BAJKA NIE BAJKA I NIE ZZA SIEDMIU GOR (SERWIS21 z listopada 2012)
BAJKA, NIE BAJKA I NIE ZZA SIEDMIU GÓR
Książę Donko wielce nieukontentowany po swej komnacie się przechadzał. Po siedmiu latach chudych w naszej krainie wszyscy spodziewali się siedmiu lat tłustych, a tu nie spodziewanie cud się jakiś wydarzył i nadeszło siedem lat jeszcze chudszych. Lud coraz bardziej pomstował przeciw księciu. Ledwo mu skończyli wytykać jak to jego dziad za knechta u krzyżaków służył, ledwo co gawiedź na turniejach rycerski przestała wykrzykiwać "Donko matole", to znów okazało się że syn jego pierworodny z jakimś szarlatanem do spółki bursztyn w złoto zamieniać mieli. A jeszcze żeby było mało to co rusz jakiś złośliwiec pod portretem córki wypisywał węglem na ścianie "chędożyłbym". Jedynie co zamożniejsi kupcy i rzemieślnicy nie wiedzieć czemu przez gawiedź gryzoniami zwani go popierali, ale i oni coraz wyższymi daninami uciśnięci pomstować zaczynali. Jakby nieszczęść mało spadło na głowę księcia to jeszcze w Toruniu, mieście niedawno krzyżakom odbitym zakonnik pewien ojcem Sromotnikiem zwanym straszne rzeczy na księcia z wieży swojej wykrzykiwać zaczął. Spójrzcie no książe! - takie to smętne księcia rozmyślania przerwali podkanclerz Sławko wraz z podkanclerzem Muzułmańskim wtargnąwszy do księcia do Donka do komnaty. Spójrzcie co też ojciec Sromotnik z wieży swej do gawiedzi wykrzykuje!
- A cóż to? - zdziwił się książę Donko
- Krzyczy, że waszmość bez walki poddał się cesarstwu i za podnóżek cesarzowej Hermenegildy służysz?
- Bzdury wygadują. Poza tym nie podnóżek, jeno podłokietnik. Co jeszcze na mnie wygaduje? - Krzyczy że waszmość na kolana przed księciem moskiewskim Rasputinem klękasz.
- Bzdury to jeszcze większe. Kniaź mi tylko jakąś sztukę wojenną prezentował co się jej w dalekiej Azji nauczył
- tu na myśl samą książę Donko nadgarstek wykręcony rozmasowywać zaczął
- to i z bólu przyklęknąłem. Co on tam jeszcze opowiada?
- I jeszcze głosi żeby mu złoto do Torunia podsyłać samodzielnie, albo przez umyślnych. Bo utrzymanie wieży srogo kosztuje.
- A to mnie akurat nie dziwi. Ale co mamy zrobić? Lud coraz bardziej zaniepokojony. Niedługo tumult zacznie.
- Może złota porozdawać biednym to się po kościach rozejdzie - zaproponował Sławko.
- Nie da rady. Skarbu pilnuje kanclerz Wincenty z Rostowa. Łatwiej już diabłu duszę z piekła wyrwać niż jemu ze skarbca złota uszczknąć?
- To może by książę mowę jakąś płomienną wygłosił i nowe cuda obiecał - podpowiedział podkanclerz Muzułmański.
- Eeee, naród cwany oszukać się nie da - żachnął się Donko.
- To ja mam lepszy plan. Wpierw przez umyślnych wieści rozpuścimy że chcemy pracę terminatorów cechowych i chłopów pańszczyźnianych srogą daniną obłożyć. A jak już wszyscy z myślą tą się pogodzą to książę wyjdzie i powie że tak nie zrobi. A na koniec powie jeszcze, że w tajemnicy przed kanclerzem Wincentym złoto na drogi takie jak Rzymianie budowali znaleziono - rzekł podkanclerz Sławko...
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz