Wyborcze umizgi do ruskich serwerów
Przed dwoma tygodniami w Warszawskiej Gazecie pojawił się fragment artykułu Macieja Pawlickiego zamieszczonego na portalu wPolityce.pl i przypominającego Polakom, że dane z Państwowej Komisji Wyborczej trafiają wprost z Warszawy na serwery firmy rosyjskiej. Autor postawił też retoryczne pytanie:
Czy Francja pozwoliłaby, żeby wynik jej wyborów liczyły niemieckie spółki i serwery na terenie Niemiec? Albo Grecja, by głosy Greków liczyły spółki i serwery tureckie? Czy pozwoliłby sobie na to JAKIEKOLWIEK niepodległe państwo i mający wolę istnienia naród? Jasne, że nie…
Skandal z „zatrudnieniem” rosyjskich serwerów nagłaśnialiśmy już nie jeden raz na naszych łamach i jest w tym wszystkim coś niezwykle zastanawiającego, żeby nie powiedzieć niebywałego. Chodzi mi o bierność opozycji. Trudno sobie to jakoś wytłumaczyć, że partie opozycyjne w tym ta największa nie ostrzegają, nie alarmują społeczeństwa i nie krzyczą od rana do wieczora, SKANDAL!!!
Szef rosyjskiego MSZ, Ławrow organizuje sobie w Polsce odprawy naszych ambasadorów, przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej wyjeżdżają na szkolenia do „kolebki demokracji” w Moskwie, a polskie partie opozycyjne tylko od czasu do czasu wydają coś przypominającego jedynie nieśmiałe popiskiwanie myszy. Czyżby i w szeregach opozycji przeważały opinie formułowane zwłaszcza po smoleńskiej narodowej tragedii przez zwolenników sekty pancernej brzozy, że pułkownik KGB, Władimir Putin to niesłychanie prawy i uczciwy człowiek, urodzony demokrata, którego jedynym celem jest niesienie pomocy, a nie szkodzenie Polsce i Polakom?
Oczywiście nie posiadamy bezpośrednich dowodów na fałszowanie wyników wyborów w Polsce, ale jak to się dzieje, że władza z pełną premedytacją godzi się na sytuację, w której rodzić się muszą podejrzenia i wątpliwości? Dlaczego opozycja zamiast ogłaszać ALARM właściwie milczy? Czy rzeczywiście państwo liczące niemal 40 milionów obywateli nie potrafi zorganizować aktu wyborczego tak, aby nie angażować firm zatrudniających specjalistów z doświadczeniem pracy w takich instytucjach jak WSI i KGB oraz opłacać rachmistrzów korzystających z ruskiego liczydła?
Ileż to razy słyszymy z ust decydentów, polityków i „autorytetów” o potrzebie doganiania zachodu tak w sensie cywilizacyjnym, jaki technologicznym, a tymczasem wybory, najważniejszy demokratyczny akt oraz werdykt narodu ogłaszamy na podstawie wyników przetworzonych przez serwery spadkobierców tych, którzy przybyli tu 70 lat temu w łapciach i walonkach po to by nas zniewolić i wymordować nam elity?
Wspomniałem, że nie dysponujemy dowodami na wyborcze fałszerstwa na wielką skalę. Tak to prawda, ale bacznie obserwując poczynania i aktywność niektórych politycznych ugrupowań możemy zaobserwować dziwne zjawisko. Otóż jest w Polsce spora grupa polityków, którzy zachowują się na pierwszy rzut oka idiotycznie i nieracjonalnie.
Oni w momencie, kiedy Polacy ze wzruszeniem wdzięcznością i szacunkiem przyglądają się pracom na powązkowskiej „Łączce” i przywracaniu pamięci o naszych narodowych bohaterach, głośno gardłują i walczą o pozostawienie na naszej ziemi pomników symbolizujących sowieckie zniewolenie. Najlepszym tego przykładem jest komuch Tadeusz Iwiński z SLD chwalący się znajomością 10 języków. Co z tego skoro w każdym z nich potrafi śpiewać jedynie w rosyjskim chórze? Z kolei jego partyjny szef Leszek Miller domagał się ostatnio goszczony w radiowym studio przez Monikę „Stokrotkę” Olejnik, Orderów Orła Białego dla moskiewskich pachołków, Jaruzelskiego i Kiszczaka
Oni, że przypomnę tylko skandaliczne zachowania bandy Palikota biegają do rosyjskiej ambasady z donosami na polski naród. Oni wprost prześcigają się w próbie rehabilitacji dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych, które w Polsce były niczym innym jak narzędziem „długiego ramienia Moskwy”. Oni tak jak Miller, Michnik i Rozenek bywają na prywatnej daczy Putina w Soczi, a żaden dziennikarz nie ma odwagi zapytać się ich o cel i wyniki tej wizyty.
To wszystko nie wygląda mi na próbą przypodobania się polskiemu wyborcy, ale raczej na umizgi kierowane w kierunku ruskich serwerów. Czyżby wiedzieli, bądź wiedzieni jakimś dodatkowym zmysłem przeczuwali, kto tak naprawdę jest prawdziwym suwerenem i od kogo zależy wyborcze rozdanie w Polsce?
Mamy więc dowód, co prawda pośredni, ale niezwykle mocny i przekonywujący. Jak bowiem wytłumaczyć, że pewne polityczne ugrupowania i ich przedstawiciele zamiast zabiegać o głosy Polaków mizdrzą się do władz obcego i wrogiego nam mocarstwa?
Czy Polska po niemal 70 latach musi tak jak Bierut i spółka korzystać z usług kremlowskich specjalistów i macherów od demokracji?
Czy Polacy znowu oddadzą liczne głosy na zdrajców, którzy swój wyborczy i polityczny sukces upatrują w łaszeniu się do kremlowskiej nogawki i to tam szukają poparcia oraz uznania?
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Tygodnik Polska Niepodległa już w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz