Nadchodzi czas patriotów.
Prof.Wolniewicz zauważył, że żyjemy w “międzyepoce”. Jedna epoka się skończyła a druga się jeszcze nie ukształtowała. Wydaje mi się, że możemy już zobaczyć zarys nowej epoki. Odnoszę wrażenie, że pokolenie “Solidarności” dopracowuje się pomału własnego sytemu wartości, wokół którego teraz powstaje formacja społeczna będąca zarzewiem nowej epoki historycznej.
O ile w 1980 roku podkopaliśmy fundamenty ideologiczne komunizmu w efekcie czego zniknął on z dziejów świata zawalając się pod własnym ciężarem, o tyle wydaje mi się, że zamach smoleński i nasze dążenie do jego wyjaśnienia jest pierwszym działaniem pozytywnym, jest pierwszym aktem nowego porządku społecznego. Nowego, nie znanego jeszcze w historii kształtu państwa. Jest to trudne do opisania stąd “nieinternetowa” długość mojego tekstu. Ze względu na skomplikowanie materii podzielonego na odcinki. Zastosowałem metodę “od rzemyczka do koniczka”, od opisu drobnych zdarzeń, wręcz niuansów dnia dzisiejszego do wniosków bardzo ogólnych.
I. Dwie prowokacje
Pod koniec października doszło do szokującego zdarzenia medialnego. “Rzeczpospolita” kierowana przez pana red. Wróblewskiego opublikowała artykuł red. Gmyza o tym, że polscy prokuratorzy pojechali do Smoleńska i wykryli na wraku samolotu ślady materiałów wybuchowych, co zdawało się być “wodą na młyn sekty smoleńskiej”. W pierwszej chwili nikt nie wiedział jaki interes ma w tej publikacji rząd, że podległa mu prokuratura poinformowała o swoich ustaleniach red. Gmyza. Dla jeszcze większego zaciemnienia obrazu, 11 listopada mieliśmy pozorną odpowiedź na pytanie, po co red. Gmyz właśnie wtedy, w połowie października, otrzymał opublikowane informacje i dlaczego prok. Seremet podpuścił red. Wróblewskiego pośrednio, ale jednak przyrzekając mu, że prokuratura potwierdzi publicznie tą sensację.
Na pierwszy rzut oka mogło wydawać się , że PO chodziło o to, by afera, która i tak by wybuchła po rychłym, jak sądzono, opublikowaniu badań Zespołu Macierewicza, które również wskazywały na obecność materiałów wybuchowych na pokładzie samolotu, ale innego rodzaju, miała swój początek tuż przed innym wydarzeniem przykuwającym uwagę mediów, by to inne wydarzenie „przykryło” wiadomość o wykryciu dowodów na zamach. Bo rzeczywiście, gdyby czekano na ustalenia Zespołu Macierewicza, to wydarzenia ułożyły by się w odwrotnej kolejności i to Marsz Niepodległości został by „przykryty” rewelacjami Zespołu Macierewicza. Tym razem jednak „przeciek” z prokuratury to nie była zagrywka propagandowa, jakich było do tej pory wiele, bo pewne szczegóły się nie zgadzają.
By przykrycie propagandowe udało się , trzeba było z marszu 11 listopada zrobić nawet nie tyle wielkie wydarzenie ile przede wszystkim wydarzenie szokujące. Oczywiście, że ewentualne powstanie Ruchu Narodowego, do czego może dojść, jeśli Marsz 11 listopada będzie odpowiednio długo najważniejszym tematem politycznym w mediach, będzie właśnie takim wielkim, szokującym wydarzeniem.
Ale zaskakujące jest przekonanie i to jest ten szczegół, który nie pasuje do obrazu całości, że będzie to mniej groźne od wniosków wypływających z “afery trotylowej”!
Przykrycie propagandowe zawsze do tej pory polegało na tym, i taki jest jego sens, że zamiast mówić o jakimś ważnym problemie nagłaśniane było wydarzenie błahe politycznie, ale z jakiegoś względu szokujące. Teraz okazuje się, że jest inaczej. Obydwa wydarzenia, czyli to przykrywane i przykrywające są identycznej rangi politycznej, bo grożą identycznym skutkiem! Zarówno Pis jak Ruch Narodowy mówi o konieczności spowodowania upadku III RP- czyli Republiki Okrągłego Stołu. Z tego można wyciągnąć wniosek, że to nie jest przykrywka, to konflikt! To wypowiedzenie wojny salonowi przez rząd!
Powstanie Ruchu Społecznego dążącego do obalenia “Republiki Okrągłego Stołu” jest mniej groźne, lub nawet w ogóle nie jest groźne , ani dla administracji, ani dla reprezentującego jej interesy rządu, bo najszybciej za kilka lat Ruch Narodowy będzie miał znaczenie polityczne a wnioski wypływające z ustaleń Zespołu Macierewicza będą miały skutki natychmiastowe, ale właśnie dla administracji. Natomiast interesy salonu są odwrotne. Powstanie Ruchu Narodowego może zagrozić jego istnieniu już za kilka lat, a stwierdzenie, iż doszło do zamachu spowoduje tylko konieczność wymiany rządu i dużych zmian w administracji, co oczywiście może doprowadzić do obalenia “Republiki Okrągłego Stołu”, ale nie musi. Czyli, administracja wraz z rządem, podkreślając prowokacją policyjną znaczenie Marszu 11 listopada, postanowiła narobić salonowi wielkich kłopotów.
Tak naprawdę, poza ewentualną koniecznością zmian personalnych w rządzie, który i tak jest spisany na straty, publiczne przyznanie, iż pod Smoleńskiem doszło do zamachu nic by obecnym elitom nie zaszkodziło. Ot, jakiś psychopata z kolegami, tak jak on chorymi na żądzę władzy, popełnił zbrodnię i za nią oczywiście odpowie, jak tylko uda się go złapać.
Przecież historię zamachu na Kennedy`ego na pewno dobrze znają. Czy tamten zamach zaszkodził elitom w USA? Przecież w jego efekcie nawet nie zwiększono budżetu przeznaczonego na ochronę prezydenta. Następny prezydent USA L. Johnson też nie miał ani jednej opancerzonej limuzyny, nie miał ani jednego więcej etatu do swojej ochrony! Życie prezydenta USA było dla elit decydujących o budżecie państwa rzeczą zupełnie obojętną! Czemu więc miałby naszym elitom zaszkodzić zamach na Kaczyńskiego?
Ano dla tego, że w przypadku zamachu na Kennedy`ego znaleziono sprawcę, który został zabity zanim wyjawił motywy swego działania lub wyszło na jaw, że ich nie miał. Gdyby zaś sprawca tamtego zamachu nie został wykryty i Amerykanie zaczęliby się zastanawiać jakie były głębsze motywy zabójstwa, po to najpierw określić “profil podejrzanego” i po to by następnie stwierdzić, w której grupie społecznej należy szukać sprawcy. Przy takim obrocie wydarzeń nie jest takie pewne, czy ich elity by na tym nie ucierpiały.
W końcu, by się zorientować gdzie szukać sprawcy, ktoś zaczął by rysować “mapę interesów politycznych”, różnych grup i środowisk po to by znaleźć najbardziej zainteresowanych zamachem. To mogło by być groźne. Okazało by się wtedy, że nie wszystkie interesy elity są zgodne z interesem narodu, z racją stanu i w konsekwencji warunkiem pozostania elitą byłoby porzucenie tych interesów. Nie inaczej jest teraz w Polsce.
Czyli analogicznie, w interesie elit może być wykrycie sprawców zamachu, jeśli tylko większość ludzi dojdzie do przekonania, że do niego doszło! Nic więc dziwnego, że red. Wróblewski związany bardziej z salonem niż z rządem, postanowił opublikować artykuł red. Gmyza, będącym pierwszym krokiem do przypisania winy za zamach rządowi i administracji, ale rząd jakoś się obronił.
W imieniu rządu wystąpił prok. Szeląg i powiedział, że dementuje informacje “Rzeczpospolitej”, ale potwierdza istnienie śladów materiałów wybuchowych na samolocie! Odsetek ludzi przekonanych, że doszło do zamachu skoczył z 18% do ponad 50% a sprawcy dalej nie ma! Kłopot ma więc bardziej salon niż rząd i o to rządowi chodziło.
Z drugiej strony, co też tak rząd jak i elity na pewno wiedzą, nie ma lepszej pożywki dla ruchów politycznych, niż przełamanie prowokacji. Gdyby nie interwencja policji, 11 listopada odbył by się zwykły marsz, bez żadnych współczesnych kontekstów, ale wtedy by niczego nie „przykrył”. Jego uczestnicy byli tak zróżnicowani, że nie dało by się nic, w sensie politycznym, z nim zrobić. Tak jak nie da się politycznie wykorzystać żadnej procesji na Boże Ciało mimo, że każda parafia organizuje osobną, jakby konkurencyjną procesję, tak i te marsze, w swej mnogości, stały by się w sensie politycznym tylko elementem folkloru.
Pamiętajmy, gdy red. Blumsztajn organizował sprzeciw wobec Marszowi Niepodległości, czyniąc z niego fakt polityczny, to został wysłany przez GW na emeryturę a podczas samego marszu pan Biedroń został zatrzymany przez policję jako chuligan. Gdy w następnym roku młodzi lewacy sprowadzili zadymiarzy z Niemiec by upolitycznić Marsz Niepodległości stracili lokal w świetnym punkcie. Salon nie chce żadnej zadymy związanej ze Świętem Niepodległości, bo nie chce mieć konkurencji w postaci ruchów narodowych! W pierwszym roku Policja chroniła Marsz, w drugim jednak aresztowała niemieckich łobuzów, choć również i sama(?) prowokowała.
Co więc się dzieje teraz, że policja podległa rządowi zaatakowała marsz?
Wniosek jest jeden. Najprawdopodobniej elita polityczna z PO integrując się z administracja państwową usamodzielniła się i nie chce być przybudówką salonu. Dorobiła się swojej własnej bazy społecznej więc salon zaczyna jej przeszkadzać.
Taki stan rzeczy musiał narastać już jakiś czas. Doszło nawet do tego że podobno Michnik zaproponował Kaczyńskiemu, pod koniec tegorocznego lata, przez swojego adwokata “zakopanie topora wojennego” między salonem a Pisem. Znakiem tego miałby być wywiad z Kaczyńskim w GW. Oznacza to, że Michnik spodziewał się, iż w krótkim czasie salon zostanie bez swojej reprezentacji politycznej i dlatego szukał alternatywy, choćby w postaci Pisu! Kaczyński zostawił propozycje bez odpowiedzi i .... dobrze! Wygląda na to, że zaczyna się konflikt u naszych wewnętrznych zaborców!
Ani salon, ani administracja nie chcą jednak jednego, byśmy i my, sekta smoleńska, włączyli się w ten konflikt między nimi, bo to może tak rozchwiać sytuacje polityczną w Polsce i spowodować, że zarówno salon jak i administracja utracą znaczenie polityczne. Z tego powodu, zarówno prowokacja salonu wobec rządu jak i rządu wobec salonu wydaje się mieścić w logice wspólnego sporu z sektą smoleńską i oszołomami, ale to tylko jakby „konwencja literacka”. Tak naprawdę oni skoczyli sobie do gardeł. W naszym zaś interesie jest włączenie się w ten spór w ten sposób, by obie jego strony zagryzły się na śmierć. I możemy to zrobić!
cdn
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz