowłosy, o ostrych rysach i przenikliwych, magnetyzujących oczach pod grubymi szkłami, Gancwajch był niezwykle zdolnym człowiekiem, wysoce inteligentnym, ze zdolnością przekonywania. Urodzony demagog, znał cztery języki - niemiecki, polski, żargon i hebrajski. Przed wojną wykładał język hebrajski i pisywał do gazet. Kręcił się w kołach syjonistycznych i przypuszczalnie nawet już wówczas był na żołdzie Gestapo. Mówiono, że szpiegował na rzecz Gestapo, jakoby przeciw Rosji, w Białymstoku, Wilnie i Lwowie.
W getcie występował nie jako agent Gestapo, ale jako dobroczyńca, który mógł służyć Żydom w godzinie potrzeby, wykorzystując swe szerokie stosunki z Niemcami.
Gancwajch rozciągnął swe sieci szeroko i na wszystkie dziedziny życia w getcie. W jednej ze swych licznych "ról" pozował jako obrońca uciśnionych wobec "plutokratycznych wyzyskiwaczy" z Judenratu, był również opiekunem sztuki i literatury żydowskiej... czarował szczególnie intelektualistów żydowskich... chciał uchodzić za wielkiego prowodyra getta, coś w rodzaju Mesjasza. Zakładając, że zwycięstwo Niemiec jest nieuniknione, rozsiewał kłamstwa, że w ostatnim etapie Żydzi będą przypuszczalnie przesiedleni na zdobyte tereny i wobec tego instytucja getta jest konieczna, ponieważ chroni nacjonalizm żydowski i autonomię kulturalną. Tak więc, wmawiał Żydom, by nie tylko słuchali Niemców, lecz by z nimi współpracowali. Zapraszał prawników, doktorów, pisarzy, dziennikarzy i innych na odczyty, konferencje, dyskusje i obfite, wytworne przyjęcia, w czasie których wtłaczał im w mózgi te teorie. W czasie jednego z takich zebrań zapytano go wprost " Skąd przyszedłeś?
Kim właściwie jesteś? W czyim imieniu przemawiasz?
Na co Gancwajch odpowiedział " Sam diabeł mnie tu przysłał, ale chcę wam pomóc.
I wysiłki jego nie szły całkowicie na marne. Wielu nawet spośród grona znanych indywidualistów wchłaniało jego wywody. Nawet dr Ringelblum, którego nic nie łączyło z Gancwajchem, poszedł tak daleko, że szukał go na "pogawędkę", aby zadowolić swą ciekawość. Dzięki interwencji Gancwajcha został zwolniony z więzienia dr Janusz Korczak, sławny pisarz i uczony.
Poza tym, chwalił się, że jego wpływom zawdzięczano, iż ulica Sienna i Plac Grzybowski pozostały wewnątrz getta. Urząd Walki z Lichwą i Spekulacją, choć powszechnie był znany pod nazwą 13-ki, miał pewne zaufanie wśród głodujących mas, którym wydawało się, że kupcy bogacą się ich kosztem. W praktyce, jedyną korzyścią było, że kupcy musieli wystrzegać się jeszcze jednego wroga. Zdarzało się, że któryś z agentów Gancwajcha spenetrował, iż jakiś sklep sprzedaje kaszę powyżej wyznaczonej ceny. Kupiec "wypracowywał" łapówkę, która zadowoliłaby urząd, ukrywał 90% kaszy, a resztę sprzedawał po wyznaczonej cenie, nie szczędząc przy tym rozgłosu. I to za niecałe 10 dkg kaszy na głowę.
Gancwajch robił niesamowite pieniądze Brał okup z około stu kamienic na ul. Leszno. Dostawał od Niemców 30 przepustek z getta na aryjską stronę i sprzedawał je po przeraźliwie wysokich cenach. Zorganizował służbę ambulansową, która zwalniała swych pracowników od prac przymusowych i dawała im inne przywileje. Aby zostać członkiem tej służby, otrzymać jej specjalną kartę i nosić czerwoną czapkę, ludzie płacili fortuny.
Z okazji świąt wielkanocnych, Gancwajch dał parę tysięcy złotych na pomoc dla zubożałych pisarzy żydowskich.
Na uroczystość bar mitzvah swego syna przyjmował chlebem i kawą biednych, co, jak mówiono, kosztowało dziesiątki tysięcy złotych.
Gdy umarł jego ojciec, w półoficjalnym dzienniku żydowskim "Gazeta Żydowska" ukazały się nekrologi podpisane przez "grupę doktorów, prawników, dziennikarzy i pisarzy", choć bez indywidualnych nazwisk.
Równocześnie grał na popularności, ujawniając brak zaufania i niechęć do Judenratu. Raz nawet, jego przyjaciele z Gestapo zaaresztowali Adama Czerniakowa, prezesa Judenratu. Wykorzystywał każdą możliwość zdobycia kontroli nad tą instytucją. Rozgłaszano pogłoski połączenia się 13-ki z Judenratem, z tym, że Gancwajch byłby prezesem nowej instytucji, do czego jednak nigdy nie doszło. Przypuszczalnie powodem były zakulisowe rozgrywki między cywilnym niemieckim komisarzem getta dr. Heinz Auerswaldem, zwierzchnikiem Czerniakowa i wysoko postawionymi oficerami Gestapo, którzy popierali Gancwajcha. Robił on wszystko, co było w jego mocy, aby uzyskać mandat od Żydów, który pozwoliłby mu występować w ich imieniu. " Wówczas – obiecywał, uzyskam dla was od Niemców cokolwiek zechcecie. Getto zacznie natychmiast pracować dla Wehrmachtu, skończą się bicia i łapanki, otrzymacie zadowalające przydziały żywności”.
W międzyczasie, dwaj współpracownicy Gancwajcha „ Moryc Kon i Zelig Heller " utworzyli własny „sklepik" po przeciwnej stronie ulicy na Lesznie pod Nr 14. Specjalizowali się w dostawach jarzyn i uzyskiwali pewne, bardzo korzystne koncesje, łącznie z pozwoleniem na otwarcie targu na ul. Leszno, na handel rybami oraz zorganizowali transport konny w getcie.
Wozy te nazywano "konhellerami", na cześć koncesjonariuszy, ale znane były również jako "wszalnie".
Kon i Heller robili potworne sumy na przemycie przyjaciół i ich rodzin z Łodzi i Białegostoku do getta warszawskiego, na zwalnianiu więźniów, unieważnianiu spraw cywilnych i rozkazów konfiskaty własności " wszystko to naturalnie, jako "usługi" uzyskiwane od oficjeli niemieckich”.
W czerwcu 1942 roku ukazały się w getcie plakaty "Poszukiwany przez policję" z nazwiskami i fotografiami Gancwajcha i innych członków jego bandy. Mówiono, że udało im się uciec." To tyle z relacji Żyda A. Donata ( Str. 43).
Według ustnej informacji, trudnej dzisiaj do zweryfikowania, uzyskanej w 1993 r., Gancwajch, Kon i Heller oraz dwóch innych, nieznanych z nazwiska, uciekli z getta a nagromadzone tam pieniądze i złoto, użyli na opłacenie ukrywania się „na aryjskich papierach” oczywiście pod zmienionymi nazwiskami, u jednego chłopa w radomskim.
Po wejściu do Polski wojsk sowieckich i przejęciu władzy przez komunistów, zmienili znowu nazwiska. Tym razem na polsko brzmiące. Wstąpili do PPR i znaleźli zatrudnienie w UB (Kon, Heller i dwaj pozostali).
Natomiast Gancwajch był oficerem znienawidzonej Informacji Wojskowej.
Chłop, który ich ukrywał, został potem zastrzelony przez UB jako "bandyta" reakcyjnego podziemia.
Były też inne formy współpracy Żydów z Niemcami. Jest to sprawa masowego mordu, gdzie zginęło ponad 30 trzydzieści tysięcy Żydów, do czego przyczynili się wydatnie sami Żydzi. O tej zbrodni pisze się i mówi, ale na temat okoliczności milczy, zwłaszcza w Polsce i na Ukrainie.
Po zdobyciu Kijowa przez wojska niemieckie, ogłoszono przy końcu września 1941 roku zbiórkę Żydów. W związku z tym wywieszono w mieście i okolicy plakaty z instrukcją: "Należy zabrać ze sobą papiery identyfikacyjne, pieniądze i rzeczy wartościowe, obok ciepłego ubrania się".
Niemieckie Sonderkomando 4 A, które liczyło na co najwyżej 5 tysięcy do 6 tysięcy Żydów, którzy się zgłoszą, doznało niecodziennego zaskoczenia, bo stawiło się ponad 33 tysiące Żydów. W tej sytuacji jednostka 4A zmuszona była do zaangażowania 2 batalionów policji, żeby uporać się z wynikłym, nie z ich "winy", problemem.
Oczywiście, wszyscy, którzy stawili się na życzenie Niemców, zostali w pień wycięci. Mowa tu jest o masakrze w Babim Jarze na Ukrainie. Niewątpliwym jest fakt, że winnymi tej masowej zbrodni są Niemcy, ale dużo winy leży w żydowskiej mentalności i gotowości do współpracy z okupantem niemieckim.
Co najmniej 27 tysięcy Żydów nie musiało tam wtedy zginąć. (Zobacz: Antony Beevor, "Stalingrad", 1998).
W wyniku szeroko zakrojonej kampanii "Judenrein" (oczyszczania państwa niemieckiego z Żydów) dziesiątki tysięcy Żydów znalazło się poza granicami Niemiec. Ogromna ilość została przepędzona do Polski (obóz w Zbąszyniu), ale wielu znalazło się w krajach zachodnich. W Holandii na przykład, w miejscowości Westerbrok zbudowano w 1939 roku obóz dla uchodźców żydowskich.
Po zajęciu w kwietniu 1940 roku Holandii przez wojska niemieckie, obóz ten został przekształcony przez okupanta na obóz więzienny. Jednocześnie Niemcy rozpoczęli szeroko zakrojoną akcję rejestracji Żydów i wysyłania ich do obozu w Westerbrok. Wkrótce nadszedł czas deportacji Żydów holenderskich do obozów zagłady w Sobiborze i Majdanku koło Lublina. Deportacja przebiegała sprawnie, bez najmniejszego oporu, dzięki gorliwej współpracy żydowskich władz obozu, które co tydzień układały skrupulatnie listę 1000 kolejnych Żydów do transportu na Wschód. I tutaj wkład Żydów w zagładę swych współbraci jest też dobrze widoczny.
W związku z ekstradycją Iwana Demaniuka do Niemiec, by postawić go przed sądem za współudział w zagładzie Żydów w Sobiborze, prasa i oskarżyciele publiczni uważali, że bez pomocy 100 Ukraińców Niemcy nie byliby w stanie zamordować tam 250 tysięcy ludzi. Obozu strzegło 30 esesmanów, z tego stale połowa była nieczynna z powodu choroby lub przebywania na przepustkach. Rozprawa sądowa przeciw Demaniukowi miała posłużyć przede wszystkim do rzucenia światła na nie-niemieckich pomocników w dziele zagłady Żydów. Eksperci ustalili, że takich nie-niemieckich pomocników, którzy aktywnie pomagali Niemcom, było około 200 tysięcy, w tej liczbie znajduje się policja żydowska, członkowie Judenratów i innych niemiecko - żydowskich organów pomocniczych do mordowania współbraci.
Niektórzy historycy, znawcy zagadnienia, wysuwają tezę, że gdyby nie istniała gorliwa współpraca Żydów z Niemcami, szeroko zakrojone współdziałanie i skrupulatne wykonywanie, bez najmniejszego oporu, poleceń i zarządzeń niemieckich władz okupacyjnych, Holocaust przeżyłoby co najmniej 1 milion Żydów.
Jest to teza politycznie niepoprawna, bardzo nielubiana w kołach żydowskich, przez to oficjalnie nie wysuwana w obawie przed skutkami w ewentualnej karierze naukowej, dlatego istnieje tylko w drugim obiegu. Nie mniej zagadnienie udziału Żydów w zagładzie swych współbraci warte jest zbadania i wyciągnięcia na światło dzienne. Pierwszy krok w tym kierunku uczynił amerykański historyk Richard C. Lukas(ur. 1937) - amerykański historyk polskiego pochodzenia. Jego zainteresowania koncentrują się wokół tematyki związanej z okupacją hitlerowską Polski oraz relacjami polsko-żydowskimi. Zasłynął napisaną w 1986 r. książką "Forgotten Holocaust" ("Zapomniany Holocaust") poświęconą cierpieniom Polaków w czasie II wojny światowej. Publikacja spotkała się z głosami krytyki ze strony środowisk żydowskich za zrównanie wojennych doświadczeń Polaków i Żydów.
Profesor Lukas jest wykładowcą m.in. na Uniwersytecie Technologicznym Tennesee i Uniwersytecie Południowej Florydy w Tampie.
Dokumenty, źródła, cytaty:
http://www.aferyprawa.eu/Artykuly/Wspolodpowiedzialnosc-Zydow-za-Holocaust-Wladyslaw-Gauza-2991
Władysław Gauza lipiec 2009
www.kworum.com.pl
http://upadeknarodu.cba.pl/judenraty.html
Aleksander Szumański „Głos Polski” Toronto
- aleksander szumanski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz