24 XII 2008, Dworzec Centralny, peron1., godz. 10:15
- Spóźniła się pani, właśnie odjechał pociąg, ten do Krakowa. Nie wyjeżdża pani? Aha, czeka pani na kogoś. Niech pani usiądzie, odpocznie. Ja też nigdzie się nie spieszę. Nie mam do kogo wracać. Siedem lat jak pochowałem żonę. 53 lata przeżyliśmy razem. Dzieci nie mieliśmy. Zostałem sam jak palec. W święta smutno samemu. Mam brata w Warszawie, na Kaliskiej mieszka, na Ochocie. Młodszy 4 lata ode mnie. Ładne mieszkanie, słoneczne, ale ciasno tam mają, bratanek z żoną i dziećmi mieszka. A o czym to gadać? Wolę posiedzieć tu, popatrzeć. Ale z panią to co innego. Nawet przypomina mi pani moją żonę, jak była młoda. Też taka czarnula, duże oczy. Chodzili dzisiaj tu tacy dwaj. Stritłorkerzy, czy jak ich tam… Pytali czy mi czegoś trzeba, dlaczego tak siedzę. Nic mi nie trzeba. Przychodzę tu, bo lubię popatrzeć sobie na pociągi. Przyjeżdżają, odjeżdżają, tyle ludzi, spieszą się, gonią. Ja? Na emeryturze. 40 lat pracowałem. Po 10 godzin dziennie. Warsztat szewski na Mokotowie. Później tak podnieśli mi czynsz. Za taką małą dziuplę. Przeszedłem na emeryturę, po śmierci żony miałem zawał. Tak, już wszystko dobrze, tylko z trudem wchodzę na czwarte piętro. Co to teraz się dzieje, niech pani powie. W tym rządzie. Kłócą się, wyzywają. Święta powinny łączyć ludzi. Wie pani, ile muszę wydawać na leki? 4 razy dziennie mierzę cukier. Sam robię zastrzyki. Kiedyś przesiedziałem pół dnia na komisariacie, tu, na dworcu. Myśleli, że jakiś narkoman, pena nie odróżniają od strzykawki. Dopiero do bratowej zadzwoniłem. Była pielęgniarką. Ale i tak mają na mnie oko. A co ja komu złego robię? Że sobie posiedzę? Ogrzeję się czyimś ciepłem, szczęściem...Ten Ziobro to był dobry minister. Ale mu się nie udało. Taki samotny szeryf. Za dużo bandytów przeciw niemu. Mój ojciec był przy Piłsudskim. Zabili go w 26, w lipcu. Nie znałem o, tylko ze zdjęć. Miałem 3 miesiące. Taki wódz by się przydał. Wziąłby to całe towarzystwo za gębę. Inaczej nie ma co liczyć. Telewizję oglądam, ale to już nie to, co kiedyś. Filmy były dobre, teatr, Kobra w czwartki. A teraz to tylko gangsterzy, mafia, zabijają się. Dziwny ten świat. W złym kierunku to wszystko idzie. Facet z facetem, kobita z kobitą. Nie do pomyślenia. Ale sklepy mamy piękne, przystrojone. I towaru tyle. Tu na dworcu lubię oglądać wystawy. Zegarki lubię oglądać. Czasem do księgarni wejdę. Czytała pani Opowieść wigilijną? Ja myślę, że ten Skrucz się nie zmienił. Ludzie się tak łatwo nie zmieniają. Może tylko przestraszył się? Na co liczę? Już na nic. Niewiele mi życia zostało. Co niedziela chodzę na cmentarz. Czeka na mnie tam miejsce. Przy żonie…Jeszcze pani czeka? Aha, pociąg się spóźnia. Podzieli się pani ze mną? Mam bułkę zamiast opłatka. To też dar Boży. Szczęśliwych świąt! * * Zanotowane na Dworcu Centralnym, w wigilię 2008.
- MagdaF. - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz